- Hydepark: Postacie historyczne w fikcji.

Hydepark:

inne

Postacie historyczne w fikcji.

Jaki jest wasz do nich stosunek? Ja osobiście, jeśli jakiś twór jest fantastyką (np. gry z serii Assassin’s Creed), albo tylko luźno oparty na faktach historycznych (np. ostatnio popularny serial “Our flag means death”), to historyczne figury na ogół traktuję tak samo jak postacie fikcyjne w obrębie danego uniwersum. Przykładowo: dla mnie Leonardo da Vinci z AC i ten prawdziwy to dwie zupełnie różne postaci.

Komentarze

obserwuj

Sorki za kropkę w tytule. Dałam odruchowo, a teraz nie wiem, jak poprawić. Widok edycji nie ma przycisku zapisu.

Hmm, u mnie zależy, czy postać ma znaczący wpływ na fabułę, czy jest taką ozdobą (jak właśnie Leonardo).

Dajmy na to władców, czy ofiary Asasynów – ci właśnie mają duże znaczenie w fabule, bo z reguły ich śmierci pokrywają się ze śmiercią historyczną.

 

Osobiście rozwijam uniwersum, które obecnie toczy się w Brytanii w okresie podbojów rzymskich, a dokładniej blisko powstania Boudiki, i tak jak większość postaci jest fikcyjna, to te historyczne także mają duży wpływ na fabułę.

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Kiedyś dawno temu czytałam/słyszałam, że główne cele w osadzonym w wiktoriańskiej Anglii AC: Syndicate to postacie fikcyjne, gdyż obecnie żyją potomkowie wielu znanych osobistości z tamtego okresu i mogli by oni mieć pretensje co do tego, jak ich przodkowie zostali przedstawieni.

Według mnie, to pokazuje, że najłatwiej brać się za umieszczanie w fikcji postaci, które żyły dawno temu i/lub jest więcej wokół nich legend niż faktów.

Sama pisania fikcji historycznej raczej unikam. Wolę tworzyć własne światy, dlatego Midgard w moich nordyckich opkach nie jest Ziemią, tylko swoim światem. Rozważam jednak umieszczenie w nich postaci inspirowanych bohaterami z sag i historii, jak na przykład Ivar Ragnarsson.

Gry z serii Assassin’s Creed robią to dobrze wg mnie. Tzn. kupuję te postacie w wersji mi przedstawionej, ale bardziej w wydaniach najnowszych (Odyseja i Valhala), bo wcześniej miałam wrażenie, że wrzucają je trochę na siłę.

 

Poza tym kwestia tego, czy jest to fikcja-fikcja, czy opowieść czerpie pełnymi garściami z historii. W pierwszym przypadku dopuszczam sporą dowolność. 

W tej drugiej kwestii zgadzam się z Tobą, OldGuard, ale w fikcji-fikcji też bym zachowywała umiar. Nie bardzo lubię, kiedy zbrodnie Kuby Rozpruwacza przypisuje się istotom nadnaturalnym.

U mnie postaci historyczne są z reguły jak najbardziej podobne do tych prawdziwych, a ich działania mogłyby być zmieniane przez jakieś opętania i rzeczy w tym stylu (tj. działania prowadzące do zmiany historii).

 

Assassin’s Creed robi to bardzo dobrze nawet.

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Niektórzy publicyści traktują w swoich tekstach postacie współczesne jak fikcję literacką, a Ty pytasz jak traktować postacie realne w fikcji :-)

 

A tak odchodząc od AC, to jednym z hitów anime tego sezonu jest reverse isekai opowiadające o tym, jak Zhuge Liang odrodził się we współczesnej Japonii i został managerem aspirującej piosenkarki.

Tu opening: https://www.youtube.com/watch?v=gNn9NxZH2Vo

Ciekawe xD

 

Ja właśnie piszę opowiadanie w moim historyczno-fantasy uniwersum, w którym fabuła obraca się wokół legendy arturiańskiej. Ciekawe jak wyjdzie, staram się mieszać legendę z prawdziwymi postaciami.

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

A jakie prawdziwe postaci masz w legendzie arturiańskiej?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Całkiem solidne streszczenie: https://en.wikipedia.org/wiki/Historicity_of_King_Arthur

Gdzieś mam książkę o związkach legendy arturiańskiej z historią. Nawet jeśli przyjąć wersję, że to legenda z bardzo małym elementem historycznym, to w fantastyce można wykorzystać inną wersję.

 

A skoro już tu jestem, to powiem tak: staram się, żeby postacie historyczne w moich tekstach były zgodne z tym, co o nich wiem, nawet jeśli robią coś fikcyjnego czy też mają fikcyjne moce. Dlatego rzadko wychodzę poza swoje historyczne strefy komfortu.

Zdarzyło mi się, w tekście jeszcze niepublikowanym, całkowicie zmienić spory element fabuły, żeby nie skrzywdzić człowieka, o którym niespodziewanie znalazłam sporo informacji. Kiedy nie wiedziałam o nim prawie nic, tyle tylko, że miał związek z pewną niefajną sprawą ze względu na piastowane wtedy stanowisko, zrobiłam go jednym z czarnych charakterów z tła. Potem znalazłam, że miał nieposzlakowaną opinię i był bardzo porządnym człowiekiem, więc wymyśliłam mu zupełnie inną, dużo ciekawszą rolę w fabule.

I mam moralny problem, bo chcę z historycznej postaci uczynić głównego czarnego charaktera jednego mojego uniwersum i trochę mi głupio, choć faceta nie znoszę i uważam, że był pierwszej wody sukinsynem (delikatnie mówiąc), a poza tym, sądząc z listów, nieziemskim nudziarzem. Zastanawiam się, czy jednak mu nie zmienię lekko nazwiska, żeby nie był dokładnie sobą. Wystąpił na razie w jednym pozaportalowym opowiadaniu, ale tam nazwisko nie pada.

http://altronapoleone.home.blog

Dla mnie nie, Ajzan, bo jeśli ktoś wykorzystuje/ używa postaci historycznej w fikcji to musi po temu być związek i powód. I nie ten wyimaginowany, ale realny, konkretny, bo inaczej dlaczego się nią posługuje, po co? Dla feimu, że zna, miast wymyślić swoją i na boha, do czego wtedy się odwołuje – do ksobnych skojarzeń, synkretycznych, a przez brak wyjaśnienia – niezrozumiałych?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

@drakaina:

Nawet jeśli przyjąć wersję, że to legenda z bardzo małym elementem historycznym, to w fantastyce można wykorzystać inną wersję.

Jasne, ale jeśli nawet uwierzymy w historyczność Historia Brittonum, to Artur jako dux bellorum jest kimś istotnie innym niż postać z legendy. Przez chwilę (dosłownie mgnienie) obawiałem się, że ktoś może wierzyć w autentyczność grobów w Glastonbury.

Innych postaci (Lancelot?) w ogóle nie umiem odwzorować między legendą a rzeczywistością.

@Asylum:

Moim zdaniem wykorzystywanie postaci autentycznych ma uzasadnienie fabularne jako tło (coś jak w Foreście Gumpie) albo w historii alternatywnej, jeśli chcesz pokazać różnicę.

Od razu się pochwalę (a co?), że w jednym opowiadaniu mam Stalina jako rewolucjonistę i kasiarza (jak w rzeczywistości, ale u mnie ginie w 1917 roku), a Hitlera jako handlowca, bo ładnie rysuje i bywa przekonujący.

Jeszcze ze  względu na skandal seksualny (też historycznie prawdziwy) u mnie zmienia nazwisko na Schicklgruber, również prawidłowe :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Radku, w tle jak najbardziej, bo charakteryzują, odsyłają do epoki, czasu, myśli “o”. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przez chwilę (dosłownie mgnienie) obawiałem się, że ktoś może wierzyć w autentyczność grobów w Glastonbury.

Hmm. Ja je nawet widziałam XD

http://altronapoleone.home.blog

Słuchajcie, a co powiecie o takiej sytuacji?

 

Jest powieść – obyczajowa, nie fantastyczna. Głównym bohaterem jest postać jak najbardziej historyczna, z połowy XIX wieku, z trzeciej, powiedzmy, kategorii ważności dla historii Wielkiej Brytanii i Tasmanii. Powieść mówi między innymi o jego karierze gubernatora Tasmanii i o relacji z adoptowaną córką-Aborygenką, którą elegancka brytyjska rodzina adopcyjna w końcu porzuciła, co się przyczyniło do jej przedwczesnej śmierci.

Autor jako jedną z przyczyn załamania nerwowego tej córki podaje fakt, że została jako nieletnia przez adopcyjnego ojca zgwałcona. Wokół historycznego bohatera za życia snuły się podejrzenia o rzeczy różne (np. że podczas wyprawy arktycznej miał w absolutnej desperacji dopuścić się kanibalizmu), ale zarzutów o gwałt nie było. Czy były prawdopodobne? Niewykluczone, oczywiście, nie wiemy, co się działo za zamkniętymi drzwiami.

Jak się zapatrujecie na takie zmiany w życiu postaci – czyli na dodanie znaczącego i wyjątkowo dla nas nagannego moralnie, a niekoniecznie potwierdzonego w źródłach motywu? Zrobili-/łybyście coś takiego we własnych, inspirowanych historią tekstach?

ninedin.home.blog

Nie, to jest dokładnie to, czego bym nie zrobiła. W niewydanej póki co powieści zmieniałam cały wątek, kiedy dowiedziałam się dobrych rzeczy o facecie, który miał być pomniejszym czarnym charakterem. I mam cały czas problem z przypisaniem demonicznych cech autentycznemu facetowi, mimo że jego biografia się o to prosi.

http://altronapoleone.home.blog

A już byłem przekonany, że na tym portalu, jakby nie było, literackim, nie zetknę się z tytułem, zakończonym kropką... A jednak nie. 

W języku polskim obowiązuje generalna zasada, że tytułu nie kończymy kropką. Istnieją od tej zasady rzadkie wyjątki, ale zasada generalna jest jednoznaczna.

A tu masz, znowuż tytuł kończy kropka...

Pozdrówka.

Przysięgam, poprawiłabym, gdyby była taka możliwość.

Koniec offtopu.

Nowa Fantastyka