- Hydepark: Filmy które zachęciły Was do czytania książek.

Hydepark:

Filmy które zachęciły Was do czytania książek.

Chodzi oczywiście o adaptacje filmowe lub tytuły nawiązujące do opowiadań itd.

 

Gdy byłem małym chłopcem, który potrafił czytać i samemu już wiązać buciki, w TVP można było obejrzeć pewien serial. Mianowicie "Wiedźmina". Będąc zafascynowany jego losem i przygodami, musiałem przeczytać książki o nim. Oczywiście trzeba było powiedzieć pani z biblioteki, że to dla brata. Ale udało się i tak zaczęła się moja przygoda z fantasy.

P.S Dlatego lubię ten serial

Komentarze

obserwuj

ja osobiscie uwazam, że czytanie książek po obejrzeniu filmu mija się z celem. Nie umiem sobie wyobrazić bohatera czy wydarzeń, bo on już jest. W sumie jedna z niewielu książek, którą przeczytałem po filmie, było Lśnienie Kinga. No i film byl lepszy. Ale dla odmiany nigdy nie widziałem Misery (podobno dobry film), ekranizacji najlepszej, wg mnie, ksiązki Kinga. Według mnie bohaterowie wyglądali inaczej :)

jestem tego samego zdania. zdecydowanie wolę sama wyobrazić bohatera niż dostać go gotowego jak na talerzu;p Albo wyobrazić miejsce akcji;D

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Na pewno "Władca Pierścieni". Lat temu kilka, zobaczywszy dwie pierwsze części z kasety, chciałem koniecznie poznać ciąg dalszy, a "trójka" nie została jeszcze nakręcona. Dlatego zebrałem się i przeczytałem "Powrót Króla". Od tamtej pory czytam wszystko (z tego gatunku), co mi wpadnie w ręce =]

"Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?". Film całkowicie inny niż książka, ale obie rzeczy trzymają poziom. Ksiązka oczywiście wyższy ;) Ponadto oglądałam niedawno film "Droga" i zachęcił mnie on do przeczytania książki, choć ciągle czeka ona w dłuuugiej kolejce na swój czas. Na pewno jednak przeczytam, ponieważ film był bardzo przejmujący mimo, że obiektywnie patrząc niewiele się w nim działo.

Zwykle najpierw czytam książkę, potem (ewentualnie, bo nie przepadam za kinem) film. Jedyny film, który obejrzałam przed przeczytaniem książki, to "Zielona Mila" Kinga. I przyznałam, że wg mnie naprawdę dobrze oddawał książkę.

Po obejrzeniu "Wiedźmikołaja" postanowiłem przeczytać książkę i się rozczarowałem.

Z ostatnich rzeczy zdecydowanie wspomniana juz "Droga". Poza tym "Bastion", "Nagi Lunch" i "Piknik na skraju drogi".

Po Pacyńskiego sięgnąłem ze względu na miłość do "Robin of Sherwood" i się nie zawiodłem.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ja również wpierw obejrzałem trylogię Petera Jacksona, a dopiero później miałem okazję przeczytać "Władcę Pierścieni". Ogólnie nie żałuję, jednak jak wspomniano przede mną, miałem już filmowe wyobrażenie bohaterów i tak dla mnie Frodo już na zawsze będzie miał twarz Elijah Wooda i tak dalej.
Drugim z takich filmów, który zachęcił mnie do przeczytania książki był "Prestiż" Chrisa Nolana, który strasznie mnie zafascynował. Film jednak składał się w dużej mierze z tajemnicy i obawiałem się, że w książce nie odnajdę już nic ciekawego, a jednak grubo się pomyliłem.
Filmowa "Odyseja Kosmiczna" przekonała mnie do przeczytania książki Arthura C. Clarke`a, ale książka szczerze mnie zawiodła. Film zdecydowanie lepszy.

Książkowa odyseja kosmiczna powstała na bazie scenariusza :)

Hm.. nie z fantatsyki, ale "Piękny umysł".
I, oczywiście, "Władca Pierścieni"

Osobiście uważam, że " z dwojga złego" wolę napierw obejrzeć film a potem przeczytać książkę, niż oglądać ekranizacje książki, którą już przeczytałam. Może to kwestia kilku brutalnych rozczarowań na tym polu...

Czasem książki dopiero po adaptacji stają się sławne. Często zdarza mi się obejrzeć film, a dopiero potem książkę przeczytać. Tak było, na przykład, z "Ptakami" Hitchocka", dopiero potem przeczytałem opowiadanie, ale to przymus był - kiedy oglądałem film, chodziłem do przedszkola i nie umiałem czytać.

 @normin ja się cieszę, że Wiedźmina najpierw przeczytałam, bo ani film, ani serial nie zachęciłby mnie do przeczytania, bądź co bądź, od lat mojej ulubionej sagi. Jedyną osobą, która mnie tam nie zawiodła był Żebrowski. No i muzyka była cudowna (mam nawet płytę). I to w moim odczuciu było by na tyle.

A wracając do tematu: obnoszę się z przeczytaniem Nocnej Straży i Dziennej Straży. Filmy były świetne, a podejrzewam, że książka odkrywa dużo więcej niż mogłam poznć w ekranizacji. Ale narazie trzeba przeczytać to, co mam pod ręką :)

@ lady madder, przeczytałam Patrole Łukjanienki zanim obejrzałam filmy i powiem tak - zdecydowanie książka :)
(Acz warto je obejrzeć. W trzeciej albo czwartej części książki jest nawet delikatne nawiązanie do filmu)

"Kariera Nikodema Dyzmy"

Lassar: "Kariera Nikodema Dyzmy".

O tak! Mnie też ten bardzo dobry serial z Romanem Wilhelmim zachęcił do przeczytania książki, która okazała się od niego znacznie lepsza. Zaletą powieści - w porównaniu z serialem - jest między innymi mniej jednoznaczne zakończenie.

Cieszę się, że obejrzałem ten serial (Wiedźmin). Inaczej mógłbym nie przeczytać książek o nim. Co za tym idzie nie czytałbym fantasy a tylko przygodowe i popularnonaukowe . A tak otworzyłem się na inne gatunki. Minusem (może plusem) jest to, że czytając książki widzimy bohaterów z adaptacji filmowych. Dodatkowo możemy porównać nasze wyobrażenie postaci i świata z wizją reżyserską.

Przyznam szczerze myślałem, że Harry Potter to gówno. Poszedłem na ten film, bo była wycieczka klasowa i można było nie iśc na lekcje. Wtedy "zakochałem się" się w jego świecie- filmy otworzyły mi tą furtkę. Książki sa fenomenalne zaś niektóre filmy z serii beznadziejne.

Ja dzięki filmom poznałem Kinga. Niestety, wciąż jest tak, że adaptacje jego książek są znacznie lepsze, niż same książki... Np.: "Mgła" - film świetny, z genialnym zakończeniem, a opowiadanie/nowela bardzo przeciętne. Podobnie 1408, Carrie, Lśnienie, Dzieci kukurydzy itd. itd. 

Absolutnie zgadzam się co do Kinga. Stylu Kinga jakoś nie trawie, za to pomysły ma facet nieziemskie i filmowcy biorą z powieści to, co najlepsze, pozbywając się iytującej narracji.

Hmmm, ciekawe, bo dla mnie ta irytująca narracja to jest rzecz, której czasem brakuje mi w adaptacjach Kinga :) Z tym, co napisał Mortycjan, mogę się połowicznie zgodzić. W sensie, że adaptacje Kinga często są takim ekstraktem głównego wątku i pomysłu oryginału i przez to są dużo bardziej "konkretne" (chociaż też nie bez zastrzeżeń, bo np. nie ujmując Kubrickowi, Lśnienie genialne jest, ale staczanie się ku szaleństwu Jacka w książce wypada imo nieco lepiej).

 Natomiast zaskoczyła mnie opinia o Mgle. Zakończenie dopisane przez scenarzystów jest rzeczywiście straszliwie mocne  w swojej okrutnej przewrotności, ale wydawało mi się, że reszta filmu nie dorasta do jego ciężaru i nie oddaje dynamiki między postaciami, która urzekła mnie w noweli. Zwłaszcza postać Nortona była zupełnie bezpłciowa w porównaniu. Co mnie zdziwiło, bo Skazanych na Shawshank i Zieloną Milę wolałem stukrotnie w wersji filmowej Darabonta. Nawet myślałem, że specyficzna maniera reżysera się wypaliła, ale teraz w swoim zwyczajowym stylu robi świetnie startujące The Walking Dead  i widać, że problem leżał chyba gdzie indziej.

Kinga przeczytałem jak na razie tylko "Rok wilkołaka" i "Podpalaczkę". Próbowałem czytać inne ale jakoś nie potrafiły mnie wciągnąć. Filmy są za to genialne, może po za tym o lunatykach.

Co do Kingi też się zgodzę, a do swojej listy dokładam "Fight Club".

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A ja Kinga uwielbiam :) Ma książki, których nie lubię, np "Roku Wilkołaka" nie przebrnęłam, "Colorado Kid" jest o niczym. Uważam, że dużo lepiej sprawdza się w formach dłuższych, choć napisał kilka opowiadań, które przypadły mi do gustu. W jego stylu lubię to, że pisze bez owijania w bawełnę. Lubię też to, że zamiast na potworach, koncentruje sie na przyżyciach swoich bohaterów.Filmów widziałam kilka, i myślę, że są całkiem dobre. Co do Mgły, to zgadzam się, że w filmie nie ma ujętych nawet 1/3 relacji jakie zachodziły pomiędzy postaciami, choć był całkiem niezły (razem z mocnym zakończeniem, na które pozwala zresztą konstrukcja opowiadania).

Ale gółem, nie wiedziałam jeszcze fimu, który uznałabym za lepszy od książki.

ja zawsze najpierw czytam książkę, a potem ewentualnie oglądam ekranizację. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zrobiła odwrotnie.

ja zawsze najpierw czytam książkę, a potem ewentualnie oglądam ekranizację. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zrobiła odwrotnie.

no i masz, dodało się dwa razy... wybaczcie.

Nowa Fantastyka