- Hydepark: Podstępne słowa i słówka

Hydepark:

inne

Podstępne słowa i słówka

Zacznę mało oryginalnie: Czy też tak macie?

Czy zdarza się Wam, że nagle dopada Was jakieś nowe słówko, albo takie zapomniane od lat i nie chce puścić, narzuca się?

 

Wczoraj sięgnąłem po stary "Pałac bajek", który służył jeszcze mi, a raczej moim rodzicom. Wydanie bodajże z 1983 roku i tam z dzisiejszej Roszpunki zrobiono Endywię. Dziecku przeczytałem i zapamiętałem. Ba! Nawet tę psedusałatę w Internecie znalazłem i obejrzałem.

 

A wieczorem obejrzałem sobie film z G. Depardieu (wiem, wiem – dziwak ze mnie i z niego): "Moje popołudnia z Margueritte" i tam po paru minutach pada wspomniane słówko.

 

Przypadek?! A może wcześniej go (jej) nie zauważałem?

 

Podobnie miałem i mam z nauką języków obcych. Często konkretne słówko nagle pojawia sie prawie w każdej rozmowie, a dopiero co je poznałem. Słowa nas atakują, moi drodzy! No dobra, przynajmniej mnie.

 

A Wam przydarzyło się coś podobnego? Czy może jestem paranoikiem? :)

Komentarze

obserwuj

Nie jesteś paranoikiem. Zdarza mi się, że usłyszę jakieś słowo lub zwrot, coś mi się przekabaca w głowie i przypomina mi się zupełnie coś innego. Zgadnij, co mogło mi się skojarzyć z "zaraz rusza"?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zaratustra. Aż sobie musiałam o tym poczytać. Skąd się wzięło? Nie mam pojęcia. Nie znosiłam filozofii na studiach i nic mi w głowie nie zostało. Raczej też nie omawialiśmy tego.

A obce słówka, raz zasłyszane, czasem znienacka pojawiają się. Z głębin śiwadomości, albo podświadomości.  A rozwiązujesz krzyżówki? Bo ja sporo. I czasem tak mam, że wiem, iż znam brakujące słowo, ale nie mogę go sobie p[rzypomnieć. A potem, gdy gotuję obiad, raptem mi się przypomina, mimo iż wydaje mi się, że wcale o tym nie myślałam.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Mam tak samo. Podobnie z nazwiskami aktorów, tytułami książek. Najlepiej przestac o nich intensywnie myśleć.

Wtedy słówka przyjdą i... zaatakują!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

To z przyczepianiem się słówek to jedna sprawa, ja mam tak dość często, zwykle jest to jakieś nazwisko lub słowo o interesującym brzmieniu. Pojawia się w głowie jak piosenka. Natomiast złudzenie ciągłego natrafiania na jakieś nowo poznane słowo czy fakt to znana rzecz, czasami nazywana zjawiskiem Baader-Meinhof (nazwane tak na cześć przypadku osoby, która w któtkim czasie po dowiedzeniu się o istnieniu tej organizacji zaczęła nieustannie natrafiać na jej nazwę). Ale to tylko iluzja. Albo i nie? Może Matrix się zaktualizował i próbuje to zatuszować?

Tak to może nie mam, ale zdarza się, że jakieś oczywiste słowo, używane bardzo często nagle widzę w innym świetle. I się nim zachwycam. Ostatnio tak mam ze słowem kościotrup.

Czysta poezja!

Dzięki Amarok; poszukałem i faktycznie - błąd w matrixie.
Uspokoiłeś mnie. To tylko błąd w systemie...
Ocha -- w jakim świetle teraz kościotrupa widzisz? :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

No wiesz, słowo jak słowo - kościotrup. Ale jak sobie pomyślisz, że to trup z kości - fajne po prostu. Udało się komuś to słówko :). 

Ja tak chyba nie mam. Zabawne wydają mi się natomiast sytuacje, gdy mówię coś, np. rozmawiając z kimś odpowiadam: "rozumiem, co masz na myśli", a te słowa jednocześnie padają z ekranu komputera, bo akurat jakiś film oglądamy niezbyt uważnie. Tak jakby ten olewany film przypominał o sobie :)

Fanta -- O tak! To też mi się zdarza, a później czekasz czy ktoś głupi nie wejdzie... :)

Ocha -- to ja się na rajstopach zatrzymałem. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Moje słowo na miesiąc marzec to "herezjarcha". Niby znałam wcześniej, ale teraz dotarło do mnie całe jego piękno i zestaw kulturowych znaczeń. Herezjarcha to więcej niż heretyk i więcej, niż jakiś tam "guru sekty". Sugeruje pracę włożoną w tworzenie subtelnej doktryny, która z tego czy innego powodu zostanie odrzucona i potępiona. A przy okazji kojarzy mi się z osobą bardzo dumną, nieugiętą, potencjalnie groźną (choć moja sympatia kieruje się w strone herezji bardziej, niż w stronę ortodoksji), a na pewno niebezpieczną dla oficjalnego systemu. I odrobina tajemnicy. Jedno słowo, a taki wachlarz skojarzeń. Coś pięknego.

