- Hydepark: Awaryjność cywilizacji

Hydepark:

inne

Awaryjność cywilizacji

Przy okazji niedawnej dyskusji zastanowił mnie problem,jaka cywilizacja byłaby bardziej awaryjna:

 

1. Taka, w której informacja gromadzona byłaby na tradycyjnych nośnikach papierowych (i tylko na nich), czy też

 

2. taka, w której informacja gromadzonabyłaby tylko iwyłącznie na komputerowych nośnikach danych (jeśli mogę użyć takiego pojęcia).

 

Który z wymienionych rodzajów cywilizacji bardziej narożony jest na zniszczenie informacji lub na jej przekłamanie i w którym z nich dostęp do informacji jest droższy, a więc w wypadku jakiegoś kryzysu byłby bardziej ograniczony (wiecej ludzi byłoby wykluczonych z dostępu do informacji).

 

Ciekawe, jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

Komentarze

obserwuj

Aż przypomina mi się któryś z felietonów Grzędowicza, bodajże z sierpniowej NF.

Według mnie znacznie łatwiej o przekłamania na "komputerowych nośnikach". Wrzucenie do sieci, zapisanie na nośnik, właściwie nic nie kosztuje, a opublikować można treści dowolne. A informacja w sieci lubi żyć, oj lubi.
Natomiast z papierem  to jest tak, że wydruk już jakichś nakładów potrzebuje. Więc i informacje są w jakiś (nie ważne, dobry, czy zły sposób) sprawdzone. Jasne, każdy może coś wydać, ale: musi na to wydać pieniądze, informacja nie rozprzestrzeni się, jak ta w sieci.
Wiadomo, że większość ludzi szuka infromacji w sieci, ale są to zazwyczaj informacje ogólne. Kiedy chce się poznać coś szczegołowo... zazwycza szuka się po książkach, publikacjach, artykułach.
Natomiast na pytanie, która cywylizacja (przy takich skrajnościach) jest bardziej awaryjna, odpowiedzieć krótko nie umiem. Bo to bardziej na tekst publicystyczny by się nadawało. Bo z jednej strony "nośniki", bo wystarczy awaria sieci (uwaga: mocno upraszczam) i dupa, nie ma jak odczytać. Pozatym technologia się zmienia i np. niemal nie idzie znajeźć komputerów, które odczytają stare, dobre dyskietki. No i jeszcze te rozmagnetyzowania i inne historie niszczenia danych.
Ale "papier" też ma swoje wady.

Papier może się spalić lub zniszczyć w inny sposób, więc wiąże się to ze sporym niebezpieczeństwem, ale wydaje mi się, że w ogólnym rozrachunku cywilizacja elektroniczna byłaby dużo bardziej zawodna. Przede wszystkim dlatego, że wystarczyłaby burza magnetyczna na słońcu, żeby wszystkie systemy padły. Poza tym (pofantazjuję troszkę) gdyby doszło do jakiejś katastrofy, w wyniku której ludzkość przestałaby istnieć, a systemy elektroniczne nie pracowałyby z powodu braku zasilania itp., to odrodzona ludzkość lub kosmici (zwłaszcza kosmici, bo oni mają na pewno innego windowsa), którzy by przylecieli na Ziemię nie byliby w stanie dowiedzieć się niczego o poprzedniej cywilizacji zamieszkującej planetę. Sądzę więc, że zapiski na papierze ( o ile by przetrwały gdzies ukryte i zabezpieczone) byłyby dużo bardziej przydatne. Mniej więcej tak jak dla nas przydatne jest pismo ogam czy płaskorzeźby na skałach. Zawsze coś z nich się da wyczytać.

Da się odczytać tylko, jeśli ma się jakiś klucz. Bez tego, to co zapisane, to tylko dziwne gryzmołki.Więc kosmici niewiele by wynieśli z naszych książek ;)

No to musieliby poszukać jakiegoś klucza. Części się domyślić. Mieliby zapewne taką podziurawioną wiedzę o nas jak my o Neandertalczykach.

Nawet obrazy coś już mówią o naszej kulturze, tradycjach czy chociażby wyobraźni. Niekoniecznie musiałyby to być książki przecież.

Albo atlasy anatomiczne mogłyby kosmitom powiedzieć jak byliśmy zbudowani :) Przepraszam, że tak rozbiłam wypowiedź, ale coraz to nowsze rzeczy mi przychodzą do głowy ;)

Tak więc na papierze mogłyby jakieś ślady przetrwać, a awaria komputerów, moim zdaniem, doporowadziłaby do utraty podstawowych danych. No chyba, że kosmici umieliby je naprawić. Jednakże wydaje mi się to dosyć trudnym zadaniem. W końcu byłaby to dla nich obca technologia.

Ludziom postapokaliptycznym coś by to powiedziało (zaraz, czy nie o tym traktował mój short?). Lecz jeżeli przyleciała by zupełnie inna cywilizacja (że tak sobie pofantazjuję), to mogliby nic nie zrozumieć. Bo przecież mieliby zupełnie inną fizyczność, percepcje świata, samoświadomość oraz kulturę. I trafiliby na barierę niezrozumienia, czy też właściwie niemożności zrozumienia.

według mniue papierowe nośniki s ą niezastąpione. do ich idczytania nie potrzeba urządzeń. biorąc pod uwagę takie skrajne sytuacje, jak np. wojna i ewentualna konkwiskata miuenia typu komptery itp to papier jest prostszy w przenoszeniu i ukrywaniu, przy jednozesnym odczycie treści;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Wystarczyłoby wyłączyć prąd. Z papierem czy bez – wszystko by się w mig posypało ;o)

...always look on the bright side of life ; )

hmm wydaje mi się, że w razie naprawde wielkiego "WU", żaden nośnik by nie miał racji bytu...komputerowy by zaśniedział, a papierowy zwyczajnie zmókł i wypłowiał :)

Marcinie Robercie, to zależy, czy na stałe zabrakłoby prądu, czy opanowałyby nas masowe pożary.

Cywilizacja "nowoczesna", czyli ta oparta na informacji przekazywanej "komputerowo" (jak to ładnie ująłeś) jest nieporównywalnie lepsza, jeśli chodzi o dostęp do informacji, ich przekazywanie i przenoszenie*. Jednak, w odróżnieniu od książek, jest znacznie bardziej awaryjna. Wystarczy mały domowy eksperyment. Mając laptopa i połączenie z internetem mam dostęp do niepoliczalnej liczby informacji. Bez prądu nie mam nic.
Mając regał z książkami mam dostęp do wiedzy ograniczonej, jednak lepiej uporządkowanej, zapewne wiarygodnej, obszernie wyczerpującej dostępne zagadnienia. Ktoś powie - wystarczy mały pożar? Łatwiej jest ugasić pożar, niż wytworzyć prąd. Zabezpieczone książki są bezpieczne, prądu sami sobie nie wygenerujemy.

* Co nie oznacza, że musi być lepszym narzędziem edukacji. Z jednej strony tak, dzięki wymienionym przeze mnie zaletą i kilku innym. Z drugiej - po przeczytaniu książki wiedza zostaje lepiej utrwalona, niż ta wydobyta z internetu. Poleganie na Googlach, Wikipedii, itp. ogranicza nas, bowiem stajemy się od nich uzależnieni. Wiedzę z książek częściej przyswajamy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

*zaletom;  chodzi o zalety oczywiście

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Żeby było wygodniej, można też przyjąć, że "papier" to nie tylko celuloza, ale ogólnie "nośniki nie-komputerowe". Czyli pergaminy, gliniane tebliczki, a nawet graffiti.

No cóż, dyskietka wytrzymuje pięć lat, a książki i gazety około pięćdziesięciu (obecnie większość publikacji drukuje się na papierze, który rozpada się po około pięćdziesięciu latach). Chyba bardziej bezawaryjna byłaby cywilizacja, która wykuwała by wiadomości w kamieniu. Burzę magnetyczną na słońcu w przypadku nośników elektrycznych można przyrównać do bakterii lub pleśni zjadających z dnia na dzień wszystkie papierowe publikacje. Nie wiem, które z tych wydarzeń jest bardziej prawdopodobne.

Największe szanse przetrwania i rozwoju ma więc cywilizacja łącząca papierowe i komputerowe nośniki informacji, przy czym mniej ważne informacje można przechowywać wyłącznie w pamięci komputerów, ważniejsze dublować w formie papierowej, a najważniejsze wykuwać w kamieniu (pominąłem jednak w tym wyliczeniu informacje tajne).

:D

A można wiedzieć, w jakim celu zadajesz to pytanie?

Mimo wszystko upraszczając: najpierw były malowidła naskalne, potem tabliczki gliniane, pergamin, papier, karty perforowane, nośniki magnetyczne, optyczne... i to jeszcze nie koniec ludzkiej pomysłowości. Papier czy nośnik "komputerowy" to wąsko postawiony problem.

Pytanie zadałem całkowicie poważnie. Ciekawi mnie po prostu, w jaki sposób ludzkość może przetrwać rozmaite katastrofy, jakie na nią mogą spaść (wybuchy superwulkanów, upadki asteroid, intensywna burza magnetyczna albo... postępująca niechęć do nauczenia się obsługi otaczających nas urządzeń). Może nawet poświęcę tej tematyce bloga, który planuję założyć. A wątek miał służyć wstępnemu rozeznaniu się w opiniach.

...eksperymenty genetyczne, badania nad nanorobotami, zniszczenie ziemskiej ekumeny, katastrofa ekologiczna (np. spowodowana wyciekiem ropy w Zatoce Meksykańskiej i zmianą prądów oceanicznych?), spotkanie z obcą cywilizacją...

Tylko zwróć uwagę na fakt, że literatura fantastyczna od wielu lat zajmuje się tym problemem. Odpowiedzi są różne. A najsłabszym punktem w planie przetrwania ludzkości jest... człowiek. Nie ma sensu zwalać winy za upadek cywilizacji na nośnik danych (płyta CD czy tabliczka gliniana, co za różnica, poza technologią?). Większość klęsk, które spadły na ludzkość do tej pory, ma charakter przypadkowy (więc nikt nie ma na nie wpływu) albo jest wynikiem egoizmu, chęci zysku lub głupoty ludzkiej. Ale chcesz zastanowić się tylko nad tym, jak technicznie utrwalić dorobek intelektualny ludzkości na wypadek katastrofy. Dla kogo chcesz go utrwalić? Szczury, które być może przetrwają wszystkie kataklizmy, wyjdą spod ziemi i zbudują własną cywilizację, w której nasze - ludzkie - wynalazki raczej nie będą miały znaczenia.

Nowa Fantastyka