- Hydepark: Opis akcji w opowiadaniach

Hydepark:

Opis akcji w opowiadaniach

Aż głupio się przyznać, ale pisząc nowe opowiadanie natknąłem się na drobny problem. Okazuje się, że mam poważne problemy z opisywaniem akcji, jak chociażby walka na miecze. Ten ciął, tamten się osłonił, odepchnął miecz przeciwnika... Właśnie – ale kto odepchną ten, czy tamten? Ciężko mi unikać ciągłych powtórzeń, kiedy próbuje unikać takich właśnie niejasności.

Komentarze

obserwuj

Rada przeciw powtórzeniom jest zawsze ta sama: słownik synonimów. Może jednak nie pomóc w przypadku fachowego słownictwa - tego szukaj wśród znajomych fachowców lub na tematycznych stronach/forach internetowych. A jeśli już naprawdę nic nie da się zrobić, możesz zaiwesić akcję na akapit lub dwa, przerywając ją wymianą zdań walczących lub opisem jakiegoś przedmiotu, elementu krajobrazu czy czegoś takiego. Ulubiony egzemplarz broni danego bohatera często ma jakieś imię, które z powodzeniem zastąpi synonim jej nazwy. Podobnie z ulubionymi manewrami, które możesz malowniczo ponazywać, opisując je po raz pierwszy. Kombinuj, możliwości jest dużo. Dla chcącego nic trudnego.

Jeśli jeszcze nie znasz to polecam:

www.synonimy.pl + www.sjp.pwn.pl i życie nagle nabiera barw :D

Słownik synonimów jest płatny, ale warto wykupić abo na rok.

A dodam jeszcze, jako zwykły czytelnik oczywiście, że w takich momentach niektóre powtórzenia nie rażą na tyle, by się nimi jakoś przesadnie martwić. Czasami nawet lepiej coś powtórzyć aniżeli nie napisać wcale - nie raz zdarzyło mi się czytać podobne sceny po dwa razy, bo gubiłam się wśród tańca tych wszystkich mieczy, szabl, rapierów, ostrzy, pałaszy itd.

Odpowiedz sobie na proste pytanie: czy każdy ruch ręki, zamach, wymach i tak dalej, musi być opisany?

Ja poleciłbym zerknięcie do kilku tytułów, gdzie już takowe opisy występują i przeanalizowanie, jak taka scena powinna wyglądać. Wszystko też zależy od typu narracja, inaczej będzie wyglądała walka w sytuacji, gdy narracja jest 1szo osobowa, a inaczej, gdy 3cio. W sumie wiele duzą rolę odgrywa też oręż i styl walczącej postaci. Dobrym przykładem może być wiedźmin, który przede wszystkim unikał ciosów dzięki szybkości i gibkości, a potem wyprowadzał zabójcze kontry. Inną filozofię będzie sobą przedstawiał zwalisty jegomość z wielkim dwuręcznym mieczem w łapach, taki raczej nie będzie zwijał się jak węgorz, a walił ile siły w łapach, bo jeśli trafi to przerąbie gościa na dwie części. Polecam szukać takich opisów w czytanych książkach, skupiać się na nich i być może notować sobie, jak wyglądają ;)

Poczytaj Sienkiewicza :P Albo Sapka.

Osobiście nie za bardzo przekonuje mnie to o czym napisał Świętomir. I wcale nie rozwiązuje problemu.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Łojej, ile powtórzeń i brzydactw w tym moim poście ;/ Godzina już chyba zbyt późna, ale mam nadzieję, że ogólny wydźwięk był zrozumiały.

