- Hydepark: Przyklejeni

Hydepark:

Przyklejeni

Temat powstał w związku z faktem, że dzisiaj rano, koło ósmej, sięgnęłam po książkę Rogera Zelaznego i z trudem, dosłownie odkleiłam się od niej o godzinie trzeciej po południu, po drodze dwa razy wsiadając i wysiadając z tramwaju, robiąc notatki na wykładzie oraz również robiąc i jedząc obiad, właściwie ani na chwilę nie odrywając się od lektury.

 

I teraz pytanie do was: Jakie książki sprawiły, że nie mogliście się przez cały dzień (albo całą noc) oderwać od lektury? Niekoniecznie ograniczone do fantastyki. Bo mnie zdarzyło się to w sumie tylko kilka razy w życiu...

Komentarze

obserwuj

Mi to się ostatnio zdarzyło (no może nie w takim stopniu jak Tobie) z książką "PL-BoY 2" Marcina Szczygielskiego. Chociaż biorąc pod uwagę jej poziom, raczej nie powinienem się do tego przyznawać ;)

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

,,Dawca'' Lois Lowry

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

ooo. I ,,Dom na Wyrębach' Stefana D.:DDD

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Roger Zelazny też tak na mnie zadziałał. A oprócz tego saga Koło Czasu Roberta Jordana przykuwała mnie na długie godziny do fotela.

Ja miałam podobnie z "Opowieściami z meekhańskiego pogranicza", o ile dobrze pamiętam :)

Ja pamiętam dobrze moje przyklejanie do dwóch zbiorów opowiadań z cyklu wiedźmińskiego. Aż strach było czytać w autobusie.

Harry Potter i Więzień Askabanu. To pamiętam szczególnie. Ogóle książki o Harrym mnie potrafiły wciągnąć.
Drużyna Pierścienia. To było naprawdę dawno temu, i właściwie nie pamiętam jak ani kiedy przeczytałem tę książkę, nie pamiętam żadnej szczególnej okoliczności wskazującej, że poczułem się przyklejony (np. tak jak Ty na wykładzie), ale wbiło mi się w pamięć ogólne wrażenie, że zostałem pochłonięty ; )

Poza tym, może niektórzy teraz parskną śmiechem, ale wciągnął mnie Eragon. Zimowy wieczór bodajże 2005 roku i ta niewysokich lotów książka. Sztampowa i w ogóle. Ale jakże lekka. Poszedłem spać dopiero nad ranem, kiedy byłem już po.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja tak miałam z Igrzyskami Śmierci, ale tylko z pierwszą częścią. Dwa dni temu mnie przykleiło (ale chyba nie aż tak) do Księżniczki z Lodu -Camilli Lackberg, ale to gdy została mi 1/3. Ogólnie częśto tak mam pod koniec (gdy zostaje 1/3, 1/4 )kryminałów, gdy akcja się zagęszcza, a ja muszę wiedzieć kto zabił.

Hi, hi. Ciekawy temat.

 

Na pewno, dzieckiem będąc, wpadłam po uszy w Harry'ego Pottera. Kiedy do mnie ta "moda" dotarła, na polskim rynku były już trzy części i dostałam je wszystkie razem. I od razu pochłonęłam. ; P

 

Jeśli mówimy o "wstyd się przyznawać", wciągnął mnie Zmierzch. Książkę wzięłam do ręki, będąc już całkiem dorosła, z ciekawości, o czym to wszyscy mówią, i tak jak zaczęłam, tak nie mogłam przestać. Jest to dla mnie zjawisko absolutnie niewytłumaczlne, bo tematyka, Edward i Bella przyprawiały mnie o wymioty, a jednak książka jest napisana w tak lekki i gładki sposób, że nie potrafiłam się oderwać. Chciałabym umieć pisać w ten sposób ; /

 

Podobnie było z "Kodem Leonarda DaVinci". Otwarcie mówię, że ta książka mi się naprawdę nie podobała. Drażniło mnie w niej niemal wszystko, zarys fabularny, nieścisłości, niektóre zabiegi stosowane przez autora, postaci i tak dalej, ale również, mimo tego wszystkiego, jak usiadłam pewnego popołudnia do takiego wielkiego, albumowego wydania, to... to dosłownie zasnęłam nad książką w środku nocy ze zmęczenia, a ostatnie kilkadziesiąt stron przeczytałam po przebudzeniu.

 

Nawiasem mówiąc dwa ostatnie przykłady to dla mnie istne ewenementy - jak coś może się nie podobać, i jednocześnie nie można przestać czytać? ; / Też tak kiedyś mieliście?

 

Na koniec bardzo długiego posta dodam jeszcze, że bardzo dobrze czyta mi się niektóre książki Terry'ego Pratchetta ze Świata Dysku. Nie wszystkie, bo bywają różnie napisane, ale generalnie, jak tylko pojawia się nowa, z przyjemnością siadam i czytam, czytam, czytam...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

W te wakacje przykleiłam się (jeśli tak mogę powiedzieć o audiobooku) do "Millenium" Stiega Larssona. Spędziłam przy kolejnych częściach łącznie 73 godziny i zdecydowanie było warto:)

"raport pelikana" ostatnio:) mi takie 'przyklejenie' zdarza się dość często, nie jest to nic wyjątkowego:) 

Chłopcy z placu broni (pierwsza czytana po nocy książka)

Któryś Harry Potter (trzeci albo czwarty)

Szaleństwo aniołów, czyli zmartwychstanie Matthew Swifta, Kate Griffin

:)

"Na ostrzu noża" Miroslava Żambocha, oba tomy.

Pewnie znalazłoby się dużo więcej, ale jak rozumiem temat powstał, żeby zainteresować kogoś konkretnymi tytułami, dlatego też pozostanę przy tym jednym - naprawdę warto.

Hehe, tak. ,,Chłopcy z placu broni'' byli zarąbiści;D Co prawdfa, czytałam tę książke już X czasu temu, ale śmierć Nemeczka do tej pory mnie rusza;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Jedna z najmilej wspominanych lektur, ah... oby nigdy jej nie usunęli z kanonu lektur.

"Ślepowidzenie" Wattsa. I "Hobbit". O ile to pierwsze jest na tyle długie, że musiałem zrobić ze dwie przerwy na sen, o tyle drugą lekturę pochłonąłem w jeden weczór.

Miałem kilka książek, które mnie wciągnęły, ale pamiętam tylko jedną, która pochłonęła mnie bez reszty: "Dworzec Perdido" Chiny Miéville'a. Niesamowity klimat, znakomite opisy, wyraziste postacie (szczególnie Yagharek - moim zdaniem to najlepsza postać w literaturze fantastycznej, z którą zetknąłem się do tej pory), naprawdę ciekawe pomysły i fabuła, która od pewnego momentu stawała się miejscami mocno naciągana, ale i wtedy autorowi udawało się przemycić nieco dramatyzmu i nie zniechęcić do lektury aż do ostatniej strony. Czytałem ją 6 dni, robiąc sobie przerwę tylko wtedy, kiedy musiałem gdzieś wyjść lub kiedy już naprawdę nie dawałem rady czytać dalej. Chyba też żadna nie miała na mnie takiego wpływu jak ta.

Lecieć po nią do biblioteki/księgarni! ;)

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Większa część "Upiornej dłoni" i "Muzeum Psów" [jak ja tą książkę kocham!], obie autorstwa Jonathana Carrolla. Nad "Dżozefem" i "W odbiciu" Jakuba Małeckiego spędziłem natomiast zarwane nocki ale to już bardziej z własnego wyboru i chwilowego nastroju.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Było kilkanaście, może dziesiąt, żadnej już nie pamiętam.

A tak z ciekawości, która książka Zeleznego?

@cienioświatł

Kroniki Amberu. Cały cykl przeczytałem na raz.

"Azazel" Akunina. Kończyłam czytać w tramwaju, w drodze do pracy, i pamiętam że kiedy podniosłam głowę znad ostatniej strony, to okazało się że jestem już parę przystanków dalej od tego, na którym miałam wysiąść ;) 

Z dzieciństwa - "Winnetou". Kto to teraz czyta? Pamiętam, że zarywałem nie tyle noce, ile poranki, bo budziłem sie pół godziny wcześniej przed pójściem do szkoly i czytałem w łóżku. Teraz to niewiele jest takich książek, od których się nie da odkleić. Może ostatnio - "Pamiętam cię" Yrsa Sigurdardottir.

O tak, Watts - Ślepowidzenie i ostatnio trylogia ryfterów, przez którą usypiałam dzieci przy zapalonej lampce i będą mi to wypominać przez najbliższe 30 lat, jak ich znam ;)

O dziwo (tez ostatnio) "Dzień Szakala", który jest obiektywnie nudny przez większość ksiązki :P, ale jak to u Forsytha nudne 350 stron, a potem człowiek nie może się oderwać. "Dzień Szakala" i "Czwarty protokól" kończyłam w autobusach. "Afgańczyka" po nocy.

Od których nie mogłem sie oderwać? Również byłaby to seria HP (nie licząc dwóch ostatnich części, które mnie już nie porwały, czy dlatego, że wyrosłem, czy po prostu były słabsze - nie wiem) oraz pierwsze trzy części "Gry o tron", które trafiły się w wyjątkowo niefartownym okresie, gdy powinienem przygotowywać się do matury. ;) 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ja ostatnio nie czytam książek z kanonu fantastyki i jedynie do czego się przykleiłem to do książki o dość specyficznej wiedzy naukowej "Low-Grade Metamorphism" M. Freya, ale jest mi to niezbędne do pracy przy badaniu skał, i dla mnie książka jest mega super.

 

A tak z tematu Twojego wątku to było ich bardzo dużo, np: "Ubik" P.K.Dicka, "Diuna" F.Herberta, "Las Ożywionego Mitu" R.Holdstocka, "Podziemia Veniss" J.Vandermeera, "Neandertalczyk" J.Darntona, "Filary Ziemi" K.Folleta, "Klub Dumas" A. Pereza-Reverte (na jej podstawie R. Polański nakręcił "Dziewiąte wrota").

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

@Marsylka - dziwne, że ci jeszcze nikt nie wytknął spoilerowania ;P

@Knight - lecę!

@cienioświatł - no oczywiście, że Amber... już zapomniałam, że można AŻ TAK dobrze pisać.

@Russ - ja na razie jestem na bieżąco ze wszystkimi Carrollami, więc mógłby się ruszyć i napisać coś nowego ;)

@Agroeling - mój Winnetou rozpada się już miejscami od nadmiaru czytania, prawdopodobnie spotkaliśmy się ze sobą przynajmniej kilka razy (wliczając w to Surehanda, czyli 6 grubych, oprawionych w skórę tomów).

Jestem bardzo podbudowana, że jest jeszcze tyle dobrych książek, których nie czytałam :)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

@Cet

To miłe słyszeć takie słowa :). Ciekaw jestem co sądzisz o "Krainie Chichów" i "Kościach Księżyca"? Pierwsze mnie znudziło, przez drugie nie przebrnąłem. A reszta jego książek powaliła mnie geeniuszem :).

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

No patrz, ja też się zniechęciłam po tych dwóch książkach i dlatego dalej nie próbowałam...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@jose

Co ciekawe, nie wiem jak kości, ale Kraina jest oceniana jako najlepsza ksiażka Carrolla.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

No co też wy:p Ja "Krainę Chichów" uwielbiam. Za to się ze "Szklaną zupą" męczyłam okropnie i po torbie karmelków siedzącej w wyimaginowanym autobusie stwierdziłam, że przedawkowałam Carolla, a do końca bibliografii zostały mi dwie książki. 

No dobrze, to co polecacie Carolla, poza rzeczoną Krainą, która jest ponoć taka dobra? ; P Może zrobię jeszcze jedno podejście? 

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przejrzę i ci powiem ;)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

@Russ - ja miałam odwrotnie. "Kości księżyca" mnie zaczarowały, "Kraina chichów" też, potem podobał mi się jeszcze "Głos naszego cienia" - i niestety potem już żadna z powieści nie wywarła na mnie większego wrażenia, głównie przez powtarzalność pomysłów i motywów. Ale nadal mam sentyment do tego pana, bo to jedne z pierwszych "dorosłych" książek, po jakie sięgnęłam gdy przestałam czytać kolejne klony "Ani z Zielonego wzgórza" ;)

@mkmorgoth - "Klub Dumas", jak mogłam o tym zapomnieć. Najpierw przykleiłam się do niej na długie godziny, a potem... przeczytałam jeszcze raz. Przez tę książkę po liceum złożyłam papiery na bibliotekoznawstwo :P

@Jose

Ja najbardziej lubie "Muzeum Psów". Ale na początek poleciłbym "Całując Ul" - przy czym tam nie ma fantastyki.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

@Jose Spróbuj Cylinder Heidelberga z Cylindra Heidelberga. To twoje klimaty.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

@Jose Spróbuj Cylinder Heidelberga z Cylindra Heidelberga. To twoje klimaty.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Najpierw były „Przygody Robin Hooda” – nie pamiętam czyjego autorstwa. Siedziałam cichutko w kąciku i czytałam, a kiedy kończyłam, rozryczałam się tak bardzo, że mama nie mogła mnie uspokoić, a ja łkając powtarzałam: –  Zabili go, zabili. Miałam wtedy jakieś jedenaści czy dwanaście lat. Nie rozumiałam, dlaczego dziewczyna ma na imię Marian.

 

Później, w latach bardziej już młodzieńczych będąc, wchłonęłam błyskawicznie – „Ja, Klaudiusz” i „Klaudiusz i Messalina” Roberta Graves’a,   

Do dziś moimi ulubionymi lekturami, czytanymi wielokrotnie, i za każdym razem jednym tchem, są „Wodnikowe Wzgórze” Richarda Adamsa oraz cykl „Królowie przeklęci” Maurice’a Druona.

 

Na koniec wyznam, że pożeram książki Stephena Kinga, a najbardziej smakował mi „Sklepik z marzeniami”.    

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Dreammy --- "Klub Dumas" to moja jedna z ulubionych ksiażek, przeczytałem ją już cztery razy.

@regulatorzy --- Jeśli się nie mylę, chodziło Ci o "Wesołe przygody Robin Hooda" Howarda Pyle'a.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

mkmorgoth, dziękuję za próbę uaktywnienia mojej pamięci. Kiedyś, dawno temu, ważniejsze dla mnie było, że czytam, mniej ważne, kto to napisał.

Nie wiem, jak mogłam wczoraj pominąć "Króla szczurów" Jamesa Clavella.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Cet - spróbuję zatem ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

ad. Agroeling - ja czytałam :) Do dziś pamiętam, jak się nazywały konie Winnetou i Old-Shatterhanda ;)

Kiedyś wiele książek wciągało mnie "na amen", ale ostatnimi czasy zapadłam się totalnie w "Grę Endera". Przeczytałam ją nawet nie wiem kiedy, a ostatnią stronę przewracałam z takim "Ale jak to już koniec?!"

A pierwszą książką, której nie mogłam odłożyć i czytałam do 5 nad ranem były "Przygody Robinsona Crusoe" :)

@Cet - spróbowałam. Cały zbiór opowiadań. Niestety, nadal mi nie wchodzi. Styl mi się w ogóle nie podoba. A postać Vincenta Ettricha uważam wręcz za odstręczającą.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@jose

Ależ dlaczemu?

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Nie wiem, zwyczajnie takie mam odczucie. Może trafiłam na kiepskie tłumaczenie (Jacek Wietecki), ale po prostu mi się nie podoba i już. Drażni mnie. Zatem zachwycanie się Carrollem pozostawię Wam, sama zajmę się czymś innym ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

"solaris" Lema, "Miłóść w czasach zarazy" Marqueza, "Inne piesni" i "Lód" Dukaja, "Las ożywionego mitu" Holdstocka ( chyba najmniej zanan książka w Polsce ;) ), wszystkie tomy Piesni Lodu i Ognia Martina, "Gra Endera" Carda, "Hyperion" Simmonsa, trylogia skrytobójcy i złotoskórego Robin Hobb, Wiedźmin Sapkowskiego i wiele innych

 

"I needed to believe in something"

Och, słusznie, jak mogłam zapomnieć o Martinie! o.O

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@junior, jaki szeroki przekrój...

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Ceterari

To przez fakt, iż nie zwykłem ograniczać się gatunkowo. Co prawda fantastyka szeroko pojęta, zawsze była i będzie w centrum moich zainteresowań, ale sięgam również po inną literaturę dla odmiany. I jak na ironię, moją ulubioną ksiązką, absolutnym The Best jest ksiązka nie będąca fantastyką - "Miłość w czasach zarazy" Gabriela Garcii Marqueza.

Może to wynikać między innymi z tego, że nie zawsze treść jest dla mnie najważniejsza - nie mniej istotna jest forma, a w tej brylują nie tylko fantaści tacy jak Lem czy Dukaj, ale również przedstawiciele tzw. "głownego nurtu" z Marquezem na czele ( przynajmniej dla mnie ).

"I needed to believe in something"

Swoją drogą fakt genialnej formy nie umniejsza doskonałości treści - bez niej mielibyśmy tylko cudowną oprawę, a pod nią pustkę :). A przeciez nie o to chodzi, aby czytać o niczym, prawda?

"I needed to believe in something"

Nie chodziło mi o dużą ilość gatunków w sumie, tylko o dużo pozycji do przyklejenia się ;). bardzo dobrze, żadnych ograniczeń!

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Nie chodziło mi o dużą ilość gatunków w sumie, tylko o dużo pozycji do przyklejenia się ;). bardzo dobrze, żadnych ograniczeń!

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Mnie ostatnio rzadko co przyciąga. Naczytałem się i ubolewam nad tym, że nikt nie potrafi wymyślić nic oryginalnego... Czegoś, co by mnie wciągnęło, było nietuzinkowe. Wszystko albo się powtarza, albo jest bardziej głupie, niż wciągające i odkładam to po kilku stronach, bo wiem już jak się skończy. Bo wiele już takich książek czytałem.

Spróbuje Palimpsest ;), albo Atlas Chmur ;)
Chociaż istnieje ryzyko, że uznasz za głupie. Drugiego nie czytałem, ale to pierwsze z pewnością nie podpada pod uniwersalne gusta.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Ja drugie mam zakupione na święta jako prezent (ktoś dostanie, a i tak przeczytam, ahaha!)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Albo Ślepowidzenie Wattsa lub Nakręcaną dziweczynę Bacigalupiego. Albo przede wszystkim mojego nowego ulubieńca Vandermeera. Wtedy możemy pogadać o oryginalności ;)

"I needed to believe in something"

Nowa Fantastyka