- Hydepark: Prawie apokalipsa... czyli spotkanie z redakcją NF na Avangardzie

Hydepark:

czasopisma

Prawie apokalipsa... czyli spotkanie z redakcją NF na Avangardzie

Straszne, straszne rzeczy działy się dzisiaj (09.08.2014) w Warszawie. Znowu zrobiło się ciepło. W klimatyzowanym tramwaju za to było zimno. Na Politechnice umościł się konwent Avangarda, ale było cokolwiek niemrawo – ludzie (a może to nie ludzie?) snuli się jak zombiaki, przed gmachem matematyki zebrała się od razu zapobiegliwa  grupka, która ćwiczyła  jakąś szermierko – nawalankę, pewnie aby w razie czego tych potencjalnych zombiaków pogonić. Na konwent przyszedłem odpowiednio wcześniej, żeby nie stać w kolejce po akredytację – kolejki nie było! Do spotkania z redakcją miałem więc trochę czasu by na spokojnie poczynić te wszystkie apokaliptyczne obserwacje. Na ławeczce, przy fontannie zjadłem kanapkę, trzech dziwnych gostków naprzeciw obserwowało mnie bezczelnie – nie no, nie mnie tylko raczej odpowiednio do pogody odziane konwentowiczki, które z czającej się apokalipsy jakoś nic sobie nie robiły. Gdy zbliżał się czas spotkania z niepokojąco drżącym sercem podniosłem się z ławeczki, bo wiecie, coś przeczuwałem...

Hm... Rok temu na Polconie redakcję NF i CzF reprezentowało czterech redaktorów. W tym roku z czterech zrobiło się dwóch, był Naczelny JeRzy i Marcin Z. (malakh). Niepokoiła nieobecność mc – czyżby był  on jedynie cybernetycznym (cyberpunkowym?) bytem redaktorskim, a ten co zazwyczaj się za niego na imprezach podaje, to mający jakiś niecny plan, albo przynajmniej pożerający większość budżetu firmy Prószyński i s-ka maniakalny android? Mina JeRzego potwierdzała w pełni moje podejrzenia!

Wtłoczyliśmy się do sali. Straszna, wielka sala to była, prawie jak kinowa, balowa niemal, dalekie twarze redaktorów aż zamazywały się w oddali, gdy zasiedli na podniesieniu. Kto wie, może czuli się trochę jak idący na śmierć gladiatorzy? Przesiadłem się bliżej, by śmiertelników lepiej widzieć.  Marcin Z nawet wstał na chwilę i uniósł rękę, jakby miecz w niej trzymając i chcąc pozdrowić Cezara. A nie, poślinił tylko palec, a ślina zamarzła. Ta jego poza wywołała we mnie niechciane wzruszenie, łza, łezka malutka spłynęła z prawego oka mego i również zamarzła – na policzku. "Zimno"! rozległy się głosy, "ale piździ" – chciałem dodać od siebie, ale jakoś się powstrzymałem. Redaktor Marcin, biegły w biotechnologii powędrował do tajemniczych przełączników na ścianie – gdy nacisnął jeden z nich, pewien uczestnik spotkania uniósł się nagle niemal pod sam sufit i zdezintegrował – co przyjęliśmy ze stoickim spokojem. Czas leciał, trzeba  było zaczynać spotkanie.

Nagle  Marcin stwierdził że nie ma redaktora Parowskiego, który pewnie zabłądził i jak tak bez Maćka zaczynać? Oznajmił, że zadzwoni. Zadzwonił. Znaczy wycofał się i zadzwonił. Po chwili wychynął z ciemności i grobowym głosem oznajmił, że Maciek zapomniał, że nie ma go w Warszawie! Że jest gdzie indziej! Ale gdzie?! Ktoś zemdlał. Ktoś znowu się uniósł. Opuściliśmy wzrok, gdy nastąpiła kolejna dezintegracja. JeRzy krzyknął, że być tak nie może, wskoczył na podniesienie i zamachnął się na niewidzialnego wroga  sierpniowym numerem NF – na okładce Herkules, więc nie był to znowu taki zły pomysł.  Ktoś inny zaproponował rozgrzewkę, no bo cały czas zimno! Marcin uspokajał JeRzego, a my przez dłuższą chwilę ćwiczyliśmy skłony. I w końcu, co za szczęście – spotkanie się zaczęło! Tylko zaraz, czy w świetle takich wydarzeń coś istotnego w ogóle z niego zapamiętałem? Spróbujmy.

Marcin kupił do Wydania Specjalnego powieść strasznie znanego na świecie autora horrorów, w Polsce nieznanego. Ma być hit. Ja przeczytam, bo niby King to król, a gościu cesarz, więc jak mam nie przeczytać? Tylko jak się gościu nazywał? Pomocy! A nie, już mam – Thomas Ligotti, tak? Ponoć "True detective" z niego zrzynali, z niego i Chambersa, co za ludzie! W każdym razie czekam na ten tekst.

Będą wyczekiwane przez niektórych wersje mobi i epub i jeszcze jakieś inne chyba. A kto zaprenumeruje, to nawet dodatkowo taki plik może by i dostał. Fajnie.

Nie było -mc– (może android się przegrzał?) to i Marcin rozprawiał dużo o zagranicznych pisarzach, o tym co kupił, o tym, że Valente chcą płacić, bo puszczają jej opka, a ona konta swego, namiarów nie chce dać, tylko charytatywnie nas obdarza. Dużo było o Peterze Wattsie, że zajęty promocją książki, ale że z nim zawsze można się dogadać, następne opko będzie niebawem. Że pokazało się parę fajnych, w końcu, opków fantasy, takich rozrywkowych – mnie Scott Lynch z Maszyną się podobał, więc chcę więcej takich.

Było trochę o "Czasie fantastyki" – o tym, ze nie wiadomo kiedy następny numer, bo Narodowe Centrum Kultury to tajemnicze zjawisko. Proszą o wysłanie materiałów, się wysyła, a potem przychodzi od nich mail, że proszą o wysłanie materiałów. No i zwyczajowy problem z dystrybucją, bo co jest za darmo, jest trudne do dostania. Ja szczęśliwie ostatni numer mam, bo zajrzałem w maju na Targach Książki na stoisko NCK i zgarnąłem. Ech, w zeszłym roku gdy był na spotkaniu przebywający dzisiaj gdzie indziej Maciej Parowski, ów Maciej Parowski miał do rozdania gratisowe egzemplarze.

Co tam jeszcze? Aha, chyba najfajniejsze. JeRzy i -mc– szykują projekt. Znacie słynną antologię pod redakcją Harlana Ellisona, "Niebezpieczne wizje"? Najsłynniejszą antologię fantastyki? Ja głupi mam ją od lat na półce i se czeka – obiecuję, że w tym roku przeczytam! JeRzy i -mc– chcą zrobić polski odpowiednik, rozsyłają wici, pozyskują znanych autorów i będą to puszczać w NF. Szykuje się coś naprawdę fajnego. No i właśnie było o Ellisonie, coś co nie do końca załapałem, że nie mogą kupić jego opowiadań ( a jedno z nich to jedno z dwóch ulubionych  opowiadań JeRzego ever), bo był jakiś gostek  (na Fejsie?) i coś popsuł. Jakieś mocno apokaliptyczne sprawy.

Było też o tym, co zawsze – jak debiutować, wysyłać teksty itd. Jedne dziewczę męczyło o to po spotkaniu i JeRzego, a potem Marcina. A Jerzy tłumaczył, że w ogóle najlepiej zaczynać na stronie, bo tam jest najlepsza weryfikacja takstu i talentu. I wiecie – pokazał mnie palcem! Hurra!

A właśnie – było o stronie, było o brajcie! Że brajt to niemal Boży Szaleniec zajmujący się stroną, że będzie ta obgadywana w Hyde Parku wersja 3.0., i że wtedy będzie po prostu super. No bo jak ma być inaczej?

Było pewnie coś jeszcze, jak ktoś pamięta, to niech podpowie.

Byłem potem na dyskusji prowadzonej przez Marcina o poradach dla debiutantów. Było naprawdę zabawnie, ale najbardziej zapamiętałem czułe wspomnienia Marcina w roli redaktora Prószyńskiego, gdy czytał powieści nadsyłane przez autorów. Z pięciuset do tysiąca które napoczął  uznał za zdatne do druku dwie. Dwie. 2. Niezła jazda, prawda? No i że Marcin uważa (tak samo jak ja zresztą, choć paradoksalnie jeszcze nic nie czytałem ;-), że najlepiej promującym się autorem jest Jakub Ćwiek. I w ogóle, że ludzie od promocji w wydawnictwach są najważniejsi i trzeba im dawać pączki. Meandry rynku wydawniczego przedstawił naprawdę ciekawie i pewnie wielu słuchaczom otworzył oczy na bolesną rzeczywistość.

No i jak, myślicie, ze to już koniec? A gdzie tam! Pamiętałem, że na Avangardzie miał być kozajunior. Wypatrywałem chłopaka, ale nikt nie wyglądał na te czternaście, piętnaście lat. Może przypakował, może zarostem porósł? Już pod sam koniec, Jerzy zadał wiekopomne pytanie – kto, do kuźwy nędzy zakupił ostatni numer NF niech rękę podniesie, a reszta... Ja podniosłem rękę pierwszy i przez chwilę tak zostało. JeRzy zzieleniał, ale po chwili inni nieśmiało zaczęli podnosić łapki. Ludziki, nie trzeba się bać, że się czyta NF. Kto wie, może to kręci laski? Niektóre laski też przecież czytają NF, prawda?

Aha, kozajunior. Gdy zbieraliśmy się do wyjścia, najpierw szepnąłem, a potem zakrzyknąłem – "kozajuniorze, gdzieżeś!" Ale zamiast tego z moich ust posypały się inne, niespodziewane  słowa: -"Niewinne to dziecię, które otulone jeszcze przed chwilą pledem jasności, łakomie patrzy na skracające cień, chylące się ku horyzontowi, czerwieńsze niż posoka słońce! Czerw! Czerw! David Bowie! Duchovny David! Dawid i Goliat! I rampa! A na rampie krzak goreje i smok zieje!"

O Jeżu, to nie mija. Teraz już wiecie, czemu ta relacja jest taka, a nie inna ;-p

Komentarze

obserwuj

Krzyczałeś? Naprawdę? To naprawdę przepraszam, ale nie słyszałem. Gdybym słyszał, to bym wzrok odwrócił. Ale Ciebie chyba widziałem, tak myślę, że to byłeś Ty.

No i naprawdę żałuję, że pana Parowskiego nie było. Szkoda, i by się posłuchało, i by się po autograf podbiło.

Było też o tym, że malakh chciał japońskie opka kupić, był już bardzo blisko, bliziutko, bliziuteńko, wszystko ugadane, ale... autor na koniec powiedział... “shinai”?

No i ogólnie – że agenci to zdziercy.

 

PS No i potwornie zimno, jeny! Tam naprawdę grzejników nie ma? Biedni studenci.

Mee!

Musiałem krzyczeć – w myślach :-) No i ja to pytanko o stronę zadałem.

Hm, a jeśli jeszcze mogę dodać. Malutko osób, tak jak napisał Janek. Byłem w Warszawie już w czwartek, o dziesiątej (!), spodziewając się przed gmachem Politechniki tłumów – jak na Polconie lub Pyrkonie – myśląc, że kolejki będą kilometrowe (wspomniany Polcon), że burdel będzie (wspominałem o Polconie?), ale okazało się, że pustki totalne. Wróciłem po małym obiadku o czternastej do kas biletowych i trzy minuty później byłem już z plakietką konwentowicza. Szkoda, liczyłem na więcej osób – więcej przebierańców, żebym mógł zdjęć narobić. A tak – lipa.

No i nie wolno wierzyć wszystkim punktom programu – i ich opisom. Co prawda po ostatnim zdaniu opisu – “Będziemy śpiewać!” – mogłem spodziewać się, że prelekcja o dźwięcznej nazwie “Cenzura to bzdura” nie będzie inteligentnym wykładem o cenzurze i jej historii. Cóż, pomyliłem się. Ale za to na konic ubawiłem się na warsztatach literackich pań Hałas i Kańtoch.

Mee!

Wiem, że Ty, tak mi się skojarzyło. A poza tym chyba Cię gdzieś widziałem. :)

Mee!

No jest jakiś wkurzony na NF kumpel Ellisona, który go nastawił przeciwko redakcji. ;-)

 

Nieobecność MC ma podłoże czysto geograficzne – ma daleko do Warszawy.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A ja coś czuję, że czas znowu spoważnieć, bo sobie latam ostatnio :-) Chociaż mam na warsztacie jeszcze jakieś głupie opko, a skoro jest ciąg, to trzeba to wykorzystać. 

Czyli słabiutko i z frekwencją i z gośćmi.

Wiele nas nie było, ale jak na ogólną frekwencję konwentową i tak sporo. W zeszłym roku na Polconie była mała salka i ścisk, niektórzy stać musieli, a tutaj dali jakieś wielkie salsko – teraz bardziej by pasowało takie  mniejsze pomieszczenie, bliżej redakcji, bez takiego oddalenia.

Będą wyczekiwane przez niektórych wersje mobi i epub i jeszcze jakieś inne chyba. A kto zaprenumeruje, to nawet dodatkowo taki plik może by i dostał. Fajnie.

Poważnie? No to cudowne wieści, dj musi koniecznie pogratulować Jerzemu cool

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nie było mnie, bo mi terminy niestety nie zagrały . Ale na Polcon już się wybieram, więc jak by co, będziemy nadrabiać :-)

 

Na Polconie to z kolei mnie nie będzie. No i kto, się pytam,  napisze wtedy relację? Może ktoś normalny... ;-)

Korespondent pierwszoligowy :)

Kurczaki, a ja w życiu na żadnym konwencie nie byłem :/ W przyszłym roku coś spróbuję obczaić :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja byłem dopiero na drugim i z każdego relację napisałem. A przepraszam, raz byłem z córką na mangowym, musiałem dziwnie wyglądać (tatuś) wśród tych oryginałów :-)

A kto zaprenumeruje, to nawet dodatkowo taki plik może by i dostał.

Jak to rozumieć? Obecnie istnieje osobno prenumerata papierowa osobno elektroniczna. Zostaną połączone? Trochę niejasne jest to zdanie, bo brzmi jak by trzeba było kupować oddzielnie formaty czytnikowe, podczas gdy w księgarniach ebooków multiformat to standard, bo płaci się za treść książki/czasopisma, a później można bez problemu czytać na dowolnym urządzeniu: komputerze przy biurku, czytniku na kanapie, czy też telefonie w tramwaju, i jeżeli technologia wszystkich tych urządzeń jest kompatybilna, to zmieniając urządzenie synchronizacja umożliwa kontynuację czytania od miejsca gdzie się skończyło. No i nie zapomnijmy, że niektórych mogą zainteresować grafiki w epubie, więc będą chcieli sobie obejrzeć je w kolorze na ekranie komputera, więc współistnienie wszystkich formatów to oczekiwana konieczność.

Powiedziane było, że istnieje szansa, że jeśli ktoś zaprenumeruje papierową NF, to może zostanie mu udostępniony dodatkowo plik w formacie na czytnik. Szczegółów nie podam, może ktoś z redakcji się wypowie. To są plany, to są pomysły redakcji. Tyle.

Aha, przypomniałem sobie, że mają powrócić rady dla piszących. Będzie bodajże Krzysztof Piskorski, bo on przede wszystkim dobrze kreuje fantastyczne światy, może dorzuci swoje trzy grosze Jakub Ćwiek. Z felietonami pod nieobecność Wattsa ma się pojawić Robert Ziębiński, więc pewnie będzie bardziej popkulturalnie.

Jerzy minimalnie, ale tyko minimalnie wyskoczył z nowością, której jeszcze nie ma :)

Ale plany wersji elektronicznej czynione są bezustannie...

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka