- Opowiadanie: Finkla - W świętym gaju druidów

W świętym gaju druidów

Kiedyś już wykorzystywałam ten pomysł, ale to było dawno, rzadko kto z ludzi, którzy przeczytali tamten tekst, jest jeszcze aktywny.

Opowiadanie humorystyczne, więc nie trzymałam się kurczowo realiów. Wiem, że wiek jednej z postaci się nie zgadza.

Miłej zabawy. :-)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

W świętym gaju druidów

Dzieciak utrzymywał się na powierzchni wody resztką sił. Skłębione ubrania ciągnęły go w dół i utrudniały ruchy, ale z pasją kleszcza wczepił się w jakąś gałąź.

– Wytrzymaj jeszcze chwilę! – wrzasnął Wercyngetoryks, zawrócił klacz i pogalopował po cięciwie łuku rzeki.

Z tej skarpy nie dałoby się uratować chłopaka – za wysoka. Ćwierć mili dalej znajdował się bród. Nie do przebycia na wiosnę, a tym bardziej po porannej burzy, ale z piaszczystym i łagodnie nachylonym brzegiem.

Wercyngetoryks słyszał, że wojownicy jadą za nim, ale nie zamierzał tracić czasu na sprawdzanie.

– Wodzu! – dobiegł zza pleców głos Prudentyksa. – Zostaw go, to Rzymianin.

– To dziecko! – odkrzyknął Wercyngetoryks i wparł klacz w mętną wodę.

– Nie warto ryzykować dla wroga – usłyszał jeszcze z tyłu.

Zdążył.

Wódz ledwie sięgnął do końca gałęzi, naszarpał się z przerażonym chłopakiem, przemókł do ostatniej nitki, o mało sam nie utonął, ale w końcu – głównie dzięki woli życia kobyły – obaj, kaszląc, charcząc i dygocząc z zimna, wyczołgali się na suchy ląd.

– Wielojęzyksie, pogadaj z nim – polecił Wercyngetoryks.

– Jak się nazywasz, chłopcze? – spytał Wielojęzyks po łacinie.

– Marek… Juniusz… – wydyszał obcy.

– To Marek czy Juniusz? Zdecyduj się!

– Mam… wiele… imion…

– Wobec tego będziemy na ciebie mówić Multinomiks.

Chłopak miał trzynaście lat i rzeczywiście był rodowitym Rzymianinem. Runął w fale L'Ozerain ze dwie mile dalej na południe, kiedy osunęła się skarpa, na której się bawił. Nikt w rzymskim obozie nie zauważył wypadku. Wercyngetoryks kazał dać Multinomiksowi suche ubrania i szykować się do odjazdu.

Już mieli wskakiwać na konie, kiedy na horyzoncie ukazała się jakaś sylwetka. Krzyczała coś i wymachiwała rękoma, jakby opadł ją rój pszczół.

– To Marnybardyks – mruknął Dalekowidzyks. – Pewnie przynosi wieści ze świętego gaju.

Wercyngetoryks zbladł, pozostali żołnierze zaczęli szperać za pazuchami. Właściwie należało się spodziewać wiadomości z gaju – po burzy las prawie zawsze miał wiele do powiedzenia. Ale czy musiało paść akurat na Marnybardyksa?

– Wercyngetoryksie, Wercyngetoryksie! – krzyczał bard, podjeżdżając. – Jak dobrze, że cię dogoniłem! Mam wieści od druida Prognoziksa!

Wódz, wykrzywiony, jakby nagle rozbolały go wszystkie zęby, polecił:

– Przekaż je więc.

Wojownicy pospiesznie, acz ukradkiem, wpychali sobie w uszy gałki koziego sera. Multinomiks rozglądał się, zaskoczony jak gach przyłapany na gorących uściskach. Marnybardyks uroczyście nabrał powietrza w płuca i ryknął:

 

Druid Prognoziks Wercyngetoryksowi wieści śle!

Jeśli, wodzu, ich nie posłuchasz, będzie bardzo, bardzo źle!

Trzymaj siebie i swych ludzi, Wercyngetoryksie, od Alezji z dala,

Bo Cezar nie zamierza się z wami obcyndalać!

Kto w Alezji się schroni, wojaczką znużony,

Tego wkrótce otoczą krwiożercze Rzymian legiony!

Na nic zdadzą się wojsk zastępy młode,

Żołnierz, choćby najlepszy, sromotnie przegrać musi z głodem!

Mysz się nie wyślizgnie, gdy ją Rzym oblegnie,

A zapasów starczy na miesiąc zaledwie!

Ratunku nie przyniesie i zewnętrzna pomoc,

Choć Galle jak lwy walczą – to każdemu wiadomo!

Piechota Cezara, choć idzie powoli,

Uparta jak woda, więc Wercyngetoryksa zniewoli.

 

– Dziękuję tobie, Marnybardyksie, i dostojnemu Prognoziksowi za ostrzeżenie. Postąpię, jak sugerujecie – odparł Wercyngetoryks. Las rzadko kiedy się mylił. – Aha, przekaż, proszę, druidom, że wyłowiliśmy z rzeki młodego Rzymianina. Gdzie on się podział?!

Multinomiks pokazał się dopiero, gdy Marnybardyks odjechał. Chłopak ostrożnie wysunął głowę zza głazu, ciągle zatykając uszy.

– Ccco tto było? – wyjąkał.

 

***

 

Chwilami Multinomiks nijak nie mógł się dogadać ze swoimi dobroczyńcami. Nauczył się sporo od Wielojęzyksa, ale niekiedy napotykał na mur nie do przebicia.

– Ja chcieć wysłać Rzymianie… – Znowu brakowało mu słowa. – Litterae, wiadomość.

– Ułóż wiersz – odpowiedział któryś z Gallów, bodajże Małyrozumiks, nie odrywając oczu od piekącego się nad ogniskiem sarniego udźca. Mięso pachniało tak, że oktet burczących brzuchów mógł zagłuszyć nawet Marnybardyksa.

– Ja nie chcieć układać poezja.

– No to jak zamierzasz wysłać wiadomość?

W końcu chłopak postanowił spróbować innego podejścia. Wytłumaczył żołnierzom, że pragnie wysłać do swojej rodziny podarek – kawałek odpowiednio wyprawionej skóry pokrytej wzorkami. Niestety – ani Multinomiks, ani Gallowie nie mieli pojęcia, jak robi się pergamin. Zdesperowany chłopak odciął kawałek płaszcza i na nim, przy pomocy łoju zmieszanego z sadzą, napisał kilka zdań do swego przybranego ojca. Przede wszystkim poprosił o kilka arkuszy pergaminu i inkaust.

Wojowie obiecali, że przekażą „prezent” Rzymianom.

 

***

 

– Wodzu, musimy porozmawiać – szepnął wojownik o twarzy tak niezapamiętywalnej i pozbawionej znaków szczególnych, że nikt nie zauważył, kiedy pojawił się w oddziale.

– Słucham cię, Espioniksie – odparł Wercyngetoryks, kierując klacz bliżej niepozornego żołnierza.

– Multinomiks jest synem samego Cezara.

– Niemożliwe! Las mówił, że on ma tylko córkę!

– A jednak! – Espioniks z zainteresowaniem oglądał mijane łąki. Ani jedna pszczoła nie umknęła jego uwadze. Przeliczył kwiaty lilii i krążące nad nimi motyle. – Moja kuzynka, która pierze ubrania Rzymianom, podsłuchała, jak Cezar mówił do generała: „Mój syn żyje!”. Stało się to wkrótce po tym, jak dostarczyliśmy do ich obozu prezent od Multinomiksa. Przy okazji, podarek musiał się tym barbarzyńcom bardzo spodobać, bo odesłali cały plik czystych skór na kolejne dzieła.

– Ale przecież las nigdy się nie myli! Ten człowiek nie może mieć syna!

– Być może żona Cezara nie jest tak wolna od podejrzeń, jak powiadają… – Obaj mężczyźni rozrechotali się. Nie ma nic zabawniejszego niż rozłożyste poroże zdobiące czoło wroga.

– Kiedy w świętym gaju się o tym dowiedzą, pewnie każą wymienić Multinomiksa na jeńców. – Wercyngetoryks zmarkotniał nieco. – Skoro Cezar jest jego ojcem, to nie powinien się targować. Szkoda, polubiłem chłopaka… Ale zdobywanie informacji dla lasu ponad wszystko! Jedź, zawiadom druidów.

– Wieści już posłane. Kto inny je zawiózł.

 

***

 

Las nie zwlekał z decyzją. Po pierwszym deszczu Marnybardyks odnalazł obóz żołnierzy i przekazał Multinomiksowi zaproszenie do świętego gaju. Od samego Ordinateriksa, druida wszystkich druidów! Widać parantela chłopaka wywarła ogromne wrażenie. Albo las wiedział lepiej.

Cały oddział postanowił odprowadzić chłopca. Dobrze się złożyło, bo Multinomiks – jak to barbarzyńca – w ogóle nie potrafił zachować się w świętym gaju. A to chciał wspinać się na drzewa i wybierać jajka z gniazd, a to próbował przyginać gałęzie, żeby sprawdzić, czy orzechy już się zawiązały, a to pozwalał koniowi podszczypywać liście… Sam Marnybardyks nie upilnowałby dzikusa.

Wreszcie nie dało się już odwlekać momentu rozstania. Zatrzymali się na polanie, za którą zaczynało się najzieleńsze serce lasu tętniące łopotem ptasich skrzydeł, usłane butwiejącymi liśćmi i pachnące grzybami. Wojownicy po kolei uściskali Multinomiksa. Ostatni do chłopaka podszedł Wercyngetoryks.

– Mam nadzieję, że spodoba ci się w świętym gaju. To wielki cud natury i owoc wysiłków wielu pokoleń. Pamiętaj, że zaproszenie tutaj jest prawdziwym zaszczytem. Pewnie spotkasz człowieka z białą brodą do kolan. Okaż mu szacunek. To Ordinateriks, druid wszystkich druidów, najstarszy żyjący człowiek lasu w całej Galii.

 

***

 

Cezar chodził w tę i we w tę po namiocie. Czytał list od swojego przybranego syna i coraz mniej rozumiał. Po raz kolejny przebiegł wzrokiem po gęsto zapisanych linijkach:

 

Ave Cezar!

Pytasz, Tatku, o znaczenie świętego gaju dla Gallów. Trudno mi to pojąć, a tym bardziej wytłumaczyć, chociaż druidzi nie szczędzą wyjaśnień.

Las zachowuje się, jakby był bogiem, ale innym od naszych. A jednocześnie jest świątynią, lecz inną od naszych. Nie znajdziesz tu posągów ani ołtarzy – Gallowie czczą drzewa, a jednak nie składają im ofiar.

Ogromne znaczenie ma woda, chociaż nikt tutaj nawet nie zna imienia potężnego Neptuna. Ale druidzi nie leją jej do korzeni, gdzie jest najbardziej potrzebna. Już italscy niewolnicy podczas kanikuły wykazują więcej rozsądku przy podlewaniu. Dla Gallów liczy się tylko woda spływająca z góry na liście. Leśni kapłani czekają więc na deszcz i dopiero wówczas odprawiają swoje rytuały. Uwielbiają ulewy i nazywają je „optymalnym taktowaniem”.

W deszczu las przemawia do druidów językiem, który tylko oni rozumieją. Wróżą z ugięcia gałęzi i wzorów kropel kapiących na ziemię lub podłożone uprzednio płótna i inne materiały. O dziwo, w przewidywaniach są o wiele trafniejsi niż nasi augurowie. Właściwie, nie pamiętam przypadku, żeby się pomylili. Las musi być potężnym bogiem, a moi gospodarze wielkimi kapłanami.

Ich mądrość nie podlega wątpliwościom. Rozmawiałem z Technicyksem, który wśród nich uchodzi za jednego z mniej ważnych, a i tak nie mogłem pojąć wytłumaczeń. Może Ty, Tatku, zrozumiesz, jak można zmusić drzewo do liczenia i jak liście, które wszak nigdy nie czytały traktatów wielkiego Arystotelesa, rozwiązywać mogą problemy logiczne, a nawet tworzyć tajemnicze branki logiczne.

Branka z liści! Słyszał kto kiedy o takim zniewoleniu Flory?! Albo o logicznej kobiecie?!

Ale faktem jest, że druidzi biegają dookoła tych swoich drzewek ze złotymi sierpami. Przycinają gałązki albo nawet listki w pożądany kształt. Powiadają, że dzięki temu woda spływa w odpowiedni sposób. I że sierpy muszą być złote, bo wszystkie inne rdzewieją na deszczu. A w lesie nie wolno złamać nawet jednej gałązki, bo to mogłoby położyć cały system.

Aha, bardzo obawiają się robali, które zżerają drzewa. Mówią na nie „bugi”.

Tatku, muszę kończyć, bo Warcraftyks obiecał, że pokaże mi jakieś wyjątkowe drzewo. Podobno będę nim zachwycony.

Ściskam mocno,

Twój MJB

 

Cezar potrząsnął głową. Kolejne czytanie niewiele przyniosło. Postanowił, że zwoła zebranie sztabu. Nie ulegało wątpliwości, że lasy stanowiły ważny obiekt strategiczny. Może któryś z oficerów wymyśli, jak można je zniszczyć, nie ryzykując życia chłopca przetrzymywanego w roli zakładnika.

 

***

 

Kiedy nie padało, druidzi nie mieli wiele do roboty. Ordinateriks z Prognoziksem przechadzali się wśród dostojnych dębów.

– Jak Multinomiksowi podoba się nasz gaj? – spytał starszy druid.

– Warcraftyks dołożył starań, aby zachwycić chłopaka. Wprawdzie face-buk nie zrobił na nim należytego wrażenia, ale to chyba zrozumiałe. W końcu Multinomiks jest barbarzyńcą, jego bliscy nie pielęgnują własnych gałęzi, nie znalazł tam żadnego znajomego… Za to spodobał mu się zagajnik MMORPG-wowy. Wiesz, te drzewka, które pokazujemy kandydatom na bardów podczas dni otwartych gajów.

– Rosną jeszcze? Dawno nie zaglądałem do tej części lasu.

– O tak! Zmodyfikowane morwy rosną i mają się świetnie. – Prognoziks z lubością pogładził brodę, nie tak imponującą jak Ordinateriksowa, sięgającą tylko do pasa. – Multinomiks spędza przy nich mnóstwo czasu.

– Doskonale. Wszystko rozwija się zgodnie z planem lasu. Każę wykopać wilcze doły dookoła zagajnika.

– Nie przewidzieliśmy tylko jednego…

– Czegóż to? – zainteresował się Ordinateriks.

– Ten mały Rzymianin za dużo gada z bardami. Podsuwa im barbarzyńskie pomysły.

Pogawędkę przerwał Courrieriks, z głośnym tupotem nadbiegający od strony serca gaju. Aż ptaki milkły obrażone czynionym przez niego hałasem.

– Ordinateriksie! Ordinateriksie! Bardowie powariowali!

– Cóż takiego robią?

– Chodzą w kółko po brzozowej polanie i wymachują gałęziami!

– Na niewyczerpywalny puchar Dagdy! – zaklął Prognoziks. – Chyba nie złamali ich w gaju?!

– Nie. – Courrieriks aż się wzdrygnął na samą myśl o takim świętokradztwie. – Wzięli stare gałęzie, odłamane przez zimowe wichury. Mówią, że to się nazywa pikieta.

– No widzisz, Ordinateriksie? Ostrzegałem, że będą z tego kłopoty!

– O co chodzi bardom? – spytał druid wszystkich druidów.

– Multinomiks naopowiadał im jakichś bzdur, że wcale nie trzeba układać wiersza, by przekazać wiadomość. Teraz żądają wprowadzenia pisma miast pieśni, co jest tak proste, że nawet nam się nie śni. Tfu! – zirytował się Courrieriks. – Nie czuję, że rymuję! To przez tego krzykacza, Marnybardyksa. Jego głos potrafi przegnać wszystkie myśli z głowy, a kiepskie rymy sprawiają, że długo jeszcze nie chcą do niej wracać… Ale do rzeczy; bardowie domagają się reform.

– Nie! – postanowił Ordinateriks. – Póki żyję, Gallowie nie będą wprowadzać żadnych barbarzyńskich zwyczajów.

– W takim razie musimy jak najprędzej pozbyć się tego rzymskiego szczeniaka. Nie przestanie podburzać bardów. Jest jak żagiew w świerkowym lesie w upalny dzień.

– Nie – oznajmił Ordinateriks, a Prognoziks poparł go, energicznie kiwając głową, aż broda szorowała po kraciastej szacie. – Las ma inne plany wobec Multinomiksa. Musimy jeszcze trochę wytrzymać.

 

***

 

Multinomiks pokochał deszcz.

Warcraftyks pokazał mu prawdziwe cuda przyrody. Zaczęli od niewielkiego klonu. Deszczówka wypłukiwała z ptasich gniazd jajka, które potem toczyły się po gałęziach we wszystkie strony. Multinomiks dostał koszyk wyścielony słomą i miał za zadanie chwytać spadające jajka. Nabiegał się wtedy dookoła pnia jak szaleniec, ale było to bardzo wesołe. Tym bardziej, że towarzysz nie szczędził złośliwych komentarzy. A jeszcze bardziej bawiło patrzenie na wysiłki Warcraftyksa, kiedy zamieniali się rolami. Multinomiksa aż brzuch rozbolał ze śmiechu, kiedy druid próbował złapać jedno jajko do koszyka w wyciągniętej ręce, drugie do podołka szaty, a w tym czasie trzecie rozbiło mu się na głowie i spłynęło po włosach za lewym uchem. Tego dnia dostali na kolację jajecznicę. Dość wodnistą.

Później były jeszcze inne zabawy i drzewa. Warcraftyks nazywał je zmodyfikowanymi morwami, chociaż rzadko które faktycznie przypominało morwy. Druidzi stanowili specyficzny rodzaj ludzi i posługiwali się dziwnym językiem. Przy okazji Multinomiks dowiedział się, że liście tworzyły nie brankę logiczną, tylko bramkę. Jakby coś podobnego do łuku triumfalnego. Im więcej rozmawiał o świętym gaju, tym mniej rozumiał.

Ale rozrywka była niesamowita! Wielka kradzież orzechów – na starej lipie z mnóstwem dziupli. Przy pomocy długiego drąga zwanego przez Warcraftyksa dżojstikiem należało wykradać wiewiórkom orzechy, chować je w dziuplach, pod liśćmi i w innych zakamarkach, umykać przed pogonią gryzoni…

Albo drzewo o imieniu Treestram. Wybierało się jednego tresowanego pająka, a potem tak nim kierowało, by, unikając zmycia deszczem, wspinał się na coraz wyższe poziomy, pokonywał wrogie owady, znajdował pożywienie i krople uzdrawiającego eliksiru. Po dotarciu do czubka Treestrama pająk musiał stoczyć walkę z monstrualnym owadem, którego Warcraftyks nazywał diabliszką.

I jeszcze stadko lemingów, które należało bezpiecznie sprowadzić ze spróchniałej wierzby na ziemię, i zręcznościówki, w których trzeba było skłonić jakąś nagrodę – zazwyczaj ciastko lub kawałek plastra z miodem – by przytoczyła się do gracza, unikając błotnistych kałuż, gniazd mrówek i innych pułapek, i… Tych niby-morw druidzi mieli mnóstwo. A każde drzewo inne. Warcraftyks cierpliwie objaśniał zasady wszystkich zabaw, dostarczał niezbędnych narzędzi, pokazywał pożyteczne sztuczki i w najróżniejsze sposoby pomagał dojść do końca gry.

Multinomiks nieraz oberwał po głowie szyszkami lub kolczastymi kasztanami, został oblany lodowatą deszczówką albo lepką żywicą, wiewiórki obrzucały go patykami i bobkami, ale i tak za nic w świecie nie zrezygnowałby ze spędzania czasu w świętym gaju. Przy czymś takim wyścigi rydwanów albo walczący gladiatorzy wydawali się śmiertelnie nudni. Co to za zabawa, jeśli nie masz żadnego wpływu na rezultat i jedyne, co możesz zrobić, to wrzeszczeć aż do ochrypnięcia?

Kiedy pogoda się psuła i świeciło słońce, chłopak rozmawiał z Gallami, szczególnie z młodymi bardami. Żeby jakoś odwdzięczyć się za wspaniałą rozrywkę, próbował zachęcić biednych dzikusów do używania pisma. Wiele upalnych popołudni spędził, objaśniając śpiewakom dobrodziejstwa wysyłania listów. Jak się dowiedział, bardowie całymi latami – nawet przez dwadzieścia, zgroza! – studiowali wiersze i uczyli się ich na pamięć, zanim pozwolono im śpiewać publicznie.

 

***

 

W świętym gaju wrzało. Najstarsi i najdostojniejsi druidzi zebrali się, by obradować nad okropną sytuacją. Ich kraciaste szaty sprawiały wrażenie, że na polanie rozegrały się zawody szalonych tkaczek. Las wydawał się wstrzymywać oddech. Nawet ptaki umilkły, jakby chciały usłyszeć, jakie decyzje zapadną.

– Okropny postępek! Barbarzyństwo!

– Ba! Czego innego oczekiwać po Rzymianinie?

– Ale dążyć do zniszczenia świętego gaju? Jak tępym idiotą trzeba być?!

Oburzenie druidów wywołał podstępny Cezar, który wysłał do lasu parkę koni iliońskich. Te niepozorne zwierzęta, maścią i wielkością podobne do osłów, stanowiły postrach lasów. Z upodobaniem podgryzały korę młodych drzew, niszcząc całe połacie. A przy tym mnożyły się niemal równie szybko jak króliki.

Dostojni starcy przekrzykiwali się nawzajem, tylko Ordinateriks milczał swoim zwyczajem. A i Prognoziksowi podejrzanie świeciły się oczy. Specjalista od przewidywania przyszłości nadął się, jakby wypełniająca go tajemnica puchła bez przerwy i groziła rozerwaniem ciała.

Kiedy wreszcie w wiekowych płucach brakło tchu, odezwał się druid wszystkich druidów:

– Musimy zwabić te konie w pewne miejsce, stosunkowo mało istotne i odizolowane od reszty gaju. Wyjaśnię wam, gdzie dokładnie…

 

***

 

Kiedy Multinomiks zobaczył zagajnik MMORPG-wowy, wył nie gorzej niż wilczyca, która wykarmiła Romulusa i Remusa. Technicyks próbował ratować okaleczone drzewa, pomagało mu kilku kandydatów na bardów. Miny wszyscy mieli nietęgie – kora zwisała płatami, dużej części brakowało, na ziemi walały się gałęzie z jeszcze zielonymi liśćmi…

– Co tu stawszy się?! – wrzasnął Multinomiks. – Technicyks! Co to? Nie bywszy wichury ani nic?!

Druid oderwał wzrok od zmasakrowanego pnia Treestrama. Przez chwilę patrzył na Rzymianina, nie poznając go.

– Ach, to ty.

– Co tu stawszy się?! – powtórzył Multinomiks. – Dlaczego destrukcja?!

– To Cezar.

– Co Cezar?! – Chłopak zacisnął pięści w bezsilnym gniewie. – Cezar przyszedłszy tu i zniszczywszy drzewa?

– A, nie. Cezar przyprowadził tu konie iliońskie. Pewnie nawet nie osobiście, tylko wydał taki rozkaz.

– Kiedy drzewa znowu zdrowe? – Multinomiks aż trząsł się z wściekłości.

– Jeśli w ogóle uda się je odratować, w co wątpię, to za jakieś dwadzieścia lat. Może dziesięć, jeśli pogoda będzie wyjątkowo sprzyjać… Jesienią posadzimy nowe, ale one też będą potrzebować co najmniej trzydziestu lat, zanim da się je wykorzystać do czegoś bardziej złożonego niż tabliczka mnożenia. Już się tu nie pobawisz. Przykro mi, chłopcze.

Multinomiksowi czerwone płatki przesłaniały gaj. Cezar! Jak on mógł zrobić coś takiego własnemu synowi?! Przecież dostawał listy z wyjaśnieniami, jak ważne są te drzewa, ile radości zsyłają ludziom… Cezar! Ten… rzymski barbarzyńca! Pieprzony świętokradca! Bestia w żałobnie białej todze!

– Dokąd się wybierasz, Multinomiksie?

Chłopak drgnął, jakby ktoś go obudził z koszmarnego snu. Rozejrzał się. Niestety, to nie był sen.

– Na spacer, Prognoziks. – Głos ciągle trząsł mu się ze złości. – Nie mogę spojrzeć na ta destrukcja.

Druid z powagą pokiwał głową.

– Jeśli dalej będziesz szedł tędy, trafisz na bagna. Lepiej skieruj się na wschód, tam znajdziesz dogodniejsze tereny do spacerowania. Aha, jeszcze jedno.

– Tak, Prognoziks?

– Weź sztylet. – Druid wyjął spomiędzy fałd szaty broń. – Może ci się przydać, jeśli spotkasz jakieś groźne zwierzę.

 

Młody Rzymianin maszerował dziarsko. Sztylet rytmicznie kołysał się przy udzie. Przybrany ojciec zniszczył wszystko, co chłopiec najbardziej kochał w Galii. Więc dobrze! Cezar sam tego chciał. Czas stać się na powrót podstępnym i podłym obywatelem imperium. Multinomiks umarł, niech żyje Marek Juniusz Brutus.

Koniec

Komentarze

ale z pasją kleszcza wczepił się w jakąś gałąź.

– Wytrzymaj jeszcze chwilę! – wrzasnął Wercyngetoryks, zawrócił klacz i pogalopował po cięciwie łuku rzeki.

Masz na myśli, że przejechał prosto, ścinając meander rzeki? Trochę niefortunne sformułowanie “cięciwa łuku rzeki”. Ta “pasja” też niezbyt mi pasowała do “kleszcza”.

Ale druidzi nie leją jej do korzeni, jak czynią italscy niewolnicy podczas kanikuły, i gdzie jest najbardziej potrzebna.

To zdanie wydaje się kulawe.

rozwiązywać mogą problemy logiczne, a nawet tworzyć tajemnicze branki logiczne.

 

Początek mało Finklowy, bo w kilku miejscach się potknąłem, co u Ciebie zwykle mi się nie zdarza.

Potem, jak już przywykłem do Galijskich imion, było łatwiej.

Opowiadanko dość przyjemne i zabawne, choć wolę, gdy piszesz bardziej “na poważnie” i tam swój humor pokątnie przemycasz. Tu od początku wiadomo, że tekst jest humorystyczny, więc nie ma niespodzianki.

Klikam bibliotekę. Lektura dość przyjemna, choć nie ukrywam, że na kolana mnie nie położyła.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Dziękuję, Chroscisko. :-)

Tak, chodziło mi o to, że Wercyngetoryks jechał po prostej. Cięciwa łuku to precyzyjny, matematyczny termin, a jednocześnie nie razi w starożytności. “Na skróty” IMO brzmiałoby gorzej, bo tam nie było skrótu, tylko bezdroże.

OK, zawalczę jeszcze z kulawym zdaniem.

Wiem, że logika się powtarza w tym fragmencie. Cóż, próbuję wytłumaczyć, jak działa las. I to ustami starożytnego trzynastolatka.

Ja nie przemycam humoru. To on sam się wpycha, bez zaproszenia, w czapce niewidce. A ja się potem od Czytelników dowiaduję, że znowu wyszło śmiesznie. ;-/

Babska logika rządzi!

Ja nie przemycam humoru. To on sam się wpycha, bez zaproszenia, w czapce niewidce. A ja się potem od Czytelników dowiaduję, że znowu wyszło śmiesznie. ;-/

Ja bardzo lubię jak on się tam wpycha :)

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Ale ja nie lubię komentarzy – zwłaszcza jurorskich – w stylu “ten tekst byłby całkiem fajny, gdyby nie niepotrzebne żarciki” albo że humor rozwalił suspens czy jakiś inny rodzaj nastroju…

Babska logika rządzi!

Podobało mi się twoje opowiadanko, ubawiło mnie i poprawiło mi humor. Pomysł miałaś przedni, czytało się lekko i przyjemnie. Ponieważ nie jestem wielką miłośniczką gier, wię pewnie będę musiała jeszcze kilka razy przeczytać, żeby wszystkie smaczki wyłapać, ale nie mam wątpliwości, że będę się przy tym dobrze bawiła.

Wierszowana wiadomość była rzeczywiście grafomanią wybitną, ale nie aż tak, żeby zęby bolały. ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję, Irko. :-)

Cieszę się, że rozbawiłam i poprawiłam humor. :-) Tak miało być.

Sama też nie jestem wielbicielką gier, musiałam robić research w tej sprawie. Powybierałam gierki, które mi pasowały, z list najpopularniejszych ever.

Rymy i rytmy to jedna sprawa, jeszcze pytanie, jak to Marnybardyks zaśpiewał… ;-) Nie jestem miłośniczką poezji, nie sądzę, żebym umiała sklecić porządny wiersz, więc wybrałam takiego posłańca, że nikt się tego nie może czepiać. :-)

Babska logika rządzi!

Tag humor przyciąga mnie jak magnes. Musiałem się zjawić. :)

Tekst najprościej ocenić jako zgodny z założeniami. Miał być humorystyczny. I był. Miał wywoływać uśmiech na twarzy. I to również mu się udało.

Największy problem z zabawnymi historiami jest taki, że poza krótkim “rozbawiło” czasem ciężko napisać coś więcej.

Chyba, że ktoś położy wykonanie po całości. :)

Przerabiałem na sobie, to wiem. :)

Zwróciłem uwagę na dwa elementy. Nie twierdzę, że można je było wykonać inaczej, ale napiszę swoje przemyślenia i poczekam, jak się do nich odniesiesz.

Zacznę od wiersza. Dla mnie trochę za mało “skiepszczony”. Aż się prosiło o takie pełne, poetyckie kalectwo, przy którym nawet ostatni grafoman zrozumie dramatyczny poziom wykonania. Tutaj, jakkolwiek dziwnie by ta uwaga nie wyglądała, to wykonanie wydało mi się delikatnie za dobre. :)

Trochę też zastanawiały mnie te odniesienia do gier komputerowych. Nie każdy może je znać, więc nie wiem, czy nie ograniczasz sobie w ten sposób grona odbiorców. Albo przynajmniej grona odbiorców, które, jak już pisano powyżej, wyłapie wszystkie smaczki.

Nie traktuj tych uwag w kategorii zarzutów. Zwyczajnie lubię bawić się humorem w opowiadaniach, więc siłą rzeczy dostałem tutaj szansę, żeby znowu wyciągnąć parę fajnych wniosków, w zależności od tego, jak się do tych uwag odniesiesz.

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Bardzo mi się podobało, Finklo. Miałam kilka momentów w życiu, gdy lubiłam grać, więc myślę, że całkiem sporo smaczków wyłapałam. Pomysł przedni, a tego opowiadania chyba nie dałoby się napisać bez choć odrobiny humoru. A nawet gdyby się dało, sądzę, że wyszłoby nieporównywalnie słabiej.

 

Dziękuję nowym Czytelnikom. :-)

 

CM, fajnie, że Cię tagiem ściągnęłam.

Powiadasz, że warto skiepścić wiersz? Hmm, zobaczę, co da się zrobić. Ale organicznie nie cierpię rymów gramatycznych, paraliż by mi palce złapał… No nic, może uda się w miarę bezboleśnie skopać rytm.

Gry. Nie upieram się, że trzeba wyłapać wszystkie smaczki. Jeśli człowiek rozpozna chociaż jedną grę, to chyba dojdzie do wniosku, że z pozostałymi jest podobnie. Sama osobiście znam tylko to łapanie jajeczek (chyba każdy w tamtych czasach miał jakiś kontakt) i lemingi (bardzo niewiele grałam, więcej patrzyłam bratu przez ramię). Trochę wychodziłam z założenia, że jeśli ja znam, to i reszta świata powinna kojarzyć. Żeby ułatwić sprawę, wybierałam naprawdę popularny gry. A jeśli ktoś nie rozpozna żadnej gry, to może chociaż ogólną ideę.

 

Rosso, miło mi, że się podobało. :-)

Wyłapałaś sporo nawiązań? To dobrze.

Nie, to nie jest fabuła na poważny tekst. Druidzi mają niesamowitą w czasach starożytnych technologię i wykorzystują ją do grania tudzież uzależniania graczy? Bez jaj…

 

Edytka: CM, dodałam bez sensu kilka sylab w wierszu. Mam nadzieję, że to rozwaliło rytm. Gorzej Lepiej?

Babska logika rządzi!

Rymy i rytmy to jedna sprawa, jeszcze pytanie, jak to Marnybardyks zaśpiewał…

No fakt, jak ja śpiewam, to ludzi bolą zęby, więc podobnie może być w wypadku Marnegobardyksa.

 

Jeśli człowiek rozpozna chociaż jedną grę, to chyba dojdzie do wniosku, że z pozostałymi jest podobnie.

Skoro ja zajarzyłam, to inni na pewno też. Poza tym, jeśli dobrze zrozumiałam, oni nie tylko grali, ale też na przykład przepowiadali całkiem udanie przyszłość. Czy to miało coś wspólnego z teorią gier?

 

Ach, i imiona nadałaś tym swoim celtom świetne.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irko, mam podobnie – i ze śpiewaniem, i z podejściem do gier.

Tak, gaj potrafił również prognozować przyszłość. Jeśli miał porządne dane na wejściu. Pogodę pewnie też przepowiadali. Zastosowania takiego lasu są nieograniczone, w tekście potrzebowałam tylko dwóch. Zagajnik MMORPG-wowy to tylko mała i niewiele znacząca część lasu.

Imiona. Dzięki. Większość z nich pojawia się tylko na chwilę, wygłasza swoją kwestię i znika. No to niech Czytelnikom łatwiej będzie zapamiętać, kto jest kto, jaką pełni rolę, jakie ma cechy… Wzorowałam się tu na imionach z “Asteriksa i Kleopatry” – te wszystkie Numernabisy, Marnypopisy… W sumie już w pierwotnym Asteriksie byli Kakofoniks i Matuzalemiks…

Babska logika rządzi!

Widzisz! I teraz dopiero… to się tego nie da czytać. :)

Ale i tak za dobry. :)

Tylko nie traktuj tego jako kolejną sugestię. :)

Ja bym go niszczył dalej, bo testuję możliwości wykorzystania głupoty własnej w celach twórczych. :)

Tyle, że takie zabawy nie zawsze przynoszą pozytywny efekt.

W zasadzie to nigdy nie przynoszą…

To jednak tak na marginesie.

