- Hydepark: Przepis na sukces, czyli: co lubicie czytać?

Hydepark:

inne

Przepis na sukces, czyli: co lubicie czytać?

Wiem, że podobne tematy już kiedyś na stronie były (najwięcej rozrywki dostarczył mi wątek Idillamary, jak i pozostałe jej wątki… ; ), ale zawsze można liczyć na świeże podejście.

 

 

 

Tak, potraktujcie to jako swego rodzaju badanie rynku ; P Otóż, zastanawialiśmy się niedawno z Berylem, co właściwie przyciąga uwagę czytelnika? Co się sprzedaje i dlaczego?

 

Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie sięgają po różne rzeczy zależnie od nastroju, dnia, godziny, sytuacji na giełdzie i ciśnienia atmosferycznego. Zawsze są jednak pewne zasady. Niektórzy bardziej lubią humor a la Pratchett, inni są żądni krwi, jeszcze inni chcą się dowiedzieć, dlaczego to lokaj zabił.

 

 

 

Przykładowo – zdradźcie mi tajemnicę, co takiego jest w opowiadaniach Piekary o Mordimerze Madderdinie, że cieszą się popularnością? Przecież to prosta, boleśnie przewidywalna opowieść. Czytelnik ma pewność, że w kolejnym opowiadaniu wydarzy się dokładnie to samo, co w poprzednim, więc nie musi używać szarych komórek, dożylnie pobiera jedynie niezbyt wymagającą rozrywkę.

 

 

 

Albo dlaczego ludzie cenią sobie Kossakowską i jej anielskie (okropne moim zdaniem) powieści?

 

 

 

Albo dlaczego Brzezińska (która nie jest już taka prosta w odbiorze) wyrobiła sobie markę?

 

 

 

Co takiego chcecie znaleźć w książce, po którą sięgacie? Co was interesuje, zadowala, sprawia, że lektura była satysfakcjonująca? I nie chodzi mi o odpowiedź: "dobrze skonstruowana fabuła", bo to wiem. Ale książka musi mieć jeszcze to coś. Co to jest?

 

 

 

Zachęcam do dyskusji ; )

 

Komentarze

obserwuj

Ja osobiście lubię wszystkiego po trochę. Krew i humor, głębokie relacje między postaciami i szerokie spectrum psychologiczne, a do tego coś podnoszącego włoski na karku i intryga. Ależ mam wymagania, co? ;)

Emocje po raz pierwszy, emocje po raz drugi, emocje po raz trzeci.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Na pewno zależy od nastroju – ja na przykład teraz wolę czytać coś cięższego, gdzie przewijają się losy bohaterów, ich przemyślenia, odczucia, ale także kiedy książka mówi o nas, o teraźniejszości, daje do myślenia – teraz na przykład czytam Odtrutkę na optymizm. I choć nie wsyztsko rozumiem, to… mam na to ochotę. Kiedyś indziej Pratchett – za orginalny humor (nie wiem czemu, ale bardziej podobają mi się te nowsze książki – i nic nie przebije serii o Straży; a propo – będzie wychodził serial). I dla mnie to jest ten jeden z przepisów – humor. Czytelnik lubi się pośmiać, według mnie. Innym jest smutek – doprowadzenie czytelnika do, no może nie płaczu, ale wzruszenia, poruszenia serca. I jeszcze – dziwnego stanu, takiego odmiennego od jego normalnego zachowania. Podobno nie ocenia się książki po okładce, ale… dobre okładki przyciągają wzrok, prawda? Ładny kotek, a co czyta?

Mee!

Ja natomiast lubię, gdy rzeczy się dzieją, a najlepiej, gdy dzieje się ich dużo. Cenię sobie również historie, które sprawiają wrażenie przemyślanych, gdzie nie ma się wrażenia, że autor na bieżąco wrzuca elementy fabularne, mając nadzieję, że uda mu się je jakoś potem połączyć. Najbardziej kręcą mnie książki pokroju "Pana Lodowego Ogrodu", bo gdy dostałem do łapek pierwszy tom, usiadłem na łóżku i wstałem z niego dopiero, gdy całą lekturę miałem już za sobą. Innym czynnikiem, decydującym o zakupie książki jest wzrokowość. Kupię raczej książkę z fajną okładką, niż bez. Kupię raczej książkę z ilustracjami, niż bez.

A dla mnie właśnie barwne i dzikie okładki odstraszają. Reklamowali nam tutaj na bannerze jakichś "Tancerzy burzy", czy jakoś tak, i niespecjalnie mnie zachęciła taka kolorowa okładka z grafiką. Jakby nadrabiali treść formą.

To fakt. Choćby książka miała najbrzydszą okładkę świata, ale ktoś by mi ją polecał, to bym wzięła. I na odwrót.

Nie wiem, Kozo, co czyta kotek, ale na pewno coś dobrego ; )   Czytam wasze komentarze z ciekawością, czekam na więcej ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ja to lubię żeby fabuła była i intryga jakaś i klimat. Odnosnie twórczości Piekary mam to samo zdanie – przeczytałem jedną książkę, kawałek drugiej i dość. A Brzezińska sama sobie wydaje, a jak się ma własne wydawnictwo pewnie jest łatwiej.

Tak – jeśli ktoś poleci, to też wezmę. Znaczy, zależy też od opisu. Ciekawy, potrafi naprawdę zachęcić, ale jeśli podają mi w nim pół fabuły albo nadają o autorze, ile to on nagród nie zdobył, jaki to nie jest świetny – nie, wtedy opis mnie odrzuca. Pomagają też recenzje. Ale takie dobre, obiektywne, choć z subiektywną nutką :)

Mee!

Ale widzicie, my tu jesteśmy dość specyficzną grupą. Też nie pałam miłością do Piekary, ale ma się człek dobrze i jest poczytny. Trafia w gusta większości, jak to prosta literatura. No i wtedy pojawia się pytanie – piszemy, by zarabiać kokosy na łatwych, lekkich tekstach, czy chcemy stworzyć coś głębokiego, licząc się z zawężeniem grona potencjalnych odbiorców.

Szczerze? Jeśli zostałbym pisarzem (ach, te marzenia…), wolałbym mieć zawężone grono czytelników i pisać coś… no, głębszego :)

Mee!

Sama nie wiem – chyba, jak brajtowi – chodzi mi o emocje. I nie chodzi o język, bo może on być prosty i oszczędny, ale żeby tam się coś podskórnie działo. Na pewno ważni są dla mnie wyraziści bohaterowie. Ale też mogą być bardzo różnorodni. Niedawno przeczytałam Braci Sisters – western o niezbyt lotnych płatnych zabójcach, a wczoraj fragment z "Ciemności kryją ziemię", o którym napisałam w wątku o bohaterach epizodycznych. I tak ten przypomniany sobie fragment na mnie zadziałał, że do tej pory nie mgę przestać o nim myśleć. Dwie zupełnie rózne książki, zupełnie inny język, dramatycznie odmienne postacie – a obie bardzo mi się podobały. Chociaż jedna na pewno zostanie w pamięci na dłużej. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Emocje, bohaterowie… A, no i ja na pewno czytam zdecydowanie mniej fantastyki niż przeciętny użytkowinik portalu. W ogóle mało fantastyki czytam, nawet się mnie tu ktoś kiedyś spytał, co ja tu właściwie robię… :).

Mozna pisać coś dla zawężonego grona, a i coś dla kasy, jako kozajunior przykłado. :) Obyśmy tylko takie problemy mieli… Ja czytam naraz trzy książki i tk od lat. Jedna zawsze musi być wymagająca, taka na wieczór (Mieville, Twardoch, jakieś porządne sf), druga to coś mainstreamowego (empikowa czołówka), by wiedzieć, co w trawie piszczy i się sprzedaje, a trzecia to jakiś rozluźniacz. Pratchett, Gaiman, Rowling, Diuny itp. Wydaje mi się, że książka musi mieć to coś, o czym i tak nikt nie ma zielonego pojęcia. Emocje, wiarygodność (nawet te fantastyczne) i warsztat. I jak to Adam kiedyś napisał: powinna być bagnista. Wciągać. ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Po pierwsze logika. Nie toleruję bzdur. Jeszcze mogę przełknąć kilometry w XVII w., ale jeśli doktor biologi występuje z jakąś durną (pod dwoma względami teorią ewolucji), to nóż mi się w kieszeni otwiera. Humor zawsze liczy się na plus. A dalej to zależy od nastroju. Co takiego jest w Mordimerze? Dla mnie to bardzo ciekawe tło – historia alternatywna, w której religia wygląda całkiem inaczej niż nasza. Intryguje mnie, co będzie dalej, jak się skończy świat Mordimera. A sam bohater. Kontrast między rzeczywistością a jego mniemaniem o sobie uważam za zabawny. A że opowiadania są podobne? Taka praca. Kto z nas za każdym razem używa innej techniki w innym celu? 

Babska logika rządzi!

Dla mnie wymogiem podstawowym dla bardzo dobrej książki ciekawa fabuła i ciekawi bohaterowie. Niby sprawa oczywista, ale nie taka powszechna. No i oczywiście przystępny styl, emocje oraz klimat (to jest baaardzo subiektywna sprawa), a ten potrafi zdziałać cuda, dobrym przykładem są "Grobowce Atuanu" Guin. Reszta to kwestie mniej ważne, drugorzędne. Jeśli chodzi o sprawy graficzne, to w przypadku fantasy (pokroju cyklu wiedźmińskiego) miłym dodatkiem jest mapa. Jeśli chodzi o powód popularności wymienionych na początku autorów: Piekara i jego inkwizytor – pisze dosyć lekko, seks i przemoc (bądźmy szczerzy, ludzie to lubią) oraz nawet ciekawy główny bohater, taki mhroczny ;). Przeczytałem z cyklu inkwizytorskiego "Sługę Bożego" + opowiadanie (chyba "Sierotki), nieźle się czytało, ale jak na razie po drugi tom nie sięgnąłem (zdobi półkę od 2 lat), nie ciągnie. Kossakowska i skrzydlata ferajna – ma nawet oryginalne uniwersum, przyznam, że "Siewca Wiatru" mi się nawet spodobał, ale pierwszy tom "Zbieracz Burz" był zwyczajnie słabym rozbiegiem do drugiego tomu. Brzezińska – promuje się, a odpowiednia promocja może wiele (przykładem jest "Eragon").

A logika jest jeszcze ważna. A Piekara miał ciekawy pomysł na uniwersum. Czy tylko mi w trylogii husyckiej brakowało mapy terenów, na których odbywa się akcja?

Niestety, uniwersum, to tylko tło. Coś się w tekście musi dziać, żeby było warto po niego sięgnąć. A jeżeli cały czas dzieje się to samo, to jest nudno : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Intryguje mnie, co będzie dalej, jak się skończy świat Mordimera.

Finklo, pozwól że odpowiem Ci na to pytanie – świat Mordimera nigdy się nie skończy ;) A gdyby nawet, to i tak powstaną kolejne prequele, sidequele i inne kłele :) Jak dla mnie jest to jedyna książka, po przeczytaniu której miałam wrażenie straconego czasu, ale to tak straconego całkowicie, wessanego w czarną dziurę, jak po obejrzeniu "Rodzinki.pl" albo "Trudnych spraw" :-) A uniwersum fakt, jest fajne i byłaby z tego całkiem niezła powieść. A nie zbiór opowiadań o schemacie jak Scooby-Doo.

berylu, zgadzam się w zupełności, uniwersum to tylko taki "smaczek", samemu nic nie uciągnie. Ostatnio miałem podobną sytuację z "Xiao Long. Biały Tygrys". Ciekawy był ten inspirowany dawnymi Chinami świat, ale nie zmienia to faktu, że książka jest średnia.

A "Siewca wiatru" Kossakowskiej całkiem mi się podobał, taki klimat jak z mangi/anime, wyraziste, sympatyczne postaci, chociaż czasami trochę zbyt mhrrrrroczne i ociekające zajebistością tak, że chlapie ;) Całość kładł wątek romansowy, ale całość mnie naprawdę niesamowicie wciągnęła. Niestety kolejny tom był tragicznie wręcz słaby, nudny, nieprzemyślany, sprawiał wrażenie pisanego na kolanie fanfika, w dodatku został rozciągnięty na dwa. Nie lubię, jak książki sprawiają mi taki zawód.

Dla mnie temat jest trochę niewłaściwie ujęty, bo ja nie szukam w książkach niczego konkretnego ani nie wiem, czym ma być to "coś". Po prostu szukam w książkach własnie "tego czegoś", czymkolwiek by to miało byc. Czegoś fascynującego, dającego do myślenia albo jakiejś oszałamiającej wizji. Najczęściej znajduję to w fantastyce pogranicza, często u pisarzy uważanych za głównonurtowych. A co do Piekary, czytałem go wieki temu [bo zaczynał pisać jako nastolatek], i już wtedy wydawał mi się miałki. Myślałem sobie, że jak ktoś taki jak on może wydawać sobie książki, to mi też bez problemów się uda. Ale nie udało się…

Prawda, Agroeling. Tyle gniotów w księgarniach leży, że człowiek zaczyna mocno się zastanawiać, jakim cudem jego teksty są "gorsze" według wszelkich wydawnictw.

Ja lubię twarde science-fiction. Czyli takie, żeby dużo "naukowości" było. Kiedyś zafascynowała mnie ksiażka, której bohaterowie byli tacy trochę bez wyrazu, fabuły to już nawet nie pamiętam, ale autor "zamieszkał" cały układ słoneczny bardzo prawdopodobnymi biologicznie stworzeniami (o ile ja się znam na biologii ;) autor jest z wykształcenia botanikiem). Przeczytałam do końca. :) Choć faktycznie, jest to raczej jednostkowy przypadek, który zapamiętałam. Próbuję sobie przypomnieć moje ulubione książki i – to takie banalne :) – najważniejszy jest jednak bohater. Najlepiej jeśli jest z jakiegoś powodu niedoskonały, na przykład zbyt łatwo wpada w złość albo brakuje mu pewności siebie, albo nawet ma jakąś ułomność fizyczną. Takie tam. Nie lubię superbohaterów bez skazy. Agroeling – tak, wizja, coś niezwykłego, to też jest TO. Ale właśnie trudno czegoś takiego oczekiwać po książce, bo też dla każdego czytelnika ta wizja może się okazać czymś innym. Na przykład Koik napisał, że Diuny to dla niego rozluźniacze, a dla mnie (wprawdzie czytałam tylko dwie pierwsze i słyszałam, że późniejsze są słabsze), to takie właśnie książki "z wizją".

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Uwielbiam Mgły Avalonu M.Z. Bradley. Wspaniała książka, klasyczna saga fantasy. Feministyczna, skupiona na bohaterach, bez opisów walk, bez batalistyki i szermierki, za to z piękną magią i cudownymi kobiecymi postaciami. W ogóle lubię klasyczne sagi fantasy – Władcę pierścieni, Czarnoksiężnika z Archipelagu, Smoczy tron. Pieśni Lodu i Ognia jeszcze nie czytałem, chociaż leży na półce i czeka. Lubię też powieści Barkera i Gaimana – panowie się nie zamykają w schematach, robią, co przyjdzie im do głowy, a że obaj mają w głowach niezły bałagan, to i ich książki są nieźle pokręcone. Pewnie dlatego lubię też (i często czytam dla natchnienia) chore opowiadania Lovecrafta – uważam, że nikt nie napisał niczego straszniejszego, niż on. Aniołki Kossakowskiej podobały mi się, chociaż końcówka Zbieracza burz mnie zawiodła. Ale całościowo to fajny pomysł i szeroka wyobraźnia otwierająca te wszystkie obrazy, poziomy nieba, piekła, podróże przez wszechświat itp. Fajne. Ale niczego więcej jej nie czytałem.  Ostatnio bardzo podobała mi się Korona śniegu i krwi Cherezińskiej, fajnie napisana i wciągająca. Co prawda wydawnictwo chciało zrobić z tego polską odpowiedź na Grę o tron (powinno być Pieśń Lodu i Ognia, ale teraz każdy mówi i pisze Gra o tron), co już mnie nieco odrzuca. Jak któryś z polskich pisarzy napisze taką sagę na dziesięć tomów, z pięćdziesięcioma pierwszoplanowymi postaciami, z których w tomie ósmym zostanie pięć, to zgodzę się, że to jest próba powielenia pomysłu Martina. Ale co to znaczy, że powieść jest polską odpowiedzią na inną powieść? Nie rozumiem za bardzo. Poza tym klasyka: Sienkiewicz, Kafka, Dumas, Dostojewski itp. Tak naprawdę wszystko. To trzeba czytać, żeby wyrabiać sobie styl, uczyć się opisów świata, tworzenia postaci.

Od trzech tygodni męczę się z Koroną śniegu i krwi i cholernie nudna ta powieść. Zero fabuły. Autorka przeskakuje od dialogu do dialogu wprowadzając mnóstwo postaci, które nic nie robią, tylko gadają. Jak widać gusta są różne.

Wasze komentarze to dobra fantastyka. Czekam na więcej :) 

A w znanym dyskoncie, w którym nie można płacić kartą, są książki T. Canavan [ mam nadzieję, że to nie kryptoreklama:)] za mniej niż 8 zeta! Więcej kosztują papierosy:) 

Miałem zamiar kupić, ale nie było 2. części :)

Mee!

A ja wychodzę z założenia, że jeśli chcesz być dobrym twórcą, to powinienieś czytać wszystko, ale wszystko rozumiane tutaj nie jako każde wypociny, które trafią w twoje ręce, lecz bez zamykania się na gatunki czy nurty. Sam mam kilka ulubionch gatunków/nurtów, ale to wcale nie oznacza, że niczego innego nie czytam, bo wówczas książki czytałbym srednio jedną w roku albo i rzadziej. A czytać trzeba bardzo dużo. Tak więc mimo moich słabości do Lema, Dukaja i VanDerMeera czytam też inne pozycję. Sięgam po każdy rodzaj literatury, który w jakis sposób mnie zaintryguję. Może to być zarówno zwyczjny kryminał ( naprawdę bardzo żadko ), literatura iberoamerykańska, zwyczajne fantastyczne czytadło czy na przykład klasyka ( Dostojewski, Prus itp. ). Często ostatnio sięgam po klasyczne powieści z różnych gatunków tylko w tym celu aby je znać i wiedzieć co ze sobą niosą. Trzeba być po prostu oczytanym i nie mieć zawężponego pola widzenia, bo wyjdziecie na ignorantów. Dobrze jest wiedzieć skąd to się wszystko wzieło ( literatura znaczy się ).

"I needed to believe in something"

Oczywiście, że dla kogoś kto pisze fantasy, s-f, czy horrory znajomość dzieł Eco, Hemingwaya, Pereza-Reverte, Sienkiewiecza, Dumasa i miliona innych wspaniałych pisarzy jest bardzo przydatne. Można nauczyć się poprawnej budowy zdań, rytmu słów, układu dialogów – to się potem bardzo przydaje przy robieniu korekt własnych arcydzieł. Człowiek oczytany łatwiej wychwytuje błędy wymagające przeredagowania tekstu. Więc zamiast ślęczeć nad klawiaturą wracam do czytania :-)

I tak np. przyszły pisarz nauczy się jak się pisze poprawnie słowno rzadko albo tego, że nie stawia się spacji między nawiasami, a tym, co pomiędzymi nimi :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

*słowo :D

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

oraz *pomiędzy… … idę spać : /

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

beryl – Nie bądź taki czepliwy ;) kwestia szybkego przenoszenia mysli na klawiaturę ;)

"I needed to believe in something"

U Was obu, zresztą. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Czepianie się jest fajne, o ile wszystko jest w ramach żartu i druga strona to rozumie : ) Bez żartów zresztą też bywa fajne… ale to już inna kwestia :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ta druga nawet fajniejsza. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nowa Fantastyka