- Hydepark: RETROWIZJE - konkurs na opowiadanie

Hydepark:

konkursy

RETROWIZJE - konkurs na opowiadanie

 

 

Zasady konkursu w pierwszym komentarzu.

Komentarze

obserwuj

W porozumieniu z Redaktorem Naczelnym Nowej Fantastyki, Redaktorem Prowadzącym Fantazmatów i Administracją Portalu ogłaszamy konkurs na opowiadanie retrofuturystyczne „Retrowizje”.

 

ZASADY:

  1. W ramach konkursu należy opublikować na portalu Nowej Fantastyki (www.fantastyka.pl) opowiadanie, którego akcja dzieje się w dającej się określić (dzięki np. elementom tła, wzmiankom historycznym, obyczajowości czy nawet postaciom) przeszłości, ale zarazem kreujące alternatywny świat, oparty na spektakularnym rozwoju technologii właściwej dla tego okresu. Czyli to, co znamy ze steampunku, jednak zrealizowane w znacznie szerszych możliwych ramach czasowych. Po dłuższym zastanowieniu uznaliśmy, że nie będziemy również krępować Waszej kreatywności obowiązkiem zachowania estetyki czysto punkowej, choć też nawiązań do niej wcale nie zabraniamy. Zachęcamy do tworzenia historii osadzonych w czasach od paleolitu do połowy XX wieku, z elementami boomu technologicznego, stanowiącymi co najmniej mocny akcent tła. Klasycznego steampunku nie wykluczamy, choć zastrzegamy, że preferowane będą opowiadania eksplorujące mniej popularne dekoracje.
  1. W konkursie może wziąć udział każdy zarejestrowany Użytkownik. Jeden autor może zgłosić jeden tekst.
  1. Opowiadanie nie może być wcześniej publikowane w całości ani we fragmencie.
  1. Nie korzystamy z opcji „publikuj jako anonim”. Nie trzeba jednak podpisywać się imieniem i nazwiskiem, wystarczy nick. Dane personalne będą wymagane tylko od laureatów w celu realizacji nagród.
  1. Limit znaków: do 40.000 znaków ze spacjami. Ponieważ licznik na portalu nieco zawyża liczbę znaków w porównaniu z popularnymi edytorami tekstu, dopuszczamy przekroczenie tej wartości we wskazaniach licznika strony o maksymalnie 1000 znaków.
  1. Opowiadanie musi być zgodne z tematyką konkursu, a co za tym idzie, powinno należeć do gatunku szeroko rozumianej fantastyki.
  1. Prosimy o dopracowanie opowiadania pod kątem językowym i stylistycznym – ten element będzie również brany pod uwagę w ocenie jurorskiej.
  1. Opowiadania konkursowe można publikować na stronie w okresie 01.02.2019-31.03.2019. Prosimy nie publikować opowiadań w poczekalni przed pierwszym lutego. Do tego czasu można trzymać je w kopiach roboczych lub dodać na betalistę.
  1. Aby wziąć udział w konkursie, należy oznaczyć tekst tagiem konkursowym (przy dodawaniu opowiadania należy wybrać w rubryce „Konkurs” – „Retrowizje”).
  1. Dopuszczane jest poprawianie błędów w opublikowanym już tekście do dnia 31.03.2019. Jeżeli poprawki dotyczą zmian istotniejszych niż formatowanie tekstu, literówki, interpunkcja czy pojedyncze słowa, prosimy o umieszczenie informacji o dacie wprowadzenia zmian w przedmowie do tekstu. Po zamknięciu przyjmowania opowiadań prosimy o niewprowadzanie kolejnych zmian.

 

JURY:

Jury w składzie: Aleksandra Cebo (śniąca), Aleksandra Klęczar (ninedin), Jerzy Bogusławski (NoWhereMan), Krzysztof Matkowski  (funthesystem), Krzysztof Rewiuk (cobold) dokona wyboru najlepszych opowiadań. W wyniku dyskusji uznaliśmy, że nie będziemy stosować punktowego systemu oceniania, ale oprzemy się na subiektywnej ocenie każdego z jurorów, a ostatecznego wyboru dokonamy na zasadzie konsensusu. Planujemy dokonać wyboru 10 opowiadań, ostateczna liczba nagrodzonych tekstów będzie jednak zależna od ich poziomu. Decyzja jury będzie miała charakter ostateczny, nie przewidujemy procedury odwołania od tej decyzji.

Naszym marzeniem jest wyłonienie zestawu tekstów prezentujących tematykę retrofuturystyczną w jak najszerszy sposób – stąd zachęcamy do osadzania opowiadań w rzadziej penetrowanych przez fantastykę planach czasowych. Oczywiście kryterium podstawowym oceny będzie wartość literacka tekstu, w przypadku opowiadań zbliżonych poziomem będziemy jednak brali pod uwagę oryginalność dekoracji.

 

NAGRODY:

  1. Wskazane przez jury opowiadania zostaną przedstawione redaktorowi prowadzącemu Fantazmatów – Dawidowi Wiktorskiemu, w celu przygotowania antologii pokonkursowej. Ostateczna akceptacja tekstów leży po stronie Fantazmatów. Przyjęte teksty, w porozumieniu z autorami, zostaną poddane redakcji i korekcie. Wydanie antologii jest przewidziane na rok 2020.
  1. Antologia zostanie zilustrowana przez autorkę powyższej grafiki – Zuzannę Malkowską (https://www.facebook.com/Zuz95/). Zuzanna nie gwarantuje, że będzie w stanie przygotować ilustracje do wszystkich przyjętych opowiadań, obiecała jednak zrobić to dla trójki najlepszych tekstów i tych z pozostałych, które będą najciekawsze pod względem aspektów wizualnych świata przedstawionego.
  1. Za zgodą JeRzego, lista nagrodzonych opowiadań ukaże się  drukiem w Nowej Fantastyce.

Laureaci konkursu zobowiązani są do niepublikowania zgłoszonych opowiadań poza portalem podczas trwania konkursu, podczas prac nad antologią, a także rok po jej ukazaniu się.

Po ukazaniu się antologii autorów poprosimy o pozostawienie na portalu fragmentów tekstów i wstawienie linku do antologii.

 

Zachęcamy do udziału i życzymy powodzenia!

 

Limit – dolnej granicy jak rozumiem nie ma? 

Zabieram się jak tylko skończę z UFO.

Dolnej granicy limitu nie przewidujemy.

.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Kropki są dość nudne, więc zostawiam tu kogoś innego:

Znalezione obrazy dla zapytania Taktyczny steam do obserwacji

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Limit, wrr.

 

Ale obserwujemy.

 

http://altronapoleone.home.blog

Limit doprawdy cebulowy. ;)

Decyzja o limicie była jednomyślna.

Kochani, mu musimy wszystkie te opowiadania przeczytać, a liczymy się z nawet setką zgłoszeń.

Do tego antologia, żeby była czytana w całości, też ma swoje ograniczenia pojemnościowe.

Interesujący konkurs. :-)

Babska logika rządzi!

Pytanie od zielonego w ...punkach: na ile realistyczne muszą być wynalazki, będące skutkiem spektakularnego rozwoju technologii? No bo tak całkiem realistyczne być nie mogą, jak mniemam, bo inaczej by je w tych okresach wynaleziono? :) Czy chodzi może o rzeczy, które mogłyby istnieć, ale tylko hipotetycznie?

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

To jest dość płynne, ale zasadniczo fajnie jest się trzymać wiedzy naukowej z danego okresu. Wynalazek bywa dziełem przypadku, więc jeśli istnieją przesłanki i możliwości techniczne, to dlaczego miałby nie zaistnieć pół wieku wcześniej niż zaistniał? Czasem zresztą to nie kwestia wynalazku jako takiego, ale możliwości stworzenia działającej maszyny np., praktycznego zastosowania wiedzy – na to może brakować możliwości.

http://altronapoleone.home.blog

El Lobo Muymalo, warto poszukać jak w danej epoce ludzie wyobrażali sobie przyszłość. Dobrym punktem wyjścia są też wynalazki da Vinciego.

 

 

Czy w ramach obowiązkowego elementu fantastycznego te maszyny mogą być do pewnego stopnia napędzane magią?

O, właśnie to – czy wynalazki może napędzać jakieś magiczne unobtanium?

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

warto poszukać jak w danej epoce ludzie wyobrażali sobie przyszłość

To jest łatwe dla czasów od drugiej połowy XIX w., kiedy taka tematyka pojawia się na popularnych drukach i w literaturze, bo w ogóle wchodzi do szerokiej świadomości. Powodzenia dla średniowiecza, a nawet nowożytności ;) A nawet pierwszej połowy XIX w.

http://altronapoleone.home.blog

Stopień wymaganego prawdopodobieństwa zależy w dużej mierze od konwencji, na którą się zdecydujecie. W końcu “Flinstonowie” są uważani za modelowy przykład absurdalno-komediowego stone-punka.

Co się tyczy magii, to kupimy ją, jeśli będzie w danym uniwersum nosiła znamiona nauki (myślę np. o czymś takim jak “Jonathan Strange i pan Norrell”). Choć, biorąc pod uwagę różnicę między fantasy a retrofuturystyką, skłaniałbym się raczej do wykorzystania alchemii.

Dziękuję za odpowiedzi, myślę, że czuję to. 

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

No ok, a jeśli będzie to tak, jak bczęsto w steampunku, gdzie technologia parowa czesto sięgała po eter?

Jeżeli coś mieści się w spektrum steampunku, pasuje też do naszego konkursu, z zastrzeżeniem, że chcielibyśmy być zaskoczeni jakimś nowym pomysłem.

Dzięki, coś wymyśle na magię.

 

Jeszcze jedno pytanie: czy akcja opowiadania musi być osadzona w alternatywnym naszym świecie (np. steampunkowej wiktoriańskiej Anglii), czy można stworzyć zupełnie nowy świat stylizowany na daną epokę epokę?

Trzeba rozgrzać klawiaturę :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Jeszcze jedno pytanie: czy akcja opowiadania musi być osadzona w alternatywnym naszym świecie (np. steampunkowej wiktoriańskiej Anglii), czy można stworzyć zupełnie nowy świat stylizowany na daną epokę epokę?

Ajzan, odpowiedź na Twoje pytanie znajduje się w regulaminie.

opowiadanie, którego akcja dzieje się w dającej się określić (dzięki np. elementom tła, wzmiankom historycznym, obyczajowości czy nawet postaciom) przeszłości, ale zarazem kreujące alternatywny świat, oparty na spektakularnym rozwoju technologii właściwej dla tego okresu

Zachęcamy do tworzenia historii osadzonych w czasach od paleolitu do połowy XX wieku

Chyba jasne, że dotyczy to historii naszego świata :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Do końca marca? Może dam radę.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Nanofantazje

Retrowizje

Technofobie

 

Ciekawe, czy jest tu jakaś prawidłowość i czy następne będą dajmy na to Echolokacje. ;)

Fajny konkurs.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Popróbujemy. Olałem UFO, nie dałem rady nawet na króciutkie, wilkowe sny. Zacząłem przymierzać się do berylowej twarzy i nie wiem, jak to wszystko w czasie mi się zagra, ale kurczę, warto by było. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Na sny możesz jeszcze zdążyć w ścieżce B :-)

A ja się zastanawiam jak wygląda spektakularny rozwój technologii santapunku :-)

 

Santapunku? Ba, mnie bardzie kreci Satanpunk :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

A ja się zastanawiam jak wygląda spektakularny rozwój technologii santapunku :-)

http://altronapoleone.home.blog

Przydałaby się jeszcze jakaś maszyneria do zaginania czasu. ;-)

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

http://altronapoleone.home.blog

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Trzeba pomyśleć :)

zostawiam śledzia, bom zainteresowana.

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Za cholerę nie wiem, o co chodzi, ale jasne, że coś napiszę ;D

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Czy ktoś może wyjaśnić Naz, o co chodzi?

I jeszcze Zuza ilustruje, a ja jestem beznadziejnie zakochana w jej rysunkach. Właśnie, ładnie proszę, weźcie mi łopatologicznie wyjaśnijcie, bo mi ze steampunkiem nie po drodze.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Bierzesz renesans z funkcjonującymi na szeroką skalę pomysłami Leonarda, albo starożytność ze zrealizowanym maszynami Herona, albo Średniowiecze z alchemią na poziomie współczesnej biologii molekularnej i osadzasz w takim świecie ciekawą opowieść.

Już czaję! Fun mi wyjaśnił ostatecznie. Thx.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Naz, proszę, podziel się wyjaśnieniami Funa, bo ja też nie jestem do końca pewna czy dobrze rozumiem ten temat :c

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Steampunk działa tak: bierzecie sobie maszynę parową i tworzycie (wymyślacie) z niej rzeczy, które nigdy nie działały w oparciu o mechanizm maszyny parowej. Mieliśmy pociągi, statki na parę, ale samolotów – nie. Ani robotów, ani maszyn bojowych (z tego, co wiem). 

Plus jest otoczka punkowa – brud, mrok itd. – ale my tego nie wymagamy, choć nie wykluczamy. 

 

Najprostszy sposób na “retrowizję” to wziąć sobie jakiś stary wynalazek i stworzyć świat, w którym ten jeden wynalazek pozwolił na spektakularny rozwój techniki. 

W dieselpunku jest to silnik spalinowy. Kojarzycie obrazy Różalskiego i wielkie mechy? Te mechy to jest właśnie przykład spektakularnego rozwoju. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Funie, czyli jak chcę osadzić swoje opowiadanko w starożytnej Grecji to wymyślam nowe rzeczy na podstawie Bani Herona? Czyli znów para? A jeśli chciałabym osadzić akcję w starożytnych Chinach, to muszę poszukać czegoś szczególnego wśród chińskich wynalazców czy mogę ukraść Heronowi jego banię? :c

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Sy, możesz użyć dowolnej innej technologii, byle ona miała choćby luźne zahaczenie w stanie wiedzy danej epoki. W hellenizmie znajdziesz inne wynalazki niż tylko maszyny Herona, ale one są najbardziej znane, więc każdy je cytuje...

Nie jestem jurorką, ale jestem wielbicielką takich gatunków fantastyki, i osobiście wolałabym, żeby tego rodzaju althistoria dziejąca się w Chinach miała za sobą risercz o nauce w ówczesnych Chinach, a nie tylko sztafaż chiński z realiami z innego świata.

http://altronapoleone.home.blog

W sumie Drakaina napisała to wszystko, co ja chciałam napisać. Łącznie z tym, że idealnie by było, gdyby wziąć miejsce i epokę w komplecie z przypisaną im nauką. Oczywiście, można, a nawet należy popuścić wodze wyobraźni, ale dobrze, żeby wszystko miało ręce, nogi i logikę ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Te Chiny to był tylko przykład, coby się rozeznać jak to wszystko działa :). Dzięki, drakaino, rozjaśniło mi się co nieco w małej główce.

Heron w sumie najbardziej pasowałby, bo jednak silnik parowy daje mnóstwo możliwości. Co na przykład zmieni taka chociażby linijka wynaleziona w Indiach? Albo wodociągi? Raczej nie zapewnią one spektakularnego rozwoju technologii. A silnik to jednak silnik. 

Będę kombinować :D.

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Zbuduj, proszę ja Cię, silnik bez linijki, to zobaczymy :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, aj, wiesz co miałam na myśli :). W opowiadaniu raczej zawiera się już działanie silnika w niespotykanych dotąd miejscach, a nie proces jego budowy :).

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Mam wrażenie, że od bani Herona do silnika to jeszcze długa droga, ale nie znam się na technice ;)

 

A wodociągi? Marks nie był całkiem głupi i ta kwestia bazy oraz nadbudowy ma w sobie sporo prawdy. Wodociągi ułatwiają życie, podnoszą higienę itd. Ergo – pomagają wypracować czas i warunki na to, żeby budować silniki ;) Tak, wiem, Rzymianie mieli wspaniałe wodociągi, a naukę do rzyci. Bywa ;) Ale głupi ci Rzymianie...

http://altronapoleone.home.blog

Rzymianie byli (paradoksalnie?) zbyt praktyczni na naukę czystą. No, bo jaki z tego pożytek dla imperium? Co do bani – kręci się, więc jest silnikiem. Niezbyt się nadającym do napędu czegokolwiek, ale jest.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wodociągi i kanalizacja pewnie mogłyby powstrzymać niejedną epidemię. No, ale to nie brzmi punkowo...

Babska logika rządzi!

No właśnie, tu trzeba czegoś z rozmachem, a nie linijki :3

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

W Rzymie jeszcze za głębokiej republiki, w okresie wojen punickich zwyciężyła konserwatywna frakcja Katona nad postępową, powiedzmy, frakcją Scypiona. Czyli zwyciężyła opcja gospodarki ekstensywnej, opartej głównie na latyfundiach, zamiast intensywnej, innowacyjnej. Zapłacili za to kilkaset lat później.

 

kręci się, więc jest silnikiem. Niezbyt się nadającym do napędu czegokolwiek, ale jest.

Tu właśnie mi się słownikowo silnik rozjeżdża, ale zakładam, że masz rację ;)

http://altronapoleone.home.blog

Drakaina, co nieco wyjaśniła, ale spróbuję dorzucić jeszcze jedno, łopatologiczne ujęcie tematu. 

Wybieramy czas od paleolitu do połowy XX wieku i tworzymy w nim świat bardziej rozwinięty, niż był w naszej rzeczywistości. Czyli samoloty przed braćmi Wright. Powszechnie używana elektryczność przed Edisonem i Teslą. I tak dalej.

 

Nie ograniczajcie się też do do wynalazków-przedmiotów. Nasza historia kryje wiele ciekawych idei, które zostały zapomniane lub wyparte przez nowsze. Na przykład teoria humoralna. Chętnie przeczytałbym, jak jej założenia mogłyby zostać wykorzystane do rozwoju medycyny. Pamiętajcie, że oczekujemy też fantastyki ;) 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wykreować alternatywną rzeczywistość i wsadzić w nią fabułę na 40k znakach, miodzio :) trzeba będzie coś wymyśleć :)

Na przykład teoria humoralna. Chętnie przeczytałbym, jak jej założenia mogłyby zostać wykorzystane do rozwoju medycyny.

No, wiesz. Były. I stąd puszczanie krwi przy cholerze – to jest całkowicie zgodne z teorią humorów. Tak, zabija pacjenta. Tak, ta teoria jest błędna. Ale praktyka jest zgodna z teorią.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Arystoteles tą swoją teorią mnóstwo ludzi zabił.

A świat, w którym to wszystko działa, już przedstawił Dukaj.

Babska logika rządzi!

A najzabawniejsze jest to, że Arystoteles “przewidział” np. krążenie krwi, tylko zdaje się nie do końca zrozumiał własne intuicje i nie opisał go.

http://altronapoleone.home.blog

Chciałem się jeszcze zapytać o ten eter, o którym wspomniał wilk-zimowy.

Czy w porządku będzie prawdziwa technologia w prawdziwych ramach czasowych, która ma dodatkowe, zaawansowane zastosowania właśnie dzięki czerpaniu z jakiejś naturalnej siły bądź fenomenu, który nie istnieje w prawdziwym świecie? Czy to już za bardzo fantasy? :)

ironiczny podpis

Akurat eter jest trochę passe. W 1861 Maxwell już przewidział jego naturę w swoich czterech równaniach. Wcześniej był Gauss i Ampere.

No chyba, że wymyślisz nowe medium fizyczne. A to... no trudna sprawa. ;)

To jest największy problem steampunku. Nie przepadam za sp czysto gadżeciarskim, gdzie wszystko skupia się na opisach maszyn wg gorzej lub lepiej wymyślonej technologii, a z drugiej strony czasem te etery i inne takie są sporym pójściem na skróty (Piskorski – eter załatwia wszystko).

http://altronapoleone.home.blog

A co z eterem w starożytności? Wydawało mi się, że wtedy był modny. Przynajmniej w niektórych kręgach.

Babska logika rządzi!

Eee, w sumie to było coś bardziej mistycznego. Elektryczność poznali przez pocieranie się o bursztyn. Związany z nią magnetyzm też dostrzegali. ;)

Nie chodzi mi o eter. W sumie, czemu od początku nie powiedziałem, o co dokładnie mi chodzi...? ^^

 

 Siedzi mi w głowie pole fizyczne znajdujące się tuż pod powierzchnią ziemi, coś jak wody gruntowe, tylko bardziej fundamentalne. I ludzie w epoce kamienia te wszystkie megality stawiali nie w celach religijno-kulturowych, tylko dlatego, że pozwalają one skupiać i pracować z tym polem. Różne rodzaje to różne “maszyny”: powiedzmy na przykład, że dolmeny mogłyby służyć jako neolityczny telefon, przesyłając tym polem dźwięk, a menhiry poprawiałyby żyzność gleby. Z drugiej strony to nie byłaby po prostu nauka, ludzie z pewnością czcili by tę siłę i mistycyzowali ją. Z kolei większe kamienne struktury, takie piramidy czy Stonehenge, miałyby potężniejsze zastosowania i wiązałyby się oczywiście z jakimś kultem.

 

 

Ujdzie, czy to już za bardzo fantasy?

ironiczny podpis

Issanderze, myślę, że odpowiedź Cobolda trochę wyjaśnia:

Stopień wymaganego prawdopodobieństwa zależy w dużej mierze od konwencji, na którą się zdecydujecie. W końcu “Flinstonowie” są uważani za modelowy przykład absurdalno-komediowego stone-punka.

Co się tyczy magii, to kupimy ją, jeśli będzie w danym uniwersum nosiła znamiona nauki (myślę np. o czymś takim jak “Jonathan Strange i pan Norrell”). Choć, biorąc pod uwagę różnicę między fantasy a retrofuturystyką, skłaniałbym się raczej do wykorzystania alchemii.

Innymi słowy: tak, dopuszczamy magię. Tylko rozsądnie.  A według niektórych definicji magia jest nauką, której jeszcze nie rozumiemy. 

 

A na pytanie, czy Twój konkretny pomysł ujdzie, nie mogę odpowiedzieć przed zakończeniem konkursu ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wpuszczam śledzika, bo chyba jednak coś napiszę. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

I nagle pojawił się pomysł. I finał. I zaraz po nim otwarcie. I widzę bohatera. I wiem gdzie oszukam czytelnika. I nawet wiem w zarysie jak będzie wyglądała  fabuła. I mam już  nawet  na oku dziwy nad dziwami, które odróżnią ten świat od naszego. Też tak macie?

I żeby jeszcze czas na pisanie znaleźć gdy kilka innych tekstów wisi w próżni.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ja mam nowy pomysł, bo pierwszy rozrósł się do mikropowieści...

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, a ile to mikropowieść?

Bo ja już mam 40 tysięcy plus, a końca nie widać.

I zdaje się, że wybrałem najbardziej oklepany pomysł na świecie. Trudno :/.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A ja to nadal z UFO walczę :D

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Ja sobie UFO dawno odpuściłem.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Odpuściłeś, bo ci test ujemny wyszedł? :D

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

U mnie mikropowieść to z reguły tak 120-160k

http://altronapoleone.home.blog

Poniekąd. Moje UFO poleciało w zupełnie innym kierunku i spróbuje za jakiś czas wylądować w skrzynce pocztowej Silmarisa lub Białego Kruka. Poza tym mam wrażenie, że konkursy ogłaszane przez Naz najwidoczniej mi nie służą ;). 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Innymi słowy: tak, dopuszczamy magię. Tylko rozsądnie.  A według niektórych definicji magia jest nauką, której jeszcze nie rozumiemy. 

 

Czy np. magia oparta na kontrakcie z ,,Mocami” z innego wymiaru (na zasadzie kontraktu, a la Twardowski), co pozwala tworzyć technologię naginającą prawa fizyki, to przesada?

Tu właśnie mi się słownikowo silnik rozjeżdża, ale zakładam, że masz rację ;)

Aa, zapomniałam odpisać, a zaraz muszę wyjść ^^ Silnik to każde urządzenie przetwarzające energię niemechaniczną na mechaniczną. Kierat nie, wiatrak nie, ale Stirling albo silnik elektryczny – tak.

A według niektórych definicji magia jest nauką, której jeszcze nie rozumiemy. 

Tak, według definicji mojej babci, która uparcie wciska ludziom homeopatię.

I don’t know, therefore aliens/magic/some other crockpottery. Ble.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, tylko wiesz, co innego magia w sensie “poskacze na jednej nodze i zawyję”, a co innego dy np. kapłani egipscy wyliczali datę zaćmienia Słońca – co z perspektywy starożytnych było magią, a z perspektywy dzisiejszej nauką. W drugą stronę upiorne splątanie materii jest dobrym przykładem zjawiska, które jakiś czas temu wydawało się kompletnie nierealne, a obecnie jest przedmiotem dyskusji naukowych.

Nie, wilku, to nigdy nie było magią. “Magiczność” nie zależy od punktu widzenia, tylko od metodologii.

A, że lud ciemny za tym tupta – to tak było, jest i będzie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czy astronomia egipskich kapłanów była metodologicznie niepoprawna?

Ponieważ temat powraca, wyjaśnię jeszcze raz: jury nie przewiduje instytucji “dyskwalifikacji”. Im jednak Wasze pomysły będą bardziej spójne z klimatem przedstawianych czasów i miejsc, tym, najprawdopodobniej, będą nam się bardziej podobały. Są uniwersa do których szczypta magii pasuje i są takie, gdzie byłaby zwykłym “deus ex machina”.

Czy astronomia egipskich kapłanów była metodologicznie niepoprawna?

O ile wiem, to nie, ale nie o to chodzi. Ponieważ przykłady bliższe naszym czasom byłyby z natury kontrowersyjne i offtop rodzące, weźmy już tego Herhora.

Czy to, co Herhor robi, jest nauką? Nie. Nauka to zbiór empirycznych metod poznawczych. Jako taka jest neutralna moralnie i decyzyjnie (mam ochotę napisać, że także światopoglądowo, ale mogłoby to być nieścisłe i offtop rodzące – sama nauka nie zakłada żadnej aksjologii, natomiast jej uprawianie już tak).

Herhor natomiast uprawia socjotechnikę, która z nauką ma tyle wspólnego, że daje jej w łeb, przegląda wyniki nauki, wybiera te, które jej się spodobają i o nich trąbi. A jak jej się żadne nie spodobają, to zmyśla i twierdzi, że to najnowsze odkrycie amerykańskich naukowców (nie podając nazwisk).

Magia, a nauka – zasadniczo (granice były rozmyte u początków nowoczesnej magii i nauki, w Renesansie, i nie do końca się od tego czasu wyklarowały) różnią się tym, że nauka celuje w poznanie (ale dzięki temu może być bardzo dobrą bazą dla techniki), a magia – w panowanie (co jej nie wychodzi, bo nie ma podstaw w poznaniu, tylko w spekulacji).

Notatki z filozofii nauki odkopię dla Ciebie później :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czy astronomia egipskich kapłanów była metodologicznie niepoprawna?

Tarnina zrobiła super wykład o terminologii, ale jeszcze jedna uwaga: metodologia jest ściśle związana ze stanem wiedzy. Ergo zmienia się w czasie i nie można anachronicznie uważać, że ktoś dawno miał złą metodologię, skoro nie miał podstaw w aktualnej wiedzy, żeby zastosować taką, która nam dziś wydaje się poprawna. Akurat astronomia w starożytności miała o ile wiem bardzo sensowne podstawy metodologiczne, bo zarówno obserwacje jak i matematyka do nich dopisana, były poprawne. To, że części informacji nie umiano poprawnie interpretować, wynika z zaawansowania aparatu naukowego. A to, że część hipotez i teorii uważanych niegdyś za naukowe, dziś są dla nas bzdurą, też wiąże się po części z możliwościami obserwacyjnymi, z których z kolei wynikają metodologie.

No i, tu już wracam do tego, co napisała Tarnina, dla tych nieszczęsnych egipskich kapłanów astronomia była nauką – w tym sensie, że np. pozwalała czynić obserwacje, które całkiem praktycznie wpływały na gospodarkę, podobnie jak metodologicznie poprawne obserwacje wylewów Nilu. Niemniej wiedza zaczerpnięta z obserwacji o charakterze naukowym oczywiście mogła służyć celom politycznym czy socjotechnicznym, choć oczywiście cytowaną scenę w wykonaniu akurat Herhora pan Prus sobie zmyślił.

http://altronapoleone.home.blog

To, że części informacji nie umiano poprawnie interpretować, wynika z zaawansowania aparatu naukowego

Epicykle Ptolemeusza znacznie dokładniej przewidywały ruch planet niż teoria Kopernika. Czasem trzeba się cofnąć, by ruszyć do przodu.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

nie można anachronicznie uważać, że ktoś dawno miał złą metodologię, skoro nie miał podstaw w aktualnej wiedzy, żeby zastosować taką, która nam dziś wydaje się poprawna

Naturalnie. Widać ślepotę spowodowaną wykształceniem – naprawdę nie pomyślałam, że ktoś mógłby o tym nie wiedzieć :(

    astronomia była nauką – w tym sensie, że np. pozwalała czynić obserwacje, które całkiem praktycznie wpływały na gospodarkę

Hmm, tak, tylko to, że wyniki nauki wpływają na gospodarkę wynika stąd, że dotyczą świata, w którym ta gospodarka operuje. Musisz poznać, żeby sensownie się posługiwać. A nauka jako taka może być uprawiana sama dla siebie. Cytując Feynmana: “Fizyka jest jak seks. Mogą z tego być praktyczne korzyści, ale nie po to to robimy.”

    cytowaną scenę w wykonaniu akurat Herhora pan Prus sobie zmyślił

No i to jest właśnie egiptian punk :D

    Epicykle Ptolemeusza znacznie dokładniej przewidywały ruch planet niż teoria Kopernika.

Tak, w czasach Kopernika. Po tysiącu lat z okładem wprowadzania drobniuteńkich poprawek na podstawie empirii.

    Czasem trzeba się cofnąć, by ruszyć do przodu.

Ano, czasem trzeba. Ech.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A czy umieszczenie w jednym opowiadaniu kilku historycznych postaci, które nie miały prawa się spotkać – bo np. dzieliło je kilkadziesiąt lat, to jest już coś złego w takim tekście, czy da się podciągnąć pod licentia poetica? :)

Sorry, że ja znów zamiast jury, ale to moja ulubiona tematyka i o althiście gadam sporo na konwentach, więc analizuję to w kółko... Imho, jeżeli dasz im powód (również fantastyczny, ale sensowny), dla którego ktoś z nich dłużej żyje, to OK. Jeśli po prostu poprzesuwasz biografie – trochę bez sensu. No i są takie biografie, gdzie dość łatwo jest uniknąć zgonu w określonym momencie (np. wypadek losowy) i takie, gdzie przedłużenie egzystencji wymaga więcej fabularnych kombinacji, włącznie z nadprzyrodzoną interwencją. Ale jest sporo książek, w których postacie z różnych epok są jakimś wampirami lub innymi nieumarłymi – tyle że nie mogę sobie przypomnieć jednej powieści, która ma na to i na wykorzystanie tego naprawdę dobry pomysł...

http://altronapoleone.home.blog

Nicola Tesla mógłby wynaleźć podróże w czasie, sfingować swoją śmierć i gwizdnąć z pokoju hotelowego własne notatki (zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach). Nie, żeby coś.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O, fajne :)

http://altronapoleone.home.blog

Sęk w tym by to była fantastyka, nie zaś po prostu bajka. Słowem, żeby tak jak suderuje Drakaina, kupy się to trzymało. Np wynalazki Vinciego się nie trzymają, bo są zbyt mało wydajne energetycznie, przy wadze użytych materiałów. Żeby wprowadzić w ruch taki mięśniolot, trzeba było dopiero włókien węglowych i folii o grubości 0,1 mm a ogromnie wytrzymałych. Nie da się z drewna zrobić trebusza (starożytność) międzykontynentalnego, bo już taki o zasięgu 2Ma-3 km zarwie się podwłasną wagą (na filmach ameykańskich wygląda to szczególnie zabawnie. Masowe hutnictwo stali w czasach starożytnej Grecji – taki mam pomysł. Ale skojarzenie jedynych w Europie obfitych złóż płytkich węgla kam i rudy żelaza wymagałoby najpierw podbicia całego kontynentu i położenia transkontynentalnej szosy typu rzymskiego o długości ok 3 tys km na północ od Alp. Choć doraźny na to sposób już wymyśliłem. Steampunk bez etheru też się termodynamicznie a przede wszystkim (w efekcie) logistycznie kupy nie trzyma. Koleje w XIX w mogły się rozwinąć na podstawie machiny parowej WYŁĄCZNIE dzięki sieci dostaw w postaci SZYN, z nanizanymi na nie węzłmi dostaw (bunkrowaie parowozów, czyli takie XIX wieczne stacje paliw na szlakach z węglem i wodą. ). Parowozy wielkości steampunkowych bez takich szyn, poruszające się dowolnie w przestrzeni otwartej, wymagałyby sieci dostaw za pomocą kolejnych parowozów (furmanki to za mała wydajność)

 

Rybaku, coś tu się popsuło...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czy “spektakularny rozwój technologii” w komentarzu rybaka wpisuje się w ramy konkursu? Czy to raczej recesja, nie rozwój? :D

<To jest bardzo treściwy komentarz-poświęcenie, który ma sprawić, by następne wypowiedzi nie były już psute przez komentarz Rybaka>

Już naprawiłem! Ja, Niszczyciel Światóóoów!:)D

Na steampunk to mam jeszcze inny pomysł niż te oklepane etery... Ale tu piszę clockwork.

http://altronapoleone.home.blog

Wszystkich zaniepokojonych komentarzem Rybaka uspokajam – to jest wciąż konkurs na opowiadanie fantastyczne ;)

Sęk w tym by to była fantastyka, nie zaś po prostu bajka.

Nie, sęk w tym, by to były dobre opowiadania fantastyczne. Bajki to część fantastyki. 

 

Dyskusje są cenne, ale proszę, by nikt nadmiernie się nie sugerował ani nie przejmował czyjąś wypowiedzią. Opierajcie się przede wszystkim na zasadach zawartych w komentarzu Cobolda. Zależy nam na dobrych opowiadaniach, które po prostu będą jakoś pasować do założeń konkursu. Nie chcemy ograniczać, chcemy naprowadzać. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Hi,hi, sam nie wiem, co się wcisnęło w mojej komórce, że wszedłem w tryb administratora layoutu na stronie nf :). Mam nadzieję, że mój telefon nie jest podłączony podovnie do NORAD :)

 

Rybaku, ciężko samemu w dwa miesiące wymyślić coś realnie możliwego w kontekście wynalazku, źródła energii itd., co nie zostało wynalezione przez ostatnie kilka tysięcy lat przez kilka miliardów ludzi. Stąd technologiczna umowność steampunku, clockpunku itd.. Piszemy tutaj fantastykę nie zawsze naukową.

Dlatego życzę powodzenia w trzymaniu się Twoich zasad, ale ja pójdę inną drogą.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Coboldzie, ale właśnie dlatego wprowadzono do steampunku ether, by się zasady termodynamiki zazębiły z logiką. Dlatego trebusz międzykontynentalny z drewna, skóry i powrozów konopnych też ujdzie, jak się go, pardon, etherem wiecznotrwałości nasączy ;). Przyznam jednak, że dla mnie zdecydowanie fantatyczniejsze byłoby rozwinięcie technologii elektrycznej, w tym oświetleniowej, w Starożytnym Egipcie (co przecież prawdopodovnie i tak miało miejsce), niż lądowy stalowy polski okręt parowy o wadze circa 10 tys ton, w I połowie wieku XIX, nie zapadający się w gruncie na swoich wąziutkich kołach po podwoze, gdy cała wysokogatunkowa, a nie na wpół dymarkowa produkcja stali w Królestwie, i to tylko gdyby zrealizowano projekt Staszica (a nie zrealizowano!), wyniosłaby przed Powstaniem Stycznioym ok. 5100 ton. Rocznie. Ot, niebezpieczeństwa ekonomii skali.

Mr.Marasie, no to myśl!:) Ja Helladę Peryklesa z hutnictwem wielkopiecowym stali na Półwyspie Kerczeńskim już wymyśliłem :). I nawet wiem, jak rozwiązać kwestię deficytowego koksu:D I to bez etheru koksowniczego.

Funthe, ale fantastyka jednakowoż, nawet najbardziej bajkowa , kiedy zrezygnuje ze związków przyczynowo-skutkowych, wpada od razu i nieodwracalnie w kryterium braku wiary.

 

Rybaku, wszystko zależy jak autor to wszystko poskleja i uzasadni. Nie demonizuj więc, proszę. Ludzie piszą różnie i w tym całe piękno. A nasza rola będzie ocenić na ile teksty wpasowane są w temat, na ile logiczne i trzymające się kupy.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

rozwinięcie technologii elektrycznej, w tym oświetleniowej, w Starożytnym Egipcie (co przecież prawdopodovnie i tak miało miejsce)

Bateria bagdadzka, czy prądnice w piramidach?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W moim odczuciu dozwolone jest to, co nie obraża poczucia logiki czytelnika ani nie bije po oczach lenistwem autora. A na to już każdy autor (i czytelnik) ma swoje standardy.

Czytałem kiedyś felieton na temat chyba tego, że Nautilus, przy podanych przez Vernego wymiarach zewnętrznych, nie byłby w stanie pomieścić w sobie kajut dla wymaganej liczby członków załogi. Nazwiska autora tego felietonu, jak i jego szczegółów nie pamiętam. “20000 mil podmorskiej żeglugi” pamiętam.

Zawaliłam Sowy i Skowronki, zawaliłam UFO... czy zawalę Retrowizje? Oto jest dobre pytanie. 

I

Co­bol­dzie...

Licz­ba kajut to bzde­cik. Ale ener­gię elek­trycz­ną na­pę­dza­ją­cą śrubę Verne prze­wi­dział kon­cer­to­wo! A mógł za­sto­so­wać ether. I mo­żesz być pe­wien, że tę książ­kę obaj pa­mię­ta­my, plus pół świa­ta z nami przy oka­zji, GŁÓW­NIE dla­te­go, że Verne NIE ZA­STO­SO­WAŁ ethe­ru, a wła­śnie elek­trycz­ność;) . Tar­ni­no– na sbo­xie o tym nie­daw­no nawet było – ta ża­rów­ka z fre­sku. :)

 

Hm, u Hoddera wynalazki steampunkowe opierają się na “modyfikowanym” (już nie pamiętam, w jaki sposób) węglu. Po prostu sprawność zwykłego spalania była zbyt mała.

Sam umieściłem w swoim pomyśle coś podobnego. Czyli świat jak nasz, ale jeden element niby naukowy, ale tak naprawdę “cudowny”. Coś jak wszelkie te “hiperprzestrzenie”, których występowanie współczena nauka wyklucza.

Ujdzie, mam nadzieję.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No, ja też trochę tak, ale Hoddera muszę sobie w takim razie przypomnieć. Męczył mnie trochę stereotypowością zwłaszcza pojawiających się postaci i obowiązkowych przypadków kryminalnych, ale chyba w takim razie do niego jednak wrócę.

http://altronapoleone.home.blog

O to, to właśnie, Staruchu! I termodynamika zachowana, i dostojnie megaparowóz posapuje... Co prawda pozostaje drobnostka – wytrzymałość XIX wiecznych materiałów na znacznie wyższe ciśnienie i temperaturę, ale to przy termodynamice drobnostka. Potrzeba matką wynalazków;)

Trochę podobne do bardzo udanego konkursu “Mechy na strzechy”, z tym, że tutaj nie musi występować stosowna ilustracja. Może być coś w tyn stylu?

Pozdrówka.

I możesz być pewien, że tę książkę obaj pamiętamy, plus pół świata z nami przy okazji, GŁÓWNIE dlatego, że Verne NIE ZASTOSOWAŁ etheru, a właśnie elektryczność;)

Śmiałbym polemizować. Bo wydaje mi się, że chodziło raczej o  całość wizji, a przede wszystkim o postać i tajemnicę kapitana Nemo.

Zasadniczo zgadzam się z Tobą, Rybaku, ale nie chciałbym żeby dbałość o szczegóły, takie jak ta nieszczęsna liczba kajut, kastrowała wyobraźnię autorów. Jeżeli natomiast ktoś do swojej śmiałej i malowniczej wizji doda element na miarę elektrycznej łodzi podwodnej, to z mojej strony ma zapewnione miejsce na podium.

Coboldzie, liczba kajut to TYLKO prosta arytmetyka nie technika, technologia, fantastyka i logika;)

 

    Tarnino– na sboxie o tym niedawno nawet było – ta żarówka z fresku. :)

Pamiętam. Ale do czego ją podłączysz? Do Hathor? :P

    wynalazki steampunkowe opierają się na “modyfikowanym” (już nie pamiętam, w jaki sposób) węglu. Po prostu sprawność zwykłego spalania była zbyt mała.

No, to już na pewno nie jest hard SF.

    ale nie chciałbym żeby dbałość o szczegóły, takie jak ta nieszczęsna liczba kajut, kastrowała wyobraźnię autorów

Nie kastruje. Liczba kajut to szczegół, który można ustalić w postprodukcji.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Na fresku były również baterie.A w youtube działająca wierna rekonstrukcja.

No, to już na pewno nie jest hard SF

Yes. A czy hard SF są kryształy dwulitu? Wskrzeszanie ze śmieciowego DNA wampira? Melanż? Psychohistoria? Gdzie jest granica?

 

EDIT: Wszelkie punki są moim zdaniem dość odległe od “hard”.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

do czego ją podłączysz? Do Hathor?

Proponuję raczej baterie Amonowe. Albo Atonowe, jeśli zdecydujemy się na okres amarneński ;)

http://altronapoleone.home.blog

A czy hard SF są kryształy dwulitu?

Nie.

Wskrzeszanie ze śmieciowego DNA wampira?

Bardzo nie.

Melanż?

W sensie przyprawa, czy gra w Twistera? :D

Psychohistoria?

Big Data...

EDIT: Wszelkie punki są moim zdanie dość odległe od “hard”.

A widzisz, ale dyskusja właśnie usiłuje ustalić, jak bardzo hard mają być konkursowe opowiadania. Żeby nie było – mnie tam ganc, pomada, ma być dobre i wewnętrznie spójne (i bez zagrywek danobrownowskich, czyli “research do tego opowiadania robiłem od piętnastego roku życia w najgłębszych lochach najbardziej zapomnianych bibliotek” kiedy jest boleśnie oczywiste, że to nieprawda. Nie chcesz robić researchu, nie rób, tylko nie kłam, że robiłeś. </rant>)

Proponuję raczej baterie Amonowe. Albo Atonowe, jeśli zdecydujemy się na okres amarneński ;)

XD Amoniak, tak w ogóle, nazywa się od Amona, więc czemu nie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

dyskusja właśnie usiłuje ustalić, jak bardzo hard mają być konkursowe opowiadania

Osobiście uważam, że to bardzo niebezpieczne.

 

My – organizator i jurorzy – powtarzamy, że to ma być opowiadanie fantastyczne, a to szerokie pojęcie. Starzy wyjadacze taką dyskusją nie będą się przejmować i napiszą swoje. Ale świeżynki mogą się zasugerować i albo nie napisać wcale, bo się wystraszą, albo pod naciskiem zwolenników “hard” kombinować coś zupełnie niepotrzebnie. 

Rozkminiajcie w komentarzach co chcecie, ale bez tego, jakie mają być opowiadania. Mają być zgodne z zasadami. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ja w swoim opku clockpunkowym raczej nie będę wchodzić w technikalnia, tylko skupię się na budowaniu świata.

Ja w swoim opku clockpunkowym raczej nie będę wchodzić w technikalnia, tylko skupię się na budowaniu świata.

Prawidłowe podejście. Przełożenie zębatki A5 w mechu Twojego bohatera miałoby znaczenie dla fabuły tylko, gdyby zabrakło mu części zamiennych. Chociaż i to można obejść.

Ale z drugiej strony, taki Asimov napisał “Równych bogom” (których ciągle nie dorwałam, wrr), bo jakiś jego kolega zmyślił do swojego tekstu nieistniejący i zupełnie niemożliwy izotop.

Ośmielę się wysunąć tezę, że to zależy od autora, które ograniczenia go inspirują. Któreś muszą.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ja z reguły nie jestem typem technicznym (SF to nie moja bajka), a robienie dogłębnego reasearchu przy jednoczesnym pisaniu pod deadline nie może skończyć się dobrze. 

Może, może ;)Wszystko zależy od osobistej motywacji i szacunku dla Czytelnika:)

 

Jeśli tak się wgłębiać, to głównym problemem dla “spektakularnego rozwoju technologii” w starożytności były kwestie społeczno– prawne ;) Nie było kar za popełnianie plagiatu :) Dlatego rozwój techniki lokalnie był znacznie bardziej zaawansowany niż globalnie. Kiedy ktoś wymyślił coś genialnego, to nie rozgłaszał tego całemu światu, jak się to dzieje współcześnie, tylko ukrywał to dla siebie i garstki wybranych. A taki genialny wynalazek nie szedł do masowej produkcji, tylko powstawał w pojedynczych egzemplarzach – najczęściej do wyłącznego użytku tego, kto płacił za wikt i opierunek wynalazcy.

Dlatego obecnie widzimy mało zaawansowaną technologicznie starożytność, a jednocześnie pewną ilość dziwnych urządzeń, z którymi nie wiadomo, co zrobić, bo znacznie wyprzedzają swoją epokę.

 

Jeśli rozwój techniki ma być powszechny, to w tej alternatywnej  starożytności trzeba by wprowadzić biuro patentowe :D A to, w tamtych realiach, dość ciężkie zadanie :) Zresztą i tak na końcu Rzymianie wszystko rozkradną, a później barbarzyńcy i chrześcijanie spalą ;)

Jasne, i będą jedli ludzi i zatruwali studnie.

 

Ponadto, oprócz braku patentów, na nierozwijanie techniki wpływa też to, że nie ma sensu jej rozwijać, jeśli można kopnąć niewolnika i on zrobi to samo prościej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wskrzeszanie ze śmieciowego DNA wampira?

Bardzo nie.

 

Petter Watts się nie zgadza. Hard sci-fi wcale nie zakłada, że każdy element opowieści i świata przedstawionego ma swoją podstawę w znanej nam nauce.

Hard sci-fi wcale nie zakłada, że każdy element opowieści i świata przedstawionego ma swoją podstawę w znanej nam nauce.

A co zakłada w takim razie? Bo TvTropes nie zgadzają się z Wattsem.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To już kwestia wyboru autorytetów. Stronka jak dla mnie jest całkiem pomocną, ale ciekawostką w formie encyklopedii.

Ufam jednak Wattsowi, którego spis źródeł dla Ślepowidzenia wyniósł sto czterdzieści cztery pozycje naukowe, wampiry tak doskonale przemyślał, że bez problemu jestem w stanie uznać je za tę część fiction.

Zdjęcia z książki – klik. Watts udostępnia swoje książki za darmo, więc proszę mi tu nie krzyczeć za głośno.

Nie musisz dla mnie łamać prawa autorskiego.  ETA: Wrr, szybki Bill.

To, że wampiry zostały przemyślane i oparte na źródłach, nie czyni ich realistycznymi – najwyżej spójnymi wewnętrznie z resztą książki, której nie czytałam, więc się nie wypowiem. Sama teraz piszę o gostku, który wynalazł maszynę czasu analogiczną do wańki-wstańki, więc wiesz.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

[W starożytności] Nie było kar za popełnianie plagiatu :)

To nie takie proste, ale akurat tym zagadnieniem zajmowałam się marginalnie na tyle dawno, że szczegółów nie pamiętam. Owszem, nowoczesne pojmowanie praw autorskich to de facto przełom XVIII/XIX w., wcześniej dbano raczej o finansowe prawa wydawcy niż autora. Niemniej bodajże Kwintylian czy inny pisał coś krytycznie o plagiatorach, a Horacy się na nich wścieka w Sztuce poetyckiej.

 

Kiedy ktoś wymyślił coś genialnego, to nie rozgłaszał tego całemu światu, jak się to dzieje współcześnie, tylko ukrywał to dla siebie i garstki wybranych.

Pray tell me, jak w owych czasach miał to rozgłaszać całemu światu? Jak na możliwości, wieści i tak nieźle się rozchodziły, wynalazki też, skoro wynalezione w Aleksandrii organy wodne (jeden z nielicznych wynalazków mających praktyczne zastosowanie, choć “rozrywkowe”) znalazły się w Dionie pod Olimpem (jedyny zachowany bardzo dobrze egzemplarz), a ich wizerunki znajduje się w najróżniejszych miejscach państwa rzymskiego czy jego wpływów?

 

A taki genialny wynalazek nie szedł do masowej produkcji, tylko powstawał w pojedynczych egzemplarzach – najczęściej do wyłącznego użytku tego, kto płacił za wikt i opierunek wynalazcy.

Przykłady konkretne? Wynalazki starożytne po prostu zazwyczaj były zabawkami lub niewiele więcej niż zabawkami, ale nie dlatego, że je pod korcem trzymano, tylko dlatego, że 1) nie widziano dla nich praktycznego zastosowania, 2) nie bardzo istniały możliwości tegoż, bo kwestia np. paliwa.

 

Zresztą i tak na końcu Rzymianie wszystko rozkradną,

Rzymianie nie byli zainteresowani innowacyjnymi wynalazkami. Gdyby byli, akurat oni mieli możliwości produkcji na większą skalę (może nie masową, ale “przemysłową”) tego, co mogło być zrealizowane i realnie przydatne. W prowincjach mieli dostęp do właściwie wszystkich materiałów, jakie byłyby potrzebne do skonstruowania i funkcjonowania maszyny parowej. Widzieli wojenne maszyny Archimedesa podczas oblężenia Syrakuz, znali wynalazki aleksandryjskie. Nie interesowały ich. Może gdyby w okresie wzmiankowanych wojen punickich wybrali drogę Scypiona, a nie Katona, byłoby inaczej. Może.

http://altronapoleone.home.blog

Znaczit, mechaniczne jebadełko?

 

I o tym właśnie mówię, z tym zresztą też zgadzają się tvtropes:

"Hard" Science Fiction is firmly grounded in reality, with only a few fantastic flights of fancy not justified by science, or with the technology being nonexistent in today's world but probably scientifically possible at some point.

Zresztą, cokolwiek bliżej twardego twardego sci-fi zakrawa już o reportaż, biografie i dokumenty, w którym nie ma miejsca na odrobinę fantastycznego odlotu. :)

Jeśli rozwój techniki ma być powszechny, to w tej alternatywnej  starożytności trzeba by wprowadzić biuro patentowe :D

Hmm. To, że rząd francuski wykupił prawa do wynalazku Daguerre’a i zrobił z niego coś, co dziś nazywamy public domain, przyczyniło się do popularności tej techniki i rozwoju fotografii, a nie na odwrót. Konkurencyjna technika, calotyp Talbota, opatentowany w Anglii, nie zyskał w swoim czasie popularności. I mimo że w końcu zwyciężyła technika negatywowa, leżąca u podstaw calotypu, mało kto pamięta o jej pierwocinach, bo się nie upowszechniły. Gdyby Talbot nie opatentował wynalazku, historia fotografii mogła wyglądać inaczej...

http://altronapoleone.home.blog

    Znaczit, mechaniczne jebadełko?

... znaczy, że robi z czasem to, co wańka-wstańka z przestrzenią. Tak, wiem, że to czysty idiotyzm. Ale nie będę próbowała tego sprzedawać jako hard. Wydaje mi się, że hard SF polega na wnioskowaniu z tego, co jest, bez skoków myślowych takich, jak ten mój.

    Pray tell me, jak w owych czasach miał to rozgłaszać całemu światu?

Ano właśnie – najpierw trzeba wynaleźć Internet. Albo przynajmniej radio, witaminy i odrzutowce :P

    W prowincjach mieli dostęp do właściwie wszystkich materiałów, jakie byłyby potrzebne do skonstruowania i funkcjonowania maszyny parowej.

Nie wiem, czy mieli odpowiedniej jakości stal, i jeszcze w wystarczającej ilości. Gdzieś tak do rewolucji przemysłowej (popraw, jeśli się mylę) stal produkowano tylko i wyłącznie w dymarkach, bez dobrej kontroli nad temperaturą (więc i nawęgleniem, więc twardością – stąd te wszystkie górniczo-hutnicze chochliki, które mylą gwarka pod ziemią i psują wytop)

     Była jakaś konkurencyjna technika, chyba w Anglii, ale nie pamiętam, która pozostała opatentowana, i słuch po niej zaginął.

Nie słyszałam (co może dowodzić, jak bardzo słuch po niej zaginął), ale to się bardzo dobrze trzyma kupy – jeśli jest darmowa alternatywa, to po co płacić?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wiecie, tak się zastanawiam, czy ona dyskusja o samym nurcie hard SF nie mogłaby przenieść się do osobnego wątku :) Sam bym chętnie popisał na ten temat, ale zostawmy może temat konkursowy konkursowiczom, do zadawania pytań, zgłaszania problemów itd. Zwłaszcza że i Cobold, i Śniąca, i Fun, i ja za nimi wypowiadamy się, że najważniejsze, by było to opowiadanie fantastyczne, niekoniecznie traktujące element naukowy jako najważniejszy z najważniejszych. Więc ujęcie jury jest już znane :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nie wiem, czy mieli odpowiedniej jakości sta

Tak, z jakością stali mógł być problem, tu akurat się za bardzo nie znam. Ale czy z innego porządnego stopu w rodzaju wysokiej jakości brązu z odpowiednimi dodatkami to by nie wyszło? Albo choćby z solidnego żeliwa?

 

Była jakaś konkurencyjna technika, chyba w Anglii...

Już znalazłam szczegóły i wyedytowałam tamten komentarz. Talbot, calotyp.

 

NWM,  to w sumie dobry pomysł. Założysz wątek?

http://altronapoleone.home.blog

Jestem z was dumny <3

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Widzieli wojenne maszyny Archimedesa podczas oblężenia Syrakuz, znali wynalazki aleksandryjskie. Nie interesowały ich.

Dyskusja o retrofantastycznej technologii antyku.

Moje serce płacze ze szczęścia. Na pewno będę śledził wszystkie konkursowe opowiadania :)

Widzieli wojenne maszyny Archimedesa podczas oblężenia Syrakuz, znali wynalazki aleksandryjskie. Nie interesowały ich.

Te maszyny to nie były przecież czołgi, takie machiny o których mówisz to akurat Rzymian interesowały i robili z nich regularny użytek.

Rzymianie rozwinęli wiele dziedzin technologii praktycznej, a w przeciwieństwe do Greków nie byli zainteresowani myślą spekulatywną, która w długim horyzoncie czasu oferuje najfantastyczniejszymi wynalazkami.

The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.

Chodziło mi wyłącznie o to, że jeżeli brać się za takie szczegóły, jak wytrzymałość dostępnych materiałów w starożytnej Grecji, to trzeba też wziąć pod uwagę spore różnice kulturowe, społeczne, polityczne, które sprawiały, że starożytność niekoniecznie była okresem dobrym dla nowinek technicznych :)

Natomiast ja wolę czytać dobry tekst o ludziach, wolę jak bohaterowie są dopracowanie, a nie wymyślone maszyny :)

 

 

Nie słyszałam (co może dowodzić, jak bardzo słuch po niej zaginął), ale to się bardzo dobrze trzyma kupy – jeśli jest darmowa alternatywa, to po co płacić?

Jako przykład odwrotny polecam historię systemu BeOS – przegrał z Windowsem i MacOSem, choć był o niebo lepszy, a dla użytkowników domowych dostępny za darmo. Ale to już epoka pozakonkursowa – podobnie jak Linux z obrazka ;-)

Czy antologia konkursu “Retrowizje” będzie sprzedawana tylko przez internet? Czy dostępna w księgarniach?

To będzie e-book, darmowy, jak wszystkie dotychczasowe projekty Fantazmatów. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Teatrzyku, bądź łaskaw przenieść swój komentarz do odpowiedniego wątku, który właśnie w tym celu został założony. Tu już jest to oficjalnie offtop i nie będę merytorycznie tu odpowiadać, tylko ewentualnie tam.

http://altronapoleone.home.blog

Ciekawe, choć trudne, musiałbym dopracować opisowo. Zobaczę ;)

Che mi sento di morir

Jak król wkroczyłam do wątku, pewna siebie i swojej wizji. Przeczytałam komentarze. To teraz już nic nie wiem. :C

Dlatego chciałbym publikować jako jeden z pierwszych. Bo jak się dyskusja rozwinie, to będę poprawiał i poprawiał...

A tak – niech się dzieje wola Nieba ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ja bym chciała z moim zdążyć w lutym, bo potem wyjeżdżam i na pisanie będę miała mało czasu, a i zdążyć poprawić bym chciała...

http://altronapoleone.home.blog

Ja już napisałam pierwszą scenę. Też bym chciała zdążyć napisać całość do końca lutego, na początek marca, żeby potem był czas by wrzucić na betalistę.

Wybieramy czas od paleolitu do połowy XX wieku i tworzymy w nim świat bardziej rozwinięty, niż był w naszej rzeczywistości. 

Tylko do połowy XX wieku? Szkoda. Mam “w szufladzie” takie opowiadanie sprzed kilku lat, rozgrywające się w czasach dzieci-kwiatów (dokładnie w 1968 r.), tyle, że są tam już komputery osobiste (wielkie jak biurka), sieć informatyczna, a cała rzecz obraca się wokół sztucznej inteligencji i utajnionej technologii. Mógłbym to dopracować, ale nie widzę szans przeniesienia akcji przed 1951. 

No tak ale dzieci-kwiaty w latach 50-tych raczej nie przejdą. A fajne to mogłoby być: w tle Doors, Jefferson Airplane albo Breakout, Niebiesko-Czarni...

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ale może na Technofobie się nada?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mam wrażenie, że tak bardzo szukacie sensu w tych generowanych przez nas fantastycznych bezsensach, że zjadacie własne ogony. :)

Uznawany za pierwszy komputer lampowy powstał przed 1950. Możesz “zpunkować” tekst, robiąc go retro, przez oparcie techniki komputerowej o lampy elektronowe. ;)

O tym, że Eniaca zbudowano w 1945, wiedziałem. Tylko tu chodzi też o realia epoki (w tej kwestii akurat miałem zadanie ułatwione, bo sporo o przełomie lat 60./70. wiem). Komputery osobiste jeszcze może jakoś wcisnąłbym w czasy Pokolenia Beatu, ale już nie np. masowy ruch antywojenny (wraz z “pokerową zagrywką” rządzących przeciw niemu, wokół czego zawiązuje się akcja). 

A fajne to mogłoby być: w tle Doors, Jefferson Airplane albo Breakout, Niebiesko-Czarni...

Są w tle Stonesi i Hendrix, jest też wzmianka o słuchaniu Doorsów ze Stereobelta (to taka praforma Walkmana, faktycznie wynaleziona w 1972, opatentowana w ‘77 i nigdy nie produkowana seryjnie, ale po 1979 wynalazca, niejaki Andreas Pavel, zawarł z Sony ugodę wartą ponoć milion $). Jest też przenośny radiotelefon do połączeń automatycznych (oczywiście z 9-cyfrowym numerem!). Jest nawet profil Susan Atkins na portalu randkowym. Nie mówiąc już o tym, że jest portal “Hippie.com”, oczywiście redagowany na Haight Ashbury w San Francisco. :)

Ale może na Technofobie się nada

Niestety, to nie horror, choć rodzaj obawy przed sztuczną inteligencją tam jest. Ale to nie jest jednoznaczna obawa, można ją odczytać również jako nadzieję. 

Są w tle Stonesi i Hendrix, jest też wzmianka o słuchaniu Doorsów ze Stereobelta

Kurde, nie wiem, na jaki konkurs się to nada, ale pisz i wrzucaj!!!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ja to mam  właściwie od jakiegoś czasu napisane, musiałbym tylko doszlifować. Napisałem to ot, tak, dla ćwiczenia, po pierwsze żeby spróbować retrofuturyzmu, po drugie dla umieszczenia akcji w interesujących mnie czasach. Nie to, żebym podzielał hippisowską filozofię, ale fascynuje mnie szeroko pojęta estetyka tamtej epoki. 

Po prawdzie: tę połowę wieku ustaliliśmy sobie dość orientacyjnie, jako czas, gdy ludzie jeszcze z naiwnym optymizmem patrzyli na rozwój technologii i wyobrażali sobie bezproblemową przyszłość. Bardziej niż o konkretną datę chodziło nam o wydarzenia takie jak pierwsze załogowe loty w kosmos i towarzyszące temu społeczne emocje. Gdyby wspomniane przez Ciebie ruchy kontrkulturowe, stanowiły w opowiadaniu po części reakcję wywołaną opisywanym rozwojem technologicznym i wyrażały przewartościowanie wspomnianych powszechnych emocji, to nie tylko uzasadniałoby ich nieco wcześniejsze wystąpienie ale również takie opowiadanie bardzo ładnie spinałoby temat konkursu.

Chyba jednak zaryzykuję i zostawię realia takie, jakie są.  W końcu w regulaminie czytam: 

Zachęcamy (podkr. moje) do tworzenia historii osadzonych w czasach od paleolitu do połowy XX wieku

– co nie wydaje się wyznaczać sztywnej rany czasowej, a jedynie stanowić luźną sugestię. ;) Ponadto wyjaśnianie, dlaczego w wykreowanym świecie wcześniej doszło do takiej czy innej rewolty społecznej, niepotrzebnie zagmatwałoby akcję, w której chodzi o coś innego (konkretnie:  pytanie o sens demokracji). W sumie to ja piszę takie tylko przypowiastki, w których tło naukowo-techniczne stanowi raczej środek niż cel. 

ja piszę takie tylko przypowiastki, w których tło naukowo-techniczne stanowi raczej środek niż cel. 

Najlepsze opowieści SF są właśnie dokładnie tak zbudowane.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Najlepsze opowieści SF są właśnie dokładnie tak zbudowane.

No tak nie do końca, sąsiedzie. Czasami priorytetem autorów było przedstawienie wymyślonego świata, w którym aktorzy musza sobie jakoś poradzić.

To “zachęcamy” chyba jest zachętą do pisania, a nie do szerszych ram czasowych. Ja bym uważała, że ramy czasowe są jasne: do 1950, bo inaczej zrobi się paradoks łysego: dopuści się 1968, to dlaczego nie 1984? A jak 1984, to dlaczego nie 1999? A jak 1999, to co z 2001? 2010? I tak dalej, ad infinitum.

Ale niech się Cobold wypowie.

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, a czy to nie Ty ostatnio zastanawiałaś się publicznie, jakie są kulturowe ramy czasowe XIXw.? ;) Ale masz rację, zachęcamy do pisania, nie do drobiazgowego analizowania regulaminu.

W sumie to ten sam problem co z “ile znaków ponad limit można” :P Jeśli jest jasny limit,  np. 41000 to nie rozumiem opisania go jako “40000 (bla, bla) i 1000” ;-)

 

Kulturowe ramy, no tak ;) Pewnie, że można by się zastanawiać, gdzie jest “połowa XX w.” – szczerze mówiąc, gdybym pisała taki regulamin, to zapewne bym nie dała “do połowy XX w.”, ale np. “do końca II wojny”, bo jeśli jest gdzieś w tym XX w. wyraźna cezura kulturowo-światoOglądowa, to właśnie wtedy, a pięć lat wielkiej różnicy nie robi. (Ale dopiero teraz przyszło mi to do głowy, choć zazwyczaj w innych sferach życia operuję takimi cezurami.) Pewnie, 1968 to akurat też ważna, przełomowa data, ale już dla kultury i świadomości powojennej właśnie.

http://altronapoleone.home.blog

nie rozumiem opisania go jako “40000 (bla, bla) i 1000” ;-)

Ale, Wilku, to akurat proste. Większość autorów korzysta z edytorów tekstu, a nie pisze bezpośrednio na stronie. Może się okazać, że dopilnowali liczby znaków w np. Wordzie, a po wklejeniu (i to, dajmy na to, tuż przed dedlajnem) spotka ich niemiła niespodzianka i niepotrzebne nerwy. Stąd wentyl bezpieczeństwa w postaci dodatkowego 1K znaków. Alternatywą byłoby komisyjne zwrotne przeklejanie tekstu przez jury do kilku najpopularniejszych edytorów i sprawdzanie, czy w tej postaci nie przekraczają limitu.

Coboldzie, założysz, się, że po porównaniu portalowych wyjadaczy i portalowych świeżaków okaże się, ze to wyjadacze częściej będą korzystać z tego marginesu? :)  Mi się podobało użyte w którymś konkursie sformułowanie, ze dopuszczalny jest niewielki margines nadwyżki, “przy czym niewielki znaczy niewielki” – i od razu jasne było, że nie należy tego wykorzystywać do oporu, bo nikt nie wiedział gdzie się cierpliwość jurorów skończy ;)

A ja ludziom ufam. Napisałem, że limit we własnym edytorze to 40 tysięcy zzs i wierzę, że nikt tego nie przekroczy. Sprawdzał nie będę, bo się nie da, a portal liczy z górką. Ale jeśli strona pokaże 41000 + 1, to będzie znaczyło, że ktoś świadomie łamie regulamin, bo w taki naddatek nie uwierzę. I ten ktoś też nie dowie się, gdzie kończy się cierpliwość jurorów, aż do ogłoszenia wyników ;)

dopuści się 1968, to dlaczego nie 1984? A jak 1984, to dlaczego nie 1999? A jak 1999, to co z 2001? 2010? I tak dalej, ad infinitum.

Wiem, że głupio tak się samemu bronić, ale 1984 to raczej jeszcze nie retro, a lata sześćdziesiąte raczej już tak. Pomijam fakt, że dla większości z nas to w zasadzie czasy mityczne. ;) Jak by jednak nie było, pojęcie “retro” narodziło się najpóźniej w połowie lat siedemdziesiątych i wtedy dotyczyło estetyki z okresu międzywojennego, przy czym rok 1975 od 1939 dzieliło mniej lat niż nasze czasy od 1970.

Tak czy owak, jak pisałem, zaryzykuję po prostu w obawie, żeby mi się cały tekst nie rozleciał. Fabuła była pomyślana jako retrofuturystyczna i jako umieszczona właśnie w późnych latach sześćdziesiątych. Taki był punkt wyjścia, a cała reszta wymyśliła mi się potem, w oparciu o powyższy punkt wyjścia.

Czasami priorytetem autorów było przedstawienie wymyślonego świata, w którym aktorzy muszą sobie jakoś poradzić.

Słuszna uwaga, przy czym wydaje mi się, że to dwie spośród głównych “szkół” SF. Jedna – nazwę ją umownie “asimovowską” (chociaż pasowałaby właściwie do większości tego, co powstało w “złotych latach amerykańskiej SF”) – polega na tym, że wymyślamy przyszłą naukę i technikę, z którą konfrontujemy człowieka (w tej “szkole” mieściłby się też chyba nurt “hibernacyjny”: “Homo Divisus” Fiałkowskiego, “Synteza” Wojtyszki, “Love Me Tomorrow” Rimmera itp). Druga – powiedzmy: “lemowska”, a może “wellsowska” – opiera się  na alegorii; historie o odkryciach i wynalazkach, ewentualnie kosmitach, są w niej metaforą problematyki możliwie uniwersalnej (notabene są osoby, które nie uznają tej szkoły za “hard SF”). Gdzieś pośrodku sytuowałby się Huxley (a w ślad za nim i Orwell, i Zajdel). Poza tym jest jeszcze stara szkoła “verne’owska”: we współczesność “wrzucamy” nowe dokonania naukowe lub techniczne i próbujemy wyobrazić sobie, jaka będzie reakcja współczesnego człowieka (nie wiem, czy i w jakim stopniu mieściłyby się w tym historie o spotkaniach z kosmitami). I chyba wyróżniłbym jeszcze szkołę “co było, gdyby” (”patronem” mógłby być Mrożek, gdyby nie to, że nawet jeśli ocierał się o fantastykę, to prawie nigdy o naukową) – wchodziłyby w to wszelkie “historie alternatywne” (a w tym i “retrofuturyzm”) oraz szersze chyba zagadnienie “retrofantastyki”. Oczywiście, możliwe (a nawet wskazane) jest dowolne mieszanie tych “szkół”. Tak, jak poetyka Andrzeja Bursy i styl muzyczny Maanamu (a chyba jeszcze bardziej Cranberries) były harmonijnym połączeniem wpływów pozornie się wykluczających. :)

Dziękujemy, kapitanie, za wykład, ale co on właściwie zmienia? ;)

 

I dla jasności: nie wiem, jak dla innych, ale dla mnie lata ‘60 nie są w żaden sposób mityczne. Ba, nie mam do nich żadnego emocjonalnego stosunku. Za większością tego, co się wtedy działo, nie przepadam. Ruch hipisowski jest mi głęboko obojętny z przechyłem w stronę niechęci.

Takie sprawy są bardzo subiektywne i mam wrażenie, że pisząc wzniośle o rzekomo powszechnym wartościowaniu różnych dekad wieku XX, przedstawiasz swój własny punkt widzenia, który z pewnością podziela jakiś tam odsetek społeczeństwa, ale nie jest to żadna ogólna wykładnia; ba, nie jest to nawet kwestia pokoleniowa.

Pod pewnymi względami – np. mody – sixtiesy są dla mnie wręcz mniej retro niż eightiesy. Np. ówczesną modę uważam po prostu za ładniejszą, więc prędzej założyłabym coś z lat ‘60 niż ‘80 (brrr). O fryzurach już nie wspomnę.

Bursą ani Maanamem nigdy się nie fascynowałam, więc pozostaję na te przykłady obojętna.

http://altronapoleone.home.blog

Właściwie całe czasy przed popularyzacją internetu przy odpowiednim przedstawieniu dla części czytelników będą “mistyczne”, więc granicę da się przesuwać bardzo daleko :-) Postawiono w takim, a nie innym punkcie i tyle.

@Drakaino, odważne słowa o latach sześdziesiątych.

Jasne, mogą nie interesować, być out of date, lecz zaważyły, a cover goni coverem w piosence. Można nie przepadać za nimi (emocjonalny stosunek?), jednak negowanie ich wpływu wydaje mi się – interesujące. 

Co do wykładni pogadamy o tym w latach sześćdziesiatych XXI  wieku, podobno musi minąć około stu (niekiedy więcej), aby pewne idee, prądy zostały zweryfikowane. Co więcej, dziewiętnasty wiek – w zasadzie – trwał do drugiej wojny światowej, a niektórzy powiadają, że do owych sixties. CIekawe, gdzie biją nasze źródła?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum, zauważ, że mówię wyłącznie o sobie (”nie wiem, jak dla innych, ale dla mnie“), w odpowiedzi na wypowiedź, która znacznie bardziej generalizowała (”dla większości z nas”)… Nie czuję się częścią tej “większości”, wśród moich bliskich znajomych, o których gustach i poglądach wiem naprawdę sporo, nie ma ludzi do niej należących, a bardzo nie lubię takich generalizacji. No i pokaż mi, proszę, gdzie neguję wpływ lat sześćdziesiątych?

 

No i bardzo przepraszam, ale najwyższą datą, jaką się dla “kulturowego” XIX w. daje z jakimkolwiek sensownym pokryciem, jest 1918, ale raczej jest to początek I wojny, która przeorała świadomość. To, że do dziś pokutuje gdzieniegdzie “wiktoriańska” moralność rodem z ostatnich dekad XIX w. to zupełnie inna sprawa.

http://altronapoleone.home.blog

Naturalnie, zauważyłam.:) Nie, nie negujesz. Absolutnie. Piszesz o swoich preferencjach lecz jednocześnie 

Takie sprawy są bardzo subiektywne i mam wrażenie, że pisząc wzniośle o rzekomo powszechnym wartościowaniu różnych dekad wieku XX, przedstawiasz swój własny punkt widzenia, który z pewnością podziela jakiś tam odsetek społeczeństwa, ale nie jest to żadna ogólna wykładnia; ba, nie jest to nawet kwestia pokoleniowa.

Chyba rozmijamy się w tym, że dla mnie „plynna nowoczesność”, „Koniec historii...”, czy „Zderzenie cywilizacji”  i wiele innych (Benjamin, Wittgenstein, Foucault, Żiżkow) to są pewne idee próbujące odczytać rzeczywistość. Nasze subiektywne wrażenia poglądy wpisują się w pewne nurty zapoznane. Dlatego właśnie kocham Francuzów, że próbują dociekać, wyjść z powszechnie obowiązującego nurtu, zobaczyć to, co poza kartką.

Częścią tej większości nie jesteś, ani Ty, ani Twoi znajomi – nie chcesz być, nie chcecie, a jednak kontra jest opozycją „do”, więc to do czego się afiliujecie i z czym Wam nie po drodze lub silne désintéressement stanowi odniesienie się do krążących ideii (obowiązujących, poprawnych, kontrkulturowych), a więc czerpie ze źródeł. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Okej, prawda, nie znoszę postmodernizmu i metodologii postmodernistycznej. Uciekłam przed nią z poprzedniej pracy. Lubię mówienie wprost, prostym, zrozumiałym językiem. Za Wittgensteinem też jakoś szczególnie nie przepadam, choć przynajmniej trzyma się jakiejś intelektualnej dyscypliny. I nie chodzi o to, co poza kartką, bo tak czytając, doczytałaś w mojej lekko uszczypliwej wypowiedzi mnóstwo rzeczy, których tam najzwyczajniej nie było. Jedyne, co chciałam pokazać, to że mówienie o “większości” jest bezpodstawne. A raczej ma dokładnie tyle samo wartości jako argument, co moje powiedzenie wprost: dla mnie to nie są mityczne czasy.

Wypowiedź przedpiścy była dokładnie tym samym: powiedzeniem, że dla niego są, ale ubranym w dodatkowy – ale nieprawdziwy, a już na pewno niesprawdzalny hic et nunc – argument, że “dla większości są”. Ten argument miał za zadanie jedynie podbić wartość wypowiedzi, nie miał żadnej wartości poznawczej. A mówiąc “nas” w pewnym sensie autor narzucał “nam”, czyli uczestnikom dyskusji, jakąś wspólnotowość, co jest pewnego rodzaju emocjonalnym szantażem – wyłamiesz się z tej wspólnoty, hmm? No więc ja się wyłamuję. I żaden Sławoj Żiżek (nie Żiżkov) nie jest tu do niczego potrzebny... Już prędzej pragmalingwistyka, opowiadająca o tym, co mówimy, mimo że nie mówimy wprost, ale tłumacząca to za pomocą klarownychnarzędzi.

Oraz, wybacz, ale ostatni akapit Twojej wypowiedzi, jest dla mnie dość bełkotliwy, niemniejwydaje mi się, że chcesz powiedzieć plus minus tyle, że na to, żeby coś negować, trzeba to znać, a przynajmniej zauważać. Znam, zauważam. I nadal mam prawo nie lubić.

 

PS. A poza tym Cobold/Beryl nas zaraz wyrzuci za offtop.

http://altronapoleone.home.blog

Ok, przestaję off topować. Dopiszę tylko, że zgoda odnośnie postmodernizmu i wyjaśniać ostatniego akapitu już nie będę. Może kiedyś, będzie okazja do. Hm, Žižek, tak, dobrze że poprawiłaś, acz ciekawy, czyż nie? Trochę przykro mi sie zrobiło, jednak przeminie, jak sen, mgła. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Jakby ktoś szukał inspiracji, to w najnowszej “NF” artykuł jak znalazł – o steampunku z Japonii. A dokładniej o dwóch mangach: “Fullmetal Alchemist” i “Kuroshitsuji”.

Z opisu sądząc, wydaje mi się, że tym historyjkom do czystego steampunku jednak trochę brakuje. Ale – jak kto lubi. Jest nawet Bellowy duet ;). 

Na japońskich obrazkach się nie znam kompletnie, więc tylko sygnalizuję.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ja Kuroshitsuji czytam i nawet jestem w fandomie (ale raczej na obrzerzach), więc mogę napisać tyle: owszem, w mandze (i anime) jest trochę futurystycznej (z perspektywy epoki wiktoriańskiej) maszynerii, ale raczej nie podpięłabym tego pod ścisły punk, tylko szalone pomysły autorki, która lubi wciskać elementy z przyszłości. Niedawno zaserwowała czytelnikom japońskie boybandy walczące o fanów w Londynie drugiej połowy XIX w.  (o dziwo, to ma uzasadnienie w fabule).

W Kuroshitsuji (szczególnie na początku, nim manga stała się tak popularna i kasowa, że Toboso do niej przysiadła) szalone pomysły autorki mniej wynikają z celowych zabiegów, a bardziej z jej niewiedzy (vide kucharz oglądający telewizję). 

Telewizję oglądał ogrodnik z paniczem. ;-) I zgadzam się, w pierwszych rozdziałach czuć braki wiedzy o realiach, ale w późniejszych rozdziałach jest lepiej przynajmniej o tyle, że “rzeczy z przyszłości” mają sens w fabule, choć gafy historyczne nadal czasem się zdarzają (np. aktualna mapa Europy). Sama autorka w dodatku do pierwszego tomiku przyznała, że zanim redaktor zasugerował jej osadzenie akcji mangi w XIX w., nie miała o tej epoce najmniejszego pojęcia.

Jacie... czytam i czytam i zastanawiam się ile by opek z tego powstało.... :)

Muszę trzymać za siebie kciuki, bo za mną są już niewypały. 

Czy wszyscy tak się cofają w czasie? Ja tam wybieram początek XX w. ;)

Właściwie całe czasy przed popularyzacją internetu przy odpowiednim przedstawieniu dla części czytelników będą “mistyczne”

Nie o to chodzi. Przełom lat 60./70. nazwałem czasami mitycznymi (nie mistycznymi, bo to coś innego!) w tym sensie, że w latach 80. czasy te urosły (lub zostały wyniesione) do rangi popkulturowego mitu. Mit ten był mocno eksploatowany w kulturze popularnej co najmniej do końca lat 90. i, oparty na paru filmach oraz parudziesięciu tekstach piosenek, praktycznie przesłonił rzeczywistość historyczną. W każdym razie kiedy czytam realne wspomnienia różnych ludzi z tamtych czasów, dochodzę do wniosku, że hippisi np. z ballad joni Mitchell mają się do realnych ludzi swojej epoki mniej więcej podobnie, jak szekspirowskie elfy do osób współczesnych dramaturgowi (myślałem kiedyś nawet o inscenizacji “Snu nocy letniej” w estetyce hippie/psychodelic). Zresztą czasy “dzieci-kwiatów” wydają się być epoką definitywnie zamkniętą (podobnie jak Belle Epoque lub lata dwudzieste), co, jak wiadomo, sprzyja mitotwórstwu.

myślałem kiedyś nawet o inscenizacji “Snu nocy letniej” w estetyce hippie/psychodelic

Podejrzewam, że było ich sporo ;)

 

Ot, choćby:

 

https://www.independent.co.uk/arts-entertainment/theatre-dance/reviews/first-night-a-midsummer-nights-dream-sheridan-smith-excels-as-pot-smoking-titania-8822491.html

 

http://www.diacronia.ro/ro/indexing/details/A26198/pdf

 

Operę Brittena w klimatach psychodelicznych też znalazłam.

http://altronapoleone.home.blog

Zaklepuję postać Kazimierza Siemienowicza i piszę o tym publicznie, żeby potem głupio mi było się wycofać :P.

 

Bardzo fajny pomysł na konkurs :).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przełom lat 60./70. nazwałem czasami mitycznymi (nie mistycznymi, bo to coś innego!) w tym sensie, że w latach 80. czasy te urosły (lub zostały wyniesione) do rangi popkulturowego mitu. Mit ten był mocno eksploatowany w kulturze popularnej co najmniej do końca lat 90. i, oparty na paru filmach oraz parudziesięciu tekstach piosenek, praktycznie przesłonił rzeczywistość historyczną.

 

Tak się tylko zastanawiam czy jeszcze mityczne lata 60-te mieszczą się w konkursie ;) Mogłabym tam dociągnąć jeśli łaska jury pozwoli. A jak nie, to utrzymam się jakoś w 40-tych i 50-tych. 

Jeśli wyrobię się w czasie wchodzę w ten konkurs, szkic pomysły już mam ;)

Co do techniki i nauki rozumiem, że jednak pewnych konwencji się trzymamy  tzn jak średniowiecze to wyczesane katedry tak ale zikkuraty nie 

 

MPJocie, zgadza się. 

Tylko dopracuj tekst – literówki, interpunkcja. Zresztą dotyczy to wszystkich uczestników – dopieszczajcie teksty :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Niestety, byłem zmuszony wycofać moje opowiadanie z konkursu, bo było za długie, a wersja skrócona nikomu nie przypadła do gustu.

Przepraszam!

Gdyby ktoś jednak chciał poczytać retrowizyjnie, acz już nie w ramach konkursu – to zapraszam tu -

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/21949 .

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jak to nie przypadło do gustu? Mnie się podobało, choć podejrzewam, że wersja dłuższa jest lepsza – niestety nie miałam jeszcze czasu do niej zajrzeć...

http://altronapoleone.home.blog

Myślę, że dłuższa wersja jest lepsza :).

I czekam na feedback!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Niefajnie. Jurki już czytały w większości, a autor się rozmyślił. Jako zawzięty wróg katiowania tekstów (wiem, wiem, zaraz przeczytam, że Autor może robić ze swoim tekstem co mu się żywnie podoba) uważam takie ucieczki z konkursów po kilku uwagach czytelników za słabe postępowanie. Co będziemy oceniali i czytali jak wszyscy będą katiowali opowiadania gdyż nie było wystarczającej liczby pochwał i zachwytów? Trzeba się było nie spieszyć tylko dopracować tekst w wymaganym limicie.

Bez urazy.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Mr Marasie – nie skatjowałem tekstu, tylko rozszerzyłem i opublikowałem ponownie. 

Tekst przekroczył limit. Próbowałem wykroić z niego jakąś sensowną część, ale po reakcji czytelników zorientowałem się, że to nie działa. Usunąłem z konkursu najszybciej jak mogłem.

Tych jurków, o których wiem, że przeczytali, przeprosiłem. Mam nadzieję, że wybaczą.

Nie spieszyłem się – tekst zacząłem pisać na początku grudnia, skończyłem w połowie stycznia. Pomysł po prostu nie zmieścił się w limicie, a jego kastrowanie kończy się tak, jak było widać.

Dla porządku przypomnę tylko, ile uwag było pod pewnym tekstem z “Sów i Skowronków” i ile usprawiedliwień – a to limit nie pozwolił, a to trzeba było wyciąć, a gdybym mógł, to bym pokazał...

U mnie już coś podobnego się zaczęło i wolałem dalszej tego typu dyskusji uniknąć.

Wolałem tego uniknąć.

Bez urazy.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No, limit jest tu morderczy, to fakt...

http://altronapoleone.home.blog

Oczywiście wiadomo o czyim tekście mowa. Zwróć jednak uwagę, że test poszedł, został w takiej formie w jakiej się ukazał i przekraczając limit nawet się jakoś wybronił i coś ugrał. Nie uciekałem z nim z konkursu po pierwszych uwagach krytycznych. A  dłuższą wersję wrzucę gdy będę miał czas na szlify. No i sam przyznasz, że limity w obu konkursach były zdecydowanie różne.

Po przeczytaniu spalić monitor.

limity w obu konkursach były zdecydowanie różne

A jakie to ma znaczenie? Zależy od treści, jaką chcesz przekazać. Na konkurs Berylowy miałem tekst o długości 5 tysięcy znaków. Na Retrowizje – wyszło 60 tysięcy. Nie jestem w stanie wyprodukować pomysłu na zadaną liczbę znaków, jak widać. Czasem przestrzelę.  Tyle!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

To może inaczej. Zapytaj Finkli, co robiliśmy na godzinę przed deadline konkursu "Fantastyczne gody". Poszło ogólnie tam w pi.du kilkanaście tys. znaków, a Finkla pomogła pozbyć się kilku tysięcy z tych najtrudniejszych do wyrzucenia.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Cóż, ja skatiowałam tekst, który wymyśliłam do retro przed napisaniem z powodu limitu... Będzie co innego, a tamto napisze się osobno.

http://altronapoleone.home.blog

Przyznam się (pochwalę?) bez wypytywań: cięliśmy tekst. Nie kosą – najmniej ważna scena wylatuje – tylko nożyczkami do paznokci. Większość “swoich”, sporo niewiele wnoszących przymiotników, powtórzonych informacji, doprecyzowań, bez których można się obejść... Ale pół portalu nam kibicowało, a Maras od czasu do czasu donosił w SB, ile jeszcze zostało. Nie wiem, czy by się udało bez tego dopingu. ;-)

Babska logika rządzi!

Mogłem. A nawet – spróbowałem. Ale to jest jednak bez sensu. Wymyśliłem taką fabułę, jaką wymyśliłem. Może ze dwie sceny można by wyrzucić bez wpływu na fabułę. To jest jakieś 5-7 tysięcy znaków. 10 tysięcy na przymiotnikach nie uzyskam.

Poza tym – podoba mi się w takiej formie, jaki jest teraz :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Pozostawiam tu słynną forpocztę z wojen napoleońskich pędzla Jana Matejki...

Chciałam wyrobić się z napisaniem całości jeszcze przed marcem i udało się. Co prawda przekroczyłam limit o około 500 znaków, ale i tak czeka mnie jeszcze sporo obróbek własnych przed wysłaniem na betalistę.

A ja ruszam z kopyta, nadrobiwszy zaległości na wcześniej kończące się konkursy...

http://altronapoleone.home.blog

Chyba zaczyna się pierwszy przypływ opowiadań. Od wczoraj do poczekalni wpłynęły już trzy.

Trzymam kciuki za Lilienthala :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A ja chyba odpuszczę, tak jak odpuściłem “Odzyskać twarz”. Czasowo nie wyrabiam niestety. Mam pomysł, wstęp, kilka scen ze środka, zakończenie. Wiem o czym chcę napisać i jak. Ale nie byle jak. A z doskoku się nie da. 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Jury będzie przykro.

crying

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie ma co się smucić. Zresztą, przynajmniej połowa jury szuka zupełnie innych wrażeń podczas lektury niż te, jakie mógłbym z trudem zaoferować ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Mam już gotowy tekst. Licznik strony wskazuje 40957 znaków. Czy będzie dużym nietaktem, jeżeli tak już to zostawię, czy wypadałoby jeszcze nieco przyciąć?

 

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Punkt piąty regulaminu – możesz.

Na betaliście wisi już moje clockpunkowe opowiadanie o zegarach i kukułkach. :-)

Jeszcze tylko 3 tygodnie!

W stawce na razie dziewięć opowiadań, a planowaliśmy wziąć do antologii dziesięć :)

Dziesięć to wpłynie w ostatniej godzinie, spoko wodza :)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

W ostatniej godzinie planujemy awarię portalu ;)

Dobrze wiedzieć ^^

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Awaria awarią, ale liczy się chyba data stempla pocztowego, nie?

 

Mam nadzieję, że zdążę napisać, żal by było przegapić taki fajny temat.

Awaria awarią, ale liczy się chyba data stempla pocztowego, nie?

A to zależy. Bo wcale nie musi.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Opublikowane 11 opowiadań. Czyli pojawia się już strefa spadkowa.

Ja zdecydowałam, że mojego opowiadania nie wystawię, tylko opublikuję w późniejszym terminie. Fabuła za bardzo odbiegła mi od motywu konkursu.

Opublikowane 11 opowiadań. Czyli pojawia się już strefa spadkowa.

None, co to znaczy?

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

planowaliśmy wziąć do antologii dziesięć [opowiadań]

Opublikowano już tyle tekstów, że coś się nie załapie. ;)

ostateczna liczba nagrodzonych tekstów będzie jednak zależna od ich poziomu

Wyczekałem, szczęśliwa trzynastka jest moja.

Coś drgnęło w ostatnich dniach, ale kilka nicków-pewniaków wciąż na liście zgłoszeń brakuje ;)

Cóż, w środę wracam z wyjazdu i podejmuję rozpaczliwą walkę z końcówką tekstu, może się uda. Póki co frekwencja marna, prawda że ze trzy konkursy się nałożyły, ale ten najciekawszy. W weekend może ruszy.

Na niecałe 10 godzin przed terminem zameldowało się okrąglutkie 30 tekstów.

Komu jeszcze kibicujemy w walce z umykającym czasem?

D:

To jest dopiero perfidia ustawić  ostatni dzień konkursu w dzień zmiany czasu :D

 

Wilku, miałam to samo napisać...

http://altronapoleone.home.blog

Clockwork! XD 

Przypominam też o zaplanowanej przed północą tradycyjnej awarii portalu ;)

Bella – 31.03.2019 godz. 23:58...

To by było w jej stylu :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ja planowałam  początkowo szlifować tekst do północy, ale uznałam, że to jednak ryzykowne...

http://altronapoleone.home.blog

Jeszcze ponad 5 godzin. Przypominam, że nie ma dolnego limitu znaków ;)

Dziękuję wszystkim za udział w konkursie.

Jury przystępuje do wzmożonej pracy. Nie chciałem tego pisać wczoraj, żeby nie dawać sobie okazji do primaaprilisowego alibi – wyników możecie się spodziewać jeszcze w tym miesiącu :)

No to tak. Przeczytałem wszystkie opowiadania, to zanim żurki coś upichcą, pozwolę sobie wysoce subiektywnie podać swoje typy ;P!

 

Na pudle opowiadania:

Drakaina – “Mysterium cosmographicum”;

Witold Orłowski – “Świt nad doliną” (który pewnie zbierze baty za małą “wartość dodaną”, co mi kompletnie nie przeszkadzało);

Finkla – “W świętym gaju druidów” (na które też pewnie będzie kręcenie nosem, bo technologia przegięta, bo mało poważne, bo... – czniam na to: świetny tekst ;P). 

 

Zaraz za pudłem, w kolejności alfabetycznej:

- Arnubis “Wielkie łowy” – (żebyż to szczyptę powagi jeszcze dodać);

– Caern – “Doktryna Ludendorffa” (żebyż to lepsze zakończenie);

Chrościsko – “Homo sapiens planifacialis” (żebyż to nie było takiej “lawiny wynalazkowej”);

None – “Uciec z Makau” (żebyż ten wynalazca bardziej ogarnięty);

sy – “Latawce nad Chang’anem” (żebyż to czasem nie było tak magiczne);

Światowider – “Smok nad Warszawą” (żebyż to trochę mniej łopatologiczne);

wojtas10 – “Mistrz u steru” (żebyż to jakaś bardziej skomplikowana fabuła była).

 

Ponadto trzy osobiste wyróżnienia:

– Krin “Jedyny” – bo choć naprawdę świetnie mi się to czytało, do Retrowizji nie pasuje;

– leniwy2 “Aliaż”– bo mimo babolków ma świetny klimat;

– abraxas “Piromanta” – bo ładnie napisane, a poza tym uderzająco podobne do mojej “Opowieści o wodzie i ogniu” :P ;P.

 

Dziękuję Państwu za uwagę! 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jury zachęca do kolejnych prób wpływania na jego niezawisłość poprzez publikowanie swoich typów :)

Jakie tam wpływanie?

Po prostu delikatna sugestia :P.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A , to ciekawe:) lecz niestety dla mnie to wybór pomiędzy czytaniem a pisaniem. I chyba nie chcę zawieść dziewczyn przy mitologii, niech mają komplecik tekstów;)

Zobaczymy.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Wpływaniem na niezawisłość jury byłoby zawiadamianie go, że wiemy, gdzie mieszka i/lub zawoalowane aluzje do ptasiego mleczka, jeśli wygra...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale ja na serio zachęcam do takich podsumowań. Polecajcie swoje typy tym, którzy jeszcze nie czytali.

Można by nawet założyć pod to temat :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ok, to podaję swoje typy, będę je uzupełniać, ponieważ nie wszystkie opowiadania jeszcze przeczytałam i co gorsza, niektórych przeczytanych nie mogę jeszcze “nominować” do biblioteki (to szczęśliwie, uda się potem zrobić), czy najlepszych z marca (tu niestety), gdyż komentarzy nie napisałam.

Między innymi dlatego, zdecydowałam się “wrzucić” ten post.

Dla mnie kryterium dobrego tekstu – to inność, wciągająca historia i dowcip, o co szczególnie trudno. Tutaj, dodatkowo retronauka, z naciskiem na naukę/wynalazki.

Najlepsze przeczytane teksty, do tej pory, to:

„Atoma”, stn

„Homo sapiens planifacialis”, chrościsko

„Mysterium cosmographicum”, Drakaina

„Uciec z Makau”, None

„W świętym gaju druidów”, Finkla

„Doktryna Ludendorffa”, Caern

„Metropolia krystalicznej przędzy”, Cephiednomiko

„Pogrobowiec boga Wi”, Żongler

„Aliaż”, leniwy2

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nikt więcej nie podzieli się swoimi faworytami? Polecajcie opowiadania, które Wam się podobały, nawet jeśli nie czytaliście wszystkich konkursowych tekstów :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

No to mnie się podobały:

Podium:

Chrościsko, Homo sapiens planifacialis

None, Uciec z Makau

Cephiednomiko, Metropolia krystalicznej przędzy

 

Czołówka, kolejność bardziej przypadkowa:

Sy, Latawce nad Chang’anem

Stn, Atoma

Światowider, Smok nad Warszawą

Drakaina, Mysterium cosmograficum

Onetwo, Szpital dla leniwych

Arnubis, Wielkie łowy

Łukasz Kuliński, Niesamowita Ginger Woman.

Ale nie kierowałam się konkursowymi kryteriami...

Babska logika rządzi!

To i ja dorzucę coś od siebie. Wszystkiego nie czytałem, ale na dziesiątkę starczy. :)

 

Podium:

Chroscisko – “Homo sapiens planifacialis”

Finkla – “W świętym gaju druidów”

Drakaina – “Mysterium cosmograficum”

 

Czołówka (szacunek dla autorów, bo każde z opowiadań czytałem z wielką przyjemnością):

None – “Uciec z Makau”

Arnubis –  “Wielkie łowy”

Światowider – “Smok nad Warszawą”

sy – “Latawce nad Chang’anem”

Staruch – “Świat będzie moją ostrygą”

 

I na koniec:

 

WO – “Świt nad doliną” (świetne opowiadanie, tylko imiona...)

Onetwo – “Szpital dla leniwych” (przyjemny, humorystyczny tekst, tylko trochę... zbyt odważny)

 

Kolejność w każdej z trzech grup – dowolna.

Również ignorowałem kryteria konkursowe.

 

 

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No to ja też. Kieruję się m.in. zgodnością z tym, co mi się wydaje sednem konkursu. Oraz z góry wykluczam teksty przekraczające granicę chronologiczną konkursu. (Choć chyba i tak żaden by się na głównej liście nie znalazł.) Mam jeszcze kilka tekstów do doczytania, więc być może coś dopiszę.

 

Pierwsza liga:

Stn – “Atoma”

Światowider – “Smok nad Warszawą”

Arnubis – “Wielkie łowy”

None – “Uciec z Makau”

Caern – “Doktryna Ludendorffa”

fizyk111 – “Anseres Capitolini” (tak trochę na wyrost, tekst wymaga jeszcze sporo pracy)

 

Lista rezerwowa (teksty dobre/niezłe/ciekawe, ale technologia nieco na doczepkę):

Staruch – “Świat będzie moją ostrygą”

MPJ 78 – “Święto sed”

Wiktor Orłowski – “Świt nad doliną”

Finkla – “W świętym gaju druidów”

Sy – “Latawce nad Chang’anem”

 

Wyróżnienia (teksty imho niespełniające wymogów konkursu co do wykorzystania technologii, ale coś mi się w nich podobało):

leniwy2 – “Aliaż”

Mithrill – “Sprawa homunkulusa” (pomysł; tekst do dużego dopracowania)

Krin – “Jedyny”

Wybranietz – “Rozjaśnienie słońca”

 

Wyróżnienia specjalne za pomysł z potencjałem, drastycznie niezrealizowany:

abraxas – “Piromanta”

Mat_z_Jaworzna – “Mistrz Dedalus”

 

Nie czytałam: Żongler, wojtas10, Michał Pe, Król Gniew, Piotr Skowronek

http://altronapoleone.home.blog

Wyniki już niebawem!

 

Na razie mogę zdradzić, że nie przyznaliśmy drugiego miejsca...

Czyli wszyscy są na pierwszym? :D

Albo na ostatnim ;)

http://altronapoleone.home.blog

Nowa Fantastyka