W tym przypadku można uznać wiersz za w miarę uczciwie skopany. Jakiekolwiek dalsze próby, wymagają (moim zdaniem) szerokich konsultacji z “artystami” disco-polo. :)

Swoją drogą, Marnybardyks jako prekursor tego gatunku… :)

Przy okazji znalazłem jeszcze jedną wadę tego tekstu. Ewidentnie brakuje pliku mp3 z zapisem wykonania tego wiekopomnego utworu. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No to raczej nie będę już dalej kopać. Nie wypada leżącego… ;-) A i żadnego “artysty” disco z pola nie znam. A jak spytam w wątku z pomocą merytoryczną, to i tak pewnie nikt się nie przyzna, za to wstyd będzie później logować na portal. ;-)

Nie wiem, czy Marnybardyks był prekursorem. On jednak zawierał w swoich utworach ważne przesłanie, zdolne zmienić rezultat wojny, a nie “majteczki w kropeczki”.

Plik mp3? Jesteś sadystą albo masochistą? A zresztą, ja nie Wołodia Kuropatewka, żeby linki do plików podsuwać. Nawet bym nie umiała tego zrobić…

Babska logika rządzi!

Nie wiem, czy Marnybardyks był prekursorem. On jednak zawierał w swoich utworach ważne przesłanie, zdolne zmienić rezultat wojny, a nie “majteczki w kropeczki”.

Źle to napisałem. :) Myślałem raczej o tym, że wyobraziłem sobie Marnybardyksa jako takiego pieśniarza disco-polo z tamtych czasów. Oczywiście z diametralnie innym tekstem. :)

Ale takie pożenienie dawnych bardów z klasycznym disco-polo musi mieć potencjał. :)

Kiedyś się za to wezmę.

I uwaga na koniec.

Widzisz co Twój tekst zrobił z moją wyobraźnią. :)

 

Plik mp3? Jesteś sadystą albo masochistą?

Moglibyśmy zrobić portalowe zawody, kto zdoła wysłuchać do końca. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

A weź się, weź. Chętnie poczytam. Ale raczej nie odsłucham. ;-)

Zawody, kto wysłucha do końca. Ale zdajesz sobie sprawę, że Marnybardyks miał donośny głos, więc wypadałoby słuchać z dźwiękiem na maksa? Wygrywa ten, kto ma najsłabszy sprzęt. ;-)

Babska logika rządzi!

Uśmiałem się do łez. Przepakowany Asterix plus zmora wszystkich rodziców: komputery i gry. No super! Mnóstwo smaczków: “konie iliońskie” to moi faworyci :D.

Tylko nie wiem, co to ten Treestram?

Aha, ale mam kilka uwag:

– “Skłębione ubrania” – skłębione to są w kulkę zwinięte (https://sjp.pwn.pl/sjp/klab;2471606.html ); to jak mokre ubranie mogło być skłębione?;

– “o kilka arkuszy pergaminu i inkaust” – to raczej anachronizm; niby pergamin już znano, ale Rzymianie wykorzystywali go rzadko;

– “który wśród nich uchodzi za jednego z mniej ważnych, a nie mogłem pojąć wytłumaczeń” – tu ma być “a”, nie “ale”?

 

W zalewie superpoważności – promyk radosnego słoneczka w konkursie! Trzymam kciuki za podium :)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Fajne opowiadanie, czytało się płynnie i przyjemnie, a i rozbawić – rozbawiło. Choć przyznam, że też na kolana nie powaliło. ;) Nie dlatego, że coś było nie tak, tylko dlatego, że była to po prostu taka lekka opowiastka.

Jednocześnie stworzyłaś taki fajny starożytno-gallowo-leśny ;-) klimat, w dużym stopniu chyba dzięki interesującemu opisowi leśnych wróż i obrzędów, że aż żałuję, że ten tekst po pierwsze nie jest na poważnie, a po drugie – że nie jest dłuższy.

 

Marnybardyks to, wypisz wymaluj, Kakofoniks z “Asterixa i Obelixa”. Tym się inspirowałaś czy przez przypadek wyszło?

 

Z żartów związanych z imionami najbardziej rozbawił mnie Espioniks

wojownik o twarzy tak niezapamiętywalnej i pozbawionej znaków szczególnych, że nikt nie zauważył, kiedy pojawił się w oddziale.

xD

 

Nawiązania do gier wyłapałem niektóre. Skoro:

Sama też nie jestem wielbicielką gier, musiałam robić research w tej sprawie.

To wyrazy uznania, zwłaszcza za Treestram (bo akurat to nawiązanie ja wyłapałem, a wydaje mi się, że nie było takie łatwe do znalezienia).

 

Klikam.

 

 

 

 

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

Dziękuję, Staruchu. :-)

Miło mi, że rozbawiłam. Taki miałam plan. W podium bardzo wątpię, ale dzięki. :-)

Mnie też się konie podobają. Treestram – odmawiam odpowiedzi, ale może znajdzie się litościwy gracz, który Ci to wyjaśni.

Skłębione ubrania. Hmm. A jak to inaczej nazwać? Chodzi mi o taki rzymski płaszcz (czy tam togę) luźny, fałdzisty, miotany prądami rzeki, falujący, wybrzuszający się, szarpiący za szyję… To musi cholernie przeszkadzać w pływaniu, sądzę.

Jeśli nie pergamin, to co mógł mu Cezar podesłać? Czego używali, i co jako tako wytrzymałoby trudy podróży wśród ludu nie znającego takiego materiału?

Przyjrzę się jeszcze temu zdaniu z Technicyksem…

Babska logika rządzi!

O, i El Lobo się dopisał. Dzięki. :-)

Fajnie, że rozbawiło, szkoda, że nie powaliło. No, ale przynajmniej o zdrowie zadbaliśmy.

Taki pomysł – nastolatek wkurzony na ojca za uniemożliwienie grania – nie sprawdziłby się w poważnym tekście. Musiało być lekko. A że krótko? Nie ma co przeciągać dowcipu nad miarę.

Marnbardyks i Kakofoniks. Trudno mi powiedzieć. W śmiesznym tekście lepiej dać barda, który nie potrafi śpiewać. A i wolałam się przyasekurować, gdyby się komuś wierszyk nie spodobał. Teraz mogę iść w zaparte, że tak miało być. :-) Myślę, że gdybym nie znała Kakofoniksa (świetne imię), to i tak użyłabym podobnej postaci, bo mi była potrzebna.

Eeee, bez przesady z tym Treestramem. Wcale nie był tak głęboko schowany, żeby go było trudno znaleźć…

Babska logika rządzi!

Melduję, że przeczytałam.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dziękuję, Jurorko Śniąca, spocznij. ;-)

Babska logika rządzi!

Nie ma spocznij, kolejne teksty czekają. Idę walczyć dalej ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ale, jeśli dobrze pamiętam, melduje się na baczność. Chociaż sobie wygodniejszą pozycję znajdź przy tej walce. ;-)

Babska logika rządzi!

E tam, ja się melduję na leżąco :D 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

To chyba nieregulaminowo? ;-)

Babska logika rządzi!

Sama jestem sobie sztabem i ustanawiam regulaminy, więc bardzo regulaminowo.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A, to w porządku. Kto jest głównodowodzącym?

Babska logika rządzi!

Ja!

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

To luzik, nikt Cię nie ruszy. ;-)

Babska logika rządzi!

Zawody, kto wysłucha do końca. Ale zdajesz sobie sprawę, że Marnybardyks miał donośny głos, więc wypadałoby słuchać z dźwiękiem na maksa? Wygrywa ten, kto ma najsłabszy sprzęt. ;-)

I wyrozumiałych sąsiadów. :)

 

W zalewie superpoważności – promyk radosnego słoneczka w konkursie! Trzymam kciuki za podium :)!

No to jest nas dwóch! :)

Naprawdę chciałbym wierzyć (i widzieć!), że ten humor wybroni się w Retrowizjach. Zwłaszcza, że jest to humor na naprawdę solidnym poziomie, który zasługuje (już choćby jako godny reprezentant gatunku) na swoje miejsce w antologii.

Powodzenia, Finklo.

 

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Z tymi sąsiadami może być różnie – człowiek się z nimi przy drzwiach kłóci, a tu utworek dobiegł do końca… ;-)

Dzięki, fajnie, że kibicujecie. Zobaczymy, co Jurki uznają…

Babska logika rządzi!

Z tymi sąsiadami może być różnie – człowiek się z nimi przy drzwiach kłóci, a tu utworek dobiegł do końca… ;-)

Odnoszę wrażenie, że w tym wypadku, to z sąsiadami dopiero można zacząć się kłócić, kiedy utwór dobiegnie końca. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Zależy, jaką człowiek ma hacjendę, i jak daleko od drzwi do głośnika. ;-)

Babska logika rządzi!

A ja muszę przyznać, że niestety, ale jakoś mi nie siadło. Główny pomysł z laso-komputerem mógłby być nawet ok, ale w tej humorystycznej formie nie do końca mi gra. Przede wszystkim całość wydaje mi się głównie jednym, przeciągniętym dowcipem, a jako że do mnie ten dowcip nie trafił, to i całość przez to średnio zadowala. Wydaje mi się, że to może wynikać trochę z tego, że, jak pisałaś, sama nigdy nie byłaś specjalną fanką gier i jakoś wszystkie te nawiązania i żarciki wydają mi się przez to trochę naciągane i sztuczne. Ciężko dokładnie to określić, ale jakoś tak czuć, że sama niekoniecznie w tym siedzisz. I nie bardzo czaję, czemu zagajnik był MMORPG-wowy, skoro same morwogry zbyt wiele z ideą MMO wspólnego nie miały. To był bardziej oldschoolowy salon gier. Ale sam motyw z Brutusem mordującym Cezara za to, że spalił mu kompa całkiem niezły :) 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dziękuję, Arnubisie. :-)

No, jest pierwszy niezadowolony Czytelnik. Kiedyś to musiało nastąpić.

Cóż, nie mieściło mi się w głowie, żeby o takim zastosowaniu wynalazku pisać na poważnie. Musiało być śmiesznie.

Dowcip nie trafił, to trudno. :-(

Ej, w Lemingi kiedyś grałam. Raz czy dwa… ;-)

MMORPG. Pojechałam na fonetycznym podobieństwie do słowa “morwy”. Zresztą, Multinomiks chyba jeszcze nie zdążył się zapoznać ze wszystkimi drzewami. Takie do gier zespołowych też tam były. ;-)

Dobrze, że przynajmniej końcówka Ci się spodobała.

Babska logika rządzi!

Matko, i teraz mi głupio być pierwszym niezadowolonym :D Domyślałem się, że chodziło o podobieństwo do “morwy”, po prostu wydaje mi się, że to było odrobinę zbyt daleko sięgające nawiązanie. Właśnie przez takie szczególiki odniosłem to wrażenie pewnej sztuczności – trochę to wyglądało, jakbyś rzuciła kilkoma pojęciami, które ci się jakoś z tymi grami kojarzyły, ale nie koniecznie próbowała się zagłębić. No ale nie ma co się przejmować, przyszedł gówniarz który się przed komputerem wychował i się rzuca XD Chociaż akurat mmorpgi mnie nigdy nie potrafiły wciągnąć. No ale tak na poważniej – no niestety, humorystyczne teksty nigdy nie trafią do każdego czytelnika. Zresztą dobrze o tym wiem, bo też mi głównie takie wychodzą :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Oj tam, nie przejmuj się. Ktoś musiał być pierwszy. Zresztą i wcześniej tekst nie wszystkich zachwycił. Jest dobrze, fajnie, że zajrzałeś i skomentowałeś.

No popatrz, a za Treestrama niektórzy chwalili. Co ludź, to inny odbiór.

Babska logika rządzi!

Zajrzałam, przeczytałam.

ninedin.home.blog

Po to napisałam, opublikowałam. ;-)

Dzięki, Jurorko Ninedin.

Babska logika rządzi!

Skłębione ubrania

Ale jak skłębione? Bo mnie to się kojarzy raczej z ciepniętymi na podłogę. Może poplątane, przesiąknięte, owijające się wokół nóg?

 w jakąś gałąź

Gałęzie niby pływają, ale… hmm.

 Z tej skarpy nie dałoby się uratować chłopaka

Dobra, nie bardzo widzę to miejsce. Chociaż opisywać go w detalach też nie możesz, bo napięcie. Kuchnia, tak źle, a tak niedobrze.

 słyszał, że (…), ale nie zamierzał tracić czasu na sprawdzanie.

Po co, skoro słyszał?

 Prudentyksa

:D

wparł klacz

Tak się mówi? Bo na koniach się nie znam.

Wielojęzyksie, pogadaj z nim

 Nikt w rzymskim obozie nie zauważył wypadku.

Ale głupi ci Rzymianie XD

 suche ubrania

Zwykle mówi się "suche ubranie" (arbitrariness of the sign).

 jakaś sylwetka

Hmm, no, nie wiem.

 wpychali sobie w uszy gałki koziego sera

Dwa tysiące lat później ich potomkowie zamieszkiwali głównie Nouvion XD

 zaskoczony jak gach przyłapany

Obraz fajny, tylko się rymło i to trochę nie jest teges.

 Chwilami (…) dobroczyńcami.

Rym.

 kierując klacz bliżej

Hmm.

 Być może żona Cezara nie jest tak wolna od podejrzeń, jak powiadają…

Hem, hem :)

 nic zabawniejszego niż

Nic zabawniejszego, niż.

 nie potrafił zachować się

Się zachować.

 „optymalnym taktowaniem”.

… aha… coś mi świta…

 Właściwie, nie pamiętam

Tu może być bez przecinka.

 mądrość nie podlega wątpliwościom

Jakoś mi to nie brzmi.

 wszak nigdy nie czytały traktatów wielkiego Arystotelesa, rozwiązywać mogą problemy logiczne

No, wtedy było jeszcze paru innych logików ;)

 a nawet tworzyć tajemnicze branki logiczne.

XD

 Warcraftyks obiecał, że pokaże mi jakieś wyjątkowe drzewo.

I tak zdobyta została Galia – wszyscy cięli w Warcrafta, zamiast się bronić XD

 face-buk

 mnóstwo czasu (…) z planem lasu.

Rym, na Teutatesa!

 milkły obrażone

Milkły, obrażone.

 przypominało morwy

Jak jedno, to morwę.

 stadko lemingów

Chrzanić realia. So. Cute! ^^

 Ich kraciaste szaty sprawiały wrażenie, że na polanie rozegrały się zawody szalonych tkaczek

Hmm. Obraz fajny, tylko jakby czegoś zabrakło.

 koni iliońskich

XD

 będą potrzebować

Dałabym "potrzebowały", żeby nie było ciągle na "ć".

 Jeśli nie pergamin, to co mógł mu Cezar podesłać? Czego używali, i co jako tako wytrzymałoby trudy podróży wśród ludu nie znającego takiego materiału?

Tabliczki łupkowe. Nie miałaś w szkole łaciny, co? ;) Ale w Asteriksie też się pojawiają, choć raczej w tle.

humorystyczne teksty nigdy nie trafią do każdego czytelnika

Poważne też nie.

Napisałabym więcej, ale za bardzo się chichram :) może później.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję, Tarnino. :-)

Jak tam, atak chichrania już minął? Bo chętnie przeczytałabym to “więcej”.

Ale jak skłębione? Bo mnie to się kojarzy raczej z ciepniętymi na podłogę. Może poplątane, przesiąknięte, owijające się wokół nóg?

Nie przesiąknięte, bo on ciągle był w wodzie, zanurzony po szyję. Czasami owijały się wokół nóg, czasami dusiły za szyję, a czasami ciągnęły w dół… No, kłębiły się w wodzie.

Owszem, większość gałęzi pływa. I gdyby nie ten badyl, byłby chłopak utonął w ciężkich szmatach. Co Ci tu nie pasuje?

Dobra, nie bardzo widzę to miejsce. Chociaż opisywać go w detalach też nie możesz, bo napięcie. Kuchnia, tak źle, a tak niedobrze.

Marudzisz. Wysoki brzeg, skarpa, dołem płynie rzeka, wzburzona na wiosnę i po burzy. W niej tonący chłopak.

Sprawdzanie. Słyszał, że przynajmniej niektórzy za nim jadą. Nie sprawdzał, czy wszyscy. Spieszyło mu się.

Wpieranie klaczy. Wydaje mi się, że taki zwrot funkcjonuje – kiedy zmusza się konia do wjechania tam, gdzie on się wcale nie pcha – ale pewności nie mam.

Ale głupi ci Rzymianie XD

Oj tam. Mógł się dzieciak bawić na uboczu. Gdyby zauważyli, to sami by go wyciągnęli z wody i nie byłoby opowiadania. Potem się zorientowali, że go brakuje, ale już było po ptakach.

Ubrania/ ubranie. Trochę masz rację. Ale mi się wyobraziło, że od jednego Galla dostał portki (jeśli już nosili), od drugiego sukmanę… Więc jakby cień uzasadnienia dla liczby mnogiej był.

Jakaś sylwetka. Ale co Ci się w niej nie podoba? Daleko była, jeszcze nikt oprócz Delakowidzyksa nie rozróżniał szczegółów.

Dwa tysiące lat później ich potomkowie zamieszkiwali głównie Nouvion XD

Tak, i pasjami odwiedzali knajpę Rene. ;-)

Z rymami to czasami marudzisz (-ony i -any wcale się nie rymują), a czasami masz rację, ale chyba specjalnie ich w tekstach szukasz. ;-)

O co chodzi z kierowaniem klaczy bliżej kogoś i żoną Cezara?

Nic zabawniejszego, niż.

Nie wydaje mi się. Tutaj nie ma zdania podrzędnego. Tak jak “wolę ogórkową niż pomidorówkę”.

Mądrość i wątpliwości. Hmmm… Może powinno być “ulega wątpliwościom”…

No, wtedy było jeszcze paru innych logików ;)

A ilu z nich czytywał trzynastolatek?

I tak zdobyta została Galia – wszyscy cięli w Warcrafta, zamiast się bronić XD

Nie, nie, nie. Oni to sobie sprytniej zorganizowali – mieli w gaju jedno drzewo do Warcrafta, wszyscy by się nie dopchali. ;-)

Z morwą masz rację.

Hmm. Obraz fajny, tylko jakby czegoś zabrakło.

A czego konkretnie?

Tabliczki, powiadasz? Możliwe. Nie, nie miałam łaciny. A co, Ty miałaś i pisaliście na tabliczkach? ;-)

 

No nic, i tak na razie nie mogę wprowadzać zmian. Dzięki za wskazówki, jeśli do ogłoszenia wyników nie zapomnę, to uwzględnię.

Babska logika rządzi!

Wpieranie klaczy. Wydaje mi się, że taki zwrot funkcjonuje

Funkcjonuje. To z “Pana Wołodyjowskiego” – “Wówczas Nowowiejski nie rzekłszy ni słowa wparł konia w wodę i jął się przeprawiać na drugą stronę”.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

O, dzięki za wsparcie, Staruchu. :-)

Babska logika rządzi!

Takiej Ciebie jeszcze nie znałam:) 

Bardzo zabawne. Jaka piękna dobranocka :DDD

„Wpierać konia” można – ale widzę, ze Staruch mnie wyprzedził. 

Nie przeszkadza mi, że podparłaś się Asterixem. Opowiadanie jest Twoje, bo w tle jest gra, gry, też wszystkich nie wyłapałam. Za zabawę nimi i imionami piątka z plusem, i jeszcze ten morwowy lasek – wytrzymać nie mogłam!

A listy – też fajne.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dziękuję, Asylum. :-)

Ha, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. ;-)

Nie tyle się podparłam Asteriksem, co oni byli tu pierwsi i podkradli oczywiste triki. Chociaż, możliwe, że złoty sierp wymyślili. ;-)

Fajnie, że rozbawiłam. :-)

Babska logika rządzi!

Oj, dziewczyno. Wiesz, co?

 https://www.youtube.com/watch?v=SND3v0i9uhE

  1. Się nie nerwuj.

 Owszem, większość gałęzi pływa. I gdyby nie ten badyl, byłby chłopak utonął w ciężkich szmatach. Co Ci tu nie pasuje?

Przez chwilę po prostu myślałam, że patyk jest przymocowany do brzegu i nastąpiła ciężka konfuzja.

 Jakaś sylwetka. Ale co Ci się w niej nie podoba? Daleko była, jeszcze nikt oprócz Delakowidzyksa nie rozróżniał szczegółów.

Noo… może jestem przeczulona w kwestii sylwetek?

 Tak, i pasjami odwiedzali knajpę Rene. ;-)

Jasne, a kto był przodkiem madame Edith? Przecież to oczywiste :D

 (-ony i -any wcale się nie rymują)

A przeczytaj głośno. No?

 O co chodzi z kierowaniem klaczy bliżej kogoś i żoną Cezara?

Klacz nie zabrzmiała, a w przypadku żony chciałam tylko zaznaczyć, że spodobał mi się dowcip.

 Tutaj nie ma zdania podrzędnego. Tak jak “wolę ogórkową niż pomidorówkę”.

Hmm. Rzucisz sznurek?

 A czego konkretnie?

No, kurczę, nie wiem. Takie miałam wrażenie, po prostu.

 A co, Ty miałaś i pisaliście na tabliczkach? ;-)

Aha :D A tak serio, w podręcznikach łaciny zawsze jest scenka w szkole, i w tej scence muszą być tabliczki.

 Funkcjonuje. To z “Pana Wołodyjowskiego” – “Wówczas Nowowiejski nie rzekłszy ni słowa wparł konia w wodę i jął się przeprawiać na drugą stronę”.

OK, nie pamiętałam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajne! :D

Nie przepadam za jajcarskimi opowiadaniami, ale twoje, Finklo, czytało się bardzo przyjemnie i sprawnie :). W kilku miejscach śmiechłam pod nosem :D. Oprócz humoru, jest tu też specyficzny “asterikowy” klimacik. Zakończenie nie mogło być inne, pasuje idealnie.

 

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Tarnino, siem nie nerwuję. Nawet nieskromnie bym stwierdziła, że u mnie end był hepszy niż w filmiku.

A, myślałaś, że ta gałąź nadal rośnie… OK, można i tak zinterpretować, ale nie o to mi chodziło.

Przodek Edith. Hmmm. Może i tak, ale która panna by go chciała? Chyba że jaka głucha…

Przeczytałam głośno i nadal mi się -ony z -any nie rymują.

Sznurek do niż: na przykład ten. Może nie jest dokładnie na ten temat, ale zawiera odpowiedź.

O nauce łaciny słyszałam tylko, że tekst Cezara o dzieleniu Galii jest obowiązkowy.

 

Dziękuję, Sy. :-)

Cieszę się, że poszło przyjemnie, chociaż ogólnie za takim typem nie przepadasz.

A bo kto powiedział, że wielkie wynalazki służą tylko do poważnych rzeczy? ;-)

Klimacik może i asteriksowy, ale wyobrażasz sobie Obeliksa w świętym gaju? ;-)

Babska logika rządzi!

Veni, vidi, legi.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Alea iacta est. ;-)

Babska logika rządzi!

u mnie end był hepszy niż w filmiku.

Niom :)

Może i tak, ale która panna by go chciała? Chyba że jaka głucha…

Skoro są faceci, którzy się uganiają za schizofreniczkami… (przykład celowo drastyczny).

Sznurek do niż: na przykład ten. Może nie jest dokładnie na ten temat, ale zawiera odpowiedź.

