- Hydepark: Jak się buduje napięcie?

Hydepark:

opowiadania

Jak się buduje napięcie?

Odnoszę wrażenie, że mam z tym problem.

Czy istnieją jakieś proste środki stylistyczne, żeby podnieść czytelnikowi ciśnienie?

Podobno krótkie zdania pomagają. To prawda?

Jeszcze coś?

No dobrze, o tych bardziej skomplikowanych środkach też chętnie dowiem się więcej.

Komentarze

obserwuj

Czy istnieją jakieś proste środki stylistyczne, żeby podnieść czytelnikowi ciśnienie?   u nas na stronie są to na pewno pleonazmy – ale nie wiem, czy o takie ciśnienie Ci chodziło ; )   Krótkie zdania same w sobie po prostu dynamizują narrację. Jeżeli je zestawisz z wolniejsza partią tekstu, to jednak niewątpliwie pobudzisz czytelnika. Generalnie rzecz biorąc – wydaje się, że kontrasty dobrze się nadają do wspomnianego przez Ciebie celu, ale raczej nie są "prostym środkiem". Budowanie dysonansu między formą opisu a jego treścią może wywołać niepokój. Powiedziałbym jednak, że najlepszym sposobem by było wciągnięcie emocjonalne czytelnika w opisywaną rzeczywistość – czyli chyba stworzenie sympatycznego bohatera i wyrządzenie mu krzywdy, a jeśli chodzi o samo napięcie – to wrzucenie tego bohatera w jakąś sytuację bez wyjścia ; ) Albo – jak Hitchcock – walisz z bomby na start. Zresztą, kwestia jest w tym, o jakie napiecie chodzi. Czy niepewność o status sytuacji, czy niepokój o los bohatera, czy może po prostu oczekiwanie na to, czym za chwilę autor zaskoczy…

I po co to było?

Krótkie zdania podobno są przydatne. Pomaga też unikanie przymiotników. Ale to już w scenie, w której dużo i szybko się dzieje; w opowiadaniu podobno dobrze jest jasno określić cele i oczekiwania bohatera, a potem nie dać mu tego, czego pragnie. Tak słyszałam, ale u mnie to nie działa. :   Co jeszcze, co? Powiedzcie, bo też chciałabym się dowiedzieć.  Fajny temat, Finklo. :)

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Ja tam nie wiem – piszę, jak mi w duszy gra :), a najwyżej później zmieniam, choć rzadko kiedy. Gdy przeczytałem komentarz t.leny, zacząłem się zastanawiać… Czy uważacie, że czytelnik powinien ZAWSZE dostawać to, czego oczekuje? Kiedy piszecie, to myślicie: "Lepiej będzie zabić go czy nie? Co ON (czytelnik), by wolał?"

Mee!

Bohater, nie czytelnik, Koza. :) Nie mam pojęcia czego oczekuje czytelnik, zwłaszcza, że Ty oczekujesz czegoś innego, niż Finkla, a ja oczekuję czegoś innego niż, na przykład, syf.

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Finklo, a jakie teksty w Tobie wywołały uczucie napięcia? Znajdź je i przeanalizuj :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dzięki za wypowiedzi. Syf.ie, dobrze kombinujesz – to nie o pleonazmy chodziło. Zresztą, one nie działają na każdego tak samo. ;-) T.lena, no właśnie, u mnie też nie zażarło. Szwarccharakter porwał syna narratora, a moja beta orzekła, że tekst nie wzbudza emocji. :-( Kózka-san, myślę, że jeśli Czytelnika uda się zaskoczyć, to rozczarowany nie będzie.

Babska logika rządzi!

t.leno – wiem, ale taka myśl mi się nasunęła :) Chodzi mi oto, czy zastanawiacie się, co czytelnik pomyśli o tej, czy tamtej scenie

Mee!

stworzenie sympatycznego bohatera i wyrządzenie mu krzywdy - o, to mi się podoba! ;)

Beryl, tak się jakoś składa, że najczęściej te, które czytałam po angielsku. Nie jestem pewna, czy w polskim zadziałają te same sztuczki.

Babska logika rządzi!

Kózka-san, ja się czasami zastanawiam, czy się domyśli. I nigdy nie wiem. :-)

Babska logika rządzi!

Stylistycznie można trochę podrasować napięcie – dwa trzy krótkie zdania i jedno dłuższe dla wyrównania oddechu i przede wszystkim bez żadnych okoliczników i innych zaśmiecających pierdół. Bo zauważyłem, że na tej stronie autorzy często kładą napięcie, zaśmiecając sobie tekst nieistotnymi szczegółami. Ale niewiele to da, jesli, tak jak zauważył Syf, czytelnik nie polubi bohatera, któremu coś zagraża. Dlatego wielcy pisarze thrillerów zaczynaja – Follet, King i inni – od powolnego zaznajomienia sie z bohaterami.

Finkla, a długi ten Twój tekst? Bo jak nie jakoś strasznie, to możesz mi podesłać, może co poradzę :P

Wnioskując po Twoim opowiadaniu z Japonii – problem może tkwić w zbyt dosłownym opisywaniu wszystkiego. Ale to tylko hipoteza :)

Bellatrix, długi. I ciągle jeszcze wprowadzam poprawki pierwszej bety. Jeśli umiem. Możesz mieć rację. Dzięki.

Babska logika rządzi!

Padła już sugestia, by bawić się rytmem zdań; ja powiem więcej i zasugeruję, by zwracać uwagę także na rytm scen.  Za Eco: "W prozie kwestia oddechu nie dotyczy frazy, ale obszerniejszych makrozdań, rytmu wydarzeń. Są powieści, które oddychają jak gazele, i takie, które oddychają jak wieloryby albo słonie. Harmonia polega nie na długości oddechu, lecz na regularności zaczerpywania powietrza, między innymi dlatego, że jeśli w pewnym punkcie (ale nie powinno następować to zbyt często) oddech się urywa i jakiś rozdział (albo sekwencja) kończy się, zanim zaczerpnie się powietrza, może to odgrywać ważną rolę w ekonomii opowieści, zaznaczać punkt zerwania, teatralny efekt. Przynajmniej, tak robią wielcy. „Na swoje nieszczęście odpowiedziała” – po czym kropka i nowy akapit – ma inny rytm niż „Żegnajcie góry”, ale kiedy te słowa padają, jest tak, jakby błękitne niebo Lombardii zasnuło się krwią. Autor powieści naprawdę wielkiej zawsze wie, gdzie ma przyspieszyć, a gdzie przyhamować i jak dawkować te zmiany tempa w ramach rytmu podstawowego, który pozostaje stały. Także w muzyce można „kraść” – rubare – byleby nie za dużo, gdyż w przeciwnym razie mamy do czynienia ze złymi wykonawcami, którym wydaje się, że grając Chopina wystarczy przesadzać w stosowaniu rubato". Można też podpatrywać Tarantino: długi dialog, w którym wszyscy o wszystkim wiedzą, ale jeszcze utrzymują pozory, a potem strzelanina. 

Podajesz link do własnego opowiadania i się chwalisz, że tam jest dobrze zbudowane napięcie? You made my day.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Autor pisze o sobie:

prawnik i politolog   Nagle się okazuje, że osobnicy z tytułem magistra prawa (albo ci, co do niego jeszcze aspirują) stanowią największą reprezentację spośród zawodów na NF ; )

I po co to było?

    To nie moje, niestety. To wytwór znanej mi KL albo inaczej mówiąc, AL – Kooperatywy Literackiej albo tez Artelu Literackiego – nie mylić z Ligą  Piszących Dzentelmenów. LPŻ to zupelnie inna grupa, o wiele bardziej znana, a KL nie ma z nia nic wspólnego.       Pozdrówko. 

    Sorry. LPD. Z LPD ta  grupa nie ma kontaktu. Tam są tuzy…  Ale ten tekst bardzo mi się podoba. 

Brama – opowieść o Aaronie Wintersie Antoni Nowakowski RogerRedeye 2012-11-23  08:47

   No i "Brama – opowieść o Aaronie Wintersie" ukończona… RogerRedeye 2012-11-25  17:41

    Ba razie nie. Wyszedł z tego spory tekst, mocno krwawy. Teraz szlufuję. Chyba wyślę opowiadanie na konkurs. Zobaczymy, cóż z tego wyjdzie…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Rozumiem, że ta kooperatywa nazywa się Antoni Nowakowski i jest komornikiem? :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

; )

I po co to było?

     Zdecydowanie nie. To miłe przypuszczenie, ale mylne. Czasami sprzedaję  pomysly, jeżeli mi się nie chce albo wiem, ze nie dam rady. Z tego, co wiem, w KL pisze tekst wspólnie co najmniej trzech autorow, o imionach Andrzej,Tomasz i Nikodem. Dochodżą dwie dziewczyny, nora i Vannesa. Ja jestem tylko od podmiotu domyślnego, przecinków, prawdopodobieństwa szczegołow itp. Okazjonalnie.      Ciekawie buduje takie spokojne napiecie Virginia w "Partii  szachów", tez punlikowanej w "Esesnsji", chociaz mi sie to opowiadanie nie podoba. Ale to juz drugie opowiadanie Virginii na tym portalu – w krotkim odstępie czasu. Oczywiście, z KL Virginia nie ma nic wpolnego, Dodam tylko, ze na portalu też są kooperatywy. To widać z komentarzy. Jeden pisze, drugi czyta, trzeci poprawia, piąty zbiera do kupy. Normalne.      Oto link do opowiadania Virginii:,  a dyskusja zaczyna być ciekawa. To tez sukces – w "Esesnsji" raczej jest mało komentarzy. --->  http://esensja.stopklatka.pl/tworczosc/opowiadania/tekst.html?id=16946

Tak, tak, Roger, oczywiście :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zadziwiająco szybko zmieniłeś temat, Rogerze…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

     Berylu, podejrzewam, ze też wspólpracujesz z joseheim. Bemik wspolpracuje co najmniej z jedną osobą, a moze i dwoma. Agatakasiak – to samo. Oczywiście, to one piszą teksty, ale intensywnie wpolpracują. Nie chcę i nie zamierzam przypisywac sobie autorstwa nie moich tekstow. Mam w "Bramie… "jakąs cząstkę, ale niewielką.   Lubię "Esensję", bo tam sa ciekawe teksty, a portal jest bardzo czytelny i dobrze dopracowany graficznie.  Kończąc temat: ostatnim publikowanym tekstem w "Esesnji" jest tekst Dziko "biala namiętnośc", ale jego jeszcze nie czytałem.       A to wszystko pokazuje, jak ważne byłoby stworzenie profesjonalnej zakładki "Opowiadania" na nowym portalu. Wtedy i u nas byłoby co czytać.      Pozdrówko. 

    Przepraszam najmocniej, to jest oczywiscie tekst Bohdana. 

O, jaki odzew. Bardzo się cieszę. Roger, w pierwszym podanym przez Ciebie linku drugi akapit stanowi opis zapasów żywności. Na mnie nie zadziałał napięciotwórczo. Ale może dlatego, że nie jestem głodna. Dziękuję wszystkim za ekscytujące komentarze. Oczywiście, wcale nie uważam, że to zamyka dyskusję. Zapraszam do dalszego zgłębiania tematu.

Babska logika rządzi!

Z krótkimi zdaniami radziłabym uważać, bo tekst może sprawić wrażenie zadyszki. W zupełności można opisywać dynamiczne sceny za pomocą długich zdań, po prostu nie mogą być one (zbytnio) podrzędnie złożone i muszą zawierać dużo czasowników. Na przykład Sapkowski tak pisze.

do kitu takie rady nie wydziesz poza fantastykę i jaj opinie. po prostu pisz co cię przeraża i buduje w tobie napięcie. albo znajdź sobe, żonę spłódź dzieci i może one, ja wpoisz im fntastykę napiszą fantastykę. jak sam nie możesz to daj szansę innym, nie z dziećmi. panie syf niedługo będziesz pan wykładał poprawną pisownie, stylistycznie.może też jak pisać i jak myśleć. do przeczytania.

Tak, dokładnie tak ; )

I po co to było?

Nie rozumiem.

Nic nie rozumiesz, Finklo! Nie chodzi o ten konkretny akapit. Komornik nie musi budować napięcia. On generuje napięcie samym swoim istnieniem ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ach, to o to chodziło! ;-) Jose, a znasz jakieś literackie sposoby?

Babska logika rządzi!

Ja znam. Faszerujesz czytelnika środkami przeczyszczającymi i grozisz, że nie wpuścisz go do toalety, dopóki nie skończy czytać : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

I dajesz mu swoją trylogię? To jest okrutne i potem jest dużo sprzątania. Kombinuj dalej.

Babska logika rządzi!

Hmm, czy ja wiem? Nie zajmuję się literaturą grozy czy dramatu, nigdy się nie zastanawiałam nad kwestiami technicznymi, jeśli o to chodzi.   Napięcie zaś pojmuję raczej jako część fabuły niż daną scenę. Jako zabieg polegający na budowaniu przez cały tekst wrażenia, że o coś chodzi, że coś się wydarzy. Tu poszlaka, tu niedomówienie, tam przemyślane zdanie, by czytelnik wiedział, że coś jest na rzeczy, ale nie od razu odgadł, co. I by na to czekał. Oczywiście to tylko moja impresja.   Poza tym uważam, że wiele da się ugrać nie pisząc o czymś wprost. Trochę okrężną drogą, np. nie opisując konkretnie zagrożenia, przedstawiając raczej wrażenia bohatera, żeby podziałać na emocje, dać czytelnikowi trochę popuścić wodze wyobraźni… takie tam ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Aha, czyli "brunet wieczorową porą". I niech się biedny czytelnik zastanawia, czy to właśnie ten… Bardzo cenna wskazówka. Dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

Cieszę się, jeśli mogłam pomóc ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Najbardziej boimy się tego, czego nie widzimy i tego, czego nie znamy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Kurczę, Beryl, niby takie oczywiste, a jakoś nie pamiętałam. Dobre.

Babska logika rządzi!

Ktoś tu ironizuje? :P A co do powyższego: dlatego zawsze mnie denerwuje, kiedy ktoś się dziwi, że ludzie w horrorach krzyczą "kto tam, kim jesteś?", itd. To normalna reakcja przecież: jeśli jesteś psychopatycznym mordercą, który i tak wie, gdzie jestem, to wyjdź i spróbuj zrobić swoje (przynajmniej będę wiedział z czym się mierzę i obiorę jakąś drogę ucieczki) zamiast czaić się całą noc i doprowadzać mnie do szaleństwa ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie, ironię z wypowiedzi usunęłąm. Szczerze. Jeśli i tak się wie, że psychopata wie, gdzie ja jestem, to można wrzeszczeć. Ale jeśli ma się nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone, to chyba lepiej pomalutku szaleć. A jak jest którędy, to cichutko nawiewać. ;-)

Babska logika rządzi!

Bardzo ciekawy temat :) Właśnie skończyłam "Więźnia nieba" Zafona i podczas czytania przypomniały mi się Wasze komentarze. I nasunęła mi się w trakcie czytania jeszcze jedna rzecz, a mianowicie że do budowania napięcia trzeba wcześniej przygotować grunt. Weźmy choćby taką scenę, gdy naczelnik więzienia, Mauricio Valls (Ten Zły) jedzie szukać skarbu w miejsce wskazane przez jednego ze swoich więźniów. Oczywiście, wskutek podejrzanej łatwości, z jaką otrzymał tę informację domyślamy się, że to pułapka, że więzień taki głupi nie jest. To już pierwszy stopień napięcia, ale Zafon na tym nie poprzestaje. A mianowicie Valls jedzie z szoferem, Jaime'em. Wcześniej dowiadujemy się, że kazał mu schować zdjęcia żony i dziecka. Oho, szofer ma żonę i dzieci, tylko żeby nic mu się nie stało (na pewno coś się stanie!). Valls każe szoferowi wyjść z samochodu, podejść do drzwi kryjówki i wypowiedzieć wskazane przez więźnia hasło. Jaime się wzbrania (napięcie rośnie), Valls szantażuje go, powołując się oczywiście na jego żonę i dziecko, przy okazji dowiadujemy się, że żona szofera jest w ciąży (napięcie rośnie). W końcu szofer zgadza się, wychodzi, wypowiada hasło – nic się nie dzieje (napięcie rośnie) i nagle – bach! – zostaje zastrzelony, a Valls ucieka. W dodatku zanim dojdzie do tej sceny, mamy jeszcze inne ważne dla całości wydarzenie, a w pamięci ciągle mamy fakt, że jeżeli Valls ujdzie cało z pułapki, to na pewno zemści się na tych, którzy go w nią wpędzili, a wcześniej też już zdążyliśmy ich polubić… Gdyby nie wcześniejszy grunt, mielibyśmy po prostu kolejną scenę "zabili go i uciekł", jednak dzięki kilku "sztuczkom" naprawdę możemy wciągnąć się w historię i czuć to samo napięcie, które czują bohaterowie.

Czyli, jeśli dobrze zrozumiałam, postawienie "tego miłego gościa" w sytuacji bez (dobrego) wyjścia też nieźle pogrywa na uczuciach. A jeszcze warto prowadzić go do tej pułapki przez długi labirynt, żeby czytelnik miał ochotę krzyczeć "nie rób tego!". Dzięki.

Babska logika rządzi!

Bardziej miałam na myśli to, żeby wcześniej przekonać czytelnika, że miły gość jest miłym gościem – przy czym tyczy się to nie tylko głównego bohatera, lecz także takich właśnie szoferów. Jeszcze jeden przykład, trochę inny. Boris Akunin, opowiadanie "Przed końcem świata". Obok "Azazela" to właśnie to opowiadanie spowodowało, że jak narkomanka na głodzie pochłonęłam wszystkie czternaście tomów przygód detektywa Erasta Pietrowicza Fandorina. Tu mamy trochę inną sytuację, bo bohatera lubimy, chociaż miły nie jest. Jest wręcz irytujący w swoim dążeniu do perfekcji, zamknięciu w sobie i pielęgnowaniu własnych smutków i traum z młodości. I takiego właśnie go poznajemy w pociągu jadącym gdzieś hen! na najdalsze krańce Rosji.  Fandorin rozwiązuje zagadkę tajemniczych samobójstw tzw. raskolników. Grupy ludzi – co ciekawe, działające według jakiegoś systemu, z niewiadomych przyczyn grzebią się żywcem. Przez długie stronice opowiadania dochodzimy do prawdy i wreszcie mamy konfrontację. Fandorin i samozwańcza prorokini spotykają się w podziemnej lepiance, w której prorokini trzyma kilkanaścioro dzieci, chcąc pogrzebać je żywcem. Wskutek pertraktacji z Fandorinem daje mu szansę – oboje przemówią do dzieci, on będzie starał się nakłonić je do wyjścia, ona – do pozostania pod ziemią. Prorokini używa całego swojego arsenału, przekonując dzieci, że świat na zewnątrz jest zły, że jeżeli nie zostaną z nią, pójdą do piekła. Kolej na Fandorina. Żeby było bardziej dramatycznie, są pod ziemią. Jeśli szybko nie zacznie działać, skończy im się tlen i umrą. Żeby było jeszcze bardziej dramatycznie, cała konstrukcja podziemnej komory opiera się na jednej kolumnie, do której przywiązany jest drut, który trzyma w ręku kobieta. Ale tak naprawdę jest dramatycznie, bo wcześniej poznaliśmy Fandorina jako cynika absolutnego, człowieka nieszczęśliwego, złamanego życiem, którego spotykają same klęski, który sam ma wątpliwości, czy warto żyć. I taki człowiek ma przemówić do dzieci, starając się przekonać je, że świat tak naprawdę jest dobry? Dialog między bohaterami i interakcje są napisane naprawdę po mistrzowsku, a co chwila napięcie potęgują wstawki typu gaśnie kolejna świeca (brakuje tlenu), jakieś dziecko przytula się do bohatera – te najmłodsze są nieświadome, co się za chwilę stanie, zaczynają wciągać się w opowiadaną przez niego historię, podczas gdy jemu kończy się czas. A on nawija o misiach koala, o żyrafach, o czekoladzie, o wszystkim co mu przyjdzie do głowy, jeżeli on sam będzie w stanie spojrzeć na świat w jaśniejszych barwach, uratuje dzieciaki – ten paradoks, kontrast między tą historią a sytuacją i samym bohaterem jest głównym źródłem napięcia. Polecam bardzo :)

Dobra, wydaje mi się, że zrozumiałam poprzedni komentarz. Jasne, że trzeba przekonać i tu nie widzę problemów. Tak, zagrożenie życia niewinnych dzieci też powinno działać na uczucia. Zwłaszcza kobietom. Dramatyzm, kiedy wszystko zależy od jednej nitki wydaje się dobrym środkiem. To cenne uwagi. Ale ta gasnąca świeczka trochę mnie zniechęcia. Wydaje mi się, że świeczka pali się aż do zużycia całego tlenu, a człowiek zasypia dużo wcześniej. Akunina od dawna chciałam przeczytać, tylko wolałabym dorwać wersję oryginalną.

Babska logika rządzi!

Co do świeczki zgadzam się z FInklą – jakoś nie przekonuje mnie ten motyw ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Motyw ze świeczką jest prawdziwy i fajny, zakładając, że świeczki stoją niżej niż znajdują się twarze bohaterów. Tlen jest lżejszy od dwutlenku węgla, więc jak się 'kończy' to zaczyna się kończyć od dołu. Natomiast, jeśli świeczki są na lichtarzach na wysokości głów bohaterów, to faktycznie error :P

no, to w końcu dzieci są ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

No, dzieci padną pierwsze :P

Zwłaszcza jeśli dzieci siedzą na ziemi. I jeszcze dochodzi dyfuzja. W małym pomieszczeniu pełnym ludzi (szczególnie dzieci) chyba powinna zachodzić szybciej, bo będą się ruszać. Dla mnie świeczka wygląda niewiarygodnie. Ale nie o to chodzi w wątku.

Babska logika rządzi!

Uwaga w nawiasie jest moja i dowodzi tylko i wyłącznie mojej nieznajomości fizyki :) Pisałam z pamięci, więc nie pamiętam jak było dokładnie i czy świece wypalały się, dogasały, przygasały czy coś innego, wiem tylko że stały na ziemi :) niestety nie mam teraz książki przed sobą więc nie sprawdzę ;) Ale zupełnie nie na to miałyście zwrócić uwagę :P

W porządku, Dreammy. Inne rzeczy zostały już wynotowane. No taki czepliwy umysł mi się trafił. ;-)

Babska logika rządzi!

Przypomniał mi się odcinek "Spadkobierców", w którym Billy Owens rozmawiał z doktorem Dreyfussem, oczywiście również cytuję z pamięci ;) – Zobaczyłem, że mam taką czerwoną plamę na nodze. Ale kiedy poszedłem pod prysznic, okazało się, że to wcale nie była plama… – Jakiego typu był to prysznic?

:-D Coś w tym jest…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka