Jak uczy praktyka, forma wieloryba jest wysoce nieodpowiednia dla morskich potworów. Oczywiście, na pierwszy rzut oka może się ona wydawać bliska ideału: tony wagi, setki metrów długości, pióropusze piany wyrzucane wysoko w powietrze, wszystko potężne i bardzo, bardzo imponujące. Niemniej, jeżeli jako bóg postanowisz stworzyć sobie potwora-wieloryba, to wiedz, że będziesz mieć zdecydowanie więcej problemów niż radochy.
Weźmy takiego Ketosa. Metaforycznie rzecz ujmując, począł się on z gniewu Nereid i ich papy na zarozumiałą etiopską piękność, która uważała, że panny z ogonami nie powinny być dopuszczane do wyborów miss Morza Śródziemnego. Bogowie przewidywalnie obrazili się na taki tekst: co ci ludzie sobie wyobrażają! Zaczęło się mówić o zemście i – jak zwykle – skończyło na tradycyjnym modelu: zrób potwora, wypuść potwora, wyjaśnij niedomyślnym śmiertelnikom, skąd i po co ten potwór, po czym czekaj na przeprosiny i odpowiednio atrakcyjną ofiarę przebłagalną. Tym razem wybraną ofiarą miała być królewna, córka piękności od konkursów, a co do potwora – zdecydowano się na morskiego. Zaplanowano go wstępnie, po czym zamówiono wykonanie u podwodnych kowali, Telchinów, a ci jak zwykle poszli w rozmiar.
Ketos działał całkiem nieźle, póki miał za zadanie straszyć rybaków i pojawiać się jako ostrzeżenie na pełnym morzu. Był na tyle skuteczny, że na propozycję ofiary z królewny nie trzeba było zbyt długo czekać. Dopiero jednak kiedy dziewczyna – ubrana w szatki zaprojektowane specjalnie po to, by malowniczo powiewały na wietrze – już czekała, przykuta do skały, okazało się, że pozornie doskonały projekt Ketosa ma jednak pewne znaczące wady.
Bo przecież gdzie tam, gdzie czeka przykuta do skały księżniczka, prędzej czy później musi pojawić się heros-ratownik. I tu właśnie, przy okazji herosa, wyszły na jaw wszystkie wady projektu tego konkretnego potwora.
No cóż: kiedy jest się wielorybem, nie bardzo jest czym chwycić miecz. Niespecjalnie da się też złapać tarczę do obrony. Nie ma czym zamachnąć się na herosa, nie mówiąc o przytrzymaniu uciekającej królewny, która jakimś cudem i wbrew etosowi panien-ofiar zdołała sama wyplątać się z więzów. To się, szczerze mówiąc, nie mogło dobrze skończyć dla wieloryba.
Ostatecznie Ketos okazał się łatwym potworem do zgryzienia, panna i heros (syn Zeusa, skądinąd; wszyscy na Olimpie rozumieli, jak niepolitycznie byłoby czepiać się go za zabicie jakiegoś tam Ketosa!) wzięli ślub, by żyć długo i szczęśliwie, a bogowie obiecali sobie, że kolejny morski potwór będzie miał formę ośmiornicy. Bardzo wielkiej ośmiornicy.