Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 08/24

Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Nexto  |   Legimi

 

ZAWSZE JEST NADZIEJA

Wywiad z Nealem Shustermanem

 

Neal Shusterman (ur. 1962) ‒ amerykański pisarz SF, autor m.in. powieści „Susza”, „Głębia Challengera” oraz cyklów powieściowych „Podzieleni” i „Żniwa śmierci”. Trzeci tom tego ostatniego, „Żniwo”, przez użytkowników serwisu Lubimy Czytać został uznany Książką Roku 2023 w kategorii science fiction, zaś „Głębia…” otrzymała w 2015 roku niezwykle prestiżową National Book Award w kategorii literatury młodzieżowej.

 

Marek Kolenda

FANTASTYCZNIE NIEZALEŻNI

 

Inspirujące przykłady fantastycznych autorów z zagranicy, którzy odnieśli sukces literacki i komercyjny, zaczynając karierę od self-publishingu, z pewnością działają na wyobraźnię rodzimych twórców fantastyki.

 

Miłosz Konarski

FELIX, NET I NIKA

oraz Tajemnica Literackiego Fenomenu

 

Po dwudziestu latach, osiemnastu częściach i prawie dwóch milionach sprzedanych książek, na polskim rynku „Felix, Net i Nika” jest prawdziwym fenomenem.

 

POLKA, KTÓRA WYREŻYSEROWAŁA „GWIEZDNE WOJNY”

Wywiad z Magdaleną Osińską

 

Jak reżyserowało się Samuela L. Jacksona? Czego nauczyła się od reżysera „Uciekających kurczaków”, Nicka Parka i jak doszło do tego, że wyreżyserowała animację z uniwersum „Gwiezdnych wojen”? Na te i inne pytania odpowiada Magdalena Osińska, polska reżyserka i animatorka.

 

Rafał Christ

PODRÓŻ KU KRESOWI CZŁOWIECZEŃSTWA

 

„Mars Express. Świat, który nadejdzie” to koń trojański. Przemyca do cyberpunku idee do tej pory mu obce, odważnie poszerzając jego horyzontu.

 

CYBERPUNK W DISNEYLANDZIE

wywiad z Jérémiem Périnem

 

Jérémie Périn – ukończył prestiżową uczelnię artystyczną Gobelins w Paryżu. Nieraz tworzył teledyski, a przy serialu „Lastman” pracował jako scenarzysta, animator i reżyser. 12 lipca na ekrany polskich kin wszedł jego pełnometrażowy debiut „Mars Express. Świat, który nadejdzie”.

 

Ponadto w numerze:

‒ opowiadania m.in. Laviego Tidhara i Aleksandry Bednarskiej;

‒ kolejne spotkanie z Lilem i Putem;

‒ gorąca promocja prenumeraty;

‒ felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

 

Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Nexto  |   Legimi

 

 

 

Komentarze

obserwuj

 

 

DRUGI CZŁOWIEK Marek Kolenda:

 

Podobało mi się. To jest bardzo dobre opowiadanie. Może i uderza w klasyczne tony, bo zadaje nieśmiertelne w sf pytanie o człowieczeństwo, ale ten temat chyba nigdy się nie zestarzeje. A nawet przeciwnie, dziś, jak nigdy wcześniej, ten motyw jest właśnie aktualny. Może i mógłbym pomarudzić na postać Alana, bo od początku do niemal końca nie budziła we mnie za grosz sympatii czy współczucia. Lwią cześć jego rozmów z Cate można streścić dwoma słowami: „spierdalaj, maszyno”. Rozumiem, że jakiś akapit jego buntu, zwłaszcza w młodzieńczych latach, nadałby wiarygodności postaci, ale jego upór i narastający defetyzm stworzyły przerysowanego bohatera. Cate wydaje się bardziej ludzka niż Alan. Może i to było zamierzone, ale ich rozmowy na takim zapętlonym buntowniczym nastawieniu Alana sporo tracą. To opowiadanie ma trochę takie filozoficzne zacięcie, ma skłaniać do refleksji, a przez Alana siła tych rozmów ucieka, czytelnik czuje się zmieszany, a to co prawdziwie ważne ulatuje. A szkoda.

Bardzo dobre opowiadanie, ale w zaprezentowanej formie przypomina rozwodnione whisky. Wypić można, trochę nawet kopnie, ale czuć, że barman dolał wody.

 

PIĘĆ Z WIELU ŚMIERCI DYMITRA IWANOWICZA Aleksandra Bednarska:

 

Początek mnie wciągnął. Lubię tak poprowadzoną narrację. Prosty zabieg, który mi przypomina puzzle. Z każdym kolejnym akapitem dokładamy kolejne kawałki, by na koniec ujrzeć cały obrazek. Co poradzić, gdy to się sprawdza, świetnie działa?

Co do samej fabuły, był moment zmęczenia, znużyły mnie te losy bohatera, te jego porażki i niby sukcesy. Jest w tym jakiś pomysł, nawet interesujący, ale myślę, że tekst zyskałby na mniejszej ilości znaków. W opowiadaniach ważny jest konkret. Finał satysfakcjonujący.

 

GŁODNY SZERYF Rafał Sala:

 

Na początku pragnę zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko onirycznym tekstom. Niestety mam wrażenie, że sam Autor w tym odrealnieniu się zagubił. Początkowo myślałem, że to jakiś matrix, a bohater zgarnia wadliwe NPC. Po przeczytaniu całości, to chyba jednak jakieś postapo. Tekst za długi. W formie sprawnie napisanego szorta, finał, mógłby walić czytelnika w pysk. Tak mamy długaśne akapity o rutynie bohatera, opis jak przyprowadza grzecznie dziewczynę, jak ją karmi… Bzdury! To nie buduje żadnego klimatu, nic nie wnosi, bo świat jak enigmatyczny był, tak takim pozostaje do końca. A koniec wyjątkowo udany. To opowiadanie o dualizmie ludzkiej natury. Finał ratuje ten tekst!

 

SCHLAFSTUNDE Lavie Tidhar:

 

Wciągnęło mnie. Dobrze budowana tajemnica. Polubiłem te laleczki, naprawdę ciekaw byłem czym jest Debora. Tutaj jednak tekstowi zarzuciłbym zbyt szybkie zakończenie. Tekst zasługiwał na więcej znaków. Finał jest taki na chybcika. Niby mamy twist, ale zupełnie niesatysfakcjonujący. A mnie wręcz rozczarował. Pozostaje mi tylko czekać na kolejne opowiadanie z tego uniwersum. Bo jak tak dalej pójdzie to z tego rocznika NF będzie można uzbierać niezły zbiorek opowiadań tego Autora ;)

 

COŚ NIEZWYKŁEGO Michela Lazzaroni:

 

WSPANIAŁE! Świetnie wymyślane i poprowadzone opowiadanie. Finał absolutnie mnie zaskoczył i zaliczyłem opad szczęki. Genialne. To opowiadanie udowadnia, ze nie potrzeba wielkich bitew, skomplikowanej polityki, czy pierdziliarda postaci, by stworzyć wybitne opowiadanie. Czasami gdy bohater musi zmierzyć się z samym sobą, czytelnikowi towarzyszą nie mniejsze emocje niż podczas pojedynku tysiąca krążowników. Mój kandydat na opowiadanie tego rocznika w prozie zagranicznej!

 

SZARA MATERIA Silke Brandt:

 

Wydaje mi się, że zbyt dużo wysiłku Autorka wkłada w budowanie uniwersum. Z tych kilku stron opowiadania zostaje tyle historii co nic. Wydarzenia mógłbym streścić w kilku zdaniach. Lwia część to wyjaśnianie świata. Może i nie jest to duża wada, bo uniwersum zaciekawia, zaintrygował mnie ten postapokaliptyczny świat (czy raczej Londyn). Dla mnie to materiał na powieść. W takiej formie wypada kiepsko. Po lekturze odczuwałem tylko dwie rzeczy. Rozczarowanie. Ale i niedosyt.

