- Hydepark: Reszka, znów wypadła reszka. A ja tak liczyłem na orzełka

Hydepark:

opowiadania

Reszka, znów wypadła reszka. A ja tak liczyłem na orzełka

Jak w temacie. Część osób, która tutaj się udziela stara się od czasu do czasu posłać swój tekst gdzieś wyżej. Tam, gdzie są recenzenci, możliwości nawet darmowej i internetowej publikacji w zinie itd. Macie wykochany, wychuchany tekst, wysyłacie pełni nadziei i dostajecie info zwrotne: Nie, nie jesteśmy zainteresowani.

 

Jak reagujecie na odrzucenie? Nakręca was do dalszej walki, czy popadacie w stany depresyjne? Wywalacie dany tekst do kosza czy dajecie mu szansę na odleżenie, poprawki i nowe, potencjalne życie w innym miejscu?

 

Zapraszam do dyskusji ;)

Komentarze

obserwuj

Mnie jeszcze znikąd nie odrzucili. Kluczem mojego sukcesu jest to, że nigdzie jeszcze swoich tekstów nie wysylałem ;) Trzymam się kurczowo łamów portalu fantastyka.pl --- tu mnie nie odrzucą, najwyżej skrytykują ;)

Mnie jeszcze znikąd nie odrzucili. Kluczem mojego sukcesu jest to, że nigdzie jeszcze swoich tekstów nie wysylałem


I to jest idealne rozwiązanie ; P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A szkoda, KaelGorannie, bo z Twoim talentem nietrudno byłoby Ci zadebiutować na papierze.

Oj, ja tak samo robię jak KaelGorann.

pozdrawiam

I po co to było?

bo z Twoim talentem nietrudno byłoby Ci zadebiutować na papierze.


Nie chcę nic odbierać Kaelowi, ale nie zdziwiłbym się, jeśli byś się zdziwiła : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Beryl, idź z tymi nastrojami gdzie indziej, czemu ma nie spróbować. Nie mówię  od razu, żeby na papierze (co ogranicza go do pisma sztuk jeden), ale w e-zinie...

I bez offtopów!

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Ceterari, Ty według profilu chyba 'panią' jesteś, więc przyjrzyj się tytułowi tematu...  

Widzisz w tym coś dziwnego? Pisze wielu, wydawców jakby mniej... Poza tym jak trafia w łapki osoby, która akurat takich tematów i stylów nie lubi, to przefajdane na starcie... Dwie strony i kosz.

Antona pisała o papierze, i do tego się odnosiłem, wiem, że w e-zinach łatwiej. A chyba oboje wiemy, że wcale tak "nietrudno" to on by z tym debiutem nie miał, prawda? Nie brakuje w tym kraju kandydatów do druku, a możliwości tak jakby niewiele.

I niech próbuje, pewnie. Moim zdaniem głupio, że jeszcze tego nie robił, skoro dużo pisze ; ) Nawet jeśli będą odrzucać, to trzeba próbować dalej i się nie poddawać, w końcu się uda.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wybacz Ceterari jeszcze jeden malutki offtopik, ale muszę się odnieść. Antono, miło mi niezmiernie, że doceniasz mnie i moje tesksty, ale ja też bym się wcale nie zdziwił, gdyby beryl się nie zdziwił ;) Prawdę mówiąc, moja przygoda z pisaniem tak na dobre trwa gdzieś rok. Czuję się na tyle niepewnie na gruncie literackim, że wolę pozostać tu, gdzie mogę liczyć na opinie przychylnie (zazwyczaj ;)) nastawionych osób i ich konstruktywne uwagi. Swoją pisaninę traktuję przede wszystkim jako coś, co mnie sprawia frajdę i, być może, umili niektórym czas. No, koniec offtopu i osobistych wyznań ;)

Adamie, ale cytat to cytat, mogę wziąć w cudzysłów jeśli ci zależy...

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Aż tak bardzo to nie...   :-)

Jak weźmiesz w cudzysłów, to zaraz pojawi się Roger i każe cudzysłów wywalić ;)

Certari, ja próbowałem z moim "Kwantowym..." w killku e-zinach, NF i jednym takim czasopiśmie, które w międzyczasie zdążyło zniknąć z obiegu. ;) Po kilku miesiącach nie doczekałem się żadnego odzewu, więc opowiadanie w końcu wylądowało tutaj i... kilka osób zasugerowało mi napisanie powieści (lub mikropowieści) na motywach opowiadania. Ogólnie: przyjęcie było bardzo dobre.

Wniosek: możesz napisać opowiadanie, które trafi w gusta czytelników, ale redaktor zinu/czasopisma się na nim nie pozna. Czyli trzeba pisać, doskonalić się i wysyłać z nadzieją, że trafisz w gust redaktorów. :)

Ale taki list odmowny to też pamiątka. Ja mam kartkę od Tomasza Kołodziejczaka, gdy ten jeszcze redagował taki kwartalnik "Voyager". Opowiadanie, które do niego wysłałem, zaginęło mi, acz kartka została...

Ogólnie: przyjęcie było bardzo dobre.
Wniosek: możesz napisać opowiadanie, które trafi w gusta czytelników, ale redaktor zinu/czasopisma się na nim nie pozna.



No, i nie jest to swego rodzaju dowód na to, że w takich wypadkach należy zabrać się za self-pub? Wbrew opiniom niektórych, to także dobra droga do publikacji na papierze. Bodajże "Blogger" Tomasza Tomczyka po publikacji self-pub skończył na papierze. A nawet jeśli nie skończy się na papierze, to zawsze jakieś wydanie jest. I wcale nie uważam, że takie publikacje są w jakiś sposób gorsze od tradycyjnych. Na ten przykład "Gobliny Okrągłego Stołu" Krzysztofa Iwana to kawał dobrej literatury fantastycznej, a nie doczekały się - niestety [lub "stety", bo wersja elektroniczna jest tańsza ;P] wersji papierowej.

A to, tak zwane przez Ciebie self-pub to tylko w formie elektronicznej? Przecież ludzie publikują się za własne pieniądze na papierze.
Zresztą, teraz już za bardzo byśmy odbiegli od tematu, dyskusji o samowydawaniu było już kilka.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tak, było. I tak, mam w tym momencie na myśli self-pub e-bookowy. Jest najtańszy dla autora. Niczego tenże autor nie traci, a w sytuacji, gdy, jak exturio napisał, opowiadanie nie trafiło w gust redaktorów, a trafiło w gust czytelniczy, jest to, moim zdaniem dobra metoda ukazania go [opowiadania] metaforycznemu "dziennemu światłu". I jest też jakiś niewielki zysk, taki, żeby można było z satysfakcją powiedzieć: "To zarobiłem/am na moich opowiadaniach". Dobra. Koniec offtopu. Dobrej nocy życzę :)

Tomasz Tomczyk ma taki marketing, że jemu selfpub niestraszny. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Się próbuje do skutku.

A gdy już się ma ten wymarzony debiut papierowy, z przerażeniem się stwierza, że się nie ma dobrego tekstu, żeby go powtórzyć. Ale może kiedyś powtórka będzie.

 

(Pewnego niszowego półamatorskiego wydawnictwa nie liczę... Poziom tam marny, korekta na słowo honoru, a i tematyka zawężona a ja wyżej mierzę :P)

 

A publikacja własna i wydawnictwa czysto e-bookowe? Na razie podchodzę jak pies do jeża, no ale się zobaczy w przyszłości, bo rynek się zmienia i zmienia się podejście czytelnika.

Jest jeszcze inna opcja, o której mało kto wspomina. Można podpiąć się pod jakieś wydawnictwo. Ono wydaje książkę, a autor płaci za wydanie i promocję i.t.p. Ale redakcję zrobi już wydawnicto. Jeśli książka okaże się dobra, wtedy pieniądze się zwrócą. I co też jakoś istotne, dostaje się wtedy znak ISBN, co przy samozdatach raczej nie wchodzi w grę. Ja w każdym razie mam zamiar kiedyś tak zrobić.

Można podpiąć się pod jakieś wydawnictwo. Ono wydaje książkę, a autor płaci za wydanie i promocję i.t.p. Ale redakcję zrobi już wydawnicto.

To nie jest takie różowe, proponuję spojrzeć do tematów o self-pubie (i regulaminów wydawnictw zajmujących się takim wydawaniem). Autor płaci zwykle tylko za druk, nie za promocję (bo ceny wliczające promocję byłyby zbyt odstraszające). Korekta, skład, nawet okładka -- dodatkowa kasa. Sprzedaż -- platformy internetowe. Bez promocji to raczej nie daje rady.

 

I co też jakoś istotne, dostaje się wtedy znak ISBN, co przy samozdatach raczej nie wchodzi w grę.

O pulę ISBNów, z tego co mi wiadomo, może ubiegać się każdy. Składasz wniosek o przystąpienie do systemu ISBN, dostajesz pulę 10 numerów. Wypuszczasz sobie w książkę w jakiej formie tylko chcesz (Internet, druk własny, choćby i na domowej drukarce) i składasz informację o wykorzystaniu numeru ISBN. Potrzebujesz więcej numerów -- jest wniosek i na tę okazję.

Self-pub w druku jest fajny, jeśli chcesz pochwalić się książką znajomym, mieć ją u siebie na półce albo masz sporo niezagospodarowanych pieniędzy na marketing. Internetowy -- też spoko, ale w Polsce raczej jako ciekawostka i sposób na zarobienie na piwo.

 

Przepraszam za offtop.

Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy, jeśli chodzi o promiocję. Niektóre wydawnictwa wchodzą w kontakt z portalami, preferującymi taką samą tematykę. A to wtedy jest , jak sądzę, darmowa promocja. Ostatnio coś takiego zauważyłem,[ ale nie chcę podawać przykładu, by znów nie było, że jakaś reklama]. Jakaś książka jest szeroko przedstawiana na takim portalu - zapowiedzi, omówienia, recenzje, a przecież internet jest teraz głównym nosnikiem informacji. I wtedy koszty promocji odpadaja. Wystarczy tylko, by książka była wartościowa, to znaczy by redaktorzy portalu byli zainteresowani jej przedstawieniem.

Ja mam podobnie jak Kael i piszę dopiero od roku, choć zacząłem grafomańsko ambitnie od 500stronicowej książki, którą do paru wydawnictw wysłałem i dzis już wiem, dlaczego nie chcieli... :)
Dlatego uczę się na portalu naszym i czekam, aż sam się poziomowo zaspokoję (a wymagający się zrobiłem!). :) Samemu bym nie wydawał. Szczególnie przy debiucie, bo później, czemu nie. Chodzi mi o to, że debiutant (wg mnie) powinien być raczej wydany. Takie potwierdzenie, że kompletnym kupskiem tekst nie jest. Hejterów mniej pewnie też na pisarza siądzie.
I nie skreślałbym wszystkich redakcji i redaktorów na zasadzie: gust ma inny! Nie zna się! Nie doczytał!
Myslę, że przynajmniej niektórzy z nich są w stanie (blisko obiektywizmu) ocenić dany tekst poza własnymi zapatrywaniami. Profesjonalnie, zgodnie z wiedzą, co się sprzedać może.
Nie mówię, że każdy..., nawet nie mówię, że większość.
Pozdrawiam i życzę nam wszystkich papierowych bestSelerków.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Łał, pięćset stron, nieźle. Sam kiedyś zabrnąłem w długie pisanie, ale nie aż tak długie. Miałem podówczas jedenaście lat, pisałem grę paragrafową i spotworzyłem ze czterysta paragrafów (a planowałem koło tysiąca). Góra dwieście stron, w dodatku takich odręcznie pisanych w kratkowanym zeszycie A-4. Rozwlekłym pismem. Zresztą nigdy nie skończyłem tej paragrafówki. Miałem kolegę, który pisał własną, też nie skończył. Ale mówił, że wie, gdzie pójść, żeby nam wydali, kiedy już skończymy. Sądzę, że właśnie wtedy byłem najbliższy opublikowania swojej twórczości "literackiej" w wydawnictwie.

 

Zeszyt, w którym pisałem tamtą grę, dawno gdzieś zginął. Chyba nie wyobrażacie sobie, jak tego żałuję.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

A ja mam gorszy przypadek. Do paru wydawnictw posłałam sowją powieść fantasy i nawet otrzymałam odpowiedź (co się rzadko zdarza), że jest całkiem niezła, ale... Tylko nie napisali, co to za "ale". W kilku zaproponowano mi wydanie e-bookowe, ale wtedy  odmówiłam, pełna wiary w papierowy sukces. Teraz żałuję. Bo nie wiem, co robić. Posyłać jeszcze raz i czekać, że będą chcieli wydać jako e-book? Najgorsze, że wykasowałam maile, gdzie była ta propzycja. Ot, durna baba!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

To faktycznie (w obu przypadkach) nieciekawie. A jak wykasowałaś, to może miało tak być? Walcz o papier w takim razie.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ale to walka z wiatrakami!  Nadal wysyłam, ale jeśli teraz ktoś zechce mi wydać jako e-book na pewno nie odmówię.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

To jest ta książka, którą (międy innymi) do mnie wysłałaś? Już wrzuciłem na readera i niedługo czytnę. Znam taki jeden wiatrak i eBooka zawsze zdążymy zrobić. Odezwę się po przeczytaniu. A nie dowiedziałaś się póki co dlaczego nie chcą wydać? Pewnie nie...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Wiesz, bardzo rzadko w ogóle coś odpisują. Chyba tylko trzy wydawnictwa raczyły udzielić jakiejś odpowiedzi. Raczej odpowiada autoresponder. W jednym powiedziano coś o dialogach, ale bez wskazówek i  mogłam to dopiero poprawić tutaj, jak skierowano mnie do linka Seleny. Najmilszą opinię dostałam z małego wydawnictwa JanKa, gdzie rednacz bardzo pochwalił, powiedział jednak, że fantasy nie jest ich głównym nurtem. A ze trzy chciały zrobić e-booki, tylko już nie pamiętam które. I jeszcze wyd. Dreams - też było dość miło, ale na tym się skończyło.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Hmmm..., a to jest ta książka, co to ją podesłałaś? Będę wiedział na czym stoisz (i oni stoją).

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

TAk. wysyłałam ŁZY

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemiku, wiem, że sukcesem byłoby wydanie książki, ale - i tak gratuluję. Że w ogóle Ci odpisali.

Marek, serio napisałeś książkę na 500 stron? Chapeau bas! Mnie by się nie chciało, gdybym nie miała pewności, że to sprzedam. No chyba, że Ty taką pewność miałeś :D

Mam wrażenie, że każfy początkujący jeszcze_grafoman zaczyna od olbrzymich form literackich. To napisanie opowiadania jest problemem dla zaawansowanych. Sprzedanie pomysłu w krótkiej i ciekawej treści, a nie napisanie trylogii ;)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Myślę, że dopiero "zaawansowani" dowiadują się, że należy zacząć od czegoś krótszego, podszkolić warsztat, zobaczyć, jak to w ogóle będzie. Mnie się kiedyś zdawało, że opowiadania to rozmienianie się na drobe. Po co to komu? Strata czasu! Lepiej od razu trzasnąc genialną powieść i zarobić na niej kupę kasy.

Potem przyszło opamiętanie, gdy zaczęłam o pisaniu trochę myśleć, bawić się, szukać informacji, sprawdzać się. Teraz nie mam odwagi wykroczyć poza kilka stron! Najbardziej obawiam się nudy. 

Nowa Fantastyka