Twój problem, jak widzę, nie leży tylko w kwestiach powtórzeń, ale także w zdaniach podrzędnych. Masz rację, czasami ciężko uniknąć jest błędu bez zastosowania odpowiedniego zaimka, ale często mamy do czynienia z sytuacją, w której podmiot w zdaniu jest konotowany (możemy się domyślić kim jest bez wymieniania go). Dla przykładu:
"Alan w ostatniej chwili dojrzał ostrze nieprzyjaciela zmierzające ku jego twarzy. Zdołał odskoczyć na bezpieczną odległość, ale to nie powstrzymało zapędów tamtego."
Przykład głupi, ale moim zdanie trafia w sedno. A zatem:
* Ostrze nieprzyjaciela zmierzające ku czyjej twarzy? - Alana oczywiście.
* Zdołał odskoczyć. Kto? - Alan.
* Nie powstrzymało zapędów tamtego. 1. Co nie powstrzymało? 2. Którego? - 1. Odskoczenie na bezpieczną odległość. 2. Nieprzyjaciela.
Zaimki nie są uniwersalną metodą walki z powtórzeniami, ale w niektórych przypadkach bardzo skuteczną. Pamiętaj, jeśli masz wątpliwości czy zdanie jest klarowne, rozbierz je na czynniki pierwsze. Na przykład:
Alan robił wyrzuty Markowi w związku z jego opieszałością. Ten zaś miał za złe impulsywność swojego przyjaciela, która dawała się we znaki nie tylko jemu, lecz wszystkim dokoła.
Rozbicie:

I zdanie.
Robił wyrzuty ---> kto ---> Alan
Robił wyrzuty ---> komu ---> Markowi
Robił wyrzuty ---> z jakiego powodu ---> w związku z opieszałością
w związku z opieszałością ---> czyją ---> jego (Marka)

II zdanie.
Miał za złe ---> co ---> impulsywność
Miał za złe ---> komu ---> swojemu przyjacielowi (Alanowi)
lub
impulsywność ---> czyją ---> swojego przyjaciela (Alana)

Jako że zdanie drugie jest złożone jego wykres jest bardziej skomplikowany, ponieważ należy uwzględnić w nim dwa orzeczenia i określić jak zdanie jest złożone (współrzędnie czy podrzędnie). W każdym razie, jeśli masz wątpliwości co do zrozumiałości i klarowności swojego dialogu czy opisu sytuacji, wtedy rozłóż zdanie lub zdania i zobacz, czy wykres zdania wychodzi ci sensownie, czy nie. Jest z tym trochę roboty, ale będziesz mógł wtedy zobaczyć jak ktoś odczyta Twoją wypowiedź i nie pojawią się błędy w stylu:
"Alan trzymał w rękach sztylety, były całe zdrętwiałe" - co było zdrętwiałe, sztylety?
Ale się rozpisałem ;) Mam nadzieję, że mój przydługi wywód w czymś pomoże ;)

Dobrą radą jest spojrzenie do dzieł, gdzie takie opisy występują. Możesz też zerknąć do podręczników szermierki, szczególnie historycznych (w internecie można takie znaleźć) -- to drugie co prawda nie ułatwi Ci samego opisywania, ale może ubarwić walkę.
Opisywać można na wiele sposobów -- możesz pisać urwanymi, krótkimi zdaniami, bez doprecyzowywania podmiotów i wtedy otrzymasz efekt dynamicznej potyczki. Możesz też opisywać to jak finezyjny balet (zdania dłuższe, bardziej melodyczne -- walka staje się statyczna, ale w pewnych konwencjach to po prostu pasuje) albo technicznie, jak Sapkowski. Tutaj jednak trzeba powiedzieć, że to jednak cholernie trudne, bo najpierw musiałbyś nauczyć się terminologii. No i nie masz gwarancji, że czytelnik Cię w ogóle zrozumie. :)
Zauważ też, że mieczem można nie tylko ciąć: można pchnąć, uderzyć, markować, zawijać, młynkować itp.  

Dziękuję serdecznie za pomoc, na pewno skorzystam z waszych rad. Jakby co temat zawsze jest otwarty, a ja chętnie zapoznam się z kolejnymi opiniami.

W ramach treningu puść sobie scenę walki z jakiegoś filmu i opisz ją na dwa albo trzy różne sposoby - postaraj się zamienić kadry w zdania. Opis powinien być prosty i przejrzysty - zdaj się na czasowniki. Exturio fajnie ci doradził.

Pozdrawiam :)

Ja raczej się w temacie nie orientuję, jednak mogę polecić kilka książek, w których spotkałem się z licznymi i fachowo opisanymi walkami:
   - Opowieści z Dzikich Pól - Jacek Komuda,
   - pierwsze tomy cyklu Cienie Pojętnych Adriana Tchaikovskiego (czytałem dwa pierwsze, nie wiem jak dalej, ale w tych aż "roiło się" od walk białą bronią).

I to chyba tyle...
Pozdrawiam

/Hater mode on:
Odradzam Opowieści z Dzikich Pól.
/off

:)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jeśli miałbym coś wymieniać, rzecz jasna oprócz Wiedźmina, to polecam "Samo ostrze" Abercrombiego ( szczególnie turniej Jezala i walki Logena ), coś można też znaleźć w "Pieśni Lodu i Ognia" Martina, a i nieźle z opisem walki radzi sobie Scott Lynch w "Kłamstwach Locke'a Lamory". Jakoś nie kojarzę polskich książek, w których walka bronią białą odgrywałaby istotną rolę...

Nie przejmuj się, dynamiczny i sensowny opis walki jest jedną z trudniejszych rzeczy :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Polecam opis pojedynku Flaya ze Swelterem w powieści "Gormenghast" Mervyna Peake'a.

"Odradzam Opowieści z Dzikich Pól."
@Beryl - byś chociaż powiedział dlaczego? (oczywiście nawiązując do tematu).

Nitra przeprasza, że pytanie nie na temat, ale nie chce zaśmiecać.
Jak można zastępować imiona osób żeby było wiadomo o kogo chodzi? Bo jakoś kolorami włosów, oczu i innymi takimi czasaem dziwnie wygląda.

@Nitra
Czasami wystarczy zaimek (jego, on, jemu, itd.). A czasami nawiązanie do poprzedniego zdania, np:
Marcin podniósł paczkę z ziemi. Gdy się wyprostował, stęknął z bólu - wiadomo, że chodzi o Marcina.
Agata spojrzała w oczy Agnieszki, próbując odczytać jej intencje. Nie udało jej się, czego bardzo szybko pożałowała.
Ludwik odrzucił od siebie miecz, jakby był wielkim robakiem. Aleks, widząc to, zaśmiał się kpiąco. Jego towarzysz/Tamten/inne określenia spojrzał na niego z chłodem.

Ale przy czymś dłuższym z przymusu coś takiego będzie się powtarzać.

Dobra. Już nie marudzę.

Większy problem się robi, gdy masz postać bezimienną. Ja tak miałem w jednym tekście - przez pierwszą stronę celowo powstrzymywałem się od nazwania postaci po imieniu, (właściwie dwóch), nie chcąc zbyt szybko wyjaśnić ich tożsamości. Nie pisało się łatwo i zaowocowało to wytkniętą przez niektórych zaimkozą. Kiedy więc możesz nazwać postać jej imieniem, zaprawdę Twoja pozycja luksusową jest. :p

Fakt, że trudno uniknąć nadmiernej ilości zaimków w niektórych sytuacjach. I stawia to wiele osób w impasie: powtórzenie czy kolejny zaimek? ;)

No dobra, spróbuję trochę konkretniej. Akurat to była jedna z tych rzeczy warsztatowych, które omawialiśmy przy różnych okazjach na spotkaniach Klubu Twurcóf. ;)

Powtórzeń przy dłuższym opisie nie da się uniknąć. Jeśli będziesz próbował na siłę zastępować jakieś słowo lub miano kolejnymi synonimami bądź omówieniami, może to wyglądać sztucznie lub, co gorsza, przekombinujesz i popadniesz w śmieszność. Sztuka polega na wyczuciu, jak powtarzający się wyraz rozmieścić w tekście, aby przy kolejnych użyciach nie raził. A gdy nabierzesz trochę wprawy, możesz obrócić powtórzenia na swoją korzyść - jako figura stylistyczna bywają całkiem użyteczne.

Jeśli zaś chodzi o samą akcję, ważne są jeszcze tempo i rytm całości. Długością akapitów, zdań (albo użyciem równoważników) i odpowiednim doborem słów (nawet pod kątem liczby sylab) możesz precyzyjnie wpływać na to, jak odbiorca będzie czytał Twoją twórczość. W czasie lektury dzielimy tekst mniej lub bardziej świadomie na porcje, których długość jest regulowana m.in. przecinkami, kropkami i wcięciami akapitowymi. Zawsze dobrym sprawdzianem, czy tekst będzie się dobrze czytało, jest jego lektura na głos - wtedy potknięcia i utraty rytmu są bardziej odczuwalne (to jeden z powodów, dla którego czytanie opowiadań na głos na spotkaniach Klubu miało duże znaczenie). Jak w muzyce, tu także możesz zmieniać tempo, spowalniać lub przyspieszać akcję tym, jak podzielisz tekst na porcje: na ile akapitów, zdań czy wyrazów rozbijesz dane "ujęcie". na przykład: możesz serię błyskawicznych ciosów zamknąć w paru słowach, a równie dobrze możesz jedno cięcie opisać długim, złożonym i precyzyjnie opisującym je zdaniem. W pierwszym przypadku czytelnikowi "wyświetli się" w głowie filmik z trwającą moment lawiną uderzeń, w drugim - analogiczny filmik, gdzie kluczowe trafienie będzie sobie wyobrażał jak na zwolnionym obrazie.

Każdy sprawuje jakąś funkcję społeczną lub ma zawód, którym można go opisać. Można nadać bohaterowi cechę szczególną, pseudonim. Możliwości jest naprawdę wiele.

@Beryl - byś chociaż powiedział dlaczego? (oczywiście nawiązując do tematu).
Z najprostszego z najprostszych powodów. Nie podobały mi się opisy walki Komudy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@Clod - Inną filozofię będzie sobą przedstawiał zwalisty jegomość z wielkim dwuręcznym mieczem w łapach, taki raczej nie będzie zwijał się jak węgorz, a walił ile siły w łapach, bo jeśli trafi to przerąbie gościa na dwie części.

Muszę się przyczepić o jedną rzecz. Co w tym zdaniu jest ważniejsze? To, że koleś wygląda jak "hardcorowy koksu"? Czy może to, że walczy "dwurakiem"?

Już wyjaśniam o co chodzi. Robiąc opisy walk trzeba uważać by nie podpaść czytelnikowi, który może mieć większe pojęcie o danym sposobie walki. Moim zdaniem lepiej jest skrócić opis/nie wdawać się w szczegóły, niż popełnić gafę. Walka na miecz dwuręczne była diabelnie szybka. Wymagała precyzji i zręczności a nie bezmyślnej siły. Wystarczy z resztą obejrzeć walki na YT, wzorowane na średniowiecznych traktatach.

Siła była używana raczej przy broni obuchowej.

Nic nie stoi natomiast na przeszkodzie, aby nasz zwalisty jegomość, walcząc mieczem dwuręcznym poruszał się nadzwyczaj zgrabnie i szybko :)

 

Nic też nie stoi na przeszkodzie, by zmyślić fukcyjny świat, w którym technika fechtunku rozwinęła się w zupełnie innych kierunkach, niż to miało miejsce w rzeczywostej historii. Poza tym uczone traktaty najwybitniejszych szermierzy epoki, a technika walki zaściankowego rębajły, który w życiu nie była dalej niż kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt mil od domu - to sprawa zupełnie odrębna, nie uważasz.? :)

Mocno naciągane. Nie ważne o jakich realiach mówimy. Broń ewoluowała razem z techniką walki. To, że nie ruszał się na więcej niż kilkadziesiąt mill (mila ma 8,5km x kilkadziesiąt - załóżmy, że będzie to wartość średnia czyli 50, daje nam 400km z hakiem. Dosyć światowy ten zaściankowiec ) o niczym nie świadczy. Jeśli został rębajłą to znaczy, że swego narzędzia mordu używał właściwie. Ćwiczę walkę mieczem długim i uwierz mi, że byle chłopek-roztropek sprawnie posługujący się widłami stanowi większe zagrożenie niż machający bez ładu i składu wojak.

Równie dobrze można by powiedzieć, że w jakiejś wiosce ktoś rzucał mieczami zamiast sztyletami. Niby można - pytanie tylko ile razy dostał po facjacie nim zyskał tytuł mistrza wioski w skutecznym rzucaniu mieczami :)

Robiąc opisy walk trzeba uważać by nie podpaść czytelnikowi, który może mieć większe pojęcie o danym sposobie walki.

Ludzie "zaznajomieni z tematem" są czasem mocno irytujący. Z jakichś względów wydaje im się, że pisarz musi znać dokładnie każdy opisywany aspekt swojego opowiadania/powieści. Dosyć oczywiste jest, że trzeba sprawdzić to, o czym chcemy napisać, ale bez przesady.
Z pozdrowieniami.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Świętomirze, technika fechtunku tylko w ograniczonym zakresie mogła się rozwinąć w innych kierunkach - przynajmniej zakładając, że mówimy o ludziach. Bo ludzie mają określoną liczbę i długość kończyn, określoną równowagę, określone rozmieszczenie organów podatnych na uszkodzenie itp. I muszą posługiwać się bronią efektywnie, aby nie dać się uszkodzić, a wyrządzić maksimum krzywdy przeciwnikowi. Na większą fantazję można sobie pozwolić, gdy opisujemy walkę w jakiś sposób sformalizowaną czy zrytualizowaną, w której chodzi nie tylko o to, żeby pokonać przeciwnika, ale znaczenie ma też forma (gorąco polecam odcinek serialu "Nieśmiertelny" pt. "Duende", gdzie przedstawiony jest hiszpański krąg walki rapierem - La Destreza).

"Muszę się przyczepić o jedną rzecz. Co w tym zdaniu jest ważniejsze? To, że koleś wygląda jak "hardcorowy koksu"? Czy może to, że walczy "dwurakiem"?"
Większy nacisk położony był na sylwetkę gościa. Jeśli facet wygląda jak spory głaz, który oderwał się od kawałka góry, to raczej trudno żeby pomykał jak wiewiórka.


"Już wyjaśniam o co chodzi. Robiąc opisy walk trzeba uważać by nie podpaść czytelnikowi, który może mieć większe pojęcie o danym sposobie walki. Moim zdaniem lepiej jest skrócić opis/nie wdawać się w szczegóły, niż popełnić gafę. Walka na miecz dwuręczne była diabelnie szybka. Wymagała precyzji i zręczności a nie bezmyślnej siły. Wystarczy z resztą obejrzeć walki na YT, wzorowane na średniowiecznych traktatach.
Siła była używana raczej przy broni obuchowej."
Zgodzę się z tym, ale tylko w pewnym stopniu. Jeśli podejść do tego w taki sposób, to trzeba by pisać bardzo ostrożnie, ogólnikami o wszystkim, bo zawsze znajdzie się jakiś specjalista od wszystkiego. Pamiętaj, że to świat, postacie i walka, którą kreuje autor i jeśli czytelnik ma z tym problem, to po prostu zarzuca lekturę. Jak to Beryl nadmienił, "specjaliści" są w wielu przypadkach bardzo irytującą kastą. No i rozumiem, że można mieć wątpliwości i wysuwać zarzuty, jeśli dany autor w oczywisty sposób zacznie wymyślać jakieś niewysłowione głupoty ( np. walka dwoma dwuręcznymi mieczami na raz ), ale nie można komuś "zakazać" opisywać walk, tylko dlatego, że nie trzymał miecza w dłoni. W takim wypadku, równie dobrze możnaby powiedzieć, żeby autor sf nie pisał o lotach kosmicznych, czy jakiś laserowych działach, bo "się nie zna".

A jeśli już idzie o walkę mieczem długim, to troszkę o tym czytałem. Zazwyczaj kończyła się po jednym, dwóch ciosach - w takim wydaniu nie byłaby raczej zbyt emocjonująca, dlatego trzeba czasami to trochę ubarwić. Wypada też wziąć pod uwagę, czy autor dokładnie trzyma się realiów jeśli chodzi o bronie, czy wkłada w łapy protagonisty kosę ważącą pięć kg ;)

"Nic nie stoi natomiast na przeszkodzie, aby nasz zwalisty jegomość, walcząc mieczem dwuręcznym poruszał się nadzwyczaj zgrabnie i szybko :)"
Autor może stanąć na przeszkodzie, jeśli tylko sobie wymyśli, że zwalisty jegomość jest ogromnym, bezmózgim typem, który po krótkiej przebieżce dyszy jak miech kowalski. Tak, czy inaczej wszystko sprowadza się do piszące, bo od niego zależy, jak całość wymyśli, a potem pokieruje.

Co do znawców to fakt. Chociaż wszystko zależy od grupy. Tam gdzie ja miałem okazje poznać techniki walki był taki świetny nauczyciel. Po kilku spotkaniach spytał się mnie czy chce tylko poznać podstawy czy wejść w pełen profesjonalizm. Spytałem się jakie to ma znaczenie. Po odpowiedzi zbierałem szczękę z ziemi : "bo nie wiem czy cie z***ać za złe kroki, czy dać ci spokój". :)

Całość można zatem w/g mnie sprowadzić do prostego rozróżnienia o którym kudłacz nie wspomniał:

- opowiadanie w realiach historycznych - wtedy można pokusić się o dokładne opisy, maksymalnie wierne źródłom historycznym, niekoniecznie super szybkie w narracji

- opowiadanie w realiach fantasy - nie trzeba skupiać się na dokładności opisów, można wrzucać zabijaków z pełnym rynsztunku i z 2rakami. Opis walki bardziej by wyglądał jak spis przedstawionych akcji jak w wiedźminie - szybki doskok, cięcie od dołu - kontra. Trzeba uważać tylko by nie wejść w walkę turową.

@Clod - Zazwyczaj kończyła się po jednym, dwóch ciosach - w takim wydaniu nie byłaby raczej zbyt emocjonująca, dlatego trzeba czasami to trochę ubarwić.

Nie byłaby widowiskowa dla obserwujących, bo emocji byłoby mnóstwo. I tu można wprowadzić drugie rozróżnienie.

- narracja 3os. - wtedy skupiamy się na opisie walki widocznej z zewnątrz, wylewających się organach, mniej opisu emocji.

- narracja 1os. - tu można opisać więcej emocji bohatera. Jak miałem sparingi, to już samo wyciągniecie miecza unik przed prostym uderzeniem z góry powodowało taki skok adrenaliny, że można by doktorat napisać :)

Żeby nie było nieporozumień. Między poszczególnymi grupami można płynnie przechodzić. Nic nie stoi na przeszkodzie by pisać o czysto technicznej walce 2 dwurecznymi toporami w 1os. w powieści historycznej. Trzeba się tylko wtedy liczyć z tym, że będzie więcej niezadowolonych niż zadowolonych.

Idealnym przykładem ilustrującym powyższe podziały jest po raz kolejny Geralt. Wystarczy spytać jakiegokolwiek szermierza co myśli o technice walki wiedźminów to odpowie krótko - zginąłby po 1 piruecie. Co nie zmienia faktu, że fani wieśka sami chcieliby tak hasać i zupełnie nie przeszkadzają im akrobacje bohatera :)

Właściwie to narazie opieram się na historii. Na początek tak jest łatwiej niż kreować własny świat, chociaż wymaga niemiejszego zaangarzowania, aby wszystko oddać zgodnie z faktami. Cieszę się ilością komentarzy. Dobrze jest znać więcej niż jedno zdanie na dany temat.

A może po prostu, jeśli nie znasz techniki to opisz to jako dynamiczne starcie (bez szafowania i sztafowania fachową terminologią bo polegniesz). Na przykład, opis z perspektywy kogoś, kto sie nie zna...

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka