- Hydepark: Stan waszych książek i półek

Hydepark:

książki

Stan waszych książek i półek

Więc...

 

jak wygląda u was sprawa książek. Naszło mnie na to pytanie po odwiedzeniu jednego z forów. Niektórzy kupują czasami trzy egzemplarze książki... na pamiątkę. Ja tego nie rozumiem. No i jak jest u was.

 

Często czyścicie wasze czytadła? Mi ostatnio się trochę zaczęła chybotać półka i żeby zobaczyć o co chodzi, zdjąłem książki. No i na grzbietach były... no może nie paprochy (hehe), ale grubsza warstwa kurzu. No i jak jest u was.

 

Czy wszystkie książki wystawiacie na półkę, czy te bardzo zniszczone odkładacie to jakiejś szafeczki? Ja tak zrobiłem z czterema książkami. No i jak jest u was.

 

Czy kupując książkę zwracacie uwagę na jej stan wizualny? Czy jeśliby byłby tylko jeden egzemplarz, z podłamaną okładką poczekalibyście aż będzie nowa dostawa? Raz tak zrobiłem. No i jak jest u was.

 

Chyba wszystko. Jeśli coś mi jeszcze wpadnie do głowy to wpiszę.

 

Pozdrawiam.

 

 

Komentarze

obserwuj

Jak na początku studiów zacząłem pracować w weekendy, to okazalo się, że 1/3 pensji przeznaczalem na książki i płyty, wobec czego regał nr 1 oraz półka przestały wystarczać. Wtedy dokupiłem sobie drugi regał by ikea w stylu moyen-gierek, a dzisiaj nawet ten regal jest zapchany w dwa rzędy.

pozdrawiam

I po co to było?

Ja mam trzy półki :)

Ja mam poutykane książki wszędzie, gdzie się da. Jest na pięć osób w domu i niestety, a może stety, wszyscy lubią posiadać słowo pisane na własność. W zwiążku z tym książki stoją na półkach w dwóch, a czasem w tgrzech rzędach.  I zbiera się na tym sterta kurzu. Co jakiś czas robimy przebiórkę, ale za chwilę jest tak samo.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

tgrzech - chyba powinno być trzech

A chwila to najczęściej do 5 minut. :)

Ja mam dość sporo książek i póki co zaczyna mi miejsca na nie brakować, a nie jestem w stanie książek wyrzucać - nie mam do tego serca. Byłbym w stanie wyrzucić wszystko, ale książek nie. Do słowa pisanego ma wyjątkowy szacunek i po prostu nie potrafię, tym bardziej, że do niektórych pozycji zdarza mi się wracać.

"I needed to believe in something"

Trzy półki książek? To chyba taka średnia krajowa :).

1. Stan rozumiany jako jakość:  

---  niektóre półki "się zgły i wygły" nieodwracalnie pod ciężarem upchanych na nich mądrości, głupot oraz wszystkiego między jedna a drugą;  

--- niektórym książkom przydało by się oddanie w rece introligatora, bo te kleje nie zawsze długo wytrzymują.  

2. Stan rozumiany jako ilość:

--- półek w meblach oraz będących meblami --- dwadzieścia pięć;  

--- książek, po uwzględnieniu współczynnika rzędowości na poszczególnych półkach --- dwadzieścia trzy i dziewięć dziesiątych metra bieżącego, plus w różnych miejscach luzem znajdowały się kolejne dwa metry z małym kawałkiem (specjalnie pozbierałem, sprowokowany tematem).  

A i tak do rekordów bardzo mi daleko...

No proszę, wątek prowokuje do porządków. Ale nie mnie, na szczęście :). Tak metrażowo to u mnie chyba podobnie jak u Adama. Nigdy nie zdarzyło mi się nie kupić książki, bo ma naddartą okładkę (a czasami nawet cieszyłam się, że taki egzemplarz się trafił, bo np. empik daje wtedy zniżki). Najgorsze jest to, że nie potrafię pozbywać się książek. Trafiło mi się kilka gniotów (z fantastyki niestety, hiciory chyba jakieś więc by się na allegro upchnęło), mam też kilka podwójnych egzemplarzy (prezenty) - a jakoś nie mogę się zebrać, żeby je np. właśnie na allegro wystawić. Jakoś czułabym się z tym nie za bardzo.

Ja tam nie mam zbyt wiele książek. Najczęściej pożyczam z biblioteki. To, co mam to zazwyczaj prezenty lub pozycje, które bardzo mnie interesowały, ewentualnie zdobyte cudem na allegro, bo nawet w bibliotekach ich nie było. Kondycją fizyczną książek nie przejmuję się zbytnio. Nie znaczy to, że nie dbam o książki, ale nie rozpaczam, gdy okładka się zagnie. Niektóre książki kupowałem w antykwariatach, jedną mam nawet ze zbiorów bibliotecznych (nie żebym ukradł --- uczciwie kupiłem ;)),

Ja nie wiem, ile mamy książek, bo - tu będzie trochę osobistych narzekań, za które przepraszam - mój konkubent jest pedantem i ustawia książki w rzędach na średniej wielkości regale, bo tylko tam jest szyba i dlatego nie kurzą się (tzn. trochę kurzą, ale znacznie mniej, niż jeśli stałyby na wierzchu). Książki stoją tam na sobie i przed sobą, warstwowo. Gdyby je rozstawić, starczyłoby ich na jeden wielki regał, chyba na całą ścianę od podłogi do sufitu. Książki niszczą się od takiego przechowywania, poza tym przeraźliwie wkurza mnie fakt, że czasem chciałabym pogrzebać na półce i wyciągnąć coś, czego jeszcze nie czytałam (bo sporo tam książek kupionych przez niego w czasach, gdy się jeszcze nie znaliśmy).

Poza tym mam jeszcze swój regał, na którym literatura kurzy się aż miło, ale żyje, bo czasem sięgam do niej, przestawiam coś, wstawiam z powrotem książki zrzucone przez dziecko lub kota itd.. Nie przeszkadza mi, jeśli książka ma podartą okładkę. Jeśli to jedyny egzemplarz, np. w internecie albo antykwariacie, a bardzo mi zależy - kupuję. W ogóle, niestety, muszę przyznać się do ogólnego braku poszanowania dla książek. Przy czytaniu jem, kruszę między kartki, czytam w łóżku, odkładam na chwilę rozłożone, zamiast wkładać zakładkę... Ale wszystko przez to, że kocham czytanie wszędzie, gdzie się da i nie chcę marnować nawet chwili przed zaśnięciem.

I tak o.

A ja mam tylko dwie niewielkie półki wiszące, ale zaczyna mi na nich powoli miejsca brakować :(

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Kupuję średnio 3-4 książki na miesiąc. A że to nie wystarcza to wypożyczam z różnych bibliotek. Zakupione książki często oddaje do tychże bibliotek. Takie postępowanie procentuje bo nie mam mieszkania tak bardzo zawalonego oraz panie w bibliotekach (bardzo sfeminizowany zawód) często pytają mnie się o radę jaką pozycję powinny zakupić. Ostatnio jedna z pań przebiła wszystkich i poprosiła mnie żebym zrobił listę 30-40 książek, które chciałbym przeczytać, a ona to zakupi do biblioteki, bo ma 3 tysiące do rozdysponowania. Oczywiście moja lista w 70% składała się z książek fantastycznych.

Kupuję średnio 3-4 książki na miesiąc. A że to nie wystarcza to wypożyczam z różnych bibliotek. Zakupione książki często oddaje do tychże bibliotek. Takie postępowanie procentuje bo nie mam mieszkania tak bardzo zawalonego oraz panie w bibliotekach (bardzo sfeminizowany zawód) często pytają mnie się o radę jaką pozycję powinny zakupić. Ostatnio jedna z pań przebiła wszystkich i poprosiła mnie żebym zrobił listę 30-40 książek, które chciałbym przeczytać, a ona to zakupi do biblioteki, bo ma 3 tysiące do rozdysponowania. Oczywiście moja lista w 70% składała się z książek fantastycznych.

 Kurde. Podwójnie przycisnąłem.

U mnie książki są praktycznie na każdej wolnej półce, w dwóch lub nawet trzech rzędach. Tzn. w moim rodzinnym domu, gdzie znajduje się jeszcze literatura moich rodziców :) W wynajmowanym pokoju nie trzymam książek. Miejsca już dawno nam brakło, więc, co starsze pozycje - te należące jeszcze do mojej prababci - wylądowały szczelnie opakowane na strychu. I tak niewiele to pomogło. Ostatnio, zarówno ja, jak i moja mama, przekonałyśmy się do e-booków. I bardzo dobrze, bo czytnik mamy i mój tablet już zawierają po kilkaset pozycji, czekających na przeczytanie :) Ja tam różnie mam z sięganiem po nie, czasem dodaję nowe, ale moja mama jest konsekwentna do bólu - to, co ma, czyta po kolei i na razie nie zajmuje się wyszukiwaniem nowych tytułów :)

A ja pół życia po antykwariatach biegałem (zresztą rodzinny antykwariat też od parunastulat moi rodzice prowadzą) i "dorobiłem" się przez ostatnie piętnaście lat przeszło dwóch tysięcy książek. Ostatnio jednak (a wzbraniałem się i się wzbraniałem, i raz jeszcze wzbraniałem się...) zakupiłem eReadera (kindla tak zwanego) i tak trochę inaczej na te tysiące patrzę, które teraz w stu osiemdziesięciu gramach się mieszczą... :/
No i moje zbieractwo przechodzi w mniej miejscożerne rejony.
Bajty, ach te bajty. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Koleżanka jakis czas temu zapoznała mnie ze słowem "bibliopatia". To doskonale oddaje moją przypadłość: wejście do księgarni bez zakupienia książki jest ciężkie, więc unikam księgarń, jeśli nie mam pieniędzy. Nie zawsze się to udaje: wczoraj przekonałam się, że z koleżankami z uczelni lepiej nie chodzić do księgarni. Przecenione książki naukowe? Każda bierze po jednej, a potem się wymienimy, jak przeczytamy. Na świecie jest więcej książek, niż pieniędzy, czasu i miejsca na półkach niestety... Zresztą trzeba było ostatnio półkę dokupić... po czym potrzeba okazała się matką kupna czytnika e-booków, więc zakładam, że półka nie zapełni jeszcze przez jakieś 4-5 lat. To optymistyczna myśl. Bardziej boję się o pojemność karty pamięci w czytniku.

Rozejrzałam się dokładnie - no, jednak mniej niż u Adama:). I mam to samo co Koik - tyle książek mieści się w takim maleństwie! Aż trochę szkoda...

Ktoś tu wspomniał, że kupuje tylko 3-4 miesięcznie a resztę wypożycza. I tu pewien szok kulturowy dla mnie - wiem, że licealiści mają mnóstwo czasu, a na studiach czytelnictwo jest częścią codzienności, ale mam pytanie do ludzi pracujących jak ja na cały etat. Ile w miesiącu czytacie pozycji? Nie pytam o rekordy czy zastoje, ale o realną średnią. U mnie jest to zwykle 1-2 pozycje.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

U mnie, Russie, zazwyczaj podobnie. Czasem lepiej, czasem nawet gorzej. Zależy, jak bardzo książka mnie wciąga. Kiedyś miałam chociaż czas czytać w tramwajach, teraz nawet tramwajami nie jeżdżę. Kiepsko, kiepsko, ale cóż poradzić. Za to literaturę dla dzieci mam w małym palcu. Zawsze to coś :). Ale - pocieszmy się - przeczytałam dziś, że w zeszłym roku 61% Polaków nie przeczytało ani jednej książki. Wciąż jesteśmy awangardą, uff! ;)

Daję słowo, że trudno podać jakąś przeciętną. Raczej skrajności mną powodują. Gdy przypiąłem się do książek, poświęconych znaczącym epizodom II Wojny, czytałem ile wlezie, ile oczy wytrzymają. Osiem na pewno w trzy tygodnie, a każda pozycja dość opasła, czterysta, blisko pięćset stron... Ale mam też kompletne zastoje lekturowe. Jak w ostatnich dwóch tygodniach. Przytargałem cztery książki --- i czekam na jakiś impuls nie impuls do "wsiąknięcia" w biografię Józia W. S., zarys historii piractwa i piratów morskich... Ale tak w "rocznym czasokresie sprawozdawczym" wychodzi coś od czterech do pięciu na miesiąc. Pięćdziesiąt cztery podzielone na dwanaście. Aha --- książki telefonicznej nie liczę...

Pracując, a wcześniej studiując, staram się nie schodzić poniżej dwóch książek w tygodniu (wykorzystuję do tego wieczory i tramwaje, autobusy, przerwy na lunch). Wiadomo też, że książka książce nierówna i "Myszy i ludzie" wciągniesz szybciej niż "Diunę.". :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja mam podobnie jak Adam - alebo czytam ciągiem kilka książek, czasem nawet dwie na raz, albo mam przerwę i leniuchuję. Millenium połknęłam błyskawicznie, a Dworzec Perdido męczyłam, męczyłam i nie zmęczyłam.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Uch, ja mam ostatnio rekordowy przerób, ale praca magisterska, referaty konferencyjne i research do powieści zobowiązują. A i coś nienaukowego przydałoby się raz na jakiś czas, choć większość naukowych książek, które czytam, jest dla mnie szalenie interesująca.

Dziś czytałam Gadamera, nie pasjonowało mnie to zbytnio, przyznaję bez bicia, z filozofią za sobą nie przepadamy, ale już praca o wczesnych gnostyckich sektach żydowskich wciągnęła mnie jak dobra powieść :)

Ostatnio wychodzi mi w sumie jakoś z dziesięć-piętnaście książek miesięcznie? Do tego pojedyncze artykuły, literatura internetowa etc...

Ale puste okresy, kiedy nawet przez tydznień nie przeczytam nic też się zdarzają.

Russ, ja też czytam 1-2 miesięcznie. Wprawdzie obecnie nie pracuję, ale mam małe dziecko. Przy dziecku nie poczytam. Czasu mam zazwyczaj trochę przed zaśnięciem, czytam po kilka stron. W ciągu dnia, gdy mała śpi - zazwyczaj skrobię, przeglądam informacje w necie, ale muszę też zrobić obiad itd.. Więc czasu na czytanie jest bardzo mało. Kiedyś byłam w stanie "przerobić" z 8 książek miesięcznie. Te czasy wrócą pewnie dopiero na emeryturze :)

U mnie wyszłyby chyba 4 książki miesięcznie -- dwie kupione i dwie pożyczone z biblioteki, ale nigdy nie próbowałem dokładnie liczyć. Zresztą różnie to bywa, bo czasem trafi się na cegłę... Przeczytanie "Sutree" McCarthego zajęło mi 3-4 miesiące. Nawet chciałem napisać recenzję, ale zrezygnowałem, tak mnie zgniotła ta lektura.

Pracuje na cały etat (nie czytam w pracy), a oprócz tego dorabiam popołudniami jako masażysta. Czytam około 10 książek miesięcznie. Robię to zazwyczaj od 22 do 2.00. 4,5 godziny snu mi w zupełności wystarcza. Liceum skończyłem kilkanaście lat temu.

Zazdroszczę Ci, Jogurcie. Też bym chciała mniej spać. Strata czasu :P.

Ja muszę spać przynajmniej 6h. Czytuję około czterech książek miesięcznie.

Nowa Fantastyka