- Hydepark: Cmentarz usuniętych opowiadań

Hydepark:

opowiadania

Cmentarz usuniętych opowiadań

De­ner­wu­je mnie (zresz­tą, nie tylko mnie), gdy piszę au­to­ro­wi dłuż­szy ko­men­tarz, po­świę­cam swój czas na prze­czy­ta­nie opo­wia­da­nia i spraw­dze­nie rze­czy, które wy­da­ją mi się nie­ja­sne, po czym wcho­dzę – a tu bach, tekst wraz z wszyst­ki­mi ko­men­ta­rza­mi zo­stał ska­so­wa­ny przez au­to­ra. Pod spodem wkle­ję ko­men­ta­rze, które udało mi się zbac­ku­po­wać oraz dane któ­re­go au­to­ra i opo­wia­da­nia to do­ty­czy.

Komentarze

obserwuj

*skatjowanych opowiadań. 

https://fantazmaty.pl

Opowiadanie: Rybka

Autor: AntypaladynPedigri

 

 

 

Blacktom

mężczyzna, 33 lata, Jaworzno | 08.11.18, g. 16:11

No cóż… Zimny ze mnie drań i chyba nie dość się para postarała ;) Może gdybyś bardziej podkreślił fatalizm losu bohaterki? Pozdrawiam Czwartkowy Dyżurny

autor

AntypaladynPedigri

mężczyzna, 33 lata, Rabka-Zdrój | 08.11.18, g. 16:59

@Blacktom Dzięki Bogu. Moi recenzenci unikali tematu, ale teraz wiem, że zbyt mało o nich wiadomo. Wynika to z ograniczeń tego formatu. Pomyślę nad tym. Dzięki!

"To co robimy dla siebie umiera wraz z nami, to co robimy dla innych jest wieczne" – Albert Pine

belhaj

mężczyzna, 31 lat, Płońsk | 08.11.18, g. 17:25

 

Faktycznie trochę słabo. Zarówno pod względem fabuły, puenty jak i warsztatu. Los bohaterów nie wywołał we mnie jakiś większych uczuć, ale przy tak krótkim tekście ciężko się z nimi zżyć.

drakaina

kobieta, Kraków | 08.11.18, g. 18:25

 

No, nie porywa, choć jakiś tam pomysł na istotę nadprzyrodzoną jest. Tyle że to trochę mało: ot, rybołak zeżarł człowieka. Zagrało nazwanie jej “rybką” na początku, ale to właściwie tyle.

 

Najważniejszym pytaniem jest, czy udało mi suę wzbudzić sympatię i żal w stosunku do bohaterów. Szczególnie do bohaterki w końcówce (choć wiem, jakie to tu trudne).

W tym tekście nie ma bohaterów, są dwie postacie. Nic o nich nie wiemy, a przydałoby się na wzbudzenie takich uczuć. Gdybyś zrezygnował z pointy na końcu (i tak nie zwala z nóg), to mógłbyś dać dziewczynie jakieś rozterki, jakąś historię. A jemu np. przeczucie, że z nią jest coś nie tak, a mimo to trwa w tym uczuciu. Daj im życie, to czytelnik będzie mógł mieć uczucia.

 

 

“Zębaty język, który trzymał go za wargi, wsunął się do środka i szeroko otworzył mu usta. Ten wierzgał się, niezdolny oddychać. “ – Do kogo odnosi się “ten” w drugim zdaniu? (tzn. da się domyślić, że do Artura, ale ze składni tych zdań nijak to nie wynika.)

Historia to uzgodniony zestaw kłamstw.

autor

AntypaladynPedigri

mężczyzna, 33 lata, Rabka-Zdrój | 08.11.18, g. 18:42

 

@drakaina @belhaj Najprawdopodobniej wplotę ten motyw w inną opowieść i tam ich rozwinę jako bohaterów.

 

@drakaina tak, to miało odnosić się do Artura jako że było tam tylko ich dwoje i nie sądziłem, że ktoś zgubi się w zaimkach.

"To co robimy dla siebie umiera wraz z nami, to co robimy dla innych jest wieczne" – Albert Pine

 

drakaina

kobieta, Kraków | 08.11.18, g. 18:55

 

No nie, to nie jest kwestia “zgubienia się w zaimkach”, to jest kwestia pomieszanych podmiotów. “Ten” na logikę odnosi się do języka, który jest ostatnim podmiotem rodzaju męskiego przed użyciem zaimka. To się musi zgadzać, sorry. Ewentualnie gdybyś zamiast zaimka “mu” miał w poprzednim zdaniu “Arturowi”, to wtedy “ten” można by uznać za odnoszący się do Artura. W obecnym kształcie – nie.

Historia to uzgodniony zestaw kłamstw.

autor

AntypaladynPedigri

mężczyzna, 33 lata, Rabka-Zdrój | 08.11.18, g. 19:59

 

@drakaina Chyba że tak. Poprawię przy najbliższej okazji.

"To co robimy dla siebie umiera wraz z nami, to co robimy dla innych jest wieczne" – Albert Pine

loża

znajomy

regulatorzy

kobieta, Łódź | 08.11.18, g. 21:48

 

Tak po prawdzie, to nie bardzo wiem o czym jest szort. Gdybyś napisał coś o Mizuko i Arturze, może dowiedziałabym się przynajmniej, dlaczego spojrzenie na księżyc tak odmieniło dziewczynę.

 

i szczelnie ściągnęła zasłony. –> Raczej: …i szczelnie zaciągnęła/ zasunęła zasłony.

 

jakby zrozumiała,, że ją rzuca. –> Jeden przecinek wystarczy.

 

Nagle Artur poczuł, że nie może oderwać ust. Otworzył oczy i w miejscu Mizuko zobaczył maszkarę o oczach ślepych jak u ryby głębinowej. Z wyrazem grozy na twarzy, wrzasnął… –> Czy, nie mogąc oderwać od kogoś ust, można wrzasnąć?

 

Ten wierzgał się, niezdolny oddychać. –> Ten wierzgał, niezdolny oddychać.

Można wierzgać, ale nie można wierzgać się.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli, co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

autor

AntypaladynPedigri

mężczyzna, 33 lata, Rabka-Zdrój | 08.11.18, g. 22:50

@regulatorzy Przecinek do relikt po edycji. Co do wrzasku chodziło mi o stłumiony wrzask, przy zamkniętych ustach, ale rozumiem o co ci chodzi. Port i ryboludzie były nawiązaniem do "Widma nad Innsmouth", ale widocznie nie wyszło mi tak, jak chciałem. Uwagi powprowadzam. Dzięki za komentarz.

"To co robimy dla siebie umiera wraz z nami, to co robimy dla innych jest wieczne" – Albert Pine

loża

znajomy

regulatorzy

kobieta, Łódź | 08.11.18, g. 23:07

 

No cóż, Antypaladynie, nie zorientowałam się, że Rybka nie jest wyłącznie Twoim pomysłem, ale cieszę się, że uwagi okazały się przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli, co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

autor

AntypaladynPedigri

mężczyzna, 33 lata, Rabka-Zdrój | 08.11.18, g. 23:20

@regulatorzy Nawiązanie jest bardzo luźne. Wspólni są tylko ryboludzie, port, noc i Księżyc, z którego ryboludzie wg mitologii Lovecrafta pochodzą.

"To co robimy dla siebie umiera wraz z nami, to co robimy dla innych jest wieczne" – Albert Pine

loża

znajomy

regulatorzy

kobieta, Łódź | 08.11.18, g. 23:27

 

Rzecz dzieje się w porcie, nocą, przy księżycu, dziewczyna zmienia się w ryboczłowieka… – wychodzi na to, że Twoim pomysłem są: pokój, chłopak, dziewczyna i jej okulary. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli, co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

autor

AntypaladynPedigri

mężczyzna, 33 lata, Rabka-Zdrój | 08.11.18, g. 23:40

@regulatorzy Nie ma podwodnych kopuł, jedzenia ludzi, zmiany przy Księżycu, empatycznych relacji, Japonii i całej reszty.

"To co robimy dla siebie umiera wraz z nami, to co robimy dla innych jest wieczne" – Albert Pine

loża

znajomy

regulatorzy

kobieta, Łódź | 08.11.18, g. 23:51

 

Cóż mogę powiedzieć, Antypaladynie, poza wyrażeniem nadziei, że Twoje przyszłe opowiadania, nawet jeśli będą inspirowane twórczością innych, okażą się ciekawe, a ich lektura dostarczy satysfakcji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli, co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

loża

NoWhereMan

mężczyzna, 31 lat, Gdańsk | 09.11.18, g. 21:08

 

Przeczytałem i nic nie poczułem. Te wszystkie określenia to trochę mało – brakuje czegoś na wstępie, co określi klimat, wprowadzi mnie w nastrój. Krótkie nakreślenie bohaterów też by pomogło. Kopuła z kości powinna być zwieńczeniem, nie daniem głównym szorta. Choć przyznaję, motyw wydaje się fajny.

Tak więc ten koncert fajerwerków mnie nie kupił. Bywa.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

erp.karon

mężczyzna | 09.11.18, g. 21:41

 

Że tak zapytam z ciekawości – czy fakt, że akcja dzieje się w Japonii ma tu jakieś istotne znaczenie, czy to tylko tak dla klimatu?

Generalnie podoba mi się pomysł, fajnie by było jakoś umotywować plot twist i ogólnie jakoś to rozwinąć.

Co do detali:

Jej usta rozwarstwiły się i rozwarły jak tuba gramofonu.

Może to tylko ja, ale czy tuba gramofonu się rozwiera, czy raczej jest permanentnie rozwarta?

 

Bellatrix

kobieta | 10.11.18, g. 04:09

 

Oj, tekst do dopracowania. W zbyt krótkiej objętości próbowałeś poruszyć zbyt wiele rzeczy. Czy akcję umieściłeś w Japonii tylko po to, by dać dziewczynie znaczące imię (dziecko wody) tak, żeby nie rzucało się w oczy? :) (I ta nazwa wioski: samo zło ;), ale tak jak zapisałeś, to się czyta: samodzuo :) Masz parkę z dwóch zupełnie różnych kultur, po jakiemu oni właściwie ze sobą rozmawiali? Umieściłeś akcję w Japonii, ale nie dostosowałeś realiów (to ściąganie *zasłon*). Logika tekstu jest… dziwna. Czemu ludzie wskakują do wody i pływają nie dość, że w nocy, w porcie (brudna woda), to jeszcze podczas pełni, kiedy są najsilniejsze pływy? Z obrazka, który przedstawiłeś wynika, że Artur jest typowym ‘samcem alfa’, który robi co chce i nie patrzy na innych (kilka razy dziewczyna prosiła go, żeby został, nie zainteresował się czemu w nocy zakłada ciemne okulary, wymusił pocałunek). Żeby czytelnik się przejął losem bohaterów, to powinien móc wczuć się w ich położenie. Tak, jak to opisałeś – jest ciężko. W scenie “pocałunku” miałam przed oczami fatality Mileeny z MKII :P A samo zakończenie nawet mi się podobało.

Czy dobrze rozumiem, że grzebiemy na bieżąco, że trupów nie wyciągamy?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeśli trupy są jeszcze dostępne, to czemu nie? Jest trochę komentarzy, po których (i czasie na nie straconym) płaczę ;)

http://altronapoleone.home.blog

Nie czytam opowiadań z danego dnia, chyba że wrzucił ktoś, o kim wiem, że dobrze pisze ;)

Przynoszę radość :)

 

Rybka (albo zombie kucyk).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobry wątek, Bellatrix. Ja też nie cierpię k..tj..ow..a  tekstów.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Pomysł dobry, ale taki Autor, nawet jeśli się przez chwilę zawstydzi, to po prostu powróci pod innym nickiem.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Ano, ktoś czegoś próbuje, a potem ciśnienia nie wytrzymuje... A komentator włożył wielu trudu w skomentowanie, a potem kiszka. Ma prawo być wściekły.

 Anet powinna zostać członkiem Loży.

Pozdrówka.

Dobrze rozumiem Twoją frustrację, bo ja ze względu na takie zachowanie niektórych autorów zaprzestałem komentowania całkowicie.

Zapraszam: www.jacek-lukawski.pl

Dzięki, Roger ;)

Jacku – ale w ten sposób “cierpią” też ci porządni ;)

Przynoszę radość :)

A  ja mam mieszane uczucia. Fakt, nieraz zdarzyło mi się napracować przy komentarzu, a tekst potem znikał, ale nie uważam żeby takie opowiadania zasługiwały na osobny watek. Po co je wyróżniać?

Takie ekshumacje na siłę.

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Po to, żeby autorowi usuwającemu swoje opowiadania nie pisać komentarzy dłuższych niż minutowe.

Ten pan usunął także szorta,którego skomentowałem z tydzień temu,dlatego proponuję wstrzymać się z komentowaniem kolejnych dzieł.

Mówię Wam, gość wróci jako Kontrapaladyn Whiskas i tyle będzie naszego marudzenia.

 

Szacun dla Bellatrix za edycję, awatary i w ogóle fajerwerki i wodotryski.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Przepraszam, że się wcześniej tutaj nie odezwałam, bo to przecież taki wątek o mnie :( Cóż, mogę jedynie napisać, że żałuję swoich skatjowanych działań i z chęcią bym wszystkie swoje kilki na “usuń” skatiowała, ale teraz już trochę za późno :( Usuwanie opowiadań z komentarzami to rzeczywiście brak szacunku dla czasu poświęconego przez komentujących. Chyba nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wszystkich, których opinie skatiowałam, jeszcze raz przeprosić. 

@bellatrix. Chyba, dobry pomysł. Cmentarz ale z nadzieją. Może coś głupio piszę, nie wiem, nie mam pewności, jednak czuję że to fajny pomysł. Opowiadania przecież mogą powrócić – te, same, w wersji poprawionej albo inne piękniejsze. Inni mogą się na nich uczyć, a komentatorzy pracujący nad opowiadaniami nie utracić swoich myśli. Same plusy, tak mi się zdaje.

Coraz bliższa jest mi idea zachowania, tego co było, co jest. To dla mnie nowe, ponieważ “generalnie” jestem za postępem, lecz jednocześnie chciałabym ocalić od zapomnienia kilka rzeczy. 

@katia72. Impuls to impuls. Pewnie, że szkoda, ale jest jak jest. Nie płakałabym nad rozlanym mlekiem, w końcu człowiek ma jakąś swoją osobowość i to jest on. Dwa lata temu nauczyłam się wreszcie    używać słowa “przepraszam”. Było tak strasznie (we mnie), że na dwie godziny wyszłam z pracy i biegałam wokół stadionu. Cały epizod zyskał nazwę “Czekoladki”, ponieważ kupiłam (słusznie) największe i najdroższe  pudełko czekoladek w “Piotrze i Pawle”, aby przeprosić za swoje uniesienie, błąd – merytorycznie miałam rację lecz forma była niedopuszczalna. Męczyłam się jak potępieniec. Najgorsze dla mnie było stanięcie wobec i powiedzenie przepraszam. Naturalnie, jak to ja, oprócz przepraszam, wymyśliłam sobie koncept rozwiązania, słowo “czekoladki” – “Powiedz mi to, a zatrzymam się w impulsie, emocji”. No, jakoś poszło – wtedy, przeżyłam. Co było potem – rozkochałam się w słowie “przepraszam”. Kolejne przegięcie, kolejny rok. O dzięki ci, My Lord, za mądrych współpracowników, którzy sprowadzili mnie na ziemię i pokazali nową obsesję. No i tak się ciągle uczę. Czy nigdy nie będzie końca? Miliony razy zadawałam sobie to pytanie. Pożądam odpowiedzi – NIE, a rozum ględzi i ględzi, że TAK będzie. Ma rację, ten głupi rozum. Zawsze będę robiła rzeczy, których pożałuję. Oh, jak bardzo czasami chciałabym być kimś innym, a może dlatego lubię wymyślać sobie różne rzeczy? Dodam, bo konieczne, wymyślam tylko w czasie wolnym, no nie czasami leniuchuję też w trybie pracowym :).

Może niektóre komentarze są “zbackowane” 

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przyszłam na cmentarz, aby wylać żale po śmierci opowiadania, które właśnie przeczytałam. Okazuje się, że komentarz i łapankę mogę sobie wetknąć gdzie mi się podoba.

Firiel, wiedz, że zmarnowałaś sporo mojego czasu, a tego łatwo nie wybaczam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, Firirel wycofała tekst do kopii roboczej, żeby tam go poprawiać. Tak przynajmniej miała zrobić zgodnie z tym, co napisała w komentarzu. Trochę to moja wina, bo jej napisałam, że tak lepiej niż usuwać. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No cóż, opowiadania nie widzę, łapanka bezużyteczna, a czas przeznaczony na lekturę i komentarz, stracony. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mogę potwierdzić, że tekst nie jest usunięty, tylko schowany.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

To ja zemszczę się na i wrzucę na pręgierz KM.

W ramach pokuty dodam tylko złośliwy fragment komentarza do tekstu “Mężatka”, któremu zdarzyło się zniknąć:

Z drugiej strony nie wiem po co podkreślałaś wdzięki bohaterki. Rozumiem, że z “miśkiem” łączyła ją w obu życiach pewna zażyłość, ale mnie jako czytelnika opis krągłych pośladków zwodzi na manowce erotyka. Także nie byłem pewien, czy zakończy się to nekroorgią, czy pogawędką z trupem (ot, takie swojskie “Opowieści z Krypty”).

Jeśli zgodnie z sugestią Śniącej Firiel wycofała tekst, by go w kopii roboczej poprawić, to Twoja łapanka, Regulatorzy, raczej nie będzie bezużyteczna. Jeśli Firiel rzeczywiście ma nam przedstawić niedługo poprawioną wersję – to dobrze zrobiła.

EDIT: Ach, dopiero Fun mnie uświadomił, że łapanka się chyba pod tekstem nie zdążyła ukazać. No tak, to inna bajka, ale Fun ma rację.

Reg, możesz wysłać komentarz Firiel prywatną wiadomością, przyda jej się przy poprawkach. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dziękuję za słowa wsparcia. ;)

Jeśli Firiel zechce, dostanie łapankę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wielokrotnie mi się to zdarzyło. Czytam na kindlu, zgrywam sobie wiele opowiadań jednocześnie (głównie dni dyżurów), dopiero potem czytam przez wiele dni, więc czasem mija tydzień albo i więcej pomiędzy zgraniem opowiadania a jego skomentowaniem. Jakoś bardzo mnie to nie oburza, usunął to usunął, jego prawo. Przynajmniej nie muszę wtedy myśleć na komentarzem :)

W kwesti KM to ja sobie pozwolę wrzucić świętej pamięci mój komentarz do komentarza. Niestety nie jestem pewna, kogo odkomentowywałam, chyba Ochę (?).

 

Dziwne. Początek tekstu jest napisany całkiem poprawnie, a potem nagle wszystko się rozpada tak jak te zwłoki, a interpunkcja najbardziej.

Cóż. Początek tekstu jest z wersji oryginalnej pt. “Skrzynia”, którą betowałam (nie wiem, dlaczego belka tego nie uwzględnia, może to wpadło jako odrębny tekst) i większość znaków przestankowych pochodzi z tej bety…

 

Skądinąd z poprzednią wersją zakończenia, mimo że było ono mniej “horrorowe”, szort wybrzmiewał mocniej, zmiana drugiej części mu nie posłużyła…

http://altronapoleone.home.blog

Też komentowałem KM. Cóż. Przy następnym jej opowiadaniu dwa razy się zastanowię zanim przeczytam. A co dopiero skomentuję.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ja się skusiłam na bete 2k świeżaka, ale też na przyszły raz pomyślę dwa razy, bo poza wszystkim ostatnie drastyczne zmiany wprowadziła jakoś w innym trybie i połowa mojej roboty poszła na marne.

http://altronapoleone.home.blog

To chyba też komentowałem.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Od jakiegoś czasu odwiedzam teksty nowych osób po kilku dniach od publikacji – wtedy wiem, czy autor w ogóle jest zainteresowany moim zdaniem ;)

Przynoszę radość :)

Drakaino – tak, właśnie to mi przeszło przez głowę, że pewnie ktoś przy okazji bety poprawił kawałek, jako przykład, a samej autorce już się nie chciało kontynuować.

 

Ale tak w ogóle to uważam, że sporo w tym wątku dramatyzowania. Nie piszę o sytuacjach jak tej Regulatorów i podobnych, kiedy robi się pracochłonne analizy czy łapanki tekstów na dziesiątki tysięcy znaków, bo wtedy rzeczywiście można się sfrustrować. Ale króciutki tekścik KM i kilka zdań na jego temat? Też skomentowałam, dziewczyna się spłoszyła. No trudno, bywa, to nie powód, by się zastanawiać “na przyszłość”. :)

Ocho, w tym przypadku zaangażowałam swój czas, którego nie miałam zbyt dużo, w pomoc komuś, kto jest nowy i nie ma chętnych do bety – właśnie dlatego, że “króciutki tekścik”, niech dziewczyna nie czuje się odrzucona jako świeżak. Poprawiłam interpunkcję i zapis dialogów w całym tekście, bo powiedzieć, że to leżało i kwiczało, to jest mało. Na dodatek na potrzeby autorki stworzyłam poradnik zapisu dialogów oraz podstawowych zasad interpunkcji w pigułce, bo wydawała się zainteresowana. Następnie mój nick znikł w cudowny sposób z listy betujących, a opowiadanie pojawiło się z innym zakończeniem (na becie była mowa o tym, że trochę fantastyki by się przydało), w którym autorka nie raczyła zastosować żadnej z technicznych rad. Ostrożność na przyszłość jest dość naturalna. To niby był “króciutki tekścik”, ale w sumie kosztował mnie kilka godzin, które mogłam spędzić bardziej produktywnie, niż usiłując nauczyć czegoś osobę, która uczyć się najwyraźniej nie chce.

http://altronapoleone.home.blog

Panie i panowie, oto nowe, jeszcze ciepłe zwłoki. Autorem Random1, tytuł: Nelix – Opowiadanie nr. 1 "Utracone sny”.

 w którym za sprawą cudownego lekarstwa najbogatsi przejmują władzę

A co to lekarstwo leczy, tak z ciekawości?

 pomiędzy tzw. Elitom – nową władzą

Ekhm?

