- Hydepark: Young adult w Polsce

Hydepark:

książki

Young adult w Polsce

Dzień dobry wszystkim!

Chciałabym poruszyć temat polskich książek young adult (od razu zaznaczę, że mam na myśli raczej czytelników w przedziale 16-25 niż 12-18). Mam wrażenie, że ta popularna na zachodzie konwencja nie znalazła do końca odbicia na naszym rodzimym rynku pisarsko-czytelniczym. To znaczy – wydajemy, ale young adult zagraniczne. Piszę zatem celem wywęszenia rynku, a także zapytania Was o zdanie w tym temacie. Czy znacie jakieś ostatnio wydane polskie książki dla tego przedziału wiekowego? Czy uważacie, że dla nich miejsce na naszym rynku? Czy traktujecie je jako coś gorszego/pogardzanego? Jakie warunki musi spełnić powieść, by znaleźć się w tej kategorii (prostota fabuły, bohaterowie, język)? Czy są u nas wydawcy zainteresowani wydawaniem tego typu książek?

Nie ukrywam, że w tym pytaniu mam również własny interes, gdyż jestem na ostatniej prostej z poprawkami powieści, która znajduje się na pograniczu young adult i zastanawiam się, w którą stronę pójść. Będę bardzo wdzięczna za głos w dyskusji :)

Komentarze

obserwuj

16 – 25 łapie w siebie wszystkich studentów, więc tutaj young adult to tak naprawdę literatura, która leży na półkach.

Dolna granica dla dziewczynek to: przygoda, tajemnica, przystojny bohater i kiełkujący romans – tak patrząc po tym, co stoi obecnie na pólkach.

Górna granica łapie się jeszcze na wszystko 18+, więc pod YA równie dobrze można by podciągnąć Wiedźmaka jak i Wędrowycza (tutaj grupa raczej męska). 

 

Ale temat ciekawy, będę obserwować, bo nie są to w żadnym stopniu książki gorsze, tylko skierowane do konkretnego odbiorcy, w wieku nastoletnim...

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Mnie od dłuższego czasu prześladuje pytanie, co właściwie definiuje książkę YA. Ponieważ patrząc na najbardziej popularne przykłady wychodzi na to, że jedynym wymogiem jest wiek bohaterów. Nic więcej. Książki nie są mniej brutalne, nie poruszają jakiejś bardziej młodzieżowej tematyki, ani młodzieżowych problemów. Więc oprócz tego wieku to chyba tylko to, że taka powieść musi być maksymalnie nieoryginalna i bezdusznie napisana pod wzorzec, żeby  zarobić dużo pieniędzy ;)

Nigdy nie słyszałem o YA. W wieku piętnastu lat czytałem zarówno przygody Jakuba Wędrowycza jak i dzieła Lema, więc wydaje mi się, że wszelkie podziały na grupy wiekowe są grubymi nićmi szyte.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Kwisatz, ale pewnie o Zmierzchu albo Igrzyskach Śmierci słyszałeś?

Tak.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

No to chyba dobre przykłady tego czym jest YA.

Myślę, że YA związane z fantastyką w ogóle wyewulowało w trochę odrębny gatunek, niekoniecznie mając już wiele wspólnego z docelowym odbiorcą – istnieje wszak całkiem potężne grono dorosłych zaczytujących się w tych książkach (powstało całkiem sporo artykułów na ten temat). Pewnie dlatego tak ciężko jest sklasyfikować YA. Ja stawiałabym na to, o czym wspominała Ceterari plus oczywiście nieco prostsza fabuła, język oraz pewien stopień cenzury przemocy i seksu.

Powstaje też pytanie, czy na przykład seria o Wędrowyczu czy Wiedźmin jest przeznaczona dla młodzieży czy też po prostu młodzież ją czyta, bo akurat takie pozycje górują na naszym rynku?

 

@Kwisatz – wiadomo, że podział wiekowy nie jest czymś sztywnym. Zastanawiam się jednak, czy fakt, że obecnie młodzież nie czyta polskiej literatury przeznaczonej dla jej grupy wiekowej wynika z tego, że bimba sobie na takie podziały, czy też dlatego, że takowej po prostu nie ma?

@Madej – dużo pieniędzy z pewnością mają szanse zarobić powieści dla YA na rynku amerykańskim. Zastanawiam się, czy w Polsce w ogóle jest dla nich miejsce. Oczywiście są książki YA lepsze i gorsze, a także skierowane pod konkretnych odbiorców. Rozumiem niechęć do takich pozycji, ale trzeba przyznać, że są i się mnożą, więc chyba warto się nad tym pochylić. Ja nie stawiałabym ich w pozycji “gorszych”, tak jak komedia nie jest gorsza od dramatu tylko z tego powodu, że nie porusza ważkich problemów. Ale to tylko moja opinia :)

 

Możliwe, że troszkę źle wyraziłem to o co mi chodziło. Nie chciałem sugerować, że YA jest gorsze z samego faktu bycia powieścią YA. Chodzi mi raczej o to, że słuchając krótkiego streszczenia fabuły “Igrzysk Śmierci” oraz “Zbuntowanej” można się zacząć zastanawiać czym one się właściwie różnią od siebie.

Jest grupa ludzi, którzy zwietrzyli w pisaniu takich rzeczy interes. Takich, którzy traktują swoich czytelników jak upośledzonych umysłowo. I przez takich ludzi YA ma złą prasę.

Zdaję sobie sprawę, że istnieją dobre rzeczy z tego – powiedzmy – gatunku, takie jak trylogia “Morza Drzazg” albo książki o Tifanny Obolałej Pratchetta.

Spokojnie, ja nie poczuwam się jakoś szczególnie do misji obrony YA. Założyłam ten temat, by poznać opinię innych i dowiedzieć się, jak patrzą na polski rynek young adult. Za powtarzalnością idzie także duży interes filmowy, który zwęszył okazję w adaptowaniu tego typu książek. No i efekt jest, jaki jest – raz lepszy, raz gorszy, ale jak widać dalej się sprzedaje :)

Pojawia się tu kolejna kwestia – w naszej kinematografii także i film młodzieżowy jest niejako w odstawce. Zapewne dzieje się tak właśnie dlatego, że rynek wypełniają produkcje zachodnie. Podobnie jak z literaturą YA. I zatoczyliśmy pełne koło :)

Madej90 nie chciałby sugerować, że YA jest gorsze, bo jest YA, a ja, szczerze pisząc, chciałbym właśnie coś takiego zasugerować.

Sam z racji wieku zaliczam się do grupy docelowej tych powieści, no i fakt, Wędrowycza swego czasu czytałem, ale głównie dlatego, że był zabawny, prostota fabuły i przedstawionych problemów raczej męczyła niż bawiła (szczególnie w ostatnich książkach, które IMO były zupełnie nieśmieszne). Wiedźmina bym nigdy w życiu nie zaliczył do YA, jest czytany, bo jest po prostu dobry, w mojej opinii. 

Uważam, że tworzenie książek prostych i mało ambitnych nie jest czymś czym można by się było szczycić, bez różnicy, czy dorobimy sobie do tego ideologię “taki jest mój target”, czy nie. YA się sprzedaje, bo wybierając większość z dowolnej grupy, zazwyczaj będzie to podgrupa, powiedzmy, mniej ambitna. A jeżeli wybieramy tę większość z narodu US of A, no to hmm... Efekt może być spotęgowany. ;)

YA jest jak “Trudne sprawy” z Polsatu – motłoch ogląda, hajs się zgadza, ale nigdy nie przyznam, że to jest z mojej perspektywy jakieś dobre. Efektywne w zarabianiu? Jak najbardziej.

Wydaje mi się, że polscy czytelnicy (niezależnie od wieku) wybierają po prostu nieco ambitniejsze rzeczy, kultura czytelnictwa może być u nas po prostu nieco bardziej rozwinięta. Możliwe, że czytelnicza część społeczeństwa ma wyższe standardy niż jej odpowiednik zza oceanu. I bardzo dobrze.

W ogóle uważam, że uzasadnianie miałkości niektórych dzieł tym, że są wycelowane w moją grupę wiekową jest dosyć uwłaczające. Dajcie mi sci-fi dla starych dziadów w takim razie! :D

No nieźle.

Właściwie to też pierwsze słyszę o takiej konwencji. Sądziłam, że ostatnim poziomem podziału literatury ze względu na wiek czytelnika jest powieść dla nastolatków...

W każdym razie zakres 16-25 wydaje mi się szeroki i nie bardzo wiem czym uzasadniony. Pamiętam, że jako nastolatka lubiłam książki o nastolatkach, bo łatwiej mi było utożsamić się z bohaterami, znaleźć podobne problemy, ale nie znaczy to że czytałam tylko takie rzeczy, albo że stroniłam od innych. Nie sądzę też, żebym oczekiwała wtedy od powieści prostoty fabuły. Przywoływany już Wiedźmin, który nastolatkom z reguły dobrze podchodzi, nie spełnia ani kryterium prostoty, ani ograniczonej ilości seksu i krwi. Ale ok, nawet jeśli przyjmiemy, że nastolatkowie mogą mieć inne (niższe???) oczekiwania wobec literatury, to już zupełnie nie wiem dlaczego miałaby je mieć osoba w wieku studenckim... 

No chyba, że chodzi o dobór tematyki, o główny motyw, który może bardziej zajmować daną grupę wiekową ze względu na bieżące role, etapy życia, ale wtedy też nie rozumiem tego przedziału wiekowego, bo i etapy i role znacznie się różnią dla 16 i 20+... 

Generalnie to chyba nie chwytam czym jest ta kategoria i czy przypadkiem nie jest zupełnie sztucznym wymysłem. Na potrzeby marketingu czy coś. Albo – przychylając się do wypowiedzi Skonecznego – czy przypadkiem nie jest uzasadnieniem dla robienia czegoś dla mas, niewymagającego, raczej marnej jakości, ale sprzedającego się...

Wydaje mi się, że kryterium wyodrębnienia kategorii Young Adult jest dość proste. To osoby wchodzące w wiek dorosły, o krystalizujących się poglądach i oczekiwaniach. Głównymi wyznacznikami przynależności do YA jest sporo wolnego czasu (uczniowie i studenci), oraz spora wolność dysponowania środkami finansowymi – z reguły są to single, nie potrzebujące wydawać dużych pieniędzy na utrzymanie (przytłaczająca większość na całkowitym lub częściowym utrzymaniu rodziców). Tematyka literatury YA też w większości prosta – każdy (prawie) młody człowiek sądzi, że cały świat jest wrogi jego genialności  i unikalnościwink, toteż musi być młody bohater(ka), który stawia czoła temuż wrednemu światu. Do tego garść seksu, przyjaźni “wszystkich za jednego” i hity gotowe. 

U nas YA się nie przyjmuje chyba właśnie wobec relatywnej ubogości naszego targetu tego typu literatury. Po prostu naszych uczniów i studentów stać na tak niewiele, że bardzo starannie wybierają pozycje do czytania.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nowa Fantastyka