- Hydepark: Fantastyczne auto...

Hydepark:

inne

Fantastyczne auto...

...czyli tylko krowa nie zmienia poglądów.

 

Za czasów mojej młodości, w latach po stanie wojennym, na wsi, gdzie sie wychowywałem, był jeden samochód. Była to Warszawa i jeżdził nią młynarz.

 

Dziś przy każdym domu stoi przynajmniej jedno auto. Mój sąsiad biznesmen, który zajmuje sie przemytem papierosów i ropy, ma trzy passaty. Koń jest prawie jak biały kruk.

 

Młodszym będąc miałem marzenie, by mieć sportowe auto. Gdy zarobiłem trochę kasy kupiłem ośmioletnią mazdę323F, której daleko było do wyśnionej fury, ale jeździła dobrze, a na nic lepszego nie było mnie stać. Lata mijały, człowiek się starzał. Trafiła się frontera. Niestety przy mrozie poniżej 10 stopni trzeba się było zdrowo napocic, by odpaliła. Do tego max na liczniku to 130 km/h. Pozbyłem się jej po roku, ale bakcyl został.

 

Od jakiegoś czasu zastanawiamy sie z żoną jakie auto kupić. I żadne z nas nie myśli o sportowej furze, tylko własnie o terenówce. Bo wygoda , bo bezpiecznie. Marzy mi hummer h3, a żonie mazda cx7.

 

Macie tak samo? Że marzenia z dzieciństwa ustepują realnym potrzebom? I człowiek się zaczyna zastanawiać żeby bezpiecznie dojechać do domu?

Komentarze

obserwuj

A czy piec sie liczy? Taki do CO? Bo jeżeli tak, to kiedyś, za młodu, prawie nazbierałem na wymażoną wycieczke do Tajlandii, ale stwierdziłem że lepiej się poczuję jak wymienię stary, mający juz swoje humory piec, na nowiutkiego Junkersa. :)

Wtedy poczułem że mój system wartości ewoluwował w jakimś dziwnym, nie znanym mi dotąd kierunku.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Piec jest ok. W końcu to też rezygnacja z marzeń na rzecz smutnej realności.

Znaczy, że kiedyś zamiast kupna sportowego auta wybiorę wymianę pieca? O nie, muszę się szybciej dorobić...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

beryl, masz moje pełne poparcie. Na piecu daleko nie zajedziesz.

Chryste, ale lipa, "wymarzoną" powinno być. :P

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Zalth, nie przejmuj się. To Word jest winien.

A ja bym chciała suzuki samuraja, o! Dużych wymagań nie mam, ale jak wczoraj zasypało, to moją mydelniczką pod dom nie dojechałam i musiałam zapieprzać pod górę na piechotę. A większy też nie, bo pracuję w Krakowie na granicy strefy parkowania, więc się gdzieś wcisnąć takim wielgachynym jest raczej niemożliwością. I te samuraje takie fajne! Więc w sumie potrzeba odpowiada tutaj osobistym upodobaniom. Hmmm...

ocha, życzę Ci żeby się spełniło

A ja chcę konia. Może się spełni, bo prędzej kupię konia niż zdam prawko ;) 

Z tego co czytałem, to ostatnio jest to dosyć trudne : ) Zdanie prawka, znaczy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja chciałem zostać pisarzem, a zostałem weterynarzem. Też fajne, a mam co jeść i za co opłacić rachunki.

Nie mów, że jesz te zwierzaki, co nie udało się ich uratować?

Nie muszę, koło przychodni mam chińską knajpę.

Best Bussines Ever!

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

I oni tam te psy i kotki..?

Ze smakiem...
A ja tam swoją corsę lubię, a przy mojej ciężkiej nodze to może i lepiej, że na marzeniach poprzestałem. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Rozumiem, że Opelek "B"? Jaki silnik? : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A, 2,5 diesel

:D

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A ja o aucuie nie marzyłam. Marzył mój mąż. O mercedesie. I spełniło się. Kiedy go kupiliśmy miał jakieś dwadzieścia parę lat, a jak sprzedaliśmy trzydzieści parę i nadal był na chodzie. Ale to była "beczka". Takich teraz już nie ma.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A dzisiaj opelek w odstawkę! :) (silnik 1,2). Jadę po mazdę 2 (też silnik 1,2). Ciut lepiej... :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja jeszcze nie rezygnuję z marzeń, jedynie je odkładam w czasie(też chciałbym już zmienić auto...)

Choć, oczywiście, mówię o marzeniach szytych na miarę, dostosowanych do finansowych możliwości.

Nie umiem prowadzić. Nie chce umieć, wolę być wożona. Dlatego uważam, że najlepszy samochód to taki, który zapewni mi wygodną jazdę i dotrze do celu. Nie musi pędzić –– lubię podziwiać widoki.

Natomiast uprzejmie donoszę, że wiele wakacji przejeździliśmy z jeszcze nie mężem, a potem już mężem, motocyklami.  

Pierwsza była Jawa 90, potem M-Z –– bez specjalnych wyrzeczeń, na raty spłacane mamie. Potem objawiło się cudo BMW Sahara. Później mogliśmy sobie pozwolić na Yamahę XS 1100. Nie będę mówić o wszystkich naszych jednośladach, dodam tylko, że teraz wolę wygodny samochód. Mój mąż natomiast, od wielu lat odbywa wielce interesujące podróże Zundappem KS 750. Motocykl świetnie spisuje się zarówno na bezdrożach Islandii, w Pirenejach, czy zimą w Norwegii.

Jest fantastyczny! Mąż też!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@gwidon - dziękuję:).

@bemik - też mieliśmy beczkę! Ło matko, to był grat, ale zjeździliśmy nim całą Europę, od Bułgarii po Estonię. Mój mąż (wtedy jeszcze przyszły), po każdej wizycie u mechanika mówił: no, teraz to się tu już nie ma co zepsuć. Po miesiącu i kolejnej naprawie mówił to samo. Ale jaka wygodna była - nie miałam wtedy jeszcze prawa jazdy, więc na siedzeniu pasażera i w jego okolicach mogłam salon urządzić :).

A nasza beczka była niezniszczalna. Ne psuła się, jeździło się super wygodnie (ja, jako pasażer, bo też nie czułam przymusu zrobienia prawka). Pozbyliśmy się jej, bo zaczęła ją chrupać rdza. Kupił facet, którego brat/szwagier czy ktoś tam z rodziny miał warsztat blacharski. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Kiedy siadł mi przed wakacjami komputer, przedmuchało się go, podreperowało i ... jakoś korzysta, chociaż trzeba się nauczyć z nim obcować. Wystarczy odpalić pół godziny wcześniej, żeby się rozgrzał, a przeglądać strony, mając jednocześnie książkę na kolanach - nim się coś załaduje, czasem i trzy strony zdążę przeczytać. Mając w kieszeni kilka tysięcy oszczędności, poleciałam zwiedzić Turcję, wróciłam, i wciąż działam na zdechlaku. Natomiast jak dzieciakowi siadł komp na jesień, to bez żalu poszły ponad trzy tysiące na wypasiony sprzęt dla niego. Nie pojechaliśmy za to do Paryża, ale może uda się w przyszłym roku. W zeszłym tygodniu rezerwowałam wyjazd do Egiptu, przebierając przez pół dnia hotele w necie, co na moim sprzęcie pod respiratorem nie było takie łatwe :D Nie muszę dodawać, że w dzieciństwie marzyłam o podróżach? :D

Zapomniałam dodać, że nie posiadam samochodu. Wszędzie chodzę na nóżkach - lato, zima czy jesień :) Samochód, mechanik, paliwo, opłaty... wiecie, ile za tę kasę można zwiedzić? :)

Pogratulować spełnienia marzeń, aczkolwiek samochodem tez można pojechac gdzies bliżej i dalej.

To prawda, niemniej wciąż wydaje mi się, że bilet na autokar (bliżej), czy na samolot (dalej), to wciąż jest duuuuużo taniej niż posiadanie samochodu. Niestety, nie posiadam fortuny, więc albo wożę się bryką i siedzę na przedwojennym kompie i nie ruszam się z domu, albo zdzieram buciki wydeptując w śniegu ścieżki wokół przystanków czasem na dwudziestostopniowym mrozie i zwiedzam. Na jedno i drugie ni ma :(, trzeba wybrać, i wybieram.

Zrobiłam prawko, bo musiałam. Przeprowadzaliśmy się poza miasto i miałam do wyboru - utknąć i aktywnie uczestniczyć w życiu koła gospodyń wiejskich, albo jeździć i dalej pracować w mieście, robiąc to, co lubię. I teraz nie mogę zrozumieć, jak ja funkcjonowałam "przed". Gdy zjeżdżam ze stacji benzynowej z pełnym bakiem, czuję się jak królowa świata, nawet jeśli jadę po prostu do domu. Zawsze sobie myślę, gdzie to ja bym na tym baku dojechała, gdybym tak jechała, i jechała, i jechała... I nie przeszkadza mi to, że w sumie to nie tak daleko. Albo jak jadę na południe Zakopianką, i widzę prześwitujące przez chmury słońce, góry na horyzoncie, i jest tak pięknie że ach... To sobie myślę, że mogłabym tą Zakopianką tak jechać, i jechać, i jechać... I też zupełnie nie przeszkadza mi to, że jednak krótka ta droga krajowa nr 7 jest:).

A tak w ogóle, to o czym ja piszę? O samochodach???!!! Kompletnie mi odbiło.

Ile to ja juz samochodów miałem... na każdą podróż wożę się inną bryką, a zazwyczaj to kilkoma. Ale marzy mi się kiedyś karawan, jak chyba wszystkim autostopowiczom.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Z karawanem, to się może doczekasz... :) Każdy ma taką szansę :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Znakomity pomysł na opko, mogę ukraść?

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Tylko daj przeczytać :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A my mieliśmy jeszcze jedno fantastyczne autko. Malucha. Wylosowaliśmy go!!! Tak, tak, moi mili. Kiedyś, dwano temu, nie wystarczyło mieć pieniądze. Należało wygrać autko w losowaniu, żeby je sobie potem kupić. I nam się udało. Mieliśmy go parę ładnych lat. Nie wiem, jak to rozbiliśmy, ale jak większość rodzin, mieściliśmy się wszyscy. Wózek, pies- wyżeł, mąż i ja. Potem doszło drugie dziecko. Teraz miałabym problemy, żeby się wygodnie usadzić. Ale autko było naprawdę fantastyczne. Nigdy nie zepsuło się nam w trasie, a byliśmy nim nawet w Kolonii. Jak coś zaczynało się psuć, maluszek rzęził, charczał, ale rozkraczał się dopiero pod bramą naszego podwórka. Czysta fantastyka!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

@ brajt - znam kogoś, kto jechał karawanem z Nowego Jorku do, zdaje się, San Diego. Tylko nie stopem, a był to karawan z wypożyczalni, bo akurat tylko takie auto mieli. Nie był już oczywiście jako karawan używany, ale odpowiednie oznakowania mu jeszcze zostały.

Mnie karawanem do szkoły podrzucali, jak byłam mała. Tylko wrzeszczałam, żeby stawali ulicę dalej. Pogrzebówka to, pokolenie wstecz, był mega interes w mojej licznej rodzince. Był, ponieważ potomkom jakoś nie w smak było pójść tą drogą ;)

Życie jest okrutne. W 2007 chciałem kupić nissana 300zx, ale jak poczytałem ile auto pali, to mi przeszło. Wsadziłem kasę w giełdę i po dwóch latach nie zostało mi nic. A jakbym miał tego nissana przynajmniej zostałyby wspomnienia. Na szczęście mam wyrozumiałą żone i mi obiecała, że kupi mi tego h3, choć też dużo pali.

Żona dużo pali? :)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Żona nie pali. Na szczęście.

Dzisiaj z kumplem pojechaliśmy po Nissana LE X-Trail. Cudo! Nawet na irlandzkiech zakrętach!
Giełdy nie ruszam; pewnie wciąga :/

Żona też nie pali. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Mi to się marzy terenówka. Obojętnie jaka, ale niech ma ten napęd na cztery koła i wyjeżdża pod górki, co to koło mojego domu są. Bo niestety rower nie daje rady. Albo raczej moje nogi :)
No, ale póki co to muszę prawko zrobić, a to pewnie nieprędko się uda, bo zapłacić nie ma kto, a co sobie odłożę, to ważniejsze wydatki wskakują i tak w koło Macieju. Przynajmniej tyle, że za pisanie nie muszę nikomu płacić i jak na razie to mogę dalej sobie marzyć, że kiedyś wydam książkę. Zawsze to jedno marzenie więcej do zrealizowania :D

Mi to się marzy zrobić prawo jazdy, ale boję się innych kierowców na drogach. Powinniście z żoną patrzeż pod kątem ekonomicznym. Takie jest moje skromne zdanie. :) Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka