- Hydepark: Szachy

Hydepark:

inne

Szachy

Wątek przeznaczony do poruszania zagadnień szachowych.

Komentarze

obserwuj

W ostatnim czasie pojawiło się na Portalu kilka tekstów zawierających sceny szachowe, więc za zachętą Drakainy uznałem za stosowne założyć niniejszy wątek. Można tutaj rozmawiać o szachach w fantastyce, pytać o porady przy tworzeniu własnych tekstów z aspektami szachowymi, a także umawiać się na partie pomiędzy członkami Społeczności.

Świetny pomysł. yes Miś może polecić wszystkim, nie szachistom też, niedawno obejrzany film “Królowa Katwe”, dostępny w Internecie.

To zapraszam odważnych do gry :P

Слава Україні!

Taktycznie się odzywam, żeby mieć złotą gwiazdkę, a wkrótce wrzucę tu na swoistą “betę” scenę szachową, co do której pojawiły się w redakcji różnego rodzaju uwagi. Tylko muszę ją znaleźć ;)

http://altronapoleone.home.blog

Golodzie, skoro rozpocząłem wątek, wypada mi chyba przyjąć pierwsze zaproszenie. Zagramy tutaj, w komentarzach (poprzez edycję, aby wystarczyły dwa komentarze na partię), w wiadomościach prywatnych czy zgoła na innym portalu?

 

Drakaino, na pewno rzucę okiem i w miarę swoich możliwości postaram się coś podpowiedzieć – czekam z zainteresowaniem.

Dobra, znalazłam. Wycinam ze środka część tekstu, która jest poza rozgrywką, żeby trochę skrócić.

Problemy, jakie ma redakcja, są nieco sprzeczne: z jednej strony, że rozgrywkę należałoby doprawić szczegółami, przedstawić lepiej (dokładniej) sytuację na szachownicy i co do niej doprowadziło, a z drugiej – że jest za dużo szczegółów, które przeciętnemu czytelnikowi nic nie powiedzą ;)

Adam gra czarnymi, co jest powiedziane wcześniej, ale i tu w sumie wychodzi.

[Skądinąd w nieukończonej powieści mam też scenę z szachami, ale tam muszę w ogóle przemyśleć taki milion spraw, że to jest najmniejszy problem. A tu mi trochę Fenrir głowę urywa, że tomik się kisi od dwóch lat].

 

Nie mógł liczyć na to, że przeciwnik nabierze się na coś tak przewidywalnego jak udane zmęczenie, roztargnienie albo zdenerwowanie. Dlatego po kolejnych kilku ruchach wykonanych po krótkim, pełnym skupienia namyśle, kiedy był przekonany, że jego szacunki co do dalszego przebiegu partii są trafne, podstawił wieżę.

Jednooki zdołał niemal całkowicie ukryć emocje, Adam dostrzegł jednak ledwie zauważalne drgnienie kącika ust. Spuścił wzrok, jakby nie chciał pokazać, że za późno dostrzegł swoją pomyłkę. Teraz pozostawało jedynie liczyć na to, że drugi gracz połknie przynętę, a rzekomy błąd zaprowadzi go prosto w pułapkę, w którą kiedyś Gioacchino schwytał młodszego brata.

(...)

Nagle ledwie zauważalny ruch w widmowym pokoju neapolitańskiego palazzo  odwrócił jego uwagę: coś wskoczyło do kominka i zniknęło w chmurze popiołu. W tej samej chwili przeciwnik wykonał ruch. Adam zmusił się do podniesienia wzroku na szachownicę, a następnie z trudem ukrył uczucie ulgi. Jednooki złapał przynętę i zbił wieżę hetmanem. Partia zbliżała się do końca.

– Tylko jedno pytanie – odezwał się Adam zrezygnowanym głosem, powtarzając ruch Gioacchina sprzed kilkunastu lat. – Jak go pan skusił do gry?

W jedynym widocznym oku tańczyły iskierki triumfu.

Doskonale – pomyślał Adam. Zaraz rozegram twoją pychę.

– Szach – rzucił z udanym zdumieniem.

– To nie było trudne – odparł rzekomy Munaciello, zasłaniając się skoczkiem. Król był otoczony białymi bierkami, a na twarzy Jednookiego pojawił się wyraz triumfu. – Dałem mu do wyboru pewną śmierć w ciemnym zaułku lub szansę przeżycia. Widzi pan, ówczesna władza nie lubiła weteranów cesarskiej armii, zwłaszcza takich, którzy mieli dziwaczne zdolności…

Adam wbił wzrok w szachownicę i raz jeszcze przeanalizował sytuację. Była taka sama jak wtedy, kiedy on sam był na miejscu obecnego przeciwnika. Szkolny błąd, nieuwaga, zapomnienie, że każdy ruch trzeba analizować. Pułapka właśnie zatrzasnęła się wokół jego przeciwnika.

– Tymczasem natknął się pan na coś nieprzewidzianego, dobrze zgaduję? Pańscy zleceniodawcy nie raczyli pana o tym poinformować? – zapytał, po czym przesunął skoczka. Biały król nie miał jak uciec. Hetman był za daleko.

 

http://altronapoleone.home.blog

Ślimaku, wszystko ma swoje wady :P Przy edycji komentarzy ciężko śledzić kiedy ktoś zrobi ruch, w wiadomościach prywatnych szybko sobie zaśmiecimy skrzynki (portalowe i pocztowe, bo powiadomienia przychodzą :P), a inny portal pewnie wymagałby jakiegoś zgrania czasowego. Imho najłatwiej byłoby zrobić oddzielny temat do pojedynków szachowych, żeby tego tu nie zaśmiecać, a mieć jednak gwiazdki. Ale też jestem się do dowolnego innego wariantu dostosować :P

 

Drakaino,

Fajnie napisany fragment. Brzmi jak coś w duchu mata Beniowskiego albo pułapki Kieningera. Aczkolwiek trochę niepoważni ci szachiści, skoro mata w dwóch ruchach nie widzą i powoduje on takie napięcie i zaskoczenie :P

podstawił wieżę.

A może “poświęcił”?

Слава Україні!

Mat w dwóch, ale nie forsowny. Miły opis, podoba mi się. Zdecydowanie powinno być jednak "poświęcił". Podstawienie jest błędem, a poświęcenie celowym oddaniem figury w zamian za większą nagrodę – w tym przypadku mata. Podoba mi się wątek, właśnie skończyłem pisać opowiadanie szachowe. Niestety, nie na portal, bo zupełnie pozbawione fantastyki.

Łukaszu, zdaniem misia szachy same w sobie są fantastyczne. Może Loża i Redakcja zgodzą się na opowiadania ‘szachowe’ nie zawierające elementów dotychczasowych gatunków fantastyki. Dodadzą specjalny tag “szachy” i czytelnik będzie wchodził w tekst na własną nieodpowiedzialność. Życzmy sobie tego. Zwolennicy szachów łączcie się! 

Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. A opko i tak jest zablokowane, bo posłałem je na konkurs. Może kiedyś przyjdzie mi do głowy pomysł na szachy w fantastyce, wtedy chętnie się podzielę. A co to za opowiadania, które sprowokowały wątek? Podlinkujecie?

Może Loża i Redakcja zgodzą się na opowiadania ‘szachowe’ nie zawierające elementów dotychczasowych gatunków fantastyki. Dodadzą specjalny tag “szachy”

Po pierwsze nie mamy armat. Tzn. realizacja postulatu dodania tagu jest niemożliwa z przyczyn techniczno-prawnych, związanych z Obecną Wersją Portalu i Mityczną Nową Wersją portalu. Zob. Portal dla żółtodziobów punkt 13.

 

Po drugie nie chciałabym robić precedensu w postaci dopuszczania jednego typu obyczajówek jako pełnoprawnych opowiadań na portalu. Można stworzyć gdzieś platformę dla takich tekstów, można je nawet reklamować tutaj, ale zostawmy portal fantastyce, bo inaczej autorzy np. niefantastycznych erotyków zażądają dla siebie miejsca i zrobi się efekt domina.

 

PS. Jedynym legitnym wyjściem jest wrzucanie takich tekstów na betę, z uwagą, że to jest nie do publikacji, ale do pogadania o szachowym kontekście.

 

PS 2. Dzięki za uwagi o mojej scence :) Zaraz poszukam tej drugiej, ale nie wiem, czy jest skończona. Zresztą tam utknęłam na tym, że sytuacja na szachownicy przedstawionej na obrazie ma mieć polityczny podtekst, więc potrzebuję konkretnych elementów. Rozważam po prostu konkretne otwarcie, które będzie pod tym względem jednoznaczne ;)

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, zabieram się za analizę...

Nie mógł liczyć na to, że przeciwnik nabierze się na coś tak przewidywalnego jak udane zmęczenie, roztargnienie albo zdenerwowanie.

Szachista, przynajmniej powyżej pewnego (nie bardzo poważnego) poziomu, raczej nie myśli w ten sposób. Stara się obrać optymalny plan gry, przeniknąć i skontrować zamiary przeciwnika. Nawet jeżeli będziesz przekonująco symulować zły stan psychofizyczny, dobrze grający przeciwnik mimo wszystko nie założy, że przesuwasz bierki bez planu.

Dlatego po kolejnych kilku ruchach wykonanych po krótkim, pełnym skupienia namyśle, kiedy był przekonany, że jego szacunki co do dalszego przebiegu partii są trafne, podstawił wieżę.

Jak już wspomnieli przedmówcy, podstawienie jest czynnością przypadkową. To zdanie brzmi mniej więcej tak: “[jakieś uzasadnienie wskazujące na namysł i celowość działań...] Dlatego po kolejnych kilku krokach potknął się nagle i zarył nosem w glebę”. Możesz napisać “poświęcił wieżę”, ewentualnie “niby to podstawił wieżę”.

A drugi problem jest subtelniejszy – posunięć w partii nie dobierasz wedle własnych upodobań, chyba że grasz z przeciwnikiem o wiele klas słabszym. Rzadko, czasem raz lub dwa na przestrzeni długiej partii, masz realną swobodę decyzyjną. Jeżeli poświęcasz figurę, to dlatego, że policzyłaś warianty i masz pewność, iż w dłuższej perspektywie doprowadzi to do mata lub odzyskania materiału z nawiązką (rzadko: do trwałej inicjatywy uzasadnionej strukturalnie – “poświęcenie pozycyjne”).

Jednooki zdołał niemal całkowicie ukryć emocje, Adam dostrzegł jednak ledwie zauważalne drgnienie kącika ust. Spuścił wzrok, jakby nie chciał pokazać, że za późno dostrzegł swoją pomyłkę. Teraz pozostawało jedynie liczyć na to, że drugi gracz połknie przynętę, a rzekomy błąd zaprowadzi go prosto w pułapkę

To jest w porządku – piszesz wyraźnie, że przyjęcie ofiary nie było obligatoryjne, a odrzucenie jej utrzymałoby równą pozycję lub nawet postawiło Adama w nieco gorszej sytuacji. Ewentualny problem polega na tym, że dobry szachista niełatwo uwierzy, aby drugi dobry szachista podstawiał mu wieżę “na czysto” – będzie bardzo długo i uważnie badał sytuację, liczył warianty.

w którą kiedyś Gioacchino schwytał młodszego brata. (...) – Tylko jedno pytanie – odezwał się Adam zrezygnowanym głosem, powtarzając ruch Gioacchina sprzed kilkunastu lat. – Jak go pan skusił do gry?

Rozumiem, że ten Gioacchino to starszy brat Adama, ale chciałabyś może wiedzieć, że niejaki Gioachino Greco był najlepszym szachistą XVII stulecia i będzie tutaj pierwszym skojarzeniem dla osób zaznajomionych z historią szachów. Poza tym może “w pułapkę podobną / analogiczną do tej...” – dwie identyczne pozycje w różnych partiach to niezmierna rzadkość, chyba że znana teoria debiutów lub późna końcówka.

palazzo  odwrócił

Podwójna spacja.

– Szach – rzucił z udanym zdumieniem.

