- Hydepark: Książki, po których strach zostać po ciemku samemu

Hydepark:

książki

Książki, po których strach zostać po ciemku samemu

Polećcie tytuły, które spowodowały u was przyspieszony oddech, chęć ucieczki przed fikusem, czającym się w mroku, po których lekturze przyspieszone bicie serca wydawało wam się tak głośne, że morderczy klaun pod łóżkiem u sąsiadów usłyszałby ze stoperami w uszach… jednym zdaniem: najbardziej przerażające książki, jakie udało się wam przeczytać.

 

Nie mam na myśli hektolitrów krwi, flaczków babci Janiny latających na lewo i prawo i nożowników, szlachtujących szlachtę w imię MHROCZNEGO BOGA MORDUUU. Interesują mnie pozycje, po których faktycznie strach zgasić światło… Najlepiej horror, choć nie jest to warunek konieczny, żeby się bać.

 

Bo taki ze mnie nieczuły gość, że nie potrafię się bać przy czytaniu ;)

Komentarze

obserwuj

Na mnie za młodu strach wywołały dwie książki Mastertona. "Demony Normandii" i druga,nie pamiętam tytułu, w której czubki z domu dla wariatów nauczyły się jakichś druidycznych rytuałów i potrafiły dzieki temu poruszać się w ścianach i ziemi.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ale po lekturze już można się pobać… Idziesz grzecznie lulu, już przysypiasz, a tu rozlegają się trzaski, dokładnie takie, jakie w książce towarzyszyły krokom skrytobójcy… Niby wiesz, że po upalnym dniu meble potrafią trzaskać, bo "pracują", stygnąc, ale na sekundę, dwie, póki nie zakontaktujesz z rzeczywistością, sztywniejesz… Nie polecam lektur horrorów pod namiotem, w lesie. Durna sowa może o zawał przyprawić. Albo nalezie w dzień od cholery świetlików – przebudzasz się, z jakiejkolwiek normalnej przyczyny, otwiersz oczy, a tu nad tobą tańcuje duch, tyle tego zielonkawo świecącego tałatajstwa kłębi się i miota w te i wewte… Za trzecim razem to już nie, ale za pierwszym na pewno zesztywniejesz na sekundę…

Przyznam, że nie jestem wielką fanką Kinga. Czytałam go dużo, bo to w sumie fajne czytadełka, ale jakoś specjalnie jego książek nie przeżywałam ani nie bałam się jego historii. Oprócz jednej, która mnie przeraziła – "Misery".

Fas – Mastertona również czytywałem dawno temu – w podstawówce – wrażenie piorunujące.   Adamie – namiot już mi raczej nie grozi. Ale duchy wszędzie potrafią narobić stracha. Jakieś tytuły polecisz?   Ocho – King jest dla mnie bardzo "nierównym" autorem. Coś tam lubię, coś innego w jego wykonaniu jest dla mnie definicją klapy. "Misery" znam jedynie z ekranizacji. Może odświeżę pamięć książką.   Coś jeszcze? Nikt inny dzisiaj nie pisze pożądnych powieści grozy? Tylko sami klasycy gatunku?

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Doktor Jekyll i pan Hyde, Roberta Louisa Stevensona. Przeczytałam to, kiedy miałam dwanaście lat i naprawdę bałam się zgasić światło.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak czytałam Miasteczko Salem Kinga, dwa dni spałam przy zapalonym świetle ;). Jedyna książka do tej pory, która prawie mnie zabiła.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Cet, oszukujesz, to byłam ja, i to były trzy dni ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ja czytałam dwie takie, nie pamiętam tytułów. W jednej był nawiedzony dom, w drugiej jakieś muzy (?), klątwy, obie przerażające.

Przynoszę radość :)

Ja czytałam dwie takie, nie pamiętam tytułów. W jednej był nawiedzony dom, w drugiej jakieś muzy (?), klątwy, obie przerażające.

Przynoszę radość :)

Hehe :) To było "Lśnienie" i kilka nocy dziwnych, makabrycznych snów;) Poza tym po Lovecrafcie czułam się bardzo niepewnie, bardzo. No i Clive Barker, jak to trafnie określił kolega, "ryje beret" – tak dziwny, chory, straszny klimat, że potem trudno się  z tego otrząsnąć. Mastertona to "Walhalla" chyba zrobiła na mnie największe wrażenie, reszta mniejsze.

Chciałem własnie napisać o Miasteczku Salem, ale widzę, że się spóźniłem. ;) Chociaż pod pewnymi względami byłem książką rozczarowany – albo raczej byłym rozczarowany, gdyby nie to, że się tak bałem (co w zasadzie nie jest jakimś wielkim osiągnięciem, bo chyba łatwo mnie przestraszyć). Po Cmętarzu zwieżąt też było nieco nieprzyjemnie. I chyba tyle.   Co kiepskiej kondycji horrorów – kilka numerów temu w NF w artykule o Kingu był poruszony ten temat. Podobno, poza klasykami, horrory się nie sprzedają. I tak o.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

@Jose, bo to była fizycznie ta sama książka! ;P

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Ja raczej nie odczuwam strachu po przeczytaniu książki. Inna sprawa, że nie czytam wiele powieści grozy i horrorów. Jedyny, co mnie dość mocno przestraszyło, to Lovecraft -naprawdę zryło mi wtedy banię, ale byłem też sporo młodszy.

Po przeczytaniu LŚNIENIA przez parę ładnych dni nie zaglądałem w lustro w łazience, bo bałem się, że coś w nim zobaczę. WYZNANIA EGZORCYSTY Gabiele'a Amortha były dla mnie także traumatycznym przeżyciem. No i jeszcze EGZORCYZMY ANNALIESE MICHEL przestraszyły mnie, chociaż w tej książce najbardziej zdjęcia były przerażające, także nie wiem czy to się liczy.

Oprócz (niektórych) wymienionych, wspomniałbym jeszcze o Poem. Taka "Maska Czerwonego Moru" wywołała u mnie ciarki jak najlepsze znane mi opko Lovecrafta, "Muzyka Ericha Zanna". Z lżejszych rzeczy – zawsze warto przeczytać wybór MR Jamesa, "Opowieści starego antykwariusza": na Wyspach klasyka klasyki, u nas mało znany. A Lem cenił go ponad Lovecrafta, którego uważał za pozera:)

* w sensie: autor mało znany, nie zbiór opowiadań:)

Człowiek z wiekiem nie odczuwa już strachu po lekturze czy filmie. Ale za małolata gigantyczne wrażenie wywarło na mnie opowiadanie "Mgła" Rafała Kosika. Rok bodaj 2002, bardzo klimatyczne opowiadanie i ciekawym rozwinięciem akcji i perfekcyjnym zakończeniem po którym długo siedziałem wpatrzony w kropkę na końcu zdania.

belhaj, człowiek na starość po prostu zaczyna bać się innych rzeczy. Duchy i zmory zostają zastąpione przez podatki i list polecony z policji…

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Mnie osobiście podobal się ,,Dom na Wyrębach''.Nie jest straszny, ale niektóre sceny wywolują dreszczyk na plecach przy odpowiednio rozbudzonej wyobraźni, tzn. jak czlowiek zamienia się z bohaterem miejscami;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Horrorów nie czytam, więc ciężko mi się wypowiedzieć. Ale za to pamiętam, że książka "Podziemia Veniss" Jeffa VanDer Meera wywarła na mnie dziwne wrażenie, gdzieś tam się uczepiła głowy i odejść nie chciała wywołując dziwne drżenia ciała i niepokój. Piszecie o Lovecrafcie, na którym ja się niestety zawiodłam. Może już za stara byłam jak przeczytałam jego opowiadania? Tyle się o nim nasłuchałam, że za duże oczekiwania chyba miałam i te opowiadania wydały mi się takie sobie. Mam nadzieję, że to nie zbrodnia tak o Lovecrafcie mówić? ;) Za to filmów, przez które spać w nocy nie mogłam było bardzo dużo :P

Ja na Lovecrafcie też się zawiodłam, zbyt drętwy, zbyt ociężały. Trudno, widocznie już nie ta epoka :( Kinga nawet lubię, ale zdecydowanie się go nie boję. Masterton natomiast wydaje mi się bardziej obsceniczny niż przerażający. Największe wrażęnie robił na mnie Poe, ale pewnie dlatego, że należał do "książek zakazanych", kiedy miałam te dziewięć, może dziesięć lat i mama trzymała go na najwyższej półce biblioteczki. Oczywiście książki z tej półki przeczytałam w pierwszej kolejności ( a była tam też Saga o Ludziach Lodu, co zniszczyło mnie na długie lata ;) ), jak tylko udało mi się wrócić przed rodzicielką ze szkoły. Czarny Kotek Poego chodził potem za mną długo… oj, bardzo długo. Znacznie dłużej niż np. Dracula i Frankenstein, którzy leżeli na tej samej półeczce. Poza tym, niestety, kiepsko :(  Szkoda, bo lubię horrory i chętnie bym pochłonęła coś godnego.

Protokoły z posiedzeń Sejmu. Amen. :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Clive Barker Mr B. Gone.

