- Opowiadanie: Gożjaśkiś - Morfeokinematografia

Morfeokinematografia

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „W głębi snów”.

Jeśli podoba Ci się ten temat, przekaż darowiznę na fundację Synapsis: http://synapsis.org.pl/ (przycisk „Przekaż darowiznę” na stronie fundacji).

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Morfeokinematografia

 

– I cięcie, mamy to, koniec zdjęć na dzisiaj! Byliście świetni, naprawdę, najlepsza ekipa, z jaką przyszło mi pracować. To będzie przebój!

Reżyserka klasnęła w dłonie dwa razy i wielkie lampy reflektorowe zgasły, spektrokamery wyłączyły się z cichym bzykiem, dobiegająca zewsząd i znikąd muzyka zamilkła, tryskający życiem leśny pejzaż w tle pobladł i zaczął się kurczyć, aż stał się zwykłym obrazem oprawionym w ramki, a aktorzy zwlekli się z planu i jeden za drugim udali się do rekwizytorni.

– Pani Babo Jago, a możemy dziś dłużej pobyć ożywieni? – spytała aktorka grająca prototypową dziewczynkę. Pozostali aktorzy przystanęli na chwilę i obserwowali.

– Niestety nie, duszyczko, dziśnocy czeka mnie dużo pracy przy obróbce zdjęć – odrzekła Baba Jaga. – Korekta, montaż, rozmycie logiki… ogólnie cała ta postprodukcja. Ale nie martw się, dusza do góry, za cztery dni będzie pełnia, to będziecie mieli okazję zaszaleć.

Dziewczynka wyglądała, jakby chciała jeszcze o coś spytać, ale zamiast tego odwróciła się i posłusznie skierowała do magazynu z całą resztą filmowej obsady. Po chwili z pomieszczenia wyleciał rząd świetlistych kulek. Małe świetliki wykonały w powietrzu kilka piruetów, zatoczyły krąg nad głową Baby Jagi i jeden za drugim wleciały do niewielkiego słoiczka, który wydobyła z kieszeni.

W magazynie pozostały tylko nieruchome manekiny.

* * *

Ali Baba Jaga miała w środowisku magicznym opinię wyjątkowo przedsiębiorczej czarownicy. Nie był to jej pierwszy biznes i zapewne ostatni też nie, ale z pewnością będzie to jedno z bardziej udanych przedsięwzięć. Tak podpowiadał jej nos. A że nos miała pokryty brodawkami, długi i krzywy, to trudno mu było nie dowierzać. Porządny, wiedźmi nos raczej się nie myli.

Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie, od zwykłego kramiku z miksturami. Klasyczny wiedźmowy biznes, jaki Ali Baba Jaga prowadziła już nieraz – w rodzimej Persji, w Grecji, w Italii… Więc czemu by nie w Polsce? Sklepik oferował dość typowy asortyment produktów – wywary lecznicze i eliksiry miłosne, maści dające nadludzką siłę i kadzidła zapewniające sielski spokój, zioła przywołujące wenę i proszki sprowadzające sen. Aż pewnego dnia Ali Baba Jaga odkryła, w jakich proporcjach należy łączyć sproszkowane korzonki nasenne z esencją weny twórczej, ziarnami kreatywności, oparami marzeń oraz niewielką domieszką innych ingrediencji, aby móc zawczasu wpływać na tematykę obrazów sennych.

Szczęśliwym trafem odkrycie to zbiegło się w czasie z opatentowaniem przez amerykańskich taumaturgów nowej generacji kamer spektralnych potrafiących rejestrować nie tylko ektoplazmę, ale i aurę, ciała astralne, emanacje nastroju, emocji czy autorytetu, a nawet oktarynę. I wszystko (nareszcie!) w kolorze. I co więcej w niespotykanej dotąd rozdzielczości i jakości obrazu.

Ali Baba Jaga szybko połączyła fakty i tak narodził się pomysł na sprzedaż pełnometrażowych, fabularnych snów.

* * *

Rozkręcenie biznesu wymagało trochę przygotowań.

Scenariusze na sny różniły się od scenariuszy filmowych – postaci były tam tylko prototypami, które każdy śniący uzupełniał we własnym zakresie o twarze i cechy znanych sobie osób, fabuła była bardziej rozmyta, zmienna i miejscami zupełnie nieskładna, dialogi również często wymykały się prawom logiki, a zapisywane były w uniwersalnym języku emocji, który dopiero w momencie właściwego seansu, odbywającego się w głowie śpiącego widza, ulegał przetłumaczeniu na język ludzkich słów, gestów i mimiki. Ali Baba Jaga spędziła na wymyślaniu snów wiele bezsennych nocy, aż w końcu uzbierała całkiem poważny plik pomysłów – od idyllicznych marzeń o lataniu na skrzydłach motyla wśród puchatych chmurek po najmroczniejsze, pełne krwi i straszydeł koszmary (a co, skoro na horrory są chętni, to na to miałoby nie być?)

Najwięcej czasu zajęło Ali Babie Jadze znalezienie właściwych pomocników, którzy, sami należąc do świata widm i duchów, mogliby zagrać w jej snach-filmach. Japońskie kami okazały się nazbyt niezależne, słowiańskie chochliki i perskie peri zanadto psotne, skrzaty domowe za nieśmiałe, a łasicudki zbyt płochliwe. Szukała długo i wytrwale, a trud w pełni się opłacił. Ogniki-psotniki były bardzo pojętne, potrafiły doskonale odgrywać emocje i wczuwać się w role, a ich zdolność nawiedzania i ożywiania przedmiotów była wręcz nieoceniona. A przy tym nie wymagały inszej zapłaty nad szczery śmiech i dobrą zabawę, które stanowiły ich jedyny pokarm.

Po rekrutacji i zdjęciach nastał czas postprodukcji, która również okazała się nader skomplikowanym procesem. Spektrofilmy trzeba było obrobić i obczynić, rozmontować, wyremontować i zmontować, konwertować z obrazu na ideę, z idei na esencję, z esencji na marzenie, zaś marzenia należało zetrzeć w proch i w pył, a następnie dodać do sproszkowanej mikstury. Ali Baba Jaga skłonna była przyznać, że gdyby nie osiem lat studiów na dwóch kierunkach (z wykształcenia była homeopatką i zaklęcioznawczynią kognitywną), to całe to zadanie na pewno by ją przerosło. Ale także i z tym wyzwaniem ostatecznie jakoś sobie poradziła.

Do rozwiązania pozostawała jeszcze kwestia wymyślenia sobie marki. W pierwotnym zamyśle nasza bohaterka planowała nazwać swój biznes „Sklepikiem z sennymi marzeniami”, ale odradziła jej to znajoma wiedźma. „Szwagier założył kiedyś w Stanach biznes o podobnej nazwie i szybko zbankrutował”, argumentowała. Ostatecznie więc nad wejściem zawisł zapisany fikuśnymi, krzywymi literami szyld „Salon morfeokinematograficzny – najlepsze sny u Ali Baby Jagi”. Na drzwiach pojawiła się też tabliczka „wielkie otwarcie nazajutrz po najbliższej pełni”.

* * *

Ostatniej nocy przed otwarciem Ali Baba Jaga przygotowała ognikom-psotnikom niespodziankę: pozwoliła im nawiedzić zrobione z kasztanów, liści i zapałek figurki ludzi, zwierząt i ptaków, by całą noc mogły bawić się w najróżniejsze gry i zabawy, jakie sobie tylko wymarzyły. Były tam smukłe kasztanowe księżniczki, mieszkające w zamkach z mchu i drobnych kamyków, dzielni kasztanowi rycerze w hełmach z łupinek i szyszkowych pancerzach uzbrojeni w długie i ostre miecze z igieł, powozy z liści paproci zaprzężone w rącze kasztanowe ogiery, zwinne kasztanowe koty ścigające się z figlarnymi myszkami z włóczki i żołędzi, kasztanowi astronauci pilotujący rakiety z patyków – jednym słowem było tam wszystko, co dało się skonstruować z budulca, jakiego dostarczało leśne runo.

Po wszystkim psotne duszki zgodnie orzekły, że przez tysiące lat swojego istnienia jeszcze nigdy się tak nie bawiły.

Oczywiście Ali Baba Jaga nagrała to wszystko ukrytą kamerą – biznes to biznes, jeszcze jeden sen w ofercie nie zaszkodzi. A chętny na wyśnienie spontanicznej, beztroskiej zabawy znajdzie się na pewno. 

Koniec

Komentarze

Przyjemny i dobrze napisany tekst, jakiego nie spodziewałem się po portalowym debiucie. Gratulacje :)

Zabrakło mi trochę jakiejś przewrotnej puenty, wszak o tym, że Baba Jaga ma nosa do interesów, wiemy już wcześniej.

 

to będziecie mieli okazję zaszaleć.”

Zaplątał się tu cudzysłów.

 

Dziewczynka wyglądała, jakby chciała jeszcze o coś spytać, ale zamiast tego odwróciła się i posłusznie skierowała się do magazynu z całą resztą filmowej obsady. Po chwili z magazynu wyleciał rząd świetlistych kulek.

Jaga spędziła na wymyślaniu snów wiele bezsennych nocy, aż w końcu uzbierała całkiem poważny plik pomysłów – od idyllicznych snów o lataniu na skrzydłach motyla wśród puchatych chmurek po najmroczniejsze, pełne krwi i straszydeł koszmary (a co, skoro na horrory są chętni, to na to miałoby nie być?).

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zbieg-wykrzyknika-i-nawiasu;16048.html

 

Najwięcej czasu zajęło Ali Babie Jadze znalezienie właściwych pomocników, którzy(+,) sami należąc do świata widm i duchów(+,) mogliby zagrać w jej snach-filmach.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przecinek-a-imieslowy-przymiotnikowe;10413.html

 

a ich zdolność nawiedzania i ożywiania przedmiotów była wręcz nieoceniona .

Spacja przed kropką.

 

A przy tym nie wymagały inszej zapłaty nad szczery śmiech i dobrą zabawę, które stanowiły ich jedyny pokarm.

Również postprodukcja okazała się skomplikowanym procesem.

“Również” porównuje tutaj proces postprodukcji do równie skomplikowanego procesu szukania odpowiednich “aktorów”, jednak tak jak te zdania są ułożone z początku wydaje się, że porównuje ją do procesu płacenia ognikom-psotnikom, co jest łatwe.

 

„Szwagier założył kiedyś w Stanach biznes o podobnej nazwie i szybko zbankrutował”(+,) argumentowała.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/cudzyslow-a-przecinek;14663.html

 

Ostatecznie więc nad wejściem do jej sklepiku zawisł zapisany fikuśnymi, krzywymi literami szyld

Zupełnie niepotrzebne doprecyzowanie i powtórzenie w jednym.

 

pozwoliła im nawiedzić zrobione z kasztanów, liści i zapałek figurki ludzi, zwierząt i ptaków i całą noc bawić się w najróżniejsze gry i zabawy,

Trochę dużo “i”, wygląda to dość chaotycznie.

 

Były tam smukłe kasztanowe księżniczki(+,) mieszkające w zamkach z mchu i drobnych kamyków,

ironiczny podpis

Dobrze się bawiłam czytając o interesie czarownicysmiley. Świetne połączenie różnych znanych elementów i wplecenie swoich.

Pomysł, właściwie pomysł za pomysłem – biję brawo i w dodatku ta Ali Baba Jaga. :DDD Cudnie.

Zaczyna się bardzo interesująco, natomiast niestety dalej to streszczenie, jednak – lecz może tylko dla mnie, więc cholernie subiektywne. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zgadzam się z Issandrem. Bardzo fajny pomysł na biznes, ale zabrakło jakiegoś łupnięcia w końcówce. Jeszcze jeden filmik niewiele dodaje do repertuaru. No, ale nie będę aż tyle wymagać. Wszyscy wiemy, jaki jest limit (pozdrawiamy Jurków czytających komentarze ;-) )…

Babska logika rządzi!

pozdrawiamy Jurków czytających komentarze

Dobry wieczór!

 

Dobry.

Rozmowy kontrolowane… ;-)

Babska logika rządzi!

Przede wszystkim dziękuję za pozytywne komentarze :)

 

Jeśli chodzi o trochę migawkowy i niedomknięty charakter opowieści, to wynika on z tego, że Ali Baba Jaga jest też bohaterką wcześniejszejszego mojego opowiadania, z którego to powyższe rozwija jeden z pobocznych wątków. Niejako sam sobie związałem ręce, bo dalsza rozbudowa tego tekstu byłaby już autoplagiatem. Ale w sumie cieszę się, że Ali Baba Jaga dostała jeszcze jedną okazję, żeby zabłysnąć.

Ten wcześniejszy tekst też może kiedyś wrzucę.

 

“Również” porównuje tutaj proces postprodukcji do równie skomplikowanego procesu szukania odpowiednich “aktorów”, jednak tak jak te zdania są ułożone z początku wydaje się, że porównuje ją do procesu płacenia ognikom-psotnikom, co jest łatwe.  

 

W sumie ciekawa sprawa, bo chyba nie ma języka naturalnego, który w prosty sposób różnicowałby anaforę do poprzedniego zdania i anaforę do poprzedniej myśli. Tu zdałem się na wyróżnik graficzny (akapit), ale w sumie racja, lepiej nie ryzykować dwuznaczności.

Reżyserka klasnęła w dłonie

"Reżyserka" to miejsce, gdzie się montuje program telewizyjny. Język jest niekonsekwentny :)

 do składziku na rekwizyty.

Rekwizytorni.

 dziśnocy

Milusie, ale niegramatyczne. Dziś w nocy.

 rozmycie logiki

Ale jak?

 odwróciła się i posłusznie skierowała się

Możesz skasować drugie "się".

 słoiczka, który ta wydobyła

"Ta" jest zbędne – wiadomo, kto.

 A że nos miała pokryty brodawkami, długi i krzywy, to trudno mu było nie dowierzać.

Średnio to logiczne, ale pasuje do tekstu.

 nie raz

Łącznie.

nawet oktarynę. I wszystko (nareszcie!) w kolorze.

Oktaryna to kolor… :)

 szybko połączyła fakty

Tak się mówi o wnioskowaniach.

 inszej zapłaty nad szczery śmiech

Stylizacja nieudana – poplątała się gramatyka. Zostań przy stylu, który tekst już ma.

 nagrała wszystko to na ukrytą kamerę

Nagrała to wszystko ukrytą kamerą.

 

Świetna, miła w czytaniu impresja. Dobry początek!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Milusie, ale niegramatyczne. Dziś w nocy.

Dziśnocy to moja prywatna odpowiedź na brak jednowyrazowego polskiego odpowiednika angielskiego tonight. Czasem jak brakuje mi jakiegoś słowa, to je sobie dotwarzam. A tego słowa bardzo mi brakowało. Analogiczną budowę (zrost z drobnym uproszczeniem fonetycznym) ma choćby wyraz nazajutrz pochodzący od wyrażenia na zajutrze.

Ale jak?

 

A nie wiem, nie jestem wiedźmą :p

Oktaryna to kolor… :)

Wiem :) Ale chyba trudno ją uwiecznić na kliszy ;)

Stylizacja nieudana – poplątała się gramatyka. Zostań przy stylu, który tekst już ma.

To nie stylizacja, to normalna konstrukcja w moim idiolekcie. 

 

Świetna, miła w czytaniu impresja. Dobry początek!

Dziękuję :)

Bardzo sympatyczny i na dodatek dobrze i inteligentnie napisany tekst! Jestem pod wrażeniem i oczywiście zaraz klikam bibliotekę, nie wiem, jakim cudem tekst tam jeszcze nie trafił…

 

Mam właściwie jedną uwagę:

“w rodzimej Persji, w Grecji, we Włoszech” – do takiego lekko staroświeckawego tonu opowiadania bardziej by mi pasowała Italia zamiast Włoch.

 

Czekam na dalszą twórczość, zwłaszcza taką, która będzie wykorzystywać Twoje zainteresowania mało znanymi językami.

http://altronapoleone.home.blog

Przeurocze opowiadanko! Ogromnie spodobała mi się przedsiębiorczość Ali Baby Jagi i jej upór w dążeniu do celu.

Gratuluję debiutu i czekam na kolejne opowiadania. :)

 

przy ob­rób­ce zdjęć –od­rze­kła Baba Jaga. – Ko­rek­ta, mon­taż , roz­my­cie lo­gi­ki… –> Brak spacji po pierwszej półpauzie. Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

zioła spro­wa­dza­ją­ce wenę i prosz­ki spro­wa­dza­ją­ce sen. –> Czy to celowe powtórzenie?

Może: …zioła przywołujące wenę i prosz­ki spro­wa­dza­ją­ce sen.

 

Na drzwiach po­ja­wi­ła się też ta­blicz­ka „wiel­kie otwar­cie na­za­jutrz po naj­bliż­szej pełni.” –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czasem jak brakuje mi jakiegoś słowa, to je sobie dotwarzam. A tego słowa bardzo mi brakowało. Analogiczną budowę (zrost z drobnym uproszczeniem fonetycznym) ma choćby wyraz nazajutrz pochodzący od wyrażenia na zajutrze.

Tłumaczenie przyjmuję, choć mogłeś się obyć bez neologizmu. Sama miałam kiedyś kłopot z brakiem w angielszczyźnie słowa na kolor siny – jest błękitny, jest granatowy, jest po prostu niebieski, a siny gdzie? Wrr.

 Wiem :) Ale chyba trudno ją uwiecznić na kliszy ;)

O to chodzi :)

 To nie stylizacja, to normalna konstrukcja w moim idiolekcie.

Oj, bo poszczuję Wittgensteinem :) Piszesz dla innych i musisz zwracać uwagę na to, jak oni zrozumieją Twoje pisanie.

 Dziękuję :)

Nie ma sprawy :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

miałam kiedyś kłopot z brakiem w angielszczyźnie słowa na kolor siny – jest błękitny, jest granatowy, jest po prostu niebieski, a siny gdzie

Livid?

 

Oraz jestem bardzo dumna, że dziśnoc rozszyfrowałam jako neologizm autorski ;)

http://altronapoleone.home.blog

Livid kojarzy mi się bardziej z emocjami, ale zajrzałam na Free Dictionary:

1. Discolored, as from a bruise; black-and-blue – to by jeszcze pasowało, ale sińce nie są sine (wiem coś o tym jako naczelna niezdara miasta Gdańska) tylko właśnie ciemne, fioletowe, nawet szare. Pozostaje pytaniem otwartym, dlaczego siniec nazywa się siniec.

2. Ashen or pallid: a face livid with shock – to blady ze złości właśnie.

3. Extremely angry; furious.

Czyli nie :(

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A może to kwestia Twojego postrzegania siności? Sińce zmieniają kolor i mam wrażenie, że na pewnym etapie są bardzo zdecydowanie sine….

SJP PWN siny «niebieskofioletowy, czasem z szarym odcieniem»

 

Autorze, sorry za offtop!

http://altronapoleone.home.blog

Porządne siniaki są kolorowe. :-/

Babska logika rządzi!

Miałam na myśli taki smętny, depresyjny, szarawoniebieski kolor :) a’la ściana szpitala.

EOT! (Serio, bo przyjdzie Beryl i wyrówna :D)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Sympatyczne bardzo, choć takie stężenie szczęścia i słodyczy w dłuższej formie byłoby ciężkostrawne ;)

Szkoda, że w końcówce nie pojawił się jakiś bardziej wyrazisty akcent, rozmywa się to trochę.

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

– Niestety nie, duszyczko, dziśnocy czeka mnie dużo pracy przy obróbce zdjęć

fabuła była bardziej rozmyta, zmienna i miejscami zupełnie nielogiczna, dialogi również często wymykały się prawom logiki,

Po co to powtórzenie? Na pewno można je jakoś zastąpić.

Ali Baba Jaga spędziła na wymyślaniu snów wiele bezsennych nocy, aż w końcu uzbierała całkiem poważny plik pomysłów – od idyllicznych snów o lataniu na skrzydłach motyla

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Sugestie wprowadzone, błędy poprawione. Co do powtórzeń, to bardzo je lubię i często używam. 

 

“Morfeokinematografia” i tak jest dość przystępnym tekstem jak na mnie, tzn. stosunkowo mało w niej “moich” słów i stosunkowo mało ukrytych treści. 

 

A dobry oftop nie jest zły :)

 

Po tak ciepłym przyjęciu chyba nie mam wyboru i powinienem zaprezentować resztę losów Ali Baby Jagi :)

Dobry pomysł na tekst, początek też bardzo intrygujący. Trochę znużyły mnie te opisy w środku, ale sam motyw zakładania sennego studia filmowego jest definitywnie na plus.

Ogółem – fajny krótki koncert fajerwerków, choć nie zaszkodziłoby mu lekkie skrócenie w środku.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przeczytałem, podobało się :) Sympatyczna ta wiedźma. 

Ale takiej esencji weny twórczej czy ziaren kreatywności to bym spróbował ;) 

Bardzo udany i sympatyczny szorcik. Zakończenie spadło na mnie dość niespodziewanie (podczas czytania zazwyczaj nie znam długości tekstów), więc gdyby tekst był dłuższy, zupełnie bym się nie pogniewał.

Fantastyka: jest.

Motyw snu: jest.

 

Tekst z jajem, na wesoło, oryginalne podejście do tematu. Dużo ironii – to ogromna zaleta tego tekstu! No i język, bardzo, bardzo fajny. Rozmaite nawiązań (część jury podpowiada, ze nawet więcej, niż na pierwszy rzut oka widać). Bardzo sympatyczny tekst, z sympatyczną postacią i równomiernie podtrzymujący humor.

 

Jest jednakże tez wada. Końcówka. Człowiek czeka na jakieś ironiczne podsumowanie, jakąś dobitkę, a tu jakoś tak nic na koniec. Dlaczego, autorze, dlaczego nie doprowadziłeś do ataku śmiechu, na który się człowiek zdążył przygotować?

 

Ale tak czy inaczej fajne bardzo :-)

 

Pomysł na 5. Świetnie budujesz klimat, duży plus za poczucie humoru. Język nawet dopracowany, ciekawe neologizmy. Szczególnie przypadły mi do gustu „zaklęcioznawczynia kognitywna” oraz „dziśnocy”.

Całość właściwie bez rozwiniętej fabuły, a zakończenie skromne. Poczułam pewne rozczarowanie. Z drugiej strony, może nie jest to jakaś wielka wada. Przyszło mi do głowy, że głównym celem nie jest opowiedzenie historii, ale zaprezentowanie samej postaci Ali Baby. To udało się na pewno.

Bardzo ciekawe opowiadanie. Zacny pomysł na biznes, też bym chętnie kupiła jakiś sen szyty na miarę :) 

Podobnie jak przedpiścy, trochę liczyłam na jakieś łupsnięcie na koniec, na jakąś puentę, która rozwali system. Takie opowiadania podobają mi się najbardziej. Miałam wrażenie, że dążysz do tego, żeby w końcówce wykorzystać ogniki i to, czego żądały w ramach zapłaty. No, trudno, nie doczekałam się :D

 

Jak na debiut jest bardzo dobrze, witamy na portalu :)

yes

Bardzo, bardzo dobre. Przypadł mi do gustu i pomysł i lekki styl i brak hmm…nadęcia, czego nie można powiedzieć o wszystkim tekstach biorących udział w konkursie ;) Świetne nawiązanie do Pratchetta (bo za takie uznałem Oktarynę – chyba, że się mylę? ) – Baba Jaga chyba kończyła Niewidoczny Uniwersytet :) Powyższy tekst to jeden z moich faworytów. Świetna robota

Nowa Fantastyka