- Hydepark: "Skakanie po głowach" - błąd czy kwestia gustu

Hydepark:

inne

"Skakanie po głowach" - błąd czy kwestia gustu

Wrzucałam już w wątku “pomocy językowej”, ale za sugestią Kam_mod robię osobny temat. 

 

Pracuję sobie nad tekstem, który ma być z założenia POV, ale w związku z tym, że zasadniczo mam 2 główne postaci, czasami mam problem z tym, by trzymać się stricte punktu widzenia tylko jednej z nich. Zastanawiam się nad tym, czy jest to błędem, który absolutnie powinnam z tekstu wyeliminować, czy jest to kwestia gustu czytelniczego? A może po prostu w sytuacji, którą opisałam, powinnam zdecydować się na klasyczną, auktorialną narrację trzecioosobową?

W SB podałam taki przykład z tekstu:

“Długo maszerowali w milczeniu. Maeve głaskała chrapy konia i okazjonalnie schylała się by pozbierać jagody, które natychmiast zjadała w nadziei, że czarodziej w końcu padnie z głodu.

Mag zaś życzył jej w myślach, by się udławiła. 

Nagle coś przykuło uwagę Arnolda. Zatrzymał się i uważnie czemuś przyglądał.”

Wiktor Orłowski napisała, że to błąd, ale zdaniem jeroh – niekoniecznie. 

Co wy o tym sądzicie?

Komentarze

obserwuj

Wrzucam też komentarz od El Lobo Muymalo:

 

IMO nie błąd, a “zakaz” head-hoppingu opiera się raczej na założeniu, że w 9 przypadkach na 10 będzie lepiej, jeśli się go uniknie. W tym fragmencie akurat fajnie wyszedł.

 

Albo można by zrobić delikatną modyfikację:

 

Długo maszerowali w milczeniu. Maeve głaskała chrapy konia i okazjonalnie schylała się by pozbierać jagody, które natychmiast zjadała w nadziei, że czarodziej w końcu padnie z głodu.

Mag zapewne życzył jej w myślach, by się udławiła. 

Nagle coś przykuło uwagę Arnolda. Zatrzymał się i uważnie czemuś przyglądał.

Przekaz +/– ten sam (choć jest delikatna różnica w wydźwięku), a zachowujesz jednolite POV.

 

(dla mnie majstersztykiem head-hoppingu jest pierwsza scena  Mistrza i Małgorzaty :))

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

No i tu sobie możemy pogadać :) I bardzo dobrze, ja miałam ze skakaniem po głowach ogromny problem na początku pisania.

 

Co do przykładu, który podałaś – czy Arnold i mag to ta sama osoba? Jeśli tak, to przede wszystkim można wywalić “Arnold” z drugiego zdania, bo podmiot się nie zmienia, i zapisać jego reakcje w jednym akapicie, bez rozbijania.

 

 

Podrzucam całkiem niezły artykuł pod rozwagę – można lubić Mroza lub nie, ale artykuł pełen jest przykładów z innych autorów, więc warto się zapoznać.

 

Można. Wszystko można.

Nie ma w pisarstwie żelaznej zasady, której nie można by złamać. Do stosowania headhoppingu odnoszą się jednak wszystkie te ograniczenia, co wobec innych reguł. Po pierwsze, odstępstwo musi być uzasadnione. Nie możemy ot tak przeskakiwać z głowy jednego bohatera do drugiego, bo zaraz wyjdzie nam scena z romansidła dla młodzieży – przy ognisku siedzą cztery wampiry, dwa wilkołaki i kilka cheerleaderek o wyjątkowo słodkiej krwi. Innymi słowy, sytuacja musi poniekąd wymuszać przeskok, tak jak w przypadku dogorywającej postaci w książce Kinga.

Po drugie, odstępstwa musimy stosować z umiarem. Nawet jeśli wydaje nam się, że konieczne są co kilka wersów, zapewne tak nie jest. Im więcej razy zmienimy perspektywę prowadzenia narracji, tym gorzej dla czytelnika. Nie chodzi o to, że się pogubi, a o to, żebyśmy nie utrudniali sobie zadania, którym jest opowiedzenie jakiejś historii.

Ale ile głów, tyle opinii. Istnieją zatem też teorie mówiące, że headhopping pozwala lepiej wczuć się w klimat opisywanej sytuacji. Pozwala ujrzeć ją oczyma kilku bohaterów, i tak dalej. W większości przypadków jest to bzdura – autor nie wiedział, jak popchnąć dalej historię, więc napisał, co myślał ten, tamten i tamta… i jeszcze tamta druga. Historia stoi w miejscu, ale za to wiemy, że bohater A ujrzał tę scenę inaczej, niż bohater B oraz C. Tylko… who cares? Czytelnik sam obserwuje wydarzenia, które rozgrywają się w jego głowie.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Dzięki, artykuł wygląda na pomocny, więc przyjrzę mu się bliżej po pracy. Teraz ogólnie i tak jestem na tym etapie procesu twórczego, w którym dochodzę do wniosku, że nic, co napisałam nie trzyma się kupy i wszystko nadaje się do generalnego remontu XD 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

A to bardzo normalne :) Zaciśnij zęby i skończ, i dopiero wtedy zabieraj się za poprawianie. Inaczej będziesz to rozkopywać w nieskończoność, trust me :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

No, już po części wpadłam w tę pułapkę i bardzo muszę walczyć ze sobą, żeby zostawić w spokoju te cztery rozdziały i pisać kolejne!

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Nie wiem, dlaczego wcześniej tu nie zajrzałam ;)

 

Uważam, że w takiej wersji, jak przedstawiona, nie jest to błąd sensu stricto, ale typ narracji, który nie jest obecnie modny. To było dobre w czasach narratora wszechwiedzącego, u początków powieści. Potem nawet ten narrator zaczął ewoluować i w sumie teraz jeśli się po niego sięga, to w celach pastiszowych, a nawet parodystycznych. I on zazwyczaj jest pisany z dystansem.

Dlatego w tekście na serio wystrzegałabym się nawet czegoś zbliżonego do podanego tu przykładu.

W tekście na serio wyjdzie nam Berent, którego nie da się czytać ;)

 

Natomiast bardzo lubię technikę opowiadania taką, że kolejne cząstki narracyjne są pisane z punktu widzenia kolejnych postaci, a czytelnik składa sobie z tego obraz sytuacji. To może mieć bardzo różną dynamikę: nawet krótką scenę można tak opisać, a im bardziej ograniczona wiedza poszczególnych postaci, tym fajniej. Można też pisać całe rozdziały z punktu widzenia kolejnych bohaterów, mniej skacząc.

http://altronapoleone.home.blog

Można też pisać całe rozdziały z punktu widzenia kolejnych bohaterów, mniej skacząc.

Na GRRM, ale przyznam, że na dłuższą metę jest to też męczące. 

 

Uważam, że w takiej wersji, jak przedstawiona, nie jest to błąd sensu stricto, ale typ narracji, który nie jest obecnie modny. To było dobre w czasach narratora wszechwiedzącego, u początków powieści.

Przykład nie jest z poletka fantastyki, ale w trakcie lektury od razu pomyślałam o tym wątku. Autorem, który nieźle skacze jest znany francuski egiptolog i pisarz, Christian Jacq. Musiałabym którąś książkę chwycić i podać jakiś przykład. Pamiętam w jednej fragmenty z dość dużym natężeniem skakania od postaci do postaci. Nie gubiłam się, ale nadal może irytować jak staje się manierą. 

Chyba polubię Mroza. Dobry ten artykuł.

The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.

Im więcej razy zmienimy perspektywę prowadzenia narracji, tym gorzej dla czytelnika. Nie chodzi o to, że się pogubi, a o to, żebyśmy nie utrudniali sobie zadania, którym jest opowiedzenie jakiejś historii.

Z tym mogę się zgodzić jedynie, jeśli mowa o realnym headhoppingu. Natomiast uważam, że mozaiki wielu nie do końca wiarygodnych punktów widzenia dają właśnie świetny efekt sklejania fabuły w całość, uzupełniania wiedzy czytelnika, a na dodatek umożliwiają świetne rozgrywanie red herringów i foreshadowingów.

Skądinąd opowiadania często piszę radykalnie z jednego punktu widzenia, bo lubię takie ograniczenie, ale ostatnio coraz częściej eksperymentuję z kilkoma, a w kończonej właśnie powieści mam ich chwilowo trzynaście :D

http://altronapoleone.home.blog

Trzynaście to dużo. Jak u Martina czy przetasowane?

The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.

Przetasowane. I niekoniecznie wszystkie obecne w każdym rozdziale. Kilka pojawia się tylko sporadycznie.

http://altronapoleone.home.blog

W jednej ze swoich powieści narrację prowadzę konsekwentnie z perspektywy postaci A, ale w jednym z rozdziałów, kiedy A wędruje w towarzystwie postaci B, mam coś takiego:

 

Wędrowali tak jakiś czas, dosiadający kłapoucha B na przedzie, A za nim. Wkrótce jednak B zaniepokoiły dźwięki przywodzące na myśl odległe grzmoty. Zadarłszy głowę, popatrzył nieufnie po gromadzących się tu i ówdzie na pogodnym niebie chmurach.

– Mam nadzieję, że nie będzie burzy – podzielił się obawami z A.

– O, to tylko mój brzuch – wyjaśniła A, szczerząc zęby w uśmiechu. – Od wczoraj nic nie jadłam i trochę zgłodniałam.

 

Czy to już można uznać za headhopping? Teoretycznie nie wchodzę w myśli B, piszę tylko, że był zaniepokojony, ale to A mogła wywnioskować z tych jego niespokojnych spojrzeń, no i sam jej o tym powiedział.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Dla mnie to jest headhopping. Bo skoro perspektywa jest A i A to wnioskuje, to narracja powinna to zaznaczyć. Np.:

 

Wędrowali tak jakiś czas, dosiadający kłapoucha B na przedzie, A za nim. Wkrótce jednak B zadarł głowę i popatrzył nieufnie po gromadzących się tu i ówdzie na pogodnym niebie chmurach, jakby zaniepokoiły go dźwięki przywodzące na myśl odległe grzmoty.

– Mam nadzieję, że nie będzie burzy – podzielił się obawami z A.

– O, to tylko mój brzuch – wyjaśniła A, szczerząc zęby w uśmiechu. – Od wczoraj nic nie jadłam i trochę zgłodniałam.

 

Skądinąd robię sobie powtórkę z Kaya i żywcem nie pamiętałam, że w Sarancjum on robi tak ogromny headhopping. Dziś mnie to irytuje, podobnie jak koszmarne tłumaczenie, a niestety tylko polską wersję miałam pod ręką :( Może w oryginale ten hh mniej drażni.

http://altronapoleone.home.blog

Nie do końca ogarniam, czym jest headhopping. To skakanie w jednej scenie między myślami bohaterów? Np. Woźnica strzelił batem. Nie idę, pomyślał koń. Nie chce iść, pomyślał woźnica. Nie pójdzie, pomyślał turysta na wozie. Jeżeli tak – to nie lubię. Czy może pokazywanie fabuły z perspektywy różnych bohaterów (jak u Martina lub Faulknera)? To chyba normalny, często stosowany zabieg. 

W tym drugim przypadku jest dużo korzyści: można przedstawić różne spojrzenia, uatrakcyjnić fabułę, zwiększyć dramatyzm, ale również sztucznie napompować tekst znakami (gdy nie ma się pomysłu, a trzeba dociągnąć fabułę do rozmiaru powieści, np. mam 300k – mało, więc wprowadzę jeszcze spojrzenie elfa Krzesimira ;)). 

Podstawowe ryzyko: trzeba mieć żywe, zindywidualizowane postaci, każdą z własną tożsamością, celem i rolą do odegrania w opisywanej historyjce – lub mieć pisarską moc w łapie, która sprawi, że każda postać będzie ciekawa, a jej losy będziemy śledzić z wypiekami na twarzy. Skakanie między głowami papierowych ludzików tylko znudzi czytelnika.

jakby zaniepokoiły go dźwięki przywodzące na myśl odległe grzmoty

Ale to nie daje jasno do zrozumienia, czy te dźwięki faktycznie się rozlegały, czy nie.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Algir → headhopping to przeskakiwanie między myślami różnych bohaterów w obrębie jednego akapitu/fragmentu.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Nie do końca ogarniam, czym jest headhopping. To skakanie w jednej scenie między myślami bohaterów?

Tak. To jest zwulgaryzowana pozostałość po tradycyjnym narratorze wszechwiedzącym, który nawet w XIX wieku był bardziej wyrafinowany (i bardziej infodumpowy niż headhoppingowy). Przełom modernistyczny zamieszał w sposobie prowadzenia narracji, spersonalizował ją i owszem, można by się fajnie bawić narratorem wszechwiedzącym, ale żeby to było atrakcyjne – wysoka szkoła jazdy. Aczkolwiek modernizm akurat eksperymentował również z radykalnym headhoppingiem, czego przykładem jest mocno nieczytalne “Próchno” Berenta ;)

To, co opisujesz jako normalną praktykę, to jest po prostu stosowanie wielu punktów widzenia, narracji spersonalizowanej, ale nie z perspektywy tylko jednej postaci. Obecnie najbardziej przyjętą formą czegoś takiego jest to, że rozdzielasz fragmenty z różnych perspektyw – albo jako osobne rozdziały, albo jako wyróżnione typograficznie cząstki.

 

Bolly

Ale to nie daje jasno do zrozumienia, czy te dźwięki faktycznie się rozlegały, czy nie

To wprowadź realność tych dźwięków inaczej. Np. pisząc wcześniej, że usłyszała je bohaterka. Albo lekko zmień sposób napisania tego – ja w sumie nie wiem z tego fragmentu, czy A żartuje ze swoim brzuchem, a idzie burza, czy rzeczywiście B mógł pomylić burczenie w brzuchu z dalekimi grzmotami (jak dla mnie – niezbyt wiarygodne).

 

Wędrowali tak jakiś czas, dosiadający kłapoucha B na przedzie, A za nim. Wkrótce jednak B zadarł głowę i popatrzył nieufnie po gromadzących się tu i ówdzie na pogodnym niebie chmurach, jakby zaniepokoiły go rozlegające się raz za czas dźwięki przywodzące na myśl odległe grzmoty.

– Mam nadzieję, że nie będzie burzy – podzielił się obawami z A.

– O, to tylko mój brzuch – wyjaśniła A, szczerząc zęby w uśmiechu. – Od wczoraj nic nie jadłam i trochę zgłodniałam.

http://altronapoleone.home.blog

Albo lekko zmień sposób napisania tego – ja w sumie nie wiem z tego fragmentu, czy A żartuje ze swoim brzuchem, a idzie burza, czy rzeczywiście B mógł pomylić burczenie w brzuchu z dalekimi grzmotami (jak dla mnie – niezbyt wiarygodne).

1) Bohaterka A jest olbrzymką. Bardzo dużą i bardzo głodną. 2) Całość nie jest pisana śmiertelnie poważnie.

Najlepiej będzie, jeśli kompletnie przerobię cały ten ustęp.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Fajnie, że wyjaśniliście, o co chodzi z tym headhoppingiem, gdyż podobnie jak Algir nie rozumiałam w czym rzecz, bo i dla mnie rzeczą naturalną jest personalizowanie punktów widzenia postaci w narracji.      Jednak ja lubię powieści dziewiętnastowieczne i z początku dwudziestego. Mocne są i dobrze napisane. Faktem jest, że modernizm trochę przeholował i namieszał, a i faktem jest, że to naprawdę wyższa szkołą jazdy, ale jeśli dobrze napisane i postaci żywe wychodzi super.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bolly – teraz to ma sens :) I myślę, że możesz spokojnie z punktu widzenia bohaterki opisać tę scenę tak, żeby nie skakać po głowach.

http://altronapoleone.home.blog

Nowa Fantastyka