Recenzja:

Nowa Fantastyka 06/15

Czerwiec '15. Dziennik pokładowy gwiazdolotu "Czytam".

To był maj / pachniała Wagi kępa / trala la la…

 

A nie, tfu, wróć. Czerwiec gwiezdny jest.

 

Miecio wciąż nie może poskładać ręki, odkąd ją rozebrał w poszukiwnaiu obcego, który na pewno kontroluje jego cyborgizacje… Wariat. Ale siedzi już trzeci dzien w fotelu i dłubie, a my mkniemy podświetlną na wakacje. Taaaak! Szalone oceany Milo – oto nasz cel. Będziemy wędkować, rwać ile wlezie, a i trudności w tym żadnej; odkręcasz, nalewasz, przepijasz… Chamstwo i drobnokosmoszczaństwo na całego, czyli wymarzony urlop prymitwynej (w głębi czarnych serc) bandy szmuglerów! 

 

Nic więc dziwnego, że stropiłem się trochę wstępniakiem jaśnie panującego  Jerzego Rzymowskiego (JeRzy) o “Potrzebie odchamiania”. Niby truizm, niby takie o, banalne: bez poznania kultury wysokiej nie połapiemy się my, gwiezdne ćwoki, w kulturze popularnej – a jednak taki gul dziwny rośnie…

 

Przerzucam więc pospiesznie strony, by sumieniu nie dać się przebudzić – i trafiam na… znajomy tytuł. W wersji mobi, czerwcowe zapowiedzi znów, podobnie jak w maju, objaśniają, że “Superman to komunista!”. No tak, łgarstwo, ale do goebelsowskiej skuteczności brakuje już tylko dziewięćdziesiąt osiem razy i będzie z tego prawda, że hej! Na szczęście w treści Marcin Zwierzchowki (malakh) podąża z zapowiedziami za starym, dobrym przysłowiem: “W czerwcu się okaże, co nam Bóg da w darze.”. No i opisuje te dary, opisuje…

 

[Artykuł] Marcin Wielgosz ”zastrzykuje przeszłością” tym razem, robiąc czytelnikom pigułeczkę z kosmicznych wypadków drogowych. Rzadkie to jeszcze takie, że wciąż ciekawe :-)

 

[Artykuł] Za to Robert Ziębiński popełnił kapitalny opis “Ducha, który nawiedził Amerykę”, czyli okładkowego tematu. Przyczynkiem jest re-make “Ducha”, słynnego horroru podpisanego przez Spielberga. Stevena, w sensie.  Filmu przeklętego, filmu świetnego – ta, widziałem, lubię – i filmu, który oprócz bycia horrorem, jest też krytyką idealizowanej, konsumpcyjnej Ameryki. No, tak się robi publicystykę! Fakt, że temat wdzięczny, ale i artykuł dobry.

 

[Artykuł] Podobnym, filmowym śladem poszedł Andrzej Kaczmarczyk  w “Czasie apokalipsy”. Nawiązanie do Coppoli odległe (ba! odchamiało się swego czasu na filmie, a nie tylko – w kinie…), ale i celowe. Artykuł to bardziej przekrój po trendach i historiii obrazów post-apo, ze wskazaniem na powiązanie z czasami, w których były tworzone oraz współczesne im lęki niż recenzja nowej odsłony “Mad Maxa”.  Świetna wycieczka po ponuro-przygodowych fragmentach X muzy w bardzo interesującym, przekrojowym artykule.

 

[Artykuł] Skoro już o zagładzie było, czas na życie. Nie byle jakie, bo węglowe, u Wawrzyńca Podrzuckiego. W krótkim, acz ciekawym podsumowaniu prezentuje problem poszukwiania innych form życia bez jego jednoznacznej definicji oraz trzy intrygujące teorie, które jej stworzeniu mogą posłużyć. Warto.

 

[Wywiad] Robert M. Wegner pruje się pod celą, tfu, zeznaje  Michałowi Cetnarowskiemu (_mc_) co i jak go cieszyło na meekhańskim pograniczu, jakie fanowskie domysły zainteresowały autora oraz sugeruje, że to jeszcze nie koniec opowieści w tej sztandarowej dla niego serii. Pan Robert potrafi opowiadać!

 

[Relacja] Dostajemy też relację z Pyrkonu, popełnioną przez organizatorów i redaktorów NF. Punkt widzenia od punktu siedzenia, wiadomo – więc kto nie był, może sobie porównać.

 

[Artykuł] Z kolei  Maciej Parowski w bardzo wciągającej, drugiej odsłonie “Głuchego sapera, ślepego snajpera” analizuje przyczyny, dla których jedne dzieła trafiają do publiczności, a drugie nie, jedne – zdobywają uznanie krytyków, a inne z kolei mieszane są z błotem. I to zarówno po stronie redaktorsko-recenzenckiej, jak i przez samych artystów. Tekst, okraszony anegdotami, praktycznie sam się czyta.

 

[Felieton] Z kolei felieton Rafała Kosika i trochę apokaliptyczny w wydźwięku i recenzujący nie najlepiej kondycję naszą, ludzką, zaczyna się od zgodzenia się z agentem Smithem z Matrixa, że ludzkość jest jak wirus. “Wiara w przełomy” to dość ciekawa opinia na temat tego, gdzie dobrnęliśmy, jak – i dlaczego, w wypadku gdy cała nasza sprawa się rypnie – nasi następcy nie mogliby nas już doścignąć. No, wreszcie interesujący felieton w tym miejscu :-)

 

[Felieton] Peter Watts przyznaje się  w “Bezmózgowcu” do prywatnego koszmaru. Osoba z ogromny wodogłowiem ma IQ 126 i jest daleko lepsza w matmie od biologa-pisarza. W felietonie rozważa, czy tak uszkodzony mózg w ogóle robi to, co neurobiolodzy mózgowi przypisują, a jeśli tak – to jak wydajny musi być? 

 

Zerknąłem na Mietka. Wciąż grzebie w łapie. Zrobił jakieś zwarcie, rzygnął iskrami, a głowa wykonała obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni. Na koniec beknął przeciągle.

– Nie oceniaj książki po okładce! – rzucił w moim kierunku, gdzy zorientował się, że przyglądam się z niezbyt wyraźną miną jego poczynaniom. Mietek zamiast łba ma właściwie metalową puszkę, a orygnalnego mózgu, według danych MedScanu, zostało mu może z dziesięć procent… Ale i tak nas rozkłada w warcaby.

 

[Felieton] Robert Ziębiński potrafi zainteresować materiałem. Z okazji nowej odsłony losów wojownika autostrady napisał o arcyciekawej przemianie lekarza w filmowca i swoim pierwszym razie z Mad Maxem. Zdecydowanie do poczytania dla dzisiejszych trzydziestolatków i starszych, którzy pamiętają te niesamowicie złej jakości, przegrywane po piracku cudeńka. Apokalipsa, dziki kapitalizm i kasety wideo.

 

[Felieton] “Wampirzyca w burce”? Łukasza Orbitowskiego – myślę sobie – znów poniosło. Ale gdzie tam, taki film naprawdę jest, choć o innym tytule. Irański. W dodatku to taka mądra bestia, ta wampirzyca. Mądra sercem martwym, co to z tej martwoty więcej życiowości wykrzesze, niż niejeden ciepły worek mięsa… Jak zwykle, w formie. Pal sześć te filmy – te felietony! Zajmujące.

 

Niestety, w wersji mobi kadr z filmu też ma majowy, błędny podpis – jakoby pochodził z “Kill list”. Chyba znów jakies wirusy na łączach. Mietek przynajmniej łapę do kupy poskładał i pyta, kiedy dolecimy do Milo.

– Kwilka jeszcze – mruczę, sprawdzając nawigację. – Czytamy?

– Jana wołaj! Nudzi sie, a do stosu atomowego już więcej nie dorzuci, bo pierdniemy łańcuchową! Poza tym, to ważny moment, trzeba komisyjnie. Od czerwca dużo zależy, czy żniwa będą jak należy – dodał z mądrą miną, wyciągając, nie wiadomo skąd, flaszkę z berbeluchą.

Powiem wam, że nim skończył ją odkręcać, mechank Jan zjawił się jak duch i konsylium mogło rozpocząć wielce uczone obrady.

 

[PROZA POLSKA] “Overkill” Dominika Sokołowskiego, czyli kolejna odsłona Nowych Perspektyw. Ot, prosta fabuła w związku z afgańskim konfliktem i lekko podrasowanymi technologicznie żołnierzami bardzo bliskiej przyszłości, z wątkiem obyczajowym i finałem.

Ponoć kod kulturowy jest ważny w tym tekście. Tak, jest napisany w sposób atrakcyjny, z odwołaniami do powszechnych pojęć z online’owych strzelanek – taktyka, podejście, ba, nawet bohaterowie prowadzą taką statystykę, kto ilu zestrzelił… Popkultura na całego.

Problem w tym, że nawet mimo chyba ponurego finału (z bardzo ogranym chwytem w sensie próby grania na emocjach czytelnika, chyba się uodporniłem) – absolutny brak emocji. Ot, taka ciekawostka dropsa. Znam żołnierzy po misjach, po ich relacjach absolutnie uważam, że wojna jest parszywa i że nawet wyszkoleni żołdacy różnie się w warunkach bojowych zachowują i takie popkulturowo-metaforyczne opowiadanko, filtrujące przez mentalność gracza współczesne pole walki, nie jest dla mnie ani odkrywcze, ani specjalnie porywające. Po prostu poznałem bardziej przejmujące opowieści.

Nie żeby tekst słaby był, poziom redakcyjny trzyma.  Po prostu dla mnie jest… nijaki.

 

Dochodzę do wniosku, że albo nie rozumiem założeń Nowych Perspektyw, albo mam gust za bardzo spaczony w określonym kierunku, szukam w tekstach fantasycznych czegoś innego niż tylko postmodernistycznej lub pisarskiej biegłości i skomplikowanych metafor. Ewentualnie, co absolutnie nie jest wykluczone, jestem zwyczajnie za durny lub za mało wyedukowany literacko, by te subtelne odniesienia wyłapywać. No nic, na półmetku, moim zdaniem, jest remis – trzy teksty ciekawe lub bardzo ciekawe, trzy “od czapy” lub takie sobie. Wciąż nie wiem, jak będzie dalej. Co gorsza, wydaje mi się, że niektóre opowiadania drukowane parę stron obok mogłyby wpasowć się w projekt lepiej. Nie inaczej jest w czerwcu.

 

Ale de gustibum – to tylko moja opinia. Niech decyduje większość.

 

[PROZA POLSKA] Z kolei “Parch” Piotra Patykiewicza  to bardzo intrygująca, postapokaliptyczna – no właśnie, fantasy? Nie tylko ze względu na niecodzienny świat, w którym wieczna zmarzlina i słońce i… anioły. Mnie przede wszystkim zainteresowała historia piekarza, pokora, z jaką przyjmuje wiadomość o toczącym go parchu i konieczności opuszczenia swojej wioski, rezygncja, z jaką początkowo poddaje się upokorzeniom i wreszcie znalezienie nowego celu.  To jest właściwie takie oryginalne opowiadanie drogi, świetnie napisane i co ważne – z finałem, który zaspokaja oczekiwania rozbudzone wszystkim, co przed.

 

[PROZA POLSKA] Równie udany wydaje sie być “Nałóg pośmiertny” Jacka Łosaka. Piękne lato głównego bohatera, spędzane wspólnie z synem, pełne ciepłego lenistwa i wspólnoty dwóch mężczyzn, którym nagle śmierć odebrałą żonę i matkę. Ta idylla przetykana jest samobójczymi myślami protagonisty, coś go nurtuje, coś go wykrwawia mimo to, a może właśnie dlatego. No i skłaniający do zastanowienia, mocny finał. Fantastyka w tym tekście, nierozerwalnie związana z fabułą, jest pretekstem, by porozmawiać o tym, co robi człowiek z bólem i poczuciem straty za pomocą dostępnych sobie środków. To jedno z tych opowiadań, gdzie najważniejsze nie zostało napisane, lecz zostawione sercu i emocjom czytelnika. Bardzo mi się.

 

Mietek stropił się czegoś i walnął ogromnego gula z gwinta. Spiłby do dna, ale go mechanik Jan zmitygował, mówiąc, że smuteczek najlepiej dzielić w dobrej kompanii. Po równo.

 

[PROZA ZAGRANICZNA] Z “Ciśnieniem” Jeffa Carlsona mam problem, o czym za momencik. Główny bohater, były komandos piechoty morskiej, ze względu na problemy finansowe i rodzinę do wyżywienia, zgadza się na eksperymentalną pracę. Zostaje dosłownie przetworzony na istotę morską, która wspomaga skomplikowana budowę podwodną.

Problem mam banalny. Wydaje mi się, że to opowiadanie nie przeszłoby tzw. “brzytwy Lema” – element fantastyczny z powodzeniem można zastąpić niefantastycznym, a tekst będzie uderzał równie mocno. Wydaje mi się, że głównym tematem jest odległość – od rodziny, od ludzi, od świata, swoista ucieczka w cichy, ale i morderczo niebezpieczny świat pod powierzchnią oceanu. Tu się coś rozpadnie, tam się zniknie, cóż, show must go on. Trudno mi znaleźć inne znaczenie finału, niż wywieszenie białej flagi, poddanie się, poszukanie spokoju z dala od wszystkiego. Motyw znany choćby i z powieści sensacyjnych tutaj jest wykorzystany w kontekście obyczajowym.

Nadal, uderzający tekst, zdecydowanie wart przeczytania. Słowa uznania dla ilustracji Jarosława Musiała – niby prosta, a znacząco ułatwia zakotwiczenie sobie wizualizacji bohatera po zmianach.

 

[PROZA ZAGRANICZNA] “Dzieci Moriabe” Paolo Bacigalupiego to rzecz o przemocy. Takiej wielowymiarowej. Trafiamy w nadmorski świat, w którym tytułowe dzieci to krakeny, postrach żeglarzy. Prawdziwą legendą staje się ten, kto krakena potrafi upolować. Kraken to takie Eldorado Dzikiego Zachodu. Wielu próbuje, od lat nikomu się nie udaje. Ojciec bohaterki ginie, dowodząc taką wyprawą desperatów, a ona i jej matka w końcu trafiają do domu mężczyzny, który z natury jest… myśliwym. Nieistotne jest, czy ofiarą będzie śnieżny lew, jeleń czy też córka nowej kobiety, ważne jest polowanie, dominacja poprzez przemoc.

Jedyna ścieżka ucieczki przed lądowym drapieżnikiem prowadzi do morza. A co z tego wyniknie, poczytajcie sami. Naprawdę świetnie napisane, wciągające opowiadanie, w strawny sposób prezentujące niełatwy temat.

 

– Szlag by taką matkę… – mruczał Mietek, sięgając po kielicha.

 

[PROZA ZAGRANICZNA] Na koniec dostajemy przypowieśc Ursuli K. Le Guin – “Dzban wody”. Lubię te autorkę, ba, poziom krytycyzmu obniża mi się na sam dźwięk nazwiska, ale musze przyznać, że dostajemy świetnie napisaną, prostą historię o bardzo podstawowych wartościach. Rzecz się dzieje w egzotycznym pustynnym neverlandzie, jest święty mąż, są nomadzi i trudna przeprawa w najgorętsza porę w roku w imię religijnego błogosławieństwa. Klimat super, przesłanie chyba czytelne.Ten pozytywny, na szczęście nie podawany wprost, morał okazuje się zaskakująco krzepiący. Jakby układa świat, porządkuje kolej rzeczy. Cieszy, choć nie wprowadza w ekstazę.

 

W tabeleczce kibica zaznaczyłem sobie remis po dogrywce, mamy więc dziewięć do sześciu na półmetku, nadal proza zagraniczna prowadzi.

 

Recenzje książkowe zapewniają Joanna Kułakowska (w tym trylogia o mrówkach – no proszę!), Rafał Śliwiak, Michał Cetnarowski (m.in. książka Piotra Patykiewicza dziejąca się w uniwersum poznanym w “Parchu”), Bartłomiej ŁopatkaAgnieszka Hłaska, Jerzy Rzymowski, Krystyna de Bizner, Jerzy Stachowicz, Michał Nalewski.

”Jrzy” (literóweczka w składzie) Rzymowski rozprawia się z “Czasem Ultrona” w dziale recenzji filmowych (z niezłą oceną). Zaraz potem, w komiksach, tradycyjnie Paweł Deptuch i Waldemar Miśkiewicz prezentują dwie ciekawe pozycje komiksowe.

 

Wywiad kulturalny na wysokim poziomie.

 

Podsumowując numer: naprawdę mocny zestaw prozy i równie dobra publicystyka. Numer zdecydowanie wart polecenia. W wersji elektronicznej nadal zdarzają się błędy w składzie, ale trzy jest liczbą świętą, jak uczył Monthy Python…

 

Transmission completed.

 

--------------------------

Poprzednie przygody załogi gwiazdolotu “Czytam”:

Maj ‘15 – czyli jak Mieczysław zrobił sobie przegląd.

Kwiecień ‘15 –  co to po kosmosie nie lata, psze pana!

Marzec ‘15 – do zdrowia dochodzę.

Luty ‘15 – ciemność, ciemność widzę!

Styczeń ‘15 – mała wpadka przy asteroidzie.

Listopad ‘14 – zakręceni w czasie.

Październik ‘14 – przystanek na tankowanko.

Wrzesień ‘14 – wielki comeback załogi na szlak!

Czerwiec ‘14 – parszywa przygoda w kwadrancie 66…

Inne recenzje

Komentarze

obserwuj

Hop, gdyby ktoś jeszcze nie czytał…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka