Recenzja:

Nowa Fantastyka 05/15

Maj ‘15. Dziennik pokładowy gwiazdolotu "Czytam"

 

Gwiezdny jakiś tam, autopilot.

 

Dryfujemy już drugi tydzień po tym kosmicznym pustkowiu, oczekując na kontraktora. Wiadomo, kosmos nie salon piękności, trochę czasu w jedną czy drugą stronę zawsze się zdarzy – dzięki ci o dziadku Einsteinie – ale jeszcze trochę i będziemy musieli się zrywać po zapasy. Z pustym skarbcem i melancholią po spotkaniu z żółwicą wielkości planety.

Nuda, potworna nuda. Na szczęście transmitter nielokalności zabzyczał, oznajmiając nowy plik z NF. Wyposzczony odmiany miotam nim na główny ekran, Mieciński też czyta – niby nie zerka, ale zawsze…

 

Wstępniak by Jerzy Rzymowski (JeRzy) to krótka obserwacja, jak bardzo nie ufamy sobie nawzajem, jakie to reakcje budzi w trywialnych, zdawałoby się, sytuacjach: konkurs na facebooku, wpis tamże o katastrofie samolotu Germanwings, zbiegający się tematycznie z opowiadaniem „Akt” w majowym numerze. O ile ten drugi przypadek rzeczywiście wynika z niezbyt szczęśliwie sformułowanego wpisu, to i tu i tu reakcje użytkowników są gwałtowne i nacechowane podejrzliwością. Smutne, lecz prawdziwe. Skręca więc łagodnie rednacz do archiwum X, by wydobyć z niego na końcu pozytywne hasła i przesłanie.

 

Wersja mobi, w majowym numerze, zawiera sekcję „Na marzec polecamy”. O w mordę, podróże w czasie! :-)

 

Marcin Zwierzchowski (Malakh) twierdzi, że Superman to komunista, zarzyna świnki w imię filmu i komiksów, a w międzyczasie proponuje kilka lektur.

 

[Artykuł] Piotr W. Cholewa zaprasza do wspomnień pt. „Sir Terry i ja”. Tłumacz książek Terry’ego Pratchetta  na polski wspomina jak trafił tę przezabawną fuchę oraz wspomina, przytaczając wesołe anegdoty (kopalnie smalcu w „Piątym Elefancie” są od ruskich pierogów, pływających w tłuszczu!). Słowem – requiem dla niedawno zmarłego twórcy Świata Dysku. Ciekawe, ciepłe, życzliwe. Szkoda tylko, że okazja niewesoła.

 

[Artykuł] Radek Pisula, przygotowując grunt pod nowe „Archiwum X”, odświeża czytelnikom historię serialu i dotychczasowych produkcji kinowych, a nawet… komiksowych. „Mulder i Scully znowu na tropie” to artykuł przybliżający szczegóły, strukturę i autorów kultowego serialu, a także jego dalsze dzieje po roku 1995. Świetne opisanie okładkowego tematu, aż Mietek zaczął gwizdać nieśmiertelne „fiu fi fi fiu ffii fiiiiiiiiiiiii….”.

 

[Wywiad] Kontynuacją tematu jest wywiad z Frankiem Spotnitzem, scenarzystą serialu przez osiem lat, prowadzony przez Michała Hermesa. „Chcę wierzyć” to ciekawa rozmowa o kulisach pracy nad fabułą kultowej serii i etapach powstawania jej głównej osi fabularnej – tej „mitologicznej” . Mietek dalej gwiżdże, w dodatku włączył pianinko na ekranie dotykowym i plumka do taktu.

 

 [Artykuł] I znów uderza Radek Pisula, kontynuując zeszłomiesięczny wątek tego, co stajnia Marvela ma zamiar zekranizować w nadchodzących sezonach. Wygląda na to, że mają plan na trzynaścielat naprzód! „Nowa gwardia Marvela” przybliża tez czytelnikom szkice postaci mniej w Polsce znanych, które stoją w kolejce do pierwszego reżyserskiego klapsa. Dla fanów Marvela, ale nie sposób nie docenić rzetelnego i zwartego przedstawienia tematu.

 

[Wywiad] Michał Cetnarowski (_mc_) wyciąga z rodzimego podwórka Michała Gołkowskiego, autora debiutującego tekstami osadzonymi w realiach gry  „S.T.A.L.K.E.R.”, nawiązującej do kultowego pikniku braci Strugackich. Czyli w dużym skrócie, jak pasję grania przekuć w pasję pisania, a w dodatku zająć się fantastyką militarną. Pan Gołkowski sprawia wrażenie sympatycznego człowieka, choć przyznam, jego książek nie czytałem.

 

Mietek nie gwiżdże już. Otworzył przedramię i obserwuje, jak mu się w rurkach czarny olej przelewa.

 

[Wspominki] Maciej Parowski rozpoczyna od „Głuchego sapera, ślepego snajpera” opowieść o upadkach i sukcesach redaktora, o furstracji autora. Można się dowiedzieć, komu i dlaczego odmawiano druku przed sierpniem ’80, jakie wielkie powieści redaktorzy uwalali oraz kiedy i co Parowski odrzucił, a jak się potem okazało – odrzucił tekst „na Zajdla”. Dość ciekawy artykuł, opisujący różne mechanizmy odbioru dzieł artystycznych lub kultury masowej na różnych etapach ich istnieniach. Pouczająca lektura dla pisarzy amatorów, którzy obgryzają paznokcie nie rozumiejąc, czemu nikt ich nie drukuje.

 

[Artykuł] Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz w jednej z moich ulubionych serii, wyciągają z lamusa hipnozę. Szał pał na ten, jak go określano, magnetyzm, trwający od połowy XIX wieku, ciekawie opisany, dociera do roku 1889, gdy temat podejmują naukowcy – Charcot, Liebault, Bernheim i Freud. Zdecydowanie dobra lektura. Nie, Mietek, nie dyndaj mi śrubką na łańcuszku przed nosem!

 

[Felieton] Peter Watts opisuje nowo budowany system, który na podstawie reakcji fizjologicznych pasażerów, czekających na lotnisku, ma określać, kto jest podejrzany i powinien zaliczyć dodatkowy przegląd, a kto nie. Dość przerażająca wizja, ale i jeszcze bardziej zaskakująca konkluzja. Ciekawe.

 

[Felieton] O tym, czy David Lynch wygra z Wielkanocą, pisze Robert Ziębiński. Rozchodzi się o to, czy brak wielkiego nazwiska przy ożywaniu nowej wersji „Twin Peaks” może bardziej pomóc czy zaszkodzić. Jest to też punkt wyjścia do rozważań o tym, co się dzieje z uniwersum, gdy autor je opuszcza lub nie kontynuuje nad nim pracy. Do kogo należy? Czy zostawić je w spokoju czy rozwijać?

 

[Felieton] Łukasz Orbitowski za pomocą „Kill List” wrzuca nas w niewygodny konflikt – cierp autorze, by coś dobrego stowrzyć, bym ja wieczór miał straszny bądź emocjonujący… Jak zwykle – warte przeczytania. A i zapewne film trzeba zakolejkować, wnioskując po recenzji. No bo ile filmów zaczyna się od awantury, którą robi żona mężowi, że ruszyłby   się, że do pracy w końcu… Więc on idzie do pracy. A z zawodu jest killerem.

 

Kurs w normie, Mietek się w sobie zagrzebał – i to dosłownie! Słowem, można czytać dłuższe formy…

 

[PROZA POLSKA] Istvan Vizvary (pioruńsko ozorowykrętne nazwisko…), „Świadectwo istnienia” i kolejna odsłona projektu „Nowe Perspektywy”.  Przyszłość, zdaje się nie tak odległa, poznajemy speca od wykrywania fałszerstw na materiałach wideo, holo i czarne dziury wiedzą jeszcze czym – wizualnych w każdym razie. Spec ma tajemny, magiczny dar, który nakierowuje go na zafałszowane elementy obrazu. Jest jednakże jeden taki film, na którym cos nieprawdopodobnego nie wykazuje żadnych oznak fałszerstwa…

Siłą tego opowiadania jest przedstawienie świata, która przenika się z tzw. wspomaganą rzeczywistością w stopniu wręcz przerażającym. Konstrukty materialne i wirtualne scalają się w jedno, ludzie poruszają się w tym miksie tego co namacalne i tego, co tylko widzialne. Ba, na tej podstawie podejmują odruchowe decyzje!

Kawałek ciekawej prozy, znów z SI w tle. To interesujące, jak sprawdza się Dukajowe przewidywanie odnośnie tematów-nisz, które trafiają do mainstreamu. Niestety, jak dla mnie “Świadectwo…” nie przebiło tekstu Szymona Stoczka z marca w moim prywatnym rankingu z dość błahego powodu – połączyłem kropki jeszcze przed finałem. Nie, nie ze względu na swoją zajedwabistość, po prostu mam podobnego konika tematycznego i – odrobinkę jak bohater – zauważyłem pewne związane z tym zależności kawałek przed końcem.

Tekst wart lektury i myślę, że godny element prozatorskiej kolekcji w projekcie.

 

[PROZA POLSKA] Jacek Komuda raczy czytelników doskonałym „Wizgunem”.  Słowiańszczyzna, starzy i nowi bogowie, okrutny, acz martwy władyka (o którego schedę, rzecz jasna, toczy się niesympatyczna, rodzinna gra), tajemnicza klątwa i… Pohańbiony rycerz, z zagadkową misją. Komuda czerpie pełnymi garściami z tego, co udało się odtworzyć jako słowiańskie bestiarium, a wiarygodności dodaje cyzelując historyczne detale. Przyznam szczerze, że nie czytałem wcześniejszych utworów pana Jacka, ale „Wizguna” wsiorbałem przez nosek i popiłem na jednym wdechu. Więcej!

 

[PROZA POLSKA] Barbara Pławska straszy „Wiedźmą”. Nie dosłownie, nie taką z haczykowatym nosem. O nie, główna bohaterka to cierpliwa, mściwa baba. Odbierz jej syna, odbierz jej wnuka – przeczeka, wyczeka, ale nigdy nie zapomni. Nigdy. I w swoim czasie przypomni ci, co zrobiłaś źle – w sposób nieodwracalny…

Ciekawy tekst, inny punkt widzenia, w formie monologu lub listu – a mimo to nie nużący. Zaczynając pomyślałem sobie: „ot, będzie babska proza, troszkę się wynudzę”, a gdzieś tak w połowie nawet Mietek syczał „Dalej! Dalej!”.

 

[PROZA ZAGRANICZNA] Sunny Moraine prezentuje zgoła „Księżycowy chłód”. Poetycki zapis dramatu, rozpadu rodziny – i oczywiście obowiązkowa śmierć małego, niewinnego dziecka, a jak, na prostych emocjach trzeba grać – a potem ponownego spotkania. Mieszanka realizmu magicznego z klasyczną fantasy z finałem, który trudno mi jakoś sobie poukładać. Ładne to, ale przez końcówkę średnio zrozumiałe. Nie na mój gust, choć tekst może się podobać.

 

[PROZA ZAGRANICZNA] Peter Watts niczym Imperium – kontratakuje. W zeszłym numerze felieton o tzw. dylemacie wagonika, w tym – beletrystyka na identyczny temat, „Bilans zysków i strat”. Superżołnierz w trakcie misji zabija, jak się potem okazuje, niewinnych ludzi. Śledztwo, wizerunek wojska, rozterki bohaterki – nawet nie czuję, kiedy rymuję – te sprawy. Taki trochę cyberpunkowy w duchu tekst, do momentu, gdy wpadamy na sedno przekazu: co jest istotniejsze, dobro jednostki czy dobro ogółu, bezpieczeństwo społeczeństwa czy uczciwość i pojednanie się z samym sobą? Czy poczucie winy można wymazać z mózgu?

Dobre, mocne SF dla misi, co takie właśnie dania lubią.

 

[PROZA ZAGRANICZNA] Na koniec creme de la creme, czyli Neil Gaiman i „O tym, jak markiz odzyskał swój płaszcz”. Znów spotykamy Markiza de Carabas, znanego z „Nigdziebądź”, ale tym razem poznajemy go niejako od środka. Przynajmniej trochę, jak trochę jego historii, trochę jego grzeszków, trochę jego wpadek, trochę jego miłość do definiującego go płaszcza i trochę ambicję wyjścia z cienia swojego brata.  W purnonsensowej historii o odzyskiwaniu płaszcza w Londynie Pod odnajdziemy wiele informacji na temat tajemniczego markiza. Mocny punkt programu :-)

W maju, w mojej tabelce literackiego kibola, zaznaczyłem sobie – po namyśle – 3:2 dla prozy polskiej. Tekst Sunny Moraine po prostu nie leżał mi za dobrze, mimo niewątpliwego kunsztu w wykonaniu. Oznacza to, że reszta świata – Polska to osiem punktów do pięciu, po pięciu miesiącach.

 

O jest, przyleciał, zidentyfikował się, ścigacz mały. Dostaliśmy co trzeba  na okrętowy skarbczyk, przekazaliśmy zaszyfrowaną wiadomość, druga płatność po jakimś czasie… Łatwizna. Dobrze płatna łatwizna, bo informacja to nadal najcenniejszy towar we Wszechświecie. Właśnie, czas zasięgnąć języka na tematy kulturalne…

 

Recenzje zaczynają się od obszernego opisu „Pamięci wszystkich słów” Roberta M. Wegnera, czyli od dawna wyczekiwanego, czwartego tomu opowieści z meekhańskiego pogranicza. Jest fabuła, jest worldbuilding, Tymoteusz Wronka zachwala – wygląda nieźle.

Oprócz p. Wronki, Krystyna de Binzer, Bartłomiej Paszylk, Rafał Śliwiak, Agnieszka Haska, Joanna Kułakowska bronią przed chłamem i radzą, po co sięgać dla dobrej lektury. Marcin Zwierzchowski recenzuje surowo, ale i z życzliwością, obraz pt. „Chappie”. Waldemar Miśkiewicz i Paweł Deptuch niezłomnie stawiają czoła komiksom różnorakim, by przyneść informację o tym, w co warto inwestować ciężko zarobione kredyty.

 

Niezły numer, w którym to beletrystyka stanowi lokomotywę, a publicystyka jest nieledwie przyczepionym do niej wagonikiem. Majowa NF prozą stoi.

 

A my? My, z pełnym kontem, urwiemy się do jakiegoś układu turystycznego, na zasłużony urlopik. 

 

Transmission complete.

 

--------------------------

Poprzednie przygody załogi gwiazdolotu “Czytam”:

Kwiecień ‘15 –  co to po kosmosie nie lata, psze pana!

Marzec ‘15 – do zdrowia dochodzę.

Luty ‘15 – ciemność, ciemność widzę!

Styczeń ‘15 – mała wpadka przy asteroidzie.

Listopad ‘14 – zakręceni w czasie.

Październik ‘14 – przystanek na tankowanko.

Wrzesień ‘14 – wielki comeback załogi na szlak!

Czerwiec ‘14 – parszywa przygoda w kwadrancie 66…

Maj ‘14 – klawiszopis znaleziony w kosmosie.

Inne recenzje

Komentarze

obserwuj

Gdyby ktoś jeszcze nie czytał…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nadmienię tylko, ze mój domniemany pseudonim (Istvan Vizvary) to naprawdę imię i nazwisko :) 

Ale że twoje, w dokumentach?! Bo Istvan to Istvan, normalne do wymówienia dla Polaka. Ale przy Vizvary trzeba się chwilę… :-) EDIT/ Poprawiłem oczywiście, za zamieszanie przepraszam – sądziłem, że to naprawdę godło, pseudonim /EDIT

 

Uczymy ukraińskiego kolegę “sz”. Jest niezły, szczególnie jak się zezłości i bura nas po swojemu ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Córa pstryka palcem twój awatar, lakeholmie, i radośnie oznajmia: “Miau miau!” :-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bystra córa :)  Mój awatar odmiaukuje, choć to niełatwe, bo rzadko się pokazuje wśród ludzi i innych kotów.

Czytałem, czytałem

Nowa Fantastyka