- Hydepark: Komentarze do tekstów i polemika z nimi

Hydepark:

opowiadania

Komentarze do tekstów i polemika z nimi

Parę razy, gdy ktoś skomentował mój tekst i na ów komentarz odpisałem, dowiadywałem się, że “polemika zbyteczna”, “to tylko zdanie tej osoby” i “czemu bronię swój tekst zamiast po prostu go poprawić”. Chciałbym ten temat poruszyć. Otóż polemika z uwagami krytycznymi nie służy temu, by dowieść, że tekst jest tak naprawdę pozbawiony wad, a komentujący się generalnie nie zna i niech sobie swoje uwagi schowa w buty.

A czemu służy?

Gdy dostaję komentarz z uwagami, uważnie im się przyglądam, zestawiam z tym, co sam myślę o danym fragmencie tekstu i zastanawiam się na ile są trafne. Jeśli dostrzegam, że wskazano mi jakiś błąd, niedociągnięcie czy sposób poprawy tego, co napisałem – wtedy do rady się stosuję. Czasami jednak zdarza się, że uwaga odnośnie tekstu do mnie nie trafia na tyle, bym chciał tę sugestię z miejsca wprowadzać w życie, czasami może nie być na tyle jasno sformułowana, by od razu była użyteczna, a czasami mam potrzebę DOPYTAĆ o to, o co w niej rzeczywiście chodzi i przy okazji przekonać się, czy to, co ktoś napisał o moim tekście rzeczywiście było przemyślane, czy też tak sobie od niechcenia coś tam napisał, byle napisać i nie ma ochoty ciągnąć tematu bo zwyczajnie nie ma wiele do powiedzenia.

 

C.D.N.

 

 

Komentarze

obserwuj

 Są pewne kwestie, z którymi polemika nie ma sensu. Ot, skrajny przypadek: błąd ortograficzny.

Są, jednakowoż,  i kwestie, z którymi można polemizować.  Ale należy pamiętać, że utwór winien się sam bronić, bez “ treści dodanej” w komentarzu.

Mi polemika Autora z moim komentarzem nie przeszkadza. 

 

Pozdrawiam! 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Autorze, nie wiem jak z polemiką, ale pamiętam jak kiedyś poprawiłeś kogoś (chyba belhaja) bo walnął literówkę i, niestety, odebrałem Twój komentarz jako niezwykle agresywny. Stąd może:“czemu bronię swój tekst zamiast po prostu go poprawić”.

Mniej agresji, więcej pokory, a nikt Ci czegoś takiego nie napisze :) Nie mówię oczywiście, że kogoś atakujesz – taki po prostu wydźwięk.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

To była akurat literówka, na którą mam uczulenie, (choć faktycznie T i Y są na klawiaturze obok siebie) bo ciągle trafiam na ludzi, w przypadku których nie jest to literówka. Tak czy inaczej, błagam o wybaczenie jeśli ktoś się poczuł urażony :)

 

Oczywiście bezdyskusyjne kwestie interpunkcji, ortografów czy literówek pomijam.

I wiadomo, że tekst ma się bronić sam, ale tak naprawdę nie chodzi mi w tym momencie o sam tekst i to jakie ma wady, ale o samą postawę wobec chęci DYSKUSJI z komentarzami. Osobiście, gdy akurat czyjś tekst komentuję, nie tylko nie przeszkadza mi to, że na wskazane problemy coś odpowie, ale wręcz tego oczekuję. Nie mam bowiem pewności, czy to, co wskazuję jako problem, rzeczywiście nim jest – możę coś przeoczyłem, może coś nieuważnie przeczytałem, może czegoś nie wziąłem pod uwagę – a więc odpowiedź na komentarz wydaje mi się wtedy jak najbardziej wskazana. Dowiaduję się w ten sposób, czy komentarz się przydał, czy rzeczywiście jakiś problem udało się rozwiązać, czy może w którymś przypadku wydawało mi się, że problem jest tam, gdzie tak naprawdę go nie ma.

Jeśli natomiast komentuję czyjś tekst i nie dostaję żadnej informacji zwrotnej (przy czym nie chodzi tu o podziękowania, bo tych właściwie nie potrzebuję), to w sumie odechciewa mi się dalszego komentowania.

 

A teraz przykładzik na postawę, której bardzo nie lubię (na szczęście tylko raz mi się zdarzyło coś takiego):

Betujący twierdzi, że we fragmencie tekstu (4-5 stron) zawarto mało istotnych informacji i w króciutkim komentarzy wymienia trzy.  Ponieważ nie trafia do mnie ten zarzut, odpowiadam, wymieniając ok. dziesięć istotnych dla dalszej części tekstu informacji jakie znaleźć można w tym fragmencie, po czym pytam, czy zarzut pozostaje aktualny i czy aby na pewno po lekturze trzech stron można już stwierdzić, które informacje są, a które nie są istotne. Pisząc to, oczekuję, że otrzymam dalsze uzasadnienie, które, być może, zdoła mnie przekonać, że rzeczywiście jest tak, jak twierdzi komentujący. Zamiast tego słyszę, żebym się “nie wykłócał” (choć nie miało miejsca nic, co by można pod to podciągnąć) i że niepotrzebnie “bronię tekstu” . No i to jest sytuacja w której za dalszą współpracę mogę tylko podziękować, bo co w zasadzie wyniosę z czytania uwag, których uzasadnienia nie mogę poznać?

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Zawsze warto poznać każdą opinię, nawet jeśli tylko połowicznie jest przydatna, bo jak rozumiem, te trzy informacje faktycznie były mało istotne. 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Są na portalu osoby, które odpowiadają na komentarze lakonicznym “dzięki”, nie wdając się w polemiki, bo uważają, że tekst powinien bronić się sam. Jasne, coś w tym jest, jakoś tam rozumiem taką postawę, chociaż sama jej nie reprezentuję, a w polemiki wdaję się (za) często. ;)

“Tekst ma się bronić sam”. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika. Mnie też się zdarza, że czegoś nie zrozumiem, czegoś nie złapię i wolałabym wtedy na moje pytania uzyskać odpowiedzi. Również posłużę się osobistym przykładem – napisałam kiedyś opowiadanie, którego główną atrakcją było odkrycie tożsamości głównej bohaterki. Tropy – jak twierdziła większość czytelników – były ewidentne, a też postać na tyle kulturowo popularna, że chyba każdy ją zna. I twierdzę tu autorytarnie, że jeżeli ktoś nie zorientował się, o kim ten tekst był, to tylko dlatego, że nie przeczytał go uważnie. I nie twierdzę, że każde moje zdanie powinno być z uwagą spijane z ekranu komputera. Twierdzę tylko tyle, że wówczas argument komentatorów, że “tekst ma się bronić sam” i to wina autora, że odbiorca nie zrozumiał – po prostu jest nieprawdziwy.

Ja często nie rozumiem tekstów hard SF – i to też nie jest wina autorów, tylko moich niewystarczających kompetencji.

 

Generalnie więc jestem zwolenniczką dyskusji pod tekstami, bronienia (w ramach rozsądku) własnych tekstów, bo komentatorzy nie zawsze mają rację. :)

V.

 

Bez upublicznienia dyskusji, o której wspominasz, nie można się odnieść. Może poproś drugą osobę o zgodę i zrób wiwisekcję tutaj?

 

Dyskusje o tekście bywają różne. Jeśli są ‘mocne', to dobrze, żeby autor i betujacy ufali sobie na tyle, by móc bez szkody dla znajomości powiedzieć sobie to i owo.

 

Generalnie, jeżeli czytelnik wskazuje, że brakuje mu jakichś informacji, to

nie paniał – nie poradzisz. Ale warto sprawdzić co zrozumieli inni czytacze, bo – patrz niżej

przeoczył coś – nie poradzisz. Ale warto sprawdzić co inni...

napisałeś to zrozumiałe tylko dla siebie, względnie bardzo wąskiej grupy odbiorców – znaczy, do ewentualnego przeredagowania

masz jakaś dziurę w ekspozycji informacji/wątku/bohatera – znaczy, do ewentualnego przeredagowania

masz coś nie tak w kompozycji opowieści, może trzeba poprzestawiać jakieś fragmenty, przeredagować...

masz coś niewiarygodnego/nie osiagasz pożądanego efektu u czytelnika – znaczy, do ewentualnego przeredagowania...

