- Hydepark: Piers Anthony - Xanth

Hydepark:

książki

Piers Anthony - Xanth

Jak w temacie. Poleca ktoś? Albo zamierza przeczytać? Ja chyba w końcu się skuszę, bo klasyka i tak dalej, a w sumie bardzo mało przeczytałem w życiu klasycznej fantasy, którą przecież lubię. Kolejne tomy trzymają poziom? Jakie są główne zalety i wady serii?

Komentarze

obserwuj

Może poczucie humoru skrzywiło mi się od wczoraj albo wstałam lewą nogą, niemniej nie bawi mnie to.

No trudno. Kajam się i edytuję.

Ja wyjątkowo wstałem prawą. :)

 

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Dziękuję.

I cieszę się, że wstałeś prawą.

Miłego dnia.

Czytałam kilka tomów jeszcze w latach 90. Problem w tym, że humor w tej serii jest w dużej mierze oparty na nieprzetłumaczalnych grach słów: np. gi-ants = gigantyczne mrówki, czy zbieżność brzmienia "coconut" i "cocoa nut". Prawie każdy tom był tłumaczony przez kogoś innego, i każdy tłumacz różnie sobie z tym radził - bodajże w "Golemie w opałach" występuje istne kuriozum, czyli pozostawienie gier słów W ORYGINALE. Nie wiem, czy nowe wydanie jest jednocześnie nowym tłumaczeniem.

Powieści są, o ile dobrze pamiętam, raczej zbiorami gagów opartych na grach słownych, spójnej fabuły tam ze świecą szukać.

Pierwsze dwa tomy bardzo mi się podobały. Szczególnie "Zaklęcie dla Cameleon" będące przezabawną odpowiedzią na przymulistą fantasy typu tolkienowskiego. Natomiast trzeci tom znudził mnie na samym początku i po dalsze już nie sięgałem.

Mnie Xanth w latach 90-tych bardzo się podobał i mogę polcecić, bo to fajna rozrywka - chociaż faktycznie może nie wszystkie części były dobrze tłumaczone i od pewnego momentu dałem sobie spokój z czytaniem serii. Na pewno, jako klasykę, każdy fan fantasy powinien to znać. Natomiast teraz nie będę już czytał, bo to jest książka z gatunku tych, do których się nie wraca. Humor jest fajny, ale tylko raz - w przeciwieństwie na przykład do Pratchetta.

Mam tego paręnaście tomów, jeszcze w poprzednim wydaniu. Czytało się to sympatycznie, ale dla tłumacza musiała to być katorga. Jak to już zauważyła Achika, większość humoru opiera się u Anthony'ego na nieprzetłumaczalnych grach słów, które - przynajmniej w tamtym wydaniu - były po prostu wyjaśniane w przypisach i zastępowane w polskim czymś, co względnie oddawało ogólny plan autora. Na przykład "oczorośl" - roślina wyglądająca jak pnącze z oczami, która mogła poparzyć nieuważną osobę jak trujący bluszcz, a takie poparzenie powodowało u delikwenta nagły wzrost inteligencji. W angielskim oryginale oczorośl nazywała się eye queue - czytane jak "IQ", co wyjaśniało jej wygląd i działanie.

Tak, czy inaczej, z czystym sumieniem mogę "Xanth" polecić, bo pierwszy tom jest świetny, a później też czyta się to sympatycznie, chociaż to są takie czytadełka rozrywkowe. Zaletą jest to, że możesz przerwać w dowolnym momencie, bo każdy tom cyklu stanowi zamkniętą całość, więc jeśli  w którymś momencie uznasz, że to już nie dla Ciebie, nie ominie Cię jakiś wielki finał, jak to bywa przy wielotomowych sagach.

Czytałem pierwszy - ciekawe i do przeczytania, choć styl może się wydawać taki, hmm, prosty? Dziwny? I dydaktyzm okrutny.

Ale warto

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

dj Jajko: I dydaktyzm okrutny.

 

Nie zauważyłem. :)

Kupiłem w latach 90-tych piąty tom "Xanth". Muszę przyznać, że niewiele przeczytałem w życiu książek, których treści tak zupełnie nie pamiętam jak treści "Ogrze, ogrze" Anthony'ego Piersa. Pamiętam jednak, że po lekturze nie zdecydowałem się sięgnąć po inne tomy serii. A na przykład żywo wspominam trylogię "Krąg Walki" tegoż Piersa, chociaż czytałem ją przed ogrzastym wyjątkiem z "Xanth".

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

hmmm, ja od tej serii zaczęłam w ogóle fantastykę czytać dawno, dawno temu :P tak do czwartego tomu (włącznie) mi się bardzo podobało, a potem wymiękłam, bo dalej się już czytało raczej marnie :/ ale początek jest bardzo przyjemny :) taki do odpoczywania, powiedziałabym.

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Ja zaczęłam od tomu trzeciego, który bardzo przypadł mi do gustu. Skończyło się na tym, że przeczytałam (i nabyłam) wszystkie tomy ze starego wydania :) Serię lubię, ale wiem też, że nie każdemu może się spodobać. Warto spróbować i przeczytać jeden tom, a później samemu ocenić czy chce się kontynuować. 

Ja zacznę od czwartego, bo dziwnym trafem, dzięki DJowi, już leży na półce. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Nowa Fantastyka