- Hydepark: Wkurza mnie to!

Hydepark:

opowiadania

Wkurza mnie to!

AAAAAAAAAAAAA jak mnie to wkurza!!!

 

Ale co? No właśnie, co was najbardziej denerwuje podczas czytania książek czy opowiadań? Nie mam na myśli bzyczącej nad głową muchy, ale usterki stylistyczne, językowe i wszelkie inne, które zawsze niezawodnie wytrącają was z rytmu i psują klimat opowieści. Te, których autorowi nie jesteście w stanie wybaczyć.

Pytanie dotyczy również zabiegów stylistycznych, które są całkowicie poprawne, ale których zwyczajnie nie lubicie.

Ja na przykład ogromny problem mam z rymami. Jak widzę, że pisarz lub tłumacz rymuje prozą (o ile nie jest to celowy zabieg, a najczęściej dzieje się to przypadkiem), to krew we mnie zaczyna bulgotać.

Drażni mnie też często narracja w czasie teraźniejszym i takich tekstów staram się raczej unikać, choć czasem się jednak zmuszę.

A jak to wygląda u was?

Komentarze

obserwuj

Dj ma mózg skonstruowany tak, że nie widzi błędów stylistycznych czy ortograficznych, bo są nie potrzebne do miłej percepcji opowiadania :)

Ale zęby mnie bolą jak czasem czytam żenująco skonstruowane sceny walki – to chyba drażni dja najbardziej.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Ja niestety często zauważam pleonazmy, zawirowania podmiotów czy zdania tak nieskładne, że można złapać się za głowę z rozpaczy. Kto był korektorem, kto to wypuścił? : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Rozszerzyłem nieco zakres pytania.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Mnie najbardziej wkurzają merytoryczne bzdury. Jeszcze jakiś dzieciak przeczyta i się głupio nauczy. Wrrrr!

Babska logika rządzi!

Mnie drażni zabieg – zwłaszcza w kryminałach – gdy akcja już-już zbliża się do końca, po czym nagle ktoś znajduje 100-stronicowy pamiętnik przestępcy albo następuje 100-stronicowa retrospekcja nie wyjaśniająca niczego, a jedynie opóźniająca akcję ;-) Funkcje retardacyjne to były dobre za Homera :D

 

Drażnią mnie oczywiste błędy w tłumaczeniu – zwłaszcza zauważalne kalki z angielskiego, chociaż sama jako redaktor też często ich nie zauważam i w jednej z książek zdarzyło mi się zostawić np. zdanie “koń ciągnął wagon” ;-), więc powinnam to rozumieć. A także zbytnia inwencja tłumacza, który stara się “żeby było śmiesznie”. To samo tyczy się napisów w filmach (słynne “zatkało kakao” z Thora).

 

Irytuje mnie, gdy w świecie fantasy ktoś odbiera spartańskie wychowanie albo używa sztyletu z damasceńskiej stali, albo nieświadomie cytuje Kochanowskiego lub Mickiewicza (no chyba że to Sapkowski, wtedy cytuje świadomie i ma pełne prawo).

 

A jeśli o Sapkowskim mowa, to pod koniec sagi irytowała mnie maniera opowiadania historii z setki punktów widzenia, również nadużywana w innych powieściach fantasy (ukochany zabieg Kossakowskiej). U Martina z kolei irytowało mnie nadawanie rozdziałom zamiast – jak w pierwszych tomach – imion postaci, jakichś wydumanych metaforycznych przydomków. W ogóle na temat “irytacji u Martina” mogłabym chyba bloga założyć ;-)

 

A także Pisanie co Drugiego słowa Wielką Literą.

Ach, merytoryczne bzdury to inna bajka – jeżeli książka leży merytorycznie, to najwyższy czas ją odłożyć i przestać się denerwować : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A ja na wiele rzeczy zaczęłam zwracać uwagę dopiero po tym, jak zamieściłam tutaj pierwsze opowiadanie, np. zły zapis dialogów, zmiana podmiotów, powtórzenia.

A najbardziej mnie wkurza, jak autor traktuje mnie jak idiotkę i próbuje wyjaśniać coś, co wyjaśnień nie potrzebuje.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nic mnie chyba tak nie wkurza jak ujęte w cudzysłów zwroty, które każdy najgłupszy nawet czytelnik zrozumie poprawnie.

Za jakiego idiotę musi mnie uważać dziennikarz, aby dawać wskazówkę, że pisząc np. piłkarz “złapał” żółtą kartkę, na pewno nie miał na myśli, że piłkarz chwycił w ręce spadający z nieba kartonik.

W książkach, które przeszły profesjonalną korektę tego się nie widzi, ale w tekstach w Internecie jest niestety bardzo częste.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ciekawe, choć widzę, że temat zszedł nieco z torów.

Jeśli chodzi o książki, takie na papierze – to wkurza mnie przereklamowanie, w stosunku do jakości tekstu ;) Spodziewasz się bóg wie czego, a dostajesz … coś tam. Może i ciekawe, ale ciekawość przegrywa po kilkunastu, kilkudziesięciu stronach z oczekiwaniem. 

Jeśli chodzi o teksty w internecie – po prostu nudzę się i nie czytam. Jeśli słaby.

Co do dziennikarzy – do pasji doprowadza mnie WP.

TYTUŁ: “Zobacz filmik, jak separatyści strącają samolot”.

Treść: “Przestrzegamy przed klikaniem na linki o takiej treści”. Sami kopią sobie opiniotwórczo– ilościowowejściowy grób . 

 

Pan Wysokiego Domu

Jeśli chodzi o reklamowanie, to dla mnie hitem jest “Następca Tolkiena”, “proza w stylu Tolkiena”. Uśmiałem się ostatnio, jak przeczytałem na okładce, że Martin wskrzesił epicką fantasy w stylu tolkienowskim.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Słuszna uwaga Berylu.

Dla mnie na ten przykład poza epickim rozmachem na niespotykaną skalę, Martin nie jest w ogóle podobny do JRR ;) Szczególnie okoliczności ścięcia Roberta Stark wyłamują się, nie sądzisz? 

:)

Pan Wysokiego Domu

Mnie wkurzają... Dłużyzny.

Ostatnimi czasy dostrzegłem trend “nabijania” (cudzysłów, by wkurzyć brajta;) powieści.

Dzisiejsze książki nie liczą już 200-300 stron, a 500-600. Pytam po co?

Autor wprowadza pierdzilion postaci i wątków, pokazuje te same sytuacje, ale z perspektywy innego bohatera, mimo, że już przy pierwszym opisie wszystko jasne.

Lubię zajmujące historie. 

Co do wspomnianej Gry o tron, to jest to świetny przykład. Pierwszy tom mnie zmiażdzył, jak mówi młodzież: wgniótł mnie w fotel;)

Teraz jestem w połowie Starcia królów i zaczyna mnie dopadać syndrom “zmęczenia materiału”.

500 stron i wydażyła się jedna(1!) ważna sprawa. No, to chyba coś jest nie ten teges.

Dobrze, że Martin choć dobrze pisze i nawet pierdoły dobrze mi się czyta:)

 

EDIT: To był Eddard Stark:)

A jeśli już spojlerujemy, ,to jego śmierć była dla mnie wielkim zaskoczenim. Oczami wyobraźni widziałem już jak Ned zasiada na tronie z tysiąca mieczy w ostatnim tomie i panuje długo i szczęśliwie.

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

No i oczywiście krwawe gody Neda Starka.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wkurza mnie, gdy czytam kolejną książkę autora i jest identyczna jak poprzednia. Takie same opisy, bohaterowie mają te same przemyślenia, natykają się na postacie, które są kalkami postaci z poprzedniej książki. Wydawałoby się, że skoro pomysłów brak, to lepiej się wstrzymać z pisaniem...

 

Wyjątkowo irytuje mnie, gdy jakaś książka osiągnie sukces i narobi trochę hałasu, to zaraz znajduje się zgraja autorów, która zaczyna ją kopiować. Oczywiście wszelkie podobieństwa są przypadkowe, ich pomysł jest absolutnie oryginalny. A nawet jeśli książki są nieco podobne, to ich wersja jest lepsza, bo wszystkiego jest więcej – tam przelano morze krwi? Ok, tutaj będzie cały ocean. Było dużo seksu? Tutaj będą się gzić w co drugim akapicie. Chociaż to bardziej zarzut do autorów, niż książek... 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Nowa Fantastyka