Współcześnie ogłaszanie szacha bywa uważane za nieuprzejme, w grze turniejowej można wręcz dorobić się ostrzeżenia sędziowskiego, ale w realiach XIX-wiecznych chyba wypadało. Nie rozumiem tylko, czemu “z udanym zdumieniem”. Co go ma zdumiewać? Udaje, że aż do wykonania ruchu nie spostrzegł, iż doprowadzi on do szacha? To przecież bez sensu.

– To nie było trudne – odparł rzekomy Munaciello, zasłaniając się skoczkiem.

Trochę trudno to będzie inaczej wyrazić, bo zaraz w następnym zdaniu znów król, ale stoi mi tu przed oczami wyobrażenie rzekomego Munaciella, jak zasłania sobie skoczkiem części intymne.

na twarzy Jednookiego pojawił się wyraz triumfu.

Celowo wielką literą? To trwały przydomek?

Adam wbił wzrok w szachownicę i raz jeszcze przeanalizował sytuację. Była taka sama jak wtedy, kiedy on sam był na miejscu obecnego przeciwnika. Szkolny błąd, nieuwaga, zapomnienie, że każdy ruch trzeba analizować. Pułapka właśnie zatrzasnęła się wokół jego przeciwnika.

Co on teraz jeszcze analizuje? Jeżeli się powiedziało “a”, to trzeba powiedzieć “ą” i jechać z alfabetem aż do końca. Poświęcił już wieżę, więc gdyby jego wariant nie działał, i tak byłoby po wszystkim. Poza tym dwa razy “analizować” oraz “przeciwnika” w niewielkiej odległości wypada niezręcznie.

“Zapomnienie, że każdy ruch trzeba analizować” – źle brzmi, absolutnie nie zdarza się szachistom grającym na jako takim poziomie. A zdaje mi się, że nie chcesz jednak opisywać partii dwóch kompletnych patałachów.

zapytał, po czym przesunął skoczka. Biały król nie miał jak uciec.

Zakładam tutaj, że po posunięciu skoczkiem jeszcze nie ma mata – mat nastąpi w kolejnym posunięciu lub po dwóch, a grający białymi nie ma żadnej możliwości zapobieżenia mu, król jest zablokowany w pułapce przez związanego skoczka i zapewne linię zakleszczonych pionów. W takiej sytuacji, dość rzadkiej, nabranie się na pułapkę nawet przez dobrego gracza mogłoby być realne (gdy niezauważenie szacha po biciu wieży i mata w drugim posunięciu – nie mogłoby). Trzeba to jednak trochę wyraźniej opisać.

Hetman był za daleko.

W przypadku hetmana sformułowanie “za daleko” nie ma racji bytu, on może pokonać całą szachownicę jednym posunięciem. Hetman był skutecznie odciągnięty, nie miał możliwości powrotu, coś w tym rodzaju.

 

Podsumowując: przy lekturze tego fragmentu miałem wrażenia bardzo zbliżone do wielu pojedynków szachowych w literaturze – sprawnie i zajmująco opisanych przez dobrych pisarzy, którzy jednak o szachach mają raczej podstawowe pojęcie i znacząco przeceniają dowolność artystyczną wyboru posunięć (nawet jeżeli w XIX wieku była istotnie większa niż dziś) oraz aspekty psychologiczne.

 

Golodzie czy może Golodhu (nie wiem, jak wymawiasz swoją nazwę użytkownika, czy to “h” jest tam obecne na końcu, a co za tym idzie – jakiej odmiany sobie życzysz), myślę, że administracja Portalu nas (przynajmniej na razie) nie zje, jeżeli założymy sobie na partię drugi wątek w HP.

 

Łukaszu, Miś dobrze wskazuje. Ewentualnie było jeszcze niedawno “Szachiści wszechświata” Dawidaiq150.

Szachista, przynajmniej powyżej pewnego (nie bardzo poważnego) poziomu, raczej nie myśli w ten sposób.