 

LEPSZE ŻYCIE DZIĘKI ALGORYTMOM Naomi Kritzer:

 

Po tytule spodziewałem się sf dalekiego zasięgu. Jakiś cyberpunk. A tu zaskoczenie. Tekst jest tak bliski naszych czasów, że ja nie znajduję w nim nawet cienia fantastyki! Ale nie przeszkadzało mi to. Przeczytałem z niesłabnącą przyjemnością. Morał, że wszystko jest w naszych rękach i zależy tylko od nas, tez do mnie trafia. Bardzo dobre opowiadanie, godne polecenia.

 

***

Widzę, że cena prenumeraty (nareszcie!) wzrosła. Teraz ma to jakieś pozory normalności. Choć nadal uważam, że jest to świetna oferta (4 numery w prezencie i KSIĄŻKA!!!), której u konkurencji próżno szukać. To ciągle jest Lamborghini wśród ofert prenumeraty :)

 

Pozdrawiam! 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Właśnie skończyłam czytać artykuł "Fantastycznie niezależni" o selfpublishingu i mam do niego parę zastrzeżeń. Już we wstępie czytamy że:

 

Obraz

 

 

Jeśli chodzi o Stephena Kinga to autor chyba odniósł się do faktu, że kiedy King był dzieckiem, wydrukował w domu kilka egzemplarzy własnoręcznie napisanej gazetki i sprzedał je kolegom z klasy (a potem musiał zwrócić im hajsy) – nie znalazłam nic innego na ten temat. Ale przecież nie można czegoś takiego nazywać zaczynaniem kariery od selfpublishingu?

 

Drugi problem to kwestia wattpada, do którego autor wraca w artykule kilkukrotnie jako przykładu selfpublishingu z sukcesem. Nie wiem, jaką definicją kierował się autor artykułu, ale w tej najprostszej (wydawanie bez wydawcy) trudno jest zakwalifikować samo wrzucanie treści na wattpad jako selfpublishing. Jest to tym dziwniejsze, że podane w tekście autorki z sukcesem są autorkami wydającymi tradycyjnie (Marczak w Muzie, Pizgacz w Editio Red/BeYa), a autor tekstu musiał o tym wiedzieć, skoro wspomniał niedawny skok Prószyńskiego na wattpadziary (no, ten akapit zestarzał się jak mleko XD).

 

I moje ostatnie zastrzeżenie, czyli fragment wywiadu z samowydawcą:

 

“tę samą pracę” - poza milionem dodatkowych działań, jakich wymaga selfpublishing, m. in. szukaniem redaktora/korekty/składacza, załatwianiem okładki, drukarni, organizowaniem sobie dystrybucji (która z uwagi na liczne kanały w PL jest procesem skomplikowanym) i przede wszystkim tym co przy każdej książce zajmuje najwięcej czasu, czyli jej promocją – szukaniem recenzentów do współpracy, tworzeniem grafik, prowadzeniem SM, jeżdżeniem na targi, wysyłaniem propozycji wywiadów do prasy/radia… Oczywiście nie wspominając o trzymaniu ręki na pulsie rynku wydawniczego i orientowaniu się w tym, jak obecnie najskuteczniej dociera się do czytelnika.

 

Chcę przez to powiedzieć, że jeśli selfpublisher mówi, że wykonuje tę samą pracę co przy wydawaniu tradycyjnym, to mija się z prawdą.

 

W mojej opinii jeśli zdanie w tak oczywisty sposób nieprawdziwe znajduje się w tekście, to powinno być ono opatrzone komentarzem autora, weryfikującym taką informację dla nieobeznanego w temacie czytelnika.

 

Mam nadzieję, że moja wypowiedź nie zostanie uznana za atak na cokolwiek/kogokolwiek. Żywo interesuję się tematem selfpublishingu (i publishingu w ogóle ;), staram się trzymać rękę na pulsie i właśnie powyższy artykuł skłonił mnie do tego, żeby odpalić najnowszy numer na legimi. Dobra robota z doborem tematów, redakcjo heart

www.facebook.com/mika.modrzynska

Dziękuję za cenną opinię i uwagi, Nazgulu. Cieszę się, że w ogólnym rozrachunku opowiadanie odbierasz na plus.

 

Co do artykułu i uwag Kam (też dzięki za opinię).

 

Bardzo się cieszę, że artykuł wywołuje jakieś reakcje, emocje czy polemikę. Jeśli jest tematem dyskusji (gdziekolwiek), pozostaje się tylko cieszyć. 

  1. Stephen King jako nastolatek założył z kolegą wydawnictwo Triad and Gaslight Books i wydali zbiór opowiadań “People, Places and Things”, a nie gazetkę. Rozeszło się 9 sztuk, ale anegdota jest przednia w tym temacie. Przywołuję to nazwisko jako ciekawostkę. 

2. Wattpadowcy są tylko wspomniani w szerszym ujęciu, jako osoby, które też zaczynały drogę do sukcesu literackiego i czytelników publikując samemu. Taki Andy Weir zaczynał np. na własnym blogu potem wydał w KDP, o nim też wspominam itd. Nie skupiałem się na Wattpadzie, bo to artykuł o polskich fantastach selfpublisherach z sukcesami.

3. Cytat z samowydawcy o większych zyskach za tę samą robotę jest znacznie dłuższy i chodzi w nim o coś innego. Wystarczy cofnąć się kilka zdań, gdzie wyraźnie jest mowa o MAŁYCH wydawcach i pracy promocyjnej. Pisarz podawał nawet nazwy tych wydawnictw, ale w artykule je świadomie pomijam. Łatwo jednak wydedukować. Inni przepytywani opowiadali identyczne historie: ta sama praca włożona w promocję, te same konwenty, targi, stanie godzinami na stoiskach, te same spotkania w bibliotekach, podobne zasięgi w socjalach, masa własnego wkładu, tylko większość kasy zostawała u tego małego wydawcy. I o tej “pracy” opowiada autor cytatu. A o tym ile pracy czysto “wydawniczej” musi wykonać samowydawca jest wspomniane kilkukrotnie w artykule w innych akapitach.

 

Myślę, że ktoś zainteresowany tematem mógłby napisać artykuł o samym Wattpadzie. To na pewno byłoby ciekawe. Ja pisałem o czymś innym i dokładnie na temat, który interesował Jerzego.

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Hej Maras! Cieszę się, że się nie gniewasz za moje uwagi. Rozumiem twój punkt widzenia co do wattpada i tego cytatu – podczas lektury odebrałam to po prostu inaczej i cieszę się, że dostałam wyjaśnienie.

 

Ale jeśli chodzi o Kinga… King miał 13 lat i po prostu wydrukował stronę tytułową, na której widniała nazwa “Triad Publishing”. To nie jest zakładanie wydawnictwa :P A jeśli jest, to chyba każdy autor urodzony po 1990 roku debiutował jako selfpublisher. Więc nawet jako anegdotka się to nie spina, a jako anegdotka podana w artykule bez kontekstu wygląda jak upiększanie rzeczywistości – powoływanie się na wielkie nazwisko w celu przedstawienia selfpublishingu w korzystniejszym świetle. Co jest niepotrzebne, bo przecież przykładów odnoszących sukcesy selfpublisherów nie brakuje.

 

Dzięki za odpowiedź!

www.facebook.com/mika.modrzynska

To tylko ciekawostka. I chyba ulubiony przykład self-publishierów, którzy często przytaczają liczne przykłady wielkich nazwisk z przeszłości, od Twaina przez Woolf, Prousta po Poego, podkreślając właśnie fakt, że kiedyś każdy był właściwie selfem, co ma zapewne dodawać splendoru i budować pozytywny wizerunek selfów w obliczu negatywnych stereotypów. Ja byłem powściągliwy i rzuciłem “Kingiem”, bo to i fantasta, i w sumie spełnia warunki selfa, bo z tego co wiem, ten zbiór sprzedawał a nie rozdawał. Zresztą Paolini też był nastolatkiem, wydawnictwo założyli dla niego rodzice, żeby wydać jego fantasy, a on jeździł i wciskał swoją książkę w szkołach, bibliotekach itp. przebrany za rycerza. 

Pozdrawiam.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Kurczę! Do ostatniego numeru podszedłem rutynowo, komiks, publicystyka. Na opowiadania z przyzwyczajenia zerknąłem po dwa, trzy wersy, co trzecią stronę. Błąd. Nuda mnie przycisnęła i poczynając od "Głodnego szeryfa"(no nie zachwycił niestety). Wjechałem z rozpędu na opowiadania zagraniczne. Sukces. Nieprzrzeciągnięte, bez wielostronnych opisów wiejskich pejzaży ani rozwlekłych do urzygu opisów życia wewnętrznego postaci. Błyskotliwe, w punkt. Wchłonąłem wszystkie. Chcieć więcej:). Ee… A może to ja jestem podły, płytki i brzydki? (publicystyka nie zachwyciła)

Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!

"Pięć śmierci" – w jednym a brak ogonka :).

Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!

Nazgulu, Cieplarniany filozofie – dziękuję za przeczytanie ,,Głodnego szeryfa”, choć przykro, że nie przekonały, to ogromnie jestem wdzięczny za każde słowo krytyki. Biorę do siebie i chętnie wykorzystam przy następnych tekstach. Jak mówił znany nam prezydent: ja cały czas się uczę wink

Pozdrawiam!

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

Hejka. Nazwę to paradoksem kanapki z grudką tuńczyka. Kupujesz w ulubionej sieciówce pyszną kanapkę. Żujesz, ciamkasz, mlaszczesz, aż kawałek przeżutej kanapki spada ci na podłogę. Czy czai się w nim kawałek tuńczyka? To wie tylko przeżuwający. Mmm. Pycha! Żartowałem. Oddawaj $#@&ð tuńczyka! :D

Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!

Ale że akurat sierpniowego numeru Staruch z Wilkiem nie zrecenzują, to dajcie spokój, kto to widział…*

 

 

 

*  jak wiadomo każdy feedback w cenie, a publikując poza portalem o jakiś feedback ciężko.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Wpadłem tu na chwilę i może dodam od siebie coś.

Hej Kam_mod, rzuciła mi się w oczy kwestia Kinga. Tak się składa, że jakiś czas temu czytałem książkę: “Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” właśnie Kinga, gdzie dość obszernie wspomina czasy gazetki, opowiadań itd. W moim odczuciu ten etap dziecięcy wydaje się dość spory i jest czymś więcej niż zabawa w zrobienie jednej strony.

Piszę w ramach ciekawostki, bo jeśli ktoś nie czytał tej książki to może warto, bo poza jakimiś pisarskimi uwagami, ona cała jest właściwie biografią Kinga od czasów dziecięcych.

 

Nie wiem, czy coś wniosłem do tematu, ale rzuciło mi się w oczy, to piszę :)

Sierpień minął mi pod znakiem: wkrętów, styropianu, pędzli, farb, przenoszenia, wynoszenia…

Koszmar!

Ale udało się nowy numer NF przeczytać.

 

A w nim – po polsku.

„Drugi człowiek” Marka Kolendy (Mr Marasa) – bardzo dobre SF… psychologiczne? O ile roboty mogą mieć psychikę. Ważne pytania w klaustrofobicznej atmosferze jednoosobowego statku kosmicznego, lecącego na spotkanie obcej cywilizacji.

Miodzio, aczkolwiek miałem wątpliwości co do konstrukcji misji i wiary w to, że Alan pozostanie do końca w VR. Może tłumaczy to osoba sprawcy całego zamieszania, miliardera-socjopaty?

W każdym razie – rasowe SF! Proszę o więcej!

„Pięć z wielu śmierci Dymitra Iwanowicza” Aleksandry Bednarskiej (Oidrin) – widzę, że Autorka pojawia się co rok (w sierpniu 2023 też była obecna w NF) ;).

Ale co do treści. Urban fantasy to chyba za mało pojemne pojęcie do treści tego opka. Bo jest historycznie, ale i współcześnie, mitologicznie, ale i naukowo.

Jak dla mnie trochę zbyt pokomplikowane, tym niemniej ciekawe, choć bez szału.

„Głodny szeryf” Rafała Sali – groza. Mało Autor tłumaczy, stawiając na klimat. I może gdyby ten tekst odrobinę skompresować, to zakończenie wybrzmiałoby z hukiem gromu?

A tak jest trochę zbyt późne.

 

A po zagranicznemu.

„Schlafstunde” Lavie Tidhara – znowu nawiązanie do numeru sprzed roku. W którym ukazało się opowiadanie tego samego Autora, „Szum deszczu w sosnach”. Tak wtedy o nim pisałem: „Niesamowite tło, wielce ciekawy świat. Aż chciałoby się zakrzyknąć – proszę o więcej tego alternatywnego Izraela”. Chciałeś Staruchu, to masz!

Świat i tło takie same, historyjka już bardziej wciągająca. No i jest pole do kolejnych tekstów osadzonych w tym świecie (Cohenowski artefakt). Bardzo dobre, więc… Czekam!

„Coś niezwykłego” Micheli Lazzaroni – pomysł może nienowy, trochę rozwlekle opowiedziany, ale mnie się podobało. Warto!

„Szara materia” Silke Brandt – nowoczesne postapo. Można, ale nie trzeba.

„Lepsze życie dzięki algorytmom” Naomi Kritzer – taki trochę absurd, że algorytmy muszą uczyć nas jak żyć. I że prawdziwe życie zaczyna się wtedy, kiedy zrezygnujemy ze sztucznego wspomagania.

Za moich czasów służyły do tego zdrowy rozsądek i rady dorosłych, ale przecież to takie niepostępowe, prawda?

 

W publicystyce też bardzo ciekawie.

Klęczar, Orbitowski, Vargas – wiadomo. Lubię! (choć Vargas chyba stopniowo, acz bardzo powoli, obniża poziom. Tematy się wyczerpują?)

Wyjątkowo podobał mi się wywiad z Nealem Shustermanem. Ciekawie chłop mówi. Po coś jego autorstwa na pewno sięgnę.

Z zainteresowaniem, choć bez emocji, przeczytałem artykuł Marka Kolendy o ścieżce do literackiej chwały wiodącej przez self-publishing. Nie zamierzam, więc temat jest mi obojętny. Za to artykuł – ciekawie napisany!

I jeszcze dwa wywiady. Jeden z Magdaleną Osińską, reżyserką animacji osadzonej w świecie „Star Wars”. Ponieważ zatrzymałem się w rozwoju na etapie filmów długometrażowych, to nie mam zdania.

To samo mogę powiedzieć o twórcy filmu, którego nie widziałem – „Mars Express”. Czyli Jeremie Perinie. Wypowiem się, jak obejrzę.

Znaczy – fajnie, że ktoś gdzieś robi to, co mu sprawia frajdę!

To samo mógłbym powiedzieć o cyklu „Felix, Net i Nika” Rafała Kosika. Niestety, moje dzieci ominęło spotkanie z tymi książkami, a szkoda.

Reasumując – kolejny ciekawy numer :)

 

Literówek – 10.

 

@Mr Maras – poległem w walce z mega remontem :/.

Ale już się podnoszę :P

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wybacz, że zwątpiłem, Staruchu :). Remont to rzeczywiście wymagający przeciwnik.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Nowa Fantastyka