- Hydepark: Literackie tortury

Hydepark:

Literackie tortury

Są takie książki, które wszyscy chwalą, a my, mimo szczerych chęci nie dajemy rady ich skończyć.

Są ksiązki, które wszyscy uznają za świetne a my – za niestrawne....

 

Przyznam szczerze, nie skończyłam WP.

Nie lubię Sapkowskiego.

Nie trawię Świata dysku.

Nie znoszę Piekary.

 

A z mejnstrimu, nie rozumiem zachwytów nad Dorotą Masłowską i panią Tulli.

Nie rozumiem fenomenu Olgi Tokarczuk (czytałam, ale nie zrozumiałam chyba Prawieku – najbardziej podobała mi się gra na wielu bębenkach).

Za to podobało mi się wiele szkolnych lektur, w szczególności Granica i Czekając na Godota...

 

Z czego wynika to zjawisko? Że mimo ogólnego zachwycu coś się nie podoba, i jest (w naszym mniemianu) gniotem jakich mało?

 

Komentarze

obserwuj

ten wątek już był, a właściwie nawet dwa;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

to usuńcie, nie mam elektronowego mózgu (ani hiobowej cierpliwości ) by wszystko dokładnie przejrzeć...

Nie usuwajcie, dopóki temat świeżo skomentowany nie będzie mknął na czubek listy, będą się dublowały i nic na to się nie poradzi.

Moją największą literacką torturą jak do tej pory było opowiadanie "Wojna Piekieł" Grzegorza Sendy (NF 09/2010).
Naprawdę, nigdy nie miałem, aż takich problemów z czytaniem czegokolwiek. Jeśli jest tu ktoś, kto polubił to opowiadanie/zachwycił się nim/pojął sens, to byłbym rad jakby się ze mną podzielił swoją wiedzą.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

-> Katy. Z tak zwanych degustibusów, które, jeśli rozwinąć to pojęcie, są wypadkowymi wiedzy na temat, zainteresowań innymi tematami, pogladów, przyzwyczajeń i tak zwanych kaprysów chwili. Listę możesz uzupełnić wszystkim, co wpływa na odbiór tekstów.
Zdumiałem się, widząc, że Ty o to pytasz...
-> Snow. Takich tu (przynajmniej w tej chwili) nie ma. Pytaj Autora. Może wie, co i po co napisał...

@AdamKB:
Zdumiałem się, widząc, że Ty o to pytasz...

??
Po drugie to nie tylko kwestia gustu... ani swiatopogladu.... ani wrazliwosci

A czego? Ilości inhibitorów neuroprzekaźników syntetyzowanych w siedemnastej synapsie drugiej warstwy kory wzrokowej?
Zdolność do kreatywnego odbioru danego dzieła zależy tylko od naszych predyspozycji, określanych jak przedtem. Tak uważam. Bo od czego innego?  Może coś konkretnego zaproponujesz?

Przyznam szczerze, nie skończyłam WP.
Nie lubię Sapkowskiego.
Nie trawię Świata dysku.
(...)
Za to podobało mi się wiele szkolnych lektur, w szczególności Granica


To nie będzie elegancka wypowiedź, ale chciałbym uczcić minutą ciszy twój gust literacki. Nie spoczywa w pokoju.

(*)

Od ilości midichlorianów we krwi :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ja mam uczulenie na dzieła Jacka Piekary. Po prostu mnie odrzucają.

Nie przepadam też za tekstami Jacka Dukaja. Nie mój styl i bajka. Większość książek i opowiadań zawiera dla mnie niepotrzebną ilość wątków pobocznych, w których się gubię. A i język jest dla mnie nieznośny. W zasadzie podobały mi się tylko "Inne pieśni", ale tylko do połowy i opowiadanie "Katedra".

I w ogóle dziwnym trafem odrzucają mnie wszyscy popularni autorzy na topie. Jakub Wędrowycz też do mnie nie przemawia. Świat Dysku po pierwszym tomie również niezbyt mnie zachęcił do dalszej eksploracji...

O Harrym Potterze i sadze Zmierzchu nawet nie wspomnę :/

-> Fasoletti. A przestrzenna struktura naczyń włosowatych w siatkówce dominującego oka nie ma nic do powiedzenia w sprawie?
-> Elleth. Primo: czyli nie przepadasz za przerostem formy nad treścią, a mówiąc prościej za popisywaniem się przez autorów? Bo ja też nie. Tak to widzę i czuję. Secundo: nie przepadasz za kompletnymi pierdołami? Ja też nie...

AdamKB, dokładnie tak. Zwłaszcza nie przepadam za przerostem formy nad treścią, a tym dla mnie jest niestety proza Jacka Dukaja, która ma raczej więcej zwolenników niż przeciwników. Jednak co kto lubi. Widocznie to nie trafia w moje gusta, co nie znaczy, że jest złe. Może po prostu tego nie rozumiem lubi nie dojrzałam :)

Jest jeszcze jeden czynnik, współdecydujący o odbiorze oraz akceptacji autorów i dzieł. Pierwsze spotkania z literaturą gatunku. Ja chyba nigdy nie dogadam się z nikim, kogo zafascynował Mieville czy VanDerMeer, bo mnie zaczarowali Lem, Zajdel, Asimov... Inne style, po prostu --- i coś z tych pierwszych romansów z autorami, tematami i stylami pozostaje w nas na zawsze...

Trzech ostatnich panów bardzo lubię :) Istotnie początki odgrywają olbrzymią rolę, ale duże znaczenie ma tu też sam charakter i osobowość. Każdy czytelnik czegoś szuka i nawet, jeśli pechowo zacząłby od książek zupełnie nie w jego stylu, to prędzej czy później odnajdzie to co w literaturze pociąga go najbardziej. Miło przeczytać, że Zajdla nadal się ceni. To był pisarz, który uświadomił mi swojego czasu poprzez swoje dzieła wiele rzeczy i ukształtował w pewnym sensie światopogląd :) Zaraziłam nim także kilku znajomych, którzy słyszeli o nim przy okazji Nagrody imienia Zajdla, lecz prozy jego nie znali w ogóle.

no i NF zeżarło mój głęboki komentarz....

AdamKB - zgodzę się. Z tym, że ilość feromonów wydzielana do danego dzieła spod prawej pachy (lub lewej, w zależności którą ręką przewracamy strony), też jest nie bez znaczenia.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

no dobra, wysilę się i wypłodzę ten komentarz raz jeszcze.
Dziwię się, że można nie lubić HP - z różnej sieczki to akurat jest dobre (to znaczy te tomy ktore mialam od kogo pozyczyc czyli 1-5). Rozumiem zmierzchowstręt bo choć ksiązki nie czytałam, sądząc po wyznawcach... nie może to być zbyt wielkie dzieło :P
Co do Dukaja, to on ma niezłe pomysły, tylko, że forma przeważa nad treścią, to znaczy forma jest tak dobra, że zasłania treśc. To tak jak dostać złotą bransoletę w wymyślnej złotej szkatułce. Choć sama bransoleta jest niewątpliwie warta uwagi, szkatułka zwraca uwagę jako pierwsza. Nie rozumiem zachwytów nad Perfekcyjną Niedosjonałością (tego się nie da czytać, no sorry, rozumiem, że pomysł i język dobre, ale całość wyszła dość niestrawna) i nie wiem o co chodzi w opowiadanich z Xavrasa Wyżryna. Trochę podobnie jest z Orbitowskim, jego opowiadania porywają pomysłem... a pod koniec czytelnik jest równie wygłupiony jak na początku. Tym niemniej Inne Pieśni to książka jakiej nie było, jedna z tych "przełomowych".
Pilipiuk to trudna sprawa. Opowiadania o Wędrowyczu zaczęłam czytać w 2000 roku i wtedy w nieporadnym stylu Pilipiuka nie dominowały jeszcze zielone skarpetki Jakubowe ani jego wiaderka bimbru, a pomysły. Opowiadania od czasu powstania fabryki słów były już inne. Postac Jakuba się rozspójniła (uwielbiam to słowo z teorii grafów :P) a nad jakimś sensem czy przesłaniem nikt nie czuwał. Wbrew pozorom Jakub nie jest znikąd i ma coś do powiedzenia (poza oczywiście tym, jak zrobić najlepszy bimber), ale że czytelnicy to głównie gimnazjaliści na etapie pierwszych doświadczeń alkoholowych, Pilipiuk pisze pod nich. Długie lata wierzyłam w Pilipiuka... ale nie wiem czy to ma jeszcze sens? http://fabryka.pl/autorzy.php?id=2&fr=34&flash=y

Rozumiem zmierzchowstręt bo choć ksiązki nie czytałam, sądząc po wyznawcach...

Właśnie obraziłaś moją Żonę i Siostrę. Ale czego w końcu można się spodziewać po miłośniczce Harrego Pottera.

ale poszukaj sobie w necie śłit foci dziewcząt które na kark wytatuoły sobie "twilight" ... nie napisałam, że sądząc po WSZYSTKICH wyznawcacvh, tylko w domysle po probce z jaka sie spotkalam.
Nie berze tego tak serio, co?

Katy, żartowałem. Sorki. Powinienem był jakiś wzorek dodać na końcu. Jakieś :) albo co.
Ja 'Zmierch' czytałem. Pierwszy tom. Moim zdaniem faktycznie cienizna.
Ale i tak  myślę, że nie powinnaś tak radykalnie wypowiadać się o rzeczach, których jak sama przyznajesz, nie znasz.

A ja Zmierzch czytałem. Wszystkie tomy. I bardzo mi się podobało. Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem - może trochę rozwleczony, ale świetny kawał romansidła-urban fantasy. I jakoś nic mnie nie obchodziło kim jest reszta ludzi, którzy to czytali. Bo niby jaki oni mają związek z tym, że JA czytam książkę? Jak można patrzeć przez pryzmat innych czytelników? Nie rozumiem takiego podejścia...   

Ja nie podejmuję się oceniać 'Zmierzchu" jako urban-fantasy, nie specjalnie się czuję w tym gatunku. Ale jako romansidło - był straszny. Dlatego wymiękłem po pierwszym tomie. Ale Żona i Siostra przeczytały całość. I do kina chodzą na kolejne części. Nie wiem, może to dlatego, że sporo młodsze są ode mnie i jeszcze pamiętają jak kochają nastolatki
:)

Temat miał być o tym, "jak mnie zachwyca, skoro nie zachwyca".

Nie lubię prozy Sapkowskiego. Ma wszystko, co powinna, aby się podobać, ale mnie się nie podoba... i już. Opowiadania były w porządku, ale saga mnie znudziła i ostatni tom przeczytałem siłą inercji i już nie wróciłem. Może dlatego, że czytałem mając 14 lat, ale nie mogę się przemóc, by przeczytać jeszcze raz ("Hobbita" przeczytałem 11 razy, a WP - 7...).
Pilipiuk stworzył dobrą postać - Jakuba Wędrowycza, ale ileż można. Wysiadłem po "Zagadce Kuby Rozpruwacza". Cykl o Kuzynkach trochę mnie nużył, innych książek Pilipiuka nie czytałem.
W szkole nie mogłem przetrawić Sienkiewicza, i przyznaję, że spośród tomów trylogii przeczytałem tylko pierwszą część "Ogniem i mieczem".

Ja właśnie przez 'Władcę Pierścieni" nie mogę przebrnąć. Ile razy zaczynam, a próbowałem wielokrotnie, dochodzę do Toma Bombadila i odpadam. Dalej ani rusz.

"Trylogia husycka" Sapkowskiego - mogiła, nie daję rady. Saga o wiedźminie - zmęczyłem, ale to dosłownie, zmęczyłem. Tylko dlatego, że uważam opowiadania za genialne.

Lem - koszmar.

Sienkiewicza dałem radę, całą trylogię i "Krzyżaków", ale już Prus mnie odrzucił.

Kiedyś miałem taką zajawkę, że człowiek powinien poznać klasykę literatury światowej. Może i powinien, ale powiadam wam, niech nie zaczyna od Dostojewskiego!

A jeszcze tak z ciekawości, jak wam weszła 'Achaja"? Hit, czy shit?

Ajwenhoł, niezły jesteś :D 11 razy Hobbita :D Ja przeczytałam zaledwie 2 razy. No, ale może dodam, że np. w grę Gothic 1 i 2 grałam po kilkanaście razy na wszystkie możliwe sposoby :) Ale to nie ten temat, więc nie będę robić OT.

Ja nie mam w zwyczaju czytać książek po kilka razy. Nie szkoda wam czasu? Nie myślicie, że lepiejby było przeczytać coś nowego?

Rozumiem, że może coś się bardzo podobać, sam ze 2 czy 3 książki przeczytałem 2 razy, ale 11 czy 7?

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Snow, ja na ten przykład czytam dosyć szybko i mam sporo książek, które uwielbiam przeczytać co roku. Np. po to, by zmazać niesmak po jakiejś kiepskiej, nowej knidze :)

A co do tortur literackich - Władcy Pierścieni może nie nazwę straszną torturą, w sumie przeczytałem, ale przeleciał przeze mnie jak woda, zero zainteresowania. Za to Hobbita nie zmogłem. Mimo prób.
Olbrzymim ciężarem też było dla mnie Sto lat samotności Marqueza. Ponoć to książka którą ludzie najczęściej wskazują jako przełomową w ich życiu. Ja za to miałem ochotę pojechać do Kolumbii i wsadzić autorowi jego dzieło głęboko w rzyć. Tę lekture wspominam najgorzej :P

Mi się sto lat samotności nawet podobało.... ale przełomowe to nie było co najwyzej ciekawer artystycznie.
@baranek
Achaja moze sie podobac chyba tylko zwolennikom bdsmu :P Tzn takim co ich podnieca bicie, ponizanie, wiazanie etc wtedy jest to niezla powiesc erotyczna. Jak dla mnie to autor z tym przegial.
Ale generalnie ksiazka wyszla... i znikla.

Gdzieś, chyba w NF ale ręki sobie urżnąć nie dam, był artykuł, że prawicowi pisarze fantastyki często tak mają programowo. Tzn. z tą pornografią i hard erotyką w dziełach. :P

`W tym przoduje Piekara z swym naczelnym zawołaniem "świat jest pełen chętnych suk" :P Choć Piekarze do etykietki prawicowca brakuje związków z Kościołem.

No patrzcie mili państwo, jeszcze na stare lata się okazało, żem nieco zboczony :)
Nigdy nie jest za późno, żeby dowiedziećsię czegoś o sobie.
Ale jak się nad tym zastanowić, to faktycznie, trochę jadą panowie...

@Snow
"Opowieści z Narnii" też przeczytałem kilka razy, za każdym razem odnajdując coś nowego, jakieś nowe znaczenie, nowy kontekst. "Hobbit" nie był głęboki ideowo, ale dla mnie idealny jako powieść przygodowa, wzór książki fantasy (gdzie bohater wygrywa dzięki sprytowi, pomysłowości i temu, że jest przyzwoity "w środku") i w dodatku napisana wyśmienitym językiem, w bardzo dobrym przekładzie (dla mnie sosny u Tolkiena naprawdę pachną, a wiatr naprawdę czuje się na twarzy). I jest to arcydzieło na jesienne wieczory, i pewnie odzywa się jeszcze sentyment, bo "Hobbita" pierwszy raz przeczytałem w wieku siedmiu lat. Nie szkoda na to czasu. Szkoda za to czasu na czytanie złych książek nawet po raz pierwszy.

@a.k.j.
Tzn. chodzi o prawicowość Katy, czy jak?
Odchylenia w stronę prawej strony mam dosyć mocne, ale "pornografia i hard erotyka", jeśli nie jest tylko pornografią dla pornografii per se, jest tak samo potrzebna literaturze jak każdy inny temat, bo jest częścią naszego życia i naszej rzeczywistości!
Bez erotyki (mocnej) traci sens i "Prawiek i inne czasy" Olgi Tokarczuk, i "Diablak" Jolanty Stefko (polecam), i opowiadania Schulza, i całe mnóstwo innych książek. Nie mówiąc już o poezji (jak najbardziej fantastycznej) Leśmiana.

Aha - i podziwiać ludzi z loży, którzy przynajmniej z założenia muszą przeczytać wszystkie teksty z tej strony, te dobre i te złe... Mnie by trafił szlag. Płacą im za to, czy to tak w czynie społecznym?:P

Ajwenhoł w sensie takim jak napisałem, artykułu w jakimś periodyku fantastycznym dotyczącym mocnego erotyzowania (z domieszką tendencji do obdarzania kobiecych bohaterów mocno wyuzdanym charakterem) autorów znanych z poglądów prawicowych. Artykuł był o fantastyce anglosaskiej, nie jestem pewien czy stuprocentowe analogie można odnaleźć w polskim światku :P

A co do erotyki, oczywiście, też uważam, że bywa przydatna i ciekawa (ech ten Leśmian). Byleby jednak było z umiarem i smakiem :)

A ja przez Narnię nie przebrnęłam. Podoba mi się sam pomysł i lubię filmy, ale jakoś styl którym jest napisana do mnie nie przemawia.

Achaja mi weszla z miejsca, wszystkie trzy tomy (tzn w miare jak sie pojawialy). Za Zmierzch sie dopiero zabieram, bo sam mam ochote napisac mlodziezowe romansidlo w klimatach SF, najlepiej sage w stylu Harry'ego Pottera. Xavras Wyzryn to jak dla mnie rzecz po prostu swietna. A popisywanie sie autorow? Jak ktos pisze jak Heller, Luis Zafon albo Perez-Reverte, to byloby zbrodnia, gdyby z tego rezygnowal.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ruiz ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Zgubiłam się... Zmierzch w stylu Harry'ego Pottera? Wiem, że napisałeś to inaczej, ale... tak to zabrzmiało ;)

Tak, Zmierzch to odpowiednik Harry'ego Pottera w świecie literatury grozy. Nie ze względu na romansidłowatość (bo Rowling niestety zmarnowała cały potencjał sagi pod tym względem), ale na to, że obie autorki odkryły receptę na fantasy/horror dla czytelników, którzy normalnie by po te gatunki nie sięgnęły. Zrobiły na tym fortunę i marzy mi się coś takiego w konwencji science-fiction. Pomarzyć mogę. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Napisać pewnie napiszesz :) Gorzej z fortuną :) Chyba nie mamy pisarza, który pisząc w naszym rodzimym języku dorobił się fortuny. Choć... ktoś przecież musi być pierwszy :)

A co do credo Katy, to tajemnica, mili moi, ukrywa się timingu czyli czytaniem odpowiednich rzeczy w odpowiednim wieku. I tak:
12-14 lat - Hobbit
14-16 lat - Władca Pierścieni
~16 lat - Silmarilion
~17 lat - zaczynamy Wiedźmina, w miarę możliwości kończymy przed dwudziestką (przerywając Pratchettem)
Pow. 20 lat - łykamy Trylogię Husycką, byle przed trzydziestką

I w ten sposób lubimy Sapka i kończymy Władcę Pierścieni.
Wypada dodać jeszcze:
Pow. 75 lat - opowiadania gregstera
Pow. 85 lat - komentarze Mortycjana
Zmierzch - w miarę możliwości - nigdy ;)

Biorąc pod uwagę śmiertelność w dzisiejszych czasach, to te Mortycjanowe komentarze przeczytają nieliczni wybrańcy :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Hm... może i lepiej? ;) Nie, sorry, głupi żart. Ile ja bym teraz oddał, żeby Mortycjan mi komentnął 'Dziedzica'...!

Hobbita czytałam mając 14 lat i można powiedzieć, że go "połknęłam", potem - WP ugrzęzłam w połowie II tomu... wstyd, bo film po prostu uwielbiam, I tom także... ;/
Sapkowski moim zdaniem pisze lekko.
Swoją drogą potwierdzam, że niektóre lektury szkolne były ciekawsze niż wiele obecnie wiodących prym książek... np. Mistrz i Małgorzata, czy nawet Lalka, którą wszyscy znajomi uważali za "gniota" (chyba tylko przez dlugość)...

To normalne, że jedna książka się podoba, druga nie. A każdemu podoba się, co innego.

12-14 lat - Hobbit - w wieku lat 12 zacząłem, w wieku lat 20 skończyłem :)
14-16 lat - Władca Pierścieni - w wieku lat 9 zacząłem, utknąłem w Ciemnym Lesie, w wieku lat 12 skończyłem, w wieku lat 16 sięgnąłem po oryginał
~16 lat - Silmarilion - łyknąłem w wakacje jak miałem 12
~17 lat - zaczynamy Wiedźmina - zacząłem koło 15, ale błagam, nie każcie mi tego kończyć :(
Pow. 20 lat - łykamy Trylogię Husycką, byle przed trzydziestką - to mam jeszcze rok, ale nie ma takiej siły, żeby mi się chciało
Zmierzch - w miarę możliwości - nigdy ;) - a tu jest całkiem duża możliwość, że choć pierwszy tom przed trzydziestką zrobię ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

No to skoro na przedziały wiekowe zeszliśmy, mam swój własny pomysł:
Hobbit - jak najwcześniej
Władca Pierścieni - jak nawcześniej
Wszystko Inne - jak najwcześniej

I się spieszyć, bo jest całe mnóstwo dobrych książek.

Ja uważam, że zacząć trzeba przede wszystkim od Szklarskiego, Verne'a, Tolkiena i Dumasa, po prostu żeby sobie wyrobić dobre nawyki.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

O, i dobrze mówisz:) Jak najwcześniej! Ja dorzuciłbym jeszcze "Opowieści z Narnii". Pamiętam, jak miałem 5 lat i sprawdzałem wszystkie szafy, jakie tylko znalazłem...;)

O tak, serial, ten stary "Opowieści z Narnii" był genialny.  Nowe wersje (np. flm pełnometrażowy) to już dla mnie takie infantylne gówno, że szkoda mówić. Ale te stare miały klasę i jakąś taką magię.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

To już wiem dlaczego Narni nie przeczytałam :) Za stara byłam ;) A wiedźmina przeczytałam w przedziale 12-13 (byłam dzieckiem, które składało pieniądze, więc wtedy mogłam sobie iść i kupić całą serię od razu... tzn co tydzień zjawiałam się w księgarni po kolejną cześć... ahhh to były piękne czasy).
Władcę przeczytałam szósta-pierwsza gimnazjum(Inna sprawa, że była to trylogia, którą baaardzo długo męczyłam.Pomimo że mi się podobała, opisy sprawiały że robiłam długą przerwę w czytaniu.), a Hobbita dopiero w liceum. Przeplatane to było Pratchettem. I mi też się Lalka podobała! A teraz (jako że w szkole nie miałam) czytam właśnie Mistrza i Małgorzatę.

Oj, ja do Narni nawet nie podchodzę właśnie z tym samych względów. Tak samo Harry Potter i tego typu książki. Minał już dawno ten okres, kiedy takie ksiązki byłyby dla mnie odkrywcze i ciekawe, a że z natury jestem bardzo wybredna, to naprawdę niewiele książek mnie tak na prawdę powaliło. Dlatego nie ruszam nawet książek, jesli wiem, że dzieją się z perspektywy dziecka lub mają nastoletnich fanów :)

Elleth: Orson Scott Card?

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Gra Endera to wyjątek :) Istotnie książka mi się podobała. Ale już np. Pullman i jego Mroczne materie mnie przerosły. Poległam na pierwszych stronach, a książką zachwyca się wielu dorosłych czytelników. Możliwe, że to błąd z mojej strony, ale nie będę się zmuszać. Jest cały ogrom różnych książek, a i tak nie ma szans wszystkich przeczytać. A o Harrym Potterze się nawet nie wypowiadam. Zniechęca mnie już sam widok fanów w szpiczastych czapkach. Swoją drogą to naprawdę ciekawe, że ta książka była w stanie zainteresować ludzi, którzy praktycznie nie czytają. Przypominam sobie np. moją koleżankę, która zaczytywała się na wykładach, a jest to osoba, która w życiu przeczytała może kilkanaście książek, nie wliczając podręczników. Mnie jednak nie ciągnie do tego, bo i tak wolę SF.

Może ciągło ich to, że napisane jest prosto i z polotem? Człowiek nie męczy się przy czytaniu, tylko nagle jest w połowie książki? Ciężko powiedzieć, bo książki kocham, a z Potterem dorastałam, więc bynajmniej nie jest to obiektywne założenie ;)

@gregster
12-14 lat - Hobbit - ja miałam 10 i to chyba niecałe. Wciągnęło. gorzej, że za moich czasów Hobbit stał się szkolną lekturą (słynna seria podręczników "to lubię!")
14-16 lat - Władca Pierścieni - pierwsze podejście: 10, tłumaczenie Skibniewskiej. Drugie podejście: 14, tłumaczenie Łozinskiego. trzecie podejście: 16, tłumaczenie skibniewskiej. Doszłam do połowy trzeciego tomu i wymiękłam. Dodam, że to było w szpitalu i musiałam leżeć.
~16 lat - Silmarilion - LITOŚCI!
~17 lat - zaczynamy Wiedźmina, w miarę możliwości kończymy przed dwudziestką (przerywając Pratchettem)
miałam siedemnaście gdzieś. Pożyczałam (normalnie mi się na sentymenty zbiera:P ) z gminnej biblioteki.... czytało się dobrze, ale poza sceną seksu w bibliotece, która utkwiła mi (i kolegom) w pamięci, to hm... nie wiem po co brnęłam przez te 5 tomów. Opowiadania za to bardzo mi się podobały.
Do Pratchetta podchodziłam wiele razy. Ostatni raz na czwartym roku... Kończyłam zawsze po 30 stronach. Ale ja taka jestem. Mam paskudne poczucie humoru. Moim zdaniem Pratchett to kategoria 11+
Pow. 20 lat - łykamy Trylogię Husycką, byle przed trzydziestką - LITOŚCI! (po fragmentach z NF albo SF wiem że NIE NIE NIE!)
Pow. 75 lat - opowiadania gregstera - wtedy to się chyba czyta pamiętniki, lektury z młodości i poradniki ziołolecznictwa.... nie wiem gregster, do któ®ej kategorii zaliczasz swoje opowiadania

@Ajwenhoł
dobre ksiązki trzeba czytać wcześnie. Nam Tata czytał Verne'a na dobranoc, jakoś w okolicach nauczania początkowego (skądś zdobył takie stare, ilustrowane wydanie Tajemniczej Wyspy...) i nigdy nam to nie zaszkodziło. Takie ksiązki rozwijają wyobraźnię. Narnię też nam rodzice czytali i dobrze pamiętam stary serial, który oglądaliśmy z dziećmi sąsiadów w ich mieszkaniu... (my nie mieliśmy video) Miał dłużyzny, ale oddawał klimat ksiażki.
dobrze pamiętam też taka serię chrześcijańskich książeczek dla dzieci ("skarby śniegu" na przykład), wydaną przez "w drodze". To nie były infantylne opowieści o smokach i księżniczkach, ale opisane prostym językiem trudne historie: o śmierci, dojrzewaniu, przyjaźni, przebaczeniu, winie. Paradoksalnie, takie sprawy są dla dzieci zrozumiałe.
Poza tym absolutna klasyka czyli Ronald Dahl. Złośliwy, celny i niezwykle pomysłowy.
Jakoś średnio przepadałam za Pippi.
Za to Tomek Sawyer, Huck Finn...  Okrutne Baśnie Andersena i Braci Grimm... Gerda i Kaj... Tomek Wilmowski...
Generalnie z własnego doświadczenia wiem, że dzieci lubią opisy. Lubią, jak świat jest przedstawiony dość dokładnie, dom, pokój, wygląd bohatera, posiłek - to musi być precyzyjne. Zwłaszcza, jak ktoś czyta na głos i dziecko nie ma jeszcze 9-10 lat.
Pamiętam jak przeczytałam Krzyżaków w drugiej, może trzeciej klasie podstawówki. Między trzecią a czwartą klasą zamykałam się w łazience u babci pochłonięta W pustyni i w puszczy...  Gdzieś w podstawówce czytałam trylogię, Dumasa, Maya, Wiktora Hugo (na ogół na lekcjach, w pierwszej ławce) Lubiłam czytać. Ajwenhoł ma rację, na klasykę nigdy nie jest za wcześnie. Po drugie, klasyka jest nieszkodliwa.
Ale taka offtopowa uwaga: jak ja byłam mała, na początku lat 90, książki dla dzieci były jakieś poczciwsze, no jak takie "Serce" Amicisa powiedzmy albo Narnia. Dzisiaj są albo infantylne (kolorowe puchatki i króliczki, dobre dla dwulatków) albo dziwaczne (jak skandynawska literatura dla dzieci).

@Elleth
Bo generalnie jedyna naprawdę porażająca ksiązka Carda to Gra Endera (no, może jeszcze "mówca umarłych").
Te o siódmym synu siódmego syna... nie powalają. Ta seria o hermafrodytach ("Glizdawce") też raczej nie.
Co do Harrego Pottera to można, owszem, nie lubić tej ksiązki (książęk), jej "wyznawców" i jej ideologii, ale pani Rowling trzeba oddać jedno: ona umie pisać. I książki mają klimat, są przygodowe, kolorowe, wciągające i dobrze napisane. Myślę, że podobnie jest ze Zmierzchem. Tandeta tandetą, a książka jest zwyczajnie dobrze napisana i wstrzela się w klimat popkultury (tak jak filmy o wampirach i wilkołakach, temat magii i szkoły, wiecznie żywy, i tak jak "poszukiwanie duchowośći" w ateistycznych społeczeństwach - żywy i płodny ktemat, co widać po Coehlo).

I jeszcze takie dodatek:
paskudna książka to "Mały książę" (zgodnie z definicją w wątku "opowiadania niefantstyczne" jest to fantastyka pierwszej wody!). Jest tak przereklamowana że jak widze cytaty z niej to aż mi słabo.
O widzeniu sercem i takie inne.
Książka ok, ale jej nadużywanie....

podstawówka - Hobbit
gimnazjum - Harry Potter
Liceum - Wiedźmin
Studia? - dopiero zaczynam jak skończę to powiem co na nich czytałem. (póki co Hyde Park)
I jeszcze jedno. O gustach się nie rozmawia. 

o gustach się nie rozmawia? znaczy co, zamknąć ten portal? przecież tutaj toczą się rozmowy wyłącznie o gustach [głównie literackich].

A o czym innym rozmawiać jak nie o gustach? :) To jakiś durny, nieuzasadniony slogan mający na celu zamknięcie niewygodnej dyskusji.

Właściwie tylko o 3 rzeczach warto rozmawiać: o gustach, biustach i rozpustach.

A biusty też się mieszcą w gustach i na ten temat moi koledzy potrafią snuć wielogodzinne dyskusje ;)

oki oki przekonaliście mnie. Zwłaszcza tym biustem. Cofam to co powiedziałem.

Łaaa, Katy, aż mi słabo jak czytam twoje posty, nasze gusta są zdecydowanie inne ;), nie wiem w prawdzie jak z resztą rzeczy poruszonych w tym temacie, ale myslę, że też pare różnic by się znalazło ;).

Co do takiego dzielenia na wiek, kiedy coś powinno się/najlpeiej gdyby wtedy czytać, bo to zbyt duże ograniczenie. Przecież są książki, które równie dobrze będą bawić i malca i osobę dorosłą, a to głównie z powodu różnego odbioru dzieła, np. Podróże Guliwera (tak, tak Mortycjan, dwie różne interpretacje, choć malcy pewnie zdają sobie sprawę tylko z jednej ;) ).

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

@Snow
Co to znaczy nasze gusta? Twoje i moje? Wytłumacz, proszę.

Nu właśnie cóż to są te NASZE GUSTA? :D

Nie ma to jak dysputy o czymś, co każdy inaczej rozumie...
Kierunek Doroszewski, lewą marsz.

@Ajwenhoł
Co to znaczy nasze gusta? Twoje i moje? Wytłumacz, proszę.


Ludzie, czytajcie ze zrozumieniem, naprawdę. 

Łaaa, Katy, aż mi słabo jak czytam twoje posty, nasze gusta są zdecydowanie inne ;)

Snow zwracał/a się DO KATY, mając na myśli gust swój i jej. 

OK, nasz język jest bardzo wieloznaczny. Dzięki za wyjaśnienie.

"Hobbit" był pierwszą lekturą, która mi się spodobała (pierwszą z dwóch - Quo Vadis było fajne, ale dopiero po jakoś tak stu stronach). Z "Władcą Pierścieni" nie miałam żadnego problemu, nie ruszałam sie nigdzie bez książki, aż skończyłam. Harry Potter... hmm, kiedyś czytałam, obecnie niezbyt przepadam. Zmierzch (przepraszam jeśli kogoś urażę) uważam za wytwór co najmniej beznadziejny.
P.S. ja osobiście jestem w gimnazjum (III klasa).

"Ulisess" James'a Joyce'a. o.o No-no, big time, ale mimo wszystko na tę jedną knigę jestem zawzięta. Kiedyś przeczytam... Ich glaube... nicht.

Inne dania ciężkostrawne to: Sapkowski, Pilipiuk, Kossakowska, Pratchett. Obecnie unikam jak radioaktywnych grzybków, za wyjątkiem może Sapkowskiego, którego większość nie-wiedźminowych tworów przypadła mi do gustu (zwłaszcza wariacja na temat Alicji i "Muzykanci").

Nowa Fantastyka