- Opowiadanie: Sonata - Nie jesteś sama

Nie jesteś sama

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Nie jesteś sama

Lyra ocknęła się ponownie. Jak przez mgłę pamiętała pierwszą pobudkę – stłumione światło, ciemny kształt na jego tle i słowa: 

 – Hibernacja zakończona pomyślnie. Witamy w dwudziestym drugim wieku. Zaraz wprowadzimy panią w stan śpiączki i wyleczymy raka. 

Tym razem wyraźnie widziała miejsce, w którym się znalazła. Pośrodku białych ścian z dużych błyszczących płytek biegł świecący pas, naprzeciwko stała pusta lada, a obok łóżka wbudowano w ścianę aparaturę szpitalną przypominającą wielki ekran z ikonami na czarnym tle. Tam, gdzie powinno być wyjście USB, wystawały kolorowe kabelki idące prosto do nadgarstków Lyry. 

 – Oj – syknęła.

Nie lubiła takich rzeczy. Jako grzeczna pacjentka zostawiła to jednak na swoim miejscu. 

 

***

 

W dwudziestym drugim wieku medycyna była tak rozwinięta, że jeszcze tego samego dnia Lyra mogła opuścić szpital. Najpierw jednak miała załatwić formalności. Pokierowano ją do odpowiedniego pokoju.

Nie tylko ona potrzebowała wypisu. Musiała odczekać w krótkiej kolejce. 

 – Oto pani bransoleta tożsamości – powiedział pół godziny później mężczyzna z gabinetu, podając Lyrze niewielką czarną opaskę z kilkoma świecącymi punkcikami. – Jest w niej kod dostępu do nowego mieszkania, pani zaktualizowane dokumenty, plan miasta z zaznaczonymi najważniejszymi miejscami, pieniądze na start, oferty pracy, godziny wizyt u lekarzy i terapii grupowej dla osób po hibernacji, która pomaga odnaleźć się w nowej rzeczywistości… 

 – Proszę poczekać – przerwała mu Lyra. – A co z Davidem? Miał zostać odhibernowany razem ze mną… 

Przez chwilę urzędnik przeglądał błękitne hologramy wyświetlane w powietrzu przez jego bransoletkę.

 – Niestety… Hibernacja pani narzeczonego nie powiodła się. 

Lyra poczuła, jak ściska jej się gardło. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent szans na powodzenie… Dlaczego? 

 – Proszę się nie martwić – powiedział sucho mężczyzna. – W mieszkaniu czeka na panią android-przyjaciel, który, co prawda, nie zastąpi żywego człowieka, ale na pewno pomoże przetrwać do czasu, gdy znajdzie pani przyjaciół w naszym wieku, a zaręczam, że wybór jest ogromny.

Android-przyjaciel? Miała ochotę dać urzędnikowi w twarz. Z trudem się powstrzymała. David… Jeszcze wczoraj rozmawiali. Właściwie, sześćdziesiąt jeden lat temu… 

Po złożeniu przez Lyrę kilku elektronicznych podpisów urzędnik podał jej dziwaczny kombinezon podobny do tych, jakie w dawnych czasach nosili astronauci, z przezroczystą kulą osadzoną w kołnierzu. 

 – Proszę go założyć, zanim pani wyjdzie na zewnątrz. Potrzebny jest do oddychania i ochrony przed słońcem. Jeśli mógłbym zasugerować, powinna pani w pierwszej kolejności zaopatrzyć się w oksygenon, czyli mieszankę substancji niezbędną do uzyskania tlenu. Pod koniec dwudziestego pierwszego wieku wynaleźliśmy urządzenie obniżające poziom dwutlenku węgla w powietrzu, który wtedy był krytyczny, ale po uruchomieniu nastąpiła poważna awaria, w wyniku której Ziemia została niemal pozbawiona atmosfery. Teraz nie da się oddychać na zewnątrz. Tu – urzędnik wskazał otwór w kombinezonie – wsypuje się oksygenon, a mechanizm przerabia go na tlen.

 

***

 

Lyra nie sądziła, że dożyje czasów, w których trzeba płacić za tlen, ale nie to było najgorsze. Nie tylko ona potrzebowała oksygenonu.

Kolejka do budki z proszkiem ciągnęła się całą przecznicę wśród dziwacznego miasta pełnego latających pojazdów. Budynki, skąpane w intensywnym fioletowym świetle padającym z pomarańczowego nieba, rzucały ostre cienie. Ludzie, ubrani w kolorowe kombinezony ozdobione najróżniejszymi fikuśnymi dodatkami, czekali ze znudzonymi wyrazami twarzy. Jedni czytali coś na hologramach, drudzy przysypiali na stojąco, jeszcze inni rozmawiali ze swoimi androidami. Lyra je rozpoznawała, bo nie musiały nosić tych durnych kombinezonów. Spojrzała na swój. Czuła się jak ludzik Michelin, bohater starodawnych reklam opon.

Starała się nie przywoływać wspomnień o Davidzie. Miała dzisiaj do załatwienia wiele spraw i nie chciała wybuchnąć płaczem na środku ulicy. Przemyśli wszystko potem, jak wróci do mieszkania.

Wielki elektroniczny termometr osadzony na fioletowym palu w centralnym punkcie miasta wskazywał temperaturę sto siedemdziesiąt osiem stopni Celsjusza. Lyra cieszyła się, że kombinezon, choć potwornie brzydki, miał funkcję klimatyzacji. Gdy dotarła wreszcie do końca kolejki, kupiła duży zapas proszku, żeby nie musieć tu wracać tak szybko, i ruszyła do marketu. 

Nie tylko ona potrzebowała jedzenia. Zakupy zajęły jej dwadzieścia minut, resztę stała w kolejce do samoobsługowych kas. Pora zaliczyć kolejny punkt programu – kupienie jakichś ubrań. Do centrum handlowego chciała polecieć tramwalotem.

Nie tylko ona potrzebowała biletu na ten środek komunikacji miejskiej. Kolejka po nie była ogromna. Zdecydowała się jednak iść pieszo. 

Nie tylko ona potrzebowała ubrań. Po dotarciu na miejsce podeszła do barierki i spojrzała na niższe piętro. Zobaczyła panoramę kilkudziesięciu szklanych sklepów. Z każdego wystawały ogonki. Serce zabiło niespokojnie w piersi Lyry.

Tylko nie panikuj – pomyślała. Świat jest przeludniony i są godziny szczytu. W sumie ciuchy to nie towar pierwszej potrzeby, przyjdę tu wieczorem, a teraz zerknę na latające samochody.

Nie tylko ona potrzebowała pojazdu. Kolejka do androidów z obsługi salonu wiła się wokół błyszczących wehikułów jak wstęga. Lyra, zdruzgotana, wyszła ze sklepu. Musiała jeszcze zarejestrować się w Urzędzie Pracy, ale w tej chwili nie miała ochoty nawet tam zaglądać. Szła ze spuszczoną głową, ogarnięta ponurymi myślami. Nagle kątem oka dostrzegła reklamę wyświetlaną na fioletowej ścianie jakiegoś wieżowca. 

„Masz dość ciągłego stania w kolejkach? Wynajmij stacza!” – głosił wielki jaskrawy tekst. Lyra dostrzegła promyk nadziei. Ruszyła w kierunku adresu podanego na reklamie. Gdy tam dotarła, promyk nadziei zgasł. 

Nie tylko ona potrzebowała stacza. W kolejce do budki stacza w kolejce czekało około pięćdziesięciu ludzi. 

To jest jakiś cholerny absurd – pomyślała Lyra. Nagle zapragnęła znaleźć się w lesie. 

Nerwowo zaczęła przeglądać mapę. 

 – Niemożliwe, kurwa, niemożliwe! – wrzasnęła. Przechodząca obok para w jaskrawozielonych kombinezonach obejrzała się ze strachem. 

Cały świat to jedno wielkie cholerne miasto! Lyra przerzucała hologram za hologramem w poszukiwaniu informacji. Nie został żaden niezamieszkany obszar… Każdy metr kwadratowy lądu zajmowała cywilizacja. Lyra już wcześniej się domyśliła, iż w wyniku awarii urządzenia obniżającego poziom dwutlenku węgla wymarła większość roślin, ale nie, że prawie wszystkie. Bujne lasy i dzikie łąki pozostały tylko wspomnieniem, a ich marną imitacją była nieliczna ocalała flora zamknięta w oranżeriach, do których ciągnęły się gigantyczne kolejki i gdzie zapewne było tłoczno jak w ulu. To nie to samo…

Zresztą, nawet gdyby lasy przeżyły, i tak trzeba byłoby je wyciąć, bo razem z ludźmi by się na tym świecie nie zmieściły. Rozwinięta medycyna powodująca niemal zerową śmiertelność ludzi i to, że średnio dożywało się stu pięćdziesięciu lat, reprodukcja, która wymknęła się spod kontroli, oraz nielegalne klonowanie zrobiły swoje. Ludzi było na świecie jak bakterii, a do zamieszkania dostosowano nawet góry, których szczyty odpowiednio spłaszczono. Starano się jak najlepiej przystosować świat do takiej ilości mieszkańców, ale nawet kiedy wszystko maksymalnie zmodernizowano i zrobiono tyle automatycznych szybkich kas w sklepach, ile się dało, nadal ludzie musieli zmagać się z ogromnymi kolejkami, bo technika nie nadążała za tak porażającym przeludnieniem. 

Lyra poczuła, jak ogarnia ją klaustrofobia. Tylko spokojnie, spokojnie… – pomyślała. Pójdzie się zahibernować z powrotem w oczekiwaniu na lepsze czasy. Tak. To dobry pomysł. 

 

***

 

Nie tylko ona chciała się zahibernować w oczekiwaniu na lepsze czasy. Kolejka była największa z tych wszystkich, które dotychczas widziała. 

Dosyć, dosyć! Przed oczami Lyry stanęła nagle twarz Davida. Próbowała zdjąć kombinezon, choć wiedziała, że jej się nie uda, bo można to było zrobić tylko za pomocą mechanizmu umieszczonego w mieszkaniu lub niektórych miejscach publicznych. „Żeby samobójstwo nie było za łatwe”. Ze względu na bardzo mocny materiał, nie dałaby rady rozedrzeć go rękami. Kuli też by nie rozbiła. Potrzebowała noża, czegokolwiek… 

Biegała od sklepu do sklepu, ale wszędzie były przynajmniej godzinne kolejki. Chciała mieć cholerny nóż!

Rozejrzała się, ale w zasięgu wzroku nie było niczego ostrego. Niczego. 

Czy my oszaleliśmy? Spojrzała przez filtrujące szkło kuli prosto w rozgrzane pomarańczowe niebo. Ludzie wokół roili się jak mrówki, mijali ją, potrącali, a ona krzyczała. 

Koniec

Komentarze

Rany, ale paskudny świat Ci się wymyślił, klaustrofobiczny powiedziałabym wręcz. I biegniesz z tym opisem w takim tempie, że czytelnik aż oddech traci.

Podobało mi się, to znaczy opko, bo świat niekoniecznie. ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irko, cieszę się, że Ci się podobało :3

Skojarzyło mi się z Black Mirror, a zwłaszcza androidy ;p Ciężko byłoby odnaleźć się w tym świecie, zwłaszcza, że nawet po tego stacza, czy noże trzeba godzinami czekać. Jak się okazuje David miał sporego farta.

Całkiem nieźle przedstawiłaś ten beznadziejny świat… to znaczy ten Twój mózg ;D

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

NearDeath, dziękuję za komentarz. Właśnie, ciężko byłoby się odnaleźć, ale może ten nasz, prawdziwy świat, też taki trochę jest?

A, Irko – dziękuję za nominację do biblioteki <3

:)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ciężko, mrocznie, przygnębiająco… Ale Ci się udało klimat stworzyć. Brr, dla wykreowanego świata i oklaski dla autora. Ode mnie kolejny biblioteczny kliczek :)

Katiu, bardzo dziękuję :)

Pośrodku białych ścian(+,) z dużych błyszczących płytek biegł świecący pas,

Pierwsze określenie jest doprecyzowaniem pierwszego, a więc przecinek.

 

obok łóżka wbudowano w ścianę szpitalną aparaturę(+,) przypominającą wielki ekran smartfona z ikonami na czarnym tle.

Pierwsza rzecz – skonstruowałaś zdanie w dwuznaczny sposób. Nie wiadomo, czy wbudowano aparaturę w szpitalną ścianę, czy szpitalną aparaturę w ścianę. Druga – mocno sugeruję przecinek, bo tutaj coś dopowiadasz na temat aparatury. Trzecia – wszyscy wiemy, jak wygląda smartfon. Skoro już przywołałaś ten obraz poprzez porównanie, nie musisz powtarzać dwa razy tej samej informacji.

 

Jako grzeczna pacjentka, zostawiła je jednak na swoim miejscu. 

Bez przecinka.

 

Najpierw jednak musiała załatwić formalności. Pokierowano ją do odpowiedniego pokoju. Pod drzwiami przekonała się, że nie tylko ona chciała uzyskać wypis. Musiała odczekać w krótkiej kolejce.

Nie kłuje jakoś bardzo w oczy, ale jednak.

 

pomoże przetrwać do czasu, gdy nie znajdzie pani przyjaciół z tego wieku,

Albo “do czasu, gdy znajdzie”, albo “dopóki nie znajdzie”.

 

krytyczny poziom CO2 w powietrzu,

Przyznam, że nie znam dokładnej zasady i mogę się mylić, ale wątpię, by tak było poprawnie. Mocno podejrzewam, że tak jak z liczbami, trzeba by to zapisać słownie, albo jako “poziom dwutlenku węgla”, albo “poziom ce-o-dwa”. Na pewno będzie naturalniej wyglądać w zapisie dialogu.

 

Kolejka do stoiska z owym proszkiem ciągnęła się całą przecznicę wśród dziwacznego miasta pełnego latających pojazdów i skąpanego w ostrym fioletowym świetle padającym z pomarańczowego nieba.

Masz bardzo długą zbitkę określeń, której zrozumienie ułatwiłaby jakakolwiek interpunkcja. Oprócz tego, światło Słońca jest białe. Im więcej powietrza, tym bardziej niebieska część widma rozprasza się w stosunku do pozostałych, sprawiając, że z naszej perspektywy niebo jest niebieskie, a słońce żółte. Gdy słońce znajduje się nisko nad horyzontem, jego światło przecina atmosferę pod ostrym kątem, w związku z czym jest ona względnie grubsza, a samo słońce się czerwieni. Dlatego gdyby atmosfera stała się znacznie rzadsza, słońce byłoby białe, a niebo praktycznie czarne.

 

Lyra cieszyła się, że kombinezon, choć potwornie brzydki, posiadał funkcję klimatyzacji.

To są takie, które nie posiadają takiej funkcji? Oczywiście nie ma tu błędu, ale skoro klimatyzacja jest niezbędna do przetrwania, to czyta się to podobnie do “Lyra cieszyła się, że ma nogi”.

 

Każdy metr kwadratowy suchego lądu na Ziemi zajmowała cywilizacja.

A czy przy takich temperaturach jest jeszcze mokry ląd? No i gdzie indziej miałby być ląd?

 

To nie to samo, co pusty(+,) szumiący zagajnik… 

reprodukcja, która wymknęła się spod kontroli(+,) oraz nielegalne klonowanie zrobiły swoje.

Przecinki.

 

 

Mam mieszane odczucia. Z jednej strony masz tekst technicznie bardzo dobry. Jedyne, na co zwróciłem uwagę, to że często masz w zdaniach dużo określeń, którym przydałoby się więcej interpunkcji, wyszczególnienie wtrąceń i tak dalej. Jeśli idzie o akcję, to też udało ci się zawrzeć zwięzłą historię, gdzie umiejętnie prowadzisz wszystko od początku do końca, stopniowo wprowadzając i zaostrzając konflikt pomiędzy Lyrą a światem, w jakim się znalazła. Szczególnie spodobała mi się narastająca, klaustrofobiczna atmosfera.

Jak dla mnie, to wystarczy na klika do biblioteki, ale tak jak napisałem mam mieszane odczucia, więc teraz przejdę do wad, czyli przesłania oraz światotwórstwa.

Wizja świata, w którym ludzie w przeciągu stu pięćdziesięciu lat zajmą każdy skrawek planety, a wszędzie będą nas czekać kolejki, którą w dodatku potraktowałaś jak najbardziej poważnie, jest co najmniej naiwna, a powiedziałbym nawet, że infantylna.

Praktycznie każde państwo na świecie, w miarę metamorfozy z kraju preindustrialnego w rozwijający się, traci wysoki przyrost naturalny. Co więcej, ten czas metamorfozy jest coraz krótszy. Dla Bangladeszu wyniósł raptem dwie dekady, dzietność w tym czasie spadła z ponad 7 do 2,8. Obecnie są dwa kraje, nie licząc Afryki i Bliskiego Wschodu, w których dzietność przekracza 3 – są to Afganistan oraz Timor Wschodni. Co więcej, kolejna metamorfoza w kraj rozwinięty uniwersalnie wiąże się ze spadkiem poniżej 2. Dzisiaj praktycznie nikt na poważnie nie prognozuje, że naszej planecie uda się przekroczyć 10 miliardów mieszkańców.

W pewnym momencie napisałaś, że jednym z czynników odpowiadającym za tak ogromny rozrost populacji jest spadek śmiertelności noworodków, co się zupełnie nie trzyma kupy. Na chwilę obecną w Polsce rodzi się ok. 350 000 dzieci rocznie, a śmiertelność wynosi około 4,5 na 1000 porodów. Niechby i spadła do zera, oznaczałoby to, że rocznie mielibyśmy jakieś 1600 dzieci ekstra. W przeciągu 150 lat da to jedno dodatkowe miasto wielkości Częstochowy. Pomiędzy jednym dodatkowym średniej wielkości miastem a miastem zajmującym każdy wolny kawałek lądu jest ogromna przepaść, nie sądzisz?

Świat, który opisałaś, jest niesamowicie niespójny. Z jednej strony nie mogłoby w nim istnieć rolnictwo, bowiem miasto zajęło cały świat. Nawet biorąc pod uwagę hydroponikę, to skąd wziąć wodę? Ta bez atmosfery w krótkim czasie uciekłaby w przestrzeń kosmiczną. Zwłaszcza obieg wody słodkiej byłby niemożliwy. A mimo to ani zupełny brak wody, ani brak pożywienia, przy których na dzień dzisiejszy umarłaby większość populacji, nie zatrzymały jej wzrostu.