Zapomniałam napisać (mea culpa), że obaj są szachistami w najlepszym razie przeciętnymi. Adam ma w głowie głównie połajanki starszego brata, a jego przeciwnik (powiedzmy: demon) został w szachy wmanewrowany, ponieważ zasadniczo grywa w kości lub karty i oszukuje. Ergo w zasadzie wszystkie dalsze uwagi, jakkolwiek cenne, nie znajdują zastosowania w tym tekście. Adam liczy na to, że jego broń z wyboru wytrąci przeciwnika z równowagi, że niebędąc wybitnym szachistą, nawet nie grając na co dzień, przechytrzy przeciwnika samym wyborem broni pojedynkowej ;)

http://altronapoleone.home.blog

Oczywiście nie nalegam, ale myślę, że niektóre uwagi mogą się jednak przydać. Chociażby na samym początku: Adam przecież nie poświęcił wieży dlatego, że “nie mógł liczyć na (...) udane zmęczenie, roztargnienie albo zdenerwowanie”, tylko dlatego, że przypomniał sobie pozycję z partii z bratem i dzięki temu zauważył, iż przyjęcie ofiary przez demona doprowadzi do mata.

Okej, doprecyzować oczywiście mogę. Skądinąd tak bardzo dokładnie, to on udaje, że tę wieżę podstawia, bo to ma wyglądać na błąd ;)

http://altronapoleone.home.blog

Ślimaku, tak z ciekawości, masz jakąś kategorię?

Łukaszu, zdaniem misia szachy same w sobie są fantastyczne. Może Loża i Redakcja zgodzą się na opowiadania ‘szachowe’ nie zawierające elementów dotychczasowych gatunków fantastyki. Dodadzą specjalny tag “szachy” i czytelnik będzie wchodził w tekst na własną nieodpowiedzialność. Życzmy sobie tego. Zwolennicy szachów łączcie się! 

 

Nie.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Zwolennicy szachów nie łączcie się. Zgody nie będzie.sad

Łukaszu, z dzieciństwa drugą. Od lat nie nadarzyła mi się okazja, aby zagrać w turnieju tempem klasycznym. Mam podstawy mniemać, że gram lepiej niż wtedy, ale trudno to obiektywnie wykazać. A Ty, jeżeli mogę spytać?

Golodzie czy może Golodhu (nie wiem, jak wymawiasz swoją nazwę użytkownika, czy to “h” jest tam obecne na końcu, a co za tym idzie – jakiej odmiany sobie życzysz), myślę, że administracja Portalu nas (przynajmniej na razie) nie zje, jeżeli założymy sobie na partię drugi wątek w HP.

Może być Golodhu:)

 

Temat założony, możesz zaczynać :P

Слава Україні!

Nie mam kategorii, niestety. Chciałbym wybrać się na turniej, ale w mojej Łodzi panuje posucha i nigdy nie miałem okazji. 

Wątek już dawno domagał się reanimacji, a właśnie natrafiłem na odpowiedni cytat, aby to uczynić:

Never go in against a Sicilian when death is on the line.

William Goldman, The Princess Bride

 

(W oryginalnym cytacie oczywiście chodziło o Sycylijczyka, ale szachista od razu widzi tutaj Sicilian w znaczeniu obrony sycylijskiej).

Wy na poważnie, a ja chciałem zadać pytanie początkującego. Jeśli chciałbym się pobić z komputerem, a nie z człowiekiem, to jaki chess engine polecacie:

GNUChess

Sjeng

Amy

Crafty

Faile

Phalanx

Glaurung

HoiChess

Diablo

BBChess

Fruit

Shredder

Toga II

Boo's Chess Engine?

 

Do tej pory używałem tego pierwszego, ale się zestarzał i chce strasznie dużo bibliotek, które mi się tak sobie podobają. Nie czuję się na siłach samodzielnie dokonać jakichś porównań. Na razie odrzuciłem Leelę, bo chciała sieci neuronowej, której nie posiadam w tej maszynce, na której chcę się zabawiać.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Ja gram na Chess.com z botami, na grę z ludźmi nie mam na razie odwagi

http://altronapoleone.home.blog

@Radek Silniki nie mają żadnego znaczenia. Ja polecam lichess.org , chyba obecnie najlepszy niekomercyjny serwis szachowy.

Łukasz

Zasadniczo istnieje pewna różnica, tzn. Leela gra rzeczywiście inaczej niż normalne silniki* – i polecam z nią grać, jest to bardziej pouczające:P

Ale poza tym wszystko jedno.

 

* – właśnie przez to, że wykorzystuje sieci neuronowe

Слава Україні!

ja się jakoś do lichess nie mogłam przekonać, coś mi w interfejsie nie pasowało

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję za rady. Wszedłem na razie w stockfisha, powinien mnie ładnie masakrować. Czuję się zmuszony powalczyć z Leelą (z instalacją) w celach ćwiczebnych.

Na razie odrzucam ideę silników i platform online: Chess unplugged! ;-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dawno temu używałem Fritza, bodajże jedenastki, sprawdzał się raczej dobrze. Oczywiście istnieją już dużo silniejsze programy, ale do amatorskich treningów? – wciąż tak samo bije człowieka.

Mały refleksyjny wcale nie-offtop, bo wątek wg lakonicznego wstępu jest do wszelkich zagadnień szachowych.

 

Otóż prawie codzienne granie z botami uświadomiło mi jedną moją zasadniczą słabość w grze w szachy: mianowicie nader często zapominam, że chodzi o to, żeby zapędzić króla w totalny kozi ruch, a nie odnieść przytłaczające zwycięstwo na wszystkich frontach i za pomocą wszystkich formacji ;)

 

I na dodatek ma to kontynuację związaną z moimi zainteresowaniami naukowo-hobbystyczno-literackimi. Mianowicie Napoleon był szachistą zapalonym, ale przeciętnym – co dziwiło w kontekście tego, że był geniuszem strategii i taktyki oraz bardzo dobrym matematykiem (dlatego zresztą został w szkole wojskowej artylerzystą). Mam hipotezę, że po pierwsze miał jakiś rodzaj ADHD (jak ja) i po prostu nie miał cierpliwości do knucia, a po drugie (znów jak ja?) nie skupiał się na pojedynczym celu i pod niego układał strategię, tylko na szerszej kampanii. Co ciekawe, w życiu potrafił właśnie dokładnie przeprowadzić szybką i precyzyjną kampanię; skądinąd dzięki temu póki wygrywał, bitwy miały bardzo niską mortality rate.

 

A już w ramach przechwałek dodam, że na zamierzchłym Seminarium ŚKF Sapkowski porównał mnie do Napoleona, zauważywszy, że prowadzę dwie rozmowy na raz. Wtedy jeszcze nie zajmowałam się tą epoką, tak btw, bo ja oryginalnie starożytniczka byłam. Może mi wywróżył, poniekąd.

http://altronapoleone.home.blog

Względem Napoleona i szachów, mogę polecić interesujący artykuł https://www.chesshistory.com/winter/extra/napoleon.html – choć może już go widziałaś, bo w wyszukiwaniu źródeł na pewno jesteś sprawniejsza ode mnie. Anegdota z wywróżeniem bardzo przyjemna.

Przytłaczające zwycięstwo na wszystkich frontach? Jest to jakiś sposób myślenia o partii szachów, ale ja staram się na to patrzeć raczej w ten sposób, że trzeba wszędzie rozwinąć i utrzymywać front, a potem przełamać linie przeciwnika w najsłabszym miejscu. Niekoniecznie zresztą w pobliżu króla: całkowite zerwanie flanki lub opanowanie centrum po szóstą linię prawie zawsze przynosi rozstrzygającą przewagę. Znajomość obranego debiutu wskazuje, jakie są typowe plany strategiczne i gdzie szukamy tego miejsca, jakkolwiek czasem można sobie pozwolić na odrobinę kreatywności.

Tak, czytałam ten artykuł parę lat temu, jak do nieukończonej (jeszcze) powieści, która rozrosła się w monstrum i może wydzielę z niej dwie osobne, szukałam takiej sytuacji na szachownicy, która mogłaby wytrawnemu szachiście podpowiedzieć kontekst polityczny (bo to miał być układ na obrazie).

http://altronapoleone.home.blog

Na Piekielnych znalazłam taką historyjkę, czy raczej wylew żali, i jestem ciekawa waszych opinii.

