- Hydepark: Bez ludzi (książki)

Hydepark:

książki

Bez ludzi (książki)

Znacie książki fantasy/sf, w których mamy do czynienia z obcą rasą niewzorowaną na ludziach? Ostatnio na forum były opowiadania o reptilianach, no to tak mnie naszło, czy są jakieś większe powieści dotyczące ciekawych ras z inną kulturą, wierzeniami itd., najlepiej jak najmniej humanoidalne. Ktoś, coś? :) Tylko pytam o książki warte polecenia, oczywiście gusta są różne, ale jak już napiszecie, to o czymś, co dla Was było interesujące. :) Jeżeli temat już istnieje, to dajcie znać, przeniosę tam wątek. ;)

Komentarze

obserwuj

Tak naprawdę to masa klasycznego SF porusza tematy naprawdę obcych obcych, których nie da się (lub bardzo trudno) zrozumieć. Tacy kosmici byli np. u Orsona Scotta Carda (przede wszystkim “Gra Endera”, ale też, w innym podejściu “Mówca umarłych”), tak było u Petera Wattsa (”Ślepowidzenie”), Teda Chianga (”Historia twojego życia” zekranizowana w bardzo fajnym “Arrival”), Roberta Silverberga (”W dół, do ziemi” chociaż tutaj czytałem tylko komiks na podstawie oryginału), George’a Martina (”Piaseczniki”), Bruce’a Sterlinga (”Rój”, niedawno zekranizowany w netfliksowym “Miłość, śmierć i roboty”). I u masy innych autorów, to tylko ci, którzy pierwsi przyszli mi do głowy.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Tak, w SF mamy tego sporo, ale najczęściej są to krótkie opowiadania, gdzie fabuła nie jest szczególnie rozwinięta.

“Gra Endera” – czytałam, ale tam też mamy do czynienia z ludźmi, którzy mają styczność z obcą rasą. Mi chodzi o coś takiego, gdzie istnieją bohaterowie żyjący z dala od ludzi, nieznający ludzi, Ziemi, niemający odniesień do naszej rasy.

“Ślepowidzenie” – nie znam, a perspektywa jest ludzka, są tam ludzie?

“Historia twojego życia” – czytałam, ale tam też mamy perspektywę ludzi, którzy poznają obcych i próbują się z nimi skontaktować, choć nie wiedzą jak. Znowu to ten schemat: obca cywilizacja na Ziemi → próba porozumienia się z kosmitami.

“Arrival” nie oglądałam, ale opinie są dość podzielone, więc nie wiedziałam, czy się za to zabierać, czy sobie odpuścić. ;)

“W dół, do ziemi” – nie znam, jeśli nie ma tam ludzi to będę chętna. ;)

“Piaseczniki” – klasyka, uwielbiam to opowiadanie, czytałam też komiks, podobno jest też odcinek o tym w pewnym serialu, ale nie mogłam nigdzie znaleźć.

“Rój” – oglądałam, choć nie znam tekstu. To było faktycznie ciekawe, ale znowu – perspektywa ludzi.

 

Wybacz, Arnubis, że źle się wyraziłam (najpierw napisałam, dopiero po Twoim komentarzu pomyślałam, że nie sprecyzowałam wypowiedzi).

 

Dlatego ponawiam pytanie:

 

Czy znacie książki, w których nie ma ludzi, nie ma Ziemi, a mamy do czynienia  z nietypowymi rasami, które żyją według własnych zasad? Zabieram się za pisanie czegoś takiego i dobrze byłoby zrobić research w tym temacie, zobaczyć, jak inni autorzy tworzą takie światy. ;)

 

P.S. Nie mogę edytować głównego tematu :(

 

P.S. Nie mogę edytować głównego tematu :(

Tak, to jest problem z Hyde Parkiem. Lepiej jest dać krótką zajawkę w głównym temacie, a rozwinięcie w pierwszym komentarzu. Choć on niestety może zniknąć, jeśli dyskusja przekroczy ileś tam set komentarzy.

Możesz też napisać do Beryla,  żeby wyedytował za Ciebie, jeśli podasz mu szczegóły. Administracja ma taką możliwość. Chyba dopiszę to do “Portalu dla żółtodziobów”, bo chyba pominęłam.

 

A co do powieści, o które pytasz, to może być trudno, bo jednak zasadniczo potrzebujemy tej “ludzkiej” perspektywy, żeby rozumieć problemy bohaterów itd. A rzeczy, gdzie masz same wampiry i wilkołaki to też w sumie “ludzkie”. Plączą mi się po głowie różne “post-ludzkie” istoty, u jakiegoś Zelaznego itp., ale nawet tam chyba jednak byli też zwykli ludzie.

Nie wykluczałabym też istnienia bardzo złej literatury sf, w której coś takiego jest XD

 

A poza tym może przyjdzie tu ninedin, bo ona ma encyklopedię sf&f w głowie.

http://altronapoleone.home.blog

Spróbuj może “Wytrysku gungi” Gary’ego Shockleya. U nas była publikowana w Don Wollheim 1985.

Jak pamiętam, to ludzie się pojawiają, ale...

Zresztą, sama poczytaj.

 

Obcy który absolutnie w d... ma ludzkość (chyba), to ocean z Solaris. Też ciekawe podejście!

Jest Greeshka z “Pieśni dla Lyanny” Martina.

Ale wszędzie tam są ludzie. Bo Obcy to przecież tło, tło dla naszych, ludzkich spraw.

Jak mówiła Drakaina – bez ludzi (lub nawiązań do nich) chyba nie da się napisać jakiegokolwiek tekstu, nie tylko SF.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

“Ślepowidzenie” jest z perspektywy ludzkiej, ale momentami tak dalece odjechanej, że można momentami tego nie zauważyć. Do głowy przychodzi mi jeszcze “Ambasadoria” Mieville’a, choć i tam jest ludzka perspektywa.

Niestety nie jesteśmy w stanie oderwać się od ludzkiej perspektywy, a zachowania obcych często antropomorfizujemy, nadajemy obcym cech ludzkich, i nie chodzi tutaj o wygląd, ale o sposoby zachowań. Napisanie czegokolwiek, co nie zawiera ludzkiej perspektywy byłoby nie do odczytania. Wstrętnie się zareklamuję tutaj, podrzucając link do nie zawierającego ludzi opowiadania, które napisałem na konkurs Gekiego i wygrałem ;) – “Miasto wschodzącego słońca”.

Known some call is air am

Lepiej jest dać krótką zajawkę w głównym temacie, a rozwinięcie w pierwszym komentarzu.

 

Mądry Polak po szkodzie... Ale będę pamiętać i poprawię się na przyszłość. :)

 

Możesz też napisać do Beryla,  żeby wyedytował za Ciebie, jeśli podasz mu szczegóły.

Jeśli wątek nie pójdzie w stronę, o którą mi chodziło, to tak zrobię, dziękuję za podpowiedź. Na razie nie będę zawracała głowy Berylowi. :)

 

 

A co do powieści, o które pytasz, to może być trudno, bo jednak zasadniczo potrzebujemy tej “ludzkiej” perspektywy, żeby rozumieć problemy bohaterów itd.

 

Oczywiście tacy bohaterowie ze swoim życiem, nieznający ludzi, tak czy siak nie stanowiliby bytu oderwanego od naszej perspektywy, bo mieliby ludzkie naleciałości. Nie da się od tego uwolnić i przymknęłabym na to oko. Inaczej musielibyśmy czytać opowieść w innym języku, który określa wszystko, co nowe. Ale już takie smaczki jak np. nietypowe rośliny z nazwami nieznanymi na Ziemi, tradycje, religie (lub ich całkowity brak, a zamiast tego coś innego), to jest do zrobienia. I opisywana rasa wcale nie musi być wymyślną chmurą pyłu bez oczu i uszu. Chmury pyłu są dobre w “Ricku i Mortym” albo w krótkich opowiadaniach, gdzie mamy coś dziwnego do konsumpcji “na raz”.

 

Marzy mi się opowieść choć trochę oderwana od ludzi, ludzkich naleciałości i ludzkiego spojrzenia na życie. Gdzieś mi mignęły “Opowieści z Wodnikowego Wzgórza” czy też “Wojownicy: Ucieczka w dzicz”, ale obie pozycje wydają się być skierowane bardziej do młodzieży. Czytałam też za dzieciaka “Miasto Śniących Książek”, ale to też było bardziej nakierowane w baśń.

 

Wampiry i wilkołaki też ludzie... A tak w sumie, Drakaino, podsunęłaś mi inną myśl – ciekawe czy są opowiadania o wampirach z innych planet. :D

 

Drakaino, co do tej bardzo złej literatury, to ja ją właśnie wykluczam, bo chcę poczytać coś wartościowego i inspirującego. :) Jeśli nie ma dłuższych powieści tego typu, to szkoda... Ale może przetrę szlaki jako pierwsza.

 

P.S. Tu kiedyś była Tarnina. Nie wiem, skąd się tam wzięła, ale to podejrzane.

ciekawe czy są opowiadania o wampirach z innych planet. :D

Jacek Dukaj “IACTE” – nie ma wampira z innej planety, ale jest na innej planecie

Peter Watts “Ślepowidzenie” – jak wyżej, ale koncepcja wampirów jest tak pokręcona, że nie pokrywa się za bardzo ze standardowym wizerunkiem krwiopijców.

Jeszcze na myśl przychodzi mi jedna rasa wampiropodobna z “Lorda z Planety Ziemia” Łukjanienki, tyle, że tam ta rasa jest tylko wspomniana i jest jedna scena z jej przedstawicielem.

 

EDIT:

 

“Arrival” nie oglądałam, ale opinie są dość podzielone, więc nie wiedziałam, czy się za to zabierać, czy sobie odpuścić. ;)

Obejrzyj, jest dobre. A “Piaseczniki” były w “The outer limits” podzielone bodajże na dwa odcinki, ponadto mocno zmienione w stosunku do oryginału.

Known some call is air am

Miałam wspomnieć o tej fantastyce zwierzęcej, ale uznałam, że to nie na temat, bo tak naprawdę to problemy ludzi w zwierzęcym przebraniu, bardziej lub mniej udane. No i Ziemia ;)

 

Aha, o tej złej literaturze to ja. Tarnina, o ile widzę, jeszcze tu nie zajrzała XD

http://altronapoleone.home.blog

Spróbuj może “Wytrysku gungi” Gary’ego Shockleya. U nas była publikowana w Don Wollheim 1985.

 

Czytałam. :) Swoją drogą, seria Don Wolheim proponuje była jedną z tych, które czytało mi się rewelacyjnie, do tej pory mam w głowie “Pożeglować do Bizancjum”, od tego rozpoczęła się moja miłość do historii alternatywnych.

 

Obcy który absolutnie w d... ma ludzkość (chyba), to ocean z Solaris. Też ciekawe podejście!

 

Staruch – A ludzie tam występują, czy są tylko gdzieś mimochodem wspomniani? Tak przy okazji Lema, mam w pamięci jedno tak śmieszno-głupie opowiadanie, w którym dwaj kosmici nasmarkali, napluli i obrazowo narzygali na pewną planetę dla zabawy... I trafili pod sąd, bo się okazało, że z tych ich płynów powstało nowe życie. Można domyślić się jakie... Tylko nie pamiętam tytułu tego opowiadania.

 

Jest Greeshka z “Pieśni dla Lyanny” Martina

Nie znam, ale patrząc na okładkę i opis, to mamy ludzi.

 

Ale wszędzie tam są ludzie. Bo Obcy to przecież tło, tło dla naszych, ludzkich spraw.

 

Tak, kosmici są tłem i pretekstem do snucia pewnych rozważań, a co gdyby przestali stanowić samo tło, wyszli poza pewien schemat, do którego zostają wrzuceni przez autorów? A co, gdyby zaczęli żyć swoim życiem i nie poznali nigdy ludzi? ;) I znów: wiem, że pewnych rzeczy nie sposób przeskoczyć, bo powstałaby literatura obca i nienadająca się do czytania. Ale taki „Hobbit”, gdyby stworzyć powieść obyczajową i opisać przygody, np. ojca Bilba w wiosce, wśród reszty hobbitów, byłby przykładem innej rasy ze swoimi zwyczajami, małymi domkami itd. Oczywiście to mocno humanoidalny przykład, chodzi mi tylko o to, że można napisać tak, że mamy perspektywę kogoś, kto nie jest człowiekiem, a jednocześnie wszystko rozumiemy, bo w dużej mierze zahacza o nasz świat.

 

Jak mówiła Drakaina – bez ludzi (lub nawiązań do nich) chyba nie da się napisać jakiegokolwiek tekstu, nie tylko SF.

Nie no, wszystko się da, kwestia chęci i efektu końcowego. Może okazać się śmieszny, naciągany i słaby, ale kto wie, różnie bywa. ;)

 

“Ślepowidzenie” jest z perspektywy ludzkiej, ale momentami tak dalece odjechanej, że można momentami tego nie zauważyć.

 

Outta Sewer, może poczytam, skoro perspektywa jest taka ciekawa. :)

 

Odnośnie tych perspektyw ludzko-nieludzkich, do głowy przychodzi mi też „Franky Furbo”, uroczy przykład.

 

“Ambasadoria” Mieville’a, choć i tam jest ludzka perspektywa.

A polecasz? ;)

 

Niestety nie jesteśmy w stanie oderwać się od ludzkiej perspektywy, a zachowania obcych często antropomorfizujemy, nadajemy obcym cech ludzkich, i nie chodzi tutaj o wygląd, ale o sposoby zachowań.

Z tym się zgadzam jak najbardziej, ale gdyby nie nadać obycm tych ludzkich cech, to dłuższe formy nie miałyby sensu. Krótsze – tak, np. czytałam opowiadanie, w którym głównym bohaterem była… planeta.

Gdziekolwiek nie zaprowadzi nas pisanie o obcych, to na pewno zahaczymy o ludzkie zachowania i na to mogę przymknąć oko, bo czytając o rozumnych smokach, pegazach, jednorożcach itd., też mamy w ich zachowaniach ludzkie cechy. Podobnie jak w zachowaniach elfów, krasnoludów czy orków.

 

Napisanie czegokolwiek, co nie zawiera ludzkiej perspektywy byłoby nie do odczytania.

Trzeba wtedy pisać tak, żeby nie została narzucona perspektywa ludzi, a jednocześnie miało to sens. Trochę jak opisywanie obcej kultury w zamierzchłych czasach.

 

Miasto wschodzącego słońca”.

Na pewno przeczytam i zostawię komentarz. :)

Trzeba wtedy pisać tak, żeby nie została narzucona perspektywa ludzi, a jednocześnie miało to sens. Trochę jak opisywanie obcej kultury w zamierzchłych czasach.

No to “Ambasadoria” Ci się spodoba. Mnie się bardzo podobała :)

Known some call is air am

Tak, w “Solaris” jest człowiek, ale warto przeczytać.

Może “Równi bogom” Asimova? Ale tam też występują ludzie.

Przynoszę radość :)

Jacek Dukaj “IACTE” – nie ma wampira z innej planety, ale jest na innej planecie

No proszę, nieźle, już się wampiry rozpanoszyły na inne planety, mało im krwi na Ziemi?

 

Obejrzyj, jest dobre.

To muszę nadrobić, bo kiedyś planowałam i w sumie zapomniałam o tym. ;)

 

A “Piaseczniki” były w “The outer limits” podzielone bodajże na dwa odcinki, ponadto mocno zmienione w stosunku do oryginału

Nie oddawały niesamowitości opowiadania? Bo jeśli tak, to nie ma co oglądać.

 

Aha, o tej złej literaturze to ja. Tarnina, o ile widzę, jeszcze tu nie zajrzała XD

Drakaino, już poprawiam to foux pas, skąd Tarnina się tam wzięła? I to w każdym fragmencie… Oto zagadka… Czyżby Tarnina przejmowała serwer? Albo moje myśli? Albo klawiaturę? Nie no, jestem nieogarniętym człekiem i tyle. :D

 

O! Jeszcze przypomniało mi się “Vatran Auraio” Huberatha, które ma ludzką, ale już mocno nie naszą, bo przepuszczoną przez filtr pokoleń żyjących na obcej planecie bez kontaktu z innymi ludźmi, perpektywę i ma to ręce i nogi. W zasadzie nawet “Cieplarnia” Aldissa jest pisana z perspektywy istoty, która wywodzi się od ludzi, tylko po miliardach lat ewolucji.

Known some call is air am

My mamy sporo wspólnych cech z Tarniną, jak czasem wychodzi, ale jednak stanowimy byty bardzo zdecydowanie odrębne ;)

http://altronapoleone.home.blog

No to “Ambasadoria” Ci się spodoba. Mnie się bardzo podobała :)

 

Okej, to wiem co czytać po cyklu Wegnera. :)

 

Tak, w “Solaris” jest człowiek, ale warto przeczytać.

 

Muszę się zabrać, choć Lem czasami bywa męczący.

 

Może “Równi bogom” Asimova? Ale tam też występują ludzie.

 

Anet, no ci ludzie to nie chcą się od książek odczepić. :)

 

“Vatran Auraio” Huberatha, które ma ludzką, ale już mocno nie naszą

 

Outta Sewer, tylko ciekawe, czy znajdę do w jakiejś bibliotece, bo widzę, że bardziej niszowe.

 

“Cieplarnia” Aldissa jest pisana z perspektywy istoty, która wywodzi się od ludzi, tylko po miliardach lat ewolucji.

“Cieplarnia” zaczyna mnie kusić, ciekawe, jak przedstawili tam tych zdegenerowanych ludzi.

 

My mamy sporo wspólnych cech z Tarniną, jak czasem wychodzi, ale jednak stanowimy byty bardzo zdecydowanie odrębne ;)

 

Drakaino, tego ostatniego już nie jestem tak całkiem pewna...

 

@Ananke – tak, wszędzie tam są ludzie. I pisanie bez kontekstu ludziocentrycznego wydaje mi się bez sensu. Można, ale kto to zrozumie? Reductio ad absurdum – znanymi mi "tekstami" nieludziocentrycznymi są te pisane w kodzie maszynowym (nie całkiem, ale prawie). Ktoś chciałby poczytać?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ananke, gdy przeczytałam pytanie, od razu pomyślałam o cyklu wspaniałych opowieści o Szpitalu Głównym Sektora Dwunastego. Napisał je James White, twórca sf  z Irlandii obdarzony wspaniałą wyobraźnią. Pacjentami i lekarzami w tym przybytku kosmicznym są ludzie i obcy, chociaż prawdę mówiąc więcej jest tam obcych. ;-) Znajdziesz tam rasy, obcą fizjologię, najprzeróżniejsze organizacje społeczeństw. Czyta się błyskawicznie, jeden tom jedno popołudnie.

 

Edytka: Sprawdziłam, czy ktoś już polecił, ale nie. Klasykiem, jeśli chodzi o antropologiczny punkt widzeniach jest Le Guin (nie cykl o Ziemiomorzu), jej książki są nimi przesiąknięte.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ale bez ludzi, czy z nie-ludźmi?

 

O Ślepowidzeniu już było, ludzie tam też są, ale nawet oni bardzo odbiegający od “normy”.

“Totem leśnych ludzi” – Andrzej Trepka (jeszcze cięższy styl niż Lem i Watts, ale ciekawe rozważania, w którą stronę mogła iść ewolucja). Są odniesienia do ludzi, ale nie pojawiają się “w kadrze”.

W NF 8/22 opowiadanie (R+O)/I/S. Dla odmiany styl fajny w czytaniu.

“O psie, który jeździł koleją” – nie fantastyka, ale dość znana książka o rasie niewzorowanej na ludziach :P

 

Ananke, ja nie lubię twardego SF, ale wydaje mi się, że – jeśli dobrze rozumiem zamysł – do obcych można porównać przedstawicieli bardzo odległych kultur. Z każdej ,,egzotycznej” (z judeochrześcijańsko-europocentrycznego punktu widzenia) cywilizacji można wyłuskać jakąś cechę, wokół której da się zbudować fantastyczną rasę. Egipcjanie i śmierć jako centrum religii. Japończycy i kodeks bushido. Wikingowie i etos wojownika odbity w wierzeniach oraz etyce. I tak dalej.

W tym kontekście mogę polecić trylogię ,,Złoto Gór Czarnych” Szklarskiego (punkt widzenia Indian z plemienia Dakota) i chyba też ,,Walkę o ogień” (o jaskiniowcach), ale co do tej ostatniej nie jestem pewien, bo... moja babcia ją gdzieś ,,wysprzątała”, zanim zdążyłem przeczytać. :( Sposób myślenia poszczególnych starożytnych cywilizacji był jeszcze nieźle opisany w pewnej serii osadzonej w czasach Juliusza Cezara – nie pamiętam autora, tylko tyle, że jedna książka nosiła tytuł ,,Świątynia Muz”.

Oczywiście zawsze można zaryzykować też z tekstami z epoki. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Staruch – ależ właśnie wczoraj przeczytałam opowiadanie bez ludzi i bez kontekstu ludziocentrycznego i zrozumiałam (albo mi się tak tylko wydawało :D). Chodzi o to, że opowiadanie bez ludzi tak czy siak pisaliby ludzie, więc gdzieś te nawiązania by były, choćby do pięciu zmysłów i nie przeszkadzałoby mi to.

 

Bez ludzi, inny świat, inna planeta, ale wciąż zrozumiałe: „Ciemny kryształ: Czas buntu”. O coś takiego mi chodzi. Nie o dzieło stworzone przez komputer. ;) Przy okazji, serial, który podałam, nie jest familijny! Nie włączajcie go dzieciom, zawiera straszne sceny i jest mroczny. 

Ciemny kryształ to ten serial na podstawie filmu o szniklach? :) To chyba jednak było bardzo “ludzkie”?

 

Asylum, czytałam „Szpital kosmiczny” Jamesa White'a i tak, to było ciekawe doświadczenie. Styl może bez większych zachwytów, ale każda historia miała swój urok, różne formy życia, wymagające innego podejścia do tematu. Tak, takie coś było jak najbardziej dla mnie. ;) Tej pozycji, którą podałeś, nie czytałam, ale widzę, że to pierwsza część, muszę nadrobić. :D Ale nie jest konieczna kolejność, bo każde opowiadanie stanowi zamkniętą całość. ;)

 

Tak, Le Guin znam, czytałam jej „Dziewczyny Buffalo i inne zwierzęce osobowości”, ale akurat to do mnie nie trafiło. Le Guin też trochę zmęczyła mnie zakończeniem cyklu Ziemiomorza i poszła przez to (może niesłusznie) w odstawkę. 

 

 

Ale bez ludzi, czy z nie-ludźmi?

 

Wilku, bardziej z nie-ludźmi, gdzie bohaterowie nie znają Ziemi ani Ziemian, a jednak też funkcjonują, żyją, mają swoje zwyczaje, wojny itd.

 

Ciemny kryształ to ten serial na podstawie filmu o szniklach? :) To chyba jednak było bardzo “ludzkie”?

A co to za wyraz “sznikle”? surprise Jestem niedouczona.

Było to ludzkie w formie, ale nie mieliśmy tam ludzi, tylko inne rasy, które funkcjonowały, nie znając Ziemi. ;) O coś takiego mi chodzi, nie szukam hard sf, w którym maszyna tworzy niezrozumiałe dla mnie zdania. Nie szukam rasy wypaczonej z uczuć chmurek. Szukam ciekawej propozycji rozrywki, która umili mi wieczór i doda trochę świeżości. Takie książki Tolkiena w wersji bez ludzi byłyby tym, co nadal rozumiemy, ale jednocześnie nie ma tam odwołań czysto ludzkich.

Bo wiem, że perspektywy się nie uniknie, w końcu każdą książkę pisze człowiek. :)

 

SNDWLKR, jasne, masz rację, każda obca nam kultura jest tym, co daje odmienne spojrzenie na świat. Dlatego lubię poczytać o obcych zwyczajach, tradycjach, lubię wprowadzać je do domu pod postacią drobnych gestów czy jedzenia. Czytam o różnych religiach i fascynuje mnie to, ale chciałabym coś bardziej z naciskiem na fantasy, bo jednak zazwyczaj w mitach człowiek się pojawia.

I też nie jestem fanką wielkich ksiąg hard sf, gdzie nie ma ludzi i narracja jest toporna.

 

W tym kontekście mogę polecić trylogię ,,Złoto Gór Czarnych” Szklarskiego (punkt widzenia Indian z plemienia Dakota)

Wiem, o czym to jest, bo mąż mi stale poleca... :D Chociaż tak, właśnie coś takiego w klimatach fantasy byłoby moim marzeniem. :)

 

“Walkę o ogień”

 

Nie znam, ale z jaskiniowcami czytałam trochę komiksów, ogólnie komiksy są taką kopalnią ciekawych pomysłów w światach fantasy, choćby taki “Cassio” (kryminał fantasy w starożytności), “Taniec czasu” (lekko surrealistyczne o Indianach), “Czyściec” (tytuł mówi sam za siebie).

 

Oczywiście zawsze można zaryzykować też z tekstami z epoki. ;)

 

Jasne, można, ale szukam mimo wszystko fantasy bez ludzi. :D Temat powstał, bo ciężko znaleźć coś takiego.

 

A co to za wyraz “sznikle”? surprise 

Szninkiel to zajefajny komiks :)

 

Co do tego, co opisujesz – wspomniany “Totem leśnych ludzi” to niby perspektywa obcego odwiedzającego Ziemię, ale pokazujący, jak dla niego zadziwiające jest ziemskie, względem niego mniej rozwinięte i mniej sensownie ewoluujące życie.

Jest jeszcze też Wattsa opowiadanie o superburzach, w zbiorze opowiadań “Odtrutka na optymizm”. Tam niby bohaterami są ludzie, ale gdzieś nad nimi jest zjawisko pogodowe, co do którego istnieją podejrzenia, ze stanowi swego rodzaju megamózg.

 Szninkiel to zajefajny komiks :)

 

A to jest jakiś komiks z tego świata? :) Nie znam, ale jeśli jest, to bym czytała. ;) 

 

Film z 1982 to familijna bajka, średnio zresztą udana. Natomiast serial rozkłada na łopatki (nie licząc zakończenia), to mroczne fantasy z takim łamaniem schematów, że byłam w szoku, kiedy oglądałam. Zachwyt, szok i niedowierzanie, że można stworzyć tak dobry serial. A znaczek „familijny” na filmwebie to nieporozumienie. Jak dzieci to obejrzą, będą mieć traumę, są tam sceny, na których ja musiałam patrzeć przez palce.

 

„Totem leśnych ludzi” – no właśnie to tak trochę nie w tę stronę, skoro obserwujemy ludzi (mimo że z innej perspektywy). To już wolę jak ludzie obserwują inne rasy, które wyróżniają się czymś ciekawym. :)

 

„Odtrutka na optymizm” – o, nie znam, zapamiętam tytuł, może gdzieś uda się znaleźć. ;)

 

 

Być może pasowałaby Ci “Daleka droga do małej, gniewnej planety” Becky Chambers. Ludzie, niestety, są, ale jest też wielu nie-ludzi i właściwie książka opiera się częściowo na dynamice kontaktu między rasami i specyfice tych ras.

Może “Zabójcza sprawiedliwość” Ann Leckie napisana z perspektywy AI, która była statkiem z rozszerzeniami w postaci zombie?

 

Trudno pozbyć się ludzi… Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to wspomniane już “W dół, do ziemi”.

 

A, może jeszcze “Dzieci czasu” Tchaikovsky’ego, tam jest cała rasa, która wyewoluowała bodajże z pająków. I spora część książki jest pisana z perspektywy jej członków. Niestety, znudziła mnie, ale może dla Ciebie okaże się ciekawa. Bo mnie znudziły właśnie te fragmenty z punktu widzenia Obcych.

 

No i “Oko kota” Zelaznego, częściowo pisane z perspektywy Obcego, częściowo tropiciela z plemienia Navajo. Ta pozycja jest inna, czasem trudna, czerpie z mitów Indian.

Jeszcze mi się przypomniało "Punktown" Jeffreya Thomasa. To zbiór opowiadań, w którym bohaterami są przedstawiciele różnych ras, a nawet świadome AI, żyjący obok siebie w mieście Paxton, zlokalizowanym na odległej planecie.

Known some call is air am

Problem (?) polega tutaj na tym, że większość pisarzy jest ludźmi. Wbrew temu, co próbuje nam wmówić Kartezjusz, nie ma w przyrodzie czegoś takiego, jak czysty, nieuwarunkowany intelekt. A nawet, gdyby jakiś taki pisarz się trafił, to czytelnicy tacy nie są. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Wściekle trudno sobie wyobrazić nawet świat z perspektywy drugiego ludzia (wkurzałaś się kiedyś na kogoś, kto, powiedzmy, zostawia na blacie brudne sztućce i jemu to nie przeszkadza?), a co dopiero nieludzia.

 

To rzekłszy – spójrz tutaj: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/Xenofiction

(https://www.youtube.com/watch?v=KCf56Tb0CP8 siewieczki ^^)

     Tu kiedyś była Tarnina. Nie wiem, skąd się tam wzięła, ale to podejrzane.

    Tco gdyby przestali stanowić samo tło, wyszli poza pewien schemat, do którego zostają wrzuceni przez autorów?

To by znaczyło, że stworzenie przerosło i porzuciło twórcę :) Ale czytałam kiedyś w internetach takie opowiadanie o języku, który się uniezależnił od mówiących... hmm. Jestem w miarę pewna, że tutaj: http://www.infinityplus.co.uk/stories/index.htm  (ogólnie jest tu sporo wartych przeczytania nowel).

Tak czy owak, piszesz dla ludzi. Nie mówię, że wszystko ma być pod sznurek. Wbrew temu, co Ci niektórzy powiedzą, ja uwielbiam filigran! Ale tylko dobrze zrobiony. I nie będę udawać, że moje standardy dobrego filigranu są nieludzkie, bo nie są.

    Czyżby Tarnina przejmowała serwer? Albo moje myśli? Albo klawiaturę? Nie no, jestem nieogarniętym człekiem i tyle. :D

You will be assimilated XD

    W zasadzie nawet “Cieplarnia” Aldissa jest pisana z perspektywy istoty, która wywodzi się od ludzi, tylko po miliardach lat ewolucji.

A smardz?

    My mamy sporo wspólnych cech z Tarniną, jak czasem wychodzi, ale jednak stanowimy byty bardzo zdecydowanie odrębne ;)

Świat, w którym istnieją Drakaina i Tarnina, jest ciekawszy i bogatszy ontycznie od świata, w którym istniałaby tylko Dranina lub Tarnaina :)

    Muszę się zabrać, choć Lem czasami bywa męczący.

I to między innymi dzięki "obcości" perspektywy... (hallo, “Golem XV”!)

    Szpitalu Głównym Sektora Dwunastego

Znam kilka, są świetne i godne polecenia – ale bardzo ludzkie.

    Z każdej ,,egzotycznej” (z judeochrześcijańsko-europocentrycznego punktu widzenia) cywilizacji można wyłuskać jakąś cechę, wokół której da się zbudować fantastyczną rasę.

I tak – i nie. Istnieją uniwersalia kulturowe. Prawdopodobnie istnieją też uniwersalne cechy osób (tj. takie, które muszą mieć wszystkie osoby) – ale trudno powiedzieć, jakie). W “Z milczącej planety” Lewisa pojawiają się trzy gatunki kosmitów (plus czwarty, innej natury – spoilers!) i jeden z nich omawia tę kwestię. Znajdziesz angielską wersję tu: https://www.fadedpage.com/showbook.php?pid=20140326 polski nakład może być wyczerpany, poszukaj. Polecałabym (jeśli chcesz iść w tę stronę) poczytać Konecznego "O wielości cywilizacyj". Czy przyjmujesz jego teorię, czy nie, to sprawa drugorzędna, ale to wygodne, łatwe w obsłudze rusztowanie do wymyślania własnych cywilizacji. Trochę jak obudowywanie postaci na czterech temperamentach :)

    Wilku, bardziej z nie-ludźmi, gdzie bohaterowie nie znają Ziemi ani Ziemian, a jednak też funkcjonują, żyją, mają swoje zwyczaje, wojny itd.

A dlaczego nie mieliby? O, tu mi się coś fajnego przypomniało: https://www.gutenberg.org/files/23731/23731-h/23731-h.htm Jest z perspektywy ludzi, a właściwie człowieka, który spotkał kosmitę i opowiada o tym. Warte przeczytania tak czy owak.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Daleka droga do małej, gniewnej planety

O, ciekawe jakie rasy są na statku, skojarzyło mi się trochę z „Gwiezdnymi Wojnami”, gdzie też bywały podróże różnych ras, zwłaszcza w serialach czy komiksach.

 

Zabójcza sprawiedliwość

To jest w sumie coś takiego, o czym myślałam, gdzie mamy punkt widzenia innej rasy, w dodatku faktycznie innej niż ludzie, a jednocześnie człowiek się tam przewija i nie przeszkadza aż tak bardzo.

 

Dzieci czasu

Hm, skoro jest perspektywa obcych, a mówisz, że Ciebie znudziła, to tak się zastanawiam, czy nie przeczytać też po to, aby widzieć, jak pisać, żeby nie znudzić. :D

 

Oko kota

Muszę koniecznie przeczytać, po samym opisie od Ciebie już mi się spodobało. :)

 

Yantri, dziękuję za wszystkie pozycje, nie znałam żadnej i na pewno się za nie zabiorę, obym tylko znalazła. :)

 

Jeszcze mi się przypomniało "Punktown" Jeffreya Thomasa.

Outta Sewer, dzięki, wydaje się ciekawe, trochę takie poetyckie z tego, co widziałam, więc myślę, że coś dla mnie. ;)

 

 

Problem (?) polega tutaj na tym, że większość pisarzy jest ludźmi.

Tarnino, skoro większość pisarzy jest ludźmi, to może poleć mi coś od tej mniejszości (pisarzy, nie komputerów), która tymi ludźmi nie jest? :D

 

Nie no, ja wiem, że jesteśmy ludźmi i nic, co ludzkie nie jest nam obce, a to, co obce, często już jest zbyt nieludzkie i przez to nie do wyobrażenia. Aleeee... Mimo wszystko, książki powstają. Różne. Bardziej ludzkie, mniej ludzkie, udane lub nie. Wspomniany przeze mnie serial „Ciemny kryształ” całkiem o ludziach zapomniał, a mimo tego bohaterowie nie byli niezrozumiałym zlepkiem obcych. Bo oczywiście pisząc nie wyzbędziemy się naleciałości z ludzkich zachowań. I ja to wiem, ja to przyjmuję i przymykam oko. Szukam czegoś ciekawego, nie ciężkiego czy wymyślnego i abstrakcyjnie przeintelektualizowanego. 

 

Dziękuję za artykuł o xenofikcji, no racja, że sporo bajek się na tym skupiało. :) Kto wie, może tak mnie ciągnie do tego, bo jako dziecko uwielbiałam Kaczora Donalda i tam też ludzi nie było za bardzo. A jak mignęli (w postaci Braci Be czy innych takich) to jako dodatek, a nie główne postaci.

 

Pipera znam, a jakże. :D Animacje są idealne do tematu, jaki mnie interesuje, dlatego może teraz szukam powieści, żeby poczuć nowy świat przez dłuższy czas.

 

To by znaczyło, że stworzenie przerosło i porzuciło twórcę :)

Dlaczego? Nie chodzi przecież o skomplikowane ukazanie wymyślnej rasy, ale o kosmitów, którzy nie mają nic wspólnego z Ziemianami, a jednocześnie przyjemnie się o nich czyta. Nawet taki Yoda był kosmitą, nie znał Ziemian (chyba? :D), a jednak czytanie o jego przygodach nie jest skrajnie różne od tego, jak wyobrażamy sobie ludzi. I coś takiego jest fajne, a gdyby dodatkowo pokazać całą rasę, do której należał Yoda, w momencie, kiedy jeszcze nie mieli kontaktu z resztą wszechświata... :)

 

Dziękuję za link do nowel, przejrzę sobie. ;)

 

Tak czy owak, piszesz dla ludzi. Nie mówię, że wszystko ma być pod sznurek. Wbrew temu, co Ci niektórzy powiedzą, ja uwielbiam filigran! Ale tylko dobrze zrobiony. I nie będę udawać, że moje standardy dobrego filigranu są nieludzkie, bo nie są.

 

Wiem, że piszę dla ludzi. ;) Dlatego otworzyłam wątek, żeby poznać trochę więcej literatury tego typu i zobaczyć, jakie światy i rasy już są, jak autorzy zabierają się za kreowanie planet i bohaterów bez możliwości przyrównania ich życia do naszego, jak to ma miejsce w przypadkach, kiedy w opowiadaniu jest ludzka perspektywa. 

 

Nie wiem, czy znasz wspomniany już „Ciemny kryształ: Czas buntu”, ale właśnie tam są inne rasy na obcej nam planecie, ale to nadal humanoidalne stworzenia, bez udziwnień. Tam liczy się historia i bohaterowie, a nie to, czy ktoś oddycha nosem czy może piętą będącą niewidzialnym obłokiem. I na tym chciałabym się skupić. Na ciekawej historii w innych klimatach, bez ludzi. ;)

 

Świat, w którym istnieją Drakaina i Tarnina, jest ciekawszy i bogatszy ontycznie od świata, w którym istniałaby tylko Dranina lub Tarnaina :)

Domyślam się. :D Cieszę się, że nie przejęłaś kontroli nad Drakainą, Tarnino :D 

 

„Z milczącej planety” 

O, super, dziękuję za polecenie, może gdzieś znajdę, zaintrygowałaś mnie tym odniesieniem do omawiania tematu, który tu poruszam. 

 

„O wielości cywilizacyj". Czy przyjmujesz jego teorię, czy nie, to sprawa drugorzędna, ale to wygodne, łatwe w obsłudze rusztowanie do wymyślania własnych cywilizacji. Trochę jak obudowywanie postaci na czterech temperamentach :)

 

Mam to na laptopie ale nie zabrałam się za czytanie, bo zazwyczaj w dzień wolę papierowe książki, a w nocy już pisanie. Ale muszę faktycznie przeczytać. :) 

 

 

A dlaczego nie mieliby?

No wiesz, taka trochę ironia z mojej strony do tego, że często w sf nagle cudownie pojawia się człowiek. I dociera w każde miejsce, poznaje każdą rasę. Wszędzie ludzie, ludzie, ludzie. Sam temat pokazuje, jak ciężko znaleźć powieść (nie opowiadanie) z rasą, która żyje sobie gdzieś w kosmosie i nie spotyka nigdy ludzi. 

 

Jest z perspektywy ludzi, a właściwie człowieka, który spotkał kosmitę i opowiada o tym. Warte przeczytania tak czy owak.

Pamiętam jak przez mgłę, że czytałam opowiadanie w jednym ze zbiórków sf. ;) 

 

Tarnino, dziękuję za ciekawe propozycje. :) 

 

Ananke, nie ma za co. Powieści Chambers i Leckie mnie urzekły, także powiewem świeżości. To są serie, z czego Chambers bardzo luźno powiązane, o ile w ogóle. Ona opowiada o wielu mieszkańcach tej samej części kosmosu i tyle. Pierwsza książka jest o tym statku z wielorasową załogą, druga o AI, trzecia o różnych osobach i wpływie pewnego wydarzenia na nie, czwartą mam zamiar przeczytać niedługo. Ale najpierw chcę powtórzyć pierwsze trzy. I nie, nie powiem Ci, jakie rasy, łatwo to znaleźć, ale najlepiej przeczytać. Dużą zaletą jest ukazanie społecznych relacji danej rasy, tego, jak fizjologia wpływa na ukształtowanie społeczeństwa i jednostki. Już za dużo zdradziłam. devil

U Leckie perspektywa jest inna, łącznie z językiem, bo na przykład AI nie zawsze rozróżnia mężczyzn od kobiet. Nie wiem, jak to wyszło w przekładzie, anglojęzyczne pozycje czytam w oryginale.

 

Dzieci czasu

Hm, skoro jest perspektywa obcych, a mówisz, że Ciebie znudziła, to tak się zastanawiam, czy nie przeczytać też po to, aby widzieć, jak pisać, żeby nie znudzić. :D

Może tylko mnie znudziło, no bo ileż można czytać o ewolucji danej rasy? Ciekawe były natomiast wszystkie fragmenty o myśleniu, porozumiewaniu, strukturze społecznej itp.

 

Oko kota

Muszę koniecznie przeczytać, po samym opisie od Ciebie już mi się spodobało. :)

Mam bzika na punkcie twórczości Zelazny’ego, zaczęłam czytanie fantastyki od niego, więc mogę być mało obiektywna, ale warto. Choćby dlatego, że inne. wink

 

Yantri, dziękuję za wszystkie pozycje, nie znałam żadnej i na pewno się za nie zabiorę, obym tylko znalazła. :)

Znajdziesz. Trzy pierwsze są względnie nowe, a Zelazny to Zelazny, w bibliotece może nawet będzie.

Baw się dobrze! laugh

    Nie chodzi przecież o skomplikowane ukazanie wymyślnej rasy, ale o kosmitów, którzy nie mają nic wspólnego z Ziemianami, a jednocześnie przyjemnie się o nich czyta.

No, to już nie wiem, o co Ci chodzi. Ulubiona_emotka... yy... XD Chyba o ocean Solaris :)

    autorzy zabierają się za kreowanie planet i bohaterów bez możliwości przyrównania ich życia do naszego, jak to ma miejsce w przypadkach, kiedy w opowiadaniu jest ludzka perspektywa.

Ale czyta i przyrównuje człowiek...

     Tam liczy się historia i bohaterowie, a nie to, czy ktoś oddycha nosem czy może piętą będącą niewidzialnym obłokiem. I na tym chciałabym się skupić. Na ciekawej historii w innych klimatach, bez ludzi. ;)

A dlaczego miałabyś się skupić na oddychaniu piętą? Jeszcze coś mi się przypomniało: Overside.

Płaski świat, bez ludzi, zamieszkany przez stworki z lekka kreskówkowe... ale imperium Sahtańskie to praktycznie Rzym, duma kroczy przed upadkiem, a głupota bywa nieodróżnialna od złośliwości. To mogliby być ludzie. Tylko nie są. Czy to pasuje do Twoich parametrów?

    Cieszę się, że nie przejęłaś kontroli nad Drakainą, Tarnino :D

<evil laugh>

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Yantri, dziękuję, jestem ciekawa tych pozycji. Na pewno zamówię, o ile znajdę w bibliotece. ;) Zobaczymy, jak to będzie wyglądać w polskim przekładzie. Ras mi nie zdradzaj, nie jestem fanką spoilerów, także przeczytam i poznam. ;) Aktualnie widzę, że w mojej bibliotece „Daleka droga…” jest wypożyczona, więc na razie tylko zarezerwowałam. ;) „Oko kota” – niestety brak.

 

Może tylko mnie znudziło, no bo ileż można czytać o ewolucji danej rasy? Ciekawe były natomiast wszystkie fragmenty o myśleniu, porozumiewaniu, strukturze społecznej itp.

 O, coś takiego mnie interesuje, jak inna rasa się porozumiewa i jak to funkcjonuje. No i wezmę się za te pająki, zobaczymy, jak mi podejdą, już zamówiłam. ;)

 

Mam bzika na punkcie twórczości Zelazny’ego, zaczęłam czytanie fantastyki od niego, więc mogę być mało obiektywna, ale warto. Choćby dlatego, że inne.

Jak już skończę z książkami „bez ludzi” (no, w miarę :D), to wezmę się za „Kroniki Amberu”. :D

 

Znajdziesz. Trzy pierwsze są względnie nowe, a Zelazny to Zelazny, w bibliotece może nawet będzie.Baw się dobrze!

Dzięki! Szkoda, że „Oka kota” nie ma w pobliskich bibliotekach, ale może kiedyś uda się znaleźć. ;)

 

 

No, to już nie wiem, o co Ci chodzi. Ulubiona_emotka... yy... XD Chyba o ocean Solaris :)

 

Tarnino, chodzi dokładnie o to, co napisałam. ;) Wyjaśnię na najprostszym przykładzie:

 

Wyobraź sobie plemię Siuksów żyjących w Ameryce Północnej. Mają swoje zwyczaje, żyją inaczej niż Europejczycy, to oczywiste. I teraz czytasz książkę, w której masz wioskę Siuksów i ich perspektywę od samego początku, nie ma tam żadnych Europejczyków ani ich spojrzenia na Siuksów, odwołań itd., a jednocześnie to chyba oczywiste, że książki nie pisali obecni Siuksowie, tylko ktoś inny, kto sobie o nich poczytał i stworzył dzięki temu powieść. [Tak, wzorowałam opis na “Złocie Gór Czarnych” polecanych przez SNDWLKR, ale nie podałam tego dokładnie, bo nie czytałam książki].

 

A teraz dla odmiany, wyobraź sobie, że masz książkę, w której Europejczyk trafia do plemienia Siuksów i mamy jego perspektywę, która prowadzi nas przez karty powieści, pokazując oczywiście wszystkie zwyczaje itd., ale... no to już bardziej “jego” historia, a Siuksowie są dodatkiem do jego przygód.

 

 

Ale czyta i przyrównuje człowiek...

Wiem. Tylko nie wiem, ile jeszcze razy podkreślę to w dyskusji... W każdym razie szukam czegoś celującego w ten pierwszy przykład. Mając świadomość, że o obcych rasach w kosmosie piszą ludzie, serio. Nie wymagam totalnie niezrozumiałego języka ani istot kompletnie różnych od ludzi. Mogą być humanoidalne, jeżeli nie ma innych. Yantri podała mi istoty-pająki, fajnie, bo to już mniej ludzkie, ale nie pogardzę też czymś zbliżonym do ludzi, ale nie mającym swoich korzeni na Ziemi.

Nie umiem tego lepiej wyjaśnić, wybacz. 

 

A dlaczego miałabyś się skupić na oddychaniu piętą?

Staruch wspomniał o “tekstach pisanych  w kodzie maszynowym”, czyli o całkowitej abstrakcji. A ja abstrakcji nie wymagam, nie szukam rasy, która będzie tak skomplikowana, że nie obejmę tego swoim małym rozumkiem. Nie szukam tekstu, który będzie wykraczał poza moje wąskie horyzonty. Szukam czegoś, co pisali ludzie dla ludzi, ale o kosmitach. O swoich wyobrażeniach z nimi związanych.

 

Płaski świat, bez ludzi, zamieszkany przez stworki z lekka kreskówkowe... ale imperium Sahtańskie to praktycznie Rzym, duma kroczy przed upadkiem, a głupota bywa nieodróżnialna od złośliwości. To mogliby być ludzie. Tylko nie są. Czy to pasuje do Twoich parametrów?

 

W temacie jest nawias i tam mamy dopisek “książki”, w samej treści tematu natomiast: “Tylko pytam o książki warte polecenia, oczywiście gusta są różne, ale jak już napiszecie, to o czymś, co dla Was było interesujące. :)”

Także, jeśli nie jest to książka... to tak trochę średnio pasuje do moich parametrów. Chyba że tak bardzo zafascynował Cię ten “Overside”, że gorąco mi go polecisz, to się skuszę na ten cudownie płaski świat, żeby zobaczyć, co w nim Tarninę zainteresowało. heart

 

    Wyjaśnię na najprostszym przykładzie:

Aha. No, to jasne :)

    W temacie jest nawias i tam mamy dopisek “książki”,

Tak, wiem. Ale mi się przypomniało ^^

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Aha. No, to jasne :)

 

Cieszę się :)

 

Tak, wiem. Ale mi się przypomniało ^^

 

Spoko, tylko czy polecasz, czy po prostu tak dodałaś? :)

Polecam, bo fajne.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Polecam, bo fajne.

heart

 

Dzięki, dodam do listy heart

 

:)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No Doctor Who też pasuje do tematu, ale akurat oglądałam.

 

A tu też cała plejada różnych ras, można się inspirować.

 

Polecam “Projekt Hail Mary”. Kosmita zupełnie niepodobny do ludzi (tak bardzo, że już chyba bardziej się nie da), akcja dzieje się w kosmosie, dla fanów lingwistyki ciekawy proces tworzenia komunikacji i poznawania kultury obcej rasy. Świetnie się bawiłam przy lekturze, no i zdecydowanie spełnia twoje wymagania :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Przeglądałam w księgarni, ale tłumaczenie (ten tytuł...) chyba mi nie pasowało. Inna rzecz, że na tłumaczenia jestem cięta.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kam_mod, co do „Projektu Hail Mary” to nie znam, ale z opisu na lubimyczytać nie wyczytałam wskazówek odnośnie dziwnego kosmity. Muszę z ciekawości się skusić. ;) Na razie zaczęłam o pająkach. ;)

 

Tarnino, tłumaczenia prawie nigdy nie mają sensu. W sensie tytuły. ;)

Tarnino, wolałabyś “Projekt Święta Maria”? XD

 

Ananke, zapewniam cię, że kosmita jest. W dodatku super fajny, kochany i robi jazz hands jak uda mu się zrozumieć człowieka :D

www.facebook.com/mika.modrzynska

Tarnino, wolałabyś “Projekt Święta Maria”? XD

“Projekt ‘Zdrowaś Mario’”. No, naprawdę. To nie jest oczywiste?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W dodatku super fajny, kochany i robi jazz hands jak uda mu się zrozumieć człowieka :D

 

Kam_mod – dodam do listy czytania,  kochany kosmita kojarzy mi się z Grogu z “Mandalorianina”. :D

 

kochany kosmita

Ksenomorfuś, so cute :)

Known some call is air am

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 

Known some call is air am

To albo genialne, albo... nie, to jest genialne.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Outta, Tarnino – rozwalacie mnie XD

“Projekt ‘Zdrowaś Mario’”. No, naprawdę. To nie jest oczywiste?

Nie. “Zdrowaś Mario” ma u nas zupełnie inne skojarzenia niż w Stanach (wyobraź sobie jaki kwik by się podniósł, gdyby u nas politycy rozpoczęli misję kosmiczną i tak ja nazwali XD). Poza tym, jeśli by brać pod uwagę faktor dźwięczności/atrakcyjności wizualnej, to Zdrowaś Mario wypadałoby bardzo, bardzo nisko – i raczej ostraszałoby potencjalnych czytelników.

 

Jako osoba z wykształceniem tłumaczeniowym (mgr lingwistyki w spec. translatorycznej) – ja też przetłumaczyłabym tytuł tej książki jako Projekt Hail Mary. Projekty komercyjne rządzą się swoimi prawami.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Ponieważ nie przeczytałam książki, a tłumaczę jako amator – przyjmuję. Ale moje ucho pozostaje zranione :)

Outta, Tarnino – rozwalacie mnie XD

To tylko cyklotymia XD

 

ETA: Then again... https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Literature/ProjectHailMary

“A Hail Mary pass is a desperate, down-to-the-buzzer play that is understood to have little chance of success, specifically throwing the ball very far down the field as possible in the slim hope that somebody can catch it. Its name was popularized as Dallas Cowboys Quarterback Roger Staubach (who happened to be Catholic) stated in an interview that he recited the eponymous prayer in his mind as he launched a particularly memorable (and successful) one of those.”

Czyli chodzi o misję ostatniej szansy. Coś by się wykombinowało...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka