Czołem,
zapraszam Was do lektury artykułu “Sceniczne niesamowitości” w marcowej Nowej Fantastyce. Rzecz jest o tym, czemu we współczesnym teatrze jest tak mało obecnej fantastyki skoro to miejsce szaleństw wyobraźni. A przynajmniej tekst próbuje podjąć temat nieobecności niesamowitości, bo temat jest szerszy niż te kilka stron, na których można zmieścić artykuł. I rzecz zdaje się aktualna, może i rozwijająca się: słyszeliście w końcu o tym, że we wrześniu będzie miała premiera musicalu o wiedźminie Geralcie?
Jakie są Wasze doświadczenia z teatrem i fantastyką i jakie przemyślenia? Na co byście się wybrali, gdybyście mogli sobie zażyczyć?
Nieskromnie dodam, że to mój mały debiut w publicystycznej części NF ;) (w numerze zdaje się jest też jeszcze recenzja przedstawienia teatralnego na podstawie Kinga, do którego obejrzenia zachęcam – jest grane w Warszawie, ale teatr wyjeżdża też z “Misery” w Polskę, w marcu będzie w Łodzi)
Artykułu jeszcze nie czytałem, będę musiał nadrobić, szczególnie skoro Ty jesteś autorem. Ale ja bym powiedział, że w teatrze wcale nie ma tak mało fantastyki.
O Wiedźminie już wspomniałeś, parę lat temu w Teatrze Roma królował “Taniec wampirów” (ok, minęło już sporo lat, ale Roma to teatr repertuarowy, który duży spektakl zmienia średnio co 2 lata). A i “Upiorowi w operze” do fantastyki nie jest daleko – co prawda motywu fantastycznego niby brak, ale to jednak adaptacja powieści gotyckiej.
W Teatrze Kamienica byłem na “Wrońcu” na podstawie Dukaja (zupełnie fajnie zrealizowanym), w Lublinie ponoć grali/grają/mają grać “Lód”.
“Mistrz i Małgorzata” stale gdzieś się pojawia, aktualnie, jeśli się nie mylę, w Warszawie grają go i w Teatrze Rampa, i w Teatrze Dramatycznym.
W Teatrze Muzycznym w Chorzowie i bodaj w Och! Teatrze parę lat temu był “Rocky Horror Show” – kolejny musical, tym razem cudowny muzyczny pastisz horrorów klasy B.
Pamiętam rozwieszane swego czasu po Warszawie plakaty “Nosferatu”. W operze byłem na “Fauście”.
W serii transmisji brytyjskiego National Theatre Live triumfy święcił “Frankenstein” z Benedictem Cumberbatchem na zmianę w roli doktora Frankensteina lub monstrum.
We Francji jeden z większych musicali ostatnich lat (jakkolwiek słaby) jest o królu Arturze, inny o Draculi, inny o Robinie Hoodzie (ok, to też nie do końca fantastyka, ale duchem pokrewna).
Nie mówiąc o wielkim musicalu “Władca Pierścieni” najpierw w Toronto, potem w Londynie. Niestety nie był wystarczająco udany, żeby zapewnić sobie długi żywot, ale parę piosenek jest świetnych, a efekty specjalne w urywkach w Internecie są naprawdę spektakularne. Strasznie żałuję, że nie widziałem.
Dalej hit Broadwayu – “Wicked”, czyli retelling “Czarnoksiężnika z krainy Oz” z punktu widzenia Złej Wiedźmy z Zachodu. Był nawet “Spiderman” (z muzyką Bono!) i “Shrek”.
Najwięcej tu musicali, bo to mój konik, ale “tradycyjne” fantastyczne spektakle też są. A chyba największy z nich miał w Londynie premierę w ostatnie wakacje – ósma część Pottera, “Harry Potter i Przeklęte Dziecko”.
No dobrze, to jak już uzasadniłem, że znowu tak mało fantastyki w teatrze nie ma, to mogę odpowiedzieć na Twoje pytanie – dlaczego w teatrze jest tak mało fantastyki ;) Jeden z powodów jest z pewnością prozaiczny – budżet. W Polsce, nie oszukujmy się, teatry są biedne. Jestem dosyć przekonany, że fakt, że króluje u nas minimalistyczna forma (choćby w scenografii i kostiumach) nie jest tylko pokłosiem szkoły Grotowskiego, ale także tego, że na inny styl po prostu nie ma funduszy. A jak patrzę na realizację niektórych spektakli z wspomnianego National Theatre Live, to wielki żal mnie zdejmuje, że czegoś takiego w Polsce nie dałoby się wystawić. Może to z mojej strony dowód “mało wysublimowanego gustu”, ale rozmach inscenizacyjny takiej na przykład “Wyspy Skarbów” sprawia, że spektakl po prostu sprawia większą przyjemność.
A wracając do tematu – fantastyka z natury swojej często wymaga rozmachu realizacyjnego. Jeśli go brakuje – to po prostu nie będzie to samo...
PS: Z kolei wśród baletów to trudniej mi wymyślić taki, który nie miałby motywów fantastycznych ;)
„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790
Ja znawcą nie jestem, więc raczej tak z punktu widzenia okazjonalnego widza – po fantastykę chadzam do teatru lalek. Same lalki mają w sobie ogrom magii :) Niestety w moim mieście na co dzień oferta dla widzów dorosłych jest raczej niewielka, ale mamy coroczne międzynarodowe spotkania teatrów lalek i wtedy można zobaczyć naprawdę fajne rzeczy. Nie jestem w stanie już przytoczyć tytułów spektakli czy teatrów, ale zapadły mi w pamięć naprawdę dobre przedstawienia nawiązujące np do Frankenstaina czy twórczości E.A. Poego.
Artykułu jeszcze nie czytałam, mam nadzieję nadrobić to wkrótce ;) Serdeczne gratulacje publikacji!
Driad: ano właśnie podążasz tropem, który porzucam w toku swojego wymieniania w artykule. Stawiam tam raczej pytanie nie o fantastykę w ogóle, ale fantastykę współczesną (ostatnich kilkudziesięciu lat) – czemu nie ma właśnie jej, a są same klasyki, baśnie, mity.
Że ma być rozmach, a nie ma na to pieniędzy... To pewnie dlatego kino odważniej korzysta ze współczesnej fantastyki, bo łatwiej o efekty specjalne. Natomiast da się: bo takie efekty wprowadzane są w przedstawieniach dostępnych na scenach. Np. we wspomnianej Romie w przedstawieniu “Księga Dżungli” scenografia zmienia się dzięki grze cieni na reflektorach. Podobny zabieg widziałem w grudniu w operze “Czarodziejski flet”, gdzie całość estetyki “robił” projektor. Z nagrań, kamer i projektorów korzysta bardzo często Teatr Rozmaitości (Warlikowskiego). Wymieniałbym tu jeszcze, ale nowoczesne techniki coraz częściej wchodzą do teatrów.
Takie “Solaris” w reż. Kościelniaka pojawiło się w czerwcu w Krakowie (Teatr Słowackiego). Wystawili to ledwie kilka razy, ostatnio w październiku, a nie mogę się za nic dowiedzieć, kiedy będzie wystawione ponownie, choć od listopada poluję na to przedstawienie (do kwietnia z pewnością się nie pojawi). A tekstów w zamkniętej przestrzeni, gdzie futurologia czy socjologia występuje, jest sporo i to w polskiej literaturze, nawet nie w powieściach, a opowiadaniach.
Zobaczymy, jak Kościelniakowi wyjdzie musical “Wiedźmin”. Zapowiada właśnie nowoczesne podejście do techniki w teatrze.
Co do tych spektakli, które wymieniłeś, to pewno, o części wspomniałem w artykule, ale faktem jest, że nadal jest mało adaptacji współczesnych tekstów podejmujących np. zagadnienie sztucznej inteligencji (jak to fajnie wyszło w krótkim i ograniczonym przestrzenią, więc i jakby teatralnym, filmie “Ex machina”). “Lód” wystawiono w Lublinie, nawet były pokazy w Warszawie chyba na scenie na Woli, ale w recenzjach nie pozostawiono na spektaklu suchej nitki. “Mistrz i Małgorzata” w Rampie jest świetne :) Byłem ze 3 lata temu, to chyba właśnie reżyseria Kościelniaka (Solaris i Wiedźmin). Natomiast o “Wrońcu” nie miałem pojęcia, dzięki za podpowiedź!
Werwena: ojoj, lalki. Chciałbym bardzo zobaczyć takie przedstawienie, bo właściwie nigdy nie byłem. I tu się zgadzam, sama magia, bo i jakby samo założenie jest baśniowe (ale i tak dopytuje głównie o te duże sceny i dorosłych widzów). W jakim miesiącu jest ten festiwal teatru lalek u Ciebie?
A: co do takich alternatyw nie wspomniałem jeszcze o przedsięwzięciach skierowanych dla rodzin z dzieciakami, czyli pokazach “Disney na lodzie” (połączenie lodowiska, widowiska, teatru). Raz czy dwa razy w roku w kilku miastach Polski wystawiają bajki disneyowskie. Znajomi byli i ponoć miazga.
W październiku. Postaram się pamiętać, żeby dać Ci znać jak się pojawią tegoroczne zajawki :)
O, bardzo chętnie. Przypoluję.
Natomiast dziś zobaczyłem i przypadkowo wpadłem na tegoroczne pokazy (3 spektakle!) “Nieznośnie długich objęć” (gościnne w Teatrze Powszechnym w Warszawie) w przyszłym tygodniu. Ja się wybieram koniecznie! :) (chyba jeden z dwóch najciekawszych tytułów, o których pisałem w artykule – wątek kosmicznej świadomości). Jak ktoś chętny, to zostało jeszcze kilka miejsc, z tego co widzę. I to w przystępnych cenach.
Tekst mi się podobał i przeczytałem go z zainteresowaniem :)
Zapraszam: www.jacek-lukawski.pl
Dziękuję za dobre słowo :)
Trochę zaspałem z biletami, ale można kupić już wejściówki na “Wiedźmina” w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Kto ma blisko, niech korzysta z okazji :)