- Hydepark: Jaką muzyką będą się jarać młodzi, gdy będą starzy

Hydepark:

inne

Jaką muzyką będą się jarać młodzi, gdy będą starzy

Zainspirowany odpowiedzią Starucha na pytanie Darcona postanowiłem założyć taki wątek, z nadzieją na intensywną dyskusję. Poniżej cytaty z komentarzy pod pewnym opowiadaniem:

 

Darcon: “Musisz być już niemłody, bo przemycasz do opowiadania muzykę dinozaurów, jakiej zapewne słuchasz, słuchałeś? :) Większość dziadków na forum to robi, jakaś plaga czy co… ;)” 

Staruch: “A odpowiedź na Twoje pytanie, Darconie, czemu sięgamy do muzyki z lat naszej młodości, jest bardzo prosta. Bo za naszych czasów była jeszcze muzyka, którą można się zachwycać.

Ciekawe, czym obecni młodzi ludzie będą się “jarać” w naszym wieku, bo na pewno nie współczesną “muzyką”.

Komentarze

obserwuj

Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ta najwspanialsza dla mnie muzyka dinozaurów, pojawiała się zanim jeszcze zacząłem świadomie słuchać. To co powalało mnie na kolana, w momencie gdy się pojawiało to:

Kate Bush 

Marillion

The Wall

 

 

I tu tak jakby się skończyło

 

Chociaż na jedno kolano przyklęknąłem ostatnio przy muzyce zespołu MUSE

 

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Tytuł tematu wygląda na clickbait, bo już się zaczyna przerzucanie nazwami, które nic mi nie mówią, a które są dla kogoś całym życiem. Ale to dobrze, przynajmniej shoutbox nie będzie zapchany przez 3 dni. :p

MrBrightside,

Ranisz mnie tym clickbajtem.

Napisz jakiej muzyki będziesz słuchał gdy będziesz stary?

Rzuć nazwami, na pewno sprawdzę czy to “ponadczasowe” jest. :)

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Ee. Wychodzę z założenia, że gust muzyczny jest jak tyłek – każdy ma swój. A ja nie lubię się chwalić tyłkiem publicznie. ;) Ciekaw jestem jednak, jak dyskusja się potoczy.

Znowu zostałem wywołany do tablicy ;)?

Za chwilę to będę stał w kącie cały czas.

Ale odpowiedź na pytanie tytułowe jest prosta – żadną. Bo dla młodych, w przeciństwie do “leśnych dziadków”, muzyka nie jest już ważna. To coś, co ciurka w reklamach czy gra w czołówkach seriali.

Młodzi będą się jarać tym: “za moich czasów to były gry. Nie to trójwymiarowe barachło, nastawione tylko na kasę. Za moich czasów gry miały dusze – WoW, CS, Hearthstone. Nie to, co ten nowoczesny, komercyjny chłam”.

Czasy i ludzie się zmieniają. Banał, ale prawdziwy!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bo dla młodych, w przeciństwie do “leśnych dziadków”, muzyka nie jest już ważna. To coś, co ciurka w reklamach czy gra w czołówkach seriali.

Młodzi będą się jarać tym: za moich czasów to były gry.

Nawet nie wiem jak to skomentować. Chyba po prostu śmiechem :D

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

O tempora, o mores! ;)

Siedzisz w swoim grajdołku, to nie widzisz co się dzieje w innych. 

Zresztą – co jest “stare i fajne”, lata osiemdziesiąte i wcześniej?

 

Nawet nie wiem jak to skomentować. Chyba po prostu śmiechem :D

O, a to mnie zaciekawiło. Rozwiń powód swego rozbawienia.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

o dla młodych, w przeciństwie do “leśnych dziadków”, muzyka nie jest już ważna. To coś, co ciurka w reklamach czy gra w czołówkach seriali.

 

???????????????

 

Łączę się z Berylem. 

Ja też wracam do muzyki z (wcześniejszej) młodości, ale ostatnio miałam taką refleksję, że, cholera, całkiem dużo fajnego dzieje się teraz w muzyce. Nawet polska muzyka popularna wydaje mi się przechodzić renesans. Nawet ten pop już niekoniecznie musi być taki głupi jak za Dody. 

Ale może mi się tylko wydaje. ;)

Ocho, ale – z całym szacunkiem – Ciebie i Beryla chyba trudno zaliczyć do, ehem ehem, młodych słuchaczy?

To znaczy – młodych duchem zawsze, ale Wam jednak bliżej do “leśnych dziadków”.

polska muzyka popularna wydaje mi się przechodzić renesans

To że da się czegoś słuchać nie znaczy, że będzie to zapamiętywalne na lata. A taki był motyw tego artykułu, czyż nie? Czego z dzisiejszej muzyki będziesz słuchać za 20 lat? 

(z własnej woli, z własnych zasobów, a nie – jeśli kupisz wspomnieniową składankę)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu – śmieszy mnie to,  że wypowiadasz się z niezachwianą pewnością i generalizując o ludziach, o których najwyraźniej nie masz najmniejszego pojęcia.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Hm. Generalizuję. I owszem. Natomiast – Ty masz pojęcie?

Wyżej już napisałem, że Ciebie zaliczam do “leśnych dzadków” raczej. Młode pokolenie z którym jesteś związany, z tego co wiem, uczy się dopiero wymawiać “r”.

Czekam na przykłady, z jakimi Ty masz do czynienia przedstawicielami młodego pokolenia. W szkole uczysz?

Ja swoje przykłady mam. Kilka. Nawet bardzo blisko :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wyżej już napisałem, że Ciebie zaliczam do “leśnych dzadków” raczej. Młode pokolenie z którym jesteś związany, z tego co wiem, uczy się dopiero wymawiać “r”.

Mój 2.5letni syn już co prawda umie wymawiać “r”, ale od niedawna, a słucha takich hitów jak “Była sobie żabka mała” czy “Koła autobusu kręcą się” i nie gra w gry komputerowe. Liczy się? :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jeśli będzie się tym jarał, gdy będzie stary, to jak najbardziej :).

Natomiast w Twoim kierunku przytoczę takie zdanie:

śmieszy mnie to,  że wypowiadasz się z niezachwianą pewnością i generalizując o ludziach, o których najwyraźniej nie masz najmniejszego pojęcia.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

 

I regret nothing.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ocho, ale – z całym szacunkiem – Ciebie i Beryla chyba trudno zaliczyć do, ehem ehem, młodych słuchaczy?

To znaczy – młodych duchem zawsze, ale Wam jednak bliżej do “leśnych dziadków”.

 

No oczywiście, z tego punktu widzenia pisałam. Wydawało mi się to jasne. Nie wiem, czy czegokolwiek z “nowej” muzyki będę słuchała, bo to – jak słusznie zauważyłeś – to nie muzyka mojego pokolenia. Ale czasem zdarzy mi się trafić na coś nowego (oczywiście, raczej nie w radiu, tylko na Spotify czy YT) i jest sporo ciekawych rzeczy. Co z tego przetrwa – czas pokaże. Na razie są zespoły czy wykonawcy, którzy trzymają się parę lat i mają się nieźle. Z polskich wymieniłabym Brodkę, Zalewskiego, Hańbę, Siksę, Podsiadłę. Pewnie, to nie nastolatki, ale trudno być na rynku przez lata i zostać nastolatkiem. 

Co przetrwa z “młodych, obiecujących” – czas pokaże. Ale wydaje mi się, że sądząc po jakości, wrażliwości i chęci szukania własnej drogi wielu z tych młodych artystów – szansę niektórzy mają.

 

To tak z mojego nieprofesjonalnego punktu widzenia. :)

 

EDIT: Dobra, Tarnina wyjęła popcorn, czas się zwijać. ;)

Ja swoje przykłady mam. Kilka. Nawet bardzo blisko :).

Spróbuj z inną grupą reprezentatywną. Twoja jest najwyraźniej obciążona.

Staruchu – na koncertach (np. takich zespołów jak Iron Maiden czy Metallica) możesz spotkać całą masę nastolatków. Myślisz, że dla nich muzyka nie jest ważna? Biegają ci zresztą tacy młodzi po ulicach ze słuchawkami w uszach, rozjechać samochodem można bardzo łatwo, jak któryś nagle na jezdnie wyjdzie. Nie wydaje mi się, żeby słuchali transmisji z gier :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Najpierw do wszystkich. Temu, że zdarza się obecnie słyszeć dobrą muzykę, nie przeczę. Mam może trochę inny gust niż Ty, Ocho, ale Retrospective, Lebowskiego czy Mikromusic słucham z przyjemnością.

Ale wszak nie to pytanie zadał Beryl. Nie “czy tworzy się jeszcze dobrą muzykę” ale czy ktoś nią za 20 lat będzie się jeszcze “jarał”? Czyli, za Słownikiem Miejskim, “zachwycał”, “ekscytował”. Jest taka? Są tacy słuchacze?

 

@Beryl – a tak, tak, na koncerty chodzą. Nawet dość sporo ludzi (vide Przystanek Woodstock). Pytanie powtórzę – czy oni bedą się za lat dziesiąt tą muzyką “jarać”? Jak uważasz? Z pietyzmem hołubić krążki, znać słowa, studiować okładki? Pal licho te szczegóły – samodzielnie puszczać dla przyjemności (radia czy składanek nie liczę)? Pamiętać, że były takie kapele jak IM czy Sabaton czy Anthrax?

 

@Stn – sugerujesz dzieciobójstwo? Twardy zawodnik jesteś.

 

PS. Berylu, czy nie lepiej dyskutuje się jednak bez osobistych wycieczek? Lubię to przekonanie młodych, że wszystkie rozumy pozjadali ;). Potomek Cię skutecznie z tego nastawienia wyleczy :D. 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, jak na razie to Ty wypowiadasz sądy o całym pokoleniu. Ja chciałem tylko dać do zrozumienia, że czynisz to niesłusznie. Więc jeśli na tej podstawie odniosłeś wrażenie, że w swoim przekonaniu pozjadałem wszystkie rozumy, to mogę co najwyżej ciężko westchnąć. Bo jeśli któryś z nas się tutaj “mądrzy” to raczej nie jestem ja :)

Chciałem też sprostować – to nie ja zadałem pytanie tytułowe, tylko autor tematu :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

WOO, Sabaton, chodźmy na barykady. To może goła klata, skóra i Manowar. ;)

kk, wystarczy z ironią.

 

Każdy ma inne gusta, każdy inaczej “poświęca się” temu co lubi. Do 30stki jeszcze nie dobiłem, a znam na pamięć wszystkie płyty Dark Tranquility czy In Flamesów, którzy grali kiedy jeszcze w pieluchy waliłem (ale to melodeath, nie pogadasz o nim na ulicy). Scorpionsów czy innych dinozaurów generalnie też. Znam ludzi, którzy 20stki dobijają i tyle samo o tych grupach wiedzą.

Po prostu zamknąłeś się na swoje otoczenie, które najwyraźniej pełni rolę wystarczającej próbki reprezentatywnej, która potwierdza tezę, którą chcesz potwierdzić. To się zwie bias/stronniczość.

Ech, a Wy z uporem godnym maniaka.

“Młodzi” – czy jeśli znajdzie się jeden Beryl czy drugi Stn, to już jest próbka reprzezentatywna?

Chylę głowy panowie. Takiego ego to nawet ja nie mam.

I powtarzam – znam “próbkę reprzezentatywną”. Grupa młodzieży, kilkunastoosobwa, w wieku lat kilka-kilkanaście (no, do 26 :)). Czy mogę wypowiadać sądy o pokoleniu? Mogę. Oczywiście uśredniając (do dziś są na prrzykład miłośnicy opery – szanuję!). A Wy mnie przekonajcie, że nie jest tak jak mówię. 

Na razie – słabo Wam idzie :).

 

Bo Stnie – masz znajomych w podobnym do Twojego wieku. Ilu z nich będzie się “jarać” (dowolną) współczesną muzyką za lat dwadzieścia? Większość, tak :P?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Takiego ego to nawet ja nie mam.

Chyba się pogubiłem. W Twoim przekonaniu, jeśli piszemy, że tak daleko posunięta generalizacja jest zła, to mądrzymy się i mamy wielkie ego? :D

 

Ech, to starsze pokolenie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Od jakiej liczby słoi na pniu rozgraniczacie podział na “leśnych dziadków” i “tych drugich”? Bo niby wiem, gdzie powinienem wylądować, ale tak trochę bez pewności siebie ;).

 

Dorzucę cegiełkę, ale bez, jakby to Pan Jasny ujął, obnażania się, bo wyszłoby że tak naprawdę nie mam gustu, bo przekrojem lubianych zespołów/melodii zahaczam o chyba wszystkie znane mi gatunki. I weź się tu zidentyfikuj. Ani “elita podrygująca do suity jazzowej Szostakowicza” ani “muzyczny neandertal miotany jak szatan w rytm klawiszy Deadmou5a”. 

Szczególnie w kontekście komentarza Starucha, który zdaje mi się tak oderwany od rzeczywistości, jak to tylko możliwe ;P. Bo już zupełnie pomijając to, że jak już trafisz na jakąś subkulturę, to zawsze ciągnie ich w kierunku jakiegoś konkretnego gatunku muzyki. Już pomijając, że tych subkultur jest więcej niż kiedykolwiek, tylko zmniejszyły się ich zasięgi (a stare subkultury przetrwały w młodych duszach, rozpraszając się jednak znacznie, tak i w przestrzeni jak i “ideologii”). Już pomijając, że przy takim natłoku powstającej muzyki (a jest jej więcej niż kiedykolwiek, nie tylko przez przyrost ludności, ale chociażby ze względu na rozrost twórców indywidualnych w mediach, które to umożliwiły – jak chociażby youtube) statystyka krzyczy prosto w twarz, że prawdopodobieństwo, że młode pokolenia nie słuchają/nie cenią muzyki jest bliskie zeru. Skoro powstaje to i siłą rzeczy musi gdzieś trafiać, bo “natura boi się próżni”, a youtubowe wstawki małej liczby wyświetleń ;).