Sama w szachy jak już, to gram z komputerem, gdzie program podpowiada zasięg pionków, więc daleko mi do jakiegokolwiek eksperta. O ile w pierwszy przypadku frustracja jeszcze jest jeszcze dla mnie zrozumiała, tak druga już trąci pychą i przypomina tutejszą dyskusję sprzed lat, czy betowanie opowiadań konkursowych to doping krzywdzący tych, co samodzielnie dopieszczają swoje teksty.

Pierwszy przypadek – oczywiście jest to znany problem. Wszystkie większe portale szachowe mają systemy do wykrywania takich nadużyć, na ogół działa to nieźle. Realnie więc nie spotyka się oszustów zbyt często, skala zjawiska jest wyolbrzymiana przez osoby, które nie potrafią sobie wyobrazić, że mogłyby zostać uczciwie pokonane.

Drugi przypadek – nigdy mi nie przyszło do głowy, aby przejmować się tym, czy mój przeciwnik w grze online przesuwa bierki na szachownicy. Jakie to ma dla mnie znaczenie?

Całkowicie zgadzam się z Ślimakiem Zagłady. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

O, czyli nie jestem jedyną, dla której takie podejście jest mocno przesadzone, bo przez komentarze pod spodem zwątpiłam. Tam każda próba zwrócenia autorowi posta uwagi, że go chyba ego boli zostaje ucinana a chłopak korzystający korzystający z dodatkowych pomocy niemal zwyzywany do mało bystrych, bo musi sobie zewnętrznie rozrysować następne ruchy zamiast wszystko skalkulować w głowie.

Byłbym wdzięczny, gdyby mnie ktoś oświecił. Nigdy nie grałem online z człowiekiem. Czy dobrze zrozumiałem, że nie można/nie wypada wtedy mieć obok komputera szachownicy i poruszać bierkami w realu? Grę i pozycje obserwuje się tylko na szachownicy na ekranie?  Rozumiem, że nie jest w porządku wspomaganie się wtedy jakimś silnikiem, ale używanie fizycznej szachownicy i bierek sprawiałoby mi wrażenie ‘prawdziwej’ gry i większą przyjemność. W dzieciństwie zdarzyło mi się kilka razy grać z kolegą zamkniętym z powodu choroby w pokoju. Przez zamknięte drzwi wykrzykiwaliśmy do siebie ruchy, każdy miał swoją szachownicę. To był czas, kiedy nie było komputerów – prehistoria. :)

Dla mnie problem wygląda tak, że autor żaloposta oburzył się, że kolega śmie używać wspomagaczy w towarzyskiej partyjce, choć wcale nie zostało zawczasu uzgodnione, że nie korzystają z dodatkowej pomocy.  Wisienką na torcie jest fakt, że autora oburzyło, że on, który w prawdziwej, uczciwej grze wygrywa z tym samym kolegą, w sieciowych przegrywa, bo przeciwnik sobie dopomaga.

Koalo, można i wypada. Problem w tamtym poście (dla mnie też trochę wydumany) dotyczy tego, czy wypada przesuwać bierki na prywatnej szachownicy, aby pomóc sobie w analizie wariantów przed wykonaniem ruchu w grze. A izolację infekcyjną i grę przez drzwi znam bardzo dobrze.

 

Ajzan, dla jasności: oczekiwałbym jednak nawet bez uzgodnień, że partner w towarzyskiej partyjce nie będzie używał “wspomagaczy” w rodzaju programów komputerowych, książek albo szwagierki wuja grającej w Bundeslidze. Natomiast własna analiza z przesuwaniem bierek nie wydaje mi się naganna (w braku odrębnych ustaleń): ważne, że myślisz samodzielnie.

Ślimaku, przez wspomagacze w poprzednim poście miałam na myśli właśnie analizy własne. Może nie w szachach, ale też lubię opierać się na obrazach, a autor zalinkowanego tekściku uważa wizualizowanie sobie sobie czegoś za lenistwo, bo według niego szachy to sport oparty na czystym myśleniu.

Dzięki za oświecenie zwierzaka. :)

Nowa Fantastyka