– Pan pozwoli, że podsumuję fakty. – Tamara wsparła dłonie na biodrach. – Kapitan straży został znaleziony przez służącą w swoim łóżku, z nożem wbitym w serce. Okno w sypialni było otwarte na oścież. Przypuszcza pan, że to przez nie morderca dostał się do środka. Jednakże… – Wskazała na podłogę dzielącą łóżko i okno. – Na posadzce nie ma śladów obuwia. Powiedzmy, że włamywacz zadbał o czyste podeszwy, lecz jest jeszcze jeden fakt, który wyklucza osobę z zewnątrz. – Mówiąc to, przeniosła wzrok na okno. – Rama nie nosi śladów uszkodzenia. Została otwarta bez użycia siły, czyli najpewniej od wewnątrz za pomocą uchwytu. Mówił pan, że kapitan straży spędził noc ze swoją ulubioną prostytutką? – Teraz spojrzenie kobiety powędrowało w stronę nocnej szafki, na której leżał porzucony medalion wielkości śliwki, najprawdopodobniej własność kochanki denata. – I że opuściła sypialnię jeszcze przed wizytą służącej?
– Sugeruje pani, że prostytutka uciekła w pośpiechu, ponieważ bała się przyłapania na gorącym uczynku? A okno otworzyła sama, mając nadzieję na zmylenie śledczych? – Strażnik szybko domyślił się, co Tamara miała na myśli.
– Na razie nikogo nie oskarżam – odezwała się. – Prawdy dowiem się dopiero, kiedy porozmawiam z moimi wszystkowidzącymi informatorami.
Strażnik zbladł.
– No tak. Pani szamanka, rozmawia z duchami – mruknął, wyraźnie zaniepokojony. – W takim razie nie będę dłużej przeszkadzał. Zamelduję się u pani męża i wrócę nad ranem. – Mówiąc to, wycofał się w stronę wyjścia.
Tamara mogła teraz przystąpić do pracy. Obecne zlecenie bardzo ją ciekawiło. Chciała czym prędzej dowiedzieć się, czy poprzedni kapitan straży zginął przez osobiste porachunki, czy może ktoś celowo zapolował na osobę piastującą to stanowisko. Jeśli tak, podobne niebezpieczeństwo mogło grozić również nowemu kapitanowi. A był nim od niedawna mąż Tamary.
Kobieta podeszła do ściany, wygodnie się pod nią usadowiła i zamknęła oczy.
Właściwie nie była szamanką ani medium. Nie zapadała w trans i nie kontaktowała się z duszami zmarłych. Po prostu zasypiała, a wówczas jej świadomość trafiała do innego wymiaru, do świata istot, które uważano za „anioły”. Tak było odkąd tylko sięgała pamięcią. Nie wiedziała, dlaczego. Każdy, kogo o to zapytała, nazywał ją „przeklętą", kazał milczeć albo ją przeganiał. Natomiast rodzice… niestety nigdy ich nie poznała.
Sen przyszedł szybko. W pierwszej chwili Tamarę ogarnęło uczucie pustki. Zmysły nie odbierały już bodźców płynących z otoczenia, zupełnie jakby jej ciało przestało istnieć. Został tylko sam umysł, sama dusza. W wymiarze duchów tylko ona potrafiła widzieć, a raczej „czuć”.
W tej chwili Tamara wyczuła obok siebie obecność czterech bytów.
– Witaj, Krocząca We Śnie – odezwał się w jej myślach jeden z nich.
Mieszkańcy owego wymiaru zawsze ją tak nazywali. Nigdy nie widzieli w niej intruza, a nawet twierdzili, że spodziewają się odwiedzin śmiertelników. Ponoć w przeszłości istniało więcej osób takich jak ona. Z czasem pojawiało się ich coraz mniej, aż w końcu duchy uznały, że wymarły. Tamara mogła czuć się wyjątkowa. Była ostatnią osobą zdolną rozmawiać z istotami, które znały wszystkie sekrety śmiertelników. Niektórzy na jej miejscu pewnie wykorzystaliby ten dar do własnych, egoistycznych celów, tymczasem ona postanowiła, że połączy go z możliwością czynienia dobra i zostanie najlepszym w historii detektywem.
– Witajcie, Przyjaciele – odpowiedziała w myślach duchom. – Widzieliście, co zeszłej nocy stało się w sypialni kapitana straży?
– Różne rzeczy się tam działy. Ból mieszał się z rozkoszą, płacz ze śmiechem.
– Interesuje mnie morderstwo, nie sztuka kochania – wtrąciła na wypadek, gdyby duchy zbyt dosłownie potraktowały jej pytanie.
Często im się to zdarzało. Otwarcie rozmawiały o wszystkim, o co tylko je spytano, nie mając wyczucia, który temat należy delikatnie pominąć, a którym zająć się bardziej szczegółowo.
– Jego ukochana powinna cię interesować, Krocząca We Śnie. To właśnie ona zabiła.
Ha! Czyli przypuszczenia Tamary okazały się prawdziwe. To była banalna sprawa.
– Biedak sam się zabił. Kochanka złamała mu serce tamtej nocy. Przebił je sobie sztyletem, gdy tylko odeszła – odezwał się nagle drugi duch.
– Czyli… prostytutka przyczyniła się do śmierci, ale sama jej nie zadała? – spytała dla pewności kobieta.
– Ja pamiętam coś zupełnie innego – wtrącił trzeci. – Jeden z podległych mu strażników zakradł się do sypialni. Dźgnął kapitana, nie mogąc już dłużej znieść obelg, jakie na co dzień słyszał z jego ust.
Zaraz, co?
– To nie był strażnik, lecz przestępca, którego kapitan od miesiąca próbował schwytać. Deptał mu po piętach, aż tamten stracił cierpliwość!
Po usłyszeniu czwartej wersji, Tamara kompletnie się pogubiła. Co one wygadywały? Trzy musiały kłamać, ale dlaczego? Nigdy dotąd się z czymś takim nie spotkała. Duchy nie miały żadnego interesu w tym, aby wtrącać się w sprawy ludzi. Przynajmniej tak jej się od zawsze wydawało.
A może to magiczny urok? Kiedyś słyszała, że istnieją artefakty umożliwiające kontrolowanie duchów. Musiała się obudzić i raz jeszcze rzucić okiem na miejsce zbrodni.
Przeszukała szafki, zajrzała pod łóżko, ale nic szczególnego nie przykuło jej uwagi. Nawet nie wiedziała, jak taki artefakt mógłby wyglądać.
Po chwili o czymś sobie przypomniała. Jej wzrok podążył w stronę zostawionego na szafce medalionu. Może prostytutka celowo go nie zabrała?
Tamara wzięła go w rękę i niemal od razu wyczuła, że emanuje z niego energia. A więc jednak!
Pospiesznie rozbiła medalion o podłogę. Teraz dowie się prawdy. Choć ta była już chyba oczywista.
A jednak nie była…
Tamara pustym wzrokiem wpatrywała się w ścianę. Nie umiała przyswoić tego, czego przed chwilą się dowiedziała. Morderczynią i dostarczycielką amuletu okazała się służąca. Jednakże nie działała sama. Zabójstwo zlecił jej… mąż Tamary. Pozbył się poprzedniego kapitana, aby zająć jego miejsce.
Nie mogła uwierzyć w to, że awans męża i zarazem polepszenie sytuacji jej rodziny odbyło się takim kosztem. Nie wiedziała, czy ma pomóc małżonkowi i zataić prawdę, jednocześnie wyrzekając się swoich moralnych ideałów, czy też lepiej będzie zrzucić z siebie bolesny ciężar, lecz zarazem stracić ukochaną osobę.
Chyba wolałaby nigdy nie poznać prawdy. A na pewno nie w taki sposób – jako Krocząca We Śnie, jako stróż prawa i sprawiedliwości.