 Jest to pierwsza wersja i z pewnością dużo rzeczy ulegnie jeszcze zmianie.

Całkiem pierwszych wersji lepiej nie poddawać pod osąd publiki. Jeszcze nie wiesz do końca, co robisz (może są tacy, którzy siadają z gotowym tekstem w głowie i tylko go zapisują, ale ja ich nie znam) i nie zagłębiłeś się naprawdę w swój świat. Dopiero, by tak rzucić metaforą, wsiadłeś do łodzi i nie wypłynąłeś nawet za granicę szelfu. Cierpliwości!

 Aleja wolności

Nazwy ulic – dużą literą.

 dwie uzbrojone postacie

"Postać" jest tak niekonkretnym słowem, że lepiej je trzymać na okazje, kiedy nic innego już się nie nadaje.

 jednego pomieszczenia przedzielonego kartonową ścianą na trzy osobne pokoje

Jest to nieprawdopodobne geometrycznie i z punktu widzenia architektury.

 Na podłodze leżały porozrzucane pozostałości po fast foodach, stare potłuczone butelki i inne śmieci świadczące o niezdrowym życiu domowników.

I o upodobaniu do chodzenia po tłuczonym szkle, jak mniemam. Nie mów, o czym coś świadczy – jeśli dobrze to opiszesz, sami się połapiemy.

 Zza szarej zasłony, przez okno

Dlaczego to rozdzieliłeś?

 leniwie wpadały promienie słońca.

Opowiadanie o tym w środku sceny, która chyba miała być dynamiczna, mija się z celem.

 mały stół jadalny z czterema podsuniętymi w idealnej odległości pomiędzy sobą krzesła

Co to znaczy? To raz, a dwa – przed chwilą był tu niemożebny bajzel i ciemno, a teraz nagle światło i meble pod sznurek. Niekonsekwentnie.

 Blat przystrojony został

Mam nadzieję, ze to ironia.

 wazon z jedną czerwoną różą

Znowu niekonsekwencja – skąd świeża (?) róża, chyba z kwiaciarni, w tej melinie?

 materiał, z którego roślina próbowała ukradkiem ukoić swoje pragnienie i przetrwać.

Purpura. Mam wrażenie, że próbujesz symbolicznie ukazać swój temat, ale subtelne to to nie jest. Ani na miejscu. To jest nalot, tak? To pokaż nalot. Możesz pokazać ciszę przed burzą, jasne – ale przed burzą. A Ty opisujesz detalicznie obrazek na ścianie (w melinie?). Ściany mogą być odrapane – ale zadrapane raczej kolano.

 dodawały odrobinę świeżości w tym dusznym mieszkaniu

Temu mieszkaniu. A teraz męska decyzja – to melina, czy nie?

 będącego prawdopodobnie czymś na wzór pokoju gościnnego

Pokój gościnny to sypialnia dla gości. Czuję się skonfundowana układem tej meliny i jej wielkością – jest tam miejsce na "pomieszczenia"?

 zauważyli dwie ostatnie ofiary

Kto? Podmiot domyślny jest dwanaście zdań wcześniej (policzyłam) i w dodatku nie zgadza się rodzajem.

 stał nad nimi z wymierzoną bronią, uciszając ich krzyki.

Aż się cieszę, że tego nie opisujesz. I broń musi być wymierzona w nich, a nie suwmiarką.

 starszy mężczyzna. Miał około czterdziestu lat

Już się z kimś o to pożarłam, ale czterdziestka to nie starość. I ludzie na ogół nie mają wieku wypisanego na czole.

 zasłonił się dłońmi przed kolejnym atakiem oprawcy.

Samymi dłońmi? Au.

 Więzień padł nieprzytomny na ziemie

Ziemię. I jeszcze nie więzień, tylko aresztant.

 tuż obok swojej żony. Kobieta zakryła go swoim ciałem

I tu się mści brak opisu sytuacji – byłam pewna, że żona już leży martwa, a ona nagle zasłania ciałem. Powtórzony zaimek ("go").

 Jej oczy zalały się łzami.

Tak nagle?

 Kątem oka dojrzała małą dziewczynkę schowaną pod łóżkiem. Swoją córkę.

Bo sami na to nie wpadniemy?

 powoli podniosła się z nad jego ciała.

Znad. Jak ona to zrobiła, bo tego nie widzę?

 próbując odwrócić ich uwagę od dalszego przeszukiwania mieszkania.

I coś takiego jest dopuszczalne w szkicu, ale nie w tekście do pokazania komukolwiek. Nie przekonuj nas, tylko odmaluj to.

 wypowiedziała załamanym, wyczerpanym głosem.

"Wypowiedziała" jest zbyt zimne, obiektywne i ą-ę jak na tę sytuację, a głos nie powinien być autonomicznym bytem.

 z czerwonym pasem oplatającym tors

Czy pożałuję pytania, jak to ma wyglądać?

 Pozostała dwójka patrzała na niego oczekując dalszych informacji.

I co to zdanie wnosi takiego, co nie byłoby oczywiste?

 Skinięciem głowy

Skinieniem.

i obserwowała cała sytuację.

Really.

 pomagał kiedy się odrobinę bała

Pomagał, kiedy. Bardzo łopatologiczne. Less is more.

 Przykryła się kocem

Nie jest schowana pod łóżkiem? Koce nie leżą zwykle na łóżkach?

 nie raz

Łącznie.

 Widziała strach w oczach ojca, ból w oczach matki i obojętność wymalowaną na twarzy mężczyzn

Wejdź, proszę, pod łóżko, i spróbuj zobaczyć stamtąd twarz kogoś, kto stoi pośrodku pokoju.

 obojętność wymalowaną na twarzy mężczyzn, których radowała postawa swoich ofiar.

Postawa ich ofiar. Tyle gramatyka, teraz logika – nawet zakładając, że mała widzi te twarze, skąd wie, że faceci się cieszą? I jej ojciec przed chwilą był nieprzytomny?

 Chciała do nich podbiec, zaatakować z całych sił

Czemu w to nie wierzę?

 pomóc rodzicom jednak

Pomóc rodzicom, jednak.

 zauważyła jak matka dyskretnie przyłożyła palec do ust i kazała jej być cicho.

Zauważyła, że matka dyskretnie przykłada palec do ust i każe jej być cicho. I oni nic nie widzą? Hmm?

 przesunęła się w głąb łóżka

Ona jest pod łóżkiem – pod ścianę, tak, ale gdzie łóżko ma głąb?

 przerażająco głośne wystrzały przeszyły jej uszy

Przeczytaj to na głos. Jak to brzmi?

 nadszarpując delikatne bębenki

Nie wpadłabym na to, naprawdę.

 Ciało przeszedł chłodny dreszcz

Tylko chłodny?

 Wychyliła się odrobinę spod łóżka

Ja jestem podobno dorosła, a na jej miejscu nie dałabym rady ruszyć palcem u nogi. I wcale bym nie chciała, bo tam jest trzech siepaczy reżimu z bronią.

 zauważyła

Zimne, obojętne słowo.

 matka, przeszyta kolejnymi pociskami, pada na ziemie zalewając się krwią

Jak można się zalać krwią?

 krzyk ojca, który chwilę później, trafiony pociskiem w głowę, pada na ziemię

Pomieszanie czasów. Padł na ziemię. Powtórzenie "pada".

 tonąc w czerwonej cieczy i różowych kawałkach, tego co

Kawałkach tego, co. "Czerwona ciecz" to równie dobrze może być keczup.

 Ciśnienie z przestrzelonej tętnicy mężczyzny obryzgało

A nie krew?

 natychmiastowo przetarł zabrudzoną twarz

Natychmiast. Patrzcie, jaki delikatny.

 Chrzęst łamanych kości klatki piersiowej wywołał w nim podniecenie

Anatomicznie niewiarygodne (brzuch i klatka piersiowa to nie to samo). O sadystach się nie wypowiadam.

 przebijając się przez ciało bez oporów

Czy próbujesz mi powiedzieć, że facet przekopał drugiemu dziurę w brzuchu? Nie wydaje mi się to wiarygodne, ale jest zbyt obrzydliwe, żebym próbowała to sprawdzać, przykro mi.

 ciało powoli dogasało wydając z siebie ostatnie odruchy życia

Co to są odruchy? Chyba nie wydzielają się z ciał, prawda?

 Poczuł zadowolenie ze swojej roboty.

Które wypisało mu się na faszystowskim czółku.

 Wychodząc splunął na leżące ciała i skierował się w stronę drzwi.

Wychodząc, splunął. Czyli wychodząc, splunął i wyszedł, tak?

 Dziewczyna zalała się łzami

Przed chwilą była dziewczynka?

 Złapała za mały nożyk

Złapała nożyk. Co on robił pod łóżkiem?

 nie miała odwagi by wyjść

Nie miała odwagi wyjść.

 – Spadamy! – krzyknął najwyższy. – Zaraz zrobi się tu gorąco!

A podobno to ostatni dysydenci, których ta jakże urocza grupka zaciukała w majestacie prawa?

 Po krótkiej chwili nabiera siły

Nabiera sił. Czemu nagle zmieniasz czas?

 Chwyta za rękę swoją mamę by poczuć jej ciepły, kojący dotyk, którego tak bardzo teraz potrzebowała,

I to niekonsekwentnie – potrzebuje, skoro chwyta.

 

Bardzo, ale to bardzo kliszowate. Nie zauważyłam niczego oryginalnego. Przedstawienie nierealistyczne. Fragment za krótki, żeby coś powiedzieć o kompozycji.

Jakiej dokładnie pomocy od nas oczekujesz? Bo na podstawie tego fragmentu nie możemy Ci doradzić niczego w kwestiach ogólniejszych, a jego styl jest, cóż. Już się wypowiedziałam. Ale twierdzisz, że tekst jest szkicem, więc…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I to mnie nazywają nosorożcem... ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dobra, to ja do tego dorzucę swój udział w  pogrzebaniu “Utraconych snów”. Zapewniam, że był zasłużony.

 

Randomie, Tarnina podsumowała ten fragment. A ja mam jeszcze takie pytanie, po przeczytaniu przedmowy i przejrzeniu tekstu: czy możesz wymienić antyutopie, jakie w życiu przeczytałeś, ewentualnie obejrzałeś? Przedmowa prezentuje nam bowiem zarys świata i fabuły, który czytaliśmy n+1 razy, a pokazany fragment nie przekonuje, że masz na ten zgrany temat fenomenalny pomysł.

 

Skądinąd dlaczego milicja? Historycznie i z militarnego punktu widzenia milicja to jednostka ochotnicza, formowana dla obrony jakiegoś zazwyczaj stosunkowo niedużego terytorium, rekrutowana z miejscowych, zazwyczaj półamatorska, choć odbywająca szkolenia i ćwiczenia. Dlatego oczywiście systemy komunistyczne sobie tą nazwą zastąpiły policję – żeby było, że to niby takie oddolne. Ale u ciebie są to najwyraźniej oddziały bezpośrednio związane z władzą, państwem, reżimem. Jeśli na wzór państw komunistycznych zawłaszczono sobie w tym świecie niepoprawną nazwę, należy czytelnikowi wskazać, że wiesz, co robisz.

http://altronapoleone.home.blog

Marasie, Ty jesteś rozkosznym kotkiem z jednym uszkiem klapniętym.

Ja jestem postrachem, co kłapie po nocy! Jestem stertą pustych pudełek spadających na głowę!

Kto wie, co czai się w ludzkich sercach? Cień to wie!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No właśnie. Ale to mnie nazywają nosorożcem. Co z Tobą nie tak, Tarnino?  LOL :p

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dużo, Marasie, oj dużo. Możesz się włamać do szpitala studenckiego, tam mają moje żółte papiery. Chyba, że już je wykorzystali w toalecie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Oto mój kwadrat, Arkturze". Autorem był Wonsz. Kilka komentarzy krytycznych (w tym jeden nosorożcowy) i tekst zniknął.

Po przeczytaniu spalić monitor.

 

Chciałam przeczytać, tylko czas mi się splątał :(

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kolejka mi się skróciła.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Też planowałam lekturę, a autor nie wydawał mi się z tych katiujących po kilku słowach krytyki...

http://altronapoleone.home.blog

Jeszcze raz dziękuję Drakainie za odnalezienie i wskazanie tego użytecznego wątku! Dla utrwalenia publikuję swoje komentarze pod dwoma tekstami o charakterze częściowo erotycznym, które po wpadnięciu (między innymi) pod Ślimaka Zagłady zniknęły z portalu (pierwszy przez skatiowanie, drugi przez zbanowanie). Jeszcze trochę się wprawię i będę prawie jak Nosorożec...

 

AgnessaNovvak – “To (nie?) jest kolejna opowieść o wirusie z koroną, czyli zło konieczne (+18)”

 

KOMENTARZ 1

Opowiadanie mnie nie zachwyciło, ale zaintrygowało swoją odmiennością na tyle, że zebrałem się w końcu, aby je przeanalizować i podzielić się uwagami, kto wie – być może przydatnymi? Czyli tak…

 

Po pierwsze: główny wątek opowiadania. Jeżeli lekarz potrzebuje ejakulatu pacjenta (typowo wprawdzie do analizy pod kątem jakości lub drobnoustrojów, a nie do magicznych rytuałów), wysyła go do toalety z odpowiednim kolorowym magazynem i woreczkiem. U pacjenta nieprzytomnego zwykle taka analiza nie jest najpilniejszą potrzebą, osobiście nie słyszałem o takim przypadku, ale teoretycznie można zastosować stymulację mechaniczną adekwatnym sprzętem (gdyby – zupełny eksperyment myślowy – od wyniku badania miał zależeć dobór terapii ratującej życie, powinno to się mieścić w zakresie zgody domniemanej). Ostatecznie, w braku sprzętu, dłonią w rękawicy, chociaż to już baaardzo śliski grunt prawny.

To, co tutaj wyczynia główna bohaterka, to zwyczajne zgwałcenie, w dodatku nieudolnie usprawiedliwiane w narracji. Gdybyś rozłożyła akcenty nieco inaczej: dała jakiś wgląd w psychikę lekarki, pokazała, że ona właśnie gwałci, a tylko sama przed sobą usprawiedliwia to dobrem pacjenta, aby poradzić sobie mentalnie z tym czynem, pewnie byłbym bardziej przekonany. Tak zaś mogę odnieść wrażenie, że próbujesz zamącić odbiorcy w głowie, przedstawić białe jako czarne i odwrotnie. W tytule piszesz “zło konieczne”, ale – jak już mówiłem – z narracji nijak nie wynika, aby było naprawdę konieczne.

 

Po drugie: wątek ospy prawdziwej. Potrzebny Ci on tutaj? Jeżeli piszesz, że opowiadanie wygrało konkurs na portalu erotycznym, rozumiem z tego, że było oceniane w znacznej mierze pod kątem zdolności podniecenia odbiorcy. Otóż, być może, przeciętnemu czytelnikowi to nie przeszkadza, ale mnie sama wzmianka o ospie skutecznie wytrąciła z jakichkolwiek resztek zmysłowego nastroju i może po części dlatego przez resztę lektury odczuwałem głównie niesmak czy też zażenowanie. Sama popatrz: piszesz erotykę, mam sobie wizualizować czułe obrazy, pełne pasji, pożądania, odsłoniętej skóry… puchnącej w grudy, czerniejącej i odpadającej całymi warstwami, bo dopiero co mówiliśmy o ospie prawdziwej… wybacz, ale z tym dysonansem nie da się pracować.

Zresztą może w ogóle nie rozumiem grupy docelowej. Zapewne jako autorka zajmująca się erotyką dużo lepiej ode mnie znasz potrzeby rynku – naprawdę na każdym rogu ulicy spotkam osoby z fetyszem choroby i nieprzytomności? Myślałem, że to zupełna nisza, ale może niesłusznie… Co innego (przykład z tego portalu) opowiadania Radka z cyklu Para i Tamara, gdzie tytułowa bohaterka nosi pas cnoty, ale jest to przedstawione jako pochodna patologicznej relacji z partnerem, a w ogóle mamy ambitne światotwórstwo i znaczny rozmach akcji, więc odbiorcy zupełnie niezainteresowani wymuszoną abstynencją seksualną mogą czytać z przyjemnością. U Ciebie cała oś fabuły zdaje się zasadzać na dosyć specyficznym fetyszu.

 

Po trzecie: wątek pielęgniarki. Wydaje mi się przejaskrawiona, mało realistyczna, trudno by Ci chyba było znaleźć pielęgniarkę o sposobie myślenia i wysławiania się przedwojennej lwowskiej praczki. Poza tym ten cytat:

Grunt, że jak byłam mała, dobrze zapamiętałam taką młodą, ładną siostrę, co mnie szczepiła. A potem cichaczem częstowała cukierkami, żebym nie płakała. (…) Kto wie, może dzięki pani w ogóle żyję?

Czemu miałaby jej zawdzięczać życie? Nie zostałaby zaszczepiona przez nią, to przez kogo innego, szczepiono wtedy we Wrocławiu całą populację. A jeżeli chcesz sugerować, że lekarka dołożyła coś ze swoich mocy i dzięki temu uchroniła ją przed (rozwijającym się już?) zakażeniem, może w dodatku także wykorzystała seksualnie, sugestia jest o wiele zbyt zawoalowana. Ponadto – czemu “siostrę”? Wtedy podawała się za pielęgniarkę, a teraz za lekarkę? Ma to jakieś uzasadnienie fabularne?

 

Spróbuję jeszcze opowiedzieć o swoich wrażeniach z samego opisu stosunku, choć może nie jestem do tego najwłaściwszą osobą, ale to w końcu clou opowiadania. Zatrzymał mnie zatem ten fragment:

Wciska długi, ostro zakończony język we wciąż dziewicze wnętrze i jak najstaranniej wylizuje przyschnięte płatki. Obejmuje ustami niewielką, jakby skrytą wstydliwie perłę w koronie, niespodziewanie szybko reagującą na pieszczoty subtelnym drżeniem. Opiera nogi blondynki na barkach, sięgając spiczastymi paznokciami do twardniejących sutków. Ściska je mocno.

Odniosłem wrażenie niespójności w opisie – najpierw ciągniesz metaforę kwiatu, potem z niej wyskakujesz dziwną akrobacją i określasz łechtaczkę jako “perłę w koronie” (sic! – kwiat ma koronę, ale perły występują w koronach królewskich), a wreszcie całkiem porzucasz abstrakcje i piszesz zwyczajnie o “twardniejących sutkach”. Nie mam zresztą przekonania, czy jeżeli wsadzisz sobie głowę między czyjeś nogi i zarzucisz je sobie na barki, w ogóle masz szansę dosięgnąć rękami do klatki piersiowej. Wydaje mi się, że w takiej pozycji musiałabyś raczej opierać się na łokciach. Co do języka opisu, nie twierdzę, że poradziłbym sobie lepiej (polskie słownictwo dotyczące sfery płciowej jest niestety ubogie), ale uczciwie piszę, co wydało mi się chropawe. Co więcej…

Po pierwsze: proszę mnie nie brać na litość tekstami o „dzieciach”, bo te „dzieci” są pełnoletnie. Nawet jeśli nie wyglądają. (…) Z każdą mijającą chwilą uświadamia sobie coraz wyraźniej, że pielęgniarka miała jednak rację – może i w świetle prawa oboje są dorośli, lecz tak naprawdę to wciąż dzieciaki.

Ten zabieg zawsze wydawał mi się niesmaczny, nieadekwatny. Wołasz do czytelnika: “Słuchaj, teraz napiszę, że mają po osiemnaście lat, a ty masz przeczytać, że po dwanaście, jasne? A na wypadek, gdybyś był jakiś tępy, powtórzę to jeszcze ze trzy razy na rozdział, zgoda?”. To wyrywa ze świata przedstawionego, prowadzi myśli do naszej rzeczywistości i uregulowań prawnych, a więc moim zdaniem bardzo źle wpływa na odbiór tekstu. Zresztą nie wydaje mi się (nie traktuj tego jako porady prawnej!), aby przedstawienie literackie seksualności niepełnoletnich było u nas w ogóle nielegalne, inaczej niemożliwe byłoby na przykład tłumaczenie opus magnum Nabokova. Inna rzecz, że mogą go zabraniać na przykład regulaminy konkretnych portali czy konkursów.

Kiedy jednak sięgasz po wątki medyczne, a także po fantastykę, możliwości znacznie się poszerzają. Możesz na przykład postanowić, że Twoi bohaterowie doznają jakiegoś zatrzymania rozwoju i będą dorosłymi o ciałach wczesnych nastolatków (trudno byłoby to uzasadnić czysto medycznie, ale skoro masz w swoim świecie magię i tajemne rytuały…). Co więcej – cóż Ci broni napisać na przykład tak…

Tym razem zawiniła chyba poprawność polityczna. Rząd postanowił, że nierówny wiek osiągania pełnoletniości stanowi przejaw dyskryminacji, więc zrównano go do lat osiemnastu dla wszystkich gatunków rozumnych. Oczywiście każdy półgłówek wie, że osiemnastoletnia elfka to jeszcze zupełne dziecko, ale rząd najwyraźniej nie wiedział. Rewizja przepisu przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Fantastycznej w toku, tymczasem jednak…

To chyba będą wszystkie uwagi do treści opowiadania. Może jeszcze ten drobiazg:

– Mówiłam tyle razy, „ordynatorowa” to żona, a nie… zresztą nieważne! Przecież widać, że dyżur mam! – Rzeczona kierowniczka oddziału podnosi poirytowany wzrok.

Ordynator i kierownik oddziału to nie do końca to samo. Kierowników dyrektor może dowolnie mianować i odwoływać, ordynator jest wyłaniany w drodze konkursu i zabezpieczony przed zwolnieniem.

 

Pod względem językowym bardzo solidnie zrobione. Nie wiem, czy samodzielnie tak sobie poradziłaś, czy wspomógł Cię redakcyjnie ten portal, na który było pierwotnie wysłane, ale dobra robota. Może jeszcze nie znasz Regulatorki, ale kiedy jej łapanka językowa wymienia zaledwie trzy błędy, stanowi to duży komplement. Lupanaru z lunaparkiem już pewnie nigdy nie pomylisz (uważaj jeszcze na sutenera i suterenę, też częsty błąd). Spróbuję się jeszcze pobieżnie odnieść do treści komentarzy.

Poza tym wkraczamy tu w bardzo śliskie kwestie, jakim jest właśnie przyzwolenie – nie wiem, na ile sami się orientujecie w temacie, ale na przykład w tekstach BDSM motywacja czy usprawiedliwianie bohaterów za pewne czyny często po prostu nie istnieją, ograniczając się do stereotypowego “pan każe, to suka musi”. I nie trzeba nie wiadomo jak nadinterpretować, by uznać opisywane tam sytuacje jako regularną przemoc seksualną, która w realnym życiu skończyłaby się co najmniej oskarżeniem i wizytą policji. Ale to temat na zupełnie inną dyskusję.

Popraw mnie, jeżeli się tutaj mylę, ale zdawało mi się, że teksty skierowane do sadomasochistów często już z założenia opisują przemoc, a nie prawidłowe praktyki seksualne. Nie wydaje mi się to szczególnie niebezpieczne, dopóki odbiorca odróżnia rzeczywistość od fikcji. Przecież większość miłośników kina gangsterskiego realnie nie dopuszcza się działań przestępczych, znajdując w nim relaks czy podnietę, ale nie dosłowną inspirację; w tym przypadku powinno być podobnie.

Widzę, że muszę tutaj wyjaśnić pewną rzecz. Mianowicie wy, jako fani fantastyki, rozpatrujecie powyższe opowiadanie jako próbę jej napisania (czy udaną, czy nie, to już inna kwestia) z dodaną erotyką. A tak naprawdę jest odwrotnie

Myślę, że literatura jest jedna. Dobrze napisany tekst obroni się w ramach każdego gatunku, pod kątem przynależności do którego zechcemy go rozpatrywać. Nie powiemy przecież przy ocenie poematu “jako epopeja to jest bezwartościowe, ale jako poemat dygresyjny znakomite”. Jeżeli jakiś tekst zawiera nieudane elementy fantastyczne, będzie to przeszkadzało każdemu czytelnikowi – co najwyżej fan fantastyki łatwiej znajdzie narzędzia i sformułowania, aby to zrozumiale wyjaśnić.

Od samego początku się nastawiam na krytykę, niemniej mam nadzieje, że będzie ona choć trochę konstruktywna. Bo z samego “mogłoby być lepiej” nie wyciągnę żadnych wniosków.

Wierzę, że udało mi się zrealizować te nadzieje najlepiej, jak potrafiłem.

Pozdrawiam i życzę dalszego owocnego rozwoju literackiego!

 

KOMENTARZ 2

Cieszę się, że komentarz wydał Ci się wartościowy! Odpowiedź rzeczywiście stosunkowo zwięzła, najważniejsze wątki poruszyłaś, mam nadzieję, że uwagi w jakimś stopniu przydadzą Ci się na przyszłość. Odniosę się może tylko do tego:

choćby uproszczenie "siostra/pielęgniarka" właściwie nie ma znaczenia i jest użyte jako synonim

Źle mnie zrozumiałaś. Oczywiście, że “siostra” to potoczne określenie pielęgniarki. Ja się zdziwiłem, że Twoja główna bohaterka (ordynatorka) kilkadziesiąt lat wcześniej była pielęgniarką. Dziwny przebieg kariery zawodowej, nawet biorąc poprawkę na jej nadnaturalne cechy.

Na przykład na serwisach erotycznych nikt przez prawie dwa lata nie zwrócił mi uwagi, że może tu być mowa o gwałcie

Myślisz, że tego nie widzieli? Czy raczej uznawali za zbyt oczywiste, aby na to zwracać uwagę?

 

KOMENTARZ 3

uwierz, że wbrew pozorom czytelnicy erotyczni bywają baaardzo czepialscy. (…) Natomiast jeśli często obcujesz z erotyką, to masz już nieco inną wrażliwość, inne przyzwyczajenia i wiele spraw rozumiesz samo przez się. Oczywiście scenę w powyższym opowiadaniu można rozpatrywać pod tym kątem, że "nie ma przyzwolenia = gwałt", ale idąc tym tropem, na dzień dobry 3/4 erotyki mocnej (dark, bdsm i temu podobne) się zakwalifikuje do tego już po pierwszym rozdziale.

Odnoszę wrażenie, że przebywamy na odmiennych płaszczyznach semantycznych, czyli ja do Ciebie o elicie, a Ty do mnie o jelicie. Kiedy ostatnio zaglądałem do słownika, stosunek bez przyzwolenia dosłownie oznaczał zgwałcenie. Nie mam nic przeciwko opisywaniu takich sytuacji w literaturze, byle rzetelnie – z wglądem w motywacje bohaterów, ich uczucia; to, jak usprawiedliwiają się, nawet sami przed sobą (sprawcy), czy doznają traumy psychicznej i w jakiej postaci (ofiary). Stosownie do wymogów gatunku, czasem pewnie wystarczy naszkicować to w kilku zdaniach, ale nie obrażaj inteligencji czytelnika opowieściami, że gwałciciel nie uczynił nic obiektywnie złego, a w sumie to i tak nie miał wyboru. Gdybym znał człowieka, który “ma nieco inną wrażliwość” i “nie chodzi tropem, że nie ma przyzwolenia = gwałt”, w każdym razie nie umawiałbym się z nim na kolację – choćby z troski o własne bezpieczeństwo.

 

 

Aterazmniepocałuj – “Ballada księżycowa (historia miłosna) [18+]”

 

KOMENTARZ 1

Przeczytałem bez nadmiernej przykrości, ale też nie zdołałem zaangażować się emocjonalnie w tekst. Składa się on głównie z opisu gry wstępnej i stosunku, a jednak nie znalazłem w nim nic dla siebie nowego na temat ludzkiej seksualności, żadnego świeżego podejścia czy oryginalnej uwagi psychologicznej (pewne wątpliwości w szczegółach omówię dalej). Odgaduję nawet, że taki mógł być zamysł autorski: pokazać przerażającą przewidywalność tego aspektu życia, której nie może zmienić nawet kolonizacja Księżyca. Jednak ten wątek nie wydał mi się wyraźnie zarysowany w tekście, poza tym bohaterowie okazali pewne ślady kreatywności.

Podobnie, sam Księżyc sprawia wrażenie pretekstowe. Nie mam kłopotu z wyobrażeniem sobie Księżyca poddanego procesowi terraformacji (naukowcy mają rozbieżne zdania co do tego, czy mógłby odpowiednio długo utrzymywać przy sobie atmosferę, ale pomińmy to na razie), nie rozumiem natomiast, czemu o tej terraformacji nie było w opowiadaniu ani słowa i muszę się jej domyślać. Pisałem już komuś kiedyś obszernie o metaforze kaczki: jeżeli coś wygląda jak kaczka, kwacze jak kaczka i porusza się jak kaczka, wezmę to wpierw za kaczkę. Możesz mnie przekonać, że w istocie jest to kosmita, nowoczesne urządzenie szpiegowskie albo moja przyjaciółka przemieniona przez wiedźmę, ale musisz to usprawiedliwić, przyłożyć się do tego w kreacji świata; niewierny Ślimak jestem i nie przyjmę na słowo. Tutaj dostałem coś, co wygląda, kwacze i porusza się jak Pcim Dolny (bez urazy w stosunku do mieszkańców realnego Pcimia), a nie dałeś mi dobrego powodu uwierzyć, że to Księżyc (tylko samą deklarację). Łatwo mogę odnieść wrażenie, że w istocie jest to Pcim Dolny, a nazywasz go Księżycem, aby przecież zamieścić opowiadanie na portalu fantastycznym.

Tymczasem sytuacja odbywania schadzki na Księżycu rodzi wiele pytań, na które chętnie znalazłbym odpowiedź w tekście, zwłaszcza związanych z zagadnieniem grawitacji. Właśnie: czy na przykład chcieliby włączać sztuczną grawitację? Przyciąganie księżycowe (około 1/6 ziemskiego) byłoby zupełnie wystarczające do chodzenia i orientacji góra-dół, a powinno umożliwiać różne pozycje, które na Ziemi udawały się tylko rumuńskim gimnastyczkom. A kiedy już ją włączają, jak to dokładnie wygląda? Proponowany obecnie najczęściej mechanizm sztucznej grawitacji, którego wykorzystanie zakładam w braku bardziej szczegółowego opisu, opiera się po prostu o siłę odśrodkową ruchu obrotowego: dom musiałby wirować, przy czym oś obrotu leżałaby w płaszczyźnie sufitu. (Oczywiście wpierw wypadałoby zasłonić okna). I wciąż jeszcze nie jestem pewien – w zupełnym braku grawitacji ta metoda działa dobrze, ale przyciąganie księżycowe nie jest takie małe, zmieniałoby pozorną orientację cyklicznie wraz z obrotami, a te obroty musiałyby być dosyć szybkie (można dokładnie policzyć), błędniki by im zapewne zastrajkowały. Jeżeli nawet mogliby się przyzwyczaić, warto zastanowić się nad wpływem takiego środowiska na przebieg akcji: przypomnę chociażby, że tor ruchu obiektu w fałszywym polu grawitacyjnym siły odśrodkowej nie jest paraboliczny, lecz hiperboliczny – a tutaj jeszcze te cykliczne odchylenia boczne… Normalnie zasugerowałbym zabawny opis próby gry w ping-ponga, ale skoro już opisujesz seks w tych warunkach, co powiedziałbyś na scenkę, w której Twój bohater próbuje wytrysku na twarz i nie trafia?

Ostatnie zdanie przynajmniej zmusiło do chwili namysłu – przyszło wrócić do tekstu i przyjrzeć się, czy cokolwiek wskazuje wcześniej na pokrewieństwo kochanków (lub przeciwnie, na jego brak). Po chwili wahania obstawiam brak, mianowicie na podstawie zdania Było tu na pewien dziwny sposób całkiem swojsko: gdyby to był jej dom rodzinny, nie byłoby w tej swojskości nic dziwnego. Przyznaję jednak, że to wątła przesłanka. Obawiam się mimo wszystko, że taka pointa może nie wystarczyć, aby tekst zapadł w pamięć na dłużej; niezwykłego nastroju Walentynek też, w moim odczuciu, nie nadaje.

 

Jak obiecałem, odniosę się teraz osobno do kilku drobiazgów w treści, które wzbudziły moje zastrzeżenia i wpłynęły na odbiór tekstu, zatrzymując mnie podczas lektury. Kto inny może to odebrać inaczej, ale mam powody wierzyć, że rugowanie takich poślizgnięć prowadzi ostatecznie do rozwoju pisarskiego.

Ziemia była szczególnie dobrze widoczna; mieniła się jaskrawo-zieloną poświatą

Przypuszczam, że jaskrawozieloną (”o barwie jaskrawej zieleni”), a nie jaskrawo-zieloną (”fragmentami jaskrawą, fragmentami zieloną”). Poza tym, przynajmniej na znanych mi fotografiach, widziana z daleka Ziemia wydaje się jednak bardziej niebieska, co ewentualnie mogłaby zmienić wielka plaga jakichś glonów oceanicznych.

Miał sześćdziesiąt cztery lata, ona trzydzieści jeden i jak za każdym razem, teraz znów zastanawiała się, dlaczego wraca późną porą z tym starym mężczyzną

Mam nadzieję, że medycyna będzie się jednak rozwijała szybciej niż astronautyka i zanim jeszcze założymy kolonie kosmiczne, sześćdziesięciokilkulatek nie będzie już człowiekiem starym.

odkąd spotkali się w kolonialnym barze dwie godziny temu.

W pierwszej chwili nie byłem pewien, co mi przeszkadza w tym zdaniu. Potem zrozumiałem: otóż nie musisz obdarzać baru przymiotnikiem “kolonialny”, skoro wiemy z kontekstu, że znajduje się w kolonii. Tymczasem “sklep kolonialny” jest to sklep oferujący wyroby wytwarzane w koloniach (pojęcie nieco przestarzałe z racji zapaści systemu kolonialnego, z grubsza odpowiadające delikatesom), przez analogię można więc pomyśleć, że “bar kolonialny” nie jest barem położonym w kolonii, tylko mającym w ofercie napitki z kolonii.

ruchy frykcyjne zaś, które wspólnie zaczęli wywoływać

Nie ma siły, ruchy frykcyjne się wykonuje. Wywołuje się wymioty albo duchy. Stanął mi tutaj przed oczami obraz kochanków siedzących przy świecach, z zamkniętymi oczami i rękami złączonymi w okrąg, skandujących monotonnym głosem: “Ru-chy fryk-cyj-ne… ru-chy fryk-cyj-ne…”. Poza tym to w ogóle bardzo techniczne określenie jak na opis sceny miłosnej.

Bez opamiętania gryzł jej sutki

Kiepska sprawa, jeżeli bez opamiętania (to jest: z całej siły) ugryziesz dziewczynę w pierś, to niestety jej ten sutek odgryziesz, masz przecież te 800 niutonów siły zgryzu przełożonej na bardzo niewielką powierzchnię tnącą siekaczy. I jeżeli nawet nie złoży zawiadomienia do prokuratury, masz jeszcze spore szanse, że Wasz przypadek zostanie opisany w tomiku wspomnień ze szpitalnego oddziału ratunkowego. Dobra zasada ogólna: nigdy nie robić niczego, czego nie chciałoby się potem wyjaśniać lekarzowi.

Czując większy opór niż poprzednio, w końcu znalazł się w niej ponownie, lecz tym razem w innej części jej zgrabnego ciała.

Widzę, że była już powyżej pewna dyskusja na temat realizmu tego fragmentu. Według mojej wiedzy zdarzają się wprawdzie osoby z poszerzeniem zwieraczy odbytu umożliwiającym wtargnięcie bez przygotowań i lubrykacji, nie jest to jednak norma, lecz stan patologiczny, mogący się nieraz wiązać z nieprawidłowościami wypróżnienia. Konsultacja medyczna byłaby bardziej wskazana niż wykorzystanie okazji.

To będzie koniec przeglądu tekstu – nie odnoszę się do innych drobnych usterek, na przykład interpunkcyjnych, które zostały już omówione przez przedmówców.

 

Pozwolę sobie jeszcze odnieść się pobieżnie do części Twoich uwag w komentarzach.

Przecież wy jesteście zwykłymi amatorami, w dodatku ze słabo rozwiniętą wyobraźnią, piszącymi na stronie przeznaczonej właśnie dla takich osób. (…) podobnie jak większość udzielających się tu użytkowników, nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, miłośniczkę fantastyki tylko udajesz i jedynie próbujesz zdyskredytować oponenta wskazując, gdzie niepotrzebnie postawił przecinek.

Wskaż punkt regulaminu, według którego Portal jest przeznaczony dla “amatorów ze słabo rozwiniętą wyobraźnią”; wyjaśnij, na jakiej podstawie ważysz się oceniać autentyczność czyjegoś zamiłowania do fantastyki. Rzucanie takich fraz bez pokrycia nie przystaje bowiem do tutejszej kultury dyskusji. Przy okazji nie mogę nie dodać, że Zanais i Drakaina, do których kierowałeś te słowa, przynajmniej w mojej ocenie (a roszczę sobie pretensje do pewnego gustu literackiego) pisują lepiej niż 99% obecnie publikowanej polskiej beletrystyki – o czym mogę podyskutować, ale w oparciu o konkretne fragmenty, a nie same ogólniki.

Regulatorzy, a mimo to przeczytałaś. Pewnie nawet miałaś pokusę, by wrzucić parę "łapanek" (dobrze to napisałem?), ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa.

Zwracając się z takim poziomem złośliwości do osoby, która bezinteresownie wpaja podstawy ortografii, interpunkcji, redakcji tekstu i światotwórstwa pokoleniom początkujących autorów, niestety wystawiasz świadectwo jedynie sobie i nie jest ono dodatnie.

 

Pozdrawiam, życzę wiele weny i namysłu –

Ślimak Zagłady

 

PS. W pseudonimie wyczuwam luźne nawiązanie do znanego skądinąd utworu Tuwima. Wiersze także pisujesz?

 

KOMENTARZ 2

Również dziękuję za skrupulatną odpowiedź.

przynajmniej na tyle, na ile będę potrafił, bo aż takim znawcą fizyki jak Ty, nie jestem.

Ja także nie uważam się za znawcę fizyki, co najwyżej czasem czytam jakiś artykuł dla odświeżenia wiedzy. Są tu na NF osoby dużo lepiej zorientowane w fizyce ode mnie, chyba nawet zajmujące się nią profesjonalnie.

Naukowcy tak naprawdę bardzo mało wiedzą i na tym polega urok utworów SF (sama nazwa tego gatunku wskazuje, że to nauka + fikcja).

Czy wiedzą “bardzo mało”, to kwestia raczej filozoficzna; z całą pewnością większość nowych odkryć otwiera pole do kolejnych pytań, często niezrozumiałych dla laików. W każdym razie naukowcy z reguły wiedzą więcej niż pisarze: założeniem science fiction (a przynajmniej tak zwanego hard SF) jest poruszanie się w obrębie spekulacji naukowej, a nie koncepcji już przez naukę obalonych. Weźmy dla przykładu zasadniczą różnicę pomiędzy umieszczeniem w opowiadaniu fantastycznym nowych związków chemicznych (czemu nie) a nowego układu okresowego pierwiastków (bezsens). Inny przykład: wykazano matematycznie, że niemożność istnienia perpetuum mobile wynika już z bardzo ogólnego założenia o niezmienności praw fizyki w czasie (twierdzenie Noether).

W tekście znalazła się informacja, że Ziemię spowija jaskrawozielona poświata, co może wskazywać na to, że pod wpływem zanieczyszczenia stała się niezdatna do życia

Odniosłem się już do tego w poprzedniej wypowiedzi. Może wskazywać na zanieczyszczenia bądź obfitość nowego gatunku glonów, ale mogłoby też wskazywać na to, że autor mylnie podaje barwę Ziemi widzianej z oddali. Czytelnik naprawdę nie ma sposobu, aby to ocenić. Gdybyś dodał bodaj trzy słowa, jakieś “wskutek zanieczyszczenia oceanów mieniła się…”, sytuacja byłaby zupełnie inna.

Większość z was jednak przeczytawszy o powrocie pijaka do domu (…) od razu wykazała się stereotypowym myśleniem, bo przecież jak skolonizowany Księżyc, to musi być luksus

Nie musi, nie o to chodzi. Chodzi o to, aby posadowienie akcji na Księżycu miało ostatecznie pewien wpływ na przebieg fabuły, bo w tym momencie naprawdę mógłbyś ją umieścić w tym przykładowym Sosnowcu, zmieniając wyłącznie nazewnictwo. A w takim przypadku trudno mówić o fantastyce.

Co do Twojego wywodu na temat grawitacji, to znów myślisz schematami.

Nie.

"Przyciąganie księżycowe (około 1/6 ziemskiego)". Jaka jedna szósta? Terraformowanie to nie tylko wprowadzenie atmosfery, ale także zwiększenie grawitacji.

Sprawdź gdziekolwiek definicję terraformacji: zwiększenie grawitacji (czy raczej: lokalnego przyspieszenia ku podłożu) bynajmniej się nie wlicza. Choćby dlatego, że nie ma na to sposobu, musiałbyś zwiększyć masę danego ciała niebieskiego. I sam zresztą opisujesz (zgodnie z prawdą), że przyciąganie na powierzchni Księżyca jest dużo słabsze, bohaterowie poruszają się z względną gracją, przeskakują przeszkody terenowe, dopiero w domu włączają sobie sztuczną grawitację.

Nie sądzisz, że życie na Księżycu z jedną szóstą przyciągania ziemskiego mogłoby być dla ludzi dość niebezpieczne?

Krótkofalowo raczej nie: przy zmniejszonym przyciąganiu lokomocja powinna właśnie wiązać się z mniejszymi zagrożeniami, a ta jedna szósta to nie tak znów mało, aby przypadkiem odlecieć w przestrzeń kosmiczną. Zgaduję, że na przestrzeni lat mogłoby dochodzić do demineralizacji kości. Zapewne pojawiłoby się zwiększone ryzyko zakrzepów żylnych w obrębie czaszki. Niekoniecznie chciałbym sprawdzać wpływ takich warunków na rozwój płodu.

nie wiemy, jakie mogą być sposoby wytwarzania sztucznej grawitacji w tych czasach. Wiem, wiem, nic o takim rozwiązaniu nie napisałem. Bo też nie o to w tym tekście chodziło.

I właśnie dlatego, że nic o tym nie napisałeś, czytelnik ma prawo przyjąć jako domyślny sposób najlepiej dziś znany. Nasza wiedza o naturze grawitacji wskazuje na to, że jedynym sposobem generowania pola grawitacyjnego jest oddziaływanie ciężkiego obiektu, a masy Księżyca nie zwiększysz w znaczący sposób. Ściślej: hipotetyczna cząstka elementarna oddziaływania grawitacyjnego (grawiton) byłaby niepodatna na jakąkolwiek manipulację z powodu skrajnie nikłego przekroju czynnego (dlatego też nie potrafimy jej nawet wykryć i pozostaje cząstką hipotetyczną), co wyklucza tworzenie sztucznego pola grawitacyjnego. Zapewne jest tu dosyć miejsca do spekulacji, aby usprawiedliwić w opowiadaniu SF takie pole, trzeba by to jednak szerzej opisać i wyjaśnić w kontekście świata przedstawionego.

Mamy jednak zasadę równoważności Einsteina, według której pole grawitacyjne (jednorodne i statyczne) jest nieodróżnialne od odpowiedniego przyspieszenia (zachodzi równość masy grawitacyjnej i masy bezwładnej). Stąd sztuczną grawitację jesteśmy w stanie wytworzyć przy użyciu przyspieszenia, a konkretnie przyspieszenia dośrodkowego występującego w ruchu po okręgu (przyspieszenia ruchu prostoliniowego są z samej swej natury ograniczone czasowo; każdy ruch krzywoliniowy punktu materialnego daje się rozłożyć po czasie na składową prostoliniową i składową okrężną).

Nie przyszło mi do głowy nic takiego, ale może wtedy trafiłby w jej twarz na zdjęciu?

Jeżeli ta “ramka z poszarzałym od starości zdjęciem” stała w pobliżu kanapy, mogłoby się i tak zdarzyć.

Ale przecież ja nie opisywałem widoku Ziemi na znanych Ci fotografiach.

O tym wspomniałem już powyżej – w mojej opinii zabrakło jasnej informacji, że widok zmienił się od naszych czasów.

Jesteś tego pewien? Z każdym rokiem odnotowuje się coraz większy wzrost liczby ludzi na świecie, a Ty chciałbyś, żeby jeszcze żyli dłużej?

Tak, chciałbym. W krajach rozwiniętych przyrost liczby ludności jest mały lub ujemny. Nie, nie jestem pewien. Wzajemne tempo rozwoju gałęzi nauki zawsze jest trudne do prognozowania. Tak czy inaczej, w kontekście dalekiej przyszłości opis sześćdziesięcioparolatka jako starego zatrzymał mnie na moment.

Określenie "bez opamiętania" posiada wiele synonimów i jeżeli nawet jednym z nich jest "maksymalnie", to nie oznacza to, że musimy brać to słowo za najlepiej mu odpowiadające.

“Bez opamiętania” rozumiem jako “nie ograniczając się w danym zakresie, nie rozważając konsekwencji”. Dla porównania także https://sjp.pwn.pl/korpus/szukaj/bez%20opami%C4%99tania.

Po prostu czytając zarzuty większości osób (nazywających się fanami fantastyki) zdziwiło mnie m.in. to, że pomysł na chodzenie bez skafandra po Księżycu w dalekiej przyszłości wydał się im nieakceptowalny.

Chyba nie sam pomysł, tylko to, że potraktowałeś uprzednią terraformację jako fakt całkowicie domyślny, nie poświęcając jej w tekście ani jednego słowa. O tym też już mówiliśmy.

dobrze, że dodałeś „polskiej”, bo to robi dużą różnicę, jeżeli chodzi o jakość beletrystyki, jaka jest wydawana na szeroką skalę.

Dodałem “polskiej”, bo o anglojęzycznej beletrystyce mam stosunkowo nikłe pojęcie, a o rumuńskiej czy hinduskiej zerowe. Nie będę przecież wypowiadał się o tym, czego nie znam.

Możesz mieć takie zdanie, ja też bym pewnie zachwalał twórczość moich kolegów, jaka by ona nie była.

Ma się rozumieć, że człowiek nie jest w stanie osiągnąć pełnego obiektywizmu, ale – jak powiedziałem – nie zamierzam dyskutować o tej twórczości ogólnikami, lecz tylko na podstawie konkretów. Oboje zamieścili t

Proszę, drugi raz natknąłem się na limit długości komentarza (pierwszy raz był przy odpowiadaniu na łapankę Tarniny pod tekstem “Sześćdziesiąt cztery”). Niezwłocznie uzupełniam...

 

(...)

Oboje zamieścili tutaj sporo naprawdę udanych opowiadań, możesz zajrzeć.

Regulatorzy ma też w zwyczaju bezinteresownie zamieniać całkiem dobrze skonstruowane zdania na takie, które są zupełnie nijakie i osłabiają tekst (oczywiście są to tylko jej "propozycje")

Nie ze wszystkimi jej propozycjami się zgadzam (wówczas staram się to uargumentować, przynajmniej pod swoimi tekstami), ale większość jest słuszna i przydatna – Reg ma imponującą umiejętność dostrzegania zdań błędnych lub po prostu koślawych redakcyjnie.

Ciekaw jestem, dlaczego zwróciłeś uwagę tylko na moją złośliwość, a na złośliwość Regulatorów już nie.

W istocie zdanie “Przedmowa skutecznie odstręcza od lektury, że o komentowaniu nie wspomnę” nie wydało mi się rażąco złośliwe, na pewno nie w porównaniu z Twoją odpowiedzią.

Tylko po co? Naprawdę uważacie się za aż tak znamienitych literatów, by wypunktowywać każdą możliwą rzecz, która nawet nie wymaga krytyki? Czy wręcz przeciwnie, czujecie się niedocenieni i robiąc te wszystkie uwagi z zapałem godnym jakiegoś domorosłego odkrywcy, próbujecie się dowartościować?

Widzisz, może tutaj zaszło podstawowe nieporozumienie. Takie jest założenie działania Portalu: staramy się konstruktywnie wskazywać wszelkie pomyłki i słabości, jakie potrafimy zauważyć, aby pomóc sobie nawzajem w rozwoju literackim. Wypunktowanie błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, językowych, redakcyjnych, w konstrukcji świata… nie jest wyrazem jakiegoś wywyższania się czy frustracji, lecz próbą wsparcia. Korzystający z tych starań rzeczywiście, jak się zdaje, poprawiają swój poziom literacki, choć trudno to w pełni obiektywnie ocenić. Osoby, które odbierają to opacznie, często mogą mieć kłopot z funkcjonowaniem w tutejszej społeczności. Możesz dla przykładu rzucić okiem na uwagi Tarniny pod moim tekstem https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/26764 – byłem nimi zachwycony.

Użytkowniczka drakaina na przykład zamiast odnieść się do tego, co napisałem i o co ją zapytałem, wolała napisać, że jestem złośliwy (…) w złości postanowiłaś wskazać mi błędy, przeważnie w miejscach, w których ich nie ma.

Z tego, co widzę, błędy w tych miejscach przeważnie były (o wywoływaniu rozpisałem się już szerzej, resztę pozostawiam jako ćwiczenie dla czytelnika), a Twoja odpowiedź to ogólnikowe spostponowanie uwag jako czepiania się i garść stwierdzeń ad personam, więc rzeczywiście trudno byłoby się do niej merytorycznie odnieść. Przypuszczam, że gdybyś mój pierwszy komentarz potraktował równie niepoważnie, w ogóle nie kontynuowałbym dyskusji.

Pomyliłeś się. Ale wiem, że bardzo wygodne jest takie myślenie w odniesieniu do mojej osoby.

To akurat nie był przytyk ani zarzut – wiersz Tuwima wydał mi się tutaj naturalnym skojarzeniem, więc autentycznie wyraziłem zaciekawienie, czy interesujesz się także poezją.

 

Suplement (ciekawostkowy) odnośnie sztucznej grawitacji: jeżeli rozpędzimy zwrotny samochód z kabiną o kształcie graniastosłupa ośmiokątnego prawidłowego umieszczonego wzdłużnie do prędkości 180 km/h, zablokujemy kierownicę w pozycji skrętnej tak, aby poruszać się po okręgu o średnicy pół kilometra, a także zasłonimy wszystkie okna dla usunięcia zewnętrznych punktów odniesienia, pierwsza skośna ściana na zewnątrz łuku okręgu stanie się nową podłogą. Nasz ciężar wzrośnie o czynnik około 1,415, a zatoczenie pełnego okręgu będzie trwało około 31,4 sekundy.

 

KOMENTARZ 3

Dobra, dobra, tylko bez tej udawanej skromności. Twoje wyjaśnienia wyglądają jak żywcem przepisane z jakichś naukowych książek, czy chociażby artykułów, o których piszesz. Więc albo naprawdę znasz się na rzeczy, albo rzeczywiście robisz kopiuj-wklej z takich źródeł.

… albo mam ogólne pojęcie o omawianych zagadnieniach, a w przypadku wątpliwości sprawdzam w źródłach przed wysłaniem wiadomości, aby nie wprowadzić rozmówców w błąd. To chyba najprostsze wytłumaczenie?

Mhm, już to widzę, jak profesjonaliści w dziedzinie fizyki siedzą na jakimś forum poświęconym amatorskim tekstom fantastycznym. Tak samo jak ta pani doktor, która miała setki słuchaczy na wykładach, którzy potem dedykowali jej swoje tomiki i przeprowadzała wywiady z najwybitniejszymi pisarzami.

Patrzcie państwo, jak nas przejrzał. W rzeczy samej, na Portalu udzielają się głównie bezrobotni z wykształceniem podstawowym. Jak powszechnie wiadomo, edukacja uniwersytecka i zwłaszcza podjęcie pracy naukowej nieuchronnie pozbawia człowieka wszelkich innych pasji, a już w szczególności literackich.

A pisarze wiedzą więcej niż naukowcy, zależy jak na to spojrzeć. "Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy", wiesz, kto to powiedział?

A co to, egzamin? Wiem. Nihil novi sub sole, nie jesteś pierwszym ani ostatnim, który wyjmuje słowa Einsteina z kontekstu.

Tylko bez takich manipulacji proszę. Fantastyka naukowa dzieli się na miękką i twardą. To, co napisałeś powyżej dotyczy tej drugiej. Fantastyka miękka zaś może poruszać się w obrębie koncepcji jeszcze nieodkrytych, choćbyś tego chciał czy nie.

Zauważ dopisek w nawiasie a przynajmniej tak zwanego hard SF. Istotnie, moja wypowiedź odnosi się w szczególności (ale nie wyłącznie) do fantastyki naukowej twardej. Nawet bowiem w miękkim science fiction z reguły nie napotykamy koncepcji rażąco sprzecznych ze stanem wiedzy naukowej; nie piszemy (przynajmniej nie bez dobrego wytłumaczenia w obrębie świata przedstawionego), że dwa a dwa jest siedem, a człowiek ma trzy wątroby i czwartą malutką.

"Naprawdę"? A skąd ta PRAWDA się wzięła? Za sprawą czego jest ona wyznacznikiem tego, co czytelnik może, a czego nie? Może w takim razie czytelnik powinien pozostać czy baśniach Andersena albo braci Grimm. Chyba że tu chodzi o błąd w nazewnictwie. Zwróciłeś mi bowiem uwagę odnośnie błędnego zapisu koloru spowijającego Ziemię. Czy forma "jaskrawozielony" rozwiewa jakiekolwiek wątpliwości w tej kwestii? Bo nie wiem już, o co Ci chodzi. (…) Bo taka informacja wcale nie była potrzebna. Myślący czytelnik na podstawie tego, co było w tekście, mógł dojść do wniosku, że widok Ziemi zmienił się przez setki lat, podczas których Księżyc był już zamieszkany przez ludzi.

Z perspektywy czytelnika – z mojej perspektywy – wygląda na to, że mylnie podałeś barwę Błękitnej Planety jako jaskrawozieloną, a zaindagowany nie umiesz przyznać się do błędu i wymyślasz nieobecną w opowiadaniu historyjkę o zanieczyszczeniach, aby się usprawiedliwić.

Ale kto Ci tak powiedział? Istnieją jakieś święte zasady informujące, że umiejscowienie akcji na Księżycu musi mieć wpływ na jej dalszy przebieg? Mógłbym akcję umieścić w Sosnowcu, ale nie umieściłem, bo po pierwsze nie chciałem, a po drugie w Sosnowcu występuje taka samą grawitacja, jak w każdym innym polskim mieście w dzisiejszych czasach, więc nie byłoby wtedy w utworze fantastyki.

Czyli napisałeś obyczajówkę słabiutko zamaskowaną jako science fiction, zamieściłeś na portalu poświęconym fantastyce i jeszcze się dziwisz, że zwracają Ci na to uwagę?

Zostaw definicje w spokoju. Ja terraformowanie rozumiem po prostu jako proces zmiany warunków na planecie na takie, które umożliwiałyby ludziom życie na niej. Oczywiście, że należałoby zwiększyć jej masę, aby zwiększyć jej przyciąganie, a czy to nie byłoby możliwe?

Poważnie mnie pytasz, czy nie byłoby możliwe kilkukrotne zwiększenie masy Księżyca? Zaproponuj jakąś metodę, to porozmawiamy. Sprawdź zresztą dowolny poważny artykuł poświęcony terraformacji: nie omawiają zagadnienia zmiany masy rozważanego ciała niebieskiego.

Ciekaw jestem, ilu ze znajdujących się na tej stronie czytelników zdaje sobie sprawę z istnienia owego sposobu stworzenia grawitacji, czy też raczej rozumie zasadę jego działania… Jednocześnie zaproponowany przez Ciebie mechanizm sztucznej grawitacji nie miałby w ogóle prawa bytu w opisanej sytuacji. Czytelnik może więc wziąć na wiarę informację, że w domu bohatera panują takie same warunki jak w Sosnowcu czy Pcimiu z XXI wieku, i ze względu na lekki charakter opowiadania, jak i jego zwięzłość, nie mieć pretensji o to, że zjawisko występowania w tym miejscu sztucznej grawitacji nie zostało w nim szczegółowo opisane.

Owszem, w fantastyce naukowej miękkiej napisanie o “sztucznej grawitacji” bez szczegółowych wyjaśnień powinno być dopuszczalne. Omówiłem możliwy sposób jej generowania, aby ukazać, jaki wpływ na fabułę Twojego opowiadania mogłoby mieć umieszczenie akcji na Księżycu, gdybyś tylko poświęcił więcej uwagi temu aspektowi.

Stwierdzenie, że sześćdziesięciopięcioletni mężczyzna jest stary, pochodziło od narratora, czy zaledwie trzydziestojednoletniej dziewczyny? Bo jeżeli to drugie, to nie nie ma co się bać. Spokojnie, ludzi w tym wieku, dbających o siebie, można co prawda nazwać starymi, ale nie bardzo starymi. Tacy jeszcze trochę mogą pożyć.

Subiektywnie, z punktu widzenia dziewczyny – zgoda, usprawiedliwione, przynajmniej dopóki nie osiągniemy zaniedbywalnego starzenia się. Sygnalizowałem tylko, że ten opis zwrócił moją uwagę i wybił mnie z toku lektury; innemu odbiorcy może wcale nie przeszkadzać.

To może po prostu wystarczy nie brać wszystkiego zbyt dosłownie, a wczuć się w kontekst. Gdy słyszysz, że ktoś rwie sobie włosy z głowy, to naprawdę myślisz, że naprawdę pozbywa się owłosienia?

“Rwać sobie włosy z głowy” jest związkiem frazeologicznym (nawet ściślej: idiomem), inaczej niż “bez opamiętania”.

Dzięki, ale jednak nie zajrzę. Tak samo jak Ty, nie mam zbyt dobrego zdania na temat polskiego SF, więc utworów polskich amatorów tym bardziej nie zamierzam czytać, a przynajmniej nie tych dłuższych.

Gdybym to ja wpierw podsumował czyjąś twórczość jako bezwartościową (”przecież wy jesteście zwykłymi amatorami, w dodatku ze słabo rozwiniętą wyobraźnią”), a potem się niechcący przyznał, że wcale jej nie czytałem, chybabym się ze wstydu więcej w danym miejscu nie pokazał. Czyżbym miał wobec siebie nazbyt wygórowane oczekiwania?

Ja odniosłem inne wrażenie.

Jeszcze nie widziałem, aby zdanie wypunktowane przez Reg jako nieudane ktoś inny uznał za przebłysk geniuszu, ale Twoje prawo próbować, może będziesz pierwszy.

Może więc powinieneś poczytać coś z anglojęzycznej fantastyki. A może i nie, bo musiałbyś wtedy stać się bardziej krytyczny wobec utworów swoich przyjaciół z tego portalu.

Czytywałem w oryginale Tolkiena, Pratchetta czy Gaimana, różne inne rzeczy w przekładach… Nie czytałem natomiast dostatecznie wiele książek przeciętnych, aby wypowiadać się wiarygodnie o tamtejszej średniej poziomu, o medianie czy też o dziewięćdziesiątym piątym percentylu, a taki był temat naszych rozważań.

Rażąco czy nie, ważne że złośliwe jednak było. Nie staraj się usprawiedliwiać swojej koleżanki tylko dlatego, że jest Twoją koleżanką, a mnie potępiać z powodu tego, że mam swoje zdanie.

Nie uprawiaj tutaj symetryzmu. Ciesz się raczej, że trafiłeś na kogoś, kto tłumaczy Ci cierpliwie i pisemnie, że odnoszenie się do kogoś – a zwłaszcza do kobiety i osoby starszej – w stylu “pewnie nawet miałaś pokusę (…) ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa” wyjmuje Cię poza nawias ludzi kulturalnych i może nieść za sobą reperkusje towarzyskie.

Zamiast wypunktowywać wszystkie błędy ortograficzne czy interpunkcyjne, wystarczy po prostu napisać, że takie w tekście występują. Wówczas autor sprawdzi go jeszcze raz, być może wrzuci go do Worda i te błędy program mu podkreśli.

Ciekawe, mnie Word nigdy nie podkreślał błędów interpunkcyjnych (ortograficzne również nie wszystkie). Swoją drogą kuszący wydaje się pomysł, aby tę propozycję zastosować mutatis mutandis do odpowiadania na Twoje komentarze:

Zamiast wypunktowywać wszystkie błędy logiczne i problemy z etykietą, wystarczy po prostu napisać, że takie w komentarzu występują. Wówczas autor sprawdzi go jeszcze raz, być może wrzuci go do Worda

Co do błędów językowych (czy nawet tych "w konstrukcji świata") to jednak trochę za mocno was ponosi, bo o ile co do części z nich możecie mieć rację, to druga połowa jest waszym zwyczajnym widzimisię. Pomijając już fakt, że za błąd uznajecie umieszczenie takiego czy innego tematu w realiach dalekiej przyszłości, bo albo za słabo, według was, jest ona zarysowana, nie ma ona wpływu na dalszy przebieg wydarzeń lub te po prostu wywołują w was obrzydzenie.

Naturalnie, choć i nawet kilka osób przedstawia logiczną argumentację wskazującą błąd w danym miejscu, nikt nie może Ci zabronić upierania się wbrew faktom, że go tam nie ma. Literaturoznawstwo nie matematyka, formalnego dowodu nikt nie przeprowadzi.

To przeważnie były, czy wszystkie podane przez koleżankę przykłady były błędne? Z tym "wywoływaniem" się zgadzam. Napisz, ile z w wszystkich podanych przez nią przykładów było rzeczywiście błędnych.

Po pobieżnym przejrzeniu wpisu Drakainy w zasadzie wszystkie podane przez nią uwagi (oprócz niejasnych wątpliwości co do włączania grawitacji, który to wątek zresztą rozwinąłem niezależnie) wydają mi się cenne. W szczególności te o mieszaniu podmiotów i nadmiarze zaimków dzierżawczych.

Nie zamierzam jednak podpisywać się pod jej słowami czy też tłumaczyć ich z polskiego na polski. Jeżeli masz autentyczne wątpliwości co do wymienionych zagadnień i chciałbyś prosić o ich rozwinięcie, sugeruję, abyś prosił samą Drakainę, oczywiście przeprosiwszy ją wpierw za bezczelne uwagi osobiste.

Naturalnym, powiadasz? Czy to więc oznacza, że każdy zwrot ze słowem "całowanie" kojarzy Ci się z d*pą, a dokładnie z tym utworem Tuwima?

Kontekst. Kiedy dziewczyna mówi “pocałuj mnie”, w braku innych wskazówek domyślnie celuję w twarz, jeżeli to Cię niepokoiło.

Niewątpliwie jest to jakaś ciekawostka. Ale co w związku z tym?

Nic szczególnego. Wzmianka na marginesie. Może uruchomi czyjąś wyobraźnię, posłuży za inspirację.

 

KOMENTARZ 4

Pobieżnie najpierw, dla porządku, odniosę się do niektórych pobocznych zagadnień. Od początku: kiedy próbujesz mnie przekonać, że oceniasz mój poziom znajomości fizyki lepiej ode mnie, wypadasz nie bardzo przekonująco. O cytacie z Einsteina możesz więcej poczytać na przykład tutaj: https://quoteinvestigator.com/2013/01/01/einstein-imagination/. Idiomy, inaczej niż hiperbole, z samej swej natury odczytywane są niedosłownie. Tolkiena bardzo nie doceniasz, ale znajomość jego książek nie jest dla mnie powodem do dumy: tylko Ty tutaj pisałeś o dumie. I wreszcie…

Więc dlaczego przeczytawszy mój nick "Aterazmniepocałuj" pomyślałeś sobie od razu o całowaniu w d*pę?" Przecież to to samo, co tekst tej dziewczyny, tyle że z nieco bardziej szczegółowym wskazaniem na czas, w którym miałoby się to odbyć.

Ta przykładowa dziewczyna mówi “a teraz mnie pocałuj” osobiście do mnie, wiążą nas jakieś (choćby nader chwilowe) uczucia, a Ty do każdego, kto akurat widzi nazwę Twojego profilu (na portalu literackim – stąd też skojarzenie literackie) i z kim Cię żadne uczucia nie wiążą. Zauważamy tutaj odmienny kontekst. Ja zauważam, Ty zauważasz, on, ona, ono zauważa, cała Polska zauważa, ponadprzeciętnie uzdolniony płód od siódmego miesiąca wzwyż także ma szansę zauważyć.

 

A teraz podsumujmy… Regulatorzy odniosła się wpierw tylko do zawartości Twojego tekstu:

Przedmowa skutecznie odstręcza od lektury, że o komentowaniu nie wspomnę.

W odpowiedzi nie dyskutujesz już o tekście, tylko impertynencko wyrażasz swoje domniemania co do życia wewnętrznego rozmówczyni:

Regulatorzy, a mimo to przeczytałaś. Pewnie nawet miałaś pokusę, by wrzucić parę "łapanek" (dobrze to napisałem?), ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa.

Odpowiadanie na uwagi merytoryczne uwagami osobistymi to przekroczenie norm dyskusji rzeczowej: pokazujesz w ten sposób, że nie zależy Ci na dojściu do słusznych wniosków, lecz na demonstrowaniu swojej rzekomej wyższości (por. np. Tadeusz Kotarbiński, Kurs logiki dla prawników; Adam Sobota, Nieuczciwe chwyty w dyskusji naukowej). To samo dotyczy także Twojej rozmowy z Drakainą, gdzie podobnie odpowiedziałeś na merytoryczny wpis szeregiem ataków. I kiedy próbuję unaocznić tę dysproporcję, między innymi słowami

Nie uprawiaj tutaj symetryzmu…

otrzymuję znów w odpowiedzi stek argumentów ad personam, niezbyt zresztą oryginalnych czy zróżnicowanych:

Zamiast cierpliwie i pisemnie manipulować, przyznaj się, że jesteś zwyczajnym hipokrytą. (…) I pisze to hipokryta, broniący chamskiego zachowania swoich koleżanek z forum tylko dlatego, że są jego koleżankami. (…) tylko dalej będziesz jej bronił, bo jesteś manipulatorem i hipokrytą.

Inne fragmenty ostatniej wypowiedzi są także przesycone atakami osobistymi, czy raczej rozpaczliwymi próbami dokonania ataku osobistego:

Tym razem jednak widać, że nerwy zaczęły Ci już trochę puszczać. (…) wciąż chcąc budzić podziw bliźnich, muszą się udzielać choćby na takich forach (…) naprawdę uważasz za powód do dumy? No to już wszystko jasne.

Rzeczywiście, wszystko już jasne. Nie jestem zainteresowany dalszą dyskusją z Tobą, nawet o pozostałych zagadnieniach merytorycznych, dopóki nie nauczysz się podstaw kultury dialogu i nie zechcesz wprowadzić ich w życie.

Konkretnym przykładem nie posłużę, pozwolę sobie wyrazić jedynie generalizującą opinię o zjawisku i jego sprawczyniach / sprawcach. Przyczyną jest, moim zdaniem, zderzenie z rzeczywistością. Zaczyna sie od pomyślenia przez delikwentki / delikwentów “ja też potrafię pisać i mam świetny pomysł”, a tu okazuje się, że z tym potrafieniem “ciutkę” słabiej od własnego mniemania i tym, ze świetnością pomysłu bardzo podobnie, gdyż albo był on “obrabiany” przez innych mnóstwo razy, tylko nic piszącej / piszącemu o tym nie wiadomo, bo przeczytał w życiu za mało, albo pomysł wymknął się w czasie pisania spod kontroli, rozmył się, zawęził, przeewoluował... A zderzenia z rzeczywistością nie wszyscy potrafią znieść z godnością, że tak nieco górnolotnie określę.

A zderzenia z rzeczywistością nie wszyscy potrafią znieść z godnością, że tak nieco górnolotnie określę.

Widzisz, bo tutaj, w tym wątku, chowamy teksty niezdolne do życia. Przebijamy je osinowymi kołkami, a one...

 

robią tak. Potem obcinamy głowy, rozsypujemy mak wokół mogiły, nasyłamy Van Helsinga, a one:

 

 

i jeszcze twierdzą, że są wegetarianami oraz, że błyszczą w słońcu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Och, Ślimaku, dzięki za przypomnienie dyskusji pod aterazmniepocałuj i jego w zamierzeniu bulwersującym tekstem XD Wymiksowałam się z niej wtedy, bo dalsza dyskusja po argumentach ad personam sensu nie miała, a tu proszę, zostałam potraktowana jako element fantastyczny, osoba, która nie istnieje, a może ktoś podszywający się pode mnie... W sumie trochę zrobiło mi dzień.

 

Moje komentarze pod tym tekstem niestety pochłonął już portal, ale może wkleję tu te, które zachowały się na profilu autora, bo może go usunąć, a one stanowią niezły kontekst do Ślimakowych rozważań:

 

ochani, prosiłem o przemyślane komentarze, a po przeczytaniu powyższych ręce mi opadły.

 

Zanais:

mianowicie kwestie dialogowe zapisujemy wielką literą.”

Zgadza się. Nie wiem, czemu tego nie wyłapałem. Może dlatego, że piszę mało dialogów.

 

Początek masz nieco przegadany.”

Co masz na myśli? Tekst ma nieco ponad cztery tysiące znaków, więc jak może być przegadana jakakolwiek jego część? Równie dobrze można powiedzieć tak o drugiej jego połowie.

 

jaka znowu Lipowa?"

W wielu polskich miastach są bardzo popularne takie nazwy ulic jak Lipowa, Brzozowa, Polna, Leśna, Kolejowa i wiele innych tego typu.

 

Znaczy, że wcześniej nie było grawitacji w domu czy na zewnątrz? Bo trochę to zmienia obraz rzeczy."

Była, ale mniejsza niż ta, do której jesteś przyzwyczajony.

 

Obawiam się, że wtedy krzyczałaby tylko z bólu."

Przyjacielu, tak zapewne by było, gdyby pierwszy raz w życiu spotkała ją taka niespodzianka. Kobietom dobrze wprawionym w sztuce kochania, takie coś nie tylko nie sprawia bólu, ale i potrafi dać sporo przyjemności. Dziwne, że o tym nie wiesz, skoro znane Ci jest "kino ślizgane".

 

Przykro mi, ale na tym zdaniu parsknąłem.”

Jak koń? Dlaczego?

 

z naciskiem na udawane dźwięki."

Jak to udawane?

 

Żadnego science fiction tu nie widzę. Równie dobrze mógłbyś tę akcję umieścić w Warszawie czy przedmieściach Waszyngtonu."

Gdybym umieścił akcję w Warszawie czy przedmieściach Waszyngtonu, to nie byłoby to SF. Chyba że bohaterka współżyłaby z obcym, który przybył na Ziemię, albo na odwrót.

Co do Twojego powątpiewania w to, czy jest to science fiction, to chodzenie bez skafandra po powierzchni Księżyca jest jak najbardziej cechą fantastyki naukowej, powiedziałbym nawet, że to twarda fantastyka naukowa.

 

 

Krokus:

jest seks (czy jego opis jest w ogóle potrzebny?"

O wszystko można tak zapytać. Czy w "Zbrodni i karze" opis morderstwa, jakiego dokonał Raskolnikow na lichwiarce był potrzebny? Czy te wszystkie opisy przyrody w "Nad Niemnem" były potrzebne?

 

Czy coś by się zmieniło, gdyby robili to w innych pozycjach?"

A czy coś by się zmieniło, gdyby nie robili tego wcale? Mogliby zamiast tego grać w Scrabble, ale napisałbyś wtedy, że nie lubisz Scrabbli.

 

tutaj odnajduję jedynie domniemaną rozrywkę w samej scenie seksu."

Dziwni z was ludzie. Wystarczy opisać niewinną scenę zbliżenia dwojga osób przeciwnej płci, by zrobiło się wielkie halo.

Dla mnie większą rozrywką był powrót bohaterów do domu i przeskakiwanie jakby w zwolnionym tempie przez znajdujące się na ich drodze duże kamienie. Nie lepiej spróbować wyobrazić sobie coś takiego, zamiast coś tak powszechnego jak zmiana pozycji w czasie seksu?

 

Przydałoby się lepiej tekst otagować, bo choć to sprawa subiektywna, “miłość” mi tu nie pasuje. Brakuje za to “Erotyki” (bo chyba tagu “porno” nie mamy na portalu)"

Masz rację, to sprawa subiektywna, obcowanie ojca z córką też może być przejawem miłości. I mamy wtedy nawet miłość na wielu płaszczyznach, bo miłość mężczyzny do kobiety/kobiety do mężczyzny, miłość ojca do córki/córki do ojca, miłość fizyczną łączącą tych dwoje, a także różne pośrednie rozdaje miłości, być może też tę platoniczną.

I dlaczego od razu porno? Wiesz w ogóle, czym jest pornografia? W przypadku utworu literackiego to od odbiorcy zależy, czy czyta o pornografii, czy czymś innym. Skoro wyobraźnia podsunęła Ci widok spółkowania rodem z pornosa, to ok, ale nie klasyfikuj tego z góry jako porno, bo ktoś inny może to inaczej odebrać.

 

 

Realuc:

Po pierwsze, SF bardzo na siłę. Idą po księżycu w zwykłych ciuchach? Przed domem rosną kwiatki? Na dodatek mają tam Żołądkową Gorzką!? Zupełnie tak, jakbyś przeniosła akcję z Ziemi na Księżyc, nie zmieniając niczego poza nazwą."

Ty tak na poważnie? Wiesz, co to takiego terraformowanie? Nawet jeśli nie, to jako miłośniczka fantastyki powinnaś wziąć pod uwagę fakt, że za ileś tam setek lat chodzenie w zwykłych ciuchach po Księżycu może być możliwe i nie musi być w opowiadaniu podane, dlaczego takie jest.

 

Jasne, że nie trzeba wszystkiego od razu jakoś dobitnie tłumaczyć"

No właśnie mnie się wydaje, że większości czytelników na tym portalu jednak trzeba wszystko tłumaczyć jak chłop krowie na miedzy, żeby stało się to dla nich jasne. A to dziwne, bo przecież fantastyka wymaga większej wyobraźni niż romans, czy choćby literatura obyczajowa.

 

ale tutaj wchodzimy już w absurd"

A co jest nie tak z absurdem w literaturze? Czy to, że utwór jest z gatunku SF, musi oznaczać, że nie może być też absurdalny?

 

czuję się, jakbym miał do czynienia z porno w wersji pisanej"

I znów to porno. Oj, ładne rzeczy wam w tych głowach siedzą, naprawdę.

 

 

dogsdumpling:

Ten fragment mnie rozbawił. Nie wiedziałam, że ściąganie majtek to czynność, która wymaga lat ćwiczeń ;-)"

No dobra, to ile czasu Tobie zajmuje zdjęcie majtek i spodenek w pozycji siedzącej, z obłapiającym cię z boku facetem?

 

Księżycowa część tej ballady to tylko rekwizyt. Co do reszty to właściwie nie wiem, co chciałeś opowiedzieć.”

Uważam, że wręcz przeciwnie. Druga część opowiadania to coś, co wszyscy znamy, z własnych doświadczeń, telewizji, internetu czy książek. Powrót pary do domu w świecie, który jest nam obcy, może skłaniać do pewnych przemyśleń, o ile nie uznamy, że nic w tym ciekawego, bo mimo upływu kilkuset lat wszystko wygląda tam tak samo, jak na naszym osiedlu.

 

 

OldGuard:

Jeśli już wybrałeś księżyc w przyszłości, to cała otoczka kuleje. Ulica sprzed 400 lat? Żołądkowa gorzka? Kwiaty w ogrodzie (jakim ogrodzie?). Do tego dochodzi kwestia rozwoju. Kolonizację księżyca mają za sobą, minęło kilkaset lat, odkąd opuścili Ziemię, a dom i jego wnętrze są żywcem przeniesione z podmiejskiego osiedla."

Proszę, nie każ mi znów wszystkiego tutaj tłumaczyć. Jako punkt zaczepienia wykorzystaj pewne określenie, którego użyłem w odpowiedzi na komentarz Realuca i przestań myśleć stereotypami. Właściwie to prośba do wszystkich, którzy się tu wypowiedzieli. Czasem zamiast przelecieć szybko przez dziesięć opowiadań i napisać naprędce jakiś ogólny komentarz pod każdym z nich, lepiej jest przeczytać pięć tekstów (niektóre może nawet dwa razy, gdy są tak krótkie, jak mój) i chwilę się zastanowić. Włączyć twórcze myślenie.

 

Niestety większość jest w duchu Greya lub Blanki Lipinskiej, czyli bardzo niskich lotów. Twój niestety wpisuje się w ten trend, bo cały tekst przypomina szkic pornosa."

Nigdy nie czytałem Greya ani Lipińskiej. Gdybym ich znał, może lepiej by mi poszło z napisaniem takiej scenki, kto wie.

 

Dzięki.

 

***

 

Ojej, jakie ożywienie zapanowało pod moim brzydkim tekstem <łapie się za głowę>. Aż tyloma komentarzami (i to w dodatku konstruktywnymi) może się pocieszyć chyba niewiele nawet dobrych opowiadań…

 

Realuc, nie widzę niczego dziwnego w próbie obrony przez autora swojego utworu. A co do tej konstruktywnej krytyki, to masz na myśli swój poprzedni komentarz? Wyrażając zdziwienie tym, że bohaterowie chodzili po Księżycu w zwykłych ubraniach w nieznanej nam przyszłości, czy występowaniem na nim roślinności (w tejże samej przyszłości), wykazałeś się słabą wyobraźnią i ignorancją. Nie traktuj więc tego, proszę, jako jakiś kontratak z mojej strony, tylko zwyczajne stwierdzenie, że jak na osobę, zapewne, oczytaną (zwłaszcza w literaturze fantastycznej), jesteś trochę za mało elastyczny i, jak większość osób tu obecnych, myślisz stereotypami.

 

Zanais, odnośnie Twojej konstruktywnej krytyki – patrz wyżej. Gdzie widzisz to moje lekceważenie i bycie niegrzecznym? I skąd pomysł, że jak kilku klepiących się po plecach ziomeczków z waszego kółka wzajemnej adoracji napisze, że tekst jest zły, bo opowiada o związku kazirodczym i nie dość szczegółowo wyjaśnia to, że w odległej przyszłości na Księżycu będzie atmosfera, to trzeba uznać to za jakiś aksjomat? Przecież wy jesteście zwykłymi amatorami, w dodatku ze słabo rozwiniętą wyobraźnią, piszącymi na stronie przeznaczonej właśnie dla takich osób.

Jeżeli choćby jednej osobie przedstawiony w utworze pomysł przypadnie do gustu, albo przynajmniej go zrozumie (a kilka takich tu jest), to ja uważam taki tekst za udany i argument o "większości" wydaje mi się słaby. To trochę tak, jak z tym żartem o muchach, kojarzysz może?

 

Outta Sewer, cieszę się, że wrażenie WTF się pojawiło, bo o to w końcu w tym krótkim tekście najbardziej chodziło. Czytałeś, zdaje się, wszystko, co do tej pory tu zamieściłem, więc może to jest też powodem zachowania przez Ciebie zimnej krwi i jako takiego zrozumienia konwencji. Twoja interpretacja mi się podoba, choć przyznam, że żadna głębsza myśl mi nie przyświecała w czasie pisania tej historii. Ot, taka impresja.

Co do tego twardego SF, to był żart. Myślałem, że już wiesz, że połowę rzeczy, które tu piszę, należy traktować z przymrużeniem oka.

 

OldGuard, nie komentuję swoich tekstów, tylko opinie na ich temat. Podaj może jakiś przykład mojego komentarza do czyjegoś utworu (tj. odnoszący się do utworu, a nie do tego, co ktoś pod nim napisał), który uznajesz za pyskówkę, a nie coś konstruktywnego. Nigdy nikogo nie atakuję bez powodu, zdarza mi się natomiast reagować na chamstwo osób, które uważają się za krytyków, ale nie potrafią wyrazić swojej krytyki w elegancki sposób.

 

silver_advent,

Niby Księżyc i fantastyka, ale nad tekstem unosi się duszna atmosfera taniej wódki, obory i przaśnej patologii."

Trafiłeś w dziesiątkę! Właściwie to mógłbym przyklasnąć całemu Twojemu komentarzowi, gdyby nie to oczekiwanie, by opisana sytuacja nie raziła. Bo niby dlaczego miałaby nie razić?

 

drakaina, czytając książki uznanych autorów też wypisujesz sobie na boku fragmenty z "pomieszanymi" podmiotami i wykreślasz w nich nadmiar zaimków?

O ile z przecinkami i pierwszym przykładem "źle napisanego tekstu" masz rację, to cała reszta jest zwykłym czepianiem się.

Miło mi, że podjęłaś się analizy tekstu, ale podobnie jak większość udzielających się tu użytkowników, nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, miłośniczkę fantastyki tylko udajesz i jedynie próbujesz zdyskredytować oponenta wskazując, gdzie niepotrzebnie postawił przecinek. Nie szkoda Ci na coś takiego czasu?

 

Irka_Luz,

W takim razie obawiam się, że nie mam nic do powiedzenia."

Doceniam to.

 

Asylum, żadnych komentarzy tutejszych użytkowników nie odbieram za ataki na swój tekst. Skąd ten pomysł? I o co chodzi z tą grafomanią?

 

Near Death, miło, że ktoś dostrzegł w tekście możliwość zinterpretowania go w dwójnasób.

Co do Twojego zamiłowania do porno w postaci filmów, to dziwi mnie, że to tak kontrowersyjne zdanie, które wywołało wśród czytelników uczucie niesmaku, zażenowania czy też uśmiech politowania, w Twoim przypadku sprawiło, że się prawie porzygałeś. Czy takie rzeczy w filmach pornograficznych nie są na porządku dziennym? Oczywiście ten odruch wymiotny jest na plus.

 

Regulatorzy, a mimo to przeczytałaś. Pewnie nawet miałaś pokusę, by wrzucić parę "łapanek" (dobrze to napisałem?), ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa.

 

krar85, miłość to nie tylko motylki w brzuchu, kwiatki na łące i czułe słówka. Miłość to także krew, pot i łzy. Uwierz mi.

 

mr.maras,

Czy Autora satysfakcjonuje taki komentarz?”

Nawet nie wiesz, jak bardzo. Uwielbiam być uświadamiany przez koneserów dobrej literatury, w których wypowiedziach widać tak wielkie opanowanie i siłę charakteru. Panie Maras, doceniam to, że włożyłeś w ten wywód całe swoje serce i z taką mocą dałeś wyraz swoim przekonaniom. Niech Bóg Cię błogosławi.

 

***

 

Ślimak Zagłady, dziękuję za czas poświęcony na przedstawienie sensownych (choć również niepozbawionych złośliwości) przemyśleń. Postaram się kulturalnie się do nich odnieść, przynajmniej na tyle, na ile będę potrafił, bo aż takim znawcą fizyki jak Ty, nie jestem.

 

naukowcy mają rozbieżne zdania co do tego, czy mógłby odpowiednio długo utrzymywać przy sobie atmosferę”

No właśnie. Naukowcy tak naprawdę bardzo mało wiedzą i na tym polega urok utworów SF (sama nazwa tego gatunku wskazuje, że to nauka + fikcja).

 

nie rozumiem natomiast, czemu o tej terraformacji nie było w opowiadaniu ani słowa i muszę się jej domyślać.”

Bo to króciutki tekst, nastawiony na coś zgoła innego niż wyjaśnianie, dlaczego po Księżycu ludzie mogliby sobie chodzić w koszulkach polo, tak jak po rynku w Pcimiu.

W tekście znalazła się informacja, że Ziemię spowija jaskrawozielona poświata, co może wskazywać na to, że pod wpływem zanieczyszczenia stała się niezdatna do życia, stąd pojawiła się potrzeba skolonizowania jakiejś w miarę dostępnej planety lub, jak w tym przypadku, Księżyca. A skoro mowa o jego skolonizowaniu, to chyba oczywistym jest, że nie wystarczy tam polecieć i po prostu na nim zamieszkać.

Ponadto, pojawiły się też wzmianki o panującej w tym miejscu grawitacji, czy też o "dłuższych" skokach bohaterów. Większość z was jednak przeczytawszy o powrocie pijaka do domu na Lipowej, piciu Żołądkowej Gorzkiej i znajdującym się w złym stanie domu (w zamyśle autora mającym kojarzyć się z domkiem gdzieś na odludziu na dzikim zachodzie, w końcu otaczająca go pustynia i obraz z kowbojem i jego koniem pojawiły się nie bez kozery) od razu wykazała się stereotypowym myśleniem, bo przecież jak skolonizowany Księżyc, to musi być luksus, kopulaste budynki o nieskazitelnie białych ścianach itp. Skoro tego nie ma, to musi to być Pcim, Sosnowiec albo jakiś gorszy zakątek Warszawy.

 

Co do Twojego wywodu na temat grawitacji, to znów myślisz schematami. "Przyciąganie księżycowe (około 1/6 ziemskiego)". Jaka jedna szósta? Terraformowanie to nie tylko wprowadzenie atmosfery, ale także zwiększenie grawitacji. Nie sądzisz, że życie na Księżycu z jedną szóstą przyciągania ziemskiego mogłoby być dla ludzi dość niebezpieczne?

 

Proponowany obecnie najczęściej mechanizm sztucznej grawitacji…”

Słowo „obecnie” gra tu kluczową rolę. Akcja tej miniaturki rozgrywa się w nieznanej przyszłości (czterysta lat od opuszczenia Ziemi przez ludzi z perspektywy bohaterów nie musi być tym samym, co czterysta lat wprzód dla mnie czy dla Ciebie), toteż nie wiemy, jakie mogą być sposoby wytwarzenia sztucznej grawitacji w tych czasach. Wiem, wiem, nic o takim rozwiązaniu nie napisałem. Bo też nie o to w tym tekście chodziło.

 

skoro już opisujesz seks w tych warunkach, co powiedziałbyś na scenkę, w której Twój bohater próbuje wytrysku na twarz i nie trafia?”

Nie przyszło mi do głowy nic takiego, ale może wtedy trafiłby w jej twarz na zdjęciu?

 

Poza tym, przynajmniej na znanych mi fotografiach, widziana z daleka Ziemia wydaje się jednak bardziej niebieska…”

Ale przecież ja nie opisywałem widoku Ziemi na znanych Ci fotografiach.

 

Mam nadzieję, że medycyna będzie się jednak rozwijała szybciej niż astronautyka i zanim jeszcze założymy kolonie kosmiczne, sześćdziesięciokilkulatek nie będzie już człowiekiem starym.”

Jesteś tego pewien? Z każdym rokiem odnotowuje się coraz większy wzrost liczby ludzi na świecie, a Ty chciałbyś, żeby jeszcze żyli dłużej?

 

Kiepska sprawa, jeżeli bez opamiętania (to jest: z całej siły)"

Niekoniecznie. By coś robić z całych możliwych sił, musimy być raczej tego świadomi. Lub też zostać poddani działaniom zewnętrznym tak dużym, że nie będziemy wiedzieli, co robimy, a wtedy nasze ciało samo zadziała we właściwy dla siebie sposób, bez zgody naszej woli na takie działanie.

Określenie "bez opamiętania" posiada wiele synonimów i jeżeli nawet jednym z nich jest "maksymalnie", to nie oznacza to, że musimy brać to słowo za najlepiej mu odpowiadające.

Uwierzmy, że bohater, mimo dużego uniesienia jednak wiedział, co robi i mimo siły, jaką wkładał w pieszczoty starał się nie zrobić krzywdy swojej córce.

 

Wskaż punkt regulaminu, według którego Portal jest przeznaczony dla “amatorów ze słabo rozwiniętą wyobraźnią”

To zdanie wcale nie wyklucza brania przeze mnie pod uwagę tego, że mogą tu zamieszczać teksty również profesjonaliści. Po prostu czytając zarzuty większości osób (nazywających się fanami fantastyki) zdziwiło mnie m.in. to, że pomysł na chodzenie bez skafandra po Księżycu w dalekiej przyszłości wydał się im nieakceptowalny.

 

Przy okazji nie mogę nie dodać, że Zanais i Drakaina, do których kierowałeś te słowa, przynajmniej w mojej ocenie (a roszczę sobie pretensje do pewnego gustu literackiego) pisują lepiej niż 99% obecnie publikowanej polskiej beletrystyki – o czym mogę podyskutować, ale w oparciu o konkretne fragmenty, a nie same ogólniki.”

Nie znam twórczości ani jej ani jego, ale dobrze, że dodałeś „polskiej”, bo to robi dużą różnicę jeżeli chodzi o jakość beletrystyki, jaka jest wydawana na szeroką skalę. Możesz mieć takie zdanie, ja też bym pewnie zachwalał twórczość moich kolegów, jaka by ona nie była.

 

Zwracając się z takim poziomem złośliwości do osoby, która bezinteresownie wpaja podstawy ortografii, interpunkcji, redakcji tekstu i światotwórstwa pokoleniom początkujących autorów, niestety wystawiasz świadectwo jedynie sobie i nie jest ono dodatnie.”

Regulatorzy ma też w zwyczaju bezinteresownie zamieniać całkiem dobrze skonstruowane zdania na takie, które są zupełnie nijakie i osłabiają tekst (oczywiście są to tylko jej "propozycje"), więc może po prostu jest zbyt nadgorliwa w swych próbach bezinteresownej pomocy, a mnie taka pomoc nie jest potrzebna, co jej kiedyś, wcale nie niegrzecznie, napisałem.

Ciekaw jestem, dlaczego zwróciłeś uwagę tylko na moją złośliwość, a na złośliwość Regulatorów już nie. Fakt, że ktoś może nie chcieć komentować czyjegoś utworu (bo mu się nie spodobał, bo uważa go za zły, albo po prostu bo ma focha) jest zupełnie zrozumiały, ale po co w ogóle o tym pisać w taki sposób? Tym bardziej, że wcześniej użytkownik ten zadeklarował, że przy moich tekstach nie będzie zabierał głosu, czego mogłeś się domyślić po mojej ostatniej wypowiedzi skierowanej do niej.

 

Jeszcze tylko słowem podsumowania: zacytowałeś/skrytykowałeś kilka fragmentów mojego tekstu (kilka z nich, jak mi się zdaje, obroniłem, z kilkoma zaś uwagami się zgadzam). Mogłeś wkleić dwa czy trzy razy więcej fragmentów z tego krótkiego tekstu, a tak naprawdę przyczepić się do jeszcze większej ilości zlepku choćby kilku wyrazów i napisać, że coś jest z nimi nie tak. Tylko po co? Naprawdę uważacie się za aż tak znamienitych literatów, by wypunktowywać każdą możliwą rzecz, która nawet nie wymaga krytyki? Czy wręcz przeciwnie, czujecie się niedocenieni i robiąc te wszystkie uwagi z zapałem godnym jakiegoś domorosłego odkrywcy, próbujecie się dowartościować?

Użytkowniczka drakaina na przykład zamiast odnieść się do tego, co napisałem i o co ją zapytałem, wolała napisać, że jestem złośliwy i pochwalić się, że jako doktorantka (choć może wtedy była już znacznie wyżej) przeprowadziła wywiad z Lemem…

 

W pseudonimie wyczuwam luźne nawiązanie do znanego skądinąd utworu Tuwima.”

Pomyliłeś się. Ale wiem, że bardzo wygodne jest takie myślenie w odniesieniu do mojej osoby.

 

***

 

drakaina, gratuluję możliwości porozmawiania z Lemem i pełnych sal na wykładach, a także zdobycia tytułu doktora, no bo przecież posiadanie tytułu naukowego jest najważniejsze.

Gdybyś znała się na fantastyce, to po kilku wskazówkach w tekście sugerujących, że na przedstawionym przeze mnie Księżycu jest mniejsza grawitacja od tej panującej na Ziemi, nie pisałabyś zdań typu: "na zewnątrz ona jest jakoś sztucznie wytworzona i włączona na stałe, a w domu jej nie ma?". Chyba że po prostu przeleciałaś szybko przez tekst bez większego zastanowienia się nad tym, co czytasz (jak zresztą wiele osób tutaj ma w zwyczaju robić) i stwierdziwszy, że nie jesteś fanką erotycznych obyczajówek, w złości postanowiłaś wskazać mi błędy, przeważnie w miejscach, w których ich nie ma.

 

***

Dwa ostatnie w  osobnym komentarzu niżej, bo ucięło

 

http://altronapoleone.home.blog

Jest to w sumie dołujące. Ucięło Ci komentarz.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Doklejam ostatnie komentarz, które ucięło

 

silver_advent, nie lubię sprzeczek. Tak naprawdę przykro mi patrzeć, jak się bulwersujecie. A publikując tu, miałem po prostu nadzieję poznać opinie osób inteligentnych, z otwartymi umysłami, a nie snobów poddających się stereotypowemu myśleniu i psychozie tłumu.

 

 

Ślimak Zagłady,

Ja także nie uważam się za znawcę fizyki, co najwyżej czasem czytam jakiś artykuł dla odświeżenia wiedzy."

Dobra, dobra, tylko bez tej udawanej skromności. Twoje wyjaśnienia wyglądają jak żywcem przepisane z jakichś naukowych książek, czy chociażby artykułów, o których piszesz. Więc albo naprawdę znasz się na rzeczy, albo rzeczywiście robisz kopiuj-wklej z takich źródeł.

 

Są tu na NF osoby dużo lepiej zorientowane w fizyce ode mnie, chyba nawet zajmujące się nią profesjonalnie."

Mhm, już to widzę, jak profesjonaliści w dziedzinie fizyki siedzą na jakimś forum poświęconym amatorskim tekstom fantastycznym. Tak samo jak ta pani doktor, która miała setki słuchaczy na wykładach, którzy potem dedykowali jej swoje tomiki i przeprowadzała wywiady z najwybitniejszymi pisarzami.

 

W każdym razie naukowcy z reguły wiedzą więcej niż pisarze"

A pisarze wiedzą więcej niż naukowcy, zależy jak na to spojrzeć. "Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy", wiesz, kto to powiedział?

 

założeniem science fiction (a przynajmniej tak zwanego hard SF) jest poruszanie się w obrębie spekulacji naukowej, a nie koncepcji już przez naukę obalonych."

Tylko bez takich manipulacji proszę. Fantastyka naukowa dzieli się na miękką i twardą. To, co napisałeś powyżej dotyczy tej drugiej. Fantastyka miękka zaś może poruszać się w obrębie koncepcji jeszcze nieodkrytych, choćbyś tego chciał czy nie.

 

Odniosłem się już do tego w poprzedniej wypowiedzi. Może wskazywać na zanieczyszczenia bądź obfitość nowego gatunku glonów, ale mogłoby też wskazywać na to, że autor mylnie podaje barwę Ziemi widzianej z oddali. Czytelnik naprawdę nie ma sposobu, aby to ocenić."

"Naprawdę"? A skąd ta PRAWDA się wzięła? Za sprawą czego jest ona wyznacznikiem tego, co czytelnik może, a czego nie? Może w takim razie czytelnik powinien pozostać czy baśniach Andersena albo braci Grimm. Chyba że tu chodzi o błąd w nazewnictwie. Zwróciłeś mi bowiem uwagę odnośnie błędnego zapisu koloru spowijającego Ziemię. Czy forma "jaskrawozielony" rozwiewa jakiekolwiek wątpliwości w tej kwestii? Bo nie wiem już, o co Ci chodzi.

 

Chodzi o to, aby posadowienie akcji na Księżycu miało ostatecznie pewien wpływ na przebieg fabuły, bo w tym momencie naprawdę mógłbyś ją umieścić w tym przykładowym Sosnowcu, zmieniając wyłącznie nazewnictwo."

Ale kto Ci tak powiedział? Istnieją jakieś święte zasady informujące, że umiejscowienie akcji na Księżycu musi mieć wpływ na jej dalszy przebieg? Mógłbym akcję umieścić w Sosnowcu, ale nie umieściłem, bo po pierwsze nie chciałem, a po drugie w Sosnowcu występuje taka samą grawitacja, jak w każdym innym polskim mieście w dzisiejszych czasach, więc nie byłoby wtedy w utworze fantastyki.

 

Sprawdź gdziekolwiek definicję terraformacji: zwiększenie grawitacji (czy raczej: lokalnego przyspieszenia ku podłożu) bynajmniej się nie wlicza."

Zostaw definicje w spokoju. Ja terraformowanie rozumiem po prostu jako proces zmiany warunków na planecie na takie, które umożliwiałyby ludziom życie na niej. Oczywiście, że należałoby zwiększyć jej masę, aby zwiększyć jej przyciąganie, a czy to nie byłoby możliwe?

 

I właśnie dlatego, że nic o tym nie napisałeś, czytelnik ma prawo przyjąć jako domyślny sposób najlepiej dziś znany."

Ciekaw jestem, ilu ze znajdujących się na tej stronie czytelników zdaje sobie sprawę z istnienia owego sposobu stworzenia grawitacji, czy też raczej rozumie zasadę jego działania… Jednocześnie zaproponowany przez Ciebie mechanizm sztucznej grawitacji nie miałby w ogóle prawa bytu w opisanej sytuacji. Czytelnik może więc wziąć na wiarę informację, że w domu bohatera panują takie same warunki jak w Sosnowcu czy Pcimiu z XXI wieku, i ze względu na lekki charakter opowiadania, jak i jego zwięzłość, nie mieć pretensji o to, że zjawisko występowania w tym miejscu sztucznej grawitacji nie zostało w nim szczegółowo opisane.

 

w mojej opinii zabrakło jasnej informacji, że widok zmienił się od naszych czasów."

Bo taka informacja wcale nie była potrzebna. Myślący czytelnik na podstawie tego, co było w tekście, mógł dojść do wniosku, że widok Ziemi zmienił się przez setki lat, podczas których Księżyc był już zamieszkany przez ludzi.

 

Tak, chciałbym. W krajach rozwiniętych przyrost liczby ludności jest mały lub ujemny. Nie, nie jestem pewien. Wzajemne tempo rozwoju gałęzi nauki zawsze jest trudne do prognozowania. Tak czy inaczej, w kontekście dalekiej przyszłości opis sześćdziesięcioparolatka jako starego zatrzymał mnie na moment."

Stwierdzenie, że sześćdziesięciopięcioletni mężczyzna jest stary, pochodziło od narratora, czy zaledwie trzydziestojednoletniej dziewczyny? Bo jeżeli to drugie, to nie nie ma co się bać. Spokojnie, ludzi w tym wieku, dbających o siebie, można co prawda nazwać starymi, ale nie bardzo starymi. Tacy jeszcze trochę mogą pożyć.

 

“Bez opamiętania” rozumiem jako “nie ograniczając się w danym zakresie, nie rozważając konsekwencji”.

To może po prostu wystarczy nie brać wszystkiego zbyt dosłownie, a wczuć się w kontekst. Gdy słyszysz, że ktoś rwie sobie włosy z głowy, to naprawdę myślisz, że naprawdę pozbywa się owłosienia?

 

Chyba nie sam pomysł, tylko to, że potraktowałeś uprzednią terraformację jako fakt całkowicie domyślny, nie poświęcając jej w tekście ani jednego słowa. O tym też już mówiliśmy."

Dokładnie, o tym już mówiliśmy i nic na to się już chyba nie da poradzić.

 

Ma się rozumieć, że człowiek nie jest w stanie osiągnąć pełnego obiektywizmu, ale – jak powiedziałem – nie zamierzam dyskutować o tej twórczości ogólnikami, lecz tylko na podstawie konkretów. Oboje zamieścili tutaj sporo naprawdę udanych opowiadań, możesz zajrzeć."

Dzięki, ale jednak nie zajrzę. Tak samo jak Ty, nie mam zbyt dobrego zdania na temat polskiego SF, więc utworów polskich amatorów tym bardziej nie zamierzam czytać, a przynajmniej nie tych dłuższych.

 

Reg ma imponującą umiejętność dostrzegania zdań błędnych lub po prostu koślawych redakcyjnie."

Ja odniosłem inne wrażenie.

 

Dodałem “polskiej”, bo o anglojęzycznej beletrystyce mam stosunkowo nikłe pojęcie, a o rumuńskiej czy hinduskiej zerowe. Nie będę przecież wypowiadał się o tym, czego nie znam."

Może więc powinieneś poczytać coś z anglojęzycznej fantastyki. A może i nie, bo musiałbyś wtedy stać się bardziej krytyczny wobec utworów swoich przyjaciół z tego portalu.

 

W istocie zdanie “Przedmowa skutecznie odstręcza od lektury, że o komentowaniu nie wspomnę” nie wydało mi się rażąco złośliwe, na pewno nie w porównaniu z Twoją odpowiedzią."

Rażąco czy nie, ważne że złośliwe jednak było. Nie staraj się usprawiedliwiać swojej koleżanki tylko dlatego, że jest Twoją koleżanką, a mnie potępiać z powodu tego, że mam swoje zdanie.

 

Wypunktowanie błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, językowych, redakcyjnych, w konstrukcji świata… nie jest wyrazem jakiegoś wywyższania się czy frustracji, lecz próbą wsparcia.

Zamiast wypunktowywać wszystkie błędy ortograficzne czy interpunkcyjne, wystarczy po prostu napisać, że takie w tekście występują. Wówczas autor sprawdzi go jeszcze raz, być może wrzuci go do Worda i te błędy program mu podkreśli. Co do błędów językowych (czy nawet tych "w konstrukcji świata") to jednak trochę za mocno was ponosi, bo o ile co do części z nich możecie mieć rację, to druga połowa jest waszym zwyczajnym widzimisię. Pomijając już fakt, że za błąd uznajecie umieszczenie takiego czy innego tematu w realiach dalekiej przyszłości, bo albo za słabo, według was, jest ona zarysowana, nie ma ona wpływu na dalszy przebieg wydarzeń lub te po prostu wywołują w was obrzydzenie.

 

Z tego, co widzę, błędy w tych miejscach przeważnie były (o wywoływaniu rozpisałem się już szerzej, resztę pozostawiam jako ćwiczenie dla czytelnika), a Twoja odpowiedź to ogólnikowe spostponowanie uwag jako czepiania się i garść stwierdzeń ad personam, więc rzeczywiście trudno byłoby się do niej merytorycznie odnieść."

To przeważnie były, czy wszystkie podane przez koleżankę przykłady były błędne? Z tym "wywoływaniem" się zgadzam. Napisz, ile z w wszystkich podanych przez nią przykładów było rzeczywiście błędnych.

 

To akurat nie był przytyk ani zarzut – wiersz Tuwima wydał mi się tutaj naturalnym skojarzeniem, więc autentycznie wyraziłem zaciekawienie, czy interesujesz się także poezją."

Naturalnym, powiadasz? Czy to więc oznacza, że każdy zwrot ze słowem "całowanie" kojarzy Ci się z d*pą, a dokładnie z tym utworem Tuwima?

 

Suplement (ciekawostkowy) odnośnie sztucznej grawitacji: jeżeli rozpędzimy zwrotny samochód z kabiną o kształcie graniastosłupa ośmiokątnego prawidłowego umieszczonego wzdłużnie do prędkości 180 km/h, zablokujemy kierownicę w pozycji skrętnej tak, aby poruszać się po okręgu o średnicy pół kilometra, a także zasłonimy wszystkie okna dla usunięcia zewnętrznych punktów odniesienia, pierwsza skośna ściana na zewnątrz łuku okręgu stanie się nową podłogą. Nasz ciężar wzrośnie o czynnik około 1,415, a zatoczenie pełnego okręgu będzie trwało około 31,4 sekundy."

Niewątpliwie jest to jakaś ciekawostka. Ale co w związku z tym?

 

 

mr.maras, serio chce ci się obserwować to, co się dzieje pod kiepskim i głupim tekstem naburmuszonego i zadufanego w sobie autora i w dalszym ciągu zabierać w tej sprawie głos? Aż tak potrzebujesz atencji, śmiały rycerzyku? Czyżby koledzy na dzielni w wystarczający sposób Ci jej niej okazywali?

 

***

 

beryl, w którym miejscu prowokuję i obrażam kogokolwiek? Nazywanie kogoś amatorem i osobą bez wyobraźni nie jest żadnym obrażaniem i nawet jeśli nie miałbym racji w tej opinii, to będzie to po prostu wyrażenie zdania, może niezbyt delikatne, ale na pewno nie obraźliwe. Co do prowokacji – mój tekst można oczywiście za taką uznać, ale wypraszam sobie imputowania mi, że moimi komentarzami kogokolwiek do czegokolwiek prowokuję. Zwróć lepiej uwagę na pełne chamstwa i cwaniactwa komentarze innych na tym portalu, głównie wobec nowych osób, publikujących tu swoje teksty. Jeśli zaś nie masz konkretnych argumentów przeciwko mnie, a kierujesz się tylko niewygodnymi dla was wszystkich opiniami z mojej strony, to po prostu nie zabieraj głosu i nie próbuj mnie straszyć.

 

 

mr.maras, ale od kogo starszy? Od swojej siostry, co chodzi do przedszkola? I naprawdę tak bardzo cię to usatysfakcjonuje, jeżeli dostanę bana, skoro możesz po prostu nie czytać tego, co piszę? Faktycznie, dojrzali ludzie tak robią.

 

 

Ślimak Zagłady, wpierw miałem zamiar odpowiedzieć bardzo ogólnie na Twój komentarz, bo już mnie trochę nudzi ta wymiana zdań, ale ponieważ cały czas próbujesz w cwany sposób nią manipulować, znów odniosę się do co niektórych jej części, by zwrócić Twoją uwagę na to, że nie masz racji.

 

… albo mam ogólne pojęcie o omawianych zagadnieniach, a w przypadku wątpliwości sprawdzam w źródłach przed wysłaniem wiadomości, aby nie wprowadzić rozmówców w błąd. To chyba najprostsze wytłumaczenie?”

Nie sądzę, żeby wiele osób miało tak "ogólne" pojęcie o omawianych zagadnieniach, ale może po prostu chciałeś zrobić wrażenie tak szczegółowo o tym wszystkim pisząc. Tak, styl Twojej pierwszej wypowiedzi ewidentnie wskazuje na to, że tak było.

Tym razem jednak widać, że nerwy zaczęły Ci już trochę puszczać. Ale spokojnie, nie ma się co denerwować. Mając rację, można wygrać każdą sprzeczkę, o ile tylko ma się dobre argumenty i nie próbuje się manipulować rozmową. Wtedy nawet kwiecista retoryka nie jest potrzebna…

 

Patrzcie państwo, jak nas przejrzał. W rzeczy samej, na Portalu udzielają się głównie bezrobotni z wykształceniem podstawowym. Jak powszechnie wiadomo, edukacja uniwersytecka i zwłaszcza podjęcie pracy naukowej nieuchronnie pozbawia człowieka wszelkich innych pasji, a już w szczególności literackich.”

Nie, no, tu to muszę Ci przyznać rację. Gdy miną lata świetności doktorów akademickich i innych wybitnych umysłów, osoby takie muszą jakoś dalej żyć i wciąż chcąc budzić podziw bliźnich, muszą się udzielać choćby na takich forach. Pełna zgoda.

 

A co to, egzamin? Wiem. Nihil novi sub sole, nie jesteś pierwszym ani ostatnim, który wyjmuje słowa Einsteina z kontekstu.”

A w jakim kontekście on je wypowiedział? Bo ja je odbieram po prostu jako zwykłą, ale zarazem niezwykle mądrą naukę, że można być szczęśliwym nie kończąc wyższych szkół, a jedynie potrafiąc posługiwać się swoją nabytą wyobraźnią.

 

Zauważ dopisek w nawiasie a przynajmniej tak zwanego hard SF. Istotnie, moja wypowiedź odnosi się w szczególności (ale nie wyłącznie) do fantastyki naukowej twardej. Nawet bowiem w miękkim science fiction z reguły nie napotykamy koncepcji rażąco sprzecznych ze stanem wiedzy naukowej; nie piszemy (przynajmniej nie bez dobrego wytłumaczenia w obrębie świata przedstawionego), że dwa a dwa jest siedem, a człowiek ma trzy wątroby i czwartą malutką.”

Ale autor wcale nie musi pisać, że dwa razy dwa daje cztery. Wystarczy, że zada takie działanie arytmetyczne i myślący czytelnik sam odgadnie jego wynik.

 

Z perspektywy czytelnika – z mojej perspektywy – wygląda na to, że mylnie podałeś barwę Błękitnej Planety jako jaskrawozieloną, a zaindagowany nie umiesz przyznać się do błędu i wymyślasz nieobecną w opowiadaniu historyjkę o zanieczyszczeniach, aby się usprawiedliwić.”

Ale o jakie mylne podanie barwy planety Ci chodzi? Masz na myśli to, że zamiast "jaskrawozielona" napisałem "jaskrawo-zielona", czy że rzekomo chcąc napisać, że na planecie dominował niebieski kolor, nieopatrznie podałem kolor zielony?

Żadnej historyjki nie musiałem wymyślać. Wątpliwym jest to, że kolonizowanie obcych planet miałoby być działaniem odbywającym się ot tak, bo ktoś miał na to ochotę. Szkoda byłoby pieniędzy, żeby bez powodu wywozić ludzi w kosmos. Bohaterowie opowiadania znajdowali się na Księżycu, a w oddali widzieli Ziemię w zielonych oparach. Myślący czytelnik naprawdę wyłapie związek między tymi dwoma faktami.

 

Czyli napisałeś obyczajówkę słabiutko zamaskowaną jako science fiction, zamieściłeś na portalu poświęconym fantastyce i jeszcze się dziwisz, że zwracają Ci na to uwagę?”

Jesteś zbyt łaskawy. To nie jest żadna obyczajówka, tylko ordynarne porno, pamiętaj. Gdyby to była obyczajówka, przedstawiająca na przykład scenkę, w której ojciec i jego córka po powrocie do jego domu grzecznie oglądaliby rodzinny album ze zdjęciami sprzed kilkudziesięciu lat, to jestem pewien, że nikomu nie przeszkadzałaby nawet ta słabiutka maska science fiction, jaką nałożyłem na tekst.

 

Poważnie mnie pytasz, czy nie byłoby możliwe kilkukrotne zwiększenie masy Księżyca? Zaproponuj jakąś metodę, to porozmawiamy. Sprawdź zresztą dowolny poważny artykuł poświęcony terraformacji: nie omawiają zagadnienia zmiany masy rozważanego ciała niebieskiego.”

Ale skąd wiesz, że za kilka czy kilkadziesiąt lat nie będą omawiać takiego zagadnienia, a za kilkaset lat ktoś nie podejmie się zrealizowania tych założeń? Żyjesz tu i teraz, razem ze swoimi artykułami i wygodnie jest Ci opierać się tylko na tym, co wiesz (i to nawet nie na sto procent, bo większość z tych rzeczy to tylko hipotezy).

 

“Rwać sobie włosy z głowy” jest związkiem frazeologicznym (nawet ściślej: idiomem), inaczej niż “bez opamiętania”.”

A "bez opamiętania" można potraktować jako pewnego rodzaju hiperbolę, czyli przesadnię.

 

Gdybym to ja wpierw podsumował czyjąś twórczość jako bezwartościową (”przecież wy jesteście zwykłymi amatorami, w dodatku ze słabo rozwiniętą wyobraźnią”), a potem się niechcący przyznał, że wcale jej nie czytałem, chybabym się ze wstydu więcej w danym miejscu nie pokazał. Czyżbym miał wobec siebie nazbyt wygórowane oczekiwania?”

Nie podsumowywałem niczyjej twórczości, tylko zwróciłem uwagę na pisanie przez niektórych bzdur w komentarzach. To mi wystarczy, aby nie czytać dostępnych tu tekstów tych osób, tylko sięgać po coś, co wiem, że jest wartościowe. I jakie niechcący? W żaden sposób nie próbowałem ukrywać tego, że nie czytam zamieszczanych tu dłuższych tekstów (dlaczego w ogóle stosujesz tak tanie, manipulatorskie sztuczki? "nie umiesz przyznać się do błędu i wymyślasz nieobecną w opowiadaniu historyjkę o zanieczyszczeniach", "…a potem się niechcący przyznał…" Nie masz żadnych rzeczowych argumentów, to próbujesz na siłę przypisać mi jakieś urojone słabości? Bardzo kiepsko to wygląda).

 

Jeszcze nie widziałem, aby zdanie wypunktowane przez Reg jako nieudane ktoś inny uznał za przebłysk geniuszu, ale Twoje prawo próbować, może będziesz pierwszy.”

Ale dlaczego od razu przebłysk geniuszu? Czy zdanie nie może być po prostu poprawnie napisane? To, że komuś wydaje się, że coś można napisać inaczej, nie upoważnia go do wprowadzania zmian według jego widzimisię.

 

Czytywałem w oryginale Tolkiena, Pratchetta czy Gaimana, różne inne rzeczy w przekładach… Nie czytałem natomiast dostatecznie wiele książek przeciętnych, aby wypowiadać się wiarygodnie o tamtejszej średniej poziomu, o medianie czy też o dziewięćdziesiątym piątym percentylu, a taki był temat naszych rozważań.”

No tak, ale może czytając więcej zagranicznej fantastyki (nawet tej "przeciętnej". Jaka to w ogóle jest?), poszerzyłyby Ci się trochę horyzonty i wówczas to, co piszą Twoi znajomi już nie wydawałoby Ci się tak dobre. Czytanie Pratchetta, Gaimana, czy nawet tego przestarzałego Tolkiena naprawdę uważasz za powód do dumy? No to już wszystko jasne.

 

Nie uprawiaj tutaj symetryzmu. Ciesz się raczej, że trafiłeś na kogoś, kto tłumaczy Ci cierpliwie i pisemnie, że odnoszenie się do kogoś – a zwłaszcza do kobiety i osoby starszej – w stylu “pewnie nawet miałaś pokusę (…) ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa” wyjmuje Cię poza nawias ludzi kulturalnych i może nieść za sobą reperkusje towarzyskie.”

Po pierwsze, skąd, pisząc swoje słowa, mógłbym wiedzieć, że osoba, do której je piszę, jest osobą starszą? Po drugie, co tak niestosownego jest w zdaniu "pewnie nawet miałaś pokusę (…) ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa", skoro znając preferencje niektórych wiem, na co miałyby ochotę i w dodatku doceniłem to, że nie wprowadziły jej w czyn? I po trzecie, dlaczego chamskie zachowanie jednych ma być tolerowane, a odpowiedź na nie przez innych już jest potępiane? Zamiast cierpliwie i pisemnie manipulować, przyznaj się, że jesteś zwyczajnym hipokrytą.

 

Zamiast wypunktowywać wszystkie błędy logiczne i problemy z etykietą, wystarczy po prostu napisać, że takie w komentarzu występują. Wówczas autor sprawdzi go jeszcze raz, być może wrzuci go do Worda…”

Błędy logiczne i problemy z etykietą, heh. I pisze to hipokryta, broniący chamskiego zachowania swoich koleżanek z forum tylko dlatego, że są jego koleżankami. Logika pełną gębą, nie ma co.

 

Po pobieżnym przejrzeniu wpisu Drakainy w zasadzie wszystkie podane przez nią uwagi (oprócz niejasnych wątpliwości co do włączania grawitacji, który to wątek zresztą rozwinąłem niezależnie) wydają mi się cenne. W szczególności te o mieszaniu podmiotów i nadmiarze zaimków dzierżawczych.”

No to wskaż dokładnie, gdzie te błędy są i na czym polegają. Wytłumacz mi to tak, jak dziecku w szkole, żebym zrozumiał i mógł przyznać Ci rację.

 

…sugeruję, abyś prosił samą Drakainę, oczywiście przeprosiwszy ją wpierw za bezczelne uwagi osobiste.”

drakaina, zupełnie mnie nie znając i nie wiedząc o mnie niczego, w pierwszej wiadomości rzuca od razu do mnie tekstem "koleś". Nie jest to zbyt kulturalne zachowanie, wszak nie jestem żadnym jej kolesiem czy kolegą i może nie chcę, żeby ktoś się ze mną w taki sposób spoufalał (nawet jeżeli ona też jest osobą starszą, a biorąc pod uwagę jej życiowe osiągnięcia, należy pewnie założyć, że tak). Wyobraź sobie sytuację, że drakaina wchodzi do sklepu i woła do sprzedawcy, którego nie zna: "Koleś, paczkę papierosów!" Uważasz coś takiego za kulturalne zachowanie? Nie, ale nie napiszesz jej, żeby mnie przeprosiła, tylko dalej będziesz jej bronił, bo jesteś manipulatorem i hipokrytą.

 

Kontekst. Kiedy dziewczyna mówi “pocałuj mnie”, w braku innych wskazówek domyślnie celuję w twarz, jeżeli to Cię niepokoiło.”

Więc dlaczego przeczytawszy mój nick "Aterazmniepocałuj" pomyślałeś sobie od razu o całowaniu w d*pę?" Przecież to to samo, co tekst tej dziewczyny, tyle że z nieco bardziej szczegółowym wskazaniem na czas, w którym miałoby się to odbyć.

 

 

ManeTekelFares, naprawdę macie tu jakieś “dyżury”? To chyba muszą wam za to płacić. Chyba że robicie to po prostu z miłości do fantastyki i swoich kolegów i koleżanek z Kółka.

http://altronapoleone.home.blog

Nadal jest dołujące.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No, jest. Ale cały ten wątek jest dołujący. Niemniej ponieważ osobniki w rodzaju aterazmniepocałuja mają tendencje do reaktywacji, uznałam, że lepiej, żeby archiwum istniało, na wypadek, gdyby wypierał się swoich wypowiedzi.

http://altronapoleone.home.blog

Nie neguję tego, ale dół pozostaje.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Parę miesięcy temu skomentowałem pewien tekst. Przez dalszych czytelników komentarz został oceniony wysoko (jako lepszy od utworu), ale z szacunku dla decyzji autora o usunięciu tekstu nie chciałem go przypominać. Teraz jednak będzie szczególnie wartościowy ze względu na przetaczającą się przez Portal dyskusję o dopuszczalnych formach krytyki, a zarazem mam nadzieję, że upłynęło już dosyć czasu, aby nie pamiętano osoby autora. Oto zatem komentarz.

 

Cześć.

W mojej opinii jest to przygnębiająco słaby tekst. I opinię tę uzasadnię, poczynając od szczegółowego rozpatrzenia kolejnych fraz.

Stoją baby-Bolszewiki

Nie ma powodu, aby bolszewika pisać wielką literą. Co ważniejsze: jeżeli nazywamy kogoś bolszewikiem, nie jest jasne, czy odnosimy się do programu deklarowanego przez tę frakcję SDPRR, czy raczej do ich rzeczywistych działań po dojściu do władzy, w istocie zatem jest to inwektywa bez wyraźnego pokrycia znaczeniowego.

i chórem ryczą międzynarodówki dzikie

Jak to rozumieć? Międzynarodówka to na ogół ponadpaństwowe zrzeszenie partii politycznych o zbliżonym programie, ale to nie jest coś nadającego się do ryczenia. W tym kontekście mogę więc pojąć “międzynarodówki dzikie” tylko jako “wypowiedzi zbliżone treściowo do Międzynarodówki (inc. Wyklęty powstań, ludu ziemi…), ale bardziej od niej chaotyczne”. Problem w tym, że dalej podany tekst nic z tą pieśnią wspólnego nie ma, znów jest to więc puste znaczeniowo określenie, obliczone wyłącznie na budowanie w umyśle nieuważnego czytelnika fałszywych skojarzeń z komunizmem.

Bóg jest z nami, nie z wami!

Sformułowanie “Bóg (jest) z nami” (oryg. Gott mit uns) wciąż jest rozpoznawalne przede wszystkim jako motto armii niemieckiej używane do roku 1945, osobliwie w tym ostatnim okresie. Przemycane w tekście sugestie mają więc sprawić, że czytelnik zacznie sobie kojarzyć jego bohaterki nie tylko z komunistami, ale i z nazistami. Otóż jest to jedna z przyczyn, dla których uważam tekst za słaby literacko. Zna ktoś czytelnika, który lubiłby, gdy tak prymitywnie pogrywa się z jego percepcją?

Nie dla Kinder-Niespodzianki!

Tego sloganu nie znałem, a nawet ładny!

Wy-pis-dalać, wy-pis-dalać! Tolerancja, tolerancja! (…) Mowa miłości, nie nienawiści! Jebać PiS i Kaczyńskiego!

Zdaje się, że nikt tych fraz w takim porządku nie krzyczał. A przecież przemieszanie ich jest dopuszczalnym narzędziem literackim dla uwidocznienia rzekomych sprzeczności. Rzekomych? Owszem. Wyjaśnię na przykładzie tolerancji. Tolerancja jest to (według encyklopedii PWN): postawa zgody na wyznawanie i głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzamy, oraz na praktykowanie sposobu życia, którego zdecydowanie nie aprobujemy, a więc zgody na to, aby zbiorowość, której jesteśmy członkami, była wewnętrznie zróżnicowana pod istotnymi dla nas względami. Bezrefleksyjnego godzenia się na działania władzy nie nazywamy “tolerancją”, tylko “uległością”. Podobną analizę zagadnienia mowy miłości i nienawiści pozostawiam jako ćwiczenie dla czytelnika.

Chętnie zgodziłbym się natomiast, że wzywanie do zgwałcenia konkretnego człowieka jest poważnym przekroczeniem norm dialogu publicznego: takie przypadki występowały, acz raczej incydentalnie, podczas demonstracji będących najpewniej inspiracją omawianego tekstu.

Wtem nadchodzi profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, pisarka i literaturoznawczyni Inga Iwasiów.

Błędna tytulatura. Profesor belwederski to więcej niż profesor konkretnej uczelni (czyli zazwyczaj doktor habilitowany wykładający na prawach profesora, dawniej profesor nadzwyczajny).

I z miłością, czułością wiernych sług Antify

A cóż to takiego “sługi Antify”? Antifa rozumiana jako ustrukturyzowana organizacja wymagająca czy umożliwiająca “służbę” to teoria spiskowa.

romantycznie tak, spontaniczne tak, ach.

Chyba miało być “spontanicznie”.

No więc staje, a potem woła

Wśród podniosłej stylizacji nagłe “no więc”, i to na początku zdania, błąd stylistyczny.

– Je-bać PiS, och, je-bać PiS, ach! Je-bać PiS, och, je-bać PiS, ach!

Poważne ostrzeżenie. Mogę się mylić, ale bardzo wątpię, czy profesor Iwasiów wyraziła się dokładnie w takiej formie, jeszcze z tymi “ochami i achami”. Umyślnie niekorzystne przekręcanie wypowiedzi realnych osób nie tylko budzi podejrzenia moralne, ale w pewnych sytuacjach może nawet skutkować odpowiedzialnością prawną. Odradzam.

Czyżby mowa miłości okazała się piekłem kobiet?

Pytanie postawione niejasno i zapewne pod tezę (doborem słów próbuje sugerować, że dla bohaterek tekstu miłość jest piekłem). Może spróbuję je przepisać w bardziej systematycznej formie:

Czyżby idea mówienia do ludzi i o ludziach z należnym im szacunkiem mogła być uważana za narzędzie opresji społecznej kobiet?

Nie jest to w końcu pytanie niemądre, a odpowiedź musiałaby być choć trochę rozbudowana. Najkrócej, jak się da: sama idea – nie, wybiórcze jej egzekwowanie – tak. Niestety w tekście pytanie jest potraktowane jako retoryczne, czytelnik nie otrzymuje prawdziwej odpowiedzi, tylko papkę słowną:

Wygląda na to, że wygląda na to.

W ten sposób nieuważny odbiorca może przyjąć sprytnie podsuwane wnioski, nie zastanawiając się wcale nad głębszym sensem przeczytanych zdań.

 

Podsumujmy zatem tekst. Przedstawia on grupę kobiet, prawdopodobnie demonstrantek. Przyrównuje je (bez dania racji) do wyznawczyń XX-wiecznych ideologii totalitarnych oraz przedstawia ich postulaty w takiej formie, aby wydały się wzajemnie sprzeczne (znów bez merytorycznej analizy). Potem, po zbędnym i ryzykownym wtręcie o żyjącej pani profesor, następuje pointa (jeżeli ją w ogóle klasyfikować jako pointę) w formie pytania pozostawionego bez odpowiedzi.

Tekst ma zatem wzbudzić niechęć do jego bohaterek, zarazem uchylając się całkowicie od przedstawienia argumentacji. Stanowi popis retoryki mogącej manipulować czytelnikiem. Nie podejmuję się oceniać jego wartości jako materiału agitacyjnego, być może jest pod tym względem niezły. W sensie literackim jest jednak bezwartościowy.

Może powinienem napisać “niemal bezwartościowy”. Ma przecież jedną cechę, którą wypada mimo wszystko docenić: rozwiniętą poetykę. Miejscami czyta się niemal jak poemat prozą. Są potknięcia i załamania stylu, ale ogółem widać dbałość o dobór słów, aliteracje, eufonię. Fragmenty wyraźnie pisane trochejem (nie wiem, na ile to uświadomione). Włożenie tych umiejętności w kreację ambitniejszej fabuły zapowiadałoby się bardzo obiecująco.

 

Na końcu pozwolę sobie zadać dwa pytania, może nieco obcesowe, oczywiście nie domagając się odpowiedzi, jeżeli nie zechcesz jej udzielić.

Po pierwsze: skąd pomysł, aby publikować taki tekst akurat tutaj? Gdzie tu jest element fantastyczny? Spodziewałeś się, że społeczność Portalu łyknie tę propagandę niczym stado młodych pelikanów?

Po drugie: (...) ujawniłoby osobę autora

Życzę większej rozwagi i powodzenia w przyszłych próbach literackich.

Przyznam, że najnowsze wpisy pod tym wątkiem wywołują niesmak. Zrobiliście sobie miejsce do chwalenia się komentarzami, które sprawiły, że autor usunął tekst? Nie widzę żadnego sensu w takim działaniu. Po pierwsze dlatego, że komentarz nie stanowi żadnej wartości, gdy nie można go odnieść do tekstu. Po drugie dlatego, że jest to swoistego rodzaju upamiętnianie czyjejś porażki, bo przypuszczam, że usunięcie tekstu raczej z dobrymi odczuciami nie jest związane. Bardzo to dziwne zachowanie.

 

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Dobrze jest zobaczyć merytoryczny komentarz do tekstu usuniętego przez autora lub redakcję. Bez tego można snuć różne spiskowe domysły. Nie jest taki komentarz upamiętnianiem czyjejś porażki, lecz jej uzasadnieniem, jeżeli to rozważać w kategorii porażki. Każdy autor powinien liczyć się z tym, że jeżeli popełni tekst, to zostanie on poddany ocenie i może być surowa. Może dlatego część ludzi nie pisze. 

Mam odmienne zdanie, bo pokazywanie komentarza bez tekstu, do którego się odnosi, jest jednostronnym i niepełnym przedstawieniem sprawy. Wątpliwa jest też merytoryka tych wypowiedzi, przypominają raczej przepychanki.

Oczywiście, że autor musi się liczyć z krytyką, ale czy to uprawnia komentujących do tego typu zachowania. Do upamiętniania takich zdarzeń, piętnowania ich. Śmiem wątpić.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Nie można przedstawić tekstu usuniętego. Cytowanie krytycznego komentarza zapobiega plotkom. Możesz, Osvaldzie, mieć swoje zdanie o merytoryce też, ale dobrze byłoby je w przyszłości uzasadnić.

Jeszcze lepiej zapobiega plotkom niecytowanie komentarzy spod usuniętych tekstów. Uważam merytorykę za wątpliwą w przypadku wyrwanych z kontekstu stwierdzeń informujących o parskaniu śmiechem, czy tego, co podobno tekst sugerował. Czytając to jako osoba, która nie zna omawianych tekstów, nie widzę w zachowywaniu tego typu komentarzy nic wartościowego. Ot takie przemyślenie.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Jako użytkownik, który niedawno zamieścił w tym wątku kilka wpisów, mogę przybliżyć swoje główne motywacje do korzystania z niego.

  1. Przejrzystość – mogę tutaj pokazać, że komentarze poczynione przed usunięciem tekstu nie były wulgarne czy napastliwe, a także poddać się konstruktywnej krytyce, gdyby inny użytkownik znalazł w nich jednak coś nieadekwatnego.
  2. Możliwość lektury – w ten sposób zainteresowani czytelnicy wciąż mogą skorzystać z moich komentarzy. Prawdą jest, że ich wartość znacząco maleje przy niemożności porównania z oryginalnym tekstem, niemniej wiele uwag (zwłaszcza redakcyjnych) zachowuje użyteczność.
  3. Przyczyna abstrakcyjna – wkładam w komentarz określoną ilość pracy, zamieszczenie go pod czyimś tekstem nie daje autorowi mandatu moralnego do dowolnego nim dysponowania i usuwania.
  4. Dokumentacja – kiedy autor znika wraz ze swoimi opowiadaniami, w przypadku ewentualnego powrotu na portal trudniej mu będzie skutecznie zaprzeczyć, że je tu kiedyś zamieścił (może oczywiście zmienić nick).

Supozycje w rodzaju

Zrobiliście sobie miejsce do chwalenia się komentarzami, które sprawiły, że autor usunął tekst? (...) jest to swoistego rodzaju upamiętnianie czyjejś porażki (...)

uważam za nieprzemyślane.

Jako użytkownik, który niedawno zamieścił w tym wątku kilka wpisów, mogę przybliżyć swoje główne motywacje do korzystania z niego.

Trudno dyskutować z czyjąś motywacją, jest jaka jest. Jednak podane argumenty utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest to wątek bezcelowy, jeśli nie zwyczajnie szkodliwy.

Przejrzystość – mogę tutaj pokazać, że komentarze poczynione przed usunięciem tekstu nie były wulgarne czy napastliwe, a także poddać się konstruktywnej krytyce, gdyby inny użytkownik znalazł w nich jednak coś nieadekwatnego.

Po co? Skoro dyskusja trwała pod tekstem, to tam było miejsce na ewentualny sprzeciw. Poza tym przekopiowany komentarza niczego nie dowodzi, bo, hipotetycznie, mogły paść te niestosowne słowa w innej wypowiedzi, której tutaj nie kopiujesz. Zamieszczając komentarz tutaj upamiętniasz tylko swoją wersję wydarzeń. Po czasie nikt już nie będzie pamiętał oryginalnej dyskusji, a większość pewnie nawet jej nie widziała, więc zostaje tylko Twój komentarz, który traktujesz jako dowód swojego nienagannego zachowania.

Możliwość lektury – w ten sposób zainteresowani czytelnicy wciąż mogą skorzystać z moich komentarzy. Prawdą jest, że ich wartość znacząco maleje przy niemożności porównania z oryginalnym tekstem, niemniej wiele uwag (zwłaszcza redakcyjnych) zachowuje użyteczność.

Naprawdę uważasz swoje komentarze za tak cenne, że w morzu innych stanowią tak nieocenioną wartość, że należy je na wieki upamiętnić? Nawet celne uwagi odnoszą się do konkretnego tekstu. Większość osób może nigdy nie użyć w opowiadaniu słowa “bolszewik” albo po prostu nie popełniać tego błędu.

Przyczyna abstrakcyjna – wkładam w komentarz określoną ilość pracy, zamieszczenie go pod czyimś tekstem nie daje autorowi mandatu moralnego do dowolnego nim dysponowania i usuwania.

Mandatu moralnego? Chyba coś mi tu umyka. Przecież mówimy o skasowaniu opowiadania z amatorskiego portalu, a nie jakiejś zbrodni. Zgadzam się, że napisanie obszernego komentarza wymaga pracy, ale robi się to z własnej woli, również dla własnego rozwoju, bo czasami trzeba sprawdzić, czy to, co wzbudza wątpliwości faktycznie jest błędne. Gdyby nie było tekstu, nie miałbyś do czego komentarza napisać, więc twierdzenie, że autor nie ma prawa skasować tekst, bo jest pod nim Twój niezwykle wartościowy komentarz uważam za zbyt daleko idące roszczenie.

Dokumentacja – kiedy autor znika wraz ze swoimi opowiadaniami, w przypadku ewentualnego powrotu na portal trudniej mu będzie skutecznie zaprzeczyć, że je tu kiedyś zamieścił (może oczywiście zmienić nick).

A czy zamieszczenie ponownie tego samego opowiadania, to też jakaś zbrodnia? Regulamin tego zabrania? Wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby autor usunął tekst po niepochlebnych komentarzach, przeredagował go i zamieścił ponownie. Co w tym złego? Po co zbierać “dokumentację”? Poza tym jeśli już to można zapisać na własnym komputerze zrzut strony i będzie to bardziej wiarygodna dokumentacja niż kopiowanie tekstu tutaj.

Supozycje w rodzaju

Zrobiliście sobie miejsce do chwalenia się komentarzami, które sprawiły, że autor usunął tekst? (...) jest to swoistego rodzaju upamiętnianie czyjejś porażki (...)

uważam za nieprzemyślane.

To wcale nie są supozycje. Pierwsze zdanie jest pytaniem, a drugie to opis tego, jakie wrażenia wywołuje wątek wraz z argumentem dlaczego tak jest, który wykropkowałeś.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Po co? Skoro dyskusja trwała pod tekstem, to tam było miejsce na ewentualny sprzeciw.

Z wyjątkiem sytuacji, gdy tekst został usunięty w krótkim czasie po napisaniu komentarza, zanim niektórzy z zainteresowanych mieliby szansę wypowiedzieć się w kontrze.

Poza tym przekopiowany komentarza niczego nie dowodzi, bo, hipotetycznie, mogły paść te niestosowne słowa w innej wypowiedzi, której tutaj nie kopiujesz.

To prawda, hipotetycznie mogłoby tak się zdarzyć, choć z kolei narażałbym się na to, że ktoś spośród czytających wcześniej dyskusję jednak zauważy i wytknie pominięcie części wypowiedzi.

Twój komentarz, który traktujesz jako dowód swojego nienagannego zachowania.

Jak powiedziałem, traktuję go raczej jako materiał do potencjalnej krytyki merytorycznej. Zdarzało mi się upewniać, czy dana wypowiedź była akceptowalna, tego mogłeś nie widzieć. Byłbym jednak wdzięczny, gdybyś powstrzymał się na przyszłość przed dopisywaniem intencji.

Naprawdę uważasz swoje komentarze za tak cenne, że w morzu innych stanowią tak nieocenioną wartość, że należy je na wieki upamiętnić?

Naprawdę uważasz swoje komentarze za tak bezwartościowe, że ich skasowanie nie stanowi żadnej straty?

Gdyby nie było tekstu, nie miałbyś do czego komentarza napisać, więc twierdzenie, że autor nie ma prawa skasować tekstu, bo jest pod nim Twój niezwykle wartościowy komentarz, uważam za zbyt daleko idące roszczenie.

W żadnym miejscu nie sugerowałem, że autor nie ma prawa skasować tekstu, stwierdzałem tylko, że to ja mam w takim wypadku prawo przechować w innym miejscu swój komentarz. Nie okładaj chochoła, chochoł też człowiek i czuje.

A czy zamieszczenie ponownie tego samego opowiadania, to też jakaś zbrodnia? Regulamin tego zabrania?

W zależności od szczegółów sytuacji można by to uznać za autoplagiat, ale bez obaw, w znacznej większości przypadków autoplagiat nie jest nawet występkiem, a co dopiero zbrodnią. Może natomiast świadczyć chociażby o braku szacunku dla pracy portalowych dyżurnych, którzy udzielają się społecznie przy komentowaniu nowych opowiadań.

To wcale nie są supozycje. Pierwsze zdanie jest pytaniem

Według Doroszewskiego supozycja to w pierwszym znaczeniu po prostu “przypuszczenie, domniemanie, domysł”. Wyrażenie domysłu lub domniemania w formie pytania jest mi nieobce. Dr Livingstone, jak mniemam?

 

Podsumowując, nikt nie usiłuje Cię nakłaniać do zachowywania swoich komentarzy spod usuniętych tekstów lub korzystania z tego wątku. Twoją krytykę jego istnienia i czynienia pod nim wpisów – na gruncie, jak rozumiem, moralnym lub estetycznym, skoro zaraz w pierwszym zdaniu pisałeś o niesmaku – uważam wszakże jako zbędną oraz wadliwie przeprowadzoną, szczególnie gdy moja z kolei wzmianka o moralności zachęca Cię do kpin na temat zbrodni.

Naprawdę uważasz swoje komentarze za tak bezwartościowe, że ich skasowanie nie stanowi żadnej straty?

Nie uważam ich za bezwartościowe, ale nie zamierzam też ich zachowywać. Zupełnie nie przejąłbym się faktem, że opowiadanie, pod którym był mój komentarz, zostałoby przez autora skasowane.

Według Doroszewskiego supozycja to w pierwszym znaczeniu po prostu “przypuszczenie, domniemanie, domysł”. Wyrażenie domysłu lub domniemania w formie pytania jest mi nieobce. Dr Livingstone, jak mniemam?

W swoim wpisie “ jak mniemam” nie dodałem, a jest to istotna różnica.

Twoją krytykę jego istnienia i czynienia pod nim wpisów – na gruncie, jak rozumiem, moralnym lub estetycznym, skoro zaraz w pierwszym zdaniu pisałeś o niesmaku – uważam wszakże jako zbędną oraz wadliwie przeprowadzoną, szczególnie gdy moja z kolei wzmianka o moralności zachęca Cię do kpin na temat zbrodni.

Dlaczego wadliwie przeprowadzoną? Mój główny zarzut dotyczył częściowego przedstawienia sprawy z powodu braku tekstu, do którego komentarz się odnosił. Sam się zgodziłeś z tym argumentem. Nie wiem też, gdzie  dostrzegłeś kpiny ze zbrodni.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Nie zgodziłem się z tym argumentem w stopniu, w jakim próbujesz mi to przypisać, to jest: jakoby mógł być głównym zarzutem podważającym zasadność odtwarzania komentarzy i samego istnienia niniejszego wątku. Przeciwnie, wielokrotnie podkreślałem, że pomimo utraty części punktów odniesienia komentarze mogą zachować znaczną przydatność pod licznymi względami. A ponieważ nie zwykłem dyskutować z ludźmi, którzy ustawicznie przekręcają moje słowa, musimy się w tym momencie pożegnać.

Wobec usunięcia opowiadania (nominowanego do piórka):

 

Zanais – Tysiąc mil do domu

Piórka za listopad 2022

 

i zobowiązania wobec członka (członkini) Loży do napisania stosownego podsumowania, czuję się zmuszony do wstawienia go tutaj. Gdyby nie to, dałbym sobie spokój i uznał, że pod opowiadaniem napisałem już wystarczająco dużo.

 

Tysiąc mil do domu było opowiadaniem, które dawało najwyższą nadzieję na wspaniałą lekturę i bardzo mało wysiłku od niezwykle utalentowanego autora było potrzeba, żeby nie stało się rozczarowaniem.

Autor jest utytułowany (złote i brązowe piórka), napisał jedno z najlepszych (w/g mnie) opowiadań na portalu ot tak, w ramach pojedynku.

Uwaga dla nieczytających: to są komplementy wobec autora.

Źródłem najwyższej nadziei była nie tylko osoba autora, ale przede wszystkim początek opowiadania. Zostało umieszczone w wilgotnym i dusznym klimacie amerykańskiego południa, opisy sugerowały Luizjana/Missisipi. Bohaterką jest czarna lesbijka, która z wielkiego miasta przybywa do rodzinnego miasteczka wspaniałym (i wyjątkowym) Chevroletem El Camino.

Uwaga dla nieczytających: to są komplementy wobec początku opowiadania, pełnego wciągających haczyków.

I co dalej? Otóż i nic. Nie ma KuKluxKlanu, białych rasistów, czcicieli VooDoo ani żadnych reprezentantów czarnej kultury, nieakceptujących żeńskiego homoseksualizmu.

Bohaterka mogłaby przyjechać syrenką na białostocką wieś i dalsza akcja też by się dopięła. Pojawiają się nowe postaci, mamy antagonistę (zbiorowego), którego autorowi nie chce się precyzyjnie opisać ani jego oddziaływania na ludzi. Końcówka też jakoś została pozbawiona domknięcia wątków. Nadziei na dalszy ciąg również nie pozostawiono.

Uwagi tu streszczone, umieściłem oczywiście pod opowiadaniem, z wielkim szacunkiem dla Autora. Zostały przeczytane i nawet doczekały się odpowiedzi.

Interesujące życie tego opowiadania rozpoczęło się właśnie w ramach komentarzy pod nim, których nie streszczę, ale może niektórzy autorzy tychże sobie życzą je wstawić lub zrelacjonować.

Ku mojemu zdumieniu opowiadanie nie tylko znalazło się w bibliotece, ale również zyskało nominację do piórka.

Sam autor opisuje się jako: “Przedstawiciel establishmentu, TWA, loży masońskiej i cierpiących na przerost migdałków amatorów jodłowania.”

Chciałbym wierzyć, że jest jeszcze illuminatą, osobiście prowadzonym przez reptilian.

 

Uwaga dla nieczytających: Chciałbym wierzyć = nie wierzę.

Wyjaśnienie faktu nominacji do piórka, moim zdaniem, leży w dużo ciemniejszych zależnościach socjologicznych portalu, “lubieniu” i nie wiem w czym jeszcze. Usunięcie opowiadania, jako próba zacierania śladów, stanowi pośredni dowód tychże (bo komentarze). Chyba że przyjąłbym roboczą hipotezę, że nagle Autor zaczął się  swojego opowiadania wstydzić.

Uwaga dla nieczytających: Mam uzasadnione podejrzenie, że opowiadanie dostało się do biblioteki i zostało nominowane do piórka nie przez swoją jakość (nawet subiektywną), ale w osobistym uznaniu dla Autora i na przekór tym, którym się nie podobało.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Jestem zaskoczona tym, co piszesz, Radku, bo nie wiedziałam o usunięciu wspomnianego opowiadania Zanaisa. 

Ku mojemu zdumieniu opowiadanie nie tylko znalazło się w bibliotece, ale również zyskało nominację do piórka.

Nie mam absolutnie zamiaru kłócić się czy spierać, zawsze cenię sobie Twoje zdanie, opinie o danym opowiadaniu oczywiście mogą się diametralnie różnić (klasyczny przykład – moja nieszczęsna “Cylindrolandia”), co szanuję i przyjmuję jako rzecz naturalną (pamiętam, że nawet ucieszyło mnie całkowicie odmienne stanowisko Osvalda, co wyraziłam w komentarzu, bo to znaczy, że tekst jest wielowymiarowy i nie daje się zaszufladkować, co uważam za pozytyw). Po prostu uważam, że powinnam tu przedstawić mój punkt widzenia, bo – o ile dobrze pamiętam – to ja byłam pierwszym komentatorem i pierwszą nominującą do biblioteki. Kojarzę gorącą dyskusję i moje liczne wpisy w niej. 

Przepraszam Autora, bo mogę mylić pewne szczegóły, nie pamiętając już zbyt wiele. 

Opowiadanie odebrałam jako doskonały horror. Jak zawsze, starałam się wyobrażać sobie opisywane rzeczy scena po scenie, jakbym oglądała film. Wpisałam w jednym z dalszych komentarzy luźne skojarzenia z ”Wejściem Smoka” (scena zatrzymania przez policjanta i jego gróźb wobec Murzynki, jej wcześniejsze obawy przed zatrzymaniem przez “mundurowych” – nie dopisałam wówczas, że jakoś tak ciągle spodziewałam się, że on ją pobije, jak Murzyna-karatekę we wspomnianym filmie), a także z “Dzieckiem Rosemary” (tu nawet kojarzę naszą dyskusję, Radku :) ).   

Pomysł na ćmy – dla mnie genialny, skojarzenia z zasłyszaną w dzieciństwie opowieścią o dobrym Aniele, który w postaci białej ćmy przy świetle maszynisty ocalił pędzący pociąg, także zawarłam w komentarzu. Do tego – akurat często mam u siebie odwiedziny podobnych, sporych rozmiarów gości, zatem ta fabuła wydała mi się mocno realną.

Sam obraz Ameryki, tamtejszej ludności, bohaterów, relacji z ojcem, powodów wyjazdu głównej bohaterki z miejscowości rodzinnej, zachowania matki, która “nigdy jej nie wybaczy” – wszystko na plus. Wygląd chorej, ten gorąc, odkrycie pierzyny, szok dziewczyny, postać małej opiekunki, spotkanie z ojcem, pobliskie, mroczne bagna – rewelacyjne sprawy. Kojarzę dyskusję z Irką_Luz na temat zgodności historycznej, która dla mnie – historyka – nie miała tutaj większego znaczenia, bo szukałam dobrego horroru i go znalazłam (nawet równocześnie w innym wątku o historii wpisałam post na ten temat, o czym tu zasygnalizowałam).

Kwestie, wskazywane później przez kolejnych Czytających, jak np. zaprezentowany tam homoseksualizm czy fakt rasowych nierówności, uważałam za cechy in plus dla tekstu.

Moim zdaniem, co zawsze jest dla mnie priorytetowe jeśli chodzi o wrażenia po lekturze, z tego opowiadania mógłby powstać całkiem dobry horror w kinie. To tyle, jeśli chodzi o moje odczucia na temat wrażeń po przeczytaniu tamtego opowiadania. :) I szkoda, że zniknęło. 

Pecunia non olet

Radku, po prostu jestem zdumiony. Zdumiony i zdegustowany Twoim wpisem.

Wyjaśnię Ci parę spraw:

– jako autor opowiadania mam prawo je skasować w dowolnym momencie i nic nikomu do tego. Jednak ze względu, że szanuję komentarze czytelników, nigdy opka nie skasowałem. Jest w tej chwili w kopiach roboczych, gdzie przechodzi usprawnienie.

– Opowiadanie zostało nominowane przez Finklę, dostało też głos nominujący od Dyżurnego Krokusa. Uważasz, że te dwie osoby zostały przeze mnie – nie wiem – przekupione dla otrzymania nominacji? W tej chwili oskarżasz Finklę i Krokusa.

– Opowiadanie piórka nie dostało. Nawet Drakaina, którą pewne osoby bezpodstawnie oskarżały o promowanie moich opowiadań, głosowała na NIE, gdy tymczasem Asylum, która przeważnie wlepiała mi NIE, dała tym razem TAKa. Możesz wyjaśnić?

– Opis z mojego profilu ma niby służyć jako potwierdzenie Twojej teorii spiskowej? Dopisałem do profilu, że to żart, jednak to dość żenujące, aby tłumaczyć tak oczywiste sprawy.

– Rozumiem, że według Ciebie, wejście do Biblioteki któregokolwiek mojego tekstu, lub – o zgrozo – nominacja do piórka, stanowi przykład ciemnej strony portalu i kwestii lubienia autora. Twierdzisz zatem, że wbrew temu, co mówisz na początku, uznajesz mnie za autora niezdolnego do napisania opko bibliotecznego, a co dopiero nominowanego.

 

Przykro mi, że nawet w ostatni dzień roku, wciąż jestem atakowany. Naprawdę przykro.

 

EDYTKA:

Bruce, bardzo dziękuję za Twoje słowa :)

Wątek zamykam do przeglądu moderacyjnego.

Po Nowym Roku.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dodaję komentarz, żeby wszyscy zainteresowani widzieli:

 

1. Preferencje ze względu na gust przy nominacjach różnych to normalna rzecz. Jednak sugerowanie, że nominacje odbywają się po znajomości lub "na złość" wymaga dowodu, bo inaczej jest zwykłym oczernianiem. Proponowałbym na przyszłość dwa razy się zastanowić przed umieszczeniem takiej sugestii w publicznym wątku.

 

2. Każdy ma prawo usunąć tekst i nie musi się nikomu tłumaczyć, dlaczego. 

 

3. Dyskusje o tekstach, które są na portalu, prosimy prowadzić pod tekstami. Dyskusji o tekstach, które z portalu zniknęły, prosimy nie prowadzić. I nie mamy tu na myśli, że nie można o nich w ogóle wspominać czy że nakładamy w tym względzie tabu, prosimy jedynie o uszanowanie woli autora. 

Autor usunął = miał jakiś powód, nie chce tych dyskusji. Ma prawo nie chcieć, nawet jeśli nam czy komukolwiek innemu się to nie podoba.

 

Z tego względu, oraz z powodu wykorzystania tego wątku do kontynuowania sporu przeniesionego z innego wątku, zdecydowaliśmy się zostawić ten wątek zamknięty na stałe.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ten temat został zamknięty

Nowa Fantastyka