Mnie też dopadło, gdy książkę Komudy zakupiłem. Są słowa i słówka.
No to dorzucę: "siurpryza" (razem z enfywią wrzuciłem do konkursowej antybajki i na portal). Wiem, że z języka francuskiego zwędzone, ale u nas nabiera dodatkowych smaczków...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A fakt, Komuda pisał coś pod takim tytułem... Akurat nie przepadam za Komudą, to i nie myślałam o nim, jak mnie słówko dopadło.

 

Siurpryza kojarzy mi się ze starymi "Spotkaniami z balladą": "Ale była siurpryza, spaliła się remiza".

@An-Nah - herezjarcha też mi się spodobał, jak dokształacałam się, by zrozumieć Twoje ostatnie opowiadanie:).

Ja jeszcze lubię wihajster z niemieckiego (wie heisst er - zdaje się). Ciekawe, że po angielsku podobnie pomyśleli i mają whachamacallit (skrócone "what you might call it)  -najwyżej mnie tu zaraz ktoś poprawi :).

No i jeszcze mnie zastanawia - jak to się dzieje, że zdarza się, że te same przedmioty w różnych językach mają tą samą etymologię, nawet, jeśli nie jest to takie oczywiste. Bo dlaczego niezapominajka po angielsku to forget-me-not?

Ale to już taka dygresja:).

Mnie "herezjarcha" zawsze będzie się kojarzyć z N'o Herezjarchą ze "Szninkla". (To N'o Herezjarcha, przeklęty król, którego bluźnierstwo spowodowało ruinę naszego narodu! -- niektóre cytaty zapamiętuje się na całe życie). Zaglądałem kiedyś do nowego, kolorowego wydania "Szninkla" i tam zmienili Herezjarchę na Herezjachę. Inna wersja tego samego słowa, która nie brzmi już tak ładnie. Moim zdaniem powinni zabronić ponownego tłumaczenia komiksów ;-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

I kolorowania "Szninkla", które jest jak bluźnierstwo dla każdego, kto ma stare wydanie!

An-Nah, zgadzam się, choć posiadam starego "Szninkla" dopiero od paru lat, kupiłem na Allegro. Mój oryginalny, "Szninkiel" zaginął niedługo po tym, jak nabyłem go na bazarku. Zawsze podejrzewałem, że zwinęli go rodzice, kiedy zorientowali się w nie do końca odpowieniej dla dziesięciolatka treści ;-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Może trochę nie do tematu, ale kiedyś bardzo interesowałem się templariuszami. I co? Świat wiedzy - nowy numer był o templariuszach. Miesiąc później jest o tym w jakimś innym czasopiśmie naukowym. Następnie gdzieś przypadkiem widzę reklamę książki Zbawienie templariuszy.

* którą zresztą kupiłem :)

@ocha: niezapominajka, niezabudka, forget-me-not, nomeolvides, wasurenagusa, Vergissmeinnicht, ne m'oubliez pas i nie tylko - nazwa znaczy to samo w wielu językach. Skąd pochodzi? Internet mówi, że z dawnego przesądu (rzekomo niemieckiego), według którego noszący ten kwiat mieli nigdy nie być zapomnieni przez swoich ukochanych. Pojawia się również kilka ciekawych legend z nim związanych. A słowo miało się rozprzestrzenić rzekomo dzięki językowi francuskiemu, na takiej zasadzie, że inne języki je z niego przekalkowały. Przypadku tu nie ma, ktoś kiedyś tak niezapominajkę nazwał i ta nazwa rozeszła się na cały świat.

O, właśnie, zapomniałam, że jeszcze po francusku tak jest. Dzięki, rzeczywiście, to logiczne.

    Takim ciekawym wyrazem jest "emisariusz"'.  Tajemniczo brzmi... Też użyłem w  jednym tekściku.

Emisariusza też uzyłem w niedawno tu wstawionej "Spowiedzi". Ale mnie intryguje ostatnio inne słówko z "Powtórki" Lema, którą próbowałem przeczytać. "Uświerkł". "Stary sługa uświerkł już z głodu">

Ze "Szninkla" rodzice wyrwali mi coponiektóre strony, ale po latach je odzyskałem (świntuchy...). Pokolorowali?! WTF?

Też dziesięć lat chyba miałem...
Ciekawe słowa się pojawiają. Czekam na więcej.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Mnie "uświerkł" kojarzy się tylko z zimnem, o głodzie nie słyszałam.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ale to z samego Lema... Zresztą cała Cyberiada pełna jest takich fajnych słówek.

Uświerknąć Faktycznie, słówko wieloznaczeniowe i urocze. Wykorzystam gdzieś na pewno. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Uświerknąć, to zmarznąć, ale także zemrzeć. Z pewnościa czytaliście o takich, którzy świerkli z tęsknoty za kimś bliskim.  Z tęsknoty można też usychać.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z tęsnoty można usychać, a można też uzupełniać płyny...
Są jeszcze słówka ciekawe i sezonowo modne; na przykład: faksymile, dywersyfikacja czy... trotyl.
Moje słówko na dzisiaj (wracając do Komudy) to: krotochwilny.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Myślę, że płyny przyjmuje się własnie po to, żeby przeciwdziałać schnięciu.

Ale odwadnia się człek jeszcze bardziej...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Cóż, w  tęsknocie nie myślimy racjonalnie, nie?

Szczególnie po uzupełnieniu płynów...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A moje słówko na dziś - tanatopraktor. Coś tam piszę i mi się przyplątał :).

    W pracy tanatopraktor się obcyndalał...

Tanatopraktor. I pewnie jeszcze nieumarły lub/i nekromanta :3

Rogerze, napisz opowiadanie zaczynające się od tego zdania!

Albo ktokolwiek...

Albo ja ukradnę pomysł :P

Jezu, Ocha, co Ty za słowa kompletujesz sobie. Brrr...

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No, żebyś wiedziała. Właśnie mój mąż przeczytał pierwotną wersję mojego nowego tekstu i  tak się zajawił tym tanatopraktorem, że teraz siedzi w necie i ogląda strony dla tanatopraktorów. Już się dowiedziałam, że nowością są nożyce żebrowe, jest coś takiego jak piła amputacyjna ręczna, klej tkankowy, a zestawy do pośmiertnego makijażu są strasznie drogie. Poszłam sobie.

A, maila dostałam, odpiszę pewnie jutro:).

Rany, Ocha, przestań, bo zwrócę kolację. Nei prościej ogienek i fiuu - nie ma delikwenta?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Może i prościej, ale... E, też mają pewnie swoje fajne stronki :).

    W pracy tanatopraktor się obcyndalał. Najnormalniej w świecie leniuchował. Nie to, że nie lubil swojego fachu. Lubil, a nawet kochał. Tak bardzo, że celebrowal wszystkie przygotowania -- dlugo i dokladnie.

    Najpierw wypalal kilka papierosow i wypijal kawę. Bardzo odpowiadala mu kawa ze śmietanką, z dodatkiem miodu i odrobiny cynamonu -- dla uczynienia smaku napoju bardziej wyrafinowanym.   Tanatopraktor cenil miód lipowy -- jego zdaniem, ten wytwór pracowitych pszczól zdecydowanie górowal nad pozostalymi.          

    Potem przystępowal do ostrzenia narzędzi. Zwykle ukladal je na zwlokach, starannie, zważając na wlaściwą  kolejność. Najwazniejsze znaczenie --- na poczatku pracy ---  posiadaly meselek, pinceta, laubzega i kilka punktaków, a takze dluto. 

    I tak dalej...  

Pieknie Roger. A ile ciekawych słów!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Roger, to obrzydliwe: posiadaly meselek, pinceta, laubzega i kilka punktaków, a takze dluto - tego się używa przy remoncie, a nie przy ... bleee. Już nie będę pomagała mężowi, bo jak wezmę meselek do ręki...

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Pomagając mężowi, brałaś meselek do ręki...

Tak, niektóre określenia dają jakby drugie życie temu co powszednieje i pokazują różne sytuacje w całkiem nowym świetle.

Bamiku, wybacz skojarzenie, ale tak już mam, że zdarza mi się, nader niestety często, pojmować czyjąś wypowiedź zupełnie nie po myśli wypowiadającego. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A wiesz, zaskoczyłaś mnie. Nie wpadłam na pomysł tak pieszczotliwego określenia. Od dziś zacznę tego używać. Jestem ciekawa, co na to powie mój mąż?!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Odpowie: Mesel, a nie meselek, kobieto!  :D

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

koik - znowu oplułam ekran. Ale masz rację, taka reakcja jest bardzo prawdopodobna!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

:D

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

    No dobrze, ale jeżeli mąz potem zapyta: a co si dzieje z Twoją laubzegą?

Rogerze, z czym się Tobie skojarzyła laubzega w danym kontekście? Bo ja nie pojmuję.

Lepiej niech Rpger nie odpowie... :)
A ja mam słówko na dziś: sipka (węgla). Użyłem sobie w opowiadanku. Trochę jak Fudżi Rudżi i Sibka Ribka....

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Moje słówko na dziś to szamotówka.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Moje na dzisiaj to konosament. Też użyłem w jednym opowiadaniu.

    Fajny wyraz mi  się przypomniał, zarazem klasyczny idiom --- ścichapęk. A drugi, mocno nawiązujący do nasal nieogłoszonego KB027, to "niezguła". 

Coś tam głosi, ale ogłosić nie może. Myslę, że będzie to coś na kształt zabawy z Grą o tron.
A Dicka czytałem tylko jedną książkę, to wolałbym już napisać wiersz. :)
Konosament musiałem sprawdzić. :) To i mądrzejszy jestem i Twoje opowiadanie przeczytać będę mógł.

ścichapęk prawie jak Cichopek. Ścichapęk zawsze mi się podobało, Cichopek jakoś nie.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Czy nie powinieneś napisać "cichło opko", zamiast "cich opek", czy nawet z szacunkiem, Cichopek?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Powinienem :) Regulatorzy jak zwykle na posterunku!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Zaczynam podejrzewać regulatorów o multilokację.

Dobrze Adamie, że tylko podejrzewasz, że jeszcze nie masz pewności. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja też mam fajne słówko, bo właśnie doczołgałam się Zakopianką do domu - KURNIAWA!

    Pal ją sześć!

Pewności nigdy mieć nie będę w żadnej sprawie, dotyczącej piękniejszej i umiejętnie łączącej w sobie cechy anielskie oraz im przeciwne połowy rodu ludzkiego.  :-)  

A welocyped to się nikomu nie podoba, hę?