 

Nie ma łatwo. Przeważnie to wina autora :-)

Warto sobie określić, kto i co z tekstu miałby wynieść, zrozumieć i o to zapytać: jak zrozumiałeś, zinterpretowałeś to i tamto?

 

Pamiętaj, że każda opinia jest subiektywną, każdy czytelnik odbierze trochę inaczej, zwróci uwagę na coś innego. Pal sześć, jeśli to czytelnik spoza owego targetu. Ale jeśli ktoś z grupy docelowej pisze ci, że mu czegoś brakuje, to ją bym zapytał: dlaczego? Jak to zrozumiałeś? I dopiero potem, w toku dyskusji, dowiadywal się co wpłynęło na taki, a nie inny odbiór.

 

Jeżeli czytelnik nie zwrócił uwagi na jakieś inne informacje, to pytanie, imho, nie brzmi “przecież to i to” tylko “słuchaj, a co ci mówi ten fragment, jak go rozumiesz?”. 

 

A potem do ciebie, jako autora, należy decyzja, czy coś z tym zrobić. Prawie zawsze problemem jest to, jak tekst jest napisany i co autor miał na myśli vs. subiektywny odbiór. Czytelnik nie zawsze ma rację, ale bez sensu jest przekonywać go o tym. Pytanie raczej brzmi dlaczego.

 

Świetnym przykładem są wiersze. Jak mi kiedyś ładnie Jeroh napisał, czepiają się rytmu nie dlatego, że jest zły, a dlatego, że nie umieją sobie tego poprawnie zwokalizować.

 

A najlepiej mieć kilka opinii o wątpliwym fragmencie i krzyżowo je porównać.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

bo jak rozumiem, te trzy informacje faktycznie były mało istotne.

Nie nie, te trzy zostały przez betującego wskazane jako jedyne trzy istotne, po czym wskazałem dwa razy tyle kolejnych i chciałem się dowiedzieć, czy zarzut pozostaje aktualny i się niestety nie dowiedziałem :(

 

“Tekst ma się bronić sam”. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika.

Chyba sobie to wkleję w sygnaturkę, pozwolisz? :)

 

Bez upublicznienia dyskusji, o której wspominasz, nie można się odnieść. Może poproś drugą osobę o zgodę i zrób wiwisekcję tutaj?

Z dalszej dyskusji wyszło, że betujący chyba wpadł na minę w postaci tekstu z rodzaju, za jakim nie przepada i chciał znaleźć pretekst żeby się wycofać. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie, a co za tym idzie, pozbyłem się całej tej dyskusji jako nic nie wnoszącej do tematu,  więc dosłownie nie mam jak przytoczyć. Zresztą, nie chodziło mi tu o wydawanie wyroków w sprawie, jedynie przykład dla unaocznienia o co mi chodzi.

 

Prawie zawsze problemem jest to, jak tekst jest napisany i co autor miał na myśli vs. subiektywny odbiór.

Czasami rzecz się rozbija o to, że nie da się stwierdzić, czy coś jest ważne, póki się ważne nie stanie. A nawet wtedy ktoś zawsze może uznać, że wcześniej nie było ważne i cóż można poradzić? Problem zresztą nie w tym, czy było ważne, czy nie było, lecz w tym, że nie szło się dowiedzieć jak to jest z punktu widzenia czytelnika bo przecież “niepotrzebnie bronię tekstu”.

 

PS. → Psychofish – w każdym razie chodzi o tekst do którego betowania także i Ciebie zaprosiłem, więc będziesz miał okazję sam się przekonać, jak to z nim jest.

 

 

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Był już identyczny temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/56842270

Ale z tego, co widzę, to wcale nie jest łatwo go znaleźć, dlatego... a niech tam.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Osz.. w takim razie, czy mógłbyś mnie od razu pokierować do jakiegoś wątku o opisach, jeśli takowy istnieje?

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

“Tekst ma się bronić sam”. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika.

 

Spora część książek w których jakąś istotną rolę odgrywa technologia (zresztą, nie tylko takich) z założenia traktuje odbiorcę jak umiarkowanego idiotę. Szczególnie widać to w takich technothrillerach – gdzie w akcję prosto z mostu wplatane są opisy jakiejś np. aparatury. Sęk w tym, żeby zrobić to w taki sposób, żeby czytelnik nie poczuł się tym faktem urażony ;)

And one day, the dream shall lead the way

Chyba sobie to wkleję w sygnaturkę, pozwolisz? :)

 

Ale tylko bez podawania autorstwa cytatu. ;) Bo wyrwane z kontekstu to jest to bardzo nadęte. 

Wątek o... opisach? Cholera, nie przypominam sobie :) Ale tutaj wiele wątków po prostu umiera i trudno je odkopać, dlatego całkiem niewykluczone, że było ich już kilka.

 

Ja popieram to, co napisała Ocha. Nigdy specjalnie mnie nie przekonywało to, że “tekst ma się bronić sam”. To znaczy – w teorii tak powinno być. W praktyce trudno uznać, że każdy nierozumiejący czytelnik to wina autora, a nie samego czytelnika. Mnie się zdarzyło nie dość dobrze zrozumieć całą masę opowiadań, które inni zrozumieli bez problemu, oraz zrozumieć doskonale bardzo wiele tekstów, które spotkały się z powszechnym niezrozumieniem. To normalne.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja popieram to, co napisała Ocha. Nigdy specjalnie mnie nie przekonywało to, że “tekst ma się bronić sam”. To znaczy – w teorii tak powinno być. W praktyce trudno uznać, że każdy nierozumiejący czytelnik to wina autora, a nie samego czytelnika. Mnie się zdarzyło nie dość dobrze zrozumieć całą masę opowiadań, które inni zrozumieli bez problemu, oraz zrozumieć doskonale bardzo wiele tekstów, które spotkały się z powszechnym niezrozumieniem. To normalne.

Zgadzam się, z drugą częścią tego co napisałeś. Zresztą pewnie stąd paskudne pojęcie target. Natomiast tekst, jednak powinien bronić się sam. Wszak w normalnej sytuacji autor-tekst-czytelnik nie ma możliwości podyskutowania sobie z autorem. Co nie znaczy, że w takich miejscach jak portal NF należy unikać dyskusji. O, nie, tutaj trzeba dyskutować, odpowiadać na komentarze, wykładać interpretacje. Bo z tego płynie nauka. I to, jak sądzę, dla obu stron. To znaczy i piszącego i komentującego. A i czasem na kibiców coś spłynie ;-)

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Natomiast tekst, jednak powinien bronić się sam. Wszak w normalnej sytuacji autor-tekst-czytelnik nie ma możliwości podyskutowania sobie z autorem.

Oczywiście, że musi. Mnie chodzi tylko o to, że nieprawdą jest, iż każdy czytelnik, który czegoś w tekście nie zrozumiał, któremu coś tam logicznie nie gra, to wina tego, że autor źle napisał tekst. Samo doświadczenie tego portalu uczy, że czasem po prostu znajduje się taki czytelnik, który bądź z braku odpowiedniej wiedzy, niezbędnej do odczytania przesłania, bądź z innych względów (np. innych przeżyć) – twierdzi, że tekst jest nieudany. Piętnaście osób przeczytało opowiadanie i nie uważa, by zachowanie bohatera było niewiarygodne, po czym przeczytały dwie następne i stwierdzają, że ich ono nie przekonuje. Autor nie może zadowolić swoją pisaniną każdego i nie każdy niezadowolony czytelnik to efekt błędu autora. Dlatego nie lubię, gdy ktoś w takiej sytuacji potulnie stwierdza “skoro nie zrozumiałeś, to zawiodłem”. Przecież to wcale nie musi być tak, zważywszy na to, że pozostali czytelnicy problemu nie mają.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Pełna zgoda. Jedynie co, to często można, nazwijmy to optymalizacją, próbować dążyć do tego, żeby grupa czytelników z wątpliwościami była jak najmniejsza. Chociaż, IMHO, przesada w tym zakresie nie jest pożądana. I tutaj, zza węgła wyziera nieszczęsny target. Czy czytelnik, który nie zrozumiał lub któremu się nie podoba jest z grupy do której chcieliśmy dotrzeć, czy też jest na marginesie? Osobiście mam z tym problem. Nawet, tutaj na portalu zdarzyły mi się teksty, w których rozrzut ocen był dość skrajny. I w obu grupach komentujących były osoby, których opinię bardzo sobie cenię. W efekcie nasuwa mi się wniosek, że można było znacznie lepiej, ergo: skopałem.

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Refleksja z całą pewnością nie zaszkodzi :) W końcu całkowite ignorowanie czyjegoś zdania, tylko dlatego że ten ktoś jest mniejszości, też wcale dobrym pomysłem nie jest. O ile da się znaleźć kompromis i dogodzić czytelnikom o różnym zdaniu, to należy to zrobić – w końcu pisanie na tym polega, by jak najwięcej osób cię czytało i czerpało z tego przyjemność. Problem pojawia się tam, gdzie czytelnicy mają po prostu przeciwne zdania i zadowolenie jednych i drugich jest zwyczajnie niemożliwe. Problem tym większy, jeśli czytelników miałeś sporo i dosyć równo podzielonych ; )

Co się zaś bardziej tyczy tematu wątku (bo chyba odbiegliśmy) – to ja uważam, że polemika z czytającymi jest dobra. Wiele takich polemik kończy się tym, że obie strony wychodzą z nich mądrzejsze. Jeśli napiszę długi komentarz, dotyczący – moim zdaniem – wad i zalet opowiadania, wypunktowania jakichś językowych potknięć, a autor nie odniesie się w żaden sposób, to jest mi z tym źle :) Nawet jeśli się nie zgadza, to lubię przeczytać, dlaczego (chociażby krótko) – a tematu przecież drążył nie będę, bo to tak na dłuższą metę tylko jego sprawa, nie moja. Kiedy z kolei ja występuję jako autor, lubię jeśli jakieś wątpliwe aspekty mojego opowiadania podlegają dyskusji. Jeśli odbieram zarzuty jako trafione, to korzyść jest oczywista. Jednak nawet kiedy uważam je za nietrafione, to nie znaczy przecież wcale, że nie zapamiętuję i w przyszłości nie zastanowię się dwa razy, zanim uczynię coś podobnie.

Tyle tylko, że mam tutaj na myśli kulturalną, spokojną dyskusję, a nie rzucanie się na czytelnika/autora niczym lwica. Za kłótnię i agresję to ja serdecznie podziękuję :) Już lepiej nic nie pisać.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nic dodać, nic ująć!

A te komentarze, z którymi się nie całkiem zgadzam, często pokazują, jak różny potrafi być odbiór tekstu (pewnie tak różny jak my). I to jest nauka! 

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Moim skromnym zdaniem pokora, zdolność do samokrytyki oraz szacunek do czytelnika są niezbędnymi cechami pisarza (nie licząc oczywiście samej umiejętności pisania). Każdy, nawet najbardziej negatywny komentarz może przyczynić się do rozwoju warsztatu, czy to w zakresie ortografii, interpunkcji lub stylistyki czy też w zakresie budowy postaci albo prowadzenia dialogów.

Hmm... Dlaczego?

A moim skromnym zdaniem ważne jest też, żeby autor miał na tyle pewności siebie (nie mylić z arogancją, chociaż na pewno linia bywa bardzo cienka), by potrafił jednak niektóre rady odrzucić. Bo – właśnie – wszystkim nie da się dogodzić, zawsze ma się jakąś grupę docelową. Takie pisanie, które podoba się wszystkim, traktuję nieco podejrzliwie. Więc nie ma co się obawiać, że twój styl nie wszystkim się podoba i zdarzają się wobec niego uwagi krytyczne. 

I, w końcu, do cholery, zupełnie bezsensowne komentarze też się zdarzają. ;)

Ocho, ależ oczywiście! Bezsensowne komentarze się zdarzają, podobnie jak komentarze złośliwe czy też nieżyczliwe. Takie komentarze czy też komentatorzy są doskonałym materiałem do budowania postaci lub dialogów. W końcu czarne, głupie względnie niedojrzałe charaktery również mogą się przydać w opowieści.

 

Hmm... Dlaczego?

Ha, Drewian, masz rację. To się nazywa dobre podejście. :)

Dla rozrywki Koleżanek i Kolegów przypomnę swego czasu sławny, niesłusznie popadający w zapomnienie odautorski komentarz w formie zapytania, skierowanego do komentujących dzieUŁŁo. “Co tu, k***a, jest żle?”. Odpowiedziałem, wiedziony impulsem niezrozumiałego rozbawienia: “Wszystko, k***a, jest spie*****ne!”.

Ale nie chodzi o samo przypomnienie. To ilustracja, jak namiętność może miotnąć i autorem, i komentującym. To się zdarza... Dlatego z jednej strony najlepiej powstrzymać się z komentarzem, gdy paluszki swędzą za mocno, z drugiej natomiast lepiej na taki komentarz nie odpowiadać natychmiast i w tym samym stylu. Bywa jednak, że nagły śmiech zwycięża...

Mnie śmieszyły i zarazem lekko irytowały autorskie riposty w rodzaju – też autentyk – “ten tekst czytały osoby z wyższym wykształceniem, z dyplomami”. I co z tego, że czytały, że z dyplomami? Nie widziały, nie wiedziały, że nie merda się podmiotami jak pies ogonem, że imiesłowy współczesne i uprzednie mają ściśle określone zakresy stosowalności, to co mnie ich siedem fakultetów obchodzi...   :-)

Na szczęście to należy, jak na razie, do przeszłości.

I to był komentarz pod tekstem użytkownika Nomad.pl; prawda, Adamie? ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Dwa legendarne komentarze... Aż nie mogłam uwierzyć, że Adam, ta ostoja spokoju i krynica cierpliwości potrafi użyć takich mocnych słów. Nawet jeśli każdziutka litera jest zasłużona.

Babska logika rządzi!

Prawda, Sethraelu.

No, odruch był za silny, Finklo.

Mnie szczególnie nie interesuje czy tekst “broni się sam” czy nie, polemizując z uwagami komentujących mam zupełnie co innego na względzie.

Taka sytuacja: X sugeruje jakąś zmianę, do której z jakichś względów nie chcę się stosować. Mam wtedy wrażenie, że jestem winny X wyjaśnienie: czemu tak, nie inaczej. Jeśli X ma ochotę na dalszą polemikę – czemu nie? Ale czułbym się źle, po prostu olewając czyjąś uwagę, na którą poświęcił(a) czas, skupienie, brnąc przez tekst, który nie do końca mu/jej się podoba. Zwykła przyzwoitość.

Oczywiście styl, w jakim X komentuje, czy ja polemizuje, to już insza inszość.

Ummm...

 

To chyba powinienem sypać głowę popiołem, bo przy betach sięnie pieszczę. Z drugiej strony, jestem gotów na ostrą replikę autora i nigdy się nie obrażam – no bo skoro ja sam, to czemu innym zabraniać...

 

Z drugiej strony, Emelkali się uodporniła już na mnie i nie ma tak fajnie  ;-)  Chociaż najciekawsza jest dyskusja o wątpliwych fragmentach – o, wtedy dużo się dzieje. I to jest chyba najciekawszy element testowego czytania, nawet jeżeli autor nie uwzględnia uwagi. Ważna jest reakcja zwrotan, jako testujący wiem, ż euwaga została wczytana, być może przmeyślana – nie poszła w próżnię.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wiesz co, Psycho? Tak prawdę mówiąc, to na podstawie tego, co sam widziałem, nie zauważyłem, żeby Twoje komentarze były jakieś przesadnie ostre :P Nie, żebym chciał niszczyć jakiś Twój wizerunek, czy coś – ale nie przesadzaj :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Punkt dla beryla. Jakbym miał dobierać jakieś przymiotniki. to użyłbym raczej określenia barwne. Oczywiście poza merytoryczne, a jakże ;-D

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

A bo nie widziałeś tych dyskusji w plikach pozaportalowych... ;-) Ale fakt, wszystko zalezy z kim, w jakich okolicnzościach i na ile sobie można pozwolić.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zainspirowaliście mnie, proszę:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/14864

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka