- Hydepark: Nowa Fantastyka Sierpień 2010

Hydepark:

Nowa Fantastyka Sierpień 2010

Tak więc dostępne jest już (albo zaraz będzie) sierpniowe wydanie NF.

Zapewne jeszcze niewielu trzyma w dłoni ten numer, ale myślę, że wciągu najbliższych dni to się zmieni.

Wobec tego kolejny raz pytam o Wasze zdanie.

Co Wam się spodobało szczególnie, a co niezbyt? Które opowiadania zapadają w pamięci, a które są tylko stratą czasu? Nie zapominajmy o publicystyce, zawsze znajdze się coś ciekawego:)

Pozdrawiam serdecznie!

Komentarze

obserwuj

Niech sie dorwę i przeczytam to chętnie opiszę wrażenia :)

Ja już przerobiłem i moim osobistym, całkowicie subiektywnym zdaniem, numer jest słaby. Tak pod względem artykułów, jak i opowiadań.

Artykuł o najemnikach - ciekawy, nie powiem. Ale jak sam autor stwierdził, zbyt krótki i potraktowany ogólnikowo.
Reklama strony NowaFantastyka.pl - lepiej było jakoś to zmniejszyc, a o tych najemnikach dać trochę więcej :P
Zrobieni na złoto - fajny artykuł, przeczytałem z przyjemnością.
Wywiad z panem Polchem, no jak wywiad. Nie przepadam za wywiadami.
Wywiad z panem Grzędowiczem - dwa wywiady na jeden numer to trochę za dużo.
Rozkładówka Euroconu - No toto wogóle jest według mnie niepotrzebne. Mozna było dać jakis fajny artykuł, np. o dziwnych wynalazkach, lub cos innego. Ale nie ten plan...
Opowiadania
Glina i Krew - fajnie napisane, ale nie mój klimat i nie zrozumiałem go zbytnio.
Kropka Kropka... - Taki sobie, do poczytania
Piweńko - Ten tekst to według mnie porażka. Nudny, długi i w sumie o niczym.
Narzeczona Frankensteina - fajnie napisane, z morałem i krótkie, ale gdzieś to już jednak było.
Nie dla kronik - Oj, toto cuchnie mangą na kilometr... I też takie se.
Pomysły i domysły - Zostawiłbym ten tekst, a zamiast "Nie dla kronik", opublikował opowiadanko jakiegos laureata ze strony. Drugie po Frankensteinie na plus w numerze.
Mam Robaki! pana Orbitowskiego - Tu nie mam nic do zarzucenia. Lubię jego artykuły, fajne filmy opisuje:)

Mam nadzieję że nie uraziłem uczuć redakcji tą krótką i zwięzłą recenzją. Pozdrawiam.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Zgadzam się z przedmówcą - trochę nudą zawiało w tym numerze. Miała być Xsięga Rycerska a wyszło z tego Bajanie o Potopie - i to bynajmiej nie szwedzkim, tylko tym niedawnym, kiedy to nasze piękne ziemie zrosiła obficie Królowa Polskich Rzek i jej przydupasy.

"Glina i krew"
- księża, rastararaje i "ciemny lud" mierzą się z broczącym krwią kościelnym witrażem i znacznie przyziemniejszą powodzią; sprawnie napisane, ale nie porywa jak fala potopu, raczej jak interelktualna mielizna, która udaje wzburzoną kaskadę;

"Kropka... kropka..." - brzydka jak Dworzec Centralny belferka obdarzona ciałem jak z żurnala na tropie Smętka... a nie to nie ta bajka... znaczy się, w pogoni za intelektualnymi rozrywkami na chorwackiej plaży, wpada w wir wydarzeń, wskutek których zyskuje moc reorientacji swych upiornych rysów; bodaj najbardziej mnie zaciekawiło, choć historia nie powala, to napisane tak, że chce się czytać;

"Piweńko" - dwóch laureatów konkursu na największego ochlejusa, udaje się w podróż dookoła świata, oddając się swoim pasjom - zalewaniu robaka i pierdoleniu o Szopenie (zakładając, że w ogóle wiedzą, kto to jest) w rozmaitych sceneriach i konfiguracjach, które przypominają stare polskie przysłowie: "jak sobie zachlejesz, tak się wyrzygasz" - no i ten tekst przypomina trochę mentalne popłuczyny skacowanego lumpa; a! - zapomniałbym, pojawia się też boginii Nilu. no i co? no i nic...

Narzeczona Frankensteina" - drogi pamiętniczku, och, jakże byłam głupia, imaginując sobie, że ten Frankenstein to potwór z piekła rodem, a on poczciwina, ekolog i intelektualista jak się patrzy - chyba rzucę dla niego tego pędraka Vitora, co to nawet dogodzić kobiecie nie umie; a tak serio - Resnick w formie, mimo tematu oklepanego jak morda Pudziana;

"Nie dla kronik" - czarodziej i wampir w jednym stali domu... lesie... e? gdzieś tam się błąkali niosąc potomka Drakuli ku świetlistej (sic!) przyszłości i władzy nad krwiożerczym pomiotem diabła; niezgorsze, ale coś mi tu czosnkiem za bardzo pachnie; a może to stęchlizna?;

"Pomysły i domysły" - to jest zapewne ta manga, o której wspomina mój wielce szanowny przedmówca... ale pozwolę się nie zgodzić; mam perwersyjną słabość do silnych kobiet, mocnych w gębie i potrafiących spuścić nie tylko werbalny wpierdol ; lekkie to i przyjemne, ale łyka się na jednej posiadówie w sraczu bez intelektualnego zatwardzenia

No i brawa dla tłumkaczki za przekłady, po których nie bolą zęby ani rzyć nie doskwiera.

Szanowny przedmówca wspominał o "Nie dla kronik", że cuchnie mangą. To drugie jest ok. :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Bóg Nilu, KaEl. W "Piweńku" pojawia się bóg a nie bogini Nilu.

Bohaterowie raczej wiedzą, a przynajmniej jeden z nich wie, kto to jest Szopen, skoro wie kto to Nietzsche, Siddartha Gautama, co to fenomenologia transcendentalna, myśli Herbertem i mówi Sienkiewiczem.

Myślę też, że dobrym zwyczajem jest przeczytać i chwilę przemyśleć, a nie tylko przejrzeć, tekst, na który (pozwolisz, że zaczerpnę z krynicy stylu twojej wypowiedzi) puszcza się intelektualnego pawia.

To opowiadanie nie jest o chlaniu, tylko o nieprzystosowaniu do życia, poczuciu winy i pragnieniu odkupienia. Tyle tylko, że te treści są przywalone stertami abstrakcyjnych dialogów, akcja nie jest zbyt wartka, poszczególne sceny sprawiają wrażenie nie powiązanych ze sobą, wiele informacji nie jest podanych wprost tylko trzeba się ich domyślać, zbierać z różnych miejsc tekstu żeby ułożyć sobie obraz całości.

mnie się też piweńko podobało. mocno.

@ burnett & cooper
Z tym bóstwem Nilu, pewnie zmyliły mnie obwisłe piersi boga :-P

Co do Szopena, to nie ma gwarancji, że nawet student filozofii, który zna najbardziej lansiarskie pojęcia typu "transcedencja" czy też cytuje na każdym kroku Widgensteina, wie kto to Szopen, nie wspominając już o tym czy ma kontakt (choćby i mizerny) z rzeczywistością. Po prostu szpanuje swoją wiedzą,  na którą laski i reszta słuchaczy reaguje wymownym przewróceniem oczami. Albo i właściwszym ROTFL-em.

Tekst jest dobrze napisany, ale jest o niczym. Nietzschem. Akcję można by streścić w kilku zdaniach, a przekaz płynie z tego taki jak z "krynicy stylu mojej wypowedzii". Człowiekowi słabo się robi i zbiera go na wymitacje.

Co prawda, w "Kropka, kropka..." akcji jest równie mało, ale przynajmniej tekst nie sili się na udawanie ambitnego.

Nowa Fantastyka