Ach, posadzić sempiternę na siodełku welocypedu i udać się na ekskursję, na majówkę...

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, pal ją sześć, łatwo powiedzieć. Ale brzmi trochę jak przekleństwo, więc sobie najwyżej elegancko poprzeklinam :).

No właśnie, Szanowna regulatorzy: dlaczego siodełko? Przecież na nim się siada, więc tak jakoś siadełko samo się naprasza...  

Na tenebrescencyjnym ekranie widniało hasło eutyfroników.

Gdzie eutyfronika, a gdzie prostomyślność! Ech, cudaczne te słowa.
Moje na dziś: Inwestytura (czyta się Diunę...). ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Czytaj, czytaj, i ciesz się, że to nie diuna. Tej byś nie poczytał...

Patrzę teraz na temat wątku, a tam "podstępne...". Chyba trochę wątek skręcił. Ale co tam! Mnie się jeszcze podoba słowo karambol. Piękne po prostu.

Szczególnie, że ma towarzyszkę –– karambolę. Karambola też jest bardzo urodziwa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeśli w młodości nie pomijała potraw z kurkuminą, to tak, urodziwa.

Z kurkuminą i kuminem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

(Podejrzewam, że kumin jest Twoim przekornym wynalazkiem.)  

Zabiegające o względy kunigasów dobrze o tym wiedziały.

Nie, nie wynalazłam go. To inna nazwa kminu rzymskiego.

Kunigas w kunim futrze i kuniej czapie, nim ku niej podszedł, ku nim zmierzał. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Moje na dzisiaj to: zabobon.
Zgrabne i mocne słówko. Jakby ktoś w dzwon ciężkim młotem walił. ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

O, ładne. Tylko dla mnie nie brzmi jak walenie w dzwon, tylko właśnie tak jak powinno. Taki zabobon. Trochę prymitywne, trochę straszne, trochę abrakadabra :).

A, bo Tobie wszystko brzmi jak abrakadabra :) :P

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Funeralny

Tak mi pasuje do tego tanatopraktora...

A ja, mówiąc zabobon, widzę nieuczoną, prostą babę w gusła święcie wierzącą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja widzę Frazera i wszystkich kalsyków humanistycznego ewolucjonizmu, prychających na wszystko, co nie jest szczytem ludzkiego rozwoju, czyli XIX-wieczną Anglią...

 

...antropologia robi z mózgu sito...

Wcale nie wszystko :). Ale taki rabarbar na przykład, to już owszem. Też fajne słówko, wymyślone aby  torturować ludzi, którzy mają problemy z "r". 

Ale moim prywatnym faworytem, ostatnio zdecydowanie nadurzywanym i odmienianym przez wszystkie przypadki jest mirmiłować.

Mirmiłować jest super.

Najgorszą torturą dla bezERowców jest: "rura".

A exturio mi w jednym komentarzu przypomniał ciekawe słówko: marysuistyczny (marysuizm).

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

O matko, ja napisałam naduRZywanym??? To nie mogłam być ja. Idę spać.

Zdaża siem :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Karzdy człoweik popenia będy. :)

Errare chumanum jest, prawda to nieprzemijająca.   

-----------------------------

Ku nim, czyli kunktatorską i kompradorstwem zatrącającą politykę prowadzącym wedle niedokanonizowanych a deregulatorskich przy tym zachcianek.

? hę?

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Poprę koika :).

Co: hę? Jeden żarcik ogólny, drugi dla Koleżanki o męskim nicku mnogim.

No to Q mam. A mnie dopadło dziś już dwa razy słowo: omen.
Czy zły, czy dobry on jest? Jeszcze nie wiem. Trzeba zabrać się do pisania. Amen, panie Omen.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Oj, Q! Oglądałam ostatnio "Skyfall". Bond jak Bond, ale Q! Chyba nie na temat, znowu. Przepraszam :).

Trochę niedożywiony, ale ja nigdy nie zrozumiem kobiet... Ich Ochów i achów...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Typowo męska percepcja. Nam, kobietom, chodzi o wnętrze! :P.

Ty mnie nie podpuszczaj. :) Wnętrze czego? ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Akurat w jego przypadku - głowy :).

To już wiem, dlaczego kujony w liceum maja takie wzięcie...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A do opowiadania aż prosi się pewien petadżul...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Na femtosekundę?

Adamie, spocił mi się mózg oraz niemal złamał i załamał, ale z zadanego mi zdania, dołożywszy nieco od siebie –– dołożone jest kursywą –– stworzyłam to, co widać.;-) 

Nie mam pewności, czy przecinki są tam, gdzie znajdować się powinny. Nie mam też pewności, czy czegoś takiego oczekiwałeś. Nie mam też pewności, czy jestem jeszcze przy zdrowych zmysłach. ;-)

 

Komprador i kunktator, za trącającą politykę zachciankę, nie do kanonizowanych, prowadzącym  wedle świątyni, traktem zmierzali, lecz ku nim, czyli potępionym, deregulatorskich praktyk przy tym nie porzucającym.

 

Pozdrawiam. ;-)

 

 

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Koiku, fajny temat wymyśliłeś. Słowa i słówka potrafią być bardzo podstępne. ;-)

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cieszę się, że temat "wypalił".

Oglądając animowane bajki w tv (posiadanie dwójki rozwydrz... kochanych maleństw zobowiązuje...) zauważyłem, że niektóre ze słów atakują nawet ich biednych twórców (bajek i dzieci).

Tak łatwo jest pomylić słowo: "żołędź" z "żołądź"...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Co ciekawe wg słowników, z którymi się w tej sprawie konsultowałem, w szczególności wg internetowego WSO, istnieje tylko "żołądź". Przy czym żołądź anatomiczna zawsze jest kobietą ;-) Natomiast żołędzi/żołędziowi botanicznemu tudzież karcianemu można wybrać płeć wedle uznania.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Same paradoksy!:)

Dla mnie anatomiczna żołądź, a botaniczne żołędzie (jak w umizoomi słysze: żołądzie, to mnie trafia). Nawet jeśli wg WSO jest poprawnie...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Chłopy jak dąby, nawet żołądzie mają. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tylko?

Regulatorzy, jak się mawiało i zapewne nadal mawia na pewnym wydziale fizyki -- jak zwał tak zwał, ważne jak się tego używa ;-)

Koik, w liczbie mnogiej płcie żołędzi są nieodróżnialne, i to niezależnie od przypadka (wyjątkiem wołacz, i tak, gramatycznego przypadka -- uprzedzam potencjalną dyskusję). Więc "żołądzie" to forma ze wszech miar niepoprawna i słusznie Cię trafia. Poza tym ja też jestem -- na przekór słownikom -- oswojony z potocznym imieniem owocu dębu, tj. z formą "ten żołędź".

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

A nie, przepraszam, wołacz nie jest wyjątkiem.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dzięki. Też poszukałem i ponoć wcześniej były dwa słowa, a teraz mamy faktycznie jedno (w liczbie pojed.).

Czyli wszystko to jeden żołądź! Prócz żołędzi... ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Koik, tak? Wydawało mi się, że odwrotnie, że kiedyś była jedna forma, a potem się rozmnożyła w języku potocznym. A może to kwestia wyboru skali czasowej. Tak czy inaczej trzeba przyznać, że anatomiczno-botaniczna jedność formy "żołądź" wprowadza zamieszanie. Bo jak dzika świnia ma rozumieć aforyzm: "przez żołądź do serca"?

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Wtedy wie, od której strony ma gostka schrupać!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dupek żołędny, czy żołędziowy? ;-) Mam na myśli, oczywiście, termin karciany.

jerohu, dzika świnia, jeśli rozumie aforyzmy i inne powiedzenia, zacytowane przec Ciebie pojmie pewinie: "przez trefla do kiera". ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Słówko (pewnie na koniec, bo wątek przysnął:)): bulaj (szoszon polecił mi "Fragment" Fahey'a do przeczytania, a tam co dwie strony bulajem rzucają).

A z ang. zaatakował mnie dzisiaj "endeavour", a zaczęło się od rachunku za olej opałowy... Miodzio.

Samo południe, a już trzy razy to słówko usłyszałem (błąd w matrixie)! Stara się... ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Co to ten "endeavour"?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Korweta, na której Cook wyruszył w podróż dookoła świata.

A co to ma wspólnego z rachunkiem na olej?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Koik próbuje, usiłuje zrozumieć, dlaczego rachunek tak wysoki.  :-)

:) Staram się, ale zrozumieć nie mogę.

"W razie jakichkolwiek pytań, dołożą wszelkich starań, by..." - i tak dalej.

Coś w tym stylu.

A endeavour to też prom kosmiczny.
No i wspomniane: staranie. :) Choć brzmi jak koniec worka. ;)

Wczoraj natrafiłem też gdzieś na zabawne, choć rzadko używane słówko: murmurando.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Szczególnie w wykonaniu rewelersów.

Jak należałam do chóru, jeszcze w wieku dziecięcym, mówiłam mormorando. A, i jeszcze mówiłam ament, za co babcia na mnie okropnie krzyczała. Ale mnie amen wydawało się jakieś takie niedokończone.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Moja córka mówi idelalnie i delmatyńczyk. I tysiące innych kiksów, przy których mormorando (dobrze, że nie mormon ando, bo mogłoby na chórku nie przejść...) to pikuś. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nie pamiętam, gdzie po raz pierwszy natknąlem się na archimandrytę. Spłatał mi psikusa, bo trochę później szukałem w słowniku, sam nie wiem, dlaczego, arcymondryty albo arcymądryty. Nie ma...  

Siedmiopunktowe pismo to kolonel. Nie pytajcie, dlaczego --- nie pamiętam, a ta wiedza i tak do niczego nie potrzebna. Było tak, że za cholerę tekst nie mieścił się w przeznaczonej dla niego kolumnie, tak zwanej ramce. Petitem --- cztery wiersze za dużo. Nonparelem --- dziura zostaje. A ramka już obskładana, za samą propozycję przeskładu zaczną bić, bo to namiesza na wszystkich dalszych kolumnach. Przypomniało mi się, że przecież istnieje
coś  między petitem a nonparelem, ale jak się toto zwie, diabli wiedzą. Taka dziura w pamięci... Brylant, perl, borgis... A, jakoś tak po wojskowemu! Pułkownikiem poskładać! To znaczy tym, no, kolonelem! Rada była dobra, ale przez pół roku mi wypominali militaryzm...

    Kiedy pisalem "Niezgułę", przypomniał mi się bardzo rzadko stosowany już przymiotnik "sakramencki" --- i z wielka luboscią go użyłem.  A teraz, w związku z nowym konkursikiem, przypomnialem sobie wyraz "frajter".

    No i jest ciekawe połączeniee: Ty frajtrze sakramecki...  Piorun jeden wie, co to znaczy, ale na pewno coś negatywnego.

Jesteście niegodziwcem, starszy szeregowy!

    Piorun wie, czy starszy szeregowy, czy szeregowy. W Wehrmachcie istniało chyba ze sześć stopni, odpowiadających jednemu polskiemu, biednemu szeregowcowi. 

Ty frajtrze sakramencki brzmi prawie jak ośle dardanelski. Co to za osioł? Nie mam ppojęcia. Na pewno oba wyrażenia służą do obrażania:)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ale numer! Pierwszy raz spotkałem się z niepowodzeniam operacji "kopiuj / wklej". Skopiowało i wkleiło jako obrazek, i nie ma po nim śladu...  

dardanelski ~scy
przym. od Dardanele (cieśnina między Bałkanami a Azją Mniejszą).
 Osioł dardanelski --- człowiek tępy, niezdolny; głupiec.  

Osioł --- rozumiem. Ale dlaczego dardanelski?

I wszystko jasne, ale skąd ten biedny dardanelski osioł ma to wiedzieć? Nie wie, że go obrażają...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dyrdymały, androny i banialuki... :)

Ambaje też są z tej rodziny. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A nawet zwykłe baje... :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ale kiedy zacznie bajać prawdziwy bajarz, to zwykle o rzeczach niezwykłych. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A jako biolog zwrócę Waszą uwagę na niesamowitą wręcz skłonność rodzimych systematyków do nadawania stworzonkom kosmicznych nazw. Przykładowo:

Szrotówek kasztanowcowiaczek.

Zgadnijcie (bez guglowania proszę, a ci co wiedzą, niech milczą) czym jest:

Wieloporek gwiaździsty? (zwany też Gwiazdą wieloporową) ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Wieloporek gwiaździsty, kształtem przypomina mi kwiat stapelii (stapelia variegata). Czy wieloporek jest równie smrodliwy?

Rzeczywiście, owady są nazywane przedziwnie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie, nie smrodzi pan Wieloporek. :)

Jako jeden z nielicznych natrafiłem na niego podczas leśnych eskapad. Długo siedzieliśmy obok siebie, zanim kanapkę dojadłem i go zauważyłem. :)

Ozorek dębowy też jest intrygujący (nie tylko z nazwy). Przypomina... ozorek. ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Szczwół plamisty też jest niezły.

Czyli świńska wesz. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A kiedy sromotnik bezwstydny rośnie w pobliżu pochwiaka wielkopochwowego i przygląda się temu twardzioszek przydrożny, a w runie aż się roi bo trwa ruja, to kiedy się wyroi, to w oczach sie troi od cudów leśnej ptrzyrody. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A sromotnik bezwstydny ma jeszcze fiołkowego kuzyna, ale oba typki paskudnie śmierdzą.

I wyrastają z "jaj". :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Istotnie, z "jaja", a to na państwo zaskoczyli! 

Koiku, chyba fajnie jest być mykologiem. Ale chyba nie tylko na "mykaniu" po lesie, polega praca grzyboznawcy? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oj, nie tylko, ale fajnie jest nim być (niestety gatunków grzybów - nie tylko kapeluszowych - mamy w Polsce ok. trzech tysięcy i nie zawsze tak łatwo rozpoznać, który jest którym... :)
Z lasu prawie nie wychodzisz i nie tylko jesienią, ale jest super poza tym. Grzyby owocnikują przez cały rok, są barwne i o przeróżnych kształtach. Przygoda na całe życie.

W Irlandii mykolog wiele dla siebie nie znajdzie. Lasy jak już są, to podmokłe, ale jakość zastępuje ilość... ;/

I grzyboznawca, to nie koniecznie mykolog. :) (tym razem ja będę pomocny). Są prowadzone kursy na grzyboznawcę (przez mykologów) i wtedy hop! do pracy w sanepidzie. Najważniejsze z niebezpiecznych gatunków do wkucia, plus kształty zarodników itp. itd. Co z czym najłatwiej pomylić.

Mykolog ma tego ciut więcej. I większą frajdę :)

A mykanie po lesie to to, co mykolodzy lubią najbardziej! Z kajecikiem i siateczką pełną pustych pudełek po herbacie... Tajemnica. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Uwielbiam spacery po lesie. Czesto grzybobranie jest tylko pretekstem do włażenia między drzewa, bo tak naprawdę liczy się chodzenie i patrzenie na zielone. Ładnym grzybom, których nie zbieram, robię zdjęcia.

 

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To byśmy się dogadali. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Koiku, jeszcze w sprawie grzybowej.

Myślałam, że każdy mykolog jest grzyboznawcą, podczas gdy nie każdy grzyboznawca jest mykologiem. ;-)

Rozumiem, że w kajecik wpisuje się różne notatki i spostrzeżenia. A czemu służą puste pudełka po herbacie? Jeśli to nie tajemnica, bo nie chciałabym wyciągać sekretów zawodowych. ;-)

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W pudełka zbiera się owocniki, które suszą się poźniej masowo na wszystkich parapetach w domu.

Z każdej powierzchni badawczej musisz przytargać po parę okazów wszystkich dostrzeżonych przez Ciebie gatunków. (Pod ochroną również, ale bez rozpierdziuchy grzybni). :)
Później pod mikroskop, gdy jakiś niepewniak i w zielnik...
Grzyboznawcą (fachowo) jest ten, co kurs dany zrobi. Mykolog to gość z magistrem biologii (z obronioną pracą magisterską z danej tematyki).

Mykolog (mikolog) danego kursu nie zrobi (poprowadzi i owszem) :). Do sanepidu przyjmą szybciej grzyboznawcę (niższa pensja), albo kuzyna kierownika (wyższa pensja). :)

Mykolog świstku grzyboznawcy raczej nie zrobi (chyba, że się uprze). :)

Kursy są wysoce płatne i pewnie o to chodzi. Prowadzący szczęśliwi, a i grzyboznawcy też... A ile kto wie (ile się podczas paru zajęć nauczy), to już inna sprawa (para wysokich kaloszy na podmokłej ściółce).

A z reklamówkami pełnymi pudełek wygląda się w autobusie idiotycznie! :) A w kajecie wpisujesz nazwę łacińską grzybasa, ilość owocników, na czym wyrósł itp. Data, obserwacje pogodowe i inne nudy. :) A później trzaskasz focie!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dziękuję za obszerne wyjaśnienia. Czuję się usatysfakcjonowana i doinformowana. ;-)

Ja nadawałbym się tylko do chodzenia po lesie, podglądania i uwieczniania grzybów. I w zasadzie to robię. Amatorsko, oczywiście. ;-)

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Profesjonalnie też dałabyś radę. Przecież jesteś perfekcjonistką i profesjonalnie wyłapujesz pisarskie babole. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Koiku, czy jesteś przekonany, że umiejętność odróżnienia okolicznika czasu od okolicznika miejsca automatycznie gwarantuje posiadanie / posięście umiejętności rozróżnienia smardzy i trufli?  

(Regulatorzy, wybacz! NMSP...)

Koiku, dziękuję za uznanie, ale mylisz się, nie jestem perfekcjonistką. Babole wyłapuję amatorsko. ;-)

 

Adamie, rozumiem że nie mogłeś się powstrzymać. CCM? ;-)

Moim zdanie łatwiej pomylić smardza z piestrzenicą kasztanowatą niż znaleźć truflę. Jednakowoż łatwiej rozgryźć zawiłości językowe, niż natknąć się na truflę.

Ja napisałabym: smardzów.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A to akurat nie problem. Raczej nie znajdziesz trufli... :)
Pamięć i wprawne oko (i chęć szczera) zrobią z Ciebie mykologa.

A tam, gdzie oko gołe zawodzi - mikroskop.

Na końcu eksperci od danego rodzaju.

Bułka z masłem i smażony rydz! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

O jeżu kolczasty, faktycznie smardzów... No, ale jak się raz na osiem lat słowa używa...  

CCM ---> hę? że co, jak i dlaczego?

Adamie, zrozumiałam, że napisałeś: Nie Mogłem Się Powstrzymać. Zapytałam: Czasami Człowiek Musi? Bo kiedy brak hamulców, to pewnie musi. ;-)
Jeśli  źle odczytałam Twoje literki, wszystko jest bez sensu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

DPNNKDPASDZ. Idę spać - dodam dla ułatwienia :).

Co sądzicie o słowie "dżdża"? Jak to powinno wyglądać w zdaniu, żeby było ładnie? :D

    Określa drobny deszcz, właścieiw deszczyk  --- i jest rodzaju żeńskiego.  Ale "dżedż" to zupelnie inna para kaloszy.  

    Zjadło "ż"... "Dżeżdż.  I nadal mamy wyraz dżdżysty.

Pragnąc (chcieć) czegoś jak kania dżdżu (pozostając przy mykologii). :) A nie mam pojęcia czym takim jest Rogerowy Dżeżdż.

Ja dodam dżodżeń!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Misnownik od dżdżu... A wymawiało się "deszcz" -- i później tak to już zapisywano.

Dzięki. Teraz to nawet jasne... :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

    No dobrze. Porzućmy grzyby i opady dżdżu. Jaka jest róznica --- faktyczna, bo jest, i to wyraźna -- pomiędzy "rżyskiem" a "ścierniskiem"?

"Wielki słownik poprawnej polszczyzny" odnotowuje słowo "dżdża" jako środowiskowe (meteorologia). Rzeczywiście w rodzaju żeńskim, co stawia na głowie utrwalone przyzwyczajenia, a też normy językowe. Opady dżdżu --- tego dżdżu. Opady dżdży? No w życiu... Łaknąć jak kania dżdży?  

W żadnym zdaniu nie będzie "ładnie i zgrabnie" brzmiało i wyglądało. Trzeba leciutko ruszać głową, by zręcznie użyć przypadków zależnych.

    Łagodnie siąpiła dzdza. Spojrzałem w niebo --- i  mialem pewność, obserwując ciemne chmury, że niebawem przemieni sie w dzezdż.  

    Jakżeż diziś jest cholernie dzdzysto! Ale nic na to nie poradzę  -- pomyslalem, przyspieszając kroku. Czekala na mnie praca przy przemianiunu rżyska w ściernisko.

Rżysko, tam gdzie skoszono żyto. Ciekawy przykład.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A to wyjąsnienie sprawy...

Mianownik rzeczownika dżdżu

 

Jaki jest Mianownik od rzeczownika dżdżu?

 

Dżdżu (wcześniej tego dżdża) to dawna forma dopełniacza liczby pojedynczej rzeczownika deszcz, który do XV miał w mianowniku postać deżdż. Ponieważ w polszczyźnie spółgłoski w wygłosie absolutnym (czyli na końcu wyrazu występującego w izolacji) lub przed rozpoczynającą następny wyraz spółgłoską bezdźwięczną, czasem również przed spółgłoską półotwartą i samogłoską (tzw. fonetyka międzywyrazowa) są realizowane bezdźwięcznie, deżdż często wymawiano jak deszcz. Z czasem fonetyczna postać wyrazu została przeniesiona również do pisowni. Dawna forma dopełniaczowa pozostała w języku do dzisiaj, ponieważ utrwaliła się w stałym związku frazeologicznym czekać, pragnąć, łaknąć czego jak kania dżdżu. Dźwięczny rdzeń dżdż- zachował się też w wyrazach pochodnych, takich jak: dżdżysty, dżdżyście, dżdżysto, dżdżownica.

Warto wspomnieć, że współcześnie funkcjonuje termin: ta dżdża, który jest używany w języku meteorologów jako nazwa drobnego deszczu.

    Tak. To pole, bezpośrednio po ścięciu jakiegos zboża. Ale -- czym zatem jest ściernisko? 

Rżysko tam, gdzie skoszono żyto. Tylko żyto. A ściernisko tam, gdzie (jakieś) zboże. Rżysko jest też ścierniskiem.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

    Nie. Pomysł, co się nadal robi potem, po ścięciu zboża. Układa się snopki w kopy alias  mendle. A co  potem? Wywozi się do stodoly, spichrza itp. A co potem robi chlop, powiedzmy, malorolny?

Lub baloty, gdy ze sprzętem wjedzie, a później albo pastwisko, albo jakieś roślinki z motylkowych (wyka, łubin), jeśli mądrzejszy.

Odkryj karty, bom ciekaw, a miastowy jestem. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Poza tym, to jeszcze pije...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Jedzie na pole i zgrabia to co się pogubiło, bo każdy kłos na wagę złota. ;-)

Czy to pole z pogubionym zbożem, to właśnie ściernisko?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzieci do zbierania wysyła, a sam żyto w płynie przyjmuje i rży? :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

       Przejrzalem link. Pięknn teoria, ale do kitu, a nawet do bani. Dlaczego? bo jak juz nadchodzi czas żniw, to śię ścina zboże, czyli kosi. Całość,  a nie po kawałku pola.  I to jest zasada, obowiazująca do dzisiaj.  A  klosy zbierało, się też od razu, bo inaczej ptaszyska mają od razu uzywanie --- i poi klosach.

    Usystamatyzujmy:  pole po ścięciu zboża to rzysko. Sterczą z ziemi otre kawałki ścietego zbożą. Nota bene, równie dobrz rżysko moglo powstać od czasownika "rżnąć". Boso nie przejdziesz...  Ale zaraz potem chlop małorolny zjawia sie z konikiem dobrym, pracowitym i kochanym bardziej od żony i wiernym narzędziem rolniczym. I co robi czlowiek, zacierajacy ręce po reformie rolnej z któregoś tam roku, oczywiście niesłusznej?  

    Bardzo plytką orkę.

A ja na to ruskie żyto stawiałem. Dzięki, ciekawe i pouczające. Pracowity i kochany (bardziej od żony) koń też mi się spodobał.

Płytka orka - podorywka. Kolejne zabawne słowo.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

    Tak. Chodzi o coś takiego. Rżysko się orze bardzo plytko. Niekoniecznie orze, mozna to zrobić inaczej. Chodzi o trzy sprawy. Natlenienie gleby --- raz. Zerwanie korzeni żyta, żeby nie porastalo --- dwa. Spowodowanie przegnicia resztek łodycg i korzeni --- trzy,  chociaż to gnije cięzko. Chlop nie dokladał  do tego wyjaśnienia naukowego, doszedł do tego obserwacją przyrody i tradycją. I wtedy mamy pole, juz ruszone, przeorane, a jeszcze po tej pracy z ziemi sterczą  ostre kawalki ścietych łodyg zboża, ale już na bok.

    I to jest wlaśnie ściernisko, przynajmniej w moich stronach. Przejśc boos już mozna, ale z trudem. 

A że jest zimno i snieg, to dobrze. Niemcy mówia: dużo sniegu, dużo chleba. Viel Schnee, viel Brot. I  mają rację,

    Sorry za literówki. Sprzątanie,  i konikowi -- pasibrzuchowi i farmazonowi sakramenckiemu trzeba nalożyć siana i owsa...

Dobrze, że to nie osioł dardanelski...
A Kołakowski podsunął mi słówko na dziś (powiedzmy na jutro): anakolut.

Obyśmy go unikali! (anakolutu/ów, bo Kołakowskiego czytajmy...). :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nowa Fantastyka