Jak czytałam Miasteczko Salem Kinga, dwa dni spałam przy zapalonym świetle ;)

A ja czytam ją od pół roku i póki co bez większych emocji ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

bo czytasz pól roku…

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Albo dlatego czytam pół roku.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Oj,widzę, że nie jest różowo, jeśli o dobry horror chodzi (różowy? Horror? Dziwne połączenie…) Ale kilka pomysłów już jest – może komuś coś więcej się przypomni?

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Na razie z literatury grozy miałem do czynienia właściwie jedynie z Kingiem. Generalnie po lekturze jego książek nie straszy, ale niektóre rozdziały "Lśnienia" wywołały u mnie naprawdę duży niepokój. W mniejszym stopniu też "Cmętarz zwieżąt" i "Christine".

"W domu sędziego" Bram Stokera, to tylko opowiadanie, ale autor [to oczywiście ten od Drakuli] dosłownie wsączył do niego destylat grozy. Niedawno ponoć ukazał się cały zbiór opowiadań Stokera, mówię ponoć, bo nikt go nie widział. Ja to mam w staer juz antologii "Bramy strachu" Poza tym polecam "Zero" Kathe Koja, genialna rzecz, no i Lovecrafta, choć widzę, że tuźle o nim mówią. Ale dla mnie Lovecraft o coś znacznie więcej, niż horror czy groza.

"Miasteczko Salem". Co prawda ze snem nie miałem problemów, ale wieczorem ogladałem się za siebie. Offtopując delikatnie powiem, że coś innego zniszczyło moją dziecięca psychikę na kilka dni. Nie wiem jakim cudem, bo to były czasu reżimowej telewizji, ale bodajże w 83' obejrzałem teledysk Michela Jacksona "Thiller". O spaniu można było zapomnieć, a lampka paliła sie non stop. A tu dla przypomnienia. http://www.youtube.com/watch?v=sOnqjkJTMaA Przez parę lat tylko jednego nie moglem zrozumieć: czemu oni śpiewają w tym filmie? :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Moja dziecięca psychika doznała uszczerbku, gdy mając 7 lat przeczytałem ZIELONEGO PROSIACZKA Z GUZICZKIEM W NOSKU Gieorgija Judina. Książeczka ta przedstawiła świat na wskroś zły. Okraszona ona była schizującymi ilustracjami, a jeszcze do tego (UWAGA SPOILER, chociaż wątpie czy ktoś będzie chciał to przeczytać, ale zasady dobrego wychowania zmuszają mnie do ostrzeżenia) główny bohater ginie na końcu podpalając się samemu. KOSZMAR.

Jogurt: siedem lat? Wcześnie, jak na takie tematy. Uszczerbek jak nic…

To może ja pokażę, co dawno temu podziałało na mnie, jak zacny horrorek (tak, jak w przypadku drabbli, nie schodźcie od razu w dół strony, żeby nie zepsuć sobie przyjemności/"przyjemności" z czytania) KRÓTKI KOMIKS

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Japonia… spodziewałem się czegoś takiego.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

TyraelX – tak straszyć ludzi z samego rana!!! :) Co do książek – mam jak Niebieska. Kinga się nie boję, Mastertona próbowałam czytać, lata temu, i też w nim nic strasznego nie widziałam. Trochę niezbyt bawiącej mnie obsceniczności i tyle.

Ocha – zawsze lepiej z rana, niż z wieczora ;)

Przynoszę radość :)

zawsze lepiej z rana, niż z wieczora ;)

Ja tam wolę i z rana i z wieczora :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja na Lovecrafcie też się zawiodłam, zbyt drętwy, zbyt ociężały. Trudno, widocznie już nie ta epoka :(

Podobno Lovercraftowi tą ociężałość nadają tłumacze. Czytałem gdzieś analizę, z której wynikało, że tam gdzie w oryginale jest "starożytna księga Necronomicon" w tłumaczeniu pojawiają się "przeżarte przez mole, pożołkłłe stronice pradawnego bluźnierczego Necronomiconu" itd. A żeby nie offtopować zupełnie – to właśnie jedno z jego opowiadań sprawiło, że miałem stracha po nocy – Duch ciemności.

Proponuję Księge jesiennych demonów, Grzędowicza. Zacna proza grozy. :D

Tak, KJD Grzędowicza sprawiła mi wiele strasznej przyjemności }:-)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Opowiadania z "Księgi…" były bardzo fajne, ale jedyne co wydało mi się w niej strasznego, to okładka. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Antologia ta  nie przeraża, ale jest zajmująca.

Nowa Fantastyka