- Hydepark: "Kot Baskerville'a" czyli cobold w NF 05/19

Hydepark:

inne

"Kot Baskerville'a" czyli cobold w NF 05/19

Jeżeli wzrok mnie nie myli, to na okładce majowej NF biało na białym widnieje moje nazwisko :)

A to oznacza kolejne spotkanie z Olvido i Sanchezem. Tym razem nieco dłuższe, nieco śmieszniejsze i z Sanchezem na pierwszym planie.

Zapraszam do lektury.

Komentarze

obserwuj

O! Gratulacje, coboldzie :) I jaki zgrabny tytuł!

 

Do Olvido i Sancheza zawsze wracam z przyjemnością :D

www.facebook.com/mika.modrzynska

Dzięki!

Bo to fuzja “Psa Baskerville’ów” z kotem Schrodingera ;)

I jakże intrygujący!

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Bo to fuzja “Psa Baskerville’ów” z kotem Schrodingera ;)

Okej, zaciekawiłeś mnie. Jak tylko NF przyjdzie, zobaczę, co to za zwierz Ci wyszedł ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Akurat wczoraj zamówiłem prenumeratę :D Zobaczymy, kiedy przyjdzie, ale zgadzam się, że tytuł zacny :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Jeszcze raz gratuluję. A tytuł rzeczywiście udany. Będziemy czytać jak wpadniemy do ojczyzny.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Gratulacje :)

Przynoszę radość :)

Gratulacje :)

Gratulacje!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Polecam :) Ja już czytałem, ale z chęcią sobie odświeżę na papierze. 

I zachęcam do zapoznania się z Olvido i Sanchezem – jeśli ktoś jeszcze nie zna tego duetu – bo możliwe, że znowu powrócą... ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Gratulacje Coboldzie!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zakupiłam właśnie, może uda mi się przeczytać... TYLKO JAK ODDASZ MI OPKO! ILE JE JUŻ TRZYMASZ?! :P

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

No przecież nudzi Cię moje pisanie ;P

A widziałaś, co mc napisał o mnie i o Lemie?

Nie spojrzę, póki nie mam opka :P

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Numer mam, tylko jeszcze czas muszę znaleźć, żeby przeczytać ;) Gratki!

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dzięki!

A ja liczę na fotki z lektury, nie mniej fajne niż te w ubiegłym roku ;)

Hm, jadę do Belgii... żadna z tego Brazylia, ale chociaż też na B :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Gratulacje coboldzie! A mi się chyba właśnie prenumerata kończy :C

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ja bym radził jednak odnowić ;)

Bo jak pisze mc:

 

 

Swoją drogą, ciekawe skąd Fun wiedział, że oni jeszcze będą chcieli wrócić ? ;)

Lubimy Velázqueza:D

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

A Mickiewicza ktoś lubi? ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Jeśli o mnie chodzi, to nie. Wolałam Słowackiego (tylko przez zakochaną w nim uczycielkę), z samej siebie jeśli chodzi o wieszczy to preferowałam Norwida i innych takich bliższych życia tam i wtedy;P

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Mój drogi Coboldzie!

Zazdraszaczam – i opowiadania, i wprowadzenia _mc_ :D!

Swoje uwagi wtrąciłem w wątek o najnowszym numerze “NF”.

I proszę, wytłumacz jak małorolnemu, czego nie zrozumiałem ;).

 

Aha, z babolków – składa się “we czworo”, a nie “na czworo”.

A tak poza tym – świetnie się czytało!

<Staruch powstaje do standing ovation>

 

PS. Może byś się tak pojawił 11-go w Katowcach?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dzięki, Staruchu!

Z niepokojem czekałem na Twoją opinię – w końcu w kwestii oceny zawartości NF jesteś trendsetterem ;)

Nie roszczę sobie praw do oryginalności głównego motywu, choć już jego pożenienie z aluzjami do mechaniki kwantowej wydało mi się ciekawym rozwiązaniem. Opowiadanie jest, bo być powinno, osobnym tekstem, ale myślę też, że zyskuje w połączeniu z dwoma pozostałymi (tym z FWS i tym jeszcze nieopublikowanym), bo wspólnie poruszają temat mocy sztuki – kreacyjnej, ale też potencjalnie destrukcyjnej.

A czego nie zrozumiałeś – nie wiem, bo nie napisałeś ;)   

 

Za zaproszenie dziękuję, nie mówię, że nie ma takiej opcji. 

Trendsetterem – kulam się ze śmiechu pod biurkiem :)!

I rzeczywiście, połączenie z kotem pewnego pana wyjątkowo smaczne. Z tym, że zabrakło mi jednak nutki większej oryginalności. Że przychodzi Ci to z łatwością, widziałem w innych Twoich tekstach. A tu mi tej nutki zabrakło. (EDIT: o oryginalność fabularną mi chodzi, bo całej reszcie oryginalności odmówić nie sposób).

I myślałem, że coś mi umknęło.

 

W każdym razie – z zapowiedzi szykuje się zacna ekipa (Katowice mam na myśli). Zdaje się tylko, że zamówiłem zbyt mało miejsc :(. Knajpa może pęknąć w szwach!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A tu mi tej nutki zabrakło.

No cóż, pomysł na Olvido i Sancheza od początku był taki, żeby kazać im się wcielać w literackie archetypy. Stąd pewien brak oryginalności jest wpisany w kod genetyczny tych opowiadań.

Ale diabeł tkwi w proporcjach – rozumiem.

E tam, sam wiesz, że to marudzenie tetryka.

Bo to dobre opowiadanie jest. I tyle!

A po ostatnich eksperymentach w NF, to Twoje opowiadanie jest jak łyk wody z sadzawki w oazie :)!

I zajrzyj do wątku piwnego, bo zastosowałem brzydki szantaż ;P!!!

 

PS. A możesz mi podesłać na priv to opko z FWS? Bo inaczej chyba nie zdobędę, niestety... Pliz!!!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Gratulacje, Coboldzie. Aż serce rośnie.

 

Peace!

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Przeczytałem “Panny dworskie”. I w połączeniu z “Kotem..” rysuje mi się jakaś większa historia, głębszy sens, dotyczący kreowanego istnienia/nieistnienia.  Tak to przynajmniej teraz odebrałem.

Czyli jednak, nie znając “Panien...”, NF-owy tekst skrzywdziłem nieco.

Przepraszam!

 

PS. Było malarstwo i literatura, to w trzecim opku będzie film ;)?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

w trzecim opku będzie film ;)?

w trzecim nie, ale kto wie, może w czwartym? ;)

Gratulacje!

Przeczytałem poza kolejnością i nie żałuję, bo to dobry i przyjemny tekst jest. Oceniłbym wyżej niż “Panny dworskie” (i mam cichą nadzieję, że ten zapowiadany trzeci będzie jeszcze lepszy). Bardzo dobry język, ciekawa intryga i fajne nawiązania.

Dzięki, Zygfrydzie!

Też mam nadzieję że trzeci uznasz za najlepszy (choć nie mogę obiecać, że będzie przyjemny).

Mam zdjęcie, mam swoje zdanie, nie mam czasu dzisiaj tego zebrać do kupy i wrzucić. Ale melduję ku pamięci, żeby nie zapomnieć xd

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Czytałem dwa razy, ale już za pierwszym mi się podobało. Za drugim chyba bardziej – na papierze to się jednak czyta najlepiej. 

Co tu wiele mówić? Napisane z wyczuciem i humorem. W konwencji poradziłeś sobie idealnie, nawiązania są zrozumiałe i... fajne. Bo to nie tylko kolejna przeróbka Sherlocka, ale też zaprzęgnięcie znanych motywów do swoich celów. I jasne, niby nie ma tu nic nowego, nie kreujesz swojego świata, nie epatujesz super oryginalnymi pomysłami – Twoją bronią jest subtelność. I tutaj wykorzystujesz ją jeszcze lepiej niż zwykle. 

Nasuwają mi się dwie refleksje: napisałeś tekst rozrywkowy. Nie jest to jednak kolejne średniowieczne fantasy czy SF ze zużytymi motywami, tylko coś rzadziej spotykanego. I choć za coverowanie Sherlocka zabierał się już niejeden, u Ciebie jest szerszy zamysł rzucania bohaterów po różnych epokach i konwencjach. 

Druga refleksja, trochę dziwna: to jest inteligentne opowiadanie, ale nie mądre. Mądre były “Lothar”, “Na obraz”, “Nić”. Tutaj się bawisz... i bawisz czytelnika. Nie uczysz go, tylko raczej gimnastykujesz jego umysł. To nie jest ani zarzut, ani pochwała. Tak mi się jakoś nasunęło. 

Czekam na piąte spotkanie z Olvido i Sanchezem, bo czwarte już znam ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Na razie znalazłam chwilę na wrzucenie zdjęć :P

 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Jak tylko dostaniesz Reflektora, to opublikuję te zdjęcia na swoim fb ;)

Gratulacje! Przeczytam z opóźnieniem, bo numer dopiero do mnie idzie, ale przeczytam :) I bardzo się cieszę, że to będzie historia Olvido i Sancheza.

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Przeczytałem i ja, Coboldzie.

W sumie będzie z tydzień temu, ale nie chciało mi się komentować ;)

 

Krótko mówiąc, opowiadanie podobało mi się, ale zakończenie zawiodło. Całość napisałeś świetnym, profesjonalnym językiem, bohaterowie to już sprawdzona marka, a zawiązanie intrygi klasowe. Dzięki temu odbiór był czystą przyjemnością. Nawiązania, które zdecydowałeś się umieścić, też poczytuję za zaletę – zrozumiałe, nienachalne, ubarwiające treść.

Później jednak zacząłem się niepokoić. Do końca opowiadania zostało już tylko strona czy tam pół, a Ty wciąż nie rozwiązałeś tajemnicy. Miejsca coraz mniej, więc o pełnym, profesjonalnym śledztwie nie było mowy – zrozumiałe. Musiałeś umieścić twista i rzeczywiście, zakończenie tak mniej więcej wyglądało.

No ale... jak dla mnie trochę zbyt “magicznie” wyszło. Być może przez kontrast z bardzo rzeczową resztą opowiadania, odebrałem je jak pójście na łatwiznę. Czy raczej – nastawiłem się na coś, co dało się w pewnej mierze wydedukować, jakiś genialny zwrot akcji.

Olvido mówił, że jakby wykluczyć wszystko, co prawdopodobne, to nawet to najbardziej prawdopodobne będzie prawdą, ale w myśl tej zasady można dobrać jeszcze tysiąc innych “magicznych” scenariuszy.

Staruszka mogła pożreć magiczna książka i przenieść go na karty opowieści chociażby ^^

Rozumiem jednak tych, którym Twoje zakończenie przypasowało. Jest podane z wdziękiem, nadaje opowiadaniu posmaku takich klasycznych opowiadań s-f w dobrym tonie. Jest eleganckie.

 

Trzym się ciepło.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

W końcu przeczytałem. Siedzę w pociągu i nie chcę z telefonu pisać dłuższego komentarza, więc tylko zostawię na razie ślad. Szalenie mi się podobało.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dobra, wreszcie się zebrałam :) Choć przyznam, że najchętniej napisałabym po prostu: podobało mi się. Bo i wielu zarzutów do tekstu nie mam. Odniosłam wrażenie, że zarówno Olvido i Sanchez to zupełnie inne postaci niż te w “Pannach...”, a z drugiej strony wskoczyli do zupełnie innego typu historii, więc trudno się dziwić. Zabrakło mi jednak prostolinijności Sancheza – cała reszta różnic nie rzucała się w oczy, ale ta jakoś tak... doskwierała. Olvido zachował swoje główne cechy, tymczasem Sanchez za bardzo stał się dla mnie Watsonem. Poza tym – humor, klimat, nawiązania literackie – super! Nie obraziłabym się, gdyby tekst był dłuższy, bo trochę się urywa. I uważam, że trochę przesadzasz w twierdzeniu, jakoby Sanchez wychodził tu na pierwszy plan. Jest jednak dosyć biernym obserwatorem poczynań Olvido ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dzięki!

Przede wszystkim – to fajne uczucie przekonać się, że ktoś te opowiadania czyta, zapamiętuje i wierzy w tych bohaterów. Sanchez rzeczywiście awansował na razie o tyle, że został narratorem. Mogę jednak obiecać, że jego emancypacja będzie trwała nadal.

Wyśmienicie, milordzie ^^

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Kurczę, zupełnie zapomniałem napisać ten porządny komentarz. A teraz nie bardzo jakoś mogę się za niego zabrać. Rzucę więc tylko cytatem z opowiadania: “Lekarze miewają czasem ciekawe pomysły literackie” :) Przydałoby się dorwać gdzieś “Panny dworskie” 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Poproś ładnie Cobolda :). Ja dostałem :P

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Arnubisie, ja też dostałem od Cobolda numer z Pannami i to do Niemiec (bo mój bawi w Polsce). Jeżeli jeszcze nie masz swojego, mogę poprosić, żeby zobaczyli czy jeszcze jest, tam gdzie był, i żeby Ci go wysłałi, tam w Polsce ;-) Jakby co, pisz na priv. edit: (zerknąłem na datę Twojego posta :D)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dzięki za propozycję, ale w sumie może najpierw napiszę do colobda czy mi nie podrzuci jakiegoś pdfa :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Trochę to trwało, ale przeczytałam. Takie metaliterackie zabawy to zawsze ryzyko, że wyjdzie banał i wysilony humor. Tobie na szczęście udało się tego uniknąć, choć niektóre momenty (żarty o Carrollu czy sama końcówka) nieco mi zgrzytały. Zakończenie pod tytułem “czy to tylko opowieść?” jest niezbyt oryginalne, jednak wybrnąłeś ostatnim zdaniem, które w humorystyczny sposób buduje dystans do poważnych rozważań Sancheza.  Poza tym podobał mi się inteligentny humor i gra z konwencją opowiadań Conan Doyle’a (zwierzę jako klucz do zagadki – nawet to u Ciebie było, chociaż w przewrotny sposób), fajnie też budujesz postacie. Olvido miodzio, lubię takich złośliwców :P Nieco gorzej wypadł Sanchez, moim zdaniem to jest zupełnie inna postać niż w “Pannach dworskich”. Niemniej chyba sobie odświeżę tamten tekst, bo porównanie tych postaci umieszczonych w różnych epokach i stylach może być interesujące.

 

Czekam na ten zapowiadany XIX-wieczny romantyzm.

 

Ps. Na stronie Prószyńskiego jest księgarnia, jak ktoś nie zdążył czegoś kupić w kiosku, to można tam.

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Dzięki, Mirabell.

Zawsze z uwagą pochylam się nad Twoimi uwagami o zgrzytaniu.

Nie jesteś pierwszym czytelnikiem, który zauważa, że Sanchez jest tu inny niż w “Pannach dworskich”. To stało się trochę niezależnie ode mnie, ale jest w tym też sporo autorskiego zamierzenia – Sanchez jest tą postacią, która bardziej niż Olvido dostosowuje się do konwencji, w “Pannach” był Sancho Pansą, tu jest Watsonem, ale chciałbym, by zawsze pozostawał tym składnikiem duetu, który stąpa mocniej po ziemi i temperuje egocentryzm i eskapizm Olvido. Nie bez znaczenia w porównaniu tych dwóch opowiadań jest też to, że w pierwszym widzimy Sancheza oczyma Olvido, a tutaj przemawia za siebie sam.

Mam nadzieję, że spodoba Ci się kolejny odcinek. Z tego co widziałem, to jednak Ty pierwsza ustrzelisz triplet w NF ;) Gratuluję z góry!

Dziękuję, chociaż z forumowiczów chyba pierwsza osiągnęła to Tensza ;)

 

Przemyślałam to i sądzę, że chyba nieco za mało wyeksponowałeś to “stąpanie po ziemi”. Chociaż scena z kotem w bibliotece – przednia. A co do tego, że Sanchez ma się zmieniać wraz ze światem, to doskonały pomysł, ale lepiej będzie go widać, kiedy pojawi się więcej historii o tej parze. Wtedy takie lekkie zmiany w charakterze Sancheza będą łatwiejsze do wyłapania.

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Przeczytało mi się z przyjemnością.

 

Opowiadanie czyta się jak tekst-łamigłówkę, wymagającą lekkiego obeznania literackiego, a przy tym niskim kosztem satysfakcjonującą (A! Stevenson! A! Lekarz od dzieci, Carroll!) i też nic dziwnego, że odrobina gimnastyki sprawia czytelnikowi przyjemność.

 

Odczuwałam pewien zgrzyt jeśli chodzi o koherencję gatunkową. Od tekstu w magazynie fantastycznym spodziewałam się większej ilości fantastyki, a jednak konwencja, którą wybrałeś, była zdecydowanie niefantastyczna, więc kiedy ta odrobina fantastyki się pojawiała, i tak mi to zgrzytało. No, ale tu już można rozmawiać o oczekiwaniach czytelnika względem tekstu.

 

Natomiast humor i klimat pierwsza klasa. Fajnie się to czytało, no, co tu można więcej dodać :) Będę czekać na następne spotkanie z Olvido i Sanchezem!

www.facebook.com/mika.modrzynska

O, czyżby Mirabell znowu w NFie się szykowała? Pysznie :D

(wybaczcie offtopa, to z radości)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dobre! (bardzo)

 

Podobała mi się narracja oczami Sancheza, oraz zabawa znanymi postaciami itd. No wszsytko co lubimy i co potrzebne.

Ale najbardziej podobały mi się dialogi (w sumie to opowiadanie w większości się z nich składa), ale jak to przeważnie bywa, ładnie budujesz całe sceny dialogowe, z rozbudowanymi didaskaliami – rozbudowanymi, ale wpasowywującymi się w całość. Gesty, czynności wykonywane w czasie mówienia, to równoczesne czyszczenie fajki, podczas prowadzenia mało absorbującej – jak dla geniusza – rozmowy, i później jeszcze patrzenie przez odkręcony ustnik, jak przez lunetę itp. Właśnie te elementy – plus wywód na temat wielowymiarowości z rysunkami profesora i całą tą otoczką – właśnie te elementy (poza tym wszystkim o czym mówili inni) tak naprawdę kupiły mnie w tym opowiadaniu.

 

No, lepiej przeczytać późno, niż wcale. Czekam kolejnych przygód tego duetu.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dzięki, Mytrix!

Dodam tylko, że cała scena z fajką miała w zamyśle budzić freudowskie skojarzenia ;)

Psiakrew, a ja tego numeru nie mam, ale wpadłam na pomysł jak go zdobyć – biblioteka. Sprawdzę!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Coboldzie, a proszę bardzo. A i jeszcze dodam, że ta zabawa metaliteracka, może i jest na granicy (jakiej dokładnie, zależy od czytelnika), ale przy tak dobrze napisanym tekście wiadomo, że to tylko autor droczy się z czytelnikiem i robi to świadomie i z wyczuciem. Więc nie ma co się obawiać banalności, czy czegoś tam :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Nowa Fantastyka