- Hydepark: ŚWIADOMY SEN - Wasze doświadczenia

Hydepark:

inne

ŚWIADOMY SEN - Wasze doświadczenia

Moi drodzy.

 

 

 

Pracuję od jakiegoś czasu nad scenariuszem filmu, w którym bohaterowie w jednym z epizodów śnią świadomie.

 

 

 

Pomyślałem sobie, że skoro na tym forum trafiają się osoby porwane w młodości przez kosmitów, potrafiące poruszać się w czasie, lewitujące, eksperymentujące z ziołami, zmieniające zewnętrzna powłokę – na pewno trafi się też ktoś, kto celowo, lub przypadkiem miał doświadczenia ze snem świadomym.

 

 

Będę bardzo wdzięczny za opisy takich przeżyć. Możecie pisać w komentarzach, lub na maila efapiks@o2.pl

 

Pozdrawiam serdecznie!

Komentarze

obserwuj

Świadomy sen, to dość szerokie pojęcie, istnieje co najmniej kilka rodzajów (nie pamiętam dokładnej terminologii) i jeszcze wiecej metod wprowadzania się w taki stan - w internecie znajdziesz masę materiałów na ten temat. Co jakiś czas próbuję sie tego nauczyć (bo w większości to tylko kwestia treningu), ale nigdy nie wystarcza mi samozaparcia, do tego nieco mnie przeraża, tzw. paraliż senny. ;)

Stosowałem chyba jedna z najpopularniejszych metod nauki - nastawiałem budzik jakieś 2-3h wcześniej, załóżmy, że na 5:00, wstawałem na parę minut i kładłem się z powrotem - w ten sposób rośnie szansa na wystąpienie świadomego snu. Do tego dochodziło zapisywanie snów - koniecznie od razu po przebudzeniu (i przypominanie sobie ich "od końca do początku").

Podstawowe jest, rzecz jasna, zdanie sobie sprawy, że śnisz (do tego służyła właśnie sztuczka z budzikiem oraz dziennik) i nie obudzenie się - w tym tkwi problem, że zazwyczaj jak zapali ci się w głowie lampeczka, że to wszystko sen, to od razu obudzisz się i wszystko szlag trafi. ;) Czytałem, że by tego uniknąć należy sobie wyobrażać, że się kręci wokół własnej osi, no i własnie do tego momentu doszedłem - dopóki skupiałem się na kręceniu, to wszystko było w porządku, ale jeśli tylko to przerwalem i chciałem zacząć coś robić, to momentalnie się budziłem. 

Parę świadomych snów miałem, ale bez żadnych fajerwerków - po prostu zdawałem sobie sprawę z tego, że śnię, ale nie byłem zbytnio wpływać na to co się działo. Paraliż senny miałem raz, zanim jeszcze w ogóle wiedziałem, że coś takiego istnieje i to jest naprawdę paskudne uczucie. 

Ach, no i różne poziomy snu, a la "Incepcja" to kompletna bzdura. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Moje doświadczenia z tym tematem sprowadzają się głównie do przypadkowych snów. Trening nigdy nie pozwolił mi na długie świadome śnienie, prowadzenie dziennika nie pomagało. Wszystkie wyraziste, porządne świadome sny, które miałem pojawiły się, jak na ironię, długo po zaprzestaniu wszystkich praktyk oneironautycznych.

Scenariusz zawsze jest podobny: dzieje się coś, co nie ma prawa stać się w normalnym świecie i zapala się czerwona lampka w stylu: "to nie może być prawda". Wtedy przeprowadzam test rzeczywistości (czy uda mi się podnieść ten kamień myślą? czy potrafię lewitować?) i jeśli test wychodzi negatywnie -- czyli w jakiś sposób zaprzeczę prawom fizyki -- oznacza to, że śnię.

Z premedytacją nigdy takich rzeczy nie próbowałam, ale zdarzało mi się śnić świadomie. Zazwyczaj nic specjalnego. Gdy zdawałam sobie sprawę, że to sen, zaczynałam sie zastanawiać czy jeśli coś powiem, to ludzie w realnym świecie mnie usłyszą (co kończyło się mówieniem szeptem ku wielkiemu niezadowoleniu "sennych ludzi" ;D). Nie budziłam się, ale to przypominało trochę zawieszenie między snem, a rzeczywistością. Czasem potrafiłam też "przeskoczyć" do innego snu. Polegało to mniej więcej na tym, że mówiłam sobie "nie podoba mi się, spadam stąd" i lądowałam gdzie indziej. Ale żadnych kamieni myslami nigdy nie podnosiłam (a szkoda ;)).

Ja też jak jeszcze próbowałem się w to bawić, miałem kilka razy świadomy sen. Zwykle trwało to krótko i również bez fajerwerków. Maks co udało mi się zrobić to wygiąć gołymi rekami pręty w stalowym ogrodzeniu jakby były z plasteliny.

Pomogło prowadzenie senników, robiłem to systematycznie przez niecałe dwa lata. Jeszcze nawet je mam, najwczesniejszy z 2006 roku :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Świadomy sen to taki, gdy masz poczucie, że jesteś przytomny, mimo, że śpisz. Tak naprawdę to rodzaj koszmaru. Jeżeli masz ochotę podtrzymać ten koszmar, myśl o ostatnich fragmentach, które zapamiętałeś z poprzedniego odcinka. To działa też na dobre sny. Po prostu idziesz się wysikać myśląc o tym, co przed chwilą Ci się śniło. Kobiety dostają ten bonus, że musiałyby śnić coś naprawdę dziwacznego, żeby obsikać podłogę ;)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

A, paraliż też raz miałem, ale podczas testów z oddychaniem holotropowym, więc nie wiem do jakiego rodzaju paraliżu to zaliczyć.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ja konkretnie mówiłem, o czymś takim:

http://swiadomy-sen-senny-swiat.blogspot.com/2012/12/paraliz-senny.html

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

To, o czym Elanar mówi i linkuje przydarzyło mi się raz i to bez treningów (i na pewno nie chciałbym do tego wracać...). Przynajmniej wydaje mi się, że to to.
Byłem wyczerpany, ale tak bardzo, że nie mogłem zasnąć. Po paru godzinach pojawiły się głosy i dźwięki, których nie było i być nie powinno, a wciąż nie spałem (ten sam pokój, ten sam ja; plus dźwięki, odgłosy). W moim przypadku były to odgłosy zbiegania ze schodów, jakies kobiece krzyki i zdania wypowiadane przez osoby dwa tysiące kilometrów oddalone ode mnie. Wiele różnych dźwięków, jakby pusty dom ożył.
Dziwne uczucie, bo parę minut mi zajęło "wyrwanie się" z tego czegoś, a o "głębokim" zaśnięciu nie wspomnę... Poza tym nie wiem dokładnie jak długo to trwało. Ciężko oszacować. Myślę, że nie dłużej niż kwadrans.
Jak ktoś chce spróbować, to trzeba być skrajnie wycieńczonym i pobalansować na granicy snu. Najlepiej parę nocy pod rząd...(ja nie spałem około 60godzin wtedy). Trochę creepy. ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A dj nie raz próbował się skłonić do wyśnicia czegoś konkretnego i nigdy, przenigdy mi się to nie udało.

:(

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Mnie osobiście świadome sny zdarzają się, choć bardzo rzadko; najczęściej wtedy latam. Mogę też wtedy pomyśleć, że teraz zdarzy się to i to... i to się zdarza.

Nie jest też prawdą, że różne poziomy snu a la Incepcja to kompletna bzdura. Zdarza się śnić o tym, że obudziłeś się i pamiętasz to, co ci się śniło... a w rzeczywistości wciąż śnić.

 

Najbardziej świadomą rzecza jaką zrobiłem we śnie, to wyciąganiecie babci Józi (taka pani z seralu z "Plebania") z płonącego banku, po tym jak strzał strażnika oderwał jej piętę podaczas napadu na wspomniany wczesniej bank.

Mówie całkowicie serio.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Nie wiem, czy świadomym śnieniem można nazwać to, co mnie się przytrafia bardzo często. Otóż miewam czasem sny tak wciągające, że nie bardzo chcę się z nich budzić. Nawet nie chodzi o to, że są przyjemne czy nie. Po prostu - chcę wiedzieć, co będzie dalej. I, mimo że się budzę, jestem w stanie brać udział w kontynuacji zdarzeń ze snu. Ale to nie jest tak, że leżę sobie obudzona i wyobrażam, co było dalej. Ja ponownie zasypiam i wracam do tego samego świata. Mogę wtedy w pewien sposób wpływać na to, co się dzieje, ale nie do końca. Tak jak w życiu - kieruję własnym postępowaniem, ale nie mogę sterować innymi ludźmi. We śnie jest podobnie. Nigdy też nie zdarzyło się, bym mogła TAM robić jakieś rzeczy, które w rzeczywistości nie byłyby możliwe, typu podnoszenie czegoś siłą woli i takie tam.

Chociaż nie, kiedyś się zdarzyło, że latałam, obudziłam się, ale tak bardzo chciałam latać dalej, że wróciłam do snu.

Też to macie?

Nie jestem pewna, czy o takie doświadczenia chodzi Marcinowi.

Też mi się tak zdarza czasami.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Z troszkę innej beczki:

A czy ktoś z Was miał kiedyś coś - co potocznie okresla się mianem "kochankowie Morfeusza" ?

Wiem że pytatnie jest niedyskretne :) - mozecie odpisac @ :)))

PCScorpio - owszem, jest prawdą. To, że śni ci się że się obudziłeś (a w rzeczywistosci śnisz dalej), nie jest to innym poziomem snu, tylko kolejnym snem - to zjawisko nosi nazwę fałszywego wybudzenia.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Hmm... świadomy sen może nie, i żaden sukub w łóżku też mnie nie odwiedzał :D ale nawiedziła mnie pare razy zmora o.o z doświadczenia wiem, że mało osób zna to zjawisko pod tą nazwą, więc powiem, że bardziej popularnie to się chyba nazywa paraliż seny.

*senny ;)

fanta, ja mam tak bardzo często. najczesciej się mi to przydarza, gdy przebudze sie na chwile (na przyklad z powodu budzika) ale potem znow zasne, a za jakis czas znow sie przebudze. fajne uczucie:) 

myslalam o tym, zeby sprobowac swiadomego snu, ale troche mnie to przeraza;/ wystarczy pelnia i snia mi sie glupoty, a koszmary mam naprawde straszne. co by bylo, gdybym zaczela jeszcze przy tym majstrowac... 

April, ja mam to samo. Koszmary tak mocne, że mogłabym pisać horrory "na kanwie" moich snów. Ale horrorów nie lubię, więc nie piszę :)

Poza tym - prawdziwe życie o wiele bardziej mnie interesuje!

Pamiętam początki swoich "świadomych snów".
Zaczęło się od tego, że często w dzieciństwie miałam sen o spadaniu w przepaść i nie mogłam go przerwać. Nie ukrywam, bałam się wtedy, jak to dziecko. Z czasem zaczęłam zapamiętywać moment, po którym to spadanie następowało. I kiedy ten moment w końcu nadchodził, tak jakby mówiłam sobie w głowie, że nie chcę spadać. Po wielu takich probach, udało mi się pozbyć tego nieznosnego epizodu. Ale trzeba ćwiczyć.

Inną rzeczą jest latanie. Wzięło się stąd, że miewałam sny o ucieczce przed niebezpieczeństwem. Tyle, że nie mogłam uciekać - mimo, że bardzo się starałam, moje nogi były jak z kamienia. "Wpadłam" więc na genialny pomysł - skoro nie mogę biec, to będę latać. Początki bywały trudne;) "Spadałam" ledwie wznosząc się parę metrów nad ziemię. Musiałam też machać rękami w powietrzu :) Świadome śnienie pozwoliło mi w końcu zapanować nad tą umiejętnością. Nauczyłam się nawet kontrolować lądowanie tak, aby nie były to bolesne upadki. Teraz, kiedy mam na to ochotę, potrafię w śnie wzbić się wysoko, ponad korony drzew i dryfować nad budynkami. Przyjemne i zdecydowanie skraca czas podróży przez Krainę Morfeusza.

Przenoszenie się z miejsca na miejsce (taka teleportacja) oraz zmienianie treści snu, też mi się często zdarza. :) 

Z wlasnego doswiadczenia pisze. Kiedys mialem problem z opona w tylnim kole przy rowerze, a nie mialem kasy na zakup nowej. Dwa dni po odkryciu usterki polozylem sie po obiedzie nażarty jak świnia i przysnilo mi sie ze znajduje w krzakach wlasnie taka opone ktorej potrzebowalem. Szkoda ze to byl tylko sen, pomyslalemnpo przebudzeniu. Tego samego dnie juz pod wieczor poszedlem w odwiedziny do kumpla by od niego kase na zakup opony pozyczyc. wracam z forsa w kieszwni i, autentyk, kopnolem cos lezace w trawie. cos, co zasprezynowalo. schylam sie i podnosze opone akurat rozmiar jaki potrzebowalem. Mozecie sobie wyobrazic mine kumpla gdy niespepna piec minut po tym jak ki kase pozyczyl ja mu przynosze ja spowrotem, niosac w reku opone. Autentyczne zdarzenie jakie mialo miejscs w 2009 roku. 

Nowa Fantastyka