- Hydepark: Złoto dziur czarnych - o artykułach naukowych

Hydepark:

inne

Złoto dziur czarnych - o artykułach naukowych

Do rozpoczęcia tego wątku skłoniła mnie dyskusja na SB, z Gekikarą na temat przeczytanego przez niego artykułu (anglojęzycznego):

 

https://www.popularmechanics.com/space/deep-space/a35875454/what-are-black-holes-new-theory/

 

Pomyślałem, że może przydałby się taki wątek (lub grupa wątków), w którym można by dyskutować o nauce (nie tylko fizyce i astronomii) – skoro science fiction jest tu mile widziane, to i mile widzianym powinna być sama science, czyż nie?

 

 

Gekikara prosił mnie o opinię, co sądzę o wyżej wzmiankowanym artykule:

 

Gekikara Jak poczytasz to się odnieś, bo chetnie poczytam o opinii kogos, kto poczytał.

Gekikara Zawsze zaczynam tydzień od jakiejś ciekawostki astronomicznej. Dziś natknąłem sie na teorie, jakoby czarne dziure nie były czarnymi dziurami, tylko ciemnymi gwiazdami. Interesujące.

 

Po przeczytaniu, okazał się nie aż tak bzdurny, jak sądziłem, ale do rzeczy.

Postaram się pisać zrozumiale, prosto, niehermetycznie – nie tak jak w hibakuszy :) Jeśli mi się nie uda – bijcie :)

 

Zacznijmy od krótkiego wprowadzenia:

 

Czemu fizycy nie lubią czarnych dziur?

Nieprawda. Wprost przeciwnie. Bardzo je lubią. Czarne dziury generują mnóstwo problemów, a fizycy uwielbiają rozwiązywać problemy.

Można wręcz rzec, że dla fizyków wysokich energii i astronomów czarne dziury są wręcz ulubionymi obiektami we Wszechświecie... o ile rzeczywiście istnieją (artykuł sugeruje, że nie istnieją, ale o tym za chwilę). Bo tak naprawdę na ich istnienie mamy tylko dowody pośrednie.

Żeby zrozumieć, dlaczego czarne dziury są takie niewygodne, trzeba zdać sobie sprawę z tego, że we współczesnej fizyce stosuje się (świadomie) swoiste orwellowskie dwójmyślenie. Dialektykę (nie, nie sięgajcie po Marksa i Engelsa – w sumie każdy dorosły człowiek, gdy wyrośnie z myślenia logicznego, które właściwe jest nastolatkom i bardzo młodym dorosłym – dochodzi w pewnym momencie do dialektyki, czyli jedności / współwystępowaniu przeciwieństw – w istocie nie da się funkcjonować w świecie bez zaakceptowania jego nielogiczności i chaosu).

Dialektyka ta polega na tym, że mamy dwie wielkie teorie fizyczne, które niewątpliwie są ze sobą sprzeczne i nie mogą obie być jednocześnie w całości prawdziwe – i zamiast wybrać jedną z nich, lub znaleźć trzecią niesprzeczną... stosujemy obie.

Jak to możliwe?

Możliwe jest to dzięki temu, że każda z tych teorii doskonale sprawdza się w innej skali.

Pierwsza z tych teorii – Ogólna Teoria Względności – w skrócie OTW – pozwala nam świetnie przewidywać w skali makro. Jesteśmy na jej podstawie przewidywać ruch pojazdów na Ziemi, Księżyca wokół Ziemi, Ziemi wokół Słońca, Słońca wokół centrum Galaktyki, Galaktyki wokół środka masy Lokalnej grupy galaktyk – i tak dalej. Jesteśmy w stanie wyjaśniać zjawiska nawet w bardzo wielkich skalach – w skali całego Kosmosu, mówić o obiektach, które mają olbrzymie masy.

Druga z tych teorii – mechanika kwantowa – mówi o zjawiskach w skali mikroskopijnej.

W uproszczeniu – dzięki temu możemy badając coś przez teleskop – opisać to w OTW, a badając przez mikroskop – przez mechanikę kwantową – i nie obchodzi nas, że te teorie są ze sobą sprzeczne, dopóki to co widzimy zgadza się z obliczeniami.

Czyli o rzeczach ogromnych – uczy nas Newton z Einsteinem, a o malutkich – Schrödinger z Heisenbergiem.

I wszystko gra.

Prawda?

I wtedy na białym koniu wjeżdżają czarne dziury  ;-)

 

 

 Jak długo trwa wieczność?

 

Czarne dziury są jednocześnie duże i małe.

Duże – bo są bardzo masywne.

Małe – bo zajmują bardzo mało miejsca w przestrzeni.

By Ziemia stała się czarną dziurą trzeba by ją ścisnąć tak bardzo, by zmieściła się na łyżeczce od herbaty.

 

I dlatego, że czarne dziury są jednocześnie małe i duże rodzą całe mnóstwo paradoksów i problemów. Nie będę ich opisywał ani nawet wszystkich wymieniał, wspomnę tylko niektóre z nich (możecie sobie pogooglać po opis), o ciekawszych, intrygujących jak sądzę nazwach: paradoks ściany ognia, paradoks informacyjny, “czy czarne dziury mają włosy?”

Jeśli dodamy do tego promieniowanie hawkinga, czyli parowanie czarnych dziur (z czarnej dziury nic nie może uciec – nawet światło – a mimo to, czarne dziury powoli bo powoli – ale tracą swoją masę) – to może się zakręcić człowiekowi w głowie. A w końcu fizyk też człowiek.

A jak jeszcze sobie pomyślimy, że według OTW w środeczku czarnej dziury jest coś co zwiemy osobliwością – punkt o nieskończonej gęstości – to już łeb boli jak ściskany imadłem.

Z tymi nieskończonościami to jest jeszcze taki problem, że się ciężko cokolwiek liczy, jak w mianowniku, albo liczniku znajdzie się nieskończoność, a jak będzie i tu i tu, to wcale się tak łatwo tego skrócić nie da. Są owszem sposoby pozbywania się tych nieskończoności z równań, ale... no jednak ten punkt o nieskończonej gęstości, to coś co bardzo, ale to bardzo wydaje się niewłaściwe.

Jeszcze bardziej niewłaściwe, jeśli weźmiemy pod uwagę mechanikę kwantową. Tak ogromna liczba cząstek nie może znaleźć się w jednym punkcie, co więcej – informacja wpadająca do czarnej dziury nie może się tracić, a to się wydaje dziać.

Stąd próby wyjaśnienia co właściwie się tam, wewnątrz czarnej dziury dzieje.

 

Czasami tylko sekundę

 

Artykuł, jeśli dobrze go zrozumiałem, wcale nie stwierdza, że czarne dziury nie istnieją, ale, że nie istnieją osobliwości wewnątrz nich. Nie ma co prawda w artykule żadnego formalizmu matematycznego, o który by się można zaczepić, ale to nie istotne – najprawdopodobniej to, o czym mówi artykuł wyrasta z gruntu jednej z prób rozwiązania paradoksów i pogodzenia ze sobą OTW i mechaniki kwantowej, a mianowicie, z teorii Pętlowej Grawitacji Kwantowej.

Jest ona jedną z teorii, która zakłada kwantowanie nie tylko na przykład energii, ale również czasoprzestrzeni.

Mówiąc po ludzku: czas ani przestrzeń nie jest niepodzielna w nieskończoność. Składa się z miniaturowych cząsteczek.

Możemy sobie to wyobrazić jako różnicę między piaskiem a wodą. Czas nie płynie. Przesypuje się, jak piasek w klepsydrze – po ziarenku. I nie może upłynąć krótsza chwila niż jedno ziarenko.

Tak samo przestrzeń – nie można jej podzielić na mniejsze fragmenty niż ziarenko. Więc nie może być punktu o nieskończonej gęstości, bo punkt jest nieskończenie mały, a więc nieskończenie mniejszy od tego ziarenka, bez względu na to, jakiej wielkości by to ziarenko było.

Różne teorie kwantowej czasoprzestrzeni różnie wyznaczają wielkość tego ziarenka.

Ale w przypadku tej konkretnej zakłada się, że kwant ten ma wymiar przestrzenny wielkości długości Plancka* i czasowy trwania równy czasu Plancka**

W artykule postuluje się więc, że w środku czarnej dziury znajduje się materia ściśnięta do wielkości Plancka.

 

Podążaj za białym królikiem

 

Czy ta teoria jest dobra?

Tak. Jest dobra, bo jest falsyfikowalna.  To podstawowe dla poznania naukowego. Teoria powinna dać się obalić. Koncepcja opisana w artykule jest możliwa do naukowego sprawdzenia – nie tylko próbuje ona opisać istniejące zjawiska, ale formułuje również pewne przewidywania co do danych obserwacyjnych. Gdyby dane z obserwacji potwierdziły te przewidywania, nie będzie to oczywiście jeszcze oznaczać, że teoria jest prawdziwa, ale, że możemy ją wziąć ciut bardziej serio.

W tej chwili mamy ogromną liczbę teorii, które próbują pogodzić OTW z mechaniką kwantową, lub lepiej niż te obydwie opisać cały świat. Mimo, że problemy o których wspomniałem istnieją już od wielu lat (a dochodzą nowe, jak choćby wspomniane w artykule Szybkie Błyski Radiowe – FRB), to rozstrzygnięcia nie ma.

Nie wiemy jednak która z nich (i czy którakolwiek) jest prawdziwa.

 

 

* długość Plancka = 1,61623 × 10 do −35 m

** czas Plancka = 5,39116 × 10 do −44 s

 

^^^ – wszystkich fizyków, matematyków i astronomów przepraszam za dokonane w tym artykule karkołomne uproszczenia – gdybym w jakimś posunął się za daleko chętnie przyjmę krytykę i poprawię. Na usprawiedliwienie powiem, że skupiałem się przede wszystkim na zrozumiałości tekstu, a nie na jego ścisłości i chęci wytłumaczenia WSZYSTKIEGO.

 

Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji

 

Komentarze

obserwuj

Test?

entropia nigdy nie maleje

    wyrośnie z myślenia logicznego, które właściwe jest nastolatkom i bardzo młodym dorosłym

:P

    dwie wielkie teorie fizyczne, które niewątpliwie są ze sobą sprzeczne i nie mogą obie być jednocześnie w całości prawdziwe – i zamiast wybrać jedną z nich, lub znaleźć trzecią niesprzeczną... stosujemy obie.

Kluczowymi słowami są tu "jednocześnie w całości" :D

    nie obchodzi nas, że te teorie są ze sobą sprzeczne, dopóki to co widzimy zgadza się z obliczeniami

Czyli chyba żeśmy się oderwali (w tych obliczeniach) od rzeczywistości... że tak sprowokuję epistemologicznie ;)

    czarne dziury są jednocześnie małe i duże rodzą całe mnóstwo paradoksów i problemów

Kurczę, nawet o tym nie pomyślałam... a przecież to oczywiste.

    Możemy sobie to wyobrazić jako różnicę między piaskiem a wodą. Czas nie płynie. Przesypuje się, jak piasek w klepsydrze – po ziarenku. I nie może upłynąć krótsza chwila niż jedno ziarenko.

Woda też jest z cząsteczek ;)

    Na usprawiedliwienie powiem, że skupiałem się przede wszystkim na zrozumiałości tekstu, a nie na jego ścisłości i chęci wytłumaczenia WSZYSTKIEGO.

Przemawia filozof – nie da się wytłumaczyć wszystkiego. Luzik ;)

 

Fajny, popularny tekst bez zadęcia, widać, że temat fascynuje Ciebie, a Ty chętnie zafascynujesz nim czytelnika. Jedno, co poprawiłabym metodologicznie, to te definicje wielkości Plancka – z samej liczby niewiele wynika, nikt tego nie zapamięta. Dałabym raczej definicję słowami – najmniejsze możliwe wielkości wg. teorii – i ewentualnie z czymś bym je porównała.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jaki fajny tekst!

Zakwitły przebiśniegi. heart

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tarnina z jakichś niezrozumiałych dla mnie powodów, portal nie umożliwia mi ponownej edycji tego artykułu (dlatego wrzucałem go dwa razy, bo za pierwszym razem zapomniałem odznaczyć, że to nie kopia robocza), a chętnie bym zastosował się do Twoich uwag Tarnino, a także może dodał jeszcze jakieś grafiki, by trochę rozbić ten tekst – bo jednak ciut długi :)

Asylum

dzięki :)

entropia nigdy nie maleje

"Dialektyka ta polega na tym, że mamy dwie wielkie teorie fizyczne, które niewątpliwie są ze sobą sprzeczne i nie mogą obie być jednocześnie w całości prawdziwe – i zamiast wybrać jedną z nich, lub znaleźć trzecią niesprzeczną... stosujemy obie".

 

To nie całkiem tak. Nie możemy wybrać jednej z nich, bo są nieprzystające do siebie. Obie sprawdzają się w swoich skalach. Podobnie jak prawa Newtona sprawdzają się do przybliżonych i prostych obliczeń oddziaływania obiektów, ale gdy potrzeba dokładniejszych równań (np. niezbędnych do działania GPS) korzystamy z OTW. 

 

"Zamiast znaleźć trzecią...".

 

Prace nad Teorią Wszystkiego to najważniejsze od prawie wieku zadanie fizyków na całym świecie. Obecnie za najbardziej obiecującą teorię wszystkiego czy zunifikowaną teorię pola, której przez ostatnie 30 lat życia poszukiwał Einstein, uchodzi teoria superstrun, uwzględniająca istnienie dodatkowych, zawiniętych wymiarów. Jest wielce obiecująca, chociaż niezwykle skomplikowana i wymaga całkowitego porzucenia intuicyjnego pojmowania rzeczywistości czterowymiarowej. Podobnie jak OTW wymagała nieintuicyjnego pojmowania czasu i przestrzeni.

 

"Można wręcz rzec, że dla fizyków wysokich energii i astronomów czarne dziury są wręcz ulubionymi obiektami we Wszechświecie... o ile rzeczywiście istnieją (artykuł sugeruje, że nie istnieją, ale o tym za chwilę). Bo tak naprawdę na ich istnienie mamy tylko dowody pośrednie".

 

Obecnie chyba już (prawie) nikt poważny nie podważa istnienia czarnych dziur. Wspomniane dowody pośrednie na obecność/istnienie obiektów, których z założenia nie można obserwować są obecnie praktycznie niepodważalne. Czarne dziury długo istniały jedynie jako teoretyczne obiekty matematyczne wynikające z OTW (ale i wcześniej z fizyki newtonowskiej –  Michell, Laplace). Zaczynając więc od podstawowych równań sugerujących ich istnienie – od Newtona, OTW Einsteina przez rozwinięcia Schwarzschilda i kolejne wzory (np. wirujących czarnych dziur), poza tym od dawna obserwujemy wpływ czarnych dziur na otaczającą je czasoprzestrzeń i sąsiadujące obiekty (supermasywne czarne dziury w centrum galaktyki, rozerwanie gwiazdy przez siły pływowe w galaktyce PGC coś tam), odkryliśmy fale grawitacyjne wywołane zderzeniem czarnych dziur, dzięki Teleskopowi Horyzontu Zdarzeń mamy nawet "zdjęcie" czarnej dziury z galaktyki M87 itd. O obserwacji dysków akrecyjnych i dżetów (np. z naszego Sagitariusa A w centrum Drogi Mlecznej) nawet nie wspominam. 

 

Czarne dziury są jednocześnie duże i małe.

 

Duże – bo są bardzo masywne.

 

Dlaczego miałyby być duże ze względu na masę? Co to za skrót myślowy? I pamiętajmy, że na pewno nie mają „masy” w sensie newtonowskim (masy bezwładnej).

 

Małe – bo zajmują bardzo mało miejsca w przestrzeni.

 

Być może tylko w naszym wszechświecie (edit. no i mówimy o małej przestrzeni w naszej czasoprzestrzeni czyli widzialnej przestrzeni zewnętrznej wobec czarnej dziury. Poza horyzontem zdarzeń, w osobliwości, gdzie czas niejako zamienia się miejscem z przestrzenią, takie pojęcia jak małe-duże, czas-przestrzeń tracą sens i znaczenie).

 

 

Inne uwagi. Czas Plancka to czas po którym rozmiary wszechświata równały się ok. długości Plancka, jest to czas potrzebny światłu na przebycie długości Plancka. Jeśli sednem artykułu miało być założenie, że w czarnych dziurach nie ma osobliwości to jest to dziwne założenie. W sumie osobliwość jest “sensem” istnienia czarnej dziury i wynika z równań OTW. Poza tym znam ciekawsze teorie na temat czarnych dziur, chociażby bezmasową czarną dziurę, która wraz z kurczeniem sie fragmentu przestrzeni staje się coraz lżejsza.

 

Zresztą, może bredzę (na pewno bardzo upraszczam) wezwijmy Tsole i Jeroha, oni zajmują się astrofizyką.

 

Edit. Dla zainteresowanych teorią Nikitina artykuł na ten temat w języku polskim.

https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/nauka-i-technika/czarne-dziury-nie-sa-czarnymi-dziurami-nowa-teoria-naukowcow-o-tych-tajemniczych/pfzc5s6

 

edit. Rozumiem, że według tej teorii  czarne dziury nie istnieją, bo nie ma wcale osobliwości i horyzontu zdarzeń.  Czyli to jakieś czarne gwiazdy... Nie kupuję tego.

Po przeczytaniu spalić monitor.

mr.maras

 

Dzięki za bardzo rzeczowe uwagi. Zastanawiałem się, jak ugryźć jednocześnie przystępność, jasność, przejrzystość i maksymalną wierność obecnemu stanowi wiedzy, jaki posiadamy. Pewnie moje niektóre uproszczenia i porównania idą już za daleko – choć akurat tego z wielkością będę odrobinę bronił. Masa zakrzywia czasoprzestrzen – im większa tym mocniej – więc idąc tą drogą jeśli coś powoduje duże zakrzywienie czasoprzestrzeni – to samo z siebie jest duże.

 

To nie całkiem tak. Nie możemy wybrać jednej z nich, bo są nieprzystające do siebie. Obie sprawdzają się w swoich skalach.

 

Chyba to potem jasno napisałem, prawda? 

 

Jak to możliwe?

Możliwe jest to dzięki temu, że każda z tych teorii doskonale sprawdza się w innej skali.

Jeśli nie dość jasno, to przepraszam – niestety przez jakąś wadę tego portalu nie mogę dokonać edycji tego artykułu :/

 

 

OTW owszem wymaga nieintuicyjnego pojmowania czasu i przestrzeni, ale jest jednak dużo prostsze do zrozumienia niż struny i brany – a ponieważ odnosiłem się do konkretnego artykułu, pisałem tylko o teorii, która jak mi się wydawało (być może niesłusznie) stanowiła jego podstawę – a więc nie pisałem nic o M-teorii, chromodynamice, modelu Hořava–Lifshitz itp. – bo tych podejść jest kilkadziesiąt i nawet ich wymienienie dla czytelnika nie “siedzącego w temacie” byłoby nudne.

Oczywiście możliwe, że popularyzator ze mnie jak z koziego zadka trąbka :)

 

Poczekajmy na Tsole i Jeroha skoro są tu ekspertami (nie znam, nigdy tu nie widziałem, ale wiadomo jestem krótko), ale wydaje mi się, że trochę bym tu sprostował Twoje sprostowanie ;-) :

 

W sumie osobliwość jest “sensem” istnienia czarnej dziury i wynika z równań OTW.

 

Owszem, wynika z OTW – ale cała heca z tym, że OTW jest niezgodna z mechaniką kwantową i nie mogą obie być prawdziwe. A w mikroświecie – “kwantówka” sprawdza się lepiej.

Co prawda jest taka koncepcja, że Wszechświat “nienawidzi nagich osobliwości” i dlatego je zawsze ukrywa za horyzontem zdarzen – ale czy rzeczywiście tak musi być, że w centrum czarnej dziury znajduje się osobliwość? Komentowany przeze mnie artykuł sugeruje, że nie – ale wydaje mi się, że nawet w tym przypadku o takim obiekcie astronomicznym będziemy mówili jako o czarnej dziurze – bez względu na to, czy horyzont zdarzen otacza osobliwość czy coś innego (ale mogę się mylić, może powinniśmy wtedy te obiekty nazwać jakoś inaczej). Swoją drogą, wewnątrz ultramasywnych czarnych dziur mogłoby istnieć życie, a nawet istnieją koncepcje, że cały obserwowalny Wszechświat znajduje się wewnątrz jakiejś czarnej dziury we Wszechświecie macierzystym itp.

 

 

edit. Przeczytałem ten wrzucony przez Ciebie po polsku artykuł (nie trawię angielskiego – ale cóż, niestety stał się lingua franca) i mam podobne do Ciebie odczucia:

 Rozumiem, że według tej teorii  czarne dziury nie istnieją, bo nie ma wcale osobliwości i horyzontu zdarzeń.  Czyli to jakieś czarne gwiazdy... Nie kupuję tego.

 

Zresztą moja pierwsza reakcja na wrzucony przez Gekiego link była następujaca:

Gekikara z wielu powodów, to co napisałeś brzmi dla mnie jak jakaś bzdura. Może zbytnio to uprościłeś. Z reguły nie obserwujemy czarnych dziur bezpośrednio, tylko dyski akrecyjne wokół. Dasz linka? Poczytam wieczorem.

 

Ale chyba rzeczywiście trzeba poczekać na mądrzejsze głowy, na ile ta koncepcja ma sens :)

 

entropia nigdy nie maleje

Rozumiem. Oczywiście ja też upraszczam i stosuję skróty myślowe. Nie byłem jednak pewny czy Twój temat omawia artykuł przytoczony przez Gekiego, polemizuje z nim, streszcza go, czy objaśnia nam czarne dziury w oparciu o nowa teorię. Zagubionko.

 

 

Jest jednak dużo prostsze do zrozumienia niż struny i brany – a ponieważ odnosiłem się do konkretnego artykułu, pisałem tylko o teorii, która jak mi się wydawało (być może niesłusznie) stanowiła jego podstawę – a więc nie pisałem nic o M-teorii, chromodynamice, modelu Hořava–Lifshitz itp. – bo tych podejść jest kilkadziesiąt i nawet ich wymienienie dla czytelnika nie “siedzącego w temacie” byłoby nudne.

 

M-teoria jednoczy pięć teorii superstrun. W zasadzie uważa się obecnie, że wszystkie pięć opisuje to samo, tylko z pięciu różnych "punktów widzenia" czy "perspektyw". Mówią i opisują to samo w różny sposób i różnie dochodząc do tych samych wniosków. Mój skrót myślowy polegał na tym, że użyłem pojęcia teorii strun niejako właśnie w znaczeniu M-teorii. 

 

 

Owszem, wynika z OTW – ale cała heca z tym, że OTW jest niezgodna z mechaniką kwantową i nie mogą obie być prawdziwe. A w mikroświecie – “kwantówka” sprawdza się lepiej.

 

OTW jest "niezgodna" właśnie między innymi przez osobliwość czarnych dziur. To jest ciekawe, bo mówimy o niezgodności z czymś co wykracza poza nasze rozumienie fizyki i "miejscu" gdzie zasady fizyki przestają funkcjonować. Zakładamy, że w osobliwości (ale też w świecie na poziomie wielkości Plancka czyli w tzw. pianie kwantowej – fluktuacji czasoprzestrzeni, gdzie zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heinsenberga [co sugerował "ojciec chrzestny" czarnych dziur Wheleer] geometria czasoprzestrzeni ulega gwałtownej zmianie) zaczynamy operować nieskończonościami. Ale według teorii strun można te nieskończoności ominąć i to jest jedna z jej największych zalet. Pętlowa grawitacja kwantowa o tyle jest "konkurencją" dla poszczególnych teorii strun (oraz M-teorii), że zakładając kwantomizowanie czasu i przestrzeni, próbuje wyjaśnić grawitację z OTW na poziomie kwantowym (w tym istnienie czarnych dziur). Ale w sumie nie jest próbą Unifikacji (jak teoria strun) i Teorią Wszystkiego tylko skupia się właśnie na kwantowym wyjaśnieniu oddziaływań grawitacyjnych wyprowadzonym od OTW i mechaniki kwantowej. Potwierdzeniem słuszności teorii kwantowej grawitacji byłoby zaoobserwowanie grawitonów, ale jest to tymczasem częstka mocno hipotetyczna i nawet odkrycie fal grawitacyjnych nie potwierdza jej istnienia. 

Acha. Także wspomniane przez Ciebie modele Hořava–Lifshitz oraz pętlowa teoria grawitacji też nie są zatem żadną unifikacją czyli Teorią Wszystkiego scalającą w jeden spójny model oddziaływanie słabe, silne, elektromagnetyczne oraz grawitację. Są to tylko modele objaśniające grawitację kwantową.

Póki co, bardziej przekonują mnie zatem pomysły związane ze strunami drgającymi w 10 (11) wymiarach jako najmniejszymi "obiektami-zjawiskami", z których “zbudowane są cząstki” tworzące świat. Nawet jeśli wymagają uwzględnienia dodatkwych wymiarów, nieistniejących cząstek i symetrii (a symetria jak wiadomo, to kolejne ciekawe zagadnienie we wszystkich teoriach fizycznych). Ale przyznaję, im bardziej się zagłębiam w ten temat, tym mniej rozumiem.

 

Mały edit.

OTW owszem wymaga nieintuicyjnego pojmowania czasu i przestrzeni, ale jest jednak dużo prostsze do zrozumienia niż struny i brany (...)

 

Owszem, stopień skomplikowania teorii strun, a nawet mechaniki kwantowej jest zdecydowanie wyższy niż teorii względności. Ale już stopień "zawieszenia" intuicyjnego pojmowania pewnych zjawisk jest chyba podobny. Intuicja nas zwyczajnie zwodzi w obliczu prawdziwych zasad rządzących rzeczywistością. Ciężko (prawie nie sposób) wyobrazić sobie inne wymiary, ale obrazowe przykłady (np. z mrówką na wężu ogrodowym obserwowanym z większej odległości) pomagają. Podobnie jak ciężko pojąć naturę czasu czy światła w OTW. Na prostym przykładzie – nawet osoby, które uważają, że jakoś tam ogarniają OTW, zaliczają czasem zawieszenie, gdy dowiadują się na przykład, że światła całkiem dosłownie "nie da się dogonić" i nawet dla osoby poruszającej się z prędkością 90 % prędkości światła, ono nadal pędzi z prędkością 300 milionów m/s (wobec tej osoby jako układu odniesienia). Czyli gdy pędzę 290 mln m/s to światło mija mnie nadal z prędkością 300 mln m/s a nie 10 mln m/s, co wynikałoby z newtonowskiego pojmowania fizyki/świata. Czyli mówiąc prościej – z intuicji. Bo intuicyjnie powiedzielibyśmy, że skoro osobę z prędkością 290 mln m/s światło mija z prędkością 300 mln m/s i nie mija go z prędkością 10 mln m/s, to nas, stojących w miejscu, powinno w takim razie mijać wówczas z prędkością 590 mln m/s. A przecież nawet światło nie może się poruszać z prędkością większą od prędkości światła :). Tutaj oczywiście zachodzą sztuczki natury z zakrzywioną przestrzenią, rosnącą w nieskończoność masą, ze stałą jaką jest prędkość światła itd. ale jest to zupełnie nieintuicyjne. Jeszcze ciekawiej zwodzi nas intuicja, gdy rozpatrujemy dylatację czasu wywołaną prędkością w miarę zbliżania się do prędkości światła. Wybacz te proste przykłady, ale wydaje mi się, że owe zawieszenia intuicji w wspomnianych przypadkach (teoria względności (plus wynikająca z niej dylatacja kinetyczna) oraz dodatkowe wymiary teorii strun) są zbliżone.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Tak czytam i dumam. Teorie strun nigdy mnie nie przekonały, a ta M-ka  niewiele wnosi.

Teorie strun są barwne i może nawet ten elektron drga, ale nic się z niczym nie wiąże, kolejne paradoksy.

Patrząc wprost – na mur czegoś nie wiemy i kto wie, czy nawet się domyślamy w dobrym kierunku, a art. Jima jest dobry, bo ładnie punktuje różnice pomiędzy makro i mikro. Makro łatwiej “ogarnąć” niż “mikro”, choć sama nie wiem, bo w jednym paradoks za paradoksem i brak danych, w drugim bardziej matma. :-) Trudno też ze słowami, przy mikro nawet z wyobraźnią.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nieprawda. Wprost przeciwnie. Bardzo je lubią. Czarne dziury generują mnóstwo problemów, a fizycy uwielbiają rozwiązywać problemy

Albo po prostu lubią problemy. :) 

 

Co do dalszej części,  może skreślę o sobie kilka słów wstępu, ponieważ będzie to istotne w kontekście wyrażanych opinii jak i ciekawości, jaką temat we mnie wzbudza. 

