- Hydepark: Czy pisarzowi potrzebny jest ... kombajn?

Hydepark:

Czy pisarzowi potrzebny jest ... kombajn?

Pisarstwo to czasem ciężka orka po betonie, szczególnie na początku gdy jeszcze nie mamy wprawy. Ileż to czasu poświęcamy na sianiu marzeń w umysłach czytelników, czy sadzeniu obaw. Tu nie wystarczy podlewać, by wyrosło, tu liczy się kreatywność, w zajmowaniu uwagi i zdobywaniu serc, niekoniecznie niewieścich. Pracy jest masę i nawet najlepsi bez pomocy czasem sobie nie radzą. A to krzywo zasieją, a to zapomną o sianiu całkowicie i poleca sztampą. Czytelnik nie jest głupi i szybko wypluje taką książkę, zniesmaczony.

I tu pisarzowi przydają się znajomi, którzy jako pierwsi wezmą do ust plony, ocenią smak, podpowiedzą to i owo. Ważne są też narzędzia które ułatwią pielęgnację pola literackiego.

 

W najnowszej notce bloga bewriter.eu omawiam kombajn literacki.

 

http://bewriter.eu/Przybornik_tworcy_czesc_2-69.html

Zajrzyjcie, może akurat go nie znaliście i Wam się przyda. Powiedzcie co o nim sądzicie, a może znacie lepsze metody?

 

 

ps. Za tydzień będziemy rozmawiali o siatce na motyle, zanczy na marzenia.

Komentarze

obserwuj

OMG, chyba jestem Rainmanem. Nigdy nie miałam tego problemu. Prędzej zapomnę, jak brzmiał konkretny dialog, ale zazwyczaj i tak pamiętam go dość dobrze, żeby znaleźć zwykłą wyszukiwarką tekstu i sprawdzić.

To nie dla mnie. Ja zawsze pamiętam imiona i cechy nawet totalnie pobocznych postaci. Wszytsko mam w głowie. Konspektów używam bezpośrednio w edytorze tekstu. Za to w najbliższym czasie mam zamiar przypomnieć sobie, że umiem rysować i uwiecznić kilku moich bohaterów ;) Zobaczymy czy łapki mi do reszty nie zesztywniały :P

Nigdy nie pisałam powieści - może dlatego nie mam takich problemów ;) A tak z ciekawości: o czytm jest Twoja? 

Ja piszę na tyle krótkie teksty, że do pobieżnego konspektu wystarcza mi w zupełności notatnik telefonu. A resztę mam w głowie. Nawet jeśli czasem zdarzy mi się pisać dwa teksty na przemian, to niczego nie zapominam.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Program jest wyposażony w podstawowe formatowanie oraz polski słownik ortograficzny, z czerwonymi wężykami, czyli to, co kocham najbardziej a bez czego bym został zjedzony przez purytanów językowych.
Brak przecinka. Purytanin to nie purysta.
Piszę tutaj, bo nie lubię "wyciągania" adresu mejlowego na siłę.
----------
Program w istocie wygląda na interesujący i pomocny. Gdy będę miał nieco więcej czasu plus ochotę, przyjrzę mu się bliżej.

Purytanie :D :D

Program raczej dla tych, którzy mają bardzo słabą pamięć, ew. nie potrafią korzystać z notatnika :P
Żartuję, komuś pewno się przydza. 

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja już pobrałem, zaznajomiłem się i uważam, że jest to bardzo przydatny programik. Co prawda najbardziej pomocny jest w przypadku pracy nad scanariuszem i dzięki temu głównie mi się podoba - już jestem pewien, że będę z niego dobrze korzystał, ale z pewnością można sobie też nim "pomóc" przy pisaniu powieści, opowiadań, gdyż zgadzam się, że z tymi bohaterami może być problem, a tak mamy wszystko ładnie i przejrzyście opisane. Sądzę, że taki program w niczym nie przeszkodzi piszącym, a niektórym może pomóc.

O ile moralność jest względna, bo jest funkcją danego systemu wierzeń, o tyle zasady ortografii są bezwzględne w obrębie języka i gronie jego użytkowników.
Ja też mam sporo własnych "definicji" oraz porównań sprzecznych ze znaczeniami słów i zwrotów, ale nie upubliczniam ich, bo należałoby dołączać przypis objaśniający, żeby nikt nie myślał, że mi się słowa plączą.
Coraz wyraźniej widzę, że jeden z nas jest ze szkoły falenickiej, drugi --- z otwockiej. Trochę szkoda, bo myślałem o przyłączeniu się, oczywiście pod warunkiem otrzymania Twojej zgody...
Powodzenia, kłaniam się --- "purytan".

Ojej... Włochy to taka miła dzielnica... mieszkam od czterech lat i bardzo sobie chwalę. Czym podpadła Ci moja okolica, jeżeli można wiedzieć? ;) Ja też jestem lewa jeżeli chodzi o interpunkcję, ale staram się nad tym pracować. Być może wynika to z mojego ogólnego perfekcjonizmu. Zasada jest prosta: nie można być zbyt bogatym, zbyt chudym ani pisać zbyt poprawnie ;) Zawsze jest pole do pracy nad sobą.

Miałem się już nie odzywać, żeby nie zaogniać, ale, skoro nie znasz tego starego powiedzonka...
Nie, nie ma w nim niczego obraźliwego dla nikogo. Służy powiedzeniu innymi słowami: nasze poglądy są rozbieżne, nie pokrywają się, i tak dalej --- ale bez intencji obrażania, przeciwnie, z nutą żartobliwości.
Inny język jest dopuszczalny w literaturze, inny, zdyscyplinowany, powinien być używany w publicystyce autorstwa (przyszłego) autorytetu.*) Mamy taki pożyteczny znak, jak cudzysłów. Jak nie Ty, to koleżanka Anioł winna go zastosować --- i byłoby wiadomo, że stop, namysł, co Autor chciał przez to powiedzieć. Aha, to i to; no fajnie, czytamy dalej...

he
O Wawie jest taki żart (niewyszukany), o kobitakach z tego miasta:
że z jednej strony Wola i Ochota,
a z drugiej Bródno i Włochy

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

A więc zdałeś sobie sprawę z użycia obraźliwej formy. Dobre i to...

Purystów, może?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mrok, chyba trochę przesadzasz. Z Twoich opowiadań wnioskowałam, że masz dystans do świata i siebie. Po co się tak obruszać? Nie zauważyłam, żeby Adam napisał coś obraźliwego i nie mam pojęcia o jakie "wycieczki osobiste" Ci chodzi.

Sz. P. Mrok.
Nie będę zdziwiony seryjnymi wyznaniami typu "a ja cię nie lubię, AdamieKB". To najczęstsza reakcja na wszelkie krytyki, podyktowane naiwnym przekonaniem, że w ten sposób można pomóc.
Co do samych purytan: jestem przywiązany do starszej formy DB lm., stąd pewnego rodzaju pomyłka, która zaprowadziła zbyt daleko --- bardzo przepraszam, powinienem wychwycić to wcześniej i sprostować.
Kwestię wspierania się, bo coś nas łączy lub łączyć powinno, pomijam.
Zapewniam, że nie kierowałem się chęcią obrażenia Sz. P., ale, ponieważ pozostaje to sprawą nie mojej, lecz Pańskiej interpretacji, oprócz zapewnienia załączam przeprosiny.
Czym i kiedy mogłem obrazić 44 000 mieszkańców Włoch, tego nie wiem. Co to ma do moich wypowiedzi w temacie, też nie wiem. Ale wiedzieć już nie muszę, myślę.
W przeciwieństwie do Pana żegnam ukłonem i życzeniami zdrowia.

Abstrahując od całej dyskusji powyżej, powiem tylko, że kombajn mi niepotrzebny. Do notowania mam świetny (acz komercyjny) OneNote, a piszę w Wordzie albo LibreOffice. Przewaga ON jest taka, że któregokolwiek z komputerów bym nie używał, zawsze mam zsynchronizowaną najnowszą wersję notatek (dzięki chmurze). Rozwiązanie świetne, wszystko uporządkowane, z kolorkami, obrazkami i innymi takimi bajerami. Nie widzę większego sensu w programach dedykowanych, ale jeśli komuś to pomaga, to dobrze.
Jeśli post pachnie nachalną (bądź nienachalną) reklamą, to z góry przepraszam.

Pozdrawiam,
-exturio 

Drogi Mroku, przeczytałem Twój wstrząsający monolog o prawie do robienia błędów. Wzruszyłem się.
A kiedy już osuszyłem łzy, przyszła mi do głowy taka myśl:
Mnie też zdarza się robić błędy. Interpunkcyjne, gramatyczne, rzeczowe. Ostanio udało mi się nawet stworzyć "wakat na etacie". Ale, do jasnej cholery, mając świadomość swoich niedoskonałości, nie biorę się za pisanie poradników.

A ja piszę z głowy, bez notatek.Kiedyś nawet planowałem skan, żeby mieć mysli na papierze ale koleżanka dupą na skaner siadła i dupa wyszła.
W lipcowej NF mój topornym i prostym stylem pisany Margasz.Zapraszam.

Mroku, przecietny dzieciak marzący o pisaniu po przeczytaniu Twoich rozważań wyciągnie na początek następujący wniosek: olać język, po cholerę mi znajomość zasad, korekta też musi zarobić. A potem będzie zaskoczony, że taką zajebistą fabułe wysłał do wydawcy i od dwóch lat nikt mu nie odpowiada.
Ty nie pomagasz ludziom Mroku, Ty jesteś szkodnikiem.

E, baranek, ta Niebajka w SFFiH, to Twoje dzielo?

gwidon2: owszem, 'Niebajka' jest moja.

Mrok: deszcz nie przestanie padać tylko dlatego, ze nie rozłożysz parasola. Jesteś szkodnikiem.

Pieprzysz Mroku, aż zęby bolą.
Miałem w tekście kilka poprawek. Niewielkich, ale zawsze. Nie znam motywów postępowania pisarzy. Ja w rubryce zawód nie wpisuję 'pisarz'. Wydałem kilka opowiadań, to jeszcze nie czyni mnie pisarzem. Wiem, że muszę się jeszcze sporo nauczyć i wciąż się uczę. Nie uczę innych. Jesteś szkodnikiem.

Mroku, będę to powtarzał tak długo, aż do Ciebie dotrze. Widzę, że to robota na lata, ale trudno. I wyraźnie się przeceniasz. Nie jesteś w stanie wzbudzić we mnie uczuć innych niż rozbawienie i politowanie. Jesteś szkodnikiem.

P.S. Czekam na podręcznik latania Twojego autorstwa.

Żałosny popis dałeś Mroku, żałosny...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

widziałem kiedyś opowiadanie które wydawca odesłał z poprawkami do uznanego autora, czerwono, aż tam było

Problem polega na tym, że uznanego autora wydawcy chcą wydać, bo ma wyrobioną markę, dlatego można poświęcić czas korekty na poprawianie. Żaden początkujący nie może się pochawlić takim atutem.
Był tu niedawno temat pewnego forum i bloga pisarskiego poruszany. Tam chłopaki mieli na tyle jaj, żeby przyznać się do faktu, że faktycznie zawalili sprawę (szkodząc wielu początkującym) i rolę pisarskich guru przyjęli przedwcześnie. Cóż, nie każdy ma w sobie tyle pokory. :)
To chyba tyle ode mnie w tej dyskusji. 

Pozdrawiam,
-exturio 

Mrok ma MISJĘ. I dobrze. Tylko, że większość wydawców traktuje swoją pracę, no jak pracę właśnie, nie jak posłannictwo, czy hobby. I jeśli dostaną tekst okraszony mailem: "Pszepraszam za błędy, ale pszecież macie w redakcji korektora" [autentyk, gdybym nie przeczytał, to bym nie uwierzył] to do samego tekstu w ogóle nie zaglądają. I wtedy całą Twoją gadkę o fabule można o kant dupy potłuc.

Mrok, że Ci się chciało tyle produkować ;) No ale w końcu jesteś pisarzem. Zazdroszczę.

Ale nie, bo lepiej waszym zdaniem jest pisać nawet sztampowo, byle interpunkcyjnie.

A Twoim zdaniem lepiej jest jeść kanapkę z marmoladą zamiast ze smalcem i dlatego Cię nienawidzę.

Skoro już ułożyłem sobie zgrabną tezę, to czy też mogę dowalić monolog na 5k znaków?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mroku, zaiste przedziwnie pojmujesz dialog z czytelnikiem.
Nie wiem czegoś się tak tego nieszczęsnego przecinka przyczepił. Nie chodzi o cholerny przecinek, tylko o to żeby młodych ludzi pretendujących do miana pisarza uczyć szacunku do języka i jego zasad. Jeżeli naprawdę uważasz, ze znajomość zasad rządzących językiem polskim jest przyszłemu pisarzowi zbyteczna - to przepraszam, ale faktycznie nie mamy o czym rozmawiać.
Złośliwości pod moim adresem, a może raczej niezbyt udane próby bycia złośliwym z Twojej strony pozwolę sobie zignorować, choć przez chwilę miałem zamiar odpowiedzieć tym samym. Ale nie mogę się powstrzymać przed stwierdzeniem, że po "dziennikarzu, pisarzu i filozofie" - jeśli dobrze zapamiętałem kolejność, oczekiwałem bardziej merytorycznych wypowiedzi, a nie potoku niewyszukanych i niespecjalnie udanych inwektyw.
Nie sądzę, bym potrzebował tłumaczeń postów pojawiających się na Twoim blogu. Nie chcę się od Ciebie uczyć.

Mroku, jeżeli komuś potrzeba tłumaczenia czegokolwiek, to chyba jesteś tym kimś Ty. Zdawać się może, że od dobrych kilku postów mówisz raczej sam do siebie, schodząc w swoich wypowiedziach poniżej jakiegokolwiek poziomu :)
Przynajmniej poprawiasz mi humor.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie wiem, czy wypowiedź na temat celtx nie będzie OT w zaistniałych okolicznościach przyrody. Mimo to się wypowiem. Zainstalowałem i odinstalowałem program. To drugie szybciej niż pierwsze. Aplikacja powolna, z błędami, nie do końca przemyślana. Działa nieintuicyjnie, niestabilnie i raczej utrudnia pisanie opowiadań albo powieści. Możliwe, że przyda się przy pisaniu scenariusza, ale wymaga to odrobinę cierpliwości i samozaparcia. Co do tych ostatnich podobno lepsza jest xenna extra.

eh, po co Wam te kombajny? Obawiam się, że jak samemu nie pamiętasz fragmentów własnego dzieła to znaczy, że jest ono za słabe nawet dla autora. Może to jest dla czytelników? Żeby sobie notowali o co autorowi chodzilo? Bo z tym miewam problem. Ale raczej w ksiazkach zdjetych z polki Empiku niż tutaj, u autorow NF.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Stephen King to raczej przyklad "jak sie nie powinno robic". Mnie, jako czytelnika, mecza jego brednie. Widac, ze ma cisnienie, zeby pisac duzo. Zazwyczaj pisze plodnie. Kogo normalnego nie zmeczy 40 postaci? To tylko dla fanów.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Pmaietam, jak w grach RPG rysowalismy z kumplem mapy swiata, ktory zwiedzalismy. Mialo to ogromny urok, ale w dzisiejszych czasach, nie mialoby racji bytu. Ten sam mechanizm obowiazuje w przypadku czterdziestu bohaterow.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

To już wiem czemu dzieła Pilipiuka sa na takim poziomie...
A co do Kinga, to też nie cierpię jego pitolenia. Może rozwlekanie się nad przeszłością pojawiającej się tylko raz w malutkim epizodzie babci klozetowej dla kogoś jest fajne, ale mnie niestety pierońsko nudzi.
Przeczytałem kilka jego książek, do kilku innych próbowałem podejśc, ale to jednak nie jest autor dla mnie....

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Mroku, posługując się Twoją miarą wielkości pisarza - pani S. Meyer. Miliony fanów na całym świecie, wysokobudżetowe ekranizacje, sprzedanych egzemplarzy nie wspomnę.

Ja nie napisałem, że King nie potrafi pisać, tylko że nie cierpię stylu w jakim pisze. Jako czytelnik mam do tego pełne prawo. To, że czyta go pięć milionów, nie znaczy, że muszę od razu przeżywać dwadzieścia orgazmów na sekundę na dźwięk jego imienia. Nie pasuje mi i już, jak to powiedział nasz kochany, były Prezydent, i obcować z jego twórczością nie mam zamiaru. A co do Pilipikua, to cóż, zacząłem kilka jego dzieł, odrzuciły mnie momentalnie. W kwestii najlepszego pisarza ns świecie (SIC!),  to w prostackie gierki słowne i kłotnie, typu King jest lepszy od... bo... wciagnąć się nie dam.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletti zamilcz, bluźnierco! Ośmieliłeś się przyznać, iż nie podoba Ci się King! Toż to piekła godne.
A że Mrok myśli bardzo skrótowo to szybko od "niepodobamisię" przeszedł do "nie potrafi pisać" i zbudował sobie dalej jakieś brednie na tej podstawie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zadam pytanie inaczej, kto was z pisarzy światowych i polskich inspiruje, kto jest mentorem i jakie jego ksiązki są waszym zdaniem najlepsze.
Tolkien moim mistrzem :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Heller "Pararaf 22", Kessey "Lot nad kukułczym gniazdem", Vian "Jesień w Pekinie", Topor "Cztery róże dla Lucienne".
I poważnie nie rozumiem zachwytów nad Kingiem. Jakoś nidy nie potrafilem złapać klimatu. Zawsze natomiast, może nie grozę, ale jakiś taki solidny niepokój budziły we mnie "Dziecko Rosemary" Levina i "Zagubienie chłopcy" Carda.

baranek: spróbuj przeczytać "Wielki Marsz" Kinga. Naprawde dobra ksiażka. Później autor dostaje tak wielki kredyt zaufania, że starcza na całe tomy "bredni o niczym". Nie przepadam za horrorem, ale jak już musi być horror (bo tak postanowił autor), to niech to będzie "Szkatułka" OS Carda

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

"Zagubionych chlopcow" wciaz nie moge zdobyc. Musialbym podrozowac po trojmiescie. Podroznik zas ze mnie zaden ;)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

rinos, "Zagubinych chłopców" najpierw czytałem opowiadanie, a potem powieść. I jest tak kapitalna, że znajomość opowiadania w ogóle nie przeszkadza w odbiorze powieści. Którą, nawiasując, nabyłem za pośrednictwem starego, poczciwego allegra. sprobuję jeszcze raz z tym Kingiem.

Mrok: program zwiesił się na jakże archaicznym systemie Windows 7.
King i Pilipiuk jako ikony literatury? Hmm, chyba na tej samej zasadzie co Feel i Lady zGaga ikonami muzyki. Żeby odpowiedzieć na pytanie, na które odpowiedzi wcale - mimo wszystko - nie oczekiwałeś, to uważam, że pisać potrafią/potrafili m.in. Malcolm Lowry, Terry Prachett, Henryk Sienkiewicz, G. G. Marquez, Czesław Miłosz, Ursula Le Guin itd. Czym innym jest umiejętność pisania, a czym innym ilość sprzedanych książek. W jakiś niesamowity sposób wartość książki nie musi iść w parze z jej czytelnictwem.
PS. Możesz podać jakieś przykłady książek, które opublikowałeś dzięki używaniu kombajnów w stylu wzmiankowanego?

Każdy osobnik piszący (celowo nie użyję słowa pisarz, coby jakiejś burzy nie wywołać) ma swoje metody. I to jest bardzo ciekawy temat. Ja osobiście takiego programu nie potrzebuję, ponieważ nigdy nie zapominam czegoś, co już napisałam o jednym z moich bohaterów. Podobnie ma się rzecz z postaciami innych autorów, które z jakiegoś powodu zapadły mi w pamięć (do takich należny na przykład Nika, żona pewnego Indiańskiego wodza ;)). Mam dobrą pamięć do imion i faktów, za to gorzej radzę sobie z opisami (zwłaszcze miejsc!). Skoro już jest taki temat, a na zewnątrz brzydka pogoda to napiszę w skrócie jak wygląda mój proces twórczy, może kogoś to zainteresuje ;)

Gdy zaczynam pisać mam już z grubsza przemyślaną fabułę, w tym (obowiązkowo!) zakończenie. Najpierw pojawia się konspekt, zwykle wymieszany z pierwszymi fragmentami czystych dialogów (tj. bez opisów okołodialogowych). Nie używam notatek, karteczek ani innych dodatkowych pomocy. Piszę tylko na komputerze. W pliku tekstowym o roboczym lub (częściej) ostatecznym tytule pojawiają się najpierw krótkie informacje typu: Scena 1 - X rozmawia z Y, scena z perspektywy X, fragment dialogu, Scena 2 - z perspektywy Y, Y idzie gdzieśtam, rozmawia z Z, fragment dialogu itd... Ponieważ dialogi pełnią w moich tekstach kluczową rolę, siłą rzeczy najpierw one się krystalizują.

Codziennie rano chodzę piechotą do pracy i słucham muzyki. W obie strony to w sumie 10 km, więc mam sporo czasu. Wtedy wymyślam poszczególne scenki. Po pracy spisuję to, co wymyśliłam (na początku same dialogi). Potem, stopniowo zaczynam dodawać sceny akcji i opisy. Nad opisami zwykle głowię się najdłużej. Lubię jak są krótkie, a jednocześnie plastyczne. Zwłaszcza, że przykładam dużą wagę do wyglądu bohaterów. Na samym końcu dodaję opisy okołodialogowe. Poszczególne sceny zwykle nie powstają w kojeności chronologicznej. Jako pierwsze pojawiają się kluczowe momenty - najważniejsze dialogi, zwroty akcji i oczywiście zakończenie.

Przyznaję bez bicia, że w czasie pisania często "ściągam". Jeżeli mam problem z opisaniem jakiejś sceny, szukam podobnej, którą kiedyś czytałam i przerabiam treść zgodnie ze swoją wizją. Oczywiście nie zrzynam całych zdań. Korzystam za to z pewnych wyrażeń, na które sama bym nie wpadła. Zwracam też uwagę na tempo i klimat takich scen. 

Osobnym tematem są dla mnie bohaterowie. Główne postaci mojego uniwersum po prostu żyją w mojej głowie, niezależnie od fabuły poszczególnych opowiadań. Wiem co zwykle robią, gdzie mieszkają, z kim się przyjaźnią i jak zachowują się w poszczególnych sytuacjach. Dlatego gdy już zaczynam pisać przeważnie nie mam problemu z wymyślaniem motywów czy reakcji na różne zdarzenia. Fabuła powstaje niejako pod danego bohatera, a nie odwrotnie. Postaci drugoplanowe również przemykają w tle w sposób spójny i konsekwentny. Niestety taki system ma też pewną wadę. Jak już wspominałam, moi bohaterowie istnieją niezależnie od samych tekstów. Znam ich jak własną kieszeń i nie zawsze pamiętam, że czytelnik nie ma telepatycznych zdolności. Kilka razy zdarzyło mi się, że moi bohaterowie robili coś, co z mojej perspektywy było naturalne i logiczne, jednak nie miało wystarczającego uzasadnienia w tekście. W takiej sytuacji na pytanie o motywację postaci mogłam odpowiedzieć tylko: no bo on/ona taki/taka jest! W każdym razie staram się nad tym pracować ;)

Postaci wymyślane pod daną fabułę z czasem ewoluują do roli pełnoprawnych, drugoplanowych bohaterów... No chyba że mają pecha i wcześniej ich uśmiercę ;)

Na koniec słowo o inspiracjach. Krótko: wszelkie mitologie (z uwagi na "mechanikę" mojego świata), szeroko pojęta popkultura, moje życie (w dużej mierze zawodowe), prawdziwe wydarzenia, filmy, seriale, książki, komiksy, manga i wszystko, co się nawinie.

Gatunek: klasyczne fantasy w nieklasycznym świecie.

Uff, ale się rozpisałam. Choć autora tematu raczej nie pobiję ;)

Ja nigdy nie robiłem notatek. Piszę tylko sam tekst już na czysto. Potem go czytam wiele razy i poprawiam. Najgorzej jest zacząć. Zwykle, gdy już sam pomysł dojrzeje w mojej głowie pierwsze kilka stron mogę pisać tygodniami. Potem jest lepiej.. Gdy sam się wciągnę w swoją historię, nie mogę się skupić na niczym innym i piszę w każdej wolnej chwili zarywając nocki.

Notatki w sumie nie potrzebne jak się pisze opowiadanie na max 60 tys znaków. Do powieści i dłuższych opowiadań musi być niezbędne, ale wątpie bym kiedykolwiek porwał się na powieść.  

Inny rodzaj skupienia jest potrzebny do powieści. Więcej samozaparcia,więcej dyscypliny, pracy - researchu. Ja jestem zbyt leniwy, by się na to porwać.

A lat mam 22, rodzice coś mi już tam wspomnieli skąd się biorą dzieci.  

Ja zawsze zaczynam od takiego beznadziejnego, prostego tekstu, który jest po prostu zapisem historii, którą wymyśliłam, i dialogami, trochę jak scenariusz filmowy. Taki tekst piszę sobie na papierze, a potem, podczas przepisywania go na komputer, dokładam całe tło i narrację. Często całkowicie się przy tym zmienia :) Dlatego program komputerowy raczej mi się nie przyda, ale nigdy nie mów nigdy - spróbuję ściągnąć tego drania ;)

Aha, i jeżeli ktoś mi się dobierze do tej wstępnej, papierowej wersji tekstu, to jestem gotowa zabić, a już na pewno poważnie okaleczyć. To trochę jakby ktoś mnie zobaczył nago :P

Z bohaterami mam tak samo jak Ranferiel - są tak ukształtowani, że raczej nie pomylę się w kolorze włosów czy oczu, sposobie ubierania albo historiach z przeszłości. I tak samo mam problem z tym, że znam ich tak dobrze, że zapominam o tym, że czytelnik ich nie zna ;)

>- PS. Możesz podać jakieś przykłady książek, które opublikowałeś dzięki używaniu kombajnów w stylu wzmiankowanego?
>- Dzięki kombajnom się nie publikuje, lecz nieco wygodniej pisze ksiązki, to jest zasadnicza różnica.
No to inaczej zapytam: Czy przez to, że od tak dawna piszesz za pomocą zaawansowanego programu do tworzenia dużych publikacji, udało Ci się zdobyć uznanie wydawców i/lub czytelników? Tak należało odczytać sens pytania. Ale i tak udało Ci się odpowiedzieć. Oczywiście podziwiam Cię za sukces na portalu i zazdroszczę ocen. Mimo to uważam, że żaden kombajn nie zastąpi wyobraźni. Trening czyni mistrza, a nie gadgety.
Hmm... trzeba wrócić do starego zwyczaju zaznaczania sposobu komunikowania treści (ironia, żart, powaga).
A teraz poważnie: Notatki faktycznie się przydają przy dużych tekstach. Dla ‘Berehyni' opisywałem (w zwykłym edytorze) każdego z bohaterów, dokładnie, bo jest ich tam wielu. Inna sprawa, że większość z informacji zapamiętałem i nie musiałem wracać do notatek. Notatki dotyczą też miejsc, wydarzeń (jeśli historyczne). W małych tekstach wystarcza mi plan wydarzeń i/lub opis tego, co ma zostać przedstawione. I... niechętnie to napiszę, ale chętnie bym używał programu, który wszystko by mi zorganizował, składał do kupy w jakiejś bazie danych. Ale widać jeszcze taki program nie powstał albo mi się go nie chciało szukać :) Bogowie mi go nie wskazali, bo byli zajęci kłótnią z lodowymi trollami, kto ma zmywać po kolacji.
PS. Fajny wątek. Można sobie poexpić :) Ciekawe ile punktów jest za komentarz.

Nie ma nagrody za punkty. Można uzyskać możliwość oceniania tekstów albo zwiększyć rangę (symboliczna). Ale rangi zwiększa się też za wybitne zasługi (łatwiejsza droga?). I to też nic nie daje poza... PR.

Nowa Fantastyka