- Hydepark: Inspiracje

Hydepark:

Inspiracje

Czołem ludziska!

 

Tak ostatnio zastanawiam się, dlaczego łapiemy za pióra, ołówki, klawisze? Co nas do tego popycha? Przecież większość z nas nie jest zawodowymi* pisarzami. Chęć sławy, trening, zabicie nudy?

 

 

 

Ja wziąłem się do pisania, bo miałem dosyć życia od LARPa do LARPa. Świat który mnie otaczał nie dawał satysfakcjonował. Już jako dorosły uciekałem, kiedy mogłem i kiedy nie mogłem, w świat fantastyczny. Kiedyś wybrałem się z teściem na grzybobranie. W lesie rozdzieliliśmy się, a że grzyby jakoś się wtedy pochowały złapałem za jakiś wygięty badyl, który moją magiczną mocą przemieniłem w łuk i poszedłem na zwiad. Kroczyłem bezszelestnie po dywanie liści i nagle natknąłem się na teścia.

 

– I co znalazłeś coś? – spytał.

 

– Ciiii! – uciszyłem mężczyznę – na tamtym wzgórzu znalazłem ślady orków. Jednego udało mi się zdjąć. Lepiej się wycofajmy. Nie zostało mi już wiele strzał...

 

Ale miał gościu minę. Po powrocie do domu zamknął się z moją żona w pokoju i o czymś długo rozmawiali. Przez kilka dni dziwnie mi się przyglądał :)

 

Stwierdziłem, że zamiast tworzyć nocami scenariusze do RPG-ów – które i tak zazwyczaj nie są rozgrywane – wykorzystam swoją energię, pragnienie przeżywania niecodziennej, przygodowej rzeczywistości w inny sposób.

 

Wziąłem się za pisanie pewnej nocy. Skończyłem właśnie lekturę jakiejś kilkutomowej opowieści. I myślę sobie – ale fajnie by było być takim czarodziejem. Budzę żonę.

 

– Ej! Karolina, możemy się pobawić w czarodziejów.

 

– Z dziećmi się pobawisz, jak się urodzą.

 

– Ale ja chcę teraz!

 

– No dobra, ale posprzątasz piwnicę, ok? Co mam robić?

 

– No skombinujemy sobie różdżki i .... – tak jej opowiadałem resztę nocy, ale ona się bawić nie umie. Nie wyszła nam nawet godzina tej zabawy, a ja pozostałem sam na sam z frustracją...

 

I właśnie pisanie opowiadań jest dla mnie ucieczką od codziennej szarości. Nie towarzyszy mi już nostalgia. Gdy mam ochotę "pobawić się w czarodzieja" wskakuje za klawiaturę i się bawię. Spełniam swoje zboczone pragnienia w sposób kreatywny. Daje mi to poczucie satysfakcji życiowej. Jestem szczęśliwy pomimo tego, że nadal nie jestem elfem, magiem czy astronautą. Jeśli niczego nigdy nie opublikuję, to będę miał chociaż całe pudło "bajek" na dobranoc dla dzieci/wnucząt…

 

 

 

A jak u Was z tym pisaniem jest?

 

 

 

P.S.

 

Piwnicy do tej pory nie posprzątałem.

 

 

 

 

 

*przez termin zawodowo rozumiem, że jest to Twój zawód wyuczony/wykonywany, który stanowi/ł stałe źródło dochodu.

Komentarze

obserwuj

Koło mnie zawsze stoi taki dziwny facet w szarym płaszczu, z gigantycznym groszkiem zamiast głowy. Przykłada mi klapek do czoła i mówi:

- Pisz, skurkobańcu, albo zdezintegruję ci mózg!

No to piszę. Nie mam wyjścia...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

:D

O to, to, to!

Tak to właśnie wygląda.

Piszę dużo, bo nie sposób tych wszystkich historii nie ożywić, choć na chwilę. Gorzej, że z reguły do połowy je ożywam. Skończę, jak pisarka z "Re-cycle".

Jeżeli człowiek nie wyleje tego wszystkiego na papier, zaczyna się miotać, jak ryba w gęstej grochówce.

Poza ambicjami zawodowymi pozostaje jeszcze jedna kwestia - chęć tworzenia. Człowiek ma w sobie takie coś, że zamiast ciągłego "pochłaniania" chciałby też coś "wydalić" ;)

Pisanie to niesamowity sposób, aby dać się wyszaleć wyobraźni. Poprawiamy w ten sposób naszą rzeczywistość, rozwijamy się i... jesteśmy w pełni ludźmi.

Zapomniałbym o jednym, najważniejszym. Pisanie bywa też niezłą rozrywką samą w sobie.

Spełniam swoje zboczone pragnienia w sposób kreatywny.

J.B. - nie ujęłabym lepiej odpowiedzi na pytanie "dlaczego piszę" :-)

@Fasoletti – odstaw ten pejotl, to może chociaż głowę będzie miał normalną (peace)

Ja piszę po części dla zabicia nudy, po części, dlatego że czytając książkę, wczuwając się w świat stworzony przez jednego czy drugiego autora, śledząc losy jej bohaterów, ma się chęć samemu coś stworzyć. Nagle nachodzi człowieka myśl, że sam mógłby to zrobić inaczej, lepiej, gorzej ale po swojemu. I ta możliwość, albo raczej żądza, kreacji słowem, tworzenia czego się żywnie podoba, wciąga, wciąga jak narkotyk. Toteż twierdzę, że od pisania można się uzależnić. A jak raz się tym zachłysnąć, to już nie można skończyć. Jednym słowem, piszę bo sprawia mi to frajdę i przyjemność.

@caalgrevance, też tak  miewam. Do dziś pamiętam jak przed lekturą "Opowieści z Narnii" snułem domysły na temat owego dzieła. Gdy w końcu przeczytałem pierwszy tom... trochę się zawiodłem :P

Bo mam w głowie natłok historii i postaci i boję się, że te historie i postaci rozsadzą mi łeb, jak ich nie wyrzucę. Dlatego piszę i prowadzę RPG - dla higieny umysłowej.

Inna rzecz, że prowadzenie RPG niekoniecznie pomaga - gracze tylko podsuwają mi kolejne świetne pomysły i bohaterów... Studia i książki pogarszają sytuację jeszcze bardziej...

caalgrevance, to nie peyotl... ;)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Grzyby psylocybinowe? W każdym bądź razie, nieźle działa na wyobraźnie i natchnienie twórcze.

Ależ sobie znaleźliście temat.

@ J.B. Po pierwsze, każdy może być pisarzem zawodowym, jeśli ktoś ci wmawia, że są specjalne studia, które stworzą z ciebie wielkiego pisarza, to chcą tylko wyłudzić kasę. Można się nauczyć techniki, można iść na literaturoznawstwo, albo filologię, ale nic z tego nie tworzy pisarza. Zobacz sobie biografię Kinga, to przerażające czym się zajmował w życiu. A zawodowy jest - jak najbardziej. Zawodowe pisarstwo przychodzi albo z bardzo udanym debiutem, albo po kolejnej publikacji, bo tak już po prostu jest (przede mną niestety ta druga ścieżka...)

Pisanie sprawia frajdę. I jednocześnie jest przymusem, pozwala mózgowi odetchnąć, bo inaczej by wybuchł. Metaforycznie.

A co nam daje wenę, to zupełnie inna sprawa ;)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Ja tam zaczęłam na studiach. Na wykładach. Jak przykładny student (w sensie ma dość przyzwoitości, by nie spać na ławce) ;)

J.B  - Myśmy wytępili wszystkich Orków  w okolicy. Ale ostatnio w górach mało nie wlazłem do jaskini Nazguli. Oj działo się, działo. Gdyby nie elfy to pewnie bym teraz tego nie pisał.

Ceterari!

@ J.B. Po pierwsze, każdy może być pisarzem zawodowym, 

Oczywiście, że może. Napisałem drobnym druczkiem, że przez termin 'zawodowy' rozumiem, że w rubryce zawód w jakiejś tam ankiecie urzędowej wpisuje PISARZ i że na jego konto bankowe wpływają przelewy o tytule: Tantiemy za powieść "Turtles w Wielkim Mieście".

Jeśli o kwestię wykształcenia chodzi to mam kumpla, który jest aktorem (?!) w Państwowym Teatrze X. Gra tam od kilkunastu lat, jest bardzo lubiany przez widzów, często dostaje role...  Czy to uczyniło z niego zawodowca? Z jednej strony tak, z drugiej nie. Utrzymuje się z tego, więc wg mojej teorii jest zawodowym aktorem. 

Ale... 

Ostatnio odbyło się X lecie teatru na którą to okoliczność napisano i wydano książkę. Byłem recenzentem tej książki, więc musiałem ją trochę obejrzeć. Jako ostatni rozdział zamieszczono imponującą listę pracowników teatru, od momentu jego powstania do dziś. Szukam na tej liście mojego kumpla i patrze: Jan Kowalski - inspicjent. Łot de fak?! Idę do autora zrobić aferę, on wysyła mnie do archiwistki, która dostarczała mu materiałów, ta oddelegowuje mnie do sekretariatu. Okazało się, że Jan Kowalski, pomimo wykonywanej od lat pracy w charakterze aktora nie może być aktorem, bo nie ma ku temu WYKSZTAŁCENIA, więc państwowa placówka kultury nie może zarejestrować go jako aktor i wypłacać godnej aktorowi pensji...

Taki absurd. Trochę offtop, ale chciałem, żebyś zrozumiał, co miałem na myśli, używając terminu 'zawodowy'.  

 

Pozdrawiam wszystkich zawodowców... 

J.B. - na miejscu teścia też bym Ci się uważnie przyglądał...

Literatura to moja pasja. Nie dorabiam po prostu do tego jakiejś ideologii.

Pisanie sprawia przyjemność i rzeczywiście daje wytchnął mózgowi. Nie pamiętam czemu zaczęłam - a było to w połowie podstawówki- ale chyba nigdy tego nie pożałuję ^^

No rozumiem, że zawodowy w znaczeniu zawód wyuczony. Choć przy pisarstwie akurat mnie to nie przekonuje, a przy aktorstwie jak najbardziej (jak widzę to co teraz "gra" w telewizji...) A tak w ogóle to ja jestem ona ;)

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Ceterari, masz naładowanego testosteronem pingwinka jako avatara, więc taka pomyłka była tylko kwestią czasu ;)

Moim zdaniem praktycznie każdego zawodu idzie się samemu nauczyć bez ukończenia żadnych szkół. Inną kwestią jest fakt, że to baaaaaardzo trudne.

On nie jest naładowany testosteronem, on się szykuje do długiej zimy! Albowiem jak powiadają, "Winter is coming".

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Piszę, bo lubię. Sprawia mi przyjemność, to chwilowe oddalenie się od świata, tworzenie czegoś nowego. Miło też jeśli komuś się podoba, jeśli spędził przyjemnie czas na lekturze mojego tekstu. Jeśli nie, to fajnie, że o tym mówi - pisanie jest dla mnie drogą do samodoskonalenia się. Uczę się przekazywać myśli tak, by mnie zrozumiano. Czasem mam z tym problem.

Nowa Fantastyka