Więc bezczelnie pominę to wszystko i przejdę do wypowiedzi powiązanej z grami. Siła przenikania się różnych form sztuki jest w tej chwili tak duża, że ciężko je od siebie oddzielić. Najwspanialsze filmy regularnie posiadają równie wspaniałą muzykę i bez niej nie działałyby tak jak działają. Z grami jest nie inaczej. Najwspanialsze tytuły posiadają również, całkiem regularnie, równie znakomite soundtracki. 

I nie ma, że nie jest to zauważalne. Zapewniam, że gdy poprosisz o pokazanie telefonu (zakładając naiwnie, że ktoś pozwoli Ci zajrzeć ;P) co drugą osobę jeśli nie częściej, znajdziesz zdecydowanie więcej muzyki, niż gier, filmów czy czegokolwiek innego.

 

Sam zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że muzyka w tej chwili jest w swoim apogeum, przenikając wszystkie formy rozrywki i często stanowiąc czynnik wciągający na podium. Chyba, że ktoś muzykę z filmów i gier traktuje jak jakiś podgatunek, bo Beatlesi to było to, a nie jakieś melodyjki mające zagrać na odpowiednich uczuciach. Ale nawet w takiej sytuacji “muzyczne dinozaury” znalazłyby świeże kawałki tworzone przez zespoły złożone z gówniarzy, grające tak jakby ukradli duszę swoim prekursorom (a czasem i głos – Greta van Fleet ktoś coś?).

Cholera, jeśli ktoś grał chociażby w Nier:Automatę (albo nawet i nie, jak ja), to zapewniam, że przynajmniej kilka razy zdarzyło mu się odsłuchać soundtrack poza grą, jeśli nie ma go bezpośrednio zgranego na komórkę. Ba, muzyka z gier wypływa do osób, które nawet po dane tytuły nie sięgnęły, czego sam jestem doskonałym przykładem (ostatnio – Anthem. Podobno gra beznadziejna, a ja się w  przypadkowo zasłyszanym soundtracku zakochałem, przynajmniej w niektórych jego fragmentach).

 

Jeśli natomiast chodzi o hasła typu “za moich czasów gry były lepsze” i “już nie robią takich gier jak Baldurs Gate 2” to padają one przede wszystkim z ust “leśnych dziadków” ;) i widać wcale nie oznacza to, że identyczne hasła na temat muzyki z ust tych osób już nie padają.

Zatem dla mnie, Staruchu, to już nawet nie generalizacja ale jakaś bandana założona na oczy i korki w uszach. Świat faktycznie idzie do przodu, ale pewne rzeczy pozostają uniwersalne i jestem przekonany, że nawet na etapie transhumanizmu muzyka pozostanie przy nas, chociaż niekoniecznie w takiej formie w jakiej widzimy ją dzisiaj. Chyba, że przemiana będzie implikować pozbycie się emocji i uczuć.

Staruchu, czy na analogicznym przykładzie grupki znajomych moich rodziców, w Twoim wieku, mogę pokusić się o sąd, że wszystkie zespoły, które wymieniasz to tylko fasada dla uwielbienia Teresy Werner? ;D

Żebym swoim ego Ci oczu nie wybił. ;)

Okopałeś się jak Francuz na Linii Maginota i z uporem każesz się bombardować argumentami, bo “i tak je wytrzymasz, wiem lepiej”. 

MrBrightside, a nie Maryli Rodowicz? Niemożliwe.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zarówno sześćdziesiąt, czterdzieści, dwadzieścia lat temu, jak i teraz (a z pewnością i w przyszłości) byli, są i będą prawdziwi miłośnicy muzyki, którzy, niezależnie od preferowanego rodzaju ją kochają, oraz tacy, którzy generalnie lubią, gdy coś miłego im czasem brzęczy, a muzykę lubią o tyle, o ile wokalista to fajne ciacho, ale piosenkarka ma niezłe cycki. Tych pierwszych jest mniejszość, tych drugich większość, i jest to rzecz normalna. 

Obecnie tworzy się okropnie dużo muzyki, najprzeróżniejszej, bo teraz dużo łatwiej coś wyprodukować, rozpowszechniać i wypromować. Tworzą ludzie młodzi i młodzi tego słuchają. Jeśli ktoś muzykę kocha, to za dwadzieścia lat będzie jej słuchał. Niezależnie od tego, kiedy została skomponowana. 

Może się wydawać, że teraz muzyka jest gorsza, ale to bzdura, po prostu jest jej więcej. Więcej chłamu, a jakże, ale też więcej rzeczy wartościowych. Nie mam powodów być twierdzić, że piętnastolatek zaangażowany muzycznie (być może nawet sam coś tworzący albo próbujący) za dwadzieścia lat nie pozostanie ciągle miłośnikiem muzyki i nie będzie słuchał i uwielbiał rzeczy, które słucha i uwielbia teraz. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Zdecydowanie Teresa i jej hit "Dałabym ci dała". Z tego co się orientuję, Maryla jest teraz modna wśród nastoletnich lgbt. XD

Jeszcze się okaże, że trzeba Spice Girls, Britney Spears., *NSYNC, Backstreet Boys czy Christiny Aguilery posłuchać, bo już (raczej) nie grają i ktoś na ich dzieła wrażliwy może do nich nostalgię poczuć. ;)

Ech, młodzi :). Wiecie, co to znaczy “jarać się” ;)?

Pogadamy za 20 lat, co?

 

Sam zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że muzyka w tej chwili jest w swoim apogeum

Takie hasła kończą dyskusję po prostu. Tu nie ma z czym dyskutować :).

Jak zeznał klasyk:

jakaś bandana założona na oczy i korki w uszach

Czekam na opowiadanie z roku 2039, Mały Słowiku, w którym zawrzesz odniesienia do współczesnej muzyki, jak Fizyk111 w swoim tekście. To bedzie prawdziwy test.

 

Natomiast, abstrahując od ataku “młodych” na moją skromną, zgrzybiałą osobę – spójrzcie na temat wątku. Powtórzę – co, w Waszym mniemaniu, znaczy “jaranie się” muzyką? I jak to będzie wyglądać w Waszym wydaniu za lat 20?

 

EDIT: O, i Thargone w końcu powiedział coś na temat. Z tym mogę się zgodzić. Może być taka muzyka. Z tym, że nie ma już wśród młodych takiego “hajpu” na muzykę. Jest na inne media. Toteż dochodzimy do mojego wnisku – ta muzyka już nie będzie w centrum zainteresowań, to nie nią się będą młodzi jarać. A raczej tym, z czym przybędzie – grami, serialami, jutubowymi filmikami. A nie muzyką jako taką.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Myślę, że nie jesteś fanem konwergencji mediów, która następuje. Dlaczego mniej ludzi czyta książki? Jednym z powodów jest fakt, że częste czytanie rekonstruuje połączenia synaptyczne w mózgu, które lepiej odpowiada niektórym funkcjom postrzegania, odbierania (oraz “wirtualizowania w głowie”) bodźców dostarczanych przez tekst. Ba, czytanie wcale nie jest dla mózgu takie przyjemne a literki wygodne. Kolory, nateżenie światła i dźwięk już są – dlatego wszystko idzie w kierunku ich łączenia. Ma być więcej, gęściej, równolegle.

 

Dobra taktyka prowadzenia dyskusji Staruchu, tak wyciągać pojedyncze zdanie (nawet jeśli prawdą jest, że totalnie zboczyłem z tematu). Taka nie za przyjazna, bym powiedział ;).

 

Młodzi będą się jarać tym: “za moich czasów to były gry. Nie to trójwymiarowe barachło, nastawione tylko na kasę. Za moich czasów gry miały dusze – WoW, CS, Hearthstone. Nie to, co ten nowoczesny, komercyjny chłam”.

Jeśli to jest właściwa definicja jarania się, to myślę, że nie. Ja nie będę, bo nie chwytają mnie sentymenty do rzeczy rzekomo “straconych” (chociaż nie mogę ręczyć za swoje przyszłe “ja” w tej materii ;)). Będę natomiast odsłuchiwał kawałki, które chwyciły mnie za serducho za młodu. Pewnie przejdę się na jakiś koncert zespołów, które zestarzały się razem ze mną (co przy obecnej rotacji może być trudne), albo westchnę jak ktoś wrzuci moją ulubioną melodię do nowego filmu.

Wydaje mi się, że moje pokolenie żyje szybciej (niekoniecznie w dobrym znaczeniu) i nie ma zwyczajni czasu na porównywanie z przeszłością, zamiast się nią cieszyć.

A za 20 lat żaden z nas nie będzie pamiętał o tej dyskusji, która jest niczym innym jak kolejnym wydaniem tej samej pieśni pod tytułem “a wy młodzi...”, czyli opisu środowiska obserwowanego gdzieś daleko, z boku, przez mgiełkę własnych wspomnień (co oczywiście działa też w drugą stronę, chociaż w sposób pozbawiony mgiełki a pełen ignorancji, przyznaję – bo przecież ja też mogę oceniać Twoje pokolenie na podstawie osób otaczających mnie, a żadna z nich, w przedziale 40-70 lat nie jara ani nie jarała się muzyką, przy czym nie przytaczam tego jako argumentu, bo doskonale wiem jak bezsensowny jest).

 

Natomiast:

Mały Słowiku, w którym zawrzesz odniesienia do współczesnej muzyki, jak Fizyk111 w swoim tekście.

Jesteśmy ludźmi z wyobraźnią i przeraża mnie myśl, że możesz nie widzieć takiej możliwości. Dobry pisarz potrafiłby to napisać nawet nie będąc muzyką “zajarany”. Więc powoływanie się na tekst literacki w ten sposób ;) …

 

No. To poatakowałem że hej. Otoczyłem biednego faceta i biję  dziecięcymi rączkami. 

Znowu – Stnie, zbliżasz się do mojego stanowiska.

Wrócę do tytułu wątku – “Jaką muzyką będą się jarać młodzi, gdy będą starzy”?

Żadną. 

Dlaczego? Bo będą się jarać już kompletnie czymś innym. W moim mniemaniu – rolę muzyki przejmą gry. W których muzyka jest częścią integralną, ale nie wiodącą. Trywializując mocno – kwiatkiem do kożucha.

Nie ta atmosfera, nie ci ludzie, nie ta muzyka!

 Tyle!

Trochę to potwierdził Mały Słowik, rzucając nazwę Greta Van Fleet (lubię :)). Ile razy można wynajdywać Zeppelina na nowo? Polecam Kingdom Come!

 

PS. Panowie, forumowa dyskusja jest fajna, ale... Może odwiedzilibyście Katowice wiosną, odtechnęli śląskim smogiem, piwo wypili? Zapraszam (Berylu, nie wiem czemu, ale jakoś intensywnie się w Ciebie wpatruję ;)).

 

EDIT: Słowiku, przepraszam, jeśli odebrałeś to co napisałem, osobiście. Ja odebrałem tak Twoje słowa. Może dlatego tak zareagowałem. I abstrahując od wszystkiego – punkt widzienia naprawdę się zmienia z biegiem lat.

Tobie i Berylowi cytuję znane powiedzenie:

“Byłem idealnym rodzicem...

...a potem urodziło mi się dziecko”.

I żeby nie było – byłem dokładnie tacy jak Wy. Buńczuczny, przekonany o własnej nieomylności (e nie, to mi zostało do dziś :P). Ale jednak – sto lat na karku robi swoje :D.

Słowiku, a Ty do Katowic się wybierzesz?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dałbym chłopakom z Grety trochę czasu. Są na etapie wchodzenia w rynek i nie wierzę, że nie znajdą swojego stylu. Łatka tego “drugiego, po kimś” nigdy nie satysfakcjonuje żadnego artysty ;).

 

Idź panie z tą atmosferą. Chcesz sobie zawłaszczyć wspaniałe uczucia, których nie da się przejawiać do niczego innego niż do muzyki. Jaranie się grami nie jest nawet podobne do jarania się muzyką. Wykluczasz możliwość ich koegzystencji. Nie pozwalam odbierać nam tego uczucia. Oddawaj :P.

 

Edit: A nie przejmuj się co ja mogłem poczuć :P. Dyskusje są nudne jeśli nie ma ognia. 

 

Edit2: Z Katowicami może być ciężko. Pewnie zależy kiedy. Organizujecie coś?

Słowiku, szanuję Twoją postawę. A nawet się z nią utożsamiam.

Ale... masz kontakt z rówieśnikami. Ilu z nich zachowuje się jak Ty?

 

PS. Grecie kibcuję, bo lubię. I jest 1000 razy lepsza niż jakieś Bejonsy, Lamary, Minaje, Cyrusy...

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

I żeby nie było – byłem dokładnie tacy jak Wy. Buńczuczny, przekonany o własnej nieomylności

Nie wiem, czy w związku z wiekiem już wzrok nie ten i komentarze odczytujesz inaczej niż należy, czy to takie koleżeńskie zaczepki :)

 

Wrócę do tytułu wątku – “Jaką muzyką będą się jarać młodzi, gdy będą starzy”?

Żadną. 

Dlaczego? Bo będą się jarać już kompletnie czymś innym. W moim mniemaniu – rolę muzyki przejmą gry.

Przecież to dwie zupełnie inne rzeczy. To tak, jakby ktoś pisał dobre kilkadziesiąt lat temu, że w związku z popularyzacją telewizji rolę muzyki przejmą filmy. Tymczasem od lat ludzie jarają się i muzyką i książkami i filmami i w – ostatnich czasach – również grami.

 

Zapraszam (Berylu, nie wiem czemu, ale jakoś intensywnie się w Ciebie wpatruję ;)).

Ja jestem uziemiony w Łodzi. Zatem jeśli chcesz podyskutować przy piwie, to ja zapraszam na następne łódzkie spotkanie :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Z tym, że nie ma już wśród młodych takiego “hajpu” na muzykę.

Ten hajp najczęściej wynikał z przyczyn pozamuzycznych – bo moda, bo mechanizmy rynkowe, bo alternatywa/protest kulturowy, społeczny czy polityczny, bo ucieczka przed nijakością. Większość fanek rzucających majtkami w Beatlesów po upływie dwudziestu lat ledwie pamiętała ich przeboje, większość zagorzałych punków ciuła grzecznie pieniążki na rodzinę w międzynarodowych firmach i nie ma czasu, by puścić sobie Misfits, większość die hard miłośników rave oleje kluby, gdy organizm przestanie dobrze reagować na pigułki. Pozostali i pozostaną tylko ci, dla których liczy się muzyka dla muzyki, bez społeczno-subkulturowo-marketingowej otoczki. 

Co więcej myślę, że ów hajp nie miał (i teraz też nie miewa) zasięgu globalnego, ogólnego, a raczej istniał w konkretnych kręgach. Zapewne sam, drogi Staruchu, wywodzisz się z takiego, Twoje otoczenie żyło muzycznym hajpem, więc być może masz wrażenie, że cały świat miał podobnie. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thargone – jesteś bliski moich intencji, ale...

Ten hajp najczęściej wynikał z przyczyn pozamuzycznych

W przyczyny nie wnikam – to temat dla socjologów. Tym niemniej, muzyka była czymś łączącym, wiążącym, “jazdą obowiązkową” dla większości młodzieży.

Tak zresztą było i z literaturą – dla pokolenia wcześniejszego niż moje, kto nie znał Cortazara czy Stachury, był pariasem.

 raczej istniał w konkretnych kręgach

Z tym też się, w większości, zgodzę.

Ale pokaż mi takiego, który nie obracając się w “konkretnych kręgach”, nie zna nazwy Beatles. Czy ABBA. Czy Sabbath.

To były zjawiska ogólnokulturowe. Jak kiedyś “Ulissess”, “Buszujący w zbożu” czy “W drodze”.

I nie wydaje mi się, że cały świat żył muzyką. Ewenkowie i Yanomani na pewno nie ;). Ale muzyka ówczesna (i jej twórcy) przeorała całą współczesną świadomość.

Szukam takich zjawisk (muzycznych) w ostatnich latach...

Wskażesz?

Dlatego zwracam się ku grom. To one zmieniają świadomość młodego pokolenia (mam tego przykłady, jakby co :)).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nie czytałam całej dyskusji, odnoszę się do pierwszego wpisu w wątku.

 

Nigdy w życiu tak się nie jarałam muzyką jak wtedy, gdy byłam w liceum i na studiach. Zarówno muzyką z np. lat 80. jak i taką, która powstawała akurat “za moich czasów”. Biorę przy tym poprawkę, że słucham głównie muzyki rockowej, ale nie ma to chyba znaczenia.

Teraz jaram się mniej i rzadziej, bo mam kupę rzeczy na głowie i nie mam czasu, by spokojnie usiąść i posłuchać, ale muzykę kocham i kochać będę, a do wielu wykonawców/piosenek będę wracać zawsze.

 

Mam lat (zaraz) 32 więc nie wiem, co robią bądź czego nie robią obecni licealiści, ale naprawdę nie rozumiem, czemu ktokolwiek miałby im odmawiać prawa do “jarania się” muzyką czy czymkolwiek innym (chyba że to jaranie jest nielegalne ;). To, że w autobusach i tramwajach dzieciaki puszczają techno czy inny rap nie oznacza, że wszystkie słuchają tylko takiej muzyki.

 

I bardzo przepraszam, ale wszelkie stwierdzenia typu “za moich czasów to było coś, a teraz się nic do tego nie umywa” można traktować wyłącznie z ogromną pobłażliwością. Niezależnie od tego, ile samemu ma się lat. Moja mama też lubi powtarzać, że “kiedyś to była muzyka”. Rzeczywiście, w czasach jej młodości przez zielony staw płynęły łabędzie dwa, a Kasia Sobczyk ostrzegała słuchacza, by nie był zbyt szybkim billem. Nie każdy słuchał Skaldów czy Niemena, czy co tam akurat uważał za ambitniejsze. I owszem, dzisiaj wiele piosenek ma skrajnie głupie teksty i nie aspiruje zupełnie do niczego, ale to nie oznacza, że tylko taką muzykę się współcześnie tworzy i że tylko takiej ludzie (młodzi czy nie) słuchają. Wszelkie generalizacje z natury są szkodliwe.

Ja też za czterdzieści lat na pewno najchętniej będę słuchała tego, co pokochałam w latach młodości. I tym się będę zachwycała. Ale to nie będzie oznaczało, że w 2060 roku ludzie nie będą tworzyć nowej, wartościowej muzyki. Zmieni się do tego czasu wiele rzeczy i moje postrzeganie muzyki też. Ale niech mnie mój mąż prądem razi za każdym razem gdy będę wygłaszać zdania w stylu “za moich czasów była super muzyka, a ty, wnusiu, słuchasz jakiegoś gówna”.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Szukam takich zjawisk (muzycznych) w ostatnich latach...

Czas pokaże, że tak polecę banałem. Nie sądzę, że u początków popularności Beatlesów wielu prorokowało, ze staną sie doniosłym zjawiskiem popkulturowym. 

Teraz rzeczywiście, oprócz muzyki, literatury, filmów są jeszcze gry i seriale, działające na innych zasadach, niż jeszcze piętnaście kat temu. Tyle, że są oprócz, nie zamiast. 

za moich czasów była super muzyka, a ty, wnusiu, słuchasz jakiegoś gówna”.

Przecież za komuny było lepiej ;-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

 

Ale... masz kontakt z rówieśnikami. Ilu z nich zachowuje się jak Ty?

 

Aj, podstępne pytanie. Oczywiście, że taki kwiatek jak ja, to jest tylko jeden na świecie ;). Ale! Jeśli chodzi o udział muzyki w życiu, to najbliżej mogę sięgnąć po przykłady moich współlokatorów.

 

On (rówieśnik) – puszcza muzykę całodobowo (znaczy, kiedy siedzi w mieszkaniu), niezależnie czy programuje,  je obiad czy zbija bąki. Co prawda, większość kawałków, które męczy, balansuje na granicy świadomego kiczu (a niektóre bezczelnie ją przekraczają, niestety), ale nie ja jestem od ustanawiania granicy tego co można uznać za muzykę (w tym i “dobrą muzykę”). Niejedną sesję przechodziliśmy (stuprocentowi kinestetycy) w rytmie klasycznych utworów. Zakładam, że rozmija się to z Twoją definicją jarania się, ale pokazuje “istnienie” muzyki w życiu współczesnych gówniarzy przy oderwaniu od pozostałych mediów.

Ona (trzy lata młodsza, zdaje się), jego dziewczyna – fanka Rammsteina. Zaliczyli w zeszłym roku kilka koncertów. Pewnie wpisuje się trochę bardziej w definicję.

Znam też jednego audiofila ;). Pozostali raczej nie afiszują się z muzyką, bo zniknęły bumboxy a pojawiły się słuchawki. Z drugiej strony bandy dziesięciolatków puszczające rapsy na głośnikach idąc środkiem ulicy to wcale nie jakiś dziki widok.

To tylko kwestia jakimi ludźmi się otaczasz. I dlatego te przykłady uznaję za równie bezużyteczne (mała próbka) jak w sytuacji gdyby żaden z moich znajomych nie słuchał muzyki.

 

Co do zjawisk ogólnokulturowych na skalę o jakiej mówisz – wbrew logice, globalizacja sprawiła że świat zrobił się większy, a świat muzyki szerszy – pozwalający zaspokoić wszelkie gusta i dzieląc tym samym publiczność na mniejsze grupy. Tylko czy jaranie się muzyką w grupie znajomych na koncercie zespołu, który ma kilka milionów słuchaczy, a jaranie się nią na koncercie takiego, którym żyją setki milionów znacząco się od siebie różni? Ważna była dla was ta skala, kiedy bujaliście grzywami przy Thunderstrucku? 

@Joseheim:

“za moich czasów to było coś, a teraz się nic do tego nie umywa” można traktować wyłącznie z ogromną pobłażliwością.

Super. Fajnie. Ten głos mi się podoba.

A teraz do meritum – wymień muzykę z (losowo wybranego) roku 2002, którą bedą się jarać obecni nastolatkowie. Która zostanie w zbiorowej podświadomości?

 Wszelkie generalizacje z natury są szkodliwe.

Serio? To jak trakotwać takie słowa jak:

dzisiaj wiele piosenek ma skrajnie głupie teksty i nie aspiruje zupełnie do niczego

Hmm...

 

Wskaż te niegłupie i aspirujące :).

Aha, Shinedown lubię, ale oni księżyców Jowsza nie odkryli. I wątpię, czy (oprócz Ciebie i może kilku innych osób), za 20 lat ktoś będzie o nich pamiętał.

 

A teraz ogólnie – widzę, że skupiliście się na WŁASNYCH preferencjach, co rozumiem. Ale nie taki był temat wątku. Co z dzisiaj zostane zapamiętane za lat naście? Co ogół, a nie jednostki, będą hołubić w pamięci w roku 2040? Rihannę? Eda Sheeerana? Shinedown?

To jest temat tej dyskusji, a nie wasze osobiste upodobania!

 

EDIT: 

Tyle, że są oprócz, nie zamiast

No właśnie. Do tego zmierzam – czy obecny nastolatek za lat 20 będzie się jarał Gretą Van Fleet, czy raczej Punisherem?

@Mały Słowik – to też częsciowo odpowiedź na moje pytanie – co w nich pozistanie z AKTUALNIE słuchanej muzyki? Co przeżyje, jak choćby “All You Need Is Love” czy “Dark Side Of The Moon”? 

Czasy się zmieniły. I to chcę pokazać. “Jarać” się muzyką nie będą. Najwyżej nastrojem (ambient), czy tańcem (techno), czy obrazem (seriale czy jutub). Ale nie SAMĄ muzyką (oczywiście – generalizując, bo odmieńcy się zawsze znajdą).

Przy okazji – wielki szacun dla WickedaG, który słucha kosmicznie obcej mi muzyki, ale nią ŻYJE. Oby takich jak najwięcej :).

 

EDIT: I na siłe wciskacie w moje usta hasło “za moich czasów było lepiej”. Ja tak mówię? Mówię – za moich czasów było INACZEJ. My jaraliśmy się muzyką, obecna młodzież – niespecjalnie ( z naciskiem na słowo “jaranie się”).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Trudno będzie w przyszłości o taki bum, jak the Beatles. I tej trudności upatruję nie w samej muzyce, ale w... technologii. Wtedy muzyczną modę narzucały media, nurty muzyczne kreowali nieliczni (nieliczni w skali dzisiejszej – ludzi zajmujących się i promujących muzykę) w radiu i telewizji. I swego rodzaju modą było słuchać tego, co puszczane było w tych mediach, a to samo było “narzucane” milionom.

Media obecne personalizują się. Najpierw przyszedł internet, później smartfony, teraz wchodzi telewizja personalna, patrz Netflix, nie mówiąc o youtube, gdzie nie znajdziesz pewnie nawet dwóch osób spośród miliarda, które oglądają na YT w 100% to samo.

Więc odpowiadając na Twoje pytanie:

Co z dzisiaj zostanie zapamiętane za lat naście?

Odpowiadam, wiele dobrych rzeczy, a nawet bardzo wiele, ale nie w skali, o jakiej myślisz (patrz the Beatles).

O widzisz Darconie – dokładnie mój punkt widzenia.

Zobacz wyżej mój EDIT.

 

Czyli – COŚ zostanie zapamiętane, ale prawie na pewno nie będzie to współczesna muzyka!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No właśnie. Do tego zmierzam – czy obecny nastolatek za lat 20 będzie się jarał Gretą Van Fleet, czy raczej Punisherem?

Jedni tym, inni tamtym. 

Co ogół, a nie jednostki, będą hołubić w pamięci w roku 2040? Rihannę? Eda Sheeerana? Shinedown?

W zeszłym roku w Galway na podwójnym koncercie śmiertelnie nudnego Sheerana było widać sumie coś z sześćdziesiąt tysięcy osób. Jak nie więcej. W osiemdziesięciotysięcznym mieście. Czy za czterdzieści lat ogół będzie pamiętał Sheerana, czy to tylko sezonówka? Cholera wie. Nie musi. Może. 

I tak, młodzi ludzie jarają się i będą się jarać, niezależnie czy to techno, ambient, czy hip hop. Ale że nie wszyscy tym samym, jak za czasów Beatlesów, to zdecydowanie dobrze. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Co z dzisiaj zostane zapamiętane za lat naście? Co ogół, a nie jednostki, będą hołubić w pamięci w roku 2040? Rihannę? Eda Sheeerana? Shinedown?

Eda Sheerana może i tak, ale raczej przede wszystkim Lil Peepa, XXXTentacion, Kendricka Lamara, Drake’a, nie wiem, Post Malone, Billie Eilish, jest bardzo dużo bardzo popularnych rzeczy, w Polsce to Quebonafide, Taco, PRO8BL3M, Guzior i tak dalej, kryterium tej listy to procent słuchaczy, którzy zapamiętują teksty, bo przecież teraz dystrybucja muzyki wygląda inaczej niż w latach 80 i mało kto “studiuje okładki”. Wymieniłem też same najbardziej klikalne rzeczy (nie “mainstreamowe”, bo musiałbym szczegółowo zdefiniować to słowo).

 

Podałeś rok 2002, w tym roku wyszła top 3 najbardziej wpływowych płyt w polskim rapie, “Muzyka klasyczna” Pezeta, którą prawie każdy zainteresowany tematem zna (a już szczególnie znają ją ludzie, którzy mieli -naście lat w momencie premiery), parę lat wcześniej, w 1998, był “Skandal” Molesty. Bez tych dwóch rzeczy nie byłoby w polsce ani trueschoolu, ani newschoolu (mającego teraz miliony wyświetleń, np. Quebo – Candy – 66 mln na yt), nic by nie było.

 

Obejrzyj sobie to https://www.youtube.com/watch?v=XaO36qMFlUk – ci ludzie nie jarają się muzyką? A to jeden z najpopularniejszych raperów teraz.

 

Moje zdanie jest w zupełnej opozycji:

– ludzi jest więcej,

– dystrybucja muzyki jest obecnie szersza,

– procent ludzi jarających się muzyką jest ten sam lub większy, zależnie od definicji “jarania”,

– ludzi jarających się muzyką jest więcej.

 

I jeśli ktoś napisze że “rap to nie muzyka” czy coś w tym rodzaju, pozując na elitarystę, a sam słucha  głównie najprostszego gimbo-metalu typu Iron Maiden (albo w ogóle Sabaton XD), to się tylko uśmiechnę. 

I jeśli ktoś napisze że “rap to nie muzyka” czy coś w tym rodzaju, pozując na elitarystę, a sam słucha  głównie najprostszego gimbo-metalu typu Iron Maiden (albo w ogóle Sabaton XD), to się tylko uśmiechnę. 

Dobre – nikt nic o rapie nie zdążył jeszcze napisać, ale prewencyjnie wyprowadziłeś uderzenie wyprzedzające. Podziwiam.

 

EDIT: Ale pomijając ten akapit, to z Twoimi wnioskami się zgadzam.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Grecie kibcuję, bo lubię. I jest 1000 razy lepsza niż jakieś Bejonsy, Lamary, Minaje, Cyrusy...

nie zdążył nikt napisać? co?

Akurat powyższe z posta lk znam tylko z Eski, którą czasem puszczam w TV do sprzątania. Z Ironami się świetnie samochodem jedzi. To jestem taki zły?

I to nie przeszkadza mi w uwielbianiu 52. Także, jak beryl napisał, ostrożnie z tym. ;)

– co w nich pozistanie z AKTUALNIE słuchanej muzyki?

 

Co to znaczy, co w nich pozostanie? Ma nie pozostać, bo kawałki których słuchają nie są znane przez 90% społeczeństwa? Nie rozumiem. Że niby zapomnę jak brzmią chłopaki z Lao Che, bo moi rówieśnicy ich nie słuchają, albo uleci mi z głowy Crackpot czy Dependent od Tune, bo nie przebili się na szerokie wody?  Znajomy przestanie śpiewać mi do ucha kawałki od “miracleofsound” (co robi od wielu lat), bo ten artysta ma tylko pół miliona subskrypcji na kanale? No, w tym ostatnim przypadku, to byłbym nawet wdzięczny ;). Stawiasz też, zdaje mi się, błędne założenie, że tylko dobra muzyka pozostaje w ludziach i tylko taką można się jarać (już abstrahując, że dzielenie muzyki na dobrą/złą to jest sprawa beznadziejna) – mogę nadinterpretować, oczywiście. 

Żeby było tak jak mówisz, musielibyśmy być już innym gatunkiem człowieka i pamięć, endorfiny czy emocje musiałyby działać nam inaczej. Na takie zmiany to chyba za mało czasu upłynęło ;). 

 

Bo czym dla jednostki różni się jej ulubiona piosenka od Twojego “Dark Side of The Moon” poza tym, że odtworzyć potrafi ją kilka osób więcej? I już pomijam tu, o czym jestem święcie przekonany, że gdyby popytać o ten kawałek ludzi na ulicach efekt raczej nie potwierdzałby Twojego argumentu.

Prowadzisz radio, jeśli dobrze widzę. Tego pokolenia jest całkiem sporo. Jak wygląda liczba słuchaczy? A w innych rockowiskach?

Tak, Staruch napisał, że jego zdaniem pewien artysta jest lepszy niż inni artyści. Nie wydaje mi się, żeby to było deprecjonowanie całego rapu.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

I to nie przeszkadza mi w uwielbianiu 52. Także, jak beryl napisał, ostrożnie z tym. ;)

Ostatni akapit mojej wypowiedzi bazował na zdaniu Starucha, które zacytowałem powyżej.

 

edit:

Tak, Staruch napisał, że jego zdaniem pewien artysta jest lepszy niż inni artyści. Nie wydaje mi się, żeby to było deprecjonowanie całego rapu.

W porządku, zobaczymy jak to z tym jest, ale disclaimer niech zostanie.

Wiem. Kusi mnie do wsadzenia kija w mrowisko za każdym razem, kiedy widze jak jedna strona podgryza drugą, jeśli osmieli się “zdeprecjonować” ulubionych artystów tejże. Takie to szczere – i takie niepotrzebnie emocjonalne. ;)

Wiem. Kusi mnie do wsadzenia kija w mrowisko za każdym razem, kiedy widze jak jedna strona podgryza drugą, jeśli osmieli się “zdeprecjonować” ulubionych artystów tejże. Takie to szczere – i takie niepotrzebnie emocjonalne. ;)

Tylko że akurat moja reakcja nie jest stricte emocjonalna, nie słucham ani Lamara, ani Minaj, a rapu tylko polskiego, ale – rozmawiamy rozumiem o najpopularniejszych, globalnych zjawiskach, które mają potencjał na bycie zapamiętanymi w świadomości zbiorowej, a cały ten wątek ignorował IMO najlepszych kandydatów.

Trochę liczę na to, że dyskusja pójdzie w stronę "Twoje kung-fu jest gorsze", to zawsze niezły ubaw :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

;)

 

lk – zastanawiam się, czemu uznałeś za potrzebne ugryźć jakichś wykonawców (Sabaton na przykład) w tym samym komentarzu, który był odpowiedzią wynikłą z poruszenia tym, że Staruch ugryzł jakichś wykonawców. Ironiczne trochę, nie uważasz?

 

Jak ja nienawidzę dzielenia nie powiązanych moralnie aspektów życia na dobre/niedobre. Tak jakby powinno nas obchodzić, że czyjeś babki z piasku są wyższe ;).

Przepraszam wszystkich fanów Eda Sheerana z to, że napisałem, iż jest śmiertelnie nudny. Jednocześnie zapewniam, że moja babka piaskowa wcale nie jest większa ;-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Wybaczam. Aż się przez chwilę źle poczułem, że podobało mi się “I see fire” kiedy gruchnęło na koniec któregoś Hobbita ;).

 

Sam powiem, że wiem, że moja babka piaskowa jest największa, ale nie mam nic przeciwko, jeśli ktoś myśli inaczej :P.

lk – zastanawiam się, czemu uznałeś za potrzebne ugryźć jakichś wykonawców (Sabaton na przykład) w tym samym komentarzu, który był odpowiedzią wynikłą z poruszenia tym, że Staruch ugryzł jakichś wykonawców. Ironiczne trochę, nie uważasz?

Napisałem:

I jeśli ktoś napisze że “rap to nie muzyka” czy coś w tym rodzaju, pozując na elitarystę, a sam słucha  głównie najprostszego gimbo-metalu typu Iron Maiden (albo w ogóle Sabaton XD), to się tylko uśmiechnę. 

Sabaton to IMO poziom skomplikowania podobny do Young Igiego, a Iron Maiden do Bedoesa. To po prostu bardzo prosta muzyka, niewiele bardziej skomplikowana od rapu (no dobra, czasem jakaś solówka Ironów wymaga pewnej wprawy, ale też pewnej wprawy wymaga klepanie bitów na kompie).

 

edit:

no i napisałem to z takiego powodu, że temat rapu był z niewiadomych przyczyn pomijany, oprócz jednej niezbyt przychylnej linijki od Starucha. O jakości, fajności czy popularności zespołów typu Sabaton nie było mowy.

No, i udało mi się rozruszać dyskusję :)

 

Swoje jeszcze dołożę, ale później. 

 

Ale abstrahując od tematu “mój Schwartz jest większy niż twój”, cały czas nie łapiecie.

Bo nie chodzi o wyżej wymienione, a co zostanie w (zbiorowej) pamięci. Tak rozumiem tytuł wątku :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

W tytule jest "Jaką muzyką się będą jarać młodzi, gdy będą starzy". 

Oraz zacytowane Twoje pytanie: "Ciekawe czym będą się jarać obecni młodzi ludzie, bo na pewno nie współczesną muzyką."

Myślę, że dostałeś odpowiedź – będą się jarać muzyką, również współczesną, jedni różnymi odmianami techno, inni rapem, jeszcze inni metalem. Albo czymś zupełnie innym. Emocjonalne podejście do piaskowych babek to jeden z elementów "jarania" się, choć nie jedyny i nie najważniejszy. 

To chyba wyczerpuje pytania z tytułu wątku. Co do Twego pytania, które padło gdzieś po drodze "czy teraz muzycznie dzieje się coś, czy będzie się jarać ogół?" to najlepsza odpowiedź (moim zdaniem) brzmi: Możechybaprawdopodobnie. Zobaczymy za ileś tam lat. 

 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Niemal się z Tobą zgodzę, Thargone. 

Za wyjątkiem:

to najlepsza odpowiedź (moim zdaniem) brzmi: Możechybaprawdopodobnie. Zobaczymy za ileś tam lat. 

Nieprzypadkowo zapytałem o rok 2002. Może też być 1999. Co z ówczesnej muzyki zostało w zbiorowej pamięci? Jakieś okruszki najwyżej.

Czyli częściowo odpowiedź już mamy. Której zresztą udzieliłem na początku :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A ja Wam powiem z nieco innej beczki, ale też nieco z nie innej, a dodatkowo nawiązując do dwóch wspomnianych tu mediów, że ja do dziś pamiętam jak poruszający utwór na fortepianie pynglał w menu głównym “Pinball Fantasies” :)

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Z rzeczy ogólnie znanych to Eminem, początki Amy Winehouse, Destiny's Child i ogólnie rozkwit R&B. Oczywiście od ile wszyscy znają Eminem, zapewne niewielu potrafi sprecyzować, że najsłynniejsze płyty wydawał wiem 1999, 2000 i 2002. Podobne jak ja nienawidzę jestem w stanie powiedzieć w którym dokładnie roku wychodziły poszczególne płyty Beatlesów :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Te lata to przecież boom na numetal i złote czasy Linkin Park. :p

Też. Nie mówiąc już o tym że parę lat wcześniej była połowa lat dziewięćdziesiątych, koniec Nirvany i eksplozja grunge. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Optymiści ;).

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Przychodzę ci ja z pracy, zaglądam do tego wątku i nie mogę uwierzyć w to co widzę. Co tu się kurna stało? Czemu ta dyskusja przeszła obok mnie? 

No dobra, wiem i więcej tego błędu nie zrobię. Nie będę zakładał nowego wątku o północy, gdy następny dzień jest dniem roboczym.

Przeczytam najpierw wszystko, a potem w jakiś sposób się do tej dyskusji odniosę, bo przecież:

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Staruch w swoim pierwszym poście napisał “(młodzi nie będą się jarać żadną muzyką) Bo dla młodych, w przeciwieństwie do “leśnych dziadków”, muzyka nie jest już ważna.”.

Co dla mnie znaczy że:

Dzisiejsi dwudziestolatkowie, za jakieś dwadzieścia lat nie będą się jarać muzyką, której słuchają dzisiaj, bo tak naprawdę to w nią się nie wsłuchują. Ważne że ta muzyka jest, ważne że dzięki profilowaniu streamów, jest ona taka, jaką lubią. Za dwadzieścia lat nie będą pamiętać tych konkretnych wykonawców ani konkretnych utworów. 

 

Targone wydaje się być zdania, że za dwadzieścia lat, każdy będzie się jarał muzyką, tylko że każdy jakimś innym gatunkiem.

 

Lk będzie słuchał rapu, i tu mu wierzę bo jest bardzo przekonujący. Ale “kryterium tej listy to procent słuchaczy, którzy zapamiętują teksty” to odważne jest. Z jednej strony pamiętam “Cień wielkiej góry” i to mnie” jara”, z drugiej zaś strony pamiętam “Majteczki w kropeczki i … no, mniejsza z tym.

 

No i ciągle pozostaje pytanie czemu leśne dziadki w swoje opowiadania wplatają odniesienia do muzyki częściej niż młodzi? A może sama teza była nieprawdziwa, bo wszak nie poparta żadną statystyką.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Targone wydaje się być zdania, że za dwadzieścia lat, każdy będzie się jarał muzyką, tylko że każdy jakimś innym gatunkiem.

Nie każdy. Większość nie będzie, bo muzyka nie jest dla niech na tyle ważna. Moje zadanie polega na tym, że w przeciwieństwie do Starucha uważam, iż kiedyś wyglądało to tak samo jak teraz, jeśli chodzi o stosunku jaraczy i niejaraczy. Różnica polega na tym, że obecnie jest dużo więcej przeróżnych stylów, gatunków i wykonawców. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

kiedyś wyglądało to tak samo jak teraz, jeśli chodzi o stosunku jaraczy i niejaraczy. Różnica polega na tym, że obecnie jest dużo więcej przeróżnych stylów, gatunków i wykonawców. 

A ja się pod tym zdaniem podpiszę.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

“Musisz być już niemłody, bo przemycasz do opowiadania muzykę dinozaurów, jakiej zapewne słuchasz, słuchałeś? :) Większość dziadków na forum to robi, jakaś plaga czy co… ;)” 

 

No, przyznać się, kto słucha muzyki klasycznej?

 

Piąty kwietnia, Opera krakowska, reżyseria Laco Adamik.

Kurde, jak się cieszę.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Za lat dwadzieścia, drogi książę, to pies z kulawą nogą o tym Mozarcie pamiętać nie będzie, wspomni wasza miłość moje słowa. Co innego Bach, panie, to był kompozytor! Teraz to już nikt tak pięknie nie komponuje, a ludzie to nawet krzty poszanowania dla muzyki prawdziwej nie mają, powiadam, tylko na te opery komiczne chadzać, śmiać się jeno, tańcować, nie to co onegdaj... 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

No i Fizyk ładnie to podsumował :).

 

A Thargone w ostatnim poście utrafił niechcący w moje przypuszczenie: zostaną najpopularniejsi (czy najlepsi, to inna kwestia).

Bach, Mozart, Beatles, Led Zeppelin, ABBA... A co z tych wymienionych dużo powyżej? Nirvana – owszem. Linkin Park – może, jeśli śmierć Benningtona obrośnie kultem jak śmierć Cobaina. 

Reszta? Winehouse, Eminem, Sheeran, Lamar, Pezet – będą znani jak Frijid Pink czt Baker Gurvitz Army.

Koneserom.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Rap to zde­cy­do­wa­nie dla mnie NIE mu­zy­ka. Ow­szem, ele­ment ozna­ko­wy­wa­nia te­re­nu i sa­mo­iden­ty­fi­ka­cji nie­któ­rych śro­do­wisk pa­to­lo­gicz­nych, jak graf­fi­ti dla gan­gów ki­bo­li czy nar­ko­ty­ko­wych, co na jedno coraz częściej wy­cho­dzi, ale nie mu­zy­ka. Fi­zy­ku, za­zdroszczę, choć po Złocie Renu w Te­atrze Wiel­kim W War­sza­wie, w roku 1988, już NIC w Pol­sce Wa­gne­ra nie będzie chyba lep­sze. Przy­naj­mniej przez ko­lej­ne 30 lat. ;)

 

Tak że ten... Elity kulturalne będą słuchać nadal muzyki, a tzw. szerokie masy , w tym młodzi, bieżącej gumy do żucia (ew muzycznych junk-foodów) dla uszu. Co tam będzie akurat na topie, nie ważne. Będzie to równie nietrwałe, mało wartościowe i bezpowrotnie przemijające jak dzisiejsze muzyczne "hamburgery" czy "kebaby". Czy dawniejsze takie efemerydy. Za moich zamierzchłych czasów byli przynajmniej Beatlesi, Deep Purple czy Pink Floyd.Już nie mówiąc o całym elektronicznym nurcie ...

 

Za moich zamierzchłych czasów byli przynajmniej Beatlesi, Deep Purple czy Pink Floyd.Już nie mówiąc o całym elektronicznym nurcie …

Wiadomo. Za komuny było lepiej :-) 

 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Mówisz o sobie?). A Złoto Renu w Wielkim to BYŁO wagnerowskie wydarzenie (w Polsce) stulecia, bo zrealizowano je z takim rozmachem i na takim poziomie, że dziś, gdyby zechcieć to aż tak w Wielkim ponownie zrobić, kosztowałoby ok 120-130 mln złotych, a na to nikogo, a tym bardziej Wielkiego, już nie stać. Tak że ten...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie wątpię, że było. Ba, pod koniec lat dziewięćdziesiątych była moda na wielkie, operowe inscenizacje i na przykład opera wrocławska parę takich wystawiła. Bez rozmachu Złota Renu, ale jednak. 

Ale ja nie o tym, tylko o zacytowanym fragmencie. Wybacz, ale wszelkie gadanie w stylu "za moich czasów to było, a teraz nie ma" jako żywo niczym się nie różni od dziadkobabciniego memłania "Panie, szanowny, za komuny to było lepiej!" 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thargone – różni się, bo teraz NIE MA! Przynajmniej w Polsce.

A Złoto Renu w Wielkim to było w 1988/89 a nie w połowie lat 90. I KAŻDY miłośnik muzyki klasycznej i klasycznej opery w Polsce o tym doskonale wie. No chyba że melodia czarnych gangsterów ze slumsów, czyli  rap, mu zgruzował w międzyczasie słuch i wrażliwość muzyczną.

To tyle jeśli chodzi o edukację muzyczną i czym się jara kolejne pokolenie Polaków  ;P

 

Berylu, takiś dowcipny? No to pokaż mi w CAŁEJ EUROPIE ŚRODKOWEJ podobną inscenizację jak ta z Wielkiego sprzed trzydziestu lat, w ostatnim dwudziestoleciu.  NIE MA. I raczej długo już nie będzie, jeśli w ogóle. I tak oto, na skutek braku ciągłości edukacyjnej i kulturowej, w kraju nad Wisłą pojawia się coraz więcej pokazanych przez Ciebie tak trafnie MŁODYCH małpiszonów.

I jeszcze mały przyczynek do tej przerwanej edukacji i ciągłości kulturowej. Przedwczoraj udałem się specjalnie do Łodzi, na wernisaż fotografii teatru Dejmka autorstwa p. Jerzego Neugebauera, w tamtejszym Teatrze Nowym. Wydarzenie kulturalne sporej klasy, bo w trakcie miała jeszcze miejsce premiera filmu dokumentalnego reż. Jacka Orłowskiego nt. właśnie i teatru Dejmka, i owego fotografika ów teatr dokumentującego. Sala była pełna. I teraz twist: najmłodszym uczestnikiem imprezy byłem ja.

Miałem też niedawno interesującą rozmowę z młodym z zaprzyjaźnionej rodziny. Otóż powiedział on publicznie, w czasie dość poważnego spotkania rodzinno-towarzyskiego, że bardziej czuje się już Europejczykiem niż Polakiem.  No to równie publicznie zapytałem go, ileż on książek, poza podręcznikami,  przeczytał w 2018 roku. Odpowiedział po pewnej chwili namysłu, (świeżo upieczony absolwent całkiem niezłej podobno stołecznej wyższej uczelni) – że aż trzy. I to jest wg niego “dużo, bo jego znajomi takimi głupotami to się już w ogóle nie zajmują”. A skoro tak, to równie publicznie poinformowałem młodzieńca, że statystyczny Holender czyta rocznie książek osiem do dwunastu, statystyczny Niemiec ze sześć-siedem, a Rosjanin – siedem-osiem. Zaś taki jak on Polak-Europejczyk – statystycznie półtorej książki. I zakończyłem, że w związku z tymże jego przewyższającym o 100 procent krajową średnią osiągnięciem kulturowym, jakże nowoczesnym, europejskim i w Polsce obecnej na czasie, onże młodzian ma jeszcze do dumnego miana Europejczyka dystans równy dokładnie 5. do 8. przeczytanym DODATKOWO książkom rocznie.

Hi, hi, TEŻ zareagował po “europejsku” i dokładnie takim samym jak ten wasz dowcipem o “dziadkach – komuszkach”.

Tak że ten... mój młody padawanie... Każdemu swoje. Dokładnie według oczekiwań i aspiracji. ;)

Rybaku, a wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze?

Że za dwadzieścia lat Ci tak dowcipni panowie będą mówić dokładnie TAK SAMO, jak my dziś.

I to mnie bawi do łez ;D.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Rybaku, ja nawet nie będę próbował z Tobą dyskutować, bo to nie ma najmniejszego sensu. Mój obrazek  – tzw. mem – potraktuj jako niewinny żarcik.

 

EDIT: Staruchu, nie będą. Patrzymy i wyciągamy wnioski.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

He he he...

Ja też tak myślałem.

Nihil novi sub sole!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, powiem Ci więcej (bo też mnie to rozbawiło) – znacznie WCZEŚNIEJ zaczną tak samo mówić, bo bez porównania szybciej niż nam im synapsy  zgliwieją... ;). W końcu w mysim europejskim nowoczesnym raju ich pokolenie jest już bardziej zaawansowane w upadku niż nasze :D.

Rybaku, jesteś pewien, że inscenizacja Złota Renu była tym, czym się muzycznie "jarali" młodzi ludzie w 89? Zresztą chyba rozmijamy sie mocno w tej rozmowie :-) 

Widzisz Staruchu, trudno mi powiedzieć co będę myślał i mówiłe za dwadzieścia lat. Choćby na zasadzie "a kto staremu zabroni". Wydaja mi się jednak (I, na Srygława i Twaroga, mam nadzieję!) że androny w stylu "za moich czasów..." plótł będę ze świadomością, że powoduje mną melancholia i tęsknota za młodością, nie rzeczywiste przekonanie o wyższości "tamtego" nad "tym" ;-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thargone – jarali się. Sala była pełna ludzi grubo PRZED trzydziestką – pamiętam że to właśnie mnie wtedy w Wielkim najbardziej uderzyło. Masowa, wręcz przeważająca obecność widzów – młodych ludzi. Oczywiście i wtedy były miliony mlodych, sluchających muzyki popularnej. Ale były OPRÓCZ młodych kulturalnych elit. Dziś natomiast  sytuacja wg mego rozeznania wygląda tak, że miliony młodych raperów i tym podobnych miłośników “muzyki” pozostały, ale tych MŁODYCH kulturowych elit jakby już w Polsce brakowało. Ot, taka to i różnica...

Nie chciałem w ogóle zabierać głosu w tej dyskusji, bo cała jakoś niezbyt mi się podobała, ale potem przyszedł rybak i matko... dawno już nie widziałem takiego stężenia snobizmu i buconerii. Naprawdę nie wyobrażam sobie, jak człowiek sam siebie przecież wprost określający elitami kulturowymi tego kraju może tak tryskać pogardą i być zupełnie zaślepionym. Świat się zmienia, bardzo odkrywcza myśl. I trochę szkoda, że zamiast się z tym jakoś pogodzić, albo chociaż to zaakceptować, wolisz na te zmiany patrzeć z z góry i krzywić się z niesmakiem (bo wszak pluć elitom kulturalnym nie wypada). 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Arnubisie, gdzie i kiedy ja, starzec matuzalemowy już w czasach Wagnera w Wielkim, nazwałem siebie młodą polską elitą kulturową, bom nie zauważył... Co do pogardy... no cóż, nie wiem, co Ci w duszy gra, ale od pogardy chroń mnie Boże... Czyżbyś naprawdę nie wiedział, że jest dość istotna różnica między ironią i sarkazmem, a pogardą? Prawda, zapomniałem, że dziś i o tym już  młodzi Europejczycy nie zawsze wiedzą... W ramach rozwoju nowoczesnej europejskości...

A co do buconerii... Świat się zmienia, masz absolutną rację.  Dawniej przed etapem obrzucania innych uczestników dyskusji wulgarnymi inwektywami albo braniem ich na fleki epitetów, Europejczycy prezentowali NAJPIERW jakąś tam swoją własną tezę, stanowisko, żeby nie powiedzieć pogardliwie – przemyślenie... 

Pozdrawiam:)

Mam 45 lat, słucham dobrej muzyki bez względu na czas jej pochodzenia i zdawało mi się, że spokojnie mógłbym pogodzić obie strony dyskusji, bo rozumiem dokładnie o czym obie strony piszą. Ale przyszedł Rybak i wmieszał w to wszystko swoje poglądy polityczne i mi się odechciało. Ale o muzyce to owszem, zawsze można pogadać. 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Jeszszszu maluśki, jakie znów polityczne???!  Mr.Marasie – o czym Ty w ogóle mówisz?????

Jasne, sugerowałeś tylko że elity kulturalne słuchają takiej muzyki jak ty i chodzą na takie wydarzenia jak ty, ty mogłeś się tam pojawiać przypadkiem. A sarkazm niestety bardzo często jest tylko cienkim przebraniem pogardy. No ale jeśli twierdzisz, że tu pogardy nie było i wcale nie patrzysz z góry na twoich "młodych Europejczyków" czując się od nich lepszym, to ok. Przecież ci w głowie nie siedzę, żeby to sprawdzić. I nie martw się, gdybym chciał zabrać głos w samej tytułoeej dyskusji, to bym to zrobił. Jak jednak pisałem an początku, nie bardzo miałem na to ochotę. Za to zupełnie nie podobała mi się twoja postawa i twój sposób prowadzenia tej dyskusji, dlatego też w tej sprawie zabrałem głos. Nie martw się też o jeszcze jedno. Gdybym chciał cię obrazić, użyłbym za twoją radą znacznie bardziej wulgarnych inwektyw niż "buconeria". Ale jeśli jedyne co chcesz widzieć to atak na ciebie, to nic na to nie poradzę. Pozdrawiam wzajemnie :)

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Oj, coś mi się wydaje, że chyba wpadłeś w emocjonalny dysonans, poruszony podświadomie moimi argumentami. Niczego bowiem nie sugerowałem.  I chocby dlatego nie czuję się przez Ciebie obrażony, bo jak tu się obrażać na kogoś, kogo z miejsca porwały negatywne emocje, więc nie zwrócił uwagi na przekaz merytoryczny?

Pozdrawiam i dużo radości ze słuchania Muzyki życzę :)

Jakie polityczne? Pojawia się pytanie, czy Ty, Robaku, kontrolujesz o czym "w ogóle mówisz"?

Po przeczytaniu spalić monitor.

Robaku....  Tyz piknie!

Gratuluję mr.marasie  Twojej jak widzę, wybitnej samokontroli, hi hi... :D

A teraz Pan pozwoli, że pożegnam, zanim upadnę tak nisko, że zacznę się w podzięce bawić Twoim nickiem :D

 

Marasie, nawet Twój telefon nie lubi Rybaka ;-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Sokratesa też podobno nikt nie lubił (wyjaśniam – autoironia!) ;DDDDD

Ta. I ostatecznie go ukatrupili. 

Wracając do tematu - 

Thargone – jarali się. Sala była pełna ludzi grubo PRZED trzydziestką – pamiętam że to właśnie mnie wtedy w Wielkim najbardziej uderzyło

Tak samo było w latach dziewięćdziesiątych i wczesnych dwutysięcznych. Wiem, bo bylem jednym z jaraczy. I działo się to w czasach rozkwitu rapu w Polsce i solidnj fali techno. Czy teraz jest inaczej – nie wiem, bo od dwunastu jakoś lat w Polsce nie mieszkam. 

I to jest to, co próbuję powiedzieć od początku – w latach osiemdziesiątych jedni młodzi jarali się inscenizacją Wagnera, inni koncertami Papa Dance. Na przełomie dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych – jedni krakowskimi czy wrocławskimi spektaklami operowymi, inni choćby Paktofoniką. Stawianie jednych ponad drugimi jest bezsensowne, choćby dlatego, że bardzo często to ci sami ludzie. 

Chodzi o sam fakt "jarania" się muzyką, w przeciwieństwie do większości ludzi, który sie nie  jarają (w czym w sumie też nie ma niczego złego) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Serio rybaku? Stwierdzenie, że pisałem w emocjach uli nic co napisałem nie ma znaczenia? A co to za paskudna erystyka? To ja już wolę, żebyś się obraził na mnie, niż nie traktował mnie poważnie. A jeśli chodzi o twoją merytorykę – niestety sprowadza się mniej więcej do tego, że kiedyś było lepiej, rap to nie muzyka, młodzi nie czytają i słuchają byle czego, czują się Europejczykami, za to brak prawdziwych młodych elit kulturalnych (i żeby nie było, w życiu nie nazwałem cię młodą elitą kulturalną, aż tak szalony nie jestem). I co z tego wynika? To twoje pokolenie następnych "elit" sobie nie wychowało, więc nietrafione pretensje. A krytykowanie tego, że ktoś lubi inne rzeczy niż ty jest po prostu słabe. Ale dzięki za życzenia, właśnie to robię. Chociaż dla ciebie to pewnie tylko muzyka a nie Muzyka ;)

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Możliwe, Thargone, że masz sporo racji.

Też w swoim czasie machałem marynarą pod sceną, na koncercie polskiej kopii Queenów, podczas “We are the Champions”, budząc tym żywe zainteresowanie obecnej na widowni pozostałej geriatrii :D...

Żeby było zabawniej – w filharmonii... I to nawet stosunkowo niedawno, ze dwa lata temu to było...

Bo rap to nie muzyka, a młodzi MNIEJ czytają.

krakowskimi czy wrocławskimi spektaklami operowymi

Apage. Jakem operomanka, tak w Polsce wolę trzymać się od opery z daleka ;) A już zwłaszcza krakowskiej, jakem krakowianka :/ Jak ostatnio skusiłam się na Łódź (bo dyrygent i jedno z ulubionych dzieł), to tenora nie było słychać.

 

Na Wagnera w Wielkim (zakładam, że tego, o którym mowa, skoro to jakieś tamte czasy – czyli pewnie chodzi o sam początek dwutysięcznych) omal nie poszłam, ale sądząc z recenzji muzycznie nic nie straciłam. A samymi spektaklami jaram się średnio. Wrocławskiemu zadęciu inscenizacyjnemu z góry powiedziałam nie, skoro wszędzie czytałam, że muzycznie było to wielce marne.

http://altronapoleone.home.blog

Eh, sam nie jestem fanem rapu, może kilku wykonawców max czasem posłucham, ale twoja postawa jest głupia (uprzedzam, o postawie pisze nie o tobie). No nic, trzeba poczekać aż snobizm wyginie. Mam nadzieję, że tego momentu dożyję zarówno ja, jak i ty.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

A samymi spektaklami jaram się średnio. Wrocławskiemu zadęciu inscenizacyjnemu z góry powiedziałam nie, skoro wszędzie czytałam, że muzycznie było to wielce marne.

Być może. Mnie się podobało, ale takie rzeczy raczej są nastawione na masowego odbiorcę (którym sam jestem) niż na prawdziwych znawców. Niezależne od muzycznej jakości, chodziło o pokazanie, że młodzi tłumnie uderzali na operowe przedstawienia nie tylko w zamierzchłej przeszłości, ale i później. I być może ciągle to sie dzieje, choć pewności nie mam, bo od 10 lat nie mam kontaktu. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

No tak, z takiej perspektywy ma to jakiś sens, przyznaję. Ale jednak fajnie by było, gdyby w Polsce dało się również opery słuchać, bo może wtedy trochę “młodych” zainteresowałoby się również stroną muzyczną... Bo takie nastawienie to jednak po prostu ściągnięcie na widowisko, w którym muzyka gra poślednią rolę.

http://altronapoleone.home.blog

Wybacz, Rybaku, to niezamierzone było. Telefon mi plata figle. A mój zarzut odnośnie upolityczniania tematu odnosił się do wystawek na temat młodych Europejczyków itd. Ale przecież doskonale o tym wiesz.

Ps. Thargone, ja nigdy nie powiedziałem, że nie lubię Rybaka.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Drakaino, nie chodzi o początek lat dwutysięcznych. Chodzi o cały komplet (cztery opery po kolei) Zlota Renu i słynną inscenizację w roku dokładnie 1988. Wielki sprowadził do Wawy najlepsze wówczas glosy wagnerowskie z całego świata, dyrygenta zdaje się też, a scenografię wywalił w Kosmos na wielkiej scenie, i zrobił to wszystko z takim rozmachem i na takim poziomie muzycznym, artystycznym i wizualnym, że Niemcy by się zawstydzili.  I szło to około roku, nieco może krócej. Miałem szczęście cały cykl obejrzeć, i to bodajże dwukrotnie.

Zaś co do Filharmonii Łódzkiej – zbrodniczy remont sali koncertowej zrobiony przez ludzi z kwadratowymi uszami , polegający na obłożeniu jej stalą i szkłem doprowadził do tego, że nawet kwartety smyczkowe brzmią w niej jak rżnięcie nożem po szkle właśnie. Nie do słuchania. Modelowa jest pod tym względem Filharmonia Warszawska (choć tam dla odmiany aż za miękko to wszystko chodzi ).

Pozdr.

Ps. Thargone, ja nigdy nie powiedziałem, że nie lubię Rybaka.

 

Słusznie, słowo "nawet" niepotrzebnie to sugeruje. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Włożę kij w mrowisko – rap to muzyka, tylko nieprawione, starcze ucho nie potrafi jej docenić, bo przywykło do swoich rocków i klasyki. 

A tak bardziej poważnie – miło się Was czyta. I choćby to, jakim zainteresowaniem ten temat się cieszy, moim zdaniem pięknie obala tezę, że dla dzisiejszych młodych muzyka nie jest ważna. Gdyby nie była, nie byłoby tu takiej walki.

Chyba że dzisiejsza młodzież z tematu to piętnastolatkowie – nie wiem, czy wypowiada się w tym wątku ktoś przed dwudziestką. 

Ale jednak fajnie by było, gdyby w Polsce dało się również opery słuchać, bo może wtedy trochę “młodych” zainteresowałoby się również stroną muzyczną...

Szoł to też sposób na przyciągnięcie. "Aida" wystawiona na barkach zaparkowanych na Odrze siłą rzeczy nie mogła brzmieć świetnie. Ale była zajebista. Oczywiście ideałem byłoby, gdyby owa zajebistość szła w parze z muzycznym perfekcjonizmem, ale cóż, perełki nie trafiają się często. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Nie musi być perfekcjonizm, byle było ok ;)

 

Skądinąd jest taki festiwal w Bregencji, w Austrii, gdzie są dwa typy spektakli: widowiska na scenie na jeziorze, gdzie liczy się tylko szaleństwo inscenizacyjne, oraz muzyczne perełki w zwykłej sali.

http://altronapoleone.home.blog

Nihil novi sub Sole. W sztukach plastycznych i w poezji to się nazywało turpizm i po krótkim okresie skandalizowania, zdechło sobie po cichutku gdzieś pod płotem ;). Każdy młody przez okres epatowania przechodzi, albo prawie każdy. Więc nic w tym dziwnego, że w wieku 20-30 lat jest anarchistą i turpistą a choćby i raperem ;). Dziwne byłoby raczej, gdyby w wieku 40 lat NADAL nim był! ;p

Ja tu tylko dorzucę kilka słów z punktu widzenia dinozaura (i proszę we mnie nie rzucać kamieniami!)

Otóż chciałabym poruszyć sprawę dostępności muzyki kiedyś i dziś. W tej chwili można, chociażby na YT, znaleźć praktycznie wszystko, natomiast kilka dekad temu wyglądało to zupełnie inaczej. Pamiętam jak z zapartym tchem słuchało się listy przebojów Trójki, a cotygodniowe wyniki skrzętnie notowało w kajeciku. Poszczególne płyty różnych zespołów przegrywało się od kumpla z kasety na kasetę, tak że na kolejnej kopii nie było zbyt wiele słychać, albo leciało do sklepu muzycznego, w którym akurat była taka możliwość. Telewizja miała niewiele do zaoferowania poza festiwalami w Sopocie czy Kołobrzegu.

Pamiętam jak ojciec kumpla przywiózł z Niemiec płytę Somewhere in Time Iron Maiden, to słuchaliśmy jej na okrągło. Jak zdobyłam wreszcie płytę Rush Rushu, to “chodziła” w kółko przez kilka miesięcy i niewiele z niej zostało. Dla mojego pokolenia muzyka miała wartość tym większą, że nie była na wyciągnięcie ręki jak dziś, ale trzeba było włożyć wiele wysiłku, żeby posłuchać pewnych rzeczy. Dlatego dzisiaj wracamy do niej z sentymentem, przypominając sobie okoliczności, w jakich zetknęliśmy się z konkretnymi kawałkami, jaramy się tą muzyką i zarażamy nią nasze dzieci.

Nie mam pojęcia czym będą się jarać dzisiejsi dwudziestolatkowie, nie wiem w jakim kierunku to wszystko zmierza. Wiem natomiast, że muzyka zawsze z czymś się łączy, z jakimiś wspomnieniami, czy konkretnymi wydarzeniami.

Ja na pewno będę wracać do Rushu, Marillionu, Floydów, Camela, Jethro Tull, AC/DC, Oldfielda, Red Hot Chili Peppers, TSA, Perfectu, Martynki Jakubowicz i wielu innych. A z tego co słucham teraz, to kawałki kapeli mojego syna pewnie będą towarzyszyć mi do śmierci. :D

 

EDIT: Staruchu, dopiero dzisiaj odsłuchałam ostatnią audycję. Dziękuję za YYZ <3

 

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

AQQ: Racja jest. Zapach i magiczny wygląd winyli z warszawskiego ośrodka kultury węgierskiej (supergrupa Omega), przy pl.Dzierżyńskiego (dziś Bankowy), z ośrodka niemieckiego(Wagner), czeskiego (Deep Purple), bułgarskiego (the Beatles) i te pojedymcze płyty (Pink Floyd etc. przywożone przez wuja pilota z Zachodu dla kuzyna, a potem przegrywane przeze mnie na kasety.... Echchch...!

Purpli miałam że sklepu bułgarskiego. XD

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

W czeskim była ich nowa płyta (wówczas, w połowie lat 80), o pięknym czeskim tytule "Ohutnavka". Do dziś nie mam pojęcia, co to znaczy:)

AQQ – dzięki za odsłuchanie :).

Widziałem, że o Sonbird sporo się ostatnio pisze. W najnowszym “Teraz Rocku” np.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

O matko. Chciałem sobie przejrzeć hydepark pod kątem tematów muzycznych i trafiłem tutaj.

Elityzm muzyczny to straszna choroba.

Kiedyśtobyłowy elityzm muzyczny to jej chyba najstraszniejsza odmiana.

 

Sugerowanie, że rap to nie muzyka.

Sugerowanie, że 2002 nie miał legendarnych albumów.

 

Aż się poczułem jak za starych dobrych czasów na lastfmie.

Hail Discordia

O matko, jaki temat odkopałeś, Japkiewiczu, nie widziałam go wcześniej :o Aż się boję czytać, przeczytałam pierwszy post i się wkurzyłam i nie chcę się dalej wkurzać. Oczywiście nie bronię współczesnej muzyki, sama za nią nie przepadam (poza elektro), ale tak tu tylko nadmienię, choć pewnie to już tu padło, że myślę, że w każdych czasach każda nowa muzyka przez starszych ludzi jest uznawana za szmirę. Np. o Niemenie mówili, gdy był nowy, że to “bezsensowne jęki”, a teraz wielu ludzi ma do niego sentyment. I chyba chodzi właśnie o ten sentyment, bo ludzie muzykę z lat młodości traktują sentymentalnie, dobrze im się kojarzy, z czasami, kiedy było dobrze – taka psychika.

 

PS Japkiewiczu, jak szukasz tematów muzycznych, to proponuję – Inspirujące fantastyczne teledyski i wątek “Hałasy na strychu”, może się przyda :)

Widziałem Hałasy. Strasznie hermetyczne, nie moja bajka.

A teledyski to osobny temat jednak. Rzadko mnie interesują.

Hail Discordia

Toć Staruch robi audycje tematyczne, fakt, że z przewagą rocka lub czegoś mocniejszego, ale bez przesady z tym hermetyzmem.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Przejrzałem n ostatnich playlist i widzę prawie same dadrocki i dadmetale. Widzę zróżnicowanie w tematach, ale jest to zróżnicowanie w wąziutkim zakresie, maleńkim wycinku dostępnych doświadczeń muzycznych. Żeby nie było, nie krytykuję, każdy ma swój gust i tak dalej, ale osobiście musiałbym naprawdę mieć odpowiedni dzień, żeby się tam dobrze bawić.

Hail Discordia

@japkiewicz

Trzy wpisy i ani jednej pozytywnej myśli. Samo marudzenie.

Elityzm muzyczny to straszna choroba.

 Dlaczego choroba i dlaczego straszna – wyjaśnij proszę.

Hałasy. Strasznie hermetyczne, nie moja bajka.

Wszystko, co "nie moja bajka" wydaje się hermetyczne. Ciekaw jestem, jaki to eklektyczny zestaw muzyki masz w telefonie? Podejrzewam, że to nie moja bajka.

Same dadrocki i dadmetale (…) osobiście musiałbym naprawdę mieć odpowiedni dzień, żeby się tam dobrze bawić.

No to zapraszam na strych, jak będziesz miał “ten dzień”.

 

Napisz proszę coś pozytywnego. Na przykład odpowiedz na tytułowe pytanie. Jak sądzisz, czego ze współczesnej muzyki będziesz z sentymentem słuchał za dwadzieścia lat? Podziel się swoimi fascynacjami, napisz dlaczego własnie ta muzyka warta jest słuchania. Może staruchy nie są tak zamkniete jak Ci sie wydaje. Może znajdą dla siebie coś nowego?

 

 

@Sonata

w każdych czasach każda nowa muzyka przez starszych ludzi jest uznawana za szmirę.

Nie dość, że generalizujesz na maxa, to jeszcze nie masz racji. Zamiast "uznawana za szmirę"  wypadało by powiedzieć, że spotyka się z niezrozumieniem. A ten przykład z Niemenem to już zupełny odjazd. Znajdź proszę coś na poparcie stwierdzenia "O Niemenie mówili, gdy był nowy, że to “bezsensowne jęki”". Wydaje mi się, że to takie Twoje wyobrażenie o tamtych czasach, nie poparte jakąkolwiek wiedzą.

 

Ja na przykład znalazłem  coś takiego:

W 1962 roku (…) odniósł duży sukces na Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie i w nagrodę odbył trasę po kraju z zespołem Czerwono-Czarni.

w 1963 r. wystąpił z zespołem w warszawskiej Sali Kongresowej przed występem Marleny Dietrich, przy czym na występ grupy jako supportu nalegała sama Dietrich,

Dla ustalenia uwagi: Niemen w '62 miał 23 lata.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Dziwny jest ten świat,

Gdzie jeszcze wciąż

Mieści się wiele zła.

I dziwne jest to,

że od tylu lat

Człowiekiem gardzi człowiek.

 

Dziwny ten świat,

świat ludzkich spraw,

Czasem aż wstyd przyznać się.

A jednak często jest,

że ktoś słowem złym

Zabija tak, jak nożem.

 

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej

I mocno wierzę w to,

że ten świat

Nie zginie nigdy dzięki nim.

*

Songwriters: Marek Grabie / Piotr Grzegorz Halama / Czesław Niemen

Fizyku, ale ja w żadnym wypadku nie krytykuję Niemena, lubię jego muzykę. A to o tych "jękach" wiem bezpośrednio od osoby, która żyła w tamtych czasach. Przykłady, o których piszesz, obrazują tylko, że odniósł sukces, spodobał się masom, ale nie obrazują, co o nim sądzili starsi ludzie z tamtych czasów.

Trzy wpisy i ani jednej pozytywnej myśli. Samo marudzenie.

Bo ten temat to marudzenie.

Dlaczego choroba i dlaczego straszna – wyjaśnij proszę.

Bo wywyższanie się na podstawie własnego gustu to bucerka?

Wszystko, co "nie moja bajka" wydaje się hermetyczne.

...jak. Co ma nie-moja-bajkowość do hermetyczności? Dadrocka się osłuchałem w życiu na potęgę, bo wychowałem się na takiej muzyce. Po prostu dadrock przestał mi wystarczać.

 

Moje wpisy tutaj nie krytykują Hałasów i jeśli Staruch miałby odnieść takie wrażenie, to z góry przepraszam, bo ani trochę nie było to moim celem. Zwyczajnie (skierowany tam) wytłumaczyłem, dlaczego nie ciągnie mnie do tych audycji. Krytykowałem zaś płytką, marudną, elitystyczną paplaninę, która króluje w tym wątku (np. hur dur, rapsy to nie muzyka) i kiedyśtobylskie nastawienie. Hałasy nie mają tu nic do rzeczy.

 

No to zapraszam na strych, jak będziesz miał “ten dzień”.

No spoko, tylko mnie nie zrzuć ze schodów po drodze. Jeśli najdzie mnie ochota na taką muzyczkę, to zajrzę.

 

Podzielić się fascynacjami mogę, pewnie. Mogę nawet zaprezentować kilka wybitnych wydawnictw z tego 2002, o który padło pytanie:

Boards of Canada – Geogaddi (jeden z najważniejszych albumów w moim życiu akurat się trafił)

Godspeed You! Black Emperor – Yanqui UXO (nie dorasta do LYSFLATH czy do F#a#oo, ale nadal bardzo solidna płytka)

Sigur Rós – Untitled (aka Nawiasy)

Hail Discordia

Ja będę pamiętał jak jeździłem samochodem zaraz po zdaniu prawka słuchając XXXTENTACION, LIL PEEP, JUICE WRLD, YUNG LEAN, BONES, ECCO2K, LIL TRACY, LIL TJAY, BEDOES, SZPAKU, TACO HEMINGWAY, QUEBONAFIDE, MIŁY ATZ, MLODYSKINY, MICHAŁ WOJTEK, PIOTR CARTMAN, ZEAMSONE, LIL UZI VERT, GUZIOR, PRO8BL3M, MŁODY YEBRA, POST MALONE, PEZET, NOTHING,NOWHERE, JOJI, DEYS (trzech pierwszych już z nami nie ma)

A potem wracałem do domku, włączałem w nocy MGŁA, FAIDRA, AMENRA, AKHLYS, AORATOS, VELDES, SÓLSTAFIR, WĘDRUJĄCY WIATR, DEAFHEAVEN, ALCEST, AMESOEURS, KRIEGSMACHINE i pisałem miłe opowiadanka.

A to tylko z takich nowszych!

A mógłbyś po prostu łoić Mgłę na loopie i też by było fajnie.

A przy Deafheaven uważaj, bo wokalista pluje.

Hail Discordia

On jest mistykiem moim zdaniem ten człowiek, ma kontakt z siłami wyższymi na 300%

Bezdyskusyjnie. Drzeć papę o orzeszniku jadalnym przez 12 minut nie potrafiłby byle śmiertelnik.

Hail Discordia

O, taka dyskusja beze mnie :)?

Tak – jestem stary. Tak – poglądy mam skostniałe i gust paskudny. Tak – rap to nie muzyka, tylko gadanie do stukotania w tle (generalnie, bo są wyjątki). Tak – Hałasy są elitarystyczne. 

Krytykowałem zaś płytką, marudną, elitystyczną paplaninę, która króluje w tym wątku (np. hur dur, rapsy to nie muzyka) i kiedyśtobylskie nastawienie

A se krytykuj, po to jest ten wątek, nie? Niektórzy Blankę Lipińską uważają za pisarkę, a niektórzy disco polo i rap za muzykę. No w końcu – wolny kraj mamy!

Staruch miałby odnieść takie wrażenie, to z góry przepraszam

Ależ za co? Za to, że ludzie mają różne gusta? Że czytają fantasy, które jest waleniem literek na jedno kopyto (znowu generalizuję, wiem)? A co mnie do tego, co się komu podoba? Mnie się podoba co się podoba, a na temat tego co mi się nie podoba, też mi chyba wolno mieć swoje zdanie?

 Mogę nawet zaprezentować kilka wybitnych wydawnictw z tego 2002

Co jest miarą “wybitności”? Tak tylko spytam :P. Bo dla mnie wybitny jest mój sąsiad śpiewający po goleniu.

 

EDIT: Ale tak właściwie ten wątek był nie o tym. Co połączy was, maniaków “muzy” współczesnej, za lat 20, 30, 40? My mamy przeżycia pierwszego odsłuchania “Ciemnej Strony”, pierwszego seansu “Ściany”,  pierwszego kontaktu z muzyką AC, Ajronów, Sabatów, Mety, pierwszego zachodniego koncertu, pierwszego zachodniego winyla... Co będzie przeżyciem, które będzie łączyć Wasze pokolenie? Nie 50 ludzi, którzy lubią Słonia, tylko... mas???

 

PS. Sigur Ros lubię, aczkolwiek na wylot nie znam.

PS2. A nakazu słuchania Hałasów nie ma! Słuchają ci, co lubią. I niezmiernie mnie cieszy, że jest ich niemało :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ależ za co? Za to, że ludzie mają różne gusta?

Nie, za hipotetyczną sytuację, w której mógłbyś uznać, że marudzę na ciebie jako osobę i/lub twoją audycję. Taki disclaimer.

rap to nie muzyka, tylko gadanie do stukotania w tle

No możemy sobie tak wyprowadzać pancze, że “hehe to solo na flet to nie muzyka, tylko dmuchanie w jakiś kijek”, a możemy też nie zachowywać się jak podstawówka.

Tak po prawdzie rap to nie gatunek muzyki, tak jak gatunkiem muzyki nie jest śpiew, ale zakładam tu skrót myślowy, że rapsami nazywamy tradycyjne ujęcie hiphopu z rapem.

Tak – poglądy mam skostniałe i gust paskudny

No to współczuję, bo zamykanie się na doznania estetyczne ze względu na ego to takie odmrażanie sobie uszu na złość babci. Ale i tu mnie nic do tego.

Co jest miarą “wybitności”?

Choćby kulturowa retencja, wpływ na rozwój sztuki, oryginalność podejścia do tematu, porwanie serc odbiorców, podtrzymująca się świeżość. Nie, nie da się tego skwantyfikować, można tylko określać mniej lub bardziej subiektywnie. Nie zamierzam się tu babrać w erystycznych przepychankach.

 

Edit odnośnie twojego edita:

Co połączy was, maniaków “muzy” współczesnej, za lat 20, 30, 40? My mamy przeżycia pierwszego odsłuchania “Ciemnej Strony”, pierwszego seansu “Ściany”,  pierwszego kontaktu z muzyką AC, Ajronów, Sabatów, Mety, pierwszego zachodniego koncertu, pierwszego zachodniego winyla... Co będzie przeżyciem, które będzie łączyć Wasze pokolenie?

Teraz muzyka nie łączy aż tak całego pokolenia nie dlatego, że jest w jakikolwiek sposób gorsza, ale dlatego, że jest bardziej zróżnicowana, bardziej dostępna i łatwiej jest wyrobić sobei własny gust, niż po prostu słuchać tego, co jest, bo nie ma niczego innego. To, że nie trzeba czekać miesiącami, aż ktoś przywiezie z zachodu nowy bengier, nie znaczy, że młodsze pokolenia z automatu muszą mieć zubożone doznawanie muzyki.

Ja na przykład będę do końca życia wspominał moje pierwsze przesłuchanie Godspeedów, którzy wgnietli mnie w dywan, wyciskający łzy koncert Slowdive na Offie parę lat temu, czy zupełnie przelatujący pod radarem występ Kayo Dot w małej knajpce, na którym była garstka osób, a ja przeżywałem jak dzieciak, bo mogłem usłyszeć Toby’ego Drivera na żywo.

Hail Discordia

Aż zacytuję, pomimo że wisi tuż nad.

Teraz muzyka nie łączy aż tak całego pokolenia nie dlatego, że jest w jakikolwiek sposób gorsza, ale dlatego, że jest bardziej zróżnicowana, bardziej dostępna i łatwiej jest wyrobić sobei własny gust, niż po prostu słuchać tego, co jest, bo nie ma niczego innego. To, że nie trzeba czekać miesiącami, aż ktoś przywiezie z zachodu nowy bengier, nie znaczy, że młodsze pokolenia z automatu muszą mieć zubożone doznawanie muzyki.

Ja na przykład będę do końca życia wspominał moje pierwsze przesłuchanie Godspeedów, którzy wgnietli mnie w dywan, wyciskający łzy koncert Slowdive na Offie parę lat temu, czy zupełnie przelatujący pod radarem występ Kayo Dot w małej knajpce, na którym była garstka osób, a ja przeżywałem jak dzieciak, bo mogłem usłyszeć Toby’ego Drivera na żywo.

 

Dasię? – Da.

Można pięknie i bez marudzenia.  Dzięki Japkiewiczu.laugh

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Da. Pewnie, że się da.

Żeby nie było, bo mogłeś mnie źle zrozumieć: OP spoko, temat ciekawy. Załamywałem ręce nie nad ogólną koncepcją, tylko nad postami, które się w wątku pojawiły. Bo na starcie została postawiona teza, że LOL NIE BĘDĄ BO TERAZ NIE MA CZASÓW i się zrobił derail i wzdychanie do własnego poczucia wyższości.

 

Nie mówiąc już o rzucaniu rękawicy w postaci obraźliwego poglądu i kiedy ktoś tę rękawicę podniesie, płakanie na shoutboxie z udawaną nonszalancją jakimś z palca wyssanym argumentem, że hehe gust mu biorą za prawdę objawioną (nie, biorę twoją opinię za opinię i oczekuję, że będziesz potrafił jakoś swojej opinii bronić, skoro rzucasz nią z taką łatwością).

Hail Discordia

Odgrzebany wątek o muzyce, a niech tam, też się wypowiem i szybko nadmieniam, że całego wątku przeczytałam tylko bieżące wpisy <disclaimer>.

Moim zdaniem pokoleniowo jarać się nie będzie czym, choć w poszczególnych pąklach tak, więc  nie nazwałabym tego doświadczeniem pokolenia. Połączenia moim zdaniem, jeszcze jako takie są na poziomie wczesnych nastolatków (mniej więcej), potem doświadczenia rozjeżdżają się na pąkle, tj. grupy w swoich bańkach. Dla mnie współczesność to twórczo i oryginalnie przerabiany mix wcześniejszy (z dwudziestego wieku) wsparty technologią. Mix muzyczny, tematyczny, wizualny.

 

Odniosę się też do @Japkiewicz, bo ciekawy komentarz

Choćby kulturowa retencja, wpływ na rozwój sztuki, oryginalność podejścia do tematu, porwanie serc odbiorców, podtrzymująca się świeżość. Nie, nie da się tego skwantyfikować, można tylko określać mniej lub bardziej subiektywnie. 

A ta retencja to duża czy mała przy niekwantyfikowalnym poziomie immersji w poszczególnych niepołączonych pąklach.

Na jaką sztukę wpływa: malarstwo, rzeźba, koncepcja pojmowania i rozumienia sztuki, coś się zmieniło, jeśli chodzi o post post modernizm, jakieś nowe idee czy odkurzamy stare?

Teraz muzyka nie łączy aż tak całego pokolenia nie dlatego, że jest w jakikolwiek sposób gorsza, ale dlatego, że jest bardziej zróżnicowana, bardziej dostępna i łatwiej jest wyrobić sobie własny gust

Zróżnicowanie muzyki i jej dostępność nie przekłada się automatycznie na łatwość wyrobienia sobie zdania i gustu. IMHO raczej to utrudnia i zamyka, bo zniechęca. Po co czegoś szukać jeśli mam, to co lubię, sięgam po to, co znam. Gusta kształtują pąkle, a na samodzielną pracę przy grzebaniu i słuchaniu potrzeba czasu, o kosztach nie wspomnę.

Gust kształtuje się wprost proporcjonalnie do liczby spędzonych godzin, obcowania z muzyką, podobnie zresztą jest z literaturą i innymi rzeczami.

Dodatkową barierą jest silnie promowany indywidualizm, który staje w kolizji ze wspólnotą pokolenia oraz, o czym coraz częściej się wspomina, „kapitał kulturowy wyraźnie rozwarstwiający się, przynajmniej od dwóch dekad.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum

Zacznę od kapitału kulturowego, bo to jest w wielu przypadkach kluczowa sprawa, a o tym, jak on się przekłada na eksplorację sztuki, można by napisać n doktoratów. Takie tendencje wynosi się z domu i podwórka znacznie bardziej, niż by się mogło wydawać. Ludzie są przeważnie leniwi w odbiorze sztuki, która od co najmniej stulecia ma znaczenie użytkowe, jako część codziennego doznania. Muzyka leci w radiu do robienia innych rzeczy, kompozycje wizualne tworzą bilbordy reklamowe, itd. Mało kto w ogóle rozpatruje obcowanie ze sztuką (tu: muzyką) jako wyższe doznanie estetyczne bardziej niż “a żeby se coś grało w tle”. Ja, tak samo jak ta większość, wyrosłem na tym, co miałem pod nosem, tj. w radiu, na kasetach od kolegów, na kasetach rodziców. I nie zamierzam sobie wmawiać, że jarałem się Iron Maiden, Paktofoniką, Deep Purple czy Offspringiem dlatego, że to tworzyło mi kosmosy w mózgu, tylko dlatego, że to chwytliwy pop, który miałem pod ręką i którego fajnie mi się słuchało. Wiele osób później dorasta, przestaje się interesować rzeczami, nie ma czasu i chęci na dalszy rozwój i pozostaje tylko odruch nostalgiczny, kiedy jakieś radio puści coś, czego słuchaliśmy bawiąc się LEGO dekady temu. Mało kto jest wychowany lub wychowuje sam siebie tak, że chce sięgać tam, gdzie artyści tworzący muzykę marzą, żeby słuchacz sięgał. To już mowa o ludziach faktycznie muzyką zainteresowanych. A tych współcześnie jest równie niewielu, co w latach 70 i 80, kiedy był największy boom na to, na co teraz się patrzy z nostalgią.

To “łączenie pokolenia”, które z jakiegoś powodu rozpatrujemy tu jako kluczowe, to po prostu inne ujęcie “czego słucha większość”. Ja pamiętam z dzieciństwa, jak popularny wówczas Linkin Park był opisywany jako asłuchalny gniot dla ludzi bez gustu. Teraz jest wspominany z nostalgią jako ta prawdziwa muzyka, która była kiedyś, a której już nie ma. Kilka lat temu stadiony pękały przy Katy Perry, teraz pękają przy Blackpink. Za 20-30 lat Katy Perry i Blackpink będą wspominane tak jak AC/DC wspominane jest teraz. I, bądźmy szczerzy, Katy Perry i Blackpink w żaden sposób nie ustępują AC/DC.

Gust kształtuje się wprost proporcjonalnie do liczby spędzonych godzin, obcowania z muzyką, podobnie zresztą jest z literaturą i innymi rzeczami

Dokładnie tak. Różnica jest taka, że 40 lat temu słuchacz zainteresowany miał bardzo ograniczony dostęp do obiektu swoich zainteresowań. Miał to, co było na lokalnym rynku, ewentualnie bardziej popularne rzeczy przywiane z zachodu. Teraz, dzięki internetowi, dostęp do muzyki jest niemal nieograniczony. I zgodzę się, że to może zniechęcać zjadacza chleba, który chce słuchać tego, co zna. Ale dla miłośnika muzyki to jest raj. Na samym Spotify jest więcej, niż człowiekowi wystarczy życia, żeby poznać, a Spotify można mieć za 5zł miesięcznie, więc koszty żadne.

A ta retencja to duża czy mała przy niekwantyfikowalnym poziomie immersji w poszczególnych niepołączonych pąklach.

Ludzi niezamkniętych w pąklach też znowu nie jest aż tak mało. Ale nawet przy tych zamkniętych, jeśli przetrwa próbę czasu, to już jakieś nieskwantyfikowane umownopunkciki wpadają w tym konkretnym względzie.

Na jaką sztukę wpływa: malarstwo, rzeźba, koncepcja pojmowania i rozumienia sztuki, coś się zmieniło, jeśli chodzi o post post modernizm, jakieś nowe idee czy odkurzamy stare?

Bardziej miałem na myśli rozwój sztuki własnej, w odniesieniu do takich np. Throbbing Gristle, którzy może sami nie mają fanów poza swoją bańką, ale byli ziarnem, z którego praktycznie wyrósł industrial i poszedł w świat. Ale skoro już o tym wspominasz, sztuki wzajemnie się bardzo inspirują, nawet jeśli nie w ściśle bezpośredni sposób.

Dla mnie współczesność to twórczo i oryginalnie przerabiany mix wcześniejszy (z dwudziestego wieku) wsparty technologią. Mix muzyczny, tematyczny, wizualny.

Po prawdzie, zawsze tak było, a zmiany paradygmatów przychodziły zazwyczaj wtedy, kiedy pojawiła się jakaś rewolucja w instrumentarium. Pod koniec XX wieku mieliśmy taki wyścig zbrojeń jeśli chodzi o wymyślanie nowych prądów, że mało zostało do odkrycia (a przynajmniej tak nam się wydaje). Bywają też rewolucje tematyczne  (patrz: punk), które tworzą nowe horyzonty, mimo że ogólna forma jest ograna, ale to samo można powiedzieć o np. dystopijnym vaporwave, który zawiązał się przecież niedawno.

 

EDIT: a i jeszcze dodam, że w moim odczuciu efektywnie promowany jest nie tyle indywidualizm, co tribalizm, co wyraźnie widać właśnie w banieczkach gustów muzycznych.

Hail Discordia

Katy Perry i Blackpink w żaden sposób nie ustępują AC/DC

Dziękuję, odpadłem.

Znaczy – Trudi Canavan (nie czytałem, sorry), nie ustępuje Tolkienowi?

 

Oczywiście, to wszystko kwestia indywidualnych gustów. Pytanie (zadane w tytule tego wątku) co przetrwa następne 20, 30 lat?

EOT!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Też nie wierzę, że za 30 lat ktoś będzie kojarzył kto to była Katy Perry. Spoko muza rozrywkowa, żeby nie było, ale bez przesady.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Staruch

Znaczy – Trudi Canavan, nie ustępuje Tolkienowi?

Ustępuje. Tolkien lepiej pisał, był mega innowacyjny, miał ciekawszy świat i postacie, i tak dalej. AC/DC to nie Tolkien, tylko miałki popik, bezrefleksyjne pitu pitu i jedna piosenka pod różnymi tytułami. W sumie źle to ująłem; Blackpink przewyższają AC/DC pod każdym możliwym względem.

(nie czytałem, sorry)

Ani trochę mnie nie dziwi, że jako przykład podajesz coś, czego nie czytałeś.

Dziękuję, odpadłem.

OK, elo.

 

Bailout

To zapisz ten post i odwiedź go za 30 lat. Już teraz Poker Face Lady Gagi jest uważany za nieśmiertelny klasyk, a minęło 12 lat. Z czasem tylko się to wzmocni. Za 30 lat muzyka pójdzie do przodu, zmienią się gusta i ludzie, a Dark Horse będzie takim Like a Prayer.

Hail Discordia

smiley De gustibus non est disputandum,  ale....

Uwielbiam to magiczne słówko ale. Słówko-klucz, wytrych raczej...heh 

 

po pierwsze primo (to z ukochanej “trójki”) w muzyce – jak w każdej dziedzinie ludzkiej 

   działalności – są artyści, rzemieślnicy i partacze. Partaczy ignorujemy. Natomiast im liczniejsza                       populacja, tym trudniej spośród rzeszy rzemieślników wysupłać prawdziwych artystów...

  Wiadomo – układy, układziki, koterie, klany, sitwy, kliki, kasty, mafie...

 

po drugie primo, rzeczona Katy Perry dla prawdziwego wielbiciela może brzmieć równie

  atrakcyjnie za 30-lat jak Bach czy Możdżer dla kogoś innego..

 

po trzecie primo, doceńmy bardziej psychofizjologię percepcji dżwięków od zakresu infra-

  po ultra– . Nasza podświadomość reaguje na nie nie pytając o zgodę... Bardziej wyczuwali to niż

  wiedzieli od zarania dziejów wszelkiej maści szamani i czarownicy, używając swoich prymitywnych

  acz skutecznych instrumentów.

 

Sory za ten kij w mrowisku, coś mnie tak podkusiło...heh

dum spiro spero

Zgodnie z tytułem wątku – będą słuchali tego, czym zachwycają się dzisiaj. Jak pokolenie przede mną (e tam, panie, przed wojną to umieli śpiewać i muzykę pisać, nie to, co dzisiaj), jak moje, jak następne... Bo czymś się tam nasiąkło i do tego się chętnie wraca. Ludzka rzecz. A coś nowego przy okazji też się posłucha.

Ale bym się śmiał, gdyby z nagła wróciły na top wiedeńskie walce i klasyczne argentyńskie tanga...

smiley

Bo czymś się tam nasiąkło i do tego się chętnie wraca.

To fakt niezaprzeczalny. Już starożytna mądrość ludowa mówi, że czym skorupka za młodu nasiąknie,

 tym na starość trąci

 

Ale bym się śmiał, gdyby z nagła wróciły na top wiedeńskie walce i klasyczne argentyńskie tanga...

 

Ależ one cały czas są na topie, tyle, że jest to top niszowy. Wielbiciele tańca klasycznego są

wśród nas! Szkoły tańca i turnieje także. Czasami wdzierają się do popkultury... Lopez&Gere,

czyż to nie jest top topów?:

 

https://youtu.be/b24a_2NPleg

 

Nawet Festiwal Warszawska Jesień jest topowym ekwiwalentem pozytywnych wibracji i ciekawych

instrumentów dla sporej grupy fascynatorów:

 

https://youtu.be/OSKfp3P8IiM

 

Heh, specjalnie wybrałem krótki (lecz ciekawy) fragment koncertu finałowego z 2018 roku, aby

nie zniechęcać potencjalnych nowych “skorupek”...

dum spiro spero

Szanowny Fascynatorze, miałem na uwadze “top powszechny, popularny, masowy”, czyli do pewnego stopnia przeciwieństwo “topu niszowego”. 

Czyli żeby zamiast monotonnego i odurniającego dudnienia “na dwa” wróciły do łask publiki tak skomplikowane rytmy, jak “na trzy”. Może przy takiej okazji wróciłaby moda na śpiew, zastąpiony przez gadanie, słabo udane melorecytacje i podobne imitacje?

smiley

Mam nadzieję, że “powszechny i masowy” nie oznacza “jedynie słuszny” jak pewna idea polityczna...

Natychmiast przychodzi na myśl Dzień świra...

 

https://youtu.be/SnkZGN_xIVs

 

Pojawią się szybciutko protesty – a dlaczego nie na dwa, tylko na trzy?...a może prawidłowo

to na cztery?... Prosta droga do teorii spiskowej w rodzaju tej o zmianie częstotliwości

wzorcowego dżwięku A z “naturalnej” (rzekomo) 432Hz na “diabelską” 440Hz.

To już lepiej niech każdy ma swój “topik” – a niektórzy nawet trochę większy...heh

dum spiro spero

Nie, nie oznacza. Nadinterpretujesz. Powszechny, popularny, masowy to właściwie jedno i to samo, trzykrotnie powtórzone, oznaczające, że cieszy się akceptacją większości danego społeczeństwa.

O protestach, dlaczego na trzy, nie na dwa, zmilczę. Wyjaśnienie brzmiałoby, hmmm, mało pochlebnie dla protestujących.

Możliwe że mam uraz do masowo popularnej powszechności. To przez literaturę s-f...

 

Consensus et Pax...Chwalmy Bladego Króla...

wink

dum spiro spero

Nowa Fantastyka