Są w tym tekście takie kurioza, że miasta są, cytując, “pełne latających pojazdów”, co druga osoba ma androida, ale mimo to ludzie męczą się stojąc w kombinezonach w kolejkach, bo… nie wiem, bo lubią? To nie ma w tym świecie Internetu? Nikt z tych ludzi nie wolałby siedzieć sobie wygodnie w klimatyzowanym mieszkaniu i czekać na drona dostawczego?

Te kolejki są kluczowym elementem opowiadania i naprawdę tekst dużo traci na tym, że zupełnie nie mają sensu. W jaki sposób cywilizacja, która jest w stanie przemieścić góry, nie jest w stanie przywieźć pod drzwi zakupów?

Już nawet nie chce mi się wspominać, że do funkcjonowania takiej cywilizacji potrzebne jest wiele niemożliwych technologii, na których temat dajesz zero wyjaśnień – ale przemilczenie sprawy nie sprawi, że problemy znikną. Skąd taka cywilizacja bierze energię, wodę, pożywienie, materiały… Weźmy takie latające samochody. Na pewno nie są zasilane paliwem ze względu na brak atmosfery oraz fakt, że chłodzenie przy takiej temperaturze to byłaby katastrofa. Na baterie też nie, bo jest limit tego, ile energii pomieści bateria, którego prawdopodobnie jesteśmy bardzo blisko.

A wszystkie te niespójności i braki logiki dla naiwnego antyglobalistycznego i proekologicznego przesłania…

Nawet kulturowo twój świat leży i kwiczy. Znajdź sobie jakiś tekst sprzed stu pięćdziesięciu lat w oryginalnej pisowni… a potem zwróć uwagę, że twoja wizja języka za sto pięćdziesiąt lat niczym nie różni się od języka współczesnego. Lyra nie ma żadnych problemów w komunikacji, więc nie możesz zastosować standardowej wymówki, że “przetłumaczyłaś” dla nas tekst wedle przykazań Tolkiena. W życiu też niewiele się zmieniło. Lyra nie ma żadnych problemów (poza kolejkami) w zrobieniu zakupów. Znowu – czy byłabyś w stanie tak normalnie pójść i zrobić zakupy w sklepie sto pięćdziesiąt lat temu, nawet pomijając barierę językową?

Podsumowując, masz w tym tekście elementy na pięć, jak i masz elementy na jeden. Fajnie by było w przyszłości zobaczyć wszystkie na pięć :)

 

P.S. Postaraj się nie przejmować tym, że dużo więcej uwagi poświęciłem wadom, niż zaletom. Wynika to z tego, że generalnie jak się pisze o zaletach, to nie trzeba się tłumaczyć, bo nikt przeważnie się z nimi nie spiera… :) Natomiast przy wadach zawsze lepiej porządnie uzasadnić swoją opinię.

To, o czym napisałem, że mi się podobało, naprawdę mi się podobało.

ironiczny podpis

Niestety, zgadzam się z przedmówcą w stu procentach. Zwłaszcza to kluczowe u Ciebe przeludnienie… My już jesteńmy na samym wierzchołku krzywej z "mysiego raju" (zachęcam do zapoznania się z tym ekspeymentem). Teraz już raczej mamy z górki. Choć sam tekst fajny. Pozdr.

 

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Issanderze, dziękuję, zrobiłam sobie notatki do Twojego komentarza, wstawię je jak będe przy laptopie :) Rybaku, również dziękuję i również odpiszę coś więcej z laptopa :)

Zwłaszcza to kluczowe u Ciebe przeludnienie… My już jesteńmy na samym wierzchołku krzywej z "mysiego raju"

Rybaku, celem mojego opowiadania nie była prognoza, co się będzie działo w przyszłości, tylko pokazanie teraźniejszości w otoczce SF i wyolbrzymienie pewnych jej cech – ale chyba coś mi z tym nie wyszło, skoro tego nie widać. Pomysł przyszedł mi w okolicach czarnego piątku, więc to wiele wyjaśnia :) Cieszę się, że uznałeś tekst za godny klika!

 

 

Issanderze, dziękuję za wnikliwy komentarz i poprawki, które zaraz wprowadzę. Z jednej strony klik, a z drugiej trója – rzeczywiście masz mieszane odczucia :) Mam humanistyczny umysł, a to jest mój trzeci (nie licząc drabbla) tekst SF w życiu i podejrzewałam, że pewnie coś pochrzaniłam w świecie przedstawionym, także bardzo dziękuję za uwagi co do tego, bo na pewno przydadzą mi się podczas pisania kolejnych SF-ów! Niemniej, chciałabym się do kilku odnieść.

Po pierwsze, do Ciebie również kieruję to, co napisałam Rybakowi – to było moim głównym celem i może dlatego nie rozmyślałam, czy to, co opisałam, byłoby w ogóle realne pod względem przeludnienia. Poza tym podałam aż 4 tego powody, a było ich więcej (z tymi noworodkami to masz rację, zamienię je na brak chorób nieuleczalnych u wszystkich ludzi).

Są w tym tekście takie kurioza, że miasta są, cytując, “pełne latających pojazdów”, co druga osoba ma androida, ale mimo to ludzie męczą się stojąc w kombinezonach w kolejkach, bo… nie wiem, bo lubią? To nie ma w tym świecie Internetu? Nikt z tych ludzi nie wolałby siedzieć sobie wygodnie w klimatyzowanym mieszkaniu i czekać na drona dostawczego?

Napisałam, że skala przeludnienia była porażająca i żadne drony dostawcze i androidy nie pomagały, bo było ich zwyczajnie za mało w stosunku do takiej ilości ludzi, więc i tak trzeba było swoje odstać, choćby z powodu braku tych dronów. Poza tym short ma tag “absurd”, więc kolejki też absurdalne. W prawdziwym życiu też mogłoby nie być wielu kolejek, dało by się to lepiej zrobić – to dlaczego się nie robi?

Już nawet nie chce mi się wspominać, że do funkcjonowania takiej cywilizacji potrzebne jest wiele niemożliwych technologii, na których temat dajesz zero wyjaśnień – ale przemilczenie sprawy nie sprawi, że problemy znikną. Skąd taka cywilizacja bierze energię, wodę, pożywienie, materiały… 

Czy w SF, a zwłaszcza shorcie, trzeba wszystko wyjaśniać i dokładnie opisywać świat przedstawiony?

Znajdź sobie jakiś tekst sprzed stu pięćdziesięciu lat w oryginalnej pisowni… a potem zwróć uwagę, że twoja wizja języka za sto pięćdziesiąt lat niczym nie różni się od języka współczesnego. (…) Znowu – czy byłabyś w stanie tak normalnie pójść i zrobić zakupy w sklepie sto pięćdziesiąt lat temu, nawet pomijając barierę językową?

W shorcie dałam do zrozumienia, że bohaterka była w stanie hibernacji 61 lat – więc wyszłam z założenia, że wtedy, kiedy została zahibernowana, język będzie już na tyle rozwinięty, że w ciągu kolejnych 61 lat nie ulegnie poważniejszym zmianom. A odnaleźć się w nowej rzeczywistości pomoże terapia, o której wspomniałam.

Podsumowując, masz w tym tekście elementy na pięć, jak i masz elementy na jeden. Fajnie by było w przyszłości zobaczyć wszystkie na pięć :)

Wyzwanie przyjęte!

 

Słowo klucz: “nie tylko ona” – natarczywe powtórzenia, brrr.

Ogólnie czytało się dobrze, choć wizja mało ciekawa i trochę abstrakcyjna.

Taki mus technologiczno-egzystencjonalny dodatkowo zmrożony dość zimnym podejściem bohaterki do śmierci partnera.

Pozdrawiam.

Peterze, dziękuję za komentarz :) Powtórzenie było oczywiście zamierzone, chciałam umieścić w shorcie stały element :)

OK. Jeśli taka Twoja wola… może tylko mnie przeszkadzało w czytaniu ;)

Miało prawo :)

Jedna z fundamentalnych zasad pisania jest taka, że do zrozumienia samodzielnego tekstu nie mogą być niezbędne informacje, które znajdują się gdzie indziej, niż w samym tekście. Gatunek również powinien być oczywisty dla odbiorcy na podstawie treści. W powyższym opowiadaniu nic nie wskazuje na to, że jest ono absurdalne i nie traktujesz nakreślonego świata poważnie – podanie tej informacji później lub w tagu nic nie zmienia.

Czy czytając Alicję w Krainie Czarów potrzebujesz tagu “absurd”, czy też może absurdalność jest dla odbiorcy oczywista?

Zresztą, już patrząc na same twoje argumenty, powinnaś widzieć, że nie ma tu spójnej wizji. Z jednej strony bronisz absurdalności świata, a z drugiej tego, że jego stan jest logicznie uzasadniony. 

 

podałam aż 4 tego powody, a było ich więcej

Owszem, a ja z tych czterech skupiłem się na dwóch, bo i tak wyszedł mi post dość długi :) “Zerową śmiertelność” sama mi przyznałaś, “reprodukcję, która wymknęła się spod kontroli” obaliłem prezentując ci, jakie trendy dzietności uniwersalnie mają miejsce w prawdziwym świecie. Zacząłem nawet pisać wyjaśnienie dla pozostałych, ale uznałem że nie ma sensu, skoro fundamentalnym problemem jest to, że traktujesz sama traktujesz świat jako absurdalny, ale w ogóle nie pokazujesz tego czytelnikowi.

 

Napisałam, że skala przeludnienia była porażająca i żadne drony dostawcze i androidy nie pomagały, bo było ich zwyczajnie za mało w stosunku do takiej ilości ludzi, więc i tak trzeba było swoje odstać, choćby z powodu braku tych dronów.

No właśnie to, że tak napisałaś, jest problemem. Pokazałaś cywilizację żyjącą w dostatku, która radzi sobie z każdym problemem, jest dość żywności i wody mimo katastrofalnej utraty atmosfery, medycyna to wręcz czary, niczego nie brakuje, tylko ten jeden magiczny problem z kolejkami, z którym nie da się uporać :) Piszesz na przykład, że:

ludzie musieli zmagać się z ogromnymi kolejkami, bo technika nie nadążała za tak porażającym przeludnieniem. 

Ale to oczywiście nie jest prawda, bo technika poradziła sobie ze wszystkimi innymi problemami, tylko ten jeden z jakiegoś powodu ją przerasta.

 

Czy w SF, a zwłaszcza shorcie, trzeba wszystko wyjaśniać i dokładnie opisywać świat przedstawiony?

Źle zadałaś pytanie, ale odpowiedź na nie jest bardzo ważna. Oczywiście, że nie trzeba wszystkiego wyjaśniać i dokładnie opisywać, ale też nie jest tak, że nic nie trzeba. Pytanie, które powinnaś zadać, brzmi:

Co trzeba wyjaśniać i dokładnie opisywać?

Wielu sporo mądrzejszych i bardziej doświadczonych ludzi ode mnie pisało na ten temat, więc oczywiście możesz poszukać więcej na ten temat, jak i wielu głupich ludzi pisało na ten temat (”spodziewasz się logiki w serialu o smokach?”), ale konsensus jest następujący:

Czytelnik spodziewa się, że prawa rządzące światem nie różnią się niczym od tego, co jest mu znajome, dopóki nie zostanie mu pokazane, że jest inaczej. Wprowadzenie jednego fantastycznego elementu nie tłumaczy z automatu wszystkich fantastycznych elementów.

Dla przykładu gdyby w Gwiezdnych Wojnach nagle ciała zabitych żołnierzy i droidów, zamiast upadać na ziemię, odlatywały w górę lub w bok, widz byłby zdezorientowany. Gdyby nie zostało to wyjaśnione, to stanowiłoby błąd.

Jeśli jakiś element historii nie ma sensu dla czytelnika, zgodnie z wiedzą, jaką czytelnik posiada, to ma miejsce jedna z dwóch sytuacji: albo wyjaśniłaś za mało, albo ten element po prostu nie ma sensu.

 

język będzie już na tyle rozwinięty, że w ciągu kolejnych 61 lat nie ulegnie poważniejszym zmianom.

Myślę, że powinnaś porozmawiać z językoznawcą. Mnie to na pierwszy rzut oka wygląda na mimikę argumentu “ludzie są tak rozwinięci, że już nie ewoluują”, co jest wierutną bzdurą. Co więcej, języki zmienia się dzisiaj szybciej, niż kiedykolwiek, ze względu na ciągłą ekspozycję na inne dialekty, gwary i języki, oraz ciągłe zmiany w technologiach i kulturze, które wręcz wymuszają zmiany językowe (patrz Internet).

Prawdopodobnie w ciągu ostatniego tygodnia słyszałaś bądź czytałaś wypowiedzi większej ilości osób, niż dwunastowieczny chłop w ciągu większości swojego życia, a to znaczy, że język, jakim się posługujesz, miał więcej okazji, by się nieco zmienić.

A co do tych 61 lat, tu masz wywiad z 1965 roku: https://youtu.be/eUsBO_PRwQU?t=190

Posłuchaj i powiedz, czy nie słyszysz żadnych różnic z tym, jak ludzie rozmawiają dzisiaj.

ironiczny podpis

Issanderze, poprawki wprowadziłam, oprócz tego o cieszeniu się, że kombinezon miał klimatyzację – boję się, że później ktoś będzie się dziwił po zobaczeniu tych 78 stopni Celsjusza, że w kombinezonie nie było jej za gorąco? (A to nie jest ten element, który powinnam wyjaśnić czytelnikowi?)

Dziękuję za uwagi, a zwłaszcza za odpowiedź na pytanie, co trzeba wyjaśniać – to bardzo cenne, co napisałeś.

Posłuchaj i powiedz, czy nie słyszysz żadnych różnic z tym, jak ludzie rozmawiają dzisiaj.

Owszem, słyszę różnice, ale nie takie, które uniemożliwiałyby moją komunikację z tymi ludźmi i w ogóle powodowały jakiekolwiek trudności w porozumiewaniu się, gdybym w jakiś sposób cofnęła się do nich w czasie albo gdyby oni przybyli do mnie, a przecież to o to Ci chodziło :)

Co więcej, języki zmienia się dzisiaj szybciej, niż kiedykolwiek, ze względu na ciągłą ekspozycję na inne dialekty, gwary i języki, oraz ciągłe zmiany w technologiach i kulturze, które wręcz wymuszają zmiany językowe

Skąd masz te informacje? Język dąży przede wszystkim do ekonomiczności i cały czas ewoluuje, ale polemizowałabym z tym, żeby akurat dzisiaj zmieniał się szybciej niż kiedykolwiek.

Absurdalny ten świat pod każdym względem. To jest świat z koszmarnego snu. Ostatnie zdanie nie brzmi 

W akcie desperacji rzuciła się pod tramwalot i w chwili gdy rozbijał szklaną kule na jej głowie, obudziła się z krzykiem. Z ulgą przytuliła się do śpiącego obok Davida” 

chyba tylko dlatego, że jest tu sporo osób, które nienawidzą tego typu zakończeń.

Czytało się dobrze, a lejtmotyw z początku lekko irytujący (bo zalatywał zwykłym powtórzeniem), stał się opoką tego opowiadania.

 

I jeszcze się czepię;

Ziemia została niemal pozbawiona atmosfery.

Chyba miałeś na myśli tlen nie atmosferę. Bez atmosfery i temperatura była by inna i latać mogłyby tylko pojazdy z napędem rakietowym.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Fizyku, dziękuję za komentarz! Dobrze, że świat jest absurdalny, taku miał być.

Czy świat przedstawiony jest absurdalny? Dla mnie – nie.

Po poprawkach i lepsze, i jednocześnie jakby klimat lekko się ulotnił, ale może to moje preferencje dotyczące klimatu w tekście i niedopowiedzeń. Poprzednie, miałam wrażenie, było bardziej dramatyczne, ale może nie mam racji – subiektywny punkt widzenia i czytania. Spróbuj wyważyć, a jak trudno to zrobić, sama wiem. Na intuicję mogę napisać, że nie konkretyzowałabym nadmiernie. 

Z tym przeludnieniem, to na dwoje babka wróżyła. Issander przytaczał dane z zachodniego świata, obecnie. Jak będzie – who knows? 

Kolejki są dla mnie metaforą czekania, zegarynek w firmach, przechodzenia na zapętlające się booty. Gadżetów nie będzie dość, zwłaszcza tych dobrze funkcjonujących, z pewnością nie wystarczy ich dla wszystkich. Jakość będzie kosztowała, tak myślę, już w tym momencie taki trend/parcie jest silne.

Nawet z dziećmi bym dyskutowała. Czyż w czasie wojen, katastrof wskaźniki nie idą w górę, wbrew wszelkim przewidywaniom? W każdym razie byłabym bardziej ostrożna, gdyż i ludzie potrafią funkcjonować jak wirusy, mutują i plemią się.

 

‚niewielką czarną obręcz

chyba podmieniałbym na bransoletkę, obręcz raczej duża, chociaż piszesz, że niewielkich rozmiarów. Wiem, masz ją kilka zdań dalej, może opaska? jeśli chcesz uniknąć powtórzenia, ale chyba nie byłabym tutaj ortodoksyjna w kwestii powtórzeń.

Dałabym klika i za ten tekst, chociaż bardziej za poprzedni:)

 

Z minusów: trochę niezgrabne, mam na myśli styl i to że bohaterka tylko koncentruje się na partnerze. Niby nie tylko, gdyż zaczyna pochłaniać ją utrzymanie się przy życiu i przyzwyczajenia, np. do ubrań. Żeby zagrało, trzeba byłoby wzmocnić.

 

Ciekawe dla mnie rozważania Issandera dotyczyły fantastyki i jej osadzenia/prawdopodobieństwa w rzeczywistości. Pomyślę jeszcze, bo mój czas się dzisiaj skończył.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

W kolejce do stoiska stacza w kolejce czekało około pięćdziesięciu ludzi.

Przedstawiłaś ciekawy, acz straszny świat.

Fajnie przemyślane technologiczne nowości ;)

Pozdrawiam.

Napisane dobrze, ale co do przeludnienia i kwestii niespójności opisanego świata zgadzam się z Issanderem. Brakuje mi tu tez jakichś głębszych myśli. Mieszkańcy Ziemi nic nie robią, tylko stoją w kolejkach. Mają zaawansowane technologie i nie usiłują podbijać kosmosu. Mają jakieś cele? Wierzą w coś? Kto tym wszystkim rządzi? Nic z tych rzeczy nie zostało nawet zaznaczone.

Asylum, dziękuję za komentarz, bardzo mnie ucieszył, zwłaszcza pierwsza część i cieszę się, że byłabyś gotowa dać klika :) Widzę, że masz odmienne zdanie od Issandera, przemyślę, jak to wszystko wyważyć, ale wiadomo, wszystkim nie dogodzę.

Kolejki są dla mnie metaforą czekania, zegarynek w firmach, przechodzenia na zapętlające się booty. Gadżetów nie będzie dość, zwłaszcza tych dobrze funkcjonujących, z pewnością nie wystarczy ich dla wszystkich. Jakość będzie kosztowała, tak myślę, już w tym momencie taki trend/parcie jest silne.

Dokładnie!

 

Miency, dziękuję za komentarz :) Powtórzenie było zamierzone, chociaż wiem, wygląda niespecjalnie.

 

Nikolzollernie, dziękuję. Wiem, że brakuje głębi i wszystko mogłoby być lepiej przemyślane, to pewnie przez to, że trochę się pospieszyłam z dodaniem.

 

Nikollzolernie:

Mieszkańcy tzw. KDL-ów (albo demoludów), w tym zwłaszcza Polski i ZSRR TEŻ nic na oko nie robili, tylko stali w niekończących się kolejkach ;)

A mimo to, w czasie pozakolejkowym, byli znacznie aktywniejsi w staraniach o przeżycie, niż dziś.

Czyż nie?

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Byli też aktywni twórczo i intelektualnie. I uwielbiali dyskutować na kuchniach. Przeżycie mieli generalnie zapewnione, a o ekstra trzeba było się postarać. :)

Podoba mi się lekkość tekstu. Przyjemny odbiór, tylko chwilami widać nieprzemyślane kroki. Issander w swoim komentarzu chyba wyczerpał temat, jeżeli chodzi o konstruktywną krytykę.

Czy sprawiedliwość powinna być utożsamiana z dobrem?

Airo, dziękuję za komentarz :)

Opowiadanie dobrze się czytało, chociaż nie chciałabym żyć w takim świecie. Zbudowałaś ciekawy klimat, emocje aż kipią z tej historii. Rozumiem, że z racji długości tekstu musiałaś wybrać, na czym się skupić i zamiast analizować technologie czy przyczyny przeludnienia, pokazałaś przeżycia bohaterki, jej trudności z przystosowaniem się do nowej rzeczywistości. Szkoda, że tekst nie jest dłuższy, chętnie przeczytałabym, co stało się dalej. Zabrakło mi też głębszego przeżywania śmierci Davida.

Skupiasz się na kolejkach, odczytałam to jako postępującą obsesję bohaterki. Przy okazji udało Ci się odtworzyć klimat dużego miasta, gdzie kolejki i tłok można spotkać na każdym kroku. Nie wiem tylko, dlaczego bohaterka kupowała ubrania, skoro chodziła w kombinezonie, który trudno było zdjąć.

Ando, dziękuję za komentarz!

Szkoda, że tekst nie jest dłuższy, chętnie przeczytałabym, co stało się dalej.

Cieszę się, że jesteś ciekawa tego, co było dalej :) Kontynuacji nie planuję, ale myślałam nad opowiadaniem, w którym osadzę jeden z wątków wziętych z tego shorta.

Nie wiem tylko, dlaczego bohaterka kupowała ubrania, skoro chodziła w kombinezonie, który trudno było zdjąć.

No tak, ale pod kombinezonem były ciuchy, nie zakładała go na gołe ciało. Poza tym w budynkach nie trzeba było nosić kombinezonów :)

Ale nie tylko on chciał skomentować opowiadanie. ;) Ciekawy zamysł, pomimo ponurego świata i historii, to cały wydźwięk wydał mi się w sumie dość humorystyczny. Najbardziej inspirujący i pobudzający wyobraźnię motyw: katastrofa urządzenia powodująca utratę niemal całej atmosfery. A więc tak skończyli Marsjanie? ;)

Filipie, dziękuję za komentarz! A tymczasem moje opowiadanie też czeka w kolejce u niektórych :D

Kierowniczko, weź no rozwiń trochę swój wymyślony świat, bo ten tutaj, to taki trochę obraz zza winkla. Niby wszystko widać, ale jakby człowiek chciał się dokładnie przyjrzeć, to za diabła nie idzie. :)

Masz tu, uważasz, dwa bardzo solidne fundamenty dobrego opowiadania:

– podłoże do warstwy emocjonalnej

– koncepcja świata

Zanim się do nich odniosę, wspomnę jeszcze o: “nie tylko ona”. Pomysł w sumie niegłupi, ale… nie bardzo działa. A nie bardzo działa, bo nie chcesz go zaakcentować. Tak sądzę. Zwróć uwagę, że to zdanie ma na celu bardzo mocne i wyraźnie zaakcentowanie właśnie pewnej sytuacji panującej na planecie. A może pewnego jej obrazu. Tak czy inaczej, u Ciebie funkcjonuje owo zdanie trochę na zasadzie sprzeczności. Bo z jednej strony próbujesz nim coś podkreślić, z drugiej jednak “gubisz” je w tekście. Ono stanowi część pewnych akapitów, przez co sprawia wrażenie raczej powtórzenia aniżeli akcentów. Co ważne, piszę tu o swoich odczuciach z lektury. Nie traktuj tego jako jakiegoś rodzaju wykładu, próby przekazania konkretnej wiedzy czy schematów, bo piszę, jak to zdanie odbierałem jako czytelnik. A odbiór jest mimowolny. I często nawet trudny do uzasadnienia, bo przecież nie do końca mam wpływ na to, co czuję. I dlaczego czuję akurat tak, a nie inaczej.

W każdym razie, jeżeli to zdanie rzeczywiście ma akcentować, to moim zdaniem powinno się (każdorazowo) pojawiać w osobnym akapicie. Bo wtedy wyraźnie widzę, że to jest pewna próba zaakcentowania i tak też ją odbieram.

Wracamy do fundamentów. Zaparz sobie może jakąś mocną kawę, bo zanosi się na komentarz z gatunku długich i nudnych. A przeczytać trzeba, bo nawet najgłupsza opinia może zawierać w sobie jakąś interesującą sugestię. :)

Nie musisz dziękować. XD

Może najpierw warstwa emocjonalna. Tutaj, proszę Ciebie, pierwszy raz pojawia się myśl: czego to takie krótkie. Tak się jakoś złożyło, że dziś i jutro mam do skomentowania dwa teksty o podobnej w sumie budowie: warstwa emocjonalna + kreacja świata. W drugim przypadku opowiadanie liczy ponad 50 000 znaków. U Ciebie tylko osiem z hakiem. I to, jak sądzę, jest tu dość istotnym problemem.

Jest problemem, bo przy tak lichej długości musisz iść mocno na skróty. I w przypadku tego akurat elementu zrobiłaś tym sobie krzywdę. Dlaczego? Prezentujesz silne emocje. Dajesz sobie szansę zaangażowania czytelnika na poziomie emocjonalnym. Jest to jeden z tych dwóch elementów, pełniących swego rodzaju funkcję wabika na czytających. Jeśli poczuję jakąś więź z bohaterem czy bohaterką, istnieje większa szansa tak utrzymania mnie przy tym opowiadaniu, jak i sprawienia, że nie będzie mi ono obojętne.

Masz tu więc, rozumiesz, taką właśnie okazję, ale prezentujesz coś, co nazwałbym: emocjami poprzez oświadczenie. To znaczy, piszesz, co czuje Lyra i ja oczywiście rozumiem jej ogromny dramat… Ale no właśnie… Tylko rozumiem.

Nie dajesz mi większej szansy, by rzeczywiście tę jej rozpacz poczuć, ponieważ, wymyśliwszy opowiadanie na 8 tysięcy znaków, za diabła nie stwarzasz sobie odpowiedniej przestrzeni. Takiego stopniowego budowania nastroju, poprzez słowa, odczucia, a przede wszystkim działające chyba najmocniej na wyobraźnię obrazy. Najlepiej wypełniające w jakiś sposób ten tekst całe ich sekwencje. Tymczasem tutaj to jest trochę tak wariant uproszczony. Albo okrojony do długości. Taki trochę schemat:

Proszę o uwagę! Wszyscy skupieni?

NO TO: PIERDUT!

Tutaj śmierć, obok rozpacz, a teraz gonimy dalej, bo jest jeszcze kupa świata do pokazania. Raz czy drugi pojawi się ściąga z przypomnieniem o rozpaczy bohaterki, więc się nie martwimy.

Ważna uwaga.(czytasz jeszcze? XD). Pozwalam sobie na lekką ironię. Nie jest to ani złośliwość, ani krytyka i wbrew pozorom bierze się z życzliwości. Dokładnie wyjaśnię to na końcu komentarza (teraz już musisz dotrwać! XD) i chciałbym, żebyś podeszła do tego, co piszę bez niepotrzebnych emocji (zwłaszcza, że opowiadanie jest naprawdę niezłe).

Zmierzam do tego, że budowanie u czytelnika relacji z bohaterką jest pewnym procesem ciągłym. Masz fundament w postaci tragicznego zdarzenia, masz otoczkę w postaci niewesołego świata. Sprzedaj mi to! Pozwól mi to poczuć. Ale pozwól na pełnym dystansie, tak, żebym rzeczywiście czuł ów tragizm, a nie tylko wierzył w niego na słowo honoru.

Dobra. Drugi fundament. Świat.

Tutaj, szefowo, Twój szanowny mózg powinien dać Ci po łapach. Napracował się, wymyślił pewien świat, a Ty przeznaczasz na ten efekt jego wysiłku ledwie kilka tysięcy znaków. Słowem, prezentujesz makietę tego, co stworzył. Sonato, gdzie Ty tak gonisz? Zrób sobie herbaty, klapnij na fotel, zamknij oczy. Niechże ten Twój mózg wykreuje sobie dany świat od początku do końca, tak, żeby był rzeczywiście Twój. Bo tutaj jest on trochę taki oszukany. Obok “kreacji” w postaci tramwalotu, mamy zaraz przeniesiony wiernie Urząd Pracy. Ja rozumiem, że instytucje państwowe to beton, ale bez przesady. Przez pięćdziesiąt lat może coś tam się zmieni. :)

Piszę o tym świecie nie dlatego, żeby coś tu krytykować, ale dlatego, by podzielić się takim dość istotnym, jak sądzę, spostrzeżeniem. A mianowicie: deprecjonujesz trochę swoją pracę. Jak pisałem na wstępie posiadasz dwa solidne fundamenty, na oba masz dobry pomysł. Jednocześnie gonisz jednak tak, że ani poczuć emocji nie ma za bardzo czasu, a i skupić się na świecie do końca nie można. Wiem, że świat miał być pewną karykaturą rzeczywistości. I jest. Tylko tak trochę po łebkach.

Ta gonitwa wychodzi szczególnie przy puencie. Taki wymowny obraz, mający na celu łupnąć czytelnika refleksją. I tutaj, jeśli chodzi o zakończenie, wszystko pasuje. Ona, w moim przekonaniu, jest dokładnie taka, jak trzeba. Ale znów: nie dajesz jej do końca wybrzmieć.

Wiesz, jak to jest z wybrzmiewaniem puent. Potrzeba im pewnego wyciszenia. Niepozorności. Prowadzisz sobie czytelnika za rączkę, tu pokażesz trochę emocji, tam trochę świata i nagle:

ŁUP refleksją między oczy. MASZ I SNUJ WNIOSKI NA TEMAT ŻYCIA I ŚWIATA.

Można nawet bez tego łupnięcia. Idziemy wolno i zatrzymujemy się przy ostatnim, szalenie wymownym obrazie, który, właśnie dlatego, że ostatni, zostanie nam w pamięci. U Ciebie bliżej jest chyba właśnie tego wariantu. 

Tylko znowu. W uproszeniu.

Bo tutaj, zamiast spaceru:

Gonimy, gonimy, gonimy…

I kiedy pojawia się ten ostatni obraz, jesteśmy zbyt zziajani, żeby go sobie dobrze przyswoić. Jasne, widzę go, ale mocnej refleksji nie wzbudzi. 

Dobra. Do wyjaśnień końcowych (żyjesz jeszcze? XD).

Wydźwięk mojego komentarza może sugerować taki ironiczny, zrzędzeniowy koncert marudzeń CM-a. Tak nie jest. Najpierw o ironii. Widzisz, ta ironia bierze się z życzliwości. Ona ma na celu znalezienie swego rodzaju bezpośredniości między Autorką, a czytelnikiem, a jednocześnie obudzenie u Ciebie pewnego dystansu do opowiadania. Chodzi o to, żebyś przynajmniej postarała sobie wyobrazić, że siedzę gdzieś blisko i opowiadam Ci o tych odczuciach. Trochę żartuję, trochę podrzucam wskazówki. Wszystko z sympatią i bez złośliwości. Tutaj, pisząc opinię operuję jedynie słowami. Nie mogę sobie pomóc tonem głosu czy akcentem. Dlatego nigdy do końca nie wiesz, jaki wydźwięk ma moja opinia. Szukając właściwego wydźwięku, możesz się oprzeć jedynie na treści opinii. A to bardzo mylne i nieprecyzyjne. Dlatego jeszcze raz. Nie krytykuję, ale spisuję odczucia. Podrzucam pewne sugestie, które mogą stanowić szerszy materiał poglądowy tak na sam tekst, jak i na cały warsztat. Jesteśmy tu po to, żeby się rozwijać, więc w ten pokrętny sposób próbuję Ci stworzyć ku temu szansę. I znów. Stworzyć życzliwie, bo ja naprawdę nie mam i nie będę miał raczej ochoty na “równanie z ziemią” słabych opowiadań. Jeśli któreś mi nie podejdzie, zwyczajnie odpuszczam. Jeśli zaś poświęcam tyle miejsca i czasu na komentarz, znaczy, że coś w tym Twoim opowiadaniu zobaczyłem. I widzę potencjał na więcej.

Z tego też powodu podkreślę wyraźnie, że to naprawdę przyzwoity tekst. Gdyby brakowało klika, z pewnością bym się o niego upomniał (i jak znam życie jakiś nieżyczliwy klikacz bezpośredni i tak by mi go gwizdnął). O zaletach pisałem w tej opinii między wierszami, bo dobrze już je znasz. Dlatego wolałem od siebie dorzucić coś w rodzaju “potencjalnych ścieżek rozwoju na przyszłość”. :-)

Uwagi końcowe”

– Niniejszy komentarz nie stanowi krytyki opowiadania

– Ironia i niekonwencjonalne zwroty nie są złośliwe i mają na celu podkreślenie łagodności i życzliwości opiniującego

– Opinia oparta jest na odczuciach jednego czytelnika. Czytelnik nie ma wpływu na to, co konkretnie odczuwa. Odczucia pojawiają się samoistnie pod wpływem lektury. Z tego też powodu nie przysługuje Autorce odwołanie od przedstawionych przez czytelnika odczuć własnych

– W wyniku powstania tego komentarze nie zginął żaden kotek

Gratuluję dotrwania do końca komentarza (sobie również). :) 

Za tydzień wpadnę Cię z niego przepytać. ;-)

A teraz bierzemy zeszycik, długopis i piszemy sto razy: nie będę przeklinać w opowiadaniach. :-)

Tyle ode mnie. Kłaniam się nisko.

Pozdrawia Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant.

Jak coś w ten nazwie przekręciłem, to spojrzeć na sygnaturkę. :)

P.S. Mój mózg płonie! Wody!!!

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

CMie, dziękuję za obszerne refleksje! W zasadzie mogłabym się tak wytłumaczyć: ja po prostu chciałam napisać shorta, myślałam sobie: bo to takie krótkie i będzie miało same plusy – czytelnicy się ucieszą, że krótkie, łatwiej dokonać autokorekty, wszystko pójdzie szybciej i sprawniej. Wniosek taki, że nic na siłę – jak się ma pomysł na 20k, to nie należy specjalnie go ściskać. 

Dlaczego tak się tłumaczysz z komentarza? Ja nie z tych, co widząc krytykę, obrzucają komentujących stekiem wyzwisk :)

Postaram się pokombinować z tymi powtórzeniami “nie tylko…”

To nie ja to wymyśliłam, to mój mózg!

Wymówki, wymówki :D

 Po pierwszej pobudce nie była w pełni świadoma.

Troszku zbyt dosłownie. Kto w jej sytuacji myślałby tak jasno?

 Pośrodku białych ścian, z dużych błyszczących płytek, biegł świecący pas

Oba te przecinki musisz wyrzucić. Ściany z dużych błyszczących płytek to grupa nominalna, poza tym oddzielać jej od orzeczenia nie można.

 aparaturę szpitalną przypominającą wielki ekran smartfona

Czyli taki wielki telewizor?

 wczepiono kolorowe kabelki

"Wczepiono"? To brzmi, jakby kabelki były tu obce.

 Nie lubiła czegoś takiego.

Ja dałabym raczej: nie lubiła takich rzeczy.

 czując się jak nowo narodzona

Nie dawałabym tu imiesłowu.

że nie tylko ona chciała uzyskać wypis

Chce (c.t.)

 niewielką czarną obręcz

Wielkości bransoletki, nie? To można zgadnąć.

 mapa miasta

Plan miasta.

 Urzędnik przeglądał chwilę hologramy

Szyk: przez chwilę urzędnik przeglądał.

 przyjaciół z tego wieku

Trochę to niejasne. Przyjaciół w naszych czasach?

 obniżające krytyczny poziom dwutlenku węgla w powietrzu

Co to właściwie ma oznaczać? "Krytyczny poziom" to już anglicyzm, ale oznacza jakąś normę do przekroczenia. Urządzenia norm nie obniżają.

 Teraz nie da się oddychać na zewnątrz.

W takim razie ciśnienie i temperatura są niezbyt przyjemne – nie zeszli do kopalń?

 otwór wewnątrz

Znaczy gdzie? I dźwięk się powtarza.

 wsypuje się oksygenon, a kombinezon przerabia go na tlen

Musi się rozgrzewać do co najmniej 320 stopni C. Niewygodne ubranko. Chyba, że to jakaś reakcja na mokro, ale wtedy musisz dodawać drugi substrat.

 stoiska z owym proszkiem

Sprzedają to na stoiskach? Tak spod lady? Oj, nie wierzę. I "ów proszek" jest zbyt wymyślny.

 fioletowym świetle padającym z pomarańczowego nieba

Prawa fizyki zawieszamy? Od kiedy pomarańczowe świeci na fioletowo?

Ludzie ubrani (…) dodatkami czekali

Wtrącenie: ludzie, ubrani (…) dodatkami, czekali.

 dodatkami czekali ze znudzonymi minami

Rym.

 Jedni czytali coś na hologramach

Co to jest "hologram"?

 androidami, Lyra je rozpoznała, bo nie musiały

…androidami. Lyra je rozpoznawała, bo nie musiały. Rozpoznawała, bo było ich więcej.

 Wielki elektroniczny termometr (…) wskazywał temperaturę siedemdziesiąt osiem stopni Celsjusza.

Słodki Einsteinie, w próżni? W pełnym świetle byłoby ze dwieście (z pamięci, sprawdź dokładniej), w cieniu – minus dwieście. Atmosfera służy nie tylko do oddychania, ale trzyma też temperaturę. Liceum się kłania, carissima.

 posiadał

A co to tutaj, hmm?

 zakupiła

Pretensjonalne, telewizyjne słowo.

 kupienie jakichś ubrań

W markecie nie było?

okazało się, że nie tylko ona chciała

Chce – c.t.

Serce zatrzepotało niespokojnie w piersi Lyry, a do żołądka wkradł się niepokój.

Bardzo purpurowe.

 Kolejka do androidów z obsługi salonu jak wstęga wiła się wokół błyszczących wehikułów.

Trochę poplątany szyk.

 Szła ze spuszczoną głową zalana ponurymi myślami

Szła ze spuszczoną głową, zalana ponurymi myślami. Nie dałabym głowy za tę metaforę.

 stoiska stacza

Czemu stacz ma stoisko? I w ogóle – te stoiska w próżni nie wydają mi się sensownym modelem biznesu.

 czując, jak narasta w niej chęć uwolnienia się, ucieczki od cywilizacji.

Pokaż mi to.

 przeszukiwać mapę

Przeszukuje się szafę, ale mapę?

 Cały świat to jedno wielkie cholerne miasto!

Wybacz, ale zaskoczyłaś mnie tutaj tylko tym, jak mało zaskakująca jest ta konkluzja.

 przerzucała hologram za hologramem

Pytam ponownie – co to jest hologram i jak działa? Nie możesz używać słów ot, tak.

 Lyra już wcześniej się domyśliła, iż w wyniku awarii urządzenia obniżającego poziom dwutlenku węgla wymarła większość roślin, ale nie, że prawie wszystkie.

Rośliny nie rosną bez atmosfery. Zwierzęta też nie bardzo.

 To nie to samo, co pusty, szumiący zagajnik…

Doprawdy.

 Rozwinięta medycyna powodująca niemal zerową śmiertelność ludzi

Śmiech pusty. Ha, ha.

 reprodukcja, która wymknęła się spod kontroli

Przestarzała teoria (zob. post Issandra). Ale przestarzałe teorie mają w literaturze swoje miejsce – nie podoba mi się raczej to, że pozostajesz w obrębie najmodniejszej tematyki (o tym dalej) i nie wychylasz poza nią nosa, a jeszcze bardziej to, że nie przemyślałaś sama tematu – tylko powtórzyłaś obiegowe komunały.

 Ludzi było na świecie jak bakterii

Pięć kwintylionów?

 Lyra poczuła ogarniającą ją klaustrofobię.

Może lepiej: Lyra poczuła, jak ogarnia ją klaustrofobia.

 Nie tylko ona chciała się zahibernować w oczekiwaniu na lepsze czasy.

Ano, tak.

 „Żeby samobójstwo nie było za łatwe.”

Jak tak spojrzę dookoła, to zdaje mi się, że nasi władcy chcą je właśnie ułatwić…

 

Carissima, chciałabym móc Cię pochwalić chociażby za wrażliwość – ale nie mogę. Nie znalazłam tu ani jednej świeżej myśli, ani nawet starej myśli, którą warto by odgrzebać.

Jeżeli ten tekst płynie z serca (przysięgam, że tego nie wiem), oto coś na pociechę. Ale naprawdę, Twoja wizja jest nie tylko mało prawdopodobna (to nic złego, przecież piszemy fantastykę), ale przede wszystkim nieprzekonująca i zwyczajnie nudna (a to już bardzo niedobrze). To już było tysiąc razy. To będzie jeszcze tysiąc razy. Wymrzemy, a karaluchy nadal będą pisać o tym samym – czyli właściwie o niczym. Bo co mówi ten tekst? Że ludzie są głupią masą, rozłażącą się jak śluzowiec, zżerającą i niszczącą wszystko na swojej drodze, a wrażliwa jednostka cierpi samotność w tłumie? Nic nowego. Zupełnie nic. Gdybyś jeszcze to pokazała w nowy sposób… ale nie postarałaś się.

No, skoro już jesteś dostatecznie skopana, oto jeszcze coś na pociechę.

 celem mojego opowiadania nie była prognoza, co się będzie działo w przyszłości, tylko pokazanie teraźniejszości w otoczce SF i wyolbrzymienie pewnych jej cech

Podejście to jest słuszne – ale trzeba uważać, żeby wyszło wiarygodnie. Z tymi chorobami jest tak samo niewiarygodnie, jak z noworodkami, przecież umrzeć wszyscy musimy, a czy prędzej, czy później?

 żadne drony dostawcze i androidy nie pomagały, bo było ich zwyczajnie za mało w stosunku do takiej ilości ludzi

Ale jeden dron obskoczy sporo ludzi, nie?

 dlaczego się nie robi

Z lenistwa. Bo się nie opłaca. Rzadko z innych przyczyn.

 Czy w SF, a zwłaszcza shorcie, trzeba wszystko wyjaśniać i dokładnie opisywać świat przedstawiony?

Nie. Ale świat przedstawiony musi być spójny wewnętrznie. Spójny z rzeczywistością być nie musi, ale zbyt duże rozbieżności powodują reakcję – już sama wiesz, jaką. Nie wszystkim, jak widzę, ale mnie to przeszkadza także w odbiorze warstwy emocjonalnej.

 do zrozumienia samodzielnego tekstu nie mogą być niezbędne informacje, które znajdują się gdzie indziej, niż w samym tekście

Noo, wiedza ogólna jeszcze się przydaje. Poza tym – słuchaj Issandra.

 Czytelnik spodziewa się, że prawa rządzące światem nie różnią się niczym od tego, co jest mu znajome, dopóki nie zostanie mu pokazane, że jest inaczej.

A to możesz sobie wypisać na ścianie. Ważna maksyma.

Czyż w czasie wojen, katastrof wskaźniki nie idą w górę, wbrew wszelkim przewidywaniom?

Raczej po nich – nie jestem specjalistką, ale przy takim poziomie stresu spodziewałabym się spadku dzietności. Poza tym, Asylum, zdaje mi się, że to raczej w Tobie słaby tekst obudził jakąś myśl (to się zdarza), niż że ją w nim znalazłaś.

 Widzisz, ta ironia bierze się z życzliwości.

CM, mogę Cię cytować? Bo fajnie to powiedziałeś :)

 

Piesek wyliże resztki wywołanego komentarzem smuteczku:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, przeciwię się! To nie jest słaby tekst. Kipi w nim od bezpośrednich reakcji na rzeczywistość,  a na zapisie i zrozumiałości raczej się nie wyznaję, co sama wiesz :DDD

Wy, mam na myśli bardziej Issandera niż Ciebie, gdyż inaczej rozkładasz/rozbierasz, odnosicie to do “tu i teraz”. Sonata pisze o świecie kiedyś. W sytuacji zagrożenia pierwszą reakcją jest wzrost rozmnażania insektów w obronie życia, chyba że traktujemy człowieka jako ukoronowanie życia. Ja tak nie myślę, po prostu. Mamy do czynienia z pewną wielością i równocześnie z wynaturzeniem. Otwartym pytaniem pozostaje, czy już przestaliśmy się przekształcać, tj. zakończył się proces “darwinowskiej ewolucji”. Zdania są podzielone, ja nie mam zdania, za mało wiem w tym momencie, chociaż chcę wierzyć, że nie.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tarnino, dziękuję za przemyślenia i łapankę! Trochę smutno, że Ci się nie podobało i że sygnaturka współgra z treścią komentarza, ale przeżyję :) Ostatecznie – short jest w bibliotece (tak, wiem, że nie masz pojęcia, dlaczego :P) i to mnie pociesza, a krytyka zawsze się przydaje w dalszym rozwoju. Poprawek dokonam rano, przy kawie.

Oba te przecinki musisz wyrzucić. Ściany z dużych błyszczących płytek to grupa nominalna, poza tym oddzielać jej od orzeczenia nie można.

Było bez, Issander kazał dodać, kto ma rację? :o

Prawa fizyki zawieszamy? Od kiedy pomarańczowe świeci na fioletowo?

Od kiedy przeżywam fascynację surrealizmem!

Tarnino, przeciwię się! To nie jest słaby tekst.

Asylum heart

Najpierw poprzepycham się z Asylum (na gołe klaty na Gradowej Górze XD)

Kipi w nim od bezpośrednich reakcji na rzeczywistość

Nie. Niestety, ale nie kipi. To znaczy, może kipi, ale nie bezpośrednich. Na jakiej podstawie tak twierdzę? Ano, na takiej, że to wszystko płynie z głośników dookoła, gwałci uszy i lasuje mózg. Czy ktoś może się tym przejąć? Ależ oczywiście, że może się przejąć, zupełnie szczerze i z dobroci serca. Ale nazwać takie rzeczy oryginalnymi przemyśleniami trudno – możliwe, że nasza Sonata nie ma telewizora (popieram!), nie czyta gazet, nie słucha radia, a w Internecie czyta tylko NF – ale bardzo mało prawdopodobne.

Sonata pisze o świecie kiedyś.

Sonata, jak sama zaznaczyła wyżej, pisze o świecie teraz, ubierając go we wdzianko SF. Słuszne to i zbawienne, ale musi być wiarygodne (nie możliwe – wyglądające na możliwe).

W sytuacji zagrożenia pierwszą reakcją jest wzrost rozmnażania insektów w obronie życia, chyba że traktujemy człowieka jako ukoronowanie życia.

Ale co właściwie próbujesz powiedzieć, bo nie rozumiem? Człowiek jest ssakiem, nie owadem (to nie kategoria aksjologiczna, tylko taksonomiczna), jego strategia rozrodcza opiera się na robieniu potomstwa w mniejszej liczbie i pilnowaniu, żeby większość dożyła dorosłości (owady robią, ile wlezie i przyklejają pod listek), a w stresie jest właśnie mniej płodny.

Otwartym pytaniem pozostaje, czy już przestaliśmy się przekształcać, tj. zakończył się proces “darwinowskiej ewolucji”

A dlaczego niby miałby się zakończyć?

Tarnino, dziękuję za przemyślenia i łapankę!

Proszę bardzo i kłaniam heart

short jest w bibliotece (tak, wiem, że nie masz pojęcia, dlaczego :P

Oj, niezbadane są wyroki czytelnika :D

Było bez, Issander kazał dodać, kto ma rację? :o

No, chyba, że ja XD

Od kiedy przeżywam fascynację surrealizmem!

Dobre!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dlaczego tak się tłumaczysz z komentarza? Ja nie z tych, co widząc krytykę, obrzucają komentujących stekiem wyzwisk :)

Bo komentarze do przyzwoitych opowiadań mają często bardzo zachwiane proporcje. To znaczy, w samych tekstach jest z grubsza tyle pozytywów, co i negatywów, ale pisząc komentarz, skupiamy się głównie na tych drugich, żeby stworzyć autorowi czy autorce możliwość rozwoju.

Efekt jest taki, że o zaletach ledwie napominamy, zaś komentarz opiera się niemal wyłącznie na stwierdzeniach: to źle, to niedobrze, to wywal, to rozwiń, a tego to nie rób, bo nie umiesz. XD

Jeżeli spojrzeć na taki komentarz, można odnieść wrażenie, że to tylko ciąg krytyki. Ja, jako opiniujący, wiem jaki jest faktyczny przekaz tego komentarza, ale autor czy autorka nie musi. Dlatego często staram się wplatać takie tłumaczenia, żeby było wyraźnie widać, że odbiór opowiadania jest taki, a nie inny, a że wydźwięk samej opinii tego do końca nie odzwierciedla, to wynika z pewnych priorytetów komentującego.

Jezu, ale mi się z tego sztywne wyjaśnienie zrobiło.

Jak elaborat wyjaśniający do ZUS-u w sprawie opłacenia składek dzień po terminie. :-)

A Ci, którzy reagują na krytykę stekiem wyzwisk, mają jedną zasadniczą zaletę. Odwiedzasz ich pierwszy raz… i ostatni, bo wydźwięk odpowiedzi jasno pokazuje, że twój trud włożony w napisanie komentarza był daremny. Słowem, swoją niewdzięcznością oszczędzają ci czas. ;-)

CM, mogę Cię cytować? Bo fajnie to powiedziałeś :)

A proszę Cię bardzo. :)

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Sonato, pamiętaj, że czytelnicy są różni, a ich wypowiedzi to tylko opinie, a nie prawdy absolutne.

Poprawki wszystkich, którzy wskazywali błędy, zostały wprowadzone.

możliwe, że nasza Sonata nie ma telewizora (popieram!), nie czyta gazet, nie słucha radia, a w Internecie czyta tylko NF – ale bardzo mało prawdopodobne.

Prawie zgadłaś – telewizor niestety mam, bo nie mieszkam sama, ale w ogóle nie oglądam tv. Najchętniej bym go sprzedała i kupiła sobie za to książki :D O tym, co się dzieje na świecie, dowiaduję się z internetów, ale nie zawsze specjalnie szukam informacji. Wiem, że moje zainteresowanie światem jest stanowczo za małe.

 

CM, dziękuję za wyjaśnienia! Jakkolwiek by komentarz nie wyglądał, jeśli jest konstruktywną krytyką, a nie chamskim naśmiewaniem się, to ja się nie obrażę. Zawsze też zwracam uwagę na zalety wypisane przez komentujących, nawet jeśli są małymi wysepkami na morzu wad.

Sonato, pamiętaj, że czytelnicy są różni, a ich wypowiedzi to tylko opinie, a nie prawdy absolutne.

Pamiętam :)

telewizor niestety mam, bo nie mieszkam sama, ale w ogóle nie oglądam tv. Najchętniej bym go sprzedała i kupiła sobie za to książki :D

Mam to samo. Dokładnie to samo heart

Wiem, że moje zainteresowanie światem jest stanowczo za małe.

Albo Twoja odporność na wrzask mediów jest większa od mojej :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pomysł wyjściowy z przebudzeniem po wieloletniej hibernacji ciekawy, zdecydowanie ma potencjał. Uderzył mnie też końcowy wniosek Lyry, żeby po tych wszystkich przejściach zahibernować się ponownie. Brr.

Moim zdaniem byłoby tu trochę do dopracowania. Przede wszystkim (jako że opowiadanie skupia się na jednej postaci) warto byłoby rozbudować warstwę psychologiczną/emocjonalną; bohaterka po takim przebudzeniu na pewno byłaby przez jakiś czas w ciężkim szoku, a jednak ten początek opowiadania przebiega dość spokojnie.

Jeśli chodzi o worldbuilding, to faktycznie te naukowe wyjaśnienia pozostawiają dużo znaków zapytania (omawiany już brak atmosfery czy wszechobecne kolejki). Myślę, że to trochę zbyt wiele otwartych wątków jak na szorta. Ja bym z dawkowaniem informacji w opowiadaniu poszła albo w kierunku ograniczonej, jednostkowej perspektywy postaci, albo wręcz (sugerując się tagiem “absurd”) mocniej odrealnionej, przerysowanej wizji świata (opartej na kilku charakterystycznych elementach).

Czyli podsumowując, podrasowałabym jeszcze tę narrację, ale widzę potencjał w wątku urbanistycznej dystopii i tej klamrze kompozycyjnej z hibernacją.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Black Cape, dziękuję za komentarz i cieszę się, że widzisz potencjał ;)

Opo­wia­da­nie, choć bar­dzo krót­kie, zdołało mnie okrutnie znu­ży­ć. :(

 

ośle­pia­ją­ce świa­tło, ciem­ny kształt na jego tle… –> Czy można dostrzec coś na tle oślepiającego światła?

 

„Żeby sa­mo­bój­stwo nie było za łatwe.” –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, przepraszam, że Cię znużyłam :c

Sonato, nie Ty, a opowiadanie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja – opowiadaniem. Moja wina! ;( 

No cóż, takie opowiadanie Ci wyszło. Ale przecież to nie jest Twoje ostatnie słowo! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oczywiście, że nie ostatnie :3

I tego się trzymajmy! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobrze mi się czytało :)

Przynoszę radość :)

Anet, to cudownie :3

Z łatwością się czyta i całkiem przyjemnie, jednak mam wrażenie, że nie zdążył trafić do mnie nastrój tej niezbyt optymistycznej przyszłości czy też alternatywnej rzeczywistości – tak jak ktoś napisał wcześniej, raczej zerkamy na świat zza winkla, bez czasu na to, aby wczuć się w klimat.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Verus, dziękuję za komentarz :)

Dość nieprzyjemna ta wizja przyszłości, może niezbyt oryginalna, ale cały czas niepokojąco prawdopodobna. Bohaterka powinna być dużo bardziej zagubiona, ale jeśli, jak mam nadzieję, tekst jest specjalnie nieco przerysowany, to się broni. 

Zygfryd, dziękuję za lekturę i komentarz!

Świat mało zachęcający. Ale zgadzam się z krytykami, że i mało prawdopodobny.

Mnie zastanawiało, co oni tam jedzą.

Dlaczego nie zreperowali tego popsutego ustrojstwa?

Bohaterka nieźle zdystansowana. :-)

Babska logika rządzi!

Finklo, dziękuję za podzielenie się wrażeniami z lektury :)

Nowa Fantastyka