A. Aha. Hmm. Muszę zrewidować swoje poglądy :)

O nauce łaciny słyszałam tylko, że tekst Cezara o dzieleniu Galii jest obowiązkowy.

Już nie – albo może ja nie doszłam do takiego etapu (mowa zależna to mój szklany sufit).

A bo kto powiedział, że wielkie wynalazki służą tylko do poważnych rzeczy? ;-)

Znów odczuwam brak emotki “kciuk do góry”.

Klimacik może i asteriksowy, ale wyobrażasz sobie Obeliksa w świętym gaju? ;-)

Zob. słoń w skłądzie porcelany :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jeśli schizofreniczki mają duży biust, to czemu by nie… ;-)

O nauce łaciny sobie ze mną nie pogadasz.

Ale przecież jest taka emotka: yes

Gorzej. Słoń to robi niechcący. Obelix zrąbie pół lasu, żeby sobie dzika upiec. Toż nie będzie jadł na surowo… ;-)

Babska logika rządzi!

Ale przecież jest taka emotka: yes

Emotko, gdzieś ty była przez cały ten czas? (A serio, O.O mózg mi najwyraźniej gnije i wypływa uszami.)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Emotki z kciukami cały czas były między żarówką a sercami.

A i tak nie ma to, jak emotki własnopalczaście stworzone ze znaków. ;-)

Babska logika rządzi!

Podobało mi się. Z grubsza.

Początek nie zachwycił. Dziwne imiona Gallów i Marnybardiks zbyt mocno inspirowane twórczością duetu Goscinny/Uderzo, by mogli mnie rozbawić. Podobnie finał – po lekkim i pogodnym tekście trafił mnie niezbyt logiczny zwrot akcji z mrocznym podtekstem. No nie podeszło.

Zdecydowanie lepiej spodobał mi się środek. Nienachalny, żywy humor, liczne nieoczekiwane, nawiązania – lekka, przyjemna lektura bez zobowiązań.

– Ja chcieć wysłać Rzymianie…

Pamiętam, że nie tak dawno temu obserwowałem dyskusję, w której między innymi ty opowiadałaś o tym, jak o osoby słabo władające językiem nie mówią w ten sposób. Nie, żebym się czepiał… :P

 

Ogólnie – raz się uśmiechałem, raz krzywiłem, ale summa summarum nieźle.

Dziękuję, None. :-)

Dziwne imiona wydają mi się optymalnym rozwiązaniem. To właściwie dowcip, nie ma co starannie budować postaci, wiele z nich pojawia się w jednej scenie, a potem znika… Znaczące imię szybko pokazuje odbiorcy, jakie są główne cechy danego bohatera. Zresztą, chyba trudno powiedzieć, jaki dokładnie jest wkład autorów “Asteriksa” w tę tradycję. Imię “Wercyngetoryks” też coś znaczy, chyba nawet są dwa konkurencyjne wyjaśnienia. W końcu dowcip o synach wodza indiańskiego to raczej nie oni wymyślili. ;-)

Ja tak mówiłam? Hmmm, możliwe. Będę się bronić, że humoreska usprawiedliwia takie zagrania. Trochę utrudniało mi sprawę, że nie znam ani francuskiego (że już o jego galijskim przodku nie wspomnę), ani łaciny.

Oj, od razu mroczny podtekst. Cezar i tak już od dawna nie żyje. ;-)

No, ale dobrze, że chociaż czasami się uśmiechałeś.

Babska logika rządzi!

Przejrzałem ponownie komentarze Wojny o kości i muszę zwrócić honor – bywasz tam, ale nie ty pisałaś elaboraty. Upraszam wybaczenia.

Dziwne imiona wydają mi się optymalnym rozwiązaniem. To właściwie dowcip, nie ma co starannie budować postaci, wiele z nich pojawia się w jednej scenie, a potem znika… Znaczące imię szybko pokazuje odbiorcy, jakie są główne cechy danego bohatera.

Ja nie mówię, że nie. Ale naczytałem się już dość Asteriksa, mnie już ten dowcip nie bierze.

Oj, od razu mroczny podtekst. Cezar i tak już od dawna nie żyje. ;-)

No i czyja to wina? :P Wiesz, o co mi chodzi. Widmo krwawej zemsty to nie jest coś, czego oczekiwałem po tekście o graniu w grę.

No, ale dobrze, że chociaż czasami się uśmiechałeś.

Mówią, że minuta śmiechu przedłuża życie o 10 minut. Czyli po lekturze wyszedłem plus minus na plus :P.

A, ja już nie pamiętałam, pod jakim tekstem to było…

Powtarzam, że nie czuję się winna śmierci Cezara. On i tak zginął, z tej samej ręki. Rany od sztyletu czy sztyletów to już niewielka różnica. Za to Wercyngetoryksa uratowałam. ;-) W przypadku wojny zazwyczaj kibicuję napadniętym, więc postawiłam na swoich i na swoim. ;-)

Czyli warto szybko czytać satyrę i długo się po niej śmiać. Taki sposób na nieśmiertelność.

Babska logika rządzi!

Powtarzam, że nie czuję się winna śmierci Cezara. On i tak zginął, z tej samej ręki. Rany od sztyletu czy sztyletów to już niewielka różnica.

Chodzi mi raczej o nagłą zmianę tonu i wydźwięku emocjonalnego niż sam fakt. Gdyby Cezara zabił spadający pancernik lub zginąłby na skutek pechowego dzielenia przez zero, to bym nie burczał.

Czyli warto szybko czytać satyrę i długo się po niej śmiać. Taki sposób na nieśmiertelność.

Czyli lekarze powinni pisać na receptach fraszki.

OK, Twoje zbójeckie prawo, żeby narzekać. :-)

Mnie się wydawało, że ta wojna jest w jakiś sposób obecna w tekście; Wercyngetoryks z żołnierzami, prognoza lasu, że ma unikać oblężenia w Alezji… W końcu Cezar nie przyjechał tam na piknik. Wcześniej sugeruję, że las ma jakiś plan związany z Multinomiksem.

Ty się lepiej zastanów, jaki plan mają producenci gier. ;-)

Lekarze i recepty. Czy ja wiem? Czytanie tego bywa bardzo frustrujące. Kiedyś nawet farmaceutka nie potrafiła odszyfrować tego, co zostało zapisane na mojej recepcie. ;-)

Babska logika rządzi!

Mnie się wydawało, że ta wojna jest w jakiś sposób obecna w tekście;

Jest, ale nie dyktuje tonu, raczej tapeta niż element fabuły. A nagła zmiana z przyjaznego Multinomiksa wprowadzającego w społeczności Gallów rewolucję piśmienniczą w krwawego mściciela robi za główny twist tekstu.

Ty się lepiej zastanów, jaki plan mają producenci gier. ;-)

Hm… Konstruować branki logiczne? :P

Czytanie tego bywa bardzo frustrujące.

Wiem, ale to ponoć zdrowe. Gimnastyka umysłowa (bo to takie połączenie kalamburów i dedukcji) pomaga zapobiegać demencji.

No, a co ma zrobić nastolatek (raczej wojowniczo nastawiony do świata, jak mi się zdaje), kiedy ktoś zniszczy to, od czego zdążył się uzależnić? Kto wie, może Warcraftyks nie bez kozery mu pokazywał drzewo o imieniu Treestram…

Branki logiczne, powiadasz? Kto wie, może tak być…

Ale rozszyfrowałeś chytry plan lekarzy! Gratulacje! Nigdy bym nie pomyślała, że ci dobrzy ludzie próbują nas chronić przed tym wrednym Gotem Alzheimerem.

Babska logika rządzi!

No, a co ma zrobić nastolatek (raczej wojowniczo nastawiony do świata, jak mi się zdaje)

Czy ja wiem? Słuchać metalu i tapetować pokój na czarno? Nie wiem, udajesz, że nie wiesz, o co mi chodzi, czy ja jestem mało komunikatywny?

Oczywiście, że to logiczna kolej rzeczy. Tak samo logiczną decyzją byłoby najechanie i spalenie lasu – ale cezar wysyła koniki. Bo taki to tekst. Nie chodzi mi o to, że przebieg zdarzeń jest mało sensowny (chociaż fakt, że Cezar nie rozpoznał syna, ten chował latami urazę, zdołał stać się przybocznym Cezara i ostatecznie go dźgnąć jest, powiedzmy, naciągany). Chodzi mi o nagłą zmianę tonu opowiadania. To tak, jakby komiks o przygodach Asteriksa i Obeliksa kończył się rozbiciem czaszki Cezarowi – logiczne, ale nie tego oczekuje czytelnik i nie w ten sposób była prowadzona ta historia.

Nigdy bym nie pomyślała, że ci dobrzy ludzie próbują nas chronić przed tym wrednym Gotem Alzheimerem.

Nas, nas… Farmaceutów. Wiadomo, służba zdrowia to jeden spisek i żydomasoneria.

A mnie się właśnie to zakończenie podobało. Jakimś takim przełamaniem, pokazaniem, że rzeczy czasem błahe i duperelowate mogą się zakończyć tragedią. Ale to może dlatego, że taką inkarnację Brutusa mam w domu :(.

Takiej nuteczki powagi brakło mi w tekście Arnubisa na przykład.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Spalenie lasu nie byłoby logiczne, bo wtedy z dużym prawdopodobieństwem ucierpiałby adoptowany syn. Cezar tego nie chce. Wspominam w którymś miejscu, że szuka takiego sposobu na zniszczenie gaju, żeby zakładnikowi nic się nie stało. Koniki pasują jak ulał. :-)

Trochę rozumiem, ale trochę się z Tobą nie zgadzam. W końcu nie pokazuję samej sceny dźgania sztyletem, tylko wściekłego chłopaka maszerującego przez las. I zdradzam jego ostatnie imię. Chociaż Ninedin pewnie zorientowała się przy dwóch pierwszych. ;-)

Gdybym chciała ciągnąć tę komedię, znalazłabym kilka sposobów, żeby jednak uratować Czarkowi życie. ;-)

 

Recepty. Oj tam, oj tam. Ktoś Ci broni samemu zawalczyć o swój mózg? Toć farmaceuta nie czyha zaraz za drzwiami gabinetu i nie wyrywa Ci jeszcze ciepłej recepty z ręki. ;-)

Babska logika rządzi!

Dzięki, Staruchu. :-)

Hmmm, a tak właściwie, to chciałam pokazać, że wynalazków można używać na różne sposoby. A nie tylko brać Edisona i kazać mu projektować superbroń dla armii. Nie tylko mieczem robi się historię.

Babska logika rządzi!

Trochę rozumiem, ale trochę się z Tobą nie zgadzam.

Tyle mi wystarczy. :P

Ja sygnalizuję ,co mnie uwierało, ale wyrocznią przecież nie jestem.

Recepty. Oj tam, oj tam. Ktoś Ci broni samemu zawalczyć o swój mózg? Toć farmaceuta nie czyha zaraz za drzwiami gabinetu i nie wyrywa Ci jeszcze ciepłej recepty z ręki. ;-)

Nie muszę, sami mi je przynoszą. Ja jestem farmaceutą. :P

Jasne, wiem, każdy odbiera inaczej, gusta i guściki…

Czyżby koniec pięknej dyskusji? ;-)

O, to sam siebie oskarżałeś o spiskowanie? Tylko na portalu NF. ;-)

Babska logika rządzi!

Czyżby koniec pięknej dyskusji? ;-)

Ta się kończy, zacznie się inna. Grunt, że w dobrym towarzystwie.

O, to sam siebie oskarżałeś o spiskowanie? Tylko na portalu NF. ;-)

Tylko, tam tylko. Wiadomo, że najlepsi spiskowcy wprost przyznają się, że spiskują, ale nikt im nie wierzy, bo wszyscy myślą, że to żarty.

No. Od tego towarzystwa można się naprawdę wiele nauczyć. :-)

Ach, Ty też miałeś swój plan! Finta w fincie w fincie… ;-)

Babska logika rządzi!

Wspominam w którymś miejscu, że szuka takiego sposobu na zniszczenie gaju, żeby zakładnikowi nic się nie stało.

Otóż to.

Nie tylko mieczem robi się historię.

Ale tylko o tej się pisze :(

 Nie muszę, sami mi je przynoszą. Ja jestem farmaceutą. :P

Apage! XD

 Tylko, tam tylko. Wiadomo, że najlepsi spiskowcy wprost przyznają się, że spiskują, ale nikt im nie wierzy, bo wszyscy myślą, że to żarty.

We're on to you ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale tylko o tej się pisze :(

Wcale nie. Czytałam również inne, ciekawsze – o zależnościach, z socjologią, handlem i pierdylionem innych rzeczy w tle.

Babska logika rządzi!

Ale tylko o tej się pisze :(

Ja wiem… Ja tam niedawno się naczytałem o roli Holendrów w procesie globalizacji w XVII wieku. A tam to głównie handel.

Apage! XD

Dobra, dobra, już idę. Zostaw tę smołę. :P

I cóż mam powiedzieć, skoro na grach całkiem, ale to całkiem się nie znam, komiksów nie lubię, a o takim Asteriksie wiem tylko ze słyszenia, że jest. :(

Opowiadanie czytałam bez najmniejszej przykrości, ale ze świadomością, że coś mi umyka, że czegoś nie dostrzegam. Lektura komentarzy uświadomiła mi w czym rzecz, jednak było już za późno, aby poczuć wesołość. Natomiast nie kryję, że uśmiech wywołały konie iliońskie i finał. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja tam niedawno się naczytałem o roli Holendrów w procesie globalizacji w XVII wieku. A tam to głównie handel.

No, tak, też czytam o historii gospodarczej. Ale to dosyć nowy trend.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

None, nie bój się, farmaceutów nie egzorcyzmuje się smołą (tylko czytaniem Farmakopei od tyłu), możesz zostać. ;-)

 

Reg, dzięki za wizytę. :-)

Ależ komiksy wcale nie były obowiązkowe – Asterix to tylko jedna z inspiracji.

Konie chyba wszystkim się podobają. Chociaż takie straszne z nich bestie…

 

Tarnino, chyba nie taki nowy. Lata temu już była, chociaż niezbyt ciekawa. Życie codzienne, romanse królów… Dużo różnych podejść do historii.

Babska logika rządzi!

Ale fajne :)

Przeczytałem, bardzo mi się podobało. Humor mi podszedł, zdarzyło się kilka razy uśmiechnąć. Nawiązania do gier też świetne. Z Treestramem miałem pewien problem, ale w końcu załapałem ;)

Super tekst :)

Dziękuję, Leniwcze. :-)

Cieszę się, że opko się spodobało, a humor podszedł. Nawet Treestramowi dałeś radę. ;-)

Babska logika rządzi!

Przeczytałem.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Po to napisałam. ;-)

Dzięki za info, Jurorze Fun.

Babska logika rządzi!

Przeczytawszy.

I dobrze, po to napisawszy.

Dzięki za info, Jurorze Coboldzie. :-)

Babska logika rządzi!

Całkiem fajny tekst Finklo. Podoba mi się zabawa w wymyślanie galijskich imion. Zwłaszcza Warcraftyks zaskoczył mnie, totalnie rozbroił i uderzył w nostalgiczną nutę ;) Oprócz tego plot twist niezły, mimo że w pewnym stopniu przewidywalny.

Podoba mi się pomysł na las druidów jako mega komputer/sieć internetowa, nie wiem czy zupełnie wpisuje się w retrowizje, ale jest ciekawy.

Nie siadły mi żarciki z Marnegobardiksa, no bo widzieliśmy to chyba już wszyscy x razy, ale oprócz tego opowiadanie lekko się czyta i językowo jest bardzo dobrze(aż dziw bierze, kto by się spodziewał ;)).

Jedno co rzuciło mi się w oczy:

Wercyngetoryks słyszał, że wojownicy jadą za nim, ale nie zamierzał tracić czasu na sprawdzanie.

Logika, jeżeli słyszał że za nim jadą, to po co miał sprawdzać? Plus nieładnie to trochę brzmi.

Ogólne wrażenia przyjemne ;)

Dziękuję, Leniwy. :-)

Miło mi, że tekst uważasz za fajny, a imiona się spodobały. Miałam mętne pomysły, żeby rzymskimi też się pobawić (Gajus Szpiegus wysłany na przeszpiegi do lasu druidów), ale ostatecznie nie załapały się do tekstu.

I cieszę się, że doceniasz pomysł na wielki wynalazek. Też jestem ciekawa, czy według Jury się wpisuje…

Marnybardyks to taka poliska ubezpieczeniowa. Bardzo chciałam, żeby Gallowie wysyłali wiadomości wyłącznie wierszem, a sama na poezji znam się jak ortodoksyjny Żyd na peklowaniu szynki, wolałam wybić broń z rąk wszystkim marudom.

Masz rację, że to dziwnie brzmi. Mnie chodziło, że nie upewniał się, czy wszyscy za nim jadą i/lub czy zamierzają mu pomóc w ratowaniu dzieciaka, ale słabo to sformułowałam. Trudno, teraz za późno na poprawianie.

Babska logika rządzi!

Czytałam jakiś czas temu na komórce, nie chciał się wkleić komentarz, zapomniałam połowę tego, co chciałam napisać ;) Ale coś tam napiszę.

 

Czytało się bardzo miło (jestem fanką Asteriksa), aczkolwiek nie jest to dla mnie opowiadanie retrowizyjne, bo “technika” nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek historyczną rzeczywistością i jest raczej magiczno-żartobliwa. Niemniej ubawiłam się, brakło mi tylko “ale głupi ci Rzymianie” w tekście. I menhirów. Ale najwyraźniej nie można mieć wszystkiego ;)

Pomysł z leśnym komputerem jest zabawny, ale całkowicie odjechany i dlatego jak dla mnie nieretrowizyjny. Za to niewątpliwie kupiłaś mnie zakończeniem, choć było od początku oczywiste, po imieniu i nazwisku, kim jest Multinomiks. Ale końcowy twist jest fajny.

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję, Drakaino. :-)

Ech, komórki to zuo. ;-)

Będę bronić swojej techniki. No, z grubsza. Teoretycznie coś takiego jest możliwe. Komputer składa się z mnóstwa prostych bramek logicznych (AND, OR itd.). Coś płynie przez komputer (w naszych prąd po kabelkach, u mnie woda po liściach, w “Problemie trzech ciał” informacja po żołnierzach z kolorowymi flagami) i rezultaty na wyjściu bramek stanowią wynik obliczeń – czy ten piksel będzie jasny, czy ciemny zależy od tego, czy dopłynie do niego prąd. Nie znalazłam w tekście dobrego miejsca, żeby zawrzeć te wyjaśnienia. Zresztą, jest humorystyczny, więc chyba nie są potrzebne. Ale pomysł nie jest tak całkiem głupi, jak może się wydawać.

Tresowany pająk i lemingi na wierzbie to już ściema – jeśli gdzieś muszę się podpierać magią, to tutaj.

Tekst oczywiście kojarzy się z Asteriksem. Trudno, żeby było inaczej, skoro ja też mam Cezara podbijającego Galię i staram się odwrócić wynik walki. Ale nie robię tego przy pomocy magicznego napoju, tylko komputera. Z powiedzonek czuję się zwolniona (zresztą, w ogóle ich nie kojarzę), a o menhirach nie pomyślałam. A szkoda, na pewno dałoby się znaleźć dla nich zastosowanie. Dysk twardy, żłobiony przez wodę kapiącą z drzew. Kurczę, oni mieli trójwymiarowe drukarki! ;-)

Tożsamość Multinomiksa. Tak, zdaję sobie sprawę, że dla Ciebie czy Ninedin to żadna zagadka. Ale mam nadzieję, że dla większości… Podobnie z komputerem – na podstawie “branek logicznych” rzadko kto skuma całą ideę.

Babska logika rządzi!

Teoretycznie coś takiego jest możliwe

Pamiętam z którejś z Sond Kamińskiego i Kurka, że proste obwody logiczne dało się robić na sprężone powietrze (np. dioda =zawór itp.). Czyli teoretycznie się da!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Owszem, Penrose jeszcze pisał o bramkach z kul bilardowych (i kapiącą wodę chyba też u niego widziałam). Komputery są wszędzie. ;-)

Babska logika rządzi!

Lemingi odebrałam jako aluzję do gry – choć sama nie grałam. Słusznie?

 

Co do komputerów – zgoda, masz rację, ale nie wiem, czy deszcz da się programować ;)

http://altronapoleone.home.blog

Słusznie – “Lemingi” to jedna z gierek, które próbowałam posłać na drzewo.

Deszczu nie da się zaprogramować. Póki co. Ale przerw w dostawie prądu też nie. ;-)

W czasie suszy Cezar miał przewagę. ;-)

Babska logika rządzi!

czy ten piksel będzie jasny, czy ciemny zależy od tego, czy dopłynie do niego prąd.

Otóż to. Finklowa informatyka jest zupełnie w porządku – problem byłby z urządzeniami wejścia/wyjścia i z szybkością działania czegoś takiego.

A oto komputer z klocków.

Patrz też – szyfr Bacona (czterobitowe słowa zapisane w czymkolwiek – to metoda steganografii, ale dałoby się też na tym liczyć, zresztą cała współczesna steganografia korzysta z komputerów).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No, proszę! Z lego też da się zrobić komputer. I to bez instrukcji!

Ludzie to cwane bestie.

Babska logika rządzi!

Retrofuturystyczny Asterix? Takie skojarzenie pojawiło się dość szybko i nie odpuściło aż do końca. Czas i miejsce akcji, żarty z imion, Juliusz Cezar i w końcu nieudolny bard – sporo wspólnego ze słynnymi komiksami. Tyle wspólnego, że trudno mi ocenić, czy to mocne nawiązania, czy pastisz/parodia, czy też zbyt śmiałe zapożyczenia. Efekt był różny. Na przykład imiona wydały mi się niestety za słabe, nie dorównujące pomysłom Goscinny’ego i jego tłumaczy. Tylko „Dalekowidzyks” mi podszedł. Mogłaś pokombinować bardziej z tymi imionami (porównaj Marnybardyksa do Kakofoniksa) albo odpuścić ten zabieg.

Tekst stoi za to pomysłami „technologicznymi”. Oryginalne, ciekawe, i choć momentami zbyt nawiązywały do współczesności, to mogłabyś ugrać tym więcej, gdybyś wymyśliła porządniejszą historię. Teraz mamy typowy motyw „obcego w obcym kraju”: czytelnik wraz z bohaterem poznaje świat przedstawiony, ale mało tu jest fabuły samej w sobie.

Z minusów: chaos kompozycyjny. Na początku nie wiadomo było, do czego tekst zmierza i jaki właściwie ma być jego klimat (im dalej, tym więcej humoru i większy „odjazd”).

Tytuł mógłby być ciekawszy.

Ogólnie czytało się dobrze, ale moim zdaniem powinnaś tekst albo okroić, by zostawić to, co najlepsze, albo rozbudować do porządnej historii. Bo pomysły pod kątem konkursowym ciekawe. I tekstem humorystycznym w antologii bym nie wzgardził. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dzięki, Fun. :-)

Zbyt śmiałe zapożyczenia to mocny zarzut, uważam. To, że ktoś już humorystycznie opisał, jak Cezar podbijał Galię, nie oznacza, IMO, że temat jest spalony. Czas, miejsce i bohaterowie muszą być takie same – nie ma bata – albo to będzie całkiem inna opowieść.