Zacznę od tego, że jestem przebrzydłym humanistą. Trochę pedagogiem przemieszanym z psychologiem szkolnym i trochę historykiem przemieszanym z historykiem.

... czyli jak widzę słowa "mechanika kwantowa" działają u mnie dokładnie te same rejony mózgu, które aktywowały się u ludzi pierwotnych skonfrontowanych z potęgami żywiołów, karząc im dopatrywać się w nich niestworzonych bytów, demonów i bogów. Ewentualnie można by powiedzieć, że jest to dla mnie to samo co magia i gusła. W każdy razem te dwa słowa stoją bardzo daleko od półki z tym co pojmowalne moim rozumem, wręcz na drugim końcu regału. 

Co nie oznacza, że nie mogę z ciekawością śledzić doniesień o rozwoju nauki, albo kontrowersyjnych acz pobudzających wyobraźnię teorii, choć jestem w tym podobny do człowieka obserwującego kształt chmur na niebie i próbującego wykoncypowac cóż to one znaczą. 

 

Dialektyka ta polega na tym, że mamy dwie wielkie teorie fizyczne, które niewątpliwie są ze sobą sprzeczne i nie mogą obie być jednocześnie w całości prawdziwe

... aż tak przebrzydłym humanistą nie jestem, żeby tego nie wiedzieć. xD

 

Jeśli dodamy do tego promieniowanie hawkinga, czyli parowanie czarnych dziur (z czarnej dziury nic nie może uciec – nawet światło – a mimo to, czarne dziury powoli bo powoli – ale tracą swoją masę) – to może się zakręcić człowiekowi w głowie.

Właśnie to jedna z kwestii, którą teoria z artykułu próbuje wyjaśnić. 

W tym miejscu wspomnę, że nie jest to teoria z którą się zgadzam, a tym bardziej przy której się upieram, bo (patrz wyżej) nie mam takiej wiedzy, by ją potwierdzić lub obalić nawet w moim skromnym przekonaniu. Traktuję ją na zasadzie ciekawostki. To bardzo istotne względem niecnych zarzutów, które później padają pod moim adresem. :) 

Ale do rzeczy:

No jak to jest, że niby z czarnej dziury nic nie może uciec, a jednak ta wypromieniowuje masę? Wyjaśni ktoś tak, żeby humanista zrozumiał? 

 

A jak jeszcze sobie pomyślimy, że według OTW w środeczku czarnej dziury jest coś co zwiemy osobliwością – punkt o nieskończonej gęstości – to już łeb boli jak ściskany imadłem.

Nazwa osobliwości jest sama w sobie osobliwa, bo zakłada istnienie takiej osobliwości w osobliwych warunkach. Na chłopski rozum to taki wytrych w teorii, żeby się wszystko kupy trzymało. :P

 

Artykuł, jeśli dobrze go zrozumiałem, wcale nie stwierdza, że czarne dziury nie istnieją, ale, że nie istnieją osobliwości wewnątrz nich.

No właśnie. 

Ja bym się nie skupiał na nazwach, bo jak niżej maraz napisał, te czarne gwiazdy nie są takie chwytliwe... gwiazdy też skupiają wielką masę w relatywnie niewielkiej (jak na skalę kosmosu) przestrzeni, ale nazwa jest niefortunna, bo budzi skojarzenie po prostu z gwiazdą, która ot nie świeci. Taka zgaszona żarówka w kosmosie. 

A tu się rozchodzi o to, że nie ma osobliwości i nie ma Horyzontu zdarzeń takiego, jaki jest zakładany w czarnych dziurach – czyli, że światło może z takiej czarnej [czymkolwiek ona jest] uciec. I w sumie nie tylko światło, o ile zrozumiałem. To w teorii "załatwia" te trzy paradoksy o jakich wspomniałeś, nie? 

 

Mówiąc po ludzku: czas ani przestrzeń nie jest niepodzielna w nieskończoność. Składa się z miniaturowych cząsteczek.

Mojemu umysłowi skarzonemu wirtualną rzeczywistością* zagadkowo łatwo to sobie wyobrazić. Ba! Dużo łatwiej niż coś co jest nieskończenie małe i nieskończenie masywne. Tylko jak to się ma do założeń, że wszechświat powstał właśnie z takiej osobliwości, jaka to w czarnych dziurach występuje? 

 

* czyli wszechświat jest hologramem!

 

Gekikara z wielu powodów, to co napisałeś brzmi dla mnie jak jakaś bzdura. Może zbytnio to uprościłeś. Z reguły nie obserwujemy czarnych dziur bezpośrednio, tylko dyski akrecyjne wokół. Dasz linka? Poczytam wieczorem.

Przecież ja nic nie stwierdziłem. Napisałem, że przeczytałem o tej teorii. ;) 

 

Póki co, bardziej przekonują mnie zatem pomysły związane ze strunami drgającymi w 10 (11) wymiarach jako najmniejszymi "obiektami-zjawiskami", z których “zbudowane są cząstki” tworzące świat. Nawet jeśli wymagają uwzględnienia dodatkwych wymiarów, nieistniejących cząstek i symetrii (a symetria jak wiadomo, to kolejne ciekawe zagadnienie we wszystkich teoriach fizycznych). Ale przyznaję, im bardziej się zagłębiam w ten temat, tym mniej rozumiem.

Jak się to ma do brzytwy Ockhama? 

 

OTW, zaliczają czasem zawieszenie, gdy dowiadują się na przykład, że światła całkiem dosłownie "nie da się dogonić" i nawet dla osoby poruszającej się z prędkością 90 % prędkości światła, ono nadal pędzi z prędkością 300 milionów m/s (wobec tej osoby jako układu odniesienia). Czyli gdy pędzę 290 mln m/s to światło mija mnie nadal z prędkością 300 mln m/s a nie 10 mln m/s, co wynikałoby z newtonowskiego pojmowania fizyki/świata. Czyli mówiąc prościej – z intuicji. Bo intuicyjnie powiedzielibyśmy, że skoro osobę z prędkością 290 mln m/s światło mija z prędkością 300 mln m/s i nie mija go z prędkością 10 mln m/s, to nas, stojących w miejscu, powinno w takim razie mijać wówczas z prędkością 590 mln m/s. A przecież nawet światło nie może się poruszać z prędkością większą od prędkości światła :).

Marasie, a przecież samo światło w różnych warunkach fizycznych porusza się w inną prędkością. :P

Ogółem nazwa "prędkość światła" jest trochę myląca "prędkość światła w próżni" także, bo to nie o światło tu chodzi samo w sobie. Kiedyś czytałem dobry artykuł wyjaśniający to, który wyjaśniał prędkość światła jako prędkość przyczynowości czyli nic nie może szybciej "dziać się"* w rzeczywistości (i nie możemy szybciej odebrać tego, co "stało się").

... w sumie to może podrzucę wam ten artykuł, jak go znajdę, tak dla poznania opinii.

 

*no, zostaje jeszcze te upiorne działanie na odległość :) 

 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Jak się to ma do brzytwy Ockhama? 

Nijak. Nie ma tutaj zastosowania moim zdaniem.

 

Marasie, a przecież samo światło w różnych warunkach fizycznych porusza się w inną prędkością. :P Ogółem nazwa "prędkość światła" jest trochę myląca "prędkość światła w próżni" także, bo to nie o światło tu chodzi samo w sobie (...)

Oczywiście w moim przykładzie zdecydowanie mam na myśli prędkość światła w próżni bo o takiej mówimy w OTW. O załamaniu światła, przechodzeniu przez różne ośrodki itd. nie wspominałem.

Jak wiadomo z OTW światło zapyla tak szybko, ponieważ wszechświat robi sztuczki z zakrzywianiem czasoprzestrzeni aby “pozwolić” światłu trzymać się swojej stałej prędkości bez względu na układ odniesienia. 

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

 

O prędkości światła mógłbym zrobić osobny artykuł, bo po prawdzie prędkości światła w żadnym pojedynczym kierunku nigdy... nie zmierzono.  Jak ktoś by chciał, to mogę kiedyś wytłumaczyć co mam na myśli – ale nawet Einstein widział w tym problem i użył wtedy sformułowania, jeśli dobrze pamiętam “sprawiedliwie by było gdyby...” – ale nie spoilerujmy za bardzo :)

 

Do liczenia szybkości (dowolnych, nie tylko światła) nie stosuje się prostego sumowania – jest to coś czego nasze umysły nauczyły się żyjąc w prędkościach nirelatywistycznych.  W istocie, gdy chcemy mówić o przemieszczeniu i czasie, a także pochodnej przemieszczenia po czasie czyli prędkości – stosujemy transformację Lorentza a nie transformację Galileusza, do której w małych prędkościach jesteśmy przyzwyczajeni.

 

W uproszczeniu graniczącym z błędem (a nawet błąd przekraczającym) – ale możliwym do zrozumienia przez humanistę, przy klasycznym liczeniu prędkości mamy:

 

Vw = V1 + V2

czyli prędkość wynikowa (Vw) jest prostą sumą prędkości składowych (daruję sobie tutaj gadkę o układach inercjalnych – fizycy wybaczcie – upraszczam do bólu)

 

Natomiast w istocie ten wzór jest nieprawdziwy. Jedynie przybliżony.

Wzór wynikający z transformacji Lorentza wygląda tak:

 

Vw = (V1 + V2) : (1 + V1*V2/C * C)

czyli: prędkość wynikowa (Vw) jest prostą sumą prędkości składowych podzielonych przez to dziwne wyrażenie jeden plus iloczyn obu prędkości, przez kwadrat prędkości światła.

Dla małych prędkości, dużo mniejszych od prędkości światła to przez co dzielimy to jest po prostu JEDEN, czyli wynik się nie zmienia. Ale sprawdźmy co się stanie, gdy będziemy mieli dwa ciała poruszające się z połową prędkości światła w przeciwnych kierunkach?

Dla pełniejszego zobrazowania sobie tego, załóżmy, że to Asylum, z centrum kontroli lotów, wystrzeliła dwie rakiety – jedną z mr.marasem, drugą z Gekikara, obie z połową prędkości światła jedną w kierunku np. Proximy Centauri, a drugą – w stronę dokładnie przeciwną. Dla Asylum obie rakiety poruszają się z prędkościami ½ C

 

 

Z jaką prędkością poruszają się względem siebie nasz humanista, Gekikara i niehumanitarny mr.maras? ;-)

 

Wg przekształcenia Galileusza byłoby to proste – z prędkością światła, bo:

Vw = ½ C + ½ C = C 

 

Ale tak oczywiście nie jest.

Podstawmy do drugiego wzoru:

 

Vw = (½ C + ½ C) : (1 + ½ C *½ C /C * C)

Vw = C : (1 + ¼ )

Vw = C: (5/4)

Vw= 0,8 C

 

Czyli oddalają się od siebie z 80% prędkości światła

(mimo, że jak Asylum mierzy ich prędkość, każdy z nich ucieka od niej z 50% szybkości światła)

 

 

 

entropia nigdy nie maleje

Jak się to ma do brzytwy Ockhama? 

 

Chociaż brzytwa Ockhama odnosiła się do dyskusji o powszechnikach, to w sumie mogę coś skrobnąć:  gdyby zastosować tutaj brzytwę w potocznym znaczeniu, to oznaczało by to, że nie ma co odnosić się do fantastycznych, nadzwyczajnych wyjaśnień w fizyce, gdyż lepiej przypuszczać, że zazwyczaj rozwiązania są proste, ale nie mamy do nich dostępu, albo są dla nas zbyt mało atrakcyjne.. Tutaj można by dać empiryzm angielski zapoczątkowany przez Rogera i Franciszka Bacona wyrosły w reakcji na spekulatywne scholastyczne średniowiecze. Ta rewolucja polegała na gwałtownym docenieniu eksperymentu (weryfikacjonizm), postulowaniem poświęcenia się sumiennemu, beznamiętnemu zbieraniu danych.

Stopniowo znaczenie wyobraźni i hipotez w nauce stopniowo powracało do łask. Popper jako późniejszy myśliciel doceniał rolę hipotez, których ambicją powinno być wyjaśnianie jak najszerszego spektrum zjawisk w jak najprostszy sposób. A nie na odwrót: upierać się przy prostym, “oczywistym” wyjaśnieniu, mającym wąskie zastosowanie i czekać na cud, jak z danych wyrośnie teoria. Popper uważał, że Franciszek Bacon chcąc nie chcąc nie był konsekwentny i między wierszami doceniał rolę stawiania hipotez, posiadania “metody”.

Problem z falsyfikacjonizmem Poppera jest taki: jak odróżnić wizjonera od szarlatana. W empiryzmie/weryfikacjonizmie tymczasem problemem jest, jak  nie być krępowanym przez opinię środowiska naukowego i “oczywiste” rozwiązania.

Według mnie nauki poszczególne różnie się plasują na skali przydatności falsyfikacjonizmu/weryfikacjonizmu. Fizyka współczesna w stosunku do innych nauk ma o wiele więcej wspólnego z falsyfikacjonizmem, z tego powodu, że ciężko lub nie sposób badać eksperymentalnie określone sfer zjawisk z pola zainteresowania tej dziedziny.  Einstein był teoretykiem, nawet się przechwalał, że obserwacji nie musi robić, bo to wyczyta z wzorów. 

Nawiązując jednak do sporu o uniwersalia, co będzie już total offtopem, to oprócz czterech stanowisk (skrajny realizm pojęciowy, umiarkowany realizm pojęciowy, konceptualizm, nominalizm), istniało jeszcze piąte, które jest dość orginalne i najciekawsze z punktu widzenia dyskusji, czym jest język nauki. Jest to sermonizm Piotra Abelarda.  Jan uważał, że powszechniki są kreacją umysłu, a z drugiej strony to, do czego odnosi się język nauki jest prawdziwe. Nie możemy jednak uzyskać “bezpośredniego dostępu do rzeczy”, więc musimy zadowolić się kreacją, ale o tyle uzasadnioną, o ile jest w kontakcie z światem realnym. Takie rozwiązanie jest najbliższe tego, jak pojmowana jest “realność” nauki w dzisiejszych czasach – nauka jest kreacją, ale taką, która odnosi się do tego, co realne. Także Ockham jest przereklamowany ;)

Asylum nawet nie podejmuje się mierzyć prędkości takich ucieczek. xd

50%, dobre! ^^

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Gekikara

* czyli wszechświat jest hologramem!

 

Istnieje taka koncepcja => wszechświat jako hologram <=  co więcej, są tacy, którzy twierdzą, że znaleźli na to dowody.

 

 

A teraz spróbuję tak na chłopski rozum wyjaśnić o co chodzi z tym promieniowaniem czarnych dziur (o ile rzeczywiście zachodzi). Na wstępie mała uwaga o czasie: jeśli to nawet rzeczywiście ma miejsce, to dzieje się bardzo wolno i to tym wolniej im czarna dziura jest większa. Niewielkie, mikroskopijne czarne dziury, o bardzo małej masie mogłyby w ten sposób znikać bardzo szybko. Czarna dziura o masie takiej jak nasze Słońce znikałaby już niewyobrażalną liczbę lat: 10 do 66 – w tym czasie już wszystkie planety spadną na swoje gwiazdy, rozpadną się też wszystkie cząsteczki elementarne.

 

No dobra, to wiemy już, że jeżeli się dzieje, to bardzo wolno. Teraz pytanie: jak?

 

 

Do zrozumienia tego jest potrzebna znajomość dwóch faktów:

jeden mam w sygnaturce, w bardzo dużym uproszczeniu (znów graniczącym z błędem a nawet go przekraczającym) – to druga zasada termodynamiki – nie wnikając w szczegóły i formalizmy, można to zapisać jako: w układzie izolowanym entropia nigdy nie maleje.

Co to takiego na chłopski rozum jest entropia? Najprościej rzecz ujmując: to miara nieuporządkowania układu. Jeśli masz bałagan w pokoju (i na podłodze gnije Ci kawałek pizzy sprzed tygodnia), to ma on wyższą entropię niż pokój sterylnie czysty i wysprzątany.

Prościej więc jeszcze: entropia to miara bałaganu, albo w jeszcze większym skrócie: bałagan.

 

Druga zasada termodynamiki mówi więc, że bałagan nie może sam z siebie maleć. By coś posprzątać – musimy użyć energię – przez co zmniejszamy entropię jednego miejsca (np. Twojego pokoju) kosztem całej reszty (bo wydatkujemy uporządkowaną energię, która się rozprasza jako nieuporządkowana, czyli: sprzątając pokój zwiększasz bałagan wszechświata – z tego prosty wniosek: chcesz być ekologiczny, żyj w bajzlu!)

 

 

Drugi fakt jest taki, że zgodnie z zasadą nieoznaczoności, w odpowiednio krótkich odstępach czasu (rzędu czasu Plancka) w próżni tworzą się z niczego (teolodzy by nazwali do “creatio ex nihilo”) – pary wirtualnych cząstek – cząstka i antycząstka – które mogą mieć nawet olbrzymie energie, ale najczęściej znikają one zaraz po powstaniu (zgodnie z zasadą nieoznaczoności, im większa energia danej powstającej z niczego cząstki, tym krótszy musi być jej czas życia)

najczęściej, ale nie zawsze – bo co się stanie, gdy taka para powstanie PRAWIE DOKŁADNIE na horyzoncie zdarzeń czarnej dziury?

Otóż istnieje taka możliwość, że cząstki te będą miały bardzo dużą szybkość, przy czym jedna z tych tworzących się cząstek wpadnie do czarnej dziury a druga wypadnie z niej

No i jeśli się tak dzieje, to mamy (i czarna dziura też ma) pewnego rodzaju kłopot...

 

Na czym ten kłopot polega?

Normalnie para cząstka/antycząstka by bardzo szybko anihilowała lub zanikła

teraz jednak nie ma takiej możliwości – bo cząstki znajdują się już po dwóch stronach horyzontu zdarzeń, po dwóch stronach nieprzekraczalnej barykady (a raczej – przekraczalnej tylko w jednym kierunku) i nie mogą sobie już dać ani buzi ani po pyskach – nie mogą ze sobą oddziaływać, by wspólnie zniknąć, tak jak powstały

Pogwałcone zostały dwie ważne zasady – zasada zachowania energii i wspomniana druga zasada termodynamiki.

Na chłopski rozum: pojawiła się energia “z niczego”

A jak wspomniałem wcześniej energia z “niczego” może pojawić się tylko na krótki moment, tym krótszy im więcej jest tej energii. Gdy moment jest dłuższy, energia musi zniknąć, albo skądś zostać dostarczona. Tę energię trzeba skądś “wziąć” i dostarcza jej właśnie czarna dziura, zmniejszając odrobinę swoją masę i promień horyzontu zdarzeń.

 

Myślę, że nie uprościłem tego ZA BARDZO. I zarazem jest to zrozumiałe.

 

entropia nigdy nie maleje

I polecieeeliii...

Ja powiem tylko, że brzytwa Ockhama nie jest jedyną słuszną zasadą wszystkiego, ale, jak to nazwał nielubiany przeze mnie Dennett, "dźwignią wyobraźni". I nie wolno jej stosować bezmyślnie – samo to, że rozwiązanie jest prostsze, nie znaczy, że jest prawdziwsze.

    Jest to selmonizm Jana Dunsa Szkota.

Ooo, masz jakieś źródła? Bo mnie o tym, dranie, nie powiedzieli, a wygląda ciekawie.

    sprzątając pokój zwiększasz bałagan wszechświata – z tego prosty wniosek: chcesz być ekologiczny, żyj w bajzlu!

Non sequitur ;P i ani się waż tego powtarzać moim chłopom XD

    Myślę, że nie uprościłem tego ZA BARDZO. I zarazem jest to zrozumiałe.

Ja mniej więcej załapałam, choć już o tym czytałam wcześniej. Sęk w tym, żeby upraszczać na tyle, na ile to jest potrzebne (bo dokładnie nikt nie pojmie), ale nie bardziej (bo wtedy ginie sens, choćby to "parowanie").

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, starałem się tu znów podążyć za “duchem Einsteina” i jego:

 

Wszystko należy upraszczać jak tylko można, ale nie bardziej.

 

Czy mówiąc inaczej – wszystko tłumaczyć prosto, ale nie prostacko ;-)

I przepraszam za tę odrobinę wzorów, które dodałem do poprzedniej odpowiedzi – nie chce mi się teraz sprawdzać kto to powiedział, ale zdaję sobie sprawę, że każdy wzór użyty w popularyzatorskiej wypowiedzi zmniejsza liczbę czytelników o połowę i zrozumienie pozostałych o ¾. Mam jednak nadzieję, że obliczenia były na tyle proste, by nie zniechęcać – a jednocześnie pokazywały jak to to się liczy (o tym, z czego ten wzór wynika więcej pisał m.maras).

 

 

entropia nigdy nie maleje

Mam jednak nadzieję, że obliczenia były na tyle proste, by nie zniechęcać – a jednocześnie pokazywały jak to to się liczy (o tym, z czego ten wzór wynika więcej pisał m.maras).

Ej, każdy z nas skończył szkołę, więc nawet okropni humaniści tak proste wzory zrozumieją. Nie miejcie nas za aż takich głąbów! :P

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Zacznę od tego, że jestem przebrzydłym humanistą. Trochę pedagogiem przemieszanym z psychologiem szkolnym i trochę historykiem przemieszanym z historykiem.

... czyli jak widzę słowa "mechanika kwantowa" działają u mnie dokładnie te same rejony mózgu, które aktywowały się u ludzi pierwotnych skonfrontowanych z potęgami żywiołów, karząc im dopatrywać się w nich niestworzonych bytów, demonów i bogów.

Hmm. Też jestem humanistą, przebrzydłym jak jasna cholera, Cthulhu świadkiem. I nawet z wykształcenia psychologiem, choć nas uczyli, że to nauka przyrodnicza. Natomiast u mnie na słowa “mechanika kwantowa” żadne takie rejony mózgu się nie uaktywniają, więc myślę, że jednak nie należy robić z tego reguły ~^(;,;)^~

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Hmm. Też jestem humanistą, przebrzydłym jak jasna cholera, Cthulhu świadkiem. I nawet z wykształcenia psychologiem, choć nas uczyli, że to nauka przyrodnicza. Natomiast u mnie na słowa “mechanika kwantowa” żadne takie rejony mózgu się nie uaktywniają, więc myślę, że jednak nie należy robić z tego reguły ~^(;,;)^~

Bail, pedagogika i historia to nauki humanistyczne (tak się przyjmuje) i do tego referowałem. Zresztą ten podział w wielu wypadkach (poza takimi najbardziej oczywistymi) jest dość umowny. :) 

Poza tym oszukujesz, przebrzydli humaniści nie mogą rozumieć mechaniki kwantowej, inaczej nie są przebrzydli! 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Oj tam, oj tam. Ja nie mówię o rozumieniu, tylko, że nie uciekam przed mechaniką kwantową w obawie, że mnie sieknie gromem z jasnego nieba ʕ •ᴥ•ʔ

A, że trzeba dbać o reputację przebrzydłej przebrzydłości, to jasna sprawa ̿̿ ̿̿ ̿̿ ̿'̿'\̵͇̿̿\з= ( ▀ ͜͞ʖ▀) =ε/̵͇̿̿/’̿’̿ ̿ ̿̿ ̿̿ ̿̿

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Ooo, masz jakieś źródła? Bo mnie o tym, dranie, nie powiedzieli, a wygląda ciekawie.

 

Mialem gdzies zapisane zrodla, popatrzę, a na razie dam korektę tego, co napisałem: “sermonizm Piotra Abelarda” ;p i logopeda i skleroza sie klaniają. xD

Miś bardzo zaciekawiony chętnie będzie zaglądał do tego wątku. Ma nadzieję, że wątek będzie się rozwijał.

Nakłoniony przez SB przeczytałem artykuł i jest on trochę hm. stary, bo odwołuje się do obrazu czarnych dziur sprzed 50 lat i zarazem nadmiernie ciekawostkowy (ciemna materia).

Uzupełniłbym go o:

Supermasywne czarne dziury, które są powszechniejsze, jak się wydaje, od “zwykłych”

i

Promieniowanie czarnych dziur.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Hm, stary. Napisany przez Jima w 2021 i odnosi się też do art. z 2021. Tak wiele się od tamtego czasu nie zmieniło, chyba.  ;-)

Pewnie nie jest szalenie techniczny, ale dobrze uchwycone sedno rzeczy, moim zdaniem.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie, nie zmieniło. Bardziej się odnosiłem do tego, co autor pominął (supermasywne i promieniowanie), a co nonszalancko wrzucił: ciemną materię, “rdzeń Plancka”, okraszone:

“If this phenomenon exists,”

oraz

“One more fascinating possibility is that the dark matter is composed of known particles, placed in an unusual condition,”

 

Mi chodziło o to, że czarne dziury są wystarczająco fascynujące bez dokładania im cech, które niekoniecznie mają. Nie wiem czy artykuł nie wywołuje większej konfuzji niż wyjaśnia.

Oczywiście z całym szacunkiem do Popular Mechanics.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Aha, odnosiłeś się do artykułu z PM, mi chodziło o tekst Jima, a nie o sam artykuł, jeśli o niego chodzi  – masz rację i m. in. to było powodem napisania tekstu. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tak, bardzo przepraszam Jima i Ciebie za brak jasności w przekazie.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Coś Ty, nie szkodzi. xd Byłam ciekawa , co masz na myśli, bo po linkach nie mogłam się dojść. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Panowie fizycy! 

Mam do was kolejne pytanie, przy czym – poza wytłumaczeniem,  dlaczego to niemożliwe – chciałbym zabawić się w coś w rodzaju co by było,  gdyby było możliwe. Bo pewne teorie zakładają,  że nie tylko możliwe,  ale konieczne, a przynajmniej pomocne w wyjaśnieniu czegoś innego... 

No dobra, wystarczy wstępu. Chodzi mi o hipotetyczne możliwości i konsekwencje istnienia jednobiegunowego pola magnetycznego ukośnik magnesu jednobiegunowego (albo takiego,  co ma jeden biegun w środku a drugi na zewnątrz,  ale to chyba niemożliwe). 

I tu oczywiście wiem,  że to absurd,  jednak w teoriach unifikacji przewija się cząstka będąca monoplem magnetycznym. Ponoć istnienie we wszechświecie jednej takiej cząstki ma wyjaśniać problem skwantowania ładunku elektrycznego czy inne mądrze brzmiące rzeczy o których nie mam pojęcia. :) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Nie, to nie niemożliwe:P Tak filozoficznie wymagałoby to zmodyfikowania równań Maxwella o dodatkowy czynnik albo niedookreślenia potencjału magnetycznego A (nieinteresujące szczegóły techniczne są >>TU<<). W praktycznych obliczeniach pewnie niewiele by się zmieniło ¯\_(ツ)_/¯ Zresztą liczyliśmy kiedyś to na elektrodynamice na wykładzie, ale że byłem słaby z elektrodynamiki, to nie pamiętam jak się to robiło.

I rzeczywiście głównie kojarzę pomysł z jakichś wariacji teorii strun. Czytałem też, że jednym z rozwiązań były bardzo długie struny, z których w jakiś sposób można by uzyskiwać duże pokłady energii – ale to czytałem tak popularnonaukowo (chyba u Kaku), więc nie znam szczegółów:P

Ogółem polecam ten artykuł na wikipedii, wydaje się obszernie omawiać temat:P Sam może go jakoś spróbuję streścić, jeśli go przeczytam – ale nic nie obiecuję!

Слава Україні!

https://przekroj.pl/nauka/rewolucja-w-termodynamice-kwantowej-natalie-wolchover-quanta-magazine

 

https://tech.wp.pl/stephen-hawking-mial-racje-jego-teze-potwierdzono-po-47-latach,6660092149131808a

 

https://geekweek.interia.pl/geekweek/news-drugie-prawo-termodynamiki-zlamane,nId,5521591

 

Po przeczytaniu tych artykułów doszedłem do wniosku, że w czarnych dziurach informacja nie ginie, a przekształca się w energię łamiąc termodynamikę i tworząc perpetum mobile II rodzaju, a może nie łamie co pokazuje, że termodynamika energii nie jest pełnym opisem ogólnej termodynamiki, która czeka na nas za rogiem. No i potwierdzenie hipotezy Hawkinga może doprowadzić do odrzucenia ogólnej teorii względności lub mocnej jej korekty o nowe aspekty, które nie śniły się Einsteinowi. Musi dorzucić nowy stan skupienia do równań – informację.

Nowa Fantastyka