- Hydepark: Fantastyczne książki dla dzieci, czyli Staruch o swoim dzieciństwie w NF

Hydepark:

czasopisma

Fantastyczne książki dla dzieci, czyli Staruch o swoim dzieciństwie w NF

W najnowszym numerze “Nowej Fantastyki” (02/19), ukazały się moje czytelnicze wspomnienia.

Jeśli ktoś zechciałby się podzielić swoimi – nic nie zrobiłoby mi większej przyjemności :D.

 

Komentarze

obserwuj

To najpierw oficjalnie: wielkie gratki!

Opinia po lekturze :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki :)!

I już się dygam, bo parę baboli wsadziłem :/.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Opinia i własne wspominki po lekturze :)

http://altronapoleone.home.blog

Nie mam jak przeczytać teraz. Petecki jest? Broszkiewicz jest? Tomaszewska jest jak już wiem. A Górska?

Po przeczytaniu spalić monitor.

Kurde. Chodzą mi po głowie dwie powieści, chyba Nasza Księgarnia. Autor – autorka Hughes czy jakoś. Jedna dzieje się w podwodnym mieście.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Marasie, wywołany do tablicy odpowiadam:

– Petecki – jest!;

– Broszkiewicz– jest!;

– Tomaszewska – jest!;

– Górska... – i tu mnie zastrzeliłeś. Chyba nie znam. Co napisała?

 

Aha, a ponieważ nie masz jak zerknąć, dogadam się z JeRzym, kiedy będę mógł wrzucić na portal. Wtedy każdy będzie mógł przeczytać :). 

(chyba że – ale to tak po cichutku – chciałbyś dostać plik wordowy?)

 

EDIT: Tym razem skupiłem się polskich autorach. Ale niewykluczone, że powstanie ciąg dalszy. Drakaino – Alicja jest w planach ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A Bułyczow dla dzieci jest? I klasyka w rodzaju Verne’a?

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, zobacz sobie mój EDIT.

Poza tym, jakbym chciał tak wszystko wrzucać, to nawet rocznika NF by nie wystarczyło :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Gabriela Górska. Jej "Piekielny trójkąt" leciał w odcinkach w Świecie Młodych (pewnie w czasach Coboldowych debiutów w tym piśmie). Potem chyba wyszła książka. Napisała sporo rzeczy.

 

Ps. Dawaj tego worda.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Kurcze, Górska? Tak sobie luknąłem na wiki, chyba nic w ręce nie wpadło.

A “Świat Młodych” zacny, ale jak większość rzeczy wtedy, czytany dorywczo (jak mnie wk...ała lektura na raty “Złotej rękawicy” czy “Relaxu” co trzeci numer :/)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

parę baboli wsadziłem

Baboli nie zauważyłam, więc albo ich nie ma, albo się dobrze ukryły i nie rzucały w oczy ;) 

A jedyna rzecz, która mnie lekko uwierała, to nie Twoja wina, a raczej tego, kto układał całość, ale o tym na końcu.

 

Widać i czuć, że pisałeś artykuł z pasją i z sentymentem. A do tego lekko i ze swadą. Przez chwilę zastanawiałam się, czy streszczenia nie są zbyt chaotyczne. Przy Porwaniu się lekko zawiesiłam od natłoku wszystkiego, ale przy Tapatikach się rozkręciłam i załapałam rytm i dalej już poszło. Ładnie przechodzisz między książkami, a cytaty jako śródtytuły elegancko to uzupełniają. Dobry pomysł. 

I chociaż sama nie znam wszystkich wspomnianych pozycji (nie przyznam się, których), to i tak powiało nostalgią i się wzruszyłam. Szczególnie Tapatiki są mi bliskie, bo – jak już Ci wspominałam – od nich zaczęła się moja przygoda z fantastyką taką bardziej SF. 

 

Super, że napisałeś ten artykuł :) Wyszedł naprawdę fajnie. 

 

A co mi wprowadzało lekki dysonans, to układ ilustracje – tekst. Jeśli już ilustracje muszą być (a byłoby bez nich łyso), to lubię, gdy wpasowują się w treść. A tu ktoś przy wprowadzeniu Tych z Dziesiątego Tysiąclecia wrzucił obok okładkę X-1...  i od razu miałam rozjazd tego co czytam, z tym, co widzę. I tak jest dalej – patrzę na Lalande... i czytam o rysunkach Butenki.  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ilustracje – też zauważyłem. Jak wrzucę na forum kiedyś, to ze swoim układem ilustracji.

A tak w ogóle to się pochwalę: wszystkie ilustracje to skany z moich książek :).

 

streszczenia nie są zbyt chaotyczne

Pewnie tak. Ale tak już mam, jak się rozpędzę :/.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Pierwszy przelot przez tekst i .. O w mordę. Ale trafiłem z tymi autorami (poza Zajdlem, którego to wspomnianej powieści nie pamiętam). A reszta idealnie dobrana. Mieliśmy podobne lektury fantastyczne, Staruchu, za czasów pacholectwa.

Więcej wrażeń wkrótce.

Po przeczytaniu spalić monitor.

W sumie to chyba dziwne nie jest, MrMarasie.

Wybór był... jaki był :). 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A kto pamięta magazyn ALFA?

Po przeczytaniu spalić monitor.

ALFA, jeśli JeRzy pozwoli się rozwinąć, jest w dalekich planach.

Czyli odpowiedź na pytanie brzmi: JA!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

JA!

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Czarny baron rządził...

Po przeczytaniu spalić monitor.

A te opowiadania :). Kurcze, miałem etap dokupywania ALF na Allegro i chyba doszedłem do siódmej. Ile ich w końcu wyszło?

A poza tym – wszystkie (prawie) mam w postaci luźnych kartek. Ta PRLowa poligrafia, ech...

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A jak odkryłam Młode Techniki (wszystkie, które czytałam, były starsze ode mnie :)), to dział z opowiadaniami był moim ulubionym. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Też szybkim ścignęłam go lotem i z tego, o czym piszesz, to u mnie Broszkiewicz i Petecki. Bo poza tym to bezwzględnie ukochane “Podróże Alicji” Bułyczowa pamiętam na pewno, a z takiej pół fantastyki, pół historycznej przygodówki to wryły mi się w pamięć “Czarne okręty” Joe Alexa.

No i trochę takiej ponadczasowej klasyki: wspomniany Verne, bardzo wcześnie, i jedna z pierwszych zapamiętanych książek “W krainie Czarnoksiężnika Oza” Bauma (zdecydowanie najbardziej ulubiony ten konkretny tom serii, choć pierwszy oczywiście też czytałam).

http://altronapoleone.home.blog

Młody Technik, tak. Ale ja pamiętam fantastykę w Problemach i Przeglądzie Technicznym... Taki ze mnie dziadyga.

Po przeczytaniu spalić monitor.

No proszę! Wszyscy się pchają do NF z opkami, a Staruch znalazł tylną furtkę. Chytre! Brawo!

Powiedziałbym coś więcej na temat artykułu, ale mój lutowy numer gdzieś utknął i dotrzeć nie może. :C

Dementuję – debiutowałem w 1987 (w jednym konkursie razem z Pawłem Majką!). Piekielny trójkąt” był co najmniej dwa lata wcześniej ;)

A czytał ktoś z Was “Podróże profesora Śanku”?

MrB, Ty jako szczawik możesz tylko wzruszyć ramionami na te starocie ;).

Ale i tak czekam na uwagi, bo parę baboli puściłem :/.

A tak przy okazji: mówiłem, że zawłaszczam “NF”? Najpierw się pojawiłem wśród wyróżnionych, potem zawłaszczyłem Stopkę Redakcyjną, a teraz łupnąłem artykuł (specjalnie wybrałem temat, którego nikt nawet kijem nie rusza – i voila!).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Oooo. Znam i Alicję Bulyczowa i Czarne okręty Alexa. Ale Śanku nie znam. Za to chodziłem na śanku często zimą.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Drakaino – siegnęłaś do uniwersalnych korzeni: Verne, Baum. Tych nie tykam!

Ale “Czarne okręty” w głowie siedzą, a i “Alicja” (jak JeRzy pozwoli) się może pojawi!

Coboldzie, Marasie – ja jakoś z “Problemami” czy “Młodym Technikiem” się rozminąłem. Ewentualnie czytałem “Kalejdoskop Techniki”.

A co to ten profesor Śanku, bo pierwsze słyszę?

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A co robisz w Stopce?

http://altronapoleone.home.blog

Masuje.

Po przeczytaniu spalić monitor.

A masz archiwalne egzemplarze? To chyba numer 12/18 zobacz :P.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No proszę, a jak ja kiedyś byłam przez kilka miesięcy p.o. redaktora publicystyki (zrezygnowałam, bo nie było mnie stać na jeżdżenie do stolycy co miesiąc), to zapomnieli mnie tam wpisać :/

http://altronapoleone.home.blog

E nie, nie jestem wpisany jako współpracownik.

To raczej coś w stylu easter egga :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

“Podróże profesora Śanku” to był zbiór opowiadań dla młodzieży raczej młodszej o przygodach genialnego wynalazcy, pióra Satyajita Raya, szerzej znanego jako pierwszy hinduski reżyser nagrodzony Oscarem. Natrzaskał tych opowiadań dziesiątki, ale w Polsce, w latach osiemdziesiątych, ukazał się wybór chyba sześciu, wydany przez Naszą Księgarnię.

Cholerka, jakież oceany własnej niewiedzy można odkryć :/.

A z wynalazców – to takie edukacyjne historyjki, ale z fantastyką, czyli cykl przygód Mr Hopkinsa pióra J.J. Herlingera.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Gratulacje!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Gratulacje, zaczynam mieć chętkę na prenumeratę:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Gratuluję publikacji! 

I chętnie bym przeczytał (za morze NF jednak kiepsko dociera) by czegoś się dowiedzieć. Bo mnie akurat fantastyka dla dzieci trochę ominęła. To znaczy mgliście kojarzę "Tapatiki", wiem, że próbowałem przeczytać "Ostatni Nieśmiertelny" Gabrieli Górskiej, ale wynudziłem sie straszliwie i ostatecznie poległem. Przewijała się też klasyka Verne'a. Ale gdy tylko w miarę porządnie nauczyłem się czytać, siedziałem w "Fantastykach" taty. I nie przeszkadzał mi fakt, że nie rozumiałem połowy czytanych rzeczy :-) 

Dlatego pierwszym opowiadaniem, jakie czytałem (wcześniej zapewnie były jakieś inne, ale to akurat zapamiętałem jako pierwsze) było "Wojna moja miłość" Harrisona :-) Potem "Zapomnij o Ziemii", "Non stop" i oczywiście "Stalowe Szczury"... Świetne lektury dla kilkulatka :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Ooo, Thargone, to z grubej rury zacząłeś :). 

No nie, oprócz wymienionych w artykule był oczywiście Verne, były początki Lema (ale wtedy za trudne), a potem to chyba polskie zbiory opowiadań? To z fantastyki, bo oczywiście westerny i powieści quasihistoryczne były chyba na topie wtedy. Oraz kryminały.

Jeśłi masz poroblemy z dostępnością – pisz na PW.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Gdybyś mógł, gdy znajdziesz chwilę, podrzucić mi kilka tytułów książek, o których pisałeś, proszę. Mam pięciolatka, czas rozpocząć edukację :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dzieciństwo Starucha w NF? To już wtedy istniała redakcja i adoptowała Starucha?

Oj tam, oj tam, Wilku. Jak będziesz tak nakręcony jak ja, to nie takie tytuły stworzysz :P.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A tak, Wojtyszko jest ciekawy i oryginalny. Potwierdzam!

Ale “Trzynaste piórko Eufemii” raczej nie do zdobycia. Własnie przerżnąłem aukcję na Alllegro :(.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bi. Blio. Te. Ka.

Tak, istnieją takie miejsca ;-) 

Biblioteka? Ja mam strych :P.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dzięki, panowie! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Oj, Bromba :DDD, Eufemii nie znam. Ten Twój strych nadzwyczaj przytulny Staruchu:), jak to miejsce z którego można rozglądać się.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ja mam tylko “Brombę i innych”, piórka Eufemii nie mam :(

http://altronapoleone.home.blog

“Eufemii” też nie mam niestety, ale czytałem/oglądałem, bo to wszak komiks był?

Do tego jeszcze dochodzi “Tajemnica szyfru Marabuta”.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Gratuluję, Staruchu. Dam znać, gdy tylko przeczytam :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Tenszo, zaszczyt to dla mnie!

I nie bluźnij za bardzo, bo to jednak... amatorka blush.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Był czas, kiedy opowiadania guslarskie na moim ID UW trzeba było znać na pamięć, by nie pozbawić się miana człowieka oczytanego. Do dziś pamiętam: Hipopotama przyszli oglądać wszycy, nawet obywatelka Gawriłowa. Albo : Do pikoju wpadł emeryt Łożkin i krzyknął: Na podwórku przed naszym domem stoi pusty obcy statek kosmiczny. Pewnie załoga już się rozbiegła po mieszkaniach i grabi!

 

Ech, Bułyczow :). Złote rybki, Głumuszka, Czapajew...

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Przy czym niektóre powieści Bułyczowa są wręcz genialne.Np ta o sowieckim programie atomowym zrealizowanym już w latach 30.

 

Tego jeszcze nie czytałem, ale mam w planach.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Warto! Historia alternatywna.

Znalazłem Tapatiki na półce, kiedy miałem jakieś dziesięć – jedenaście lat (wydanie ente, cztery części w dwóch tomach). Wydawały mi się już wtedy trochę dziecinne, ale i tak przeczytałem je z zainteresowaniem. Pośród nieskończoności zapełniających regały książek nie było (niestety) wielu, których akcja toczyłaby się w kosmosie. Wcześniej tata przeczytał nam na dobranoc (mnie i bratu) parę kawałków z Bajek robotów i z Pirksa. Byłem zafascynowany, więc wkrótce sam to czytałem. Nawiasem, jeśli chodzi o Czarne okręty – tata przeczytał nam w tym samym trybie CAŁOŚĆ historii o Białowłosym, wszystkie cztery tomy! :) W każdym razie u mnie Lem był nawet przed Tolkienem.

O istnieniu tych wszystkich Peteckich, Broszkiewiczów i Zajdli nie miałem za młodu pojęcia, a szkoda, bo myślę, że gdybym miał, wcześniej zacząłbym dużo czytać. A tak – do aktywniejszego zainteresowania się fantastyką pisaną skłonił mnie dopiero kwartalnik “Mała Fantastyka”.

Przez większość podstawówki zajmowały mnie głównie komiksy (z ŚM pamiętam Binio Billa i Tajfuna... no i “Tomik”, kącik astronomiczny). A potem rynek zalały tłumaczenia anglojęzycznych klasyków fantastyki... To początek złotego wieku :) Nigdy wcześniej nie było tyle do czytania ;)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Wydawały mi się już wtedy trochę dziecinne

Ja miałem chyba siedem, to mnie zachwyciły :). Potem był Lem, ale ciut za trudny, a potem już poooszło :).

Fajnie miałeś, że tyle Ci ojciec czytał. “Czarne okręty” też niezwykle miło wspominam.

Jak się pojawiła “Mała Fantastyka” to niestety byłem już zbyt mało dziecinny ;).

A potem rynek zalały tłumaczenia anglojęzycznych klasyków fantastyki...

A do tego to mam ambiwalentny stosunek. A to tłumaczenia i redakcja fatalne (”Pan Światła”. brrrr), a to chłam na równi z klasyką, a to chronologia postawiona na głowie.

Zamiast poznawać dzieła fantasy zgodnie z ewolucją gatunku, zacząłem od powieści kanon podkopujących (Covenant Niedowiarek, Kane). Mnie, świeżo po Tolkienie, nie spodobały się wtedy. I pewnie dlatego nie lubię fantasy :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Zabrzmi to banalnie, ale mnie zazwyczaj bardziej interesowała fabuła niż poziom tłumaczenia. Z Pana światła, poza wszystkim, dowiedziałem się paru rzeczy o hinduskich wierzeniach i mitologii. Przyjemne z pożytecznym :) Chociaż dziś zdaję sobie sprawę, że transkrypcja nazw w tej książce (w wydaniu) była trochę lewa.

A Donaldson pojawił się przecież dosyć późno, do tego czasu zdążyłem się naczytać fantasy od kija. Covenant, choć ciężki, wciągnął mnie, wywarł na mnie duże wrażenie. Kane – tutaj nasze światy przylegają: przy pierwszym podejściu uznałem, że jest bardzo taki sobie. Za to po latach, kiedy doceniłem przekorę Wagnera, miałem nawet na Kane'a małą fazę.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Hinduskie wierzenia i mitologie były mi (mocno z grubsza) znane. A “Pan Światła” to była tragedia, której nie dało się czytać. Do dziś mam traumę.

Stephenson późno? 1994 rok. Wcześniej nadrabiałem SF – Fundacja, Diuna, Helikonia ;). I przeskoczyłem do niego niemal bezpośrednio z Tolkiena. No trochę to było... dziwne. Mocno mnie bohater wk..wiał!

A Kane’a lubiłem i lubię, ale w końcu nie wiem, ile tego przeczytałem. Najpierw wydawał Phantom Press, potem Amber, ale ile wyszło, a ile nie – tego nie wiem :(.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

U mnie Lem też był przed Tolkienem. W piątej klasie znałam “Dzienniki gwiazdowe” na wyrywki.

 

“Pana światła” czytałam w oryginale, może stąd bardzo dobre wspomnienia – mój ulubiony Zelazny...

http://altronapoleone.home.blog

mr. maras, monika hughes, “bunt na konszelfie 10” i “skąd nie widać ziemi”. Kanadyjka, co ciekawe (bo bunt jest o ludziach ze wszczepionymi skrzelami, taki to chyba ulubiony kanadyjski temat).

O, bunt na konszelfie wspominam ciepło :)

http://altronapoleone.home.blog

“Konszelfu” (chyba) nie czytałem. Trza nadrobić.

A z podobnych klimatów bardzo podobali mi się “Kowboje oceanu” Clarke’a.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Kurcze, poczułam się straszną ignorantką po lekturze twojego tekstu, Staruchu. Może właściwie młodą ignorantką? Chociaż tyle dobrego :P

Gwoli wyjaśnienia: większości tytułów, które opisałeś, nawet nie kojarzyłam. A najbardziej zainteresowały mnie Tapatikami, które skojarzyły mi się z Muminkami, tyle że takimi w kosmosie ;) Trudno mi coś więcej powiedzieć o tekście – czytało się przyjemnie, czuć ogromny sentyment, a ostatnie zdanie to perełka, od której łezka się w oku kręci. I jeśli dorobię się potomstwa, to przynajmniej przygody Tapatików dla nich wygrzebie :D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Wielkie dzięki, Tenszo!

Nawet nie wiesz, jaką mi przyjemność zrobiłaś! Bo właśnie z myślą o takich czytelnikach jak Ty pisałem ten artykuł!

Teraz mogę już umrzeć spełniony ;P.

No dobra, trochę przegiąłem ;). A Tapatików polecam, choć względem Muminków brakuje głębi filozoficznej. Gdybyś Tapatików wygrzebała, to pierwszy tom przeczytaj sama (bo tam nieinteresujący współczesne dzieci kosmos), a z nimi zacznij od tomu drugiego, dziejącego się na Ziemi.

Jeśli miałbym coś polecić dla dzieci spoza kanonu, a polskiego autora, to rekomenduję Macieja Wojtyszkę “Bromba i inni”. To jest erupcja wyobraźni! Moim zdaniem – dla dzieci jak znalazł! Może kiedyś do Wojtyszki wrócę?

Tyle tylko, że moje gusta są strasznie zardzewiałe :/. 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dziwne, ale właśnie w tej chwili się zorientowałam, że akurat Tapatików nie czytałam :O

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, jak tak można ;).

A przy okazji – podobno pani Tomaszewska była wyjątkowo nieciekawą osobą.

Ale skoro nauczyliśmy się już oddzielać dzieło od twórcy...

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No właśnie nie wiem, jak mi to umknęło. Widocznie tato mi nie kupił z jakichś sobie tylko znanych powodów...

http://altronapoleone.home.blog

Nowa Fantastyka