Imiona. Ale taki “Wercyngetoryks” coś znaczy (bywa tłumaczony jako “Wielki wódz, król wojowników”, “król nad-wojowników” lub “Zwycięzca setki bitew”) i to nie jest ani mój wymysł, ani Goscinny’ego. Zabawa z imionami pozwoliła mi pominąć opisywanie cech postaci, które pojawiają się epizodycznie. Bez tego tekst byłby dłuższy i nudniejszy, a rozpoznawalność bohaterów słabsza. Co zrobić, Kakofoniks był już zajęty. ;-) Tobie podszedł “Dalekowidzyks”, komuś innemu “Espioniks” – kwestia gustu.

Mało fabuły i chaos kompozycyjny? Też będę protestować. Od początku (przesłanie Marnybardyksa, koniec pierwszej sceny) pokazuję, że druidzi wykorzystują technologię, żeby zmienić wynik wojny z Cezarem. W końcu, używając różnych aspektów świętego gaju (prognostycznych i rozrywkowych), doprowadzają do nasłania na niego zabójcy. Musiałam pokazać, jak chłopak polubił gry. To ma znaczenie dla fabuły, chociaż początkowo może wydawać się nieważne.

Zgodzę się z uwagą co do tytułu – nie miałam dobrego pomysłu. Roboczy brzmiał “Tajemnica świętego gaju” i moim zdaniem był jeszcze gorszy.

A jeśli okrawać, to co byś proponował wyciąć?

Babska logika rządzi!

Wiem, że Wercyngetoryks to nie wymysł ;)

Co wyciąć? Raczej skrócić, tak ogólnie. Nie pamiętam już poszczególnych scen. Po prostu to, co najciekawsze, pojawiło się gdzieś koło połowy, a sam początek – moim zdaniem – mało zapowiadał i wnosił. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ech. A starałam się, żeby czytelnik polubił Wercyngetoryksa za uratowanie rzymskiego dzieciaka. :-(

Dlaczego wiadomość przekazaną przez Marnybardyksa uważam za ważną, już wspominałam. To miało również zasiać pytanie, dlaczego ten las jest taki cwany.

Babska logika rządzi!

Kolejny tekst humorystyczny. Niestety, jak na warunki konkursu trochę za bardzo na mój gust odwołujący się do współczesności. Choć nie powiem, Warcraftiks mnie uśmiechnął (w moim kręgu żartobliwie określamy WoWa "wojmiosło"). Tak jak w Asteriksie, przeniosłaś obecne problemy i stosunki społeczne na tło starożytne.

Mało więc w treści jakiegoś odwoływania się do alternatywnych rzeczy, ale jako samodzielna humoreska – nie powiem, bardzo fajna. Jest śmiesznie, jest używanie określeń z popkultury, demonstracja bardów szczególnie urzekła :) Twistu z Brutusem za łatwo się domyśleć, ale co tam.

Tak więc przyjemny koncert fajerwerków, choć słabo dla mnie umiejscowiony w tematyce konkursu. Jednak sam z siebie ma poziom, jakiego bym się spodziewał po Tobie, Finklo :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję, NoWhereManie. :-)

Przy grach musiałam odwoływać się do współczesności. Niby mogłam zrobić drzewo do gry w tryktraka, ale ile osób zna zasady, ile połączy tę grę z komputerem? Z bólem serca powstrzymałam się od wyhodowania drzewka do układania pasjansa z liści, bo kołatało mi w zakamarkach mózgu, że karty to stosunkowo nowy wynalazek. ;-)

Z alternatywnych rzeczy proponuję inny wynik starcia Cezara z Wercyngetoryksem. W naszej historii ten drugi dał się zamknąć w Alezji i trafił do niewoli.

Demonstracja bardów. Na ich miejscu też bym protestowała. ;-) Te wiersze były trudne do ułożenia i oni się tego bardzo długo uczyli. Podobno naprawdę koło dwudziestu latek.

Babska logika rządzi!

Z alternatywnych rzeczy proponuję inny wynik starcia Cezara z Wercyngetoryksem. W naszej historii ten drugi dał się zamknąć w Alezji i trafił do niewoli.

Dla mnie trochę mało, Finklo. Co czytam alternatywne dzieje Galii z nastawieniem na klęskę Cezara, to Alezja to niemal punkt obowiązkowy, mianowanie Wercymgetoryksa jakimś wodzem wodzów też niemało razy widziałem. Siłą Twego tekstu są właśnie odwołania do współczesności i one najwięcej frajdy przynoszą ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ale przecież w takim razie Galia nie zostanie podbita (tym bardziej, że cwani druidzi nasyłają asasyna na wroga), Germania i Brytania też nie, zapewne historia Rzymu potoczy się w inną stronę (na pewno gospodarczo)… Cała historia Europy będzie inna.

Pytanie filozoficzno-retoryczne: czy konie iliońskie są odwołaniem do współczesności? ;-)

Babska logika rządzi!

Cała historia Europy będzie inna.

Kluczem dla mnie jest to słowo “będzie”. Ja chciałbym zobaczyć, jak to by wyglądało. Wielu mnie mami, ale mało kto chce pokazać. Taka wersja fantastycznej kiełbasy wyborczej pewnie ;)

Pytanie filozoficzno-retoryczne: czy konie iliońskie są odwołaniem do współczesności? ;-)

One pewnie nie. Ale demonstracja polegająca na wymachiwaniu czymś na kształt transparentów, imiona (Currieriks, Warkratiks itp) czy inne już tak. A to niestety one wybijają się na pierwszą linię. Niemała w tym zasługa skojarzeń z komiksem Gościnnego. Nawet jeśli rozłożyć element po elemencie i tych współczesnych byłoby mniej, to jednak jestem na nie dużo bardziej wyczulony.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Hmmm. Chyba mamy różne podejścia. W tym przypadku wydaje mi się, że najciekawszy jest sam proces skierowania rzeki w inne koryto. Opisy, czyje pola zostały zalane w wyniku przekopania kanału, jak zmienił się poziom wody w okolicznych studniach itp., IMO będą nudne.

Cezar zapewne zostanie zamordowany, jego armia bez wodza będzie sobie słabo radzić… Mam opisywać losy poszczególnych centurionów (których pewnie nawet Ninedin nie zna) i pokazywać, jak Wercyngetoryks niańczy wnuki? Zieeeew. Chyba wolałabym go wysłać za Alpy w kontrataku i tam zabić.

A na poważniejsze zmiany geopolityczne trzeba co najmniej dziesiątków lat. To wykracza poza ramy tego opowiadania.

Imiona. Prawda, druidom starałam się nadawać imiona związane z komputerami. Jeśli miało to sens – dla uniknięcia banałów – na bazie francuskiego. Warcraftyksowi i Courrieriksowi trafiły się najbardziej współczesne słowa. :-)

Babska logika rządzi!

Jak to często u Ciebie żarty były skierowane do czytelników o różnych gustach. I tym razem takich, które trafiają do mnie było niestety za mało. Podobał mi się fragment o żonie Cezara, podobał „druid wszystkich druidów”, kupiłem pomysł na drzewa-komputery i odniesienia do popularnych zręcznościówek. Wrażenie zdecydowanie popsuły imiona Galów. Stronisz od filmów, nie wiem zatem, czy oglądałaś „Misję Kleopatra”, ale Twoi Wielojęzyks i Dalekowidzyks to zdecydowanie inna liga niż Numernabis i Marnypopis. A szkoda, bo bez tego elementu byłoby całkiem fajnie.

 

Dziękuję za udział w konkursie!

Dziękuję, Coboldzie. :-)

Szkoda, że prawie nie trafiłam. Tak, kiedyś oglądałam “Kleopatrę”, ale lata temu.

Dobrze, że jednak coś dla siebie znalazłeś.

Czyli naprawdę nie podobają Ci się tylko imiona? To pocieszające. :-)

Babska logika rządzi!

Fajne opowiadanie. Lubię opowiadania krótkie i treściwe.

Dziękuję, Kapuściany. :-)

Fajnie, że nie wynudziłam.

Babska logika rządzi!

Nie pozwolę, żeby Finkla pierwsza wstawiła pod moim tekstem jurorski komentarz, w końcu nasz konkurs zakończył się wcześniej :D 

 

Jakoś tak po zerknięciu na tytuł, zaczęłam zastanawiać się, czy będzie tu gdzieś komputer. I nie zawiodłam się – prawdziwa druidzka technologia w pełnym rozkwicie. A jak pięknie wpłynęła na historię świata!

O wykonaniu nawet nie będę wspominać, bo jest jak zawsze lekko (no, może poza niektórymi imionami, które musiałam za pierwszym razem składać jak przedszkolak po literce), z humorem, z polotem. Wracając do imion – rewelacja, od razu wiadomo kto jest kim i czym się zajmuje. I nawet nie przeszkadzały mi automatyczni nasuwające się nawiązania do historii o Asterixie i reszcie zgrai. Przy takiej ich popularności wydaje mi się to nieuniknione przy podobnych próbach.

Finklowy humor jest zdecydowanie mój, więc kupiona zostałam tym tekstem w całości. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki, Jurorko Śniąca.

Ech, zdaje się, że ubiegłaś mnie o minuty. Było nie jeść tego śniadania… ;-)

Kurczę, już po tytule poznałaś, o czym to będzie? No i nici z zaskoczenia… ;-)

Ech, co Czytelnik/ Juror, to opinia. Ty widzisz wpływ na historię świata, innym tego brakowało. Tobie imiona się spodobały, niektórzy narzekali…

Fajnie, że Cię kupiłam. Teraz poszukam odpowiedniego zastosowania dla nabytku. ;-)

Babska logika rządzi!

Ech, zdaje się, że ubiegłaś mnie o minuty.

Ha, dobrze zrobiłam pomijając kolejkę :D

 

Kurczę, już po tytule poznałaś, o czym to będzie? No i nici z zaskoczenia… ;-)

Bo należysz do osób, co do których czuję, że nadajemy na tych samych falach i wiele potrafię złapać nie tylko między wierszami, ale i z półsłówek, czy tytułów ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No, naprawdę dużo mi nie brakło, a zbierałam się do tego kopiowania komentarzy już od ogłoszenia wyników…

Następnym razem podam specjalną wersję tytułu dla Śniącej – zaszyfrowaną. ;-)

Babska logika rządzi!

Czekam więc z niecierpliwością. Sama chętnie sprawdzę, jak to wyjdzie :D 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A jakie szyfry preferujesz? Wystarczy coś prostego czy będę musiała wyciągać enigmę ze strychu? ;-)

Babska logika rządzi!

Wybór zostawiam Tobie. Przecież nie będziemy się na rodzaj szyfru umawiać. Co to za zabawa, jak mi ją ułatwisz ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No, ale nie chciałabym, żebyś się zastanawiała nad tytułem aż do końca konkursu… ;-)

Babska logika rządzi!

Nie ma się co martwić na zapas ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie ma, nie ma… Ale książki o szyfrach i kodach wypadałoby zamówić. ;-)

Babska logika rządzi!

A od czego są biblioteki, hę? Tam nie trzeba zamawiać i czekać. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Niby tak. Ale pewnie się okaże, że akurat gdy będę chciała publikować, to książka będzie u ludzi… Te z przydatną wiedzą warto mieć u siebie.

Babska logika rządzi!

Dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet. :-)

Dobrze, że dobrze.

Babska logika rządzi!

Fajne:) (lic. Anet)

Dzięki, Koalo. :-)

Ej, Anet tym razem napisała, że dobrze się czytało.

Babska logika rządzi!

Nie wiedziałem, że “fajne :)” od Anet oznacza, że się czytało źle. U mnie “fajne :) (na lic. Anet)” oznacza FAJNE

Hierarchia komentarzy Anet to wielka tajemnica portalu. ;-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka