Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 03/19

Łukasz M. Wiśniewski

HYMN KU CZCI KANADYJSKICH LEKARZY

 

W momencie, gdy weźmiecie ten numer „NF” do ręki, nowa gra studia BioWare, zatytułowana „Anthem”, będzie już dostępna. Czy okaże się kolejnym kamieniem milowym w pełnej sukcesów i zwrotów akcji, liczącej już blisko ćwierć wieku historii firmy?

 

Witold Vargas

TO NIE OWCA, BARANIE, TO JAGNIĘ!

 

Baranek, podobna do obłoczka urocza istotka, jest symbolem wszystkiego, co niewinne, bezbronne i… łagodne jak baranek. Jak łatwo się domyśleć, to jedynie skóra, przebranie, które ma omamić nasze zmysły. W istocie pod tym prześlicznym kłębkiem bieluśkiej wełny czai się zło w czystej postaci, gotowe nas zwieść i zaprowadzić wprost ku zgubie. Baran, nieodłączny towarzysz Baby Jagi, topielec we własnej osobie i diabelski piastun zbłąkanych dusz, to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci naszego słowiańskiego bestiariusza.

 

Barbara Szeląg

OSCAROWE EWOLUCJE

 

22 stycznia 2019 roku wielu kinomaniaków przecierało oczy ze zdumienia. „Czarna Pantera”, superbohaterski hit Marvela został nominowany do Oscarów w siedmiu kategoriach, w tym za najlepszy film. Zależnie od sympatii można zapytać: jakim cudem? Albo: czemu tak późno?

 

Marta Sobiecka

CZY PAN ISTNIEJE, MR JOHNS? 

 

Choć rozdwojenie jaźni (Multiple Personality Disorder – zaburzenia osobowości wielorakiej) jest jednostką chorobową, być może – póki co – jest tak ze względu na okoliczności jej powstania. Może to pierwszy krok zmierzający do świadomości zbiorowej na zewnętrznym nośniku?

 

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

WSZYSTKIE FANTAZJE ANTONIEGO MARCZYŃSKIEGO

 

Nie chcemy bawić się w proroctwa, ale wydaje się nam niewątpliwe, że już w ciągu roku nie będzie domu w Polsce, w którym by się nie znalazły książki Antoniego Marczyńskiego – pisano na początku lat 30. w „Kurjerze Porannym”.

 

Ponadto w numerze:

– opowiadania m.in. Magdaleny Kucenty i Piotra Mirskiego;

– kolejne spotkanie z Lilem i Putem;

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Dziś przyszło. Gratulacje dla Tenszy :)

Dziękuję, zygfrydzie! Dzisiaj będę zakładać “swój” temat w hydeparku :D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Hm. Zajarałem się jak pochodnia, patrząc, że jakieś grubsze to to niż zazwyczaj ;). I opowiadań sporo! Szanuję, popieram, cieszę się.

 

Tak tylko wstępnie zwrócę uwagę, że walnięcie trzech opowiadań eksperymentalnych pod rząd (dwa ze względu na narrację, jedno ze względu na treść – bardziej właściwie niszową gatunkowo niż “eksperymentalną”) nie było chyba najlepszym posunięciem. Przydałoby się to jakoś wymieszać, bo jednak zdarzają się ludzie, co to czytają od lewej do prawej (tym razem, wyjatkowo, ja).

No chyba, że pozostałe opowiadania też są tak specyficzne, ale wtedy to już będę zły ;P.

 

EDIT: Cofam. Grubość taka sama, nie wiem skąd to pierwsze wrażenie.

Kurde, czytanie tego numeru “NF” to prawdziwa męka :(.

Nawet daję się specjalnie wciągnąć w dyskusje na forum, by nie czytać dalej. Na razie dwa opowiadania mocno średnie, jedno słabe, a trzy katastrofalne. Zostało mi jeszcze ostatnie.

Plus dyskusyjne tezy w publicystyce.

Ech, trza będzie żółć wylać :(.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ech, zabieram się do pisania tego komentarza jak do wizyty u dentysty. Czyli trzeba, a jednak się odwleka…

No nic, trzeba to z siebie wyrzucić. Przepraszam za język. Ale naprawdę takie emocje mną targały w czasie lektury.

Natomiast chciałbym podkreślić jasno i wyraźnie – to tylko moja BARDZO SUBIEKTYWNA opinia. Opinia gościa, który lubi proste nieskomplikowane historyjki SF, klasyczne opowieści, bajki dla dzieci.

Dobra, to po tym przydługim wstępie czas złapać byka za rogi.

 

„W stanie nieważkości” Magdaleny Kucenty – z przykrością muszę napisać, że to najsłabszy tekst Tenszy, jaki czytałem. Bo co tu mamy? Banalny trójkącik, okraszony seksualnymi nawiązaniami. Jestem już dużym chłopczykiem, wiem, co to BDSM, do czego służą kajdanki i knebel. Na tym polu – miałkość. Przebłyskują się w tle ciekawe motywy, jak hodowla organizmów wyspecjalizowanych czy odpowiedni dobór uczestników wyprawy kolonizacyjnej, ale są jak jedno ziarenko pieprzu na gar rosołu. Tylko wzmagają apetyt, nie zaspokajając go. A na pytanie „mc”, jakiej płci jest bohater/ka odpowiem: a ma to jakiekolwiek znaczenie?

I kiedy już myślałem, że rozczarowania poza mną, czas na – „Nieważność” Filipa Laskowskiego. Zawsze w przypadku takich opowiadań stwierdzam, że jestem za głupi, by pojąć ich przesłanie. Że faceci tylko czyhają na kobiety, jak Kuba Rozpruwacz? Że nie jesteśmy w stanie się dogadać, bo rządzą nami pierwotne instynkty? Jak dla mnie – bełkot. Potęgowany przez scenki typu kamienowanie kobiety w XXI-wiecznym Izraelu (serio?), czy niczym nie dające się (w moim mniemaniu) uzasadnić niechronologiczne datowanie dni (jakaś „Gra w klasy” się autorowi marzyła?).

Już mocno zeźlony, przystępowałem do lektury „Baby Jagny” Piotra Mirskiego. I co? No, jakiś pomysł w tym jest. Nawet niezły (choć moim zdaniem skończyłoby się totalną rozwałką i wyrzynaniem, a nie kolejką do… hm, obiektu westchnień). Ale pomysł to jedno, a wykonanie – drugie. Powtórzę z naciskiem jeszcze raz – jestem dużym chłopczykiem. Słów na k…, ch…, p… i pokrewnych, nasłuchałem się w pracy tyle, że Piotr Mirski mógłby tylko rozdziawić usta ze zdumienia. A oparcie całego tekstu na celowo „brudnej” narracji, po prostu do mnie nie trafia. Może gimnazjaliści są targetem, ich jara taka estetyka, jak ze szmatławego pornosa.

„Gasząc motyle” Karoliny Cisowskiej – uff, no w końcu coś, co się da czytać. Może nie jakieś wielkie dzieło, ale sympatyczne opowiadanie w poetyce snu. Lśniące w tym numerze jak cyrkonia w kupce popiołu.

 

Może teksty zagraniczne będą jasnym punktem tego numeru?

„Nie pozwę cię, jeśli mnie nie zaskarżysz” Charlie Jane Andrews – pojadę Mirskim: no kurwa, nawet tu ta pieprzona polityka? Zabrakło mi tylko Wałęsy, Kaczyńskiego i Tuska. Po pierwsze – pomysł, że największym marzeniem „prawaków” jest leczenie „dewiantów” poprzez coś w stylu przeszczepiania dusz, jest równie z dupy wyciągnięty, jak pomysł, że „lewaki” będą uczyć czterolatki masturbacji. Czyli całe opowiadanie to pitolenie o niczym. Ale naprawdę zeźliło mnie co innego: Poszanowanie i Solidarność, Liga Prawdziwych Rodzin czy Obóz Normalizacji Rodzicielstwa. Dobrze, że nie zamawiam prenumeraty, bo musiałbym odmówić! Polityczne gówno w mojej ukochanej gazecie???

„Kahramana” Anoud – niesiony wkurwieniem, początkowo myślałem, że to opowiadanie to politpoprawne ględzenie. Błąd! Fajne przesłanie się w tym tekście kryje – obłuda rządzi! Czy jesteśmy fanatykami religijnymi, czy szermierzami postępu i demokracji. Czyli – do zastanowienia, choć ciut przegadane!

„Moje angielskie imię” R.S. Benedict – kolejne opowiadanie do zapomnienia. O rodzącym się homoseksualnym romansie. W sumie spoko obyczajowy tekst, ale czy dodanie na doczepkę elementów fantastycznych, które spokojnie można by wyrzucić, czyni to opowiadaniem SF? Że ta obojnacza  istota (choć akurat w większej części tekstu występuje jako “on”) jest tu takim novum?  No dobra, forma jest niby nowatorska, ale to „chciał_m”, „był_m” gdzieś widziałem zastąpione „chciałom”, „byłom”. Czyli prawdziwego nowatorstwa wiele tu nie ma.

 

Chociaż publicystyka jest na normalnym poziomie. Vargas, Kołodziejczak, Orbitowski, Haska ze Stachowiczem – ufff. Jednak jest jeszcze normalna „Fantastyka”. Wyjątkowo pochwalę Kosika. Jego tekst jest w moim osobistym topie tego numeru.

Fajny artykuł Barbary Szeląg (Minuskuły) o Oscarach. Ciekawe przybliżenie historii nominacji do tej nagrody w szeroko rozumianej kategorii „fantastyka”. I tylko… „Czarna Pantera” otrzymała nominację nie dlatego, że jest świetnym filmem. Nawet na tle innych obrazów z uniwersum MCU wypada najwyżej średnio. Otrzymała, bo… wiadomo czemu.

Natomiast gorąco protestuję przeciw takiemu rozumieniu sztuki: „Potencjalnie możemy spodziewać się wygranych obrazów doceniających różnorodność, uwzględniających ludzi o różnych kolorach skóry, czy kręconych przez kobiety o kobietach”. Nie nie nie! Mnie nie interesują filmy kręcone przez Jakutów dla Ewenków, przez transseksualistów dla heteroseksualistów, przez ślepych dla głuchych. Mnie interesują filmy DOBRE! Jeśli niosą jakieś ważkie przesłanie, to tym lepiej. Ale nie muszą, mogą nieść treści banalne, byle się dobrze oglądało. Chyba, że Hollywood idzie drogą wytyczoną przez „Smoleńsk” – liczy się przekaz polityczny, a resztę się zatka naturszczykami i tekturą? Jest jeszcze czas na opamiętanie!

Mam też kilka uwag do Marty Sobieckiej, która wzięła na warsztat sprawę multiplikacji osobowości. Ciekawe to, nie przeczę. Choć myślę, że prawdziwych przypadków tego schorzenia jest równie dużo, jak oszustów. Ale ja nie o tym. Autorka młodą osobą chyba jest, bo (za wyjątkiem Jekylla i Hyde’a oraz Lema), porusza się w kręgu utworów w miarę nowych. Spoko, można, ale już na przykład aż się prosiło sięgnąć do „Psycho” Hitchcocka. Nie ma sprawy, rozumiem, artykuł nie jest z gumy. Natomiast przykład o cukrzyku, którego jedna osobowość jest chora, a druga nie, spowodował opad szczęki. Magia czy cuś? Znaczy, jak się przełączy między tożsamościami, to mu wysepki Langerhansa się cudownie pojawią? Idąc tym tokiem myślenia – wystarczy u beznogiego kaleki wywołać rozdwojenie jaźni, to mu nogi odrosną? Proszę się pouczyć o cukrzycy, droga Autorko. Paskudna choroba!

 

Z tego wkurwienia nawet mi się baboli i literówek nie chciało łapać. Były. I akapitowe „ć”. Z tym, że dwie literówki w spisie treści to na razie rekord.

Dobrze przynajmniej, że Stopka Redakcyjna w stałej, niezmiennej formie :). Pozdrawiam!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Cieszę się, że artykuł Cię zainteresował, Staruchu i zgodnie z Twoim życzeniem krótko odpowiem.

Twój protest przeciw takiemu rozumieniu sztuki przyjmuję do wiadomości i szanuję. Zaznaczę tylko, że przytoczony przez Ciebie cytat nie zawierał mojego zdania, a jedynie prognozę tego, co dzieje się i będzie się dziać w fabryce snów w najbliższych latach. Nie wydaje mi się też, bym chwaliła “Czarną Panterę” lub uważała ją za dobry film (nie uważam), więc pozwolę sobie uznać, że Twoja frustracja jest wycelowana w eter, a nie konkretnie w mój tekst ;)

Jeśli miałabym wyrazić swoją opinię – niejako wywołałeś ją do tablicy – to staram się rozdzielać to, co dzieje się w środowisku filmowym i same filmy (a także stojące za nimi idee). Co za tym idzie nie oceniam jednego przez pryzmat drugiego.

Ale to tylko moje podejście, zasadniczo bez znaczenia w kontekście artykułu.

Dzięki za opinię!

Pozdrawiam.

"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson

Minuskuło, o takie podejście mi chodziło.

Czy napisałem gdzieś, że uważam te tezy, które przytoczyłaś, za Twoje opinie?

Z całym szacunkiem – uważam, że jesteś osobą inteligentną (nawet bardzo, sądząc z artykułu i zasłyszanej audycji), a przytoczone przez mnie (za Twoim artykułem) opinie urągają zdrowemu rozsądkowi  moim zdaniem.

Ubolewam tylko, że sztuka tak łatwo daje się uwikłać w bieżącą politykę (patrz C. J. Andrews – tfu tfu).

W każdym razie – gratuluję ciekawego artykułu! I czekam na kolejne. Masz już jakiś pomysł?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nie wydawało mi się, byś wziął powyższe tezy za moje opinie, niemniej w SB napisałeś o “merytorycznych zarzutach”, więc poczułam powinność, by odpowiedzieć. Tak czy inaczej miło, że masz o mnie tak wysokie mniemanie, mam tylko nadzieję, że teraz nie będzie mi zbyt trudno doskoczyć do oczekiwań ;) Na razie pomysłu nie mam, zobaczymy, co przyniesie filmowa przyszłość i czy będzie to na tyle interesujące, by Jerzy mógł i chciał udzielić miejsca na łamach.

Pozdrawiam!

"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson

A sorry, bo tak się wk..łem na ten nowy numer NF, że może nie zachowuję jasności przekazu.

Przepraszam w każdym razie, bo artykuł uważam za rzetelny i ciekawy!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nic się nie stało, Staruchu; poza tym wszystkie merytoryczne opinie – zarówno pozytywne, jak i negatywne – są cenne. Dziękuję i spokoju zatem życzę ;)

"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson

Ale ta nie była przecież negatywna?

Jeszcze raz przeczytam, bo może napisałem to, czego nie napisałem?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Palec mi drgnął przed publikacją posta – w ostatniej chwili zdałam sobie sprawę, że możesz to tak odebrać, co popsuje nasze uzgodnienia ;) Nie, Twoja opinia nie była negatywna – zupełnie jej tak nie odbieram – a ten dopisek, to była tylko ogólna uwaga, że nawet, jakbyś skrytykował, to i tak nie ma sprawy. Niemniej w tym przypadku tak nie było i ja podziękowałam za dobre słowo.

 

Uff, niełatwa ta komunikacja przez Internet :) Ale Teraz już chyba wszystko jasne i się rozumiemy!

"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson

 

Z tego wkurwienia nawet mi się baboli i literówek nie chciało łapać.

 

 laugh

Nie dało się nie uśmiechnąć w tym momencie :). Po takiej recenzji samą publicystykę i dział polski przeczytam. Szkoda nerwów zwłaszcza na “Nie pozwę cię[..]”.

"We chase misprinted lies, We face the path of time [...]"- Alice in Chains

Póki co, dział polski za mną.

“W stanie nieważkości” – nie zgodzę się tu ze Staruchem,  imo to bardzo ciekawe opowiadanie. Kluczem nie jest płeć bohatera, ale to, co czytelnik w nim(niej) i opowiadaniu zobaczy – a zobaczy to, co chce zobaczyć. Myślę, że bardzo zgrabnie to wyszło – po paru pierwszych akapitach każdy ma jakieśtam nastawienie do tekstu (jedni uznają, że to kiepskie sado-maso w kosmosie, inni – że intrygujące ale to za mało, jeszcze inni będą doszukiwać się przesłania i głębi) – i każdy znajdzie w tym opowiadaniu argumenty na swoją tezę (tak, jak znajdzie argumenty na płeć bohatera). Imo, skłania do myślenia jak bardzo indywidualne wrażenia i doświadczenia mają wpływ na odbiór tekstu. Bezapelacyjnie, jak dla mnie najlepszy tekst z polskich.

“Nieważność” – bardzo słabe. Nie wiem, co właściwie autor chciał tym tekstem powiedzieć. Napiętnować samcze instynkty? Bohaterka-wieczna-dziewica zdawała mi się antypatyczna, nie potrafiłam jej zrozumieć ani przejąć się jej losem. Kamienowanie – czy aby na pewno to miał być Izrael? Opis kojarzył mi się raczej z państwem z islamskiego kręgu kulturowego. SF robiło tylko za dekorację i nijak nie zgadza się z aktualnym stanem wiedzy – NASA przeprowadziło program z bliźniakami w kosmosie, z których jeden spędził około roku na ISS (a drugi w tym czasie pozostawał na Ziemi) i ten z kosmosu nie postarzał się bardziej, a wręcz – na poziomie badania komórek – mógłby uchodzić za młodszego. I do tego “urósł” pięć centymetrów (mniejsze ciążenie, większe przestrzenie między kręgami). Nie znoszę, jak opowiadanie aspirujące do SF ma braki w podstawowym researchu.

“Baba Jagna” – nudne i przewidywalne. Miałam wrażenie, że autor usiłuje mnie zaszokować ilością wulgaryzmów, ale treści pod nimi za wiele to nie było. Fragmenty, gdzie bohater popisuje się “erudycją” słabo napisane – zamiast się wczuć, czułam się w połowie monologu znudzona. Nie jestem facetem, ale czy naprawdę “dziura” obudowana nieatrakcyjnym ciałem i jeszcze mniej atrakcyjną osobowością, byłaby dla kogokolwiek warta zachodu? Mnie to nie przekonało.

“Gasząc motyle” – strzelby Czechowa nie dość, że powieszone w centralnym punkcie pokoju, to jeszcze podpisane drukowanymi literami. Na jedyne pytania, które mnie zaciekawiły (kim naprawdę był Żałobnik i po co w ogóle był ten świat Mary?) nie odnalazłam odpowiedzi. Może coś przeoczyłam?

 

Publicystyka:

 

Orbitowski o Blair Witch Project. Hm, osobiście ten film zapamiętałem jako materiał, w którym nawet oświetlenie zawiodło.

 

Kołodziejczak o zagadkach w opowiadaniach… Tak, motyw zagadek potrafi być ciekawy :-) Co do niedźwiedzia i równoległej odpowiedzi: podobna trasa wędrówki mogła się odbyć na biegunie południowym i wtedy odpowiedź brzmi „niedźwiedzia żadnego” :P

 

Wiśniewski o Bioware – fajny i ciekawy artykuł. Aczkolwiek mam uwagę (autorze, czy jesteś na sali? :) ) co do sugestii, że to Bioware wprowadziło do cRPG motyw konfliktu charakterów wewnątrz drużyny i problemów z utrzymaniem w jednej drużynie postaci o sprzecznych podejściach do świata. Nie byli pierwsi :-) Dużo wcześniej zrobiło to studio Silmarilis w Ishar II (nie wiem czy byli pierwsi, ale tak się o nich pisze w publikacjach o historii RPG i gier komputerowych).

 

Artykuł Minuskuli o Oscarach – osobiście za Oscarami nie przepadam, ale dla fanów kina ten tekst stanowi niezłą podpowiedź odnośnie tego, na co warto zwrócić uwagę – fajnie, ze się to znalazło w druku.

 

“Czy pan istnieje…” – o, to mi się podobało. Co prawda jest kilka rzeczy, które wolałbym poznać głębiej (wątek o “wyłączaniu” chorób), ale generalnie fajnie to inspiruje do własnego researchu.

 

Opowiadania:

 

Yyyyy… odważnie?

 

“W stanie nieważkości” – tekst dość dobry, choć fantastyka jest tu w zasadzie drugorzędna. Warsztatowo tez wszystko gra. Ale jakoś tak pozostaje wrażenie, ż e z jakiegoś powodu nie pasuje do NF. Końcówka nie dość mocna, ale jest tu trochę wątków typu “dokąd może prowadzić transhumanizm”, “jak mogą być traktowane osoby zaprojektowane” itp. Osobna sprawa, ze te wątki trochę znikają pod wierzchnią warstwą tekstu. O ile faktycznie te pytania miały być zadane – ale to już Tensza musi się wypowiedzieć w tej kwestii. Tenszo, czytasz to?

 

“Nieważkość “ – opowiadanie, które z jednej strony ma ciekawą formę oraz parę pytań, np. odnośnie ucieczki od biologicznych “skryptów zachowań”, ale jednocześnie jest tu zbyt duża przewidywalność zakończenia. W dodatku dość wyraźne błędy w fabule. Rozerwanie kombinezonu kosmicznego gołymi rękoma po miesiącach zaniku mięśni? To one z takich delikatnych materiałów robione? Główny bohater jednym ruchem potrafi “załatwić” jednego z przeciwników, a jego żona – która w przeciwieństwie do niego nie poddała się w ćwiczeniach utrzymujących mięśnie i która w miarę wyszkolona w walce wręcz (tak wynika z faktu, że potrafiła płynnie, ot tak, podciąć kogoś kopnięciem), tak łatwo dała się obezwładnić? Forma dobra, pomysł dobry, ale jednak coś na etapie wykonania zawiodło.

 

“Baba Jagna” – bardzo brudny i dołujący tekst o tym, jak relatywna jest ludzka moralność. Odnośnie tego, o czym wspomniał Staruch, ze pewnie skończyło się rozwałką. No zapewne w wielu miastach tak. Ale tez mogłyby być miejsca, gdzie działoby się inaczej. Mocną stroną tego opowiadania jest końcówka, w której przeważają głosy o tym, jacy to “dobrzy” i “moralni” w swoim mniemaniu są zwolennicy szybkiego wyroku, mówiący o barbarzyńcach, podczas gdy sami współuczestniczyli w bestialstwie. Ale tez sam tekst jest ciężki na wiele sposobów. Są przypadki, gdzie warto skrócić tekst, żeby nie męczyć czytelnika.

 

“Gasząc motyle” – dla odmiany lekki tekst. Ciekawie napisany, z ciekawym pomysłem. O tym, jak dominacja zderza się z miękkim zdobywaniem przewagi. I o tym, jak zburzenie złudzeń może sprawić , że coś może zacząć być budowane w rzeczywistości.

 

Opowiadania zagraniczne:

 

“Nie pozwę cię, jeśli mnie nie zaskarżysz” – w mim odczuciu najlepszy tekst numeru. Co prawda rozumiem zastrzeżenia wskazane przez Starucha – ale tez mocno zastanawiam się, do jakich ugrupowań politycznych odnoszono się w oryginale (i z jakiego kraju). Faktem jest jednak, że są panstwa, gdzie ten kontekst wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. W Rosji w XXI wieku przewijały się projekty ustaw o zmniejszeniu praw homoseksualistów (ostatecznie chyba nie przeszły). A sam tekst… Dużo mówi o zawiłościach społecznych i chęci prostowania wszystkiego przez większość. Dość dosadny jest fragment mówiący o tym, kto najczęściej ma “problemy” do “innych”.

I nie, mimo wszystko to nie jest tekst o transseksualizmie i homoseksualizmie. W to miejsce można podstawić dowolny rodzaj “inności”.

 

“Kahramana” – sposób pisania taki sobie, ale od strony treści bardzo solidnie. Tak jak wspomniał powyżej Staruch – ciekawy komentarz do obłudy ludzkości.

 

“Moje angielskie imię” – tekst obyczajowy, sprawnie napisany, ale jakoś specjalnie nie wciągnął. Za to ciekawie wpleciono tu parę ciekawostek społeczno-kulturowych na temat Chin.

 

@Bella – jakoś nie dostrzegam tej głębi w opowiadaniu Tenszy. Ale ja jestem prosty człek, mnie trzeba kawę na ławę, a nie błyskać w oczy różowymi jednorożcami ;).

@Wilk – mój stan ponadnormatywnego zdenerwowania spowodowały nie bzdury, które pani Anders wypisuje. Bo uważam cały wydźwięk tego opowiadania za kompletne bzdury. Głupoty przecież każdy może sobie, pisać, drukowac i czytać. Oraz się nimi zachwycać. To się nazywa wolność, prawda? Tak jak i to, że nazywam je bzdurami. Dla kogoś to może być opowiadanie roku. Nie mam z tym problemu – są ludzie, którzy myślą kompletnie odmiennie niż ja. I cool!

Mój wkurw spowodowało użycie określonych konotacji politycznych. W następnym numerze oczekuję opowiadań dla zwolenników PiSu – ”Wieczna wojna [z lewakami]”, Wiosny – “[Słupsk], mamy problem”, SLD – “Cień Hegemona [nad Polską]”, PO-KO – “Budowniczowie Pierścienia [na wybory do PE]”.

Można też ustalić parytetowo miesiące: w kwietniu numer o tym, jak to “prawaki” męczą odmieńców, w maju – o “lewackim” deparawowaniu dzieci, SI i Obcych. I dalej w ten deseń.

A może w ogóle ogłosić: od dziś jesteśmy tubą formacji [tu wpisz dowolną opcję polityczną]. Przeciwnicy  – trzymać się z daleka!

Bardzo, bardzo mi się nie podoba takie toporne walenie się po głowach w bieżącym sporze politycznym!

Dobra fantastyka nigdy nie wskazywała wprost: ta opcja polityczna jest dobra, ta jest zła. Zawsze dawała czytelnikowi wybór, sugerowała, zmuszała do myślenia.

A łopatologia kończy sie jak u Martina w jednym z tomów “Dzikich Kart” – promując jedną opcję polityczną (amerykańską), skutecznie obnażył jej dwulicowość i zakłamanie (przynajmniej w wersji przez siebie opisanej).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, kluczowy fragment mojej wypowiedzi: “mocno zastanawiam się, do jakich ugrupowań politycznych odnoszono się w oryginale” (edit: w sensie czy były to nawiązania do ugrupowań, które w swoich krajach faktycznie próbowały forsować ustawy penalizujące – ale wtedy nie powinno się tłumaczyć, tylko zrobić  przypis)

Zerknij na priv, bo jeśli wątek będzie pociągnięty tutaj, to zaraz zrobi się z tego wylew polityki.

 

Spoko – zerknąłem, odpisałem.

A w oryginale było coś pewnie proTrumpowego i prolife’owego. Ale nie znam na tyle dobrze wewnętrznej polityki amerykańskiej, by coś zgadywać.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Tensza czyta, tylko na telefonie, więc zwlekałam z odpisywaniem :P Wilku, Staruchu, Bello – dzięki za odniesienie się do mojego opowiadania, zwłaszcza Belli – nie tyle dlatego, że oceniła opko bardzo pozytywnie (bo tym mnie już uradowała wcześniej :D), ale za to jak idealnie oddała sens tekstu – w moim zamyśle, rzecz jasna. Aż pozwolę sobie zacytować:

to, co czytelnik w nim(niej) i opowiadaniu zobaczy – a zobaczy to, co chce zobaczyć.

Jest to o tyle ryzykowne zagranie, że jeśli czytelnik oczekuje, by mu coś konkretnie/jasno pokazać, może być zawiedziony :P A chciałam pokazać, jak mocno człowiek ocenia drugą osobę poprzez własne “ja”, ocenia ją nieraz powierzchownie i zawsze przez pryzmat własnych doświadczeń. Co nawet ładnie widać na przykładzie Starucha, który ocenił postać/treść jako banalną i płytką, widząc tam tylko seks :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

widać na przykładzie Starucha, który ocenił postać/treść jako banalną i płytką, widząc tam tylko seks :P

Się tu człowiek ciekawych rzeczy może o sobie dowiedzieć :).

Natomiast podtrzymuję – ładnie piszesz o tym tekście, ale nijak tych treści tam wyłowić nie umiem. Taki już ze mnie prostaczek, by ująć to oględnie ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A ja się w końcu nie dowiedziałem, czy tam pytania związane z transhumanizmem i wykorzystywaniem go do celów innych, niż przyspieszenie ewolucji, miały być, czy to tylko “przy okazji” wyszło :P 

Staruchu, w sumie powinnam byla napisać 'głównie', a nie 'tylko', bo przecież jakieś drobiny dostrzegleś. I z prostaczkiem to nie przesadzaj, tekst jest z rodzaju eksperymentalnych. Spodziewałam się, że nie każdemu podejdzie, może nawet nikomu. Na obronę triku z płcią mogę tylko dodać, że wjezyku polskim cholwrnie trudno napisać taka narracje, by nie zdradzać płci ;) Wilku, wybacz gafę. Pytania jak najbardziej zamierzone, u mnie właściwie rzadko kiedy dywagacji na temat transhumanizmu nie ma.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Przemyślenia z przymrużeniem oka: autor “Nieważności” pewnie lubił ostatnią, kontrowersyjną, reklamę Gillette :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Witam

Fantastykę czytam od pierwszego numeru (nawet mam wszystkie numery). Moim zdaniem numer marcowy, to najgorszy numer F/NF jaki kiedykolwiek się ukazał. Żeby było jasne, nie oceniam publicystyki czy recenzji, tylko opowiadania. Ze wszystkich zamieszczonych z wielkim trudem przeczytałem jedno po czym uznałem czas przeznaczony na lekturę za stracony. Po wszystkim wyciągnąłem dwa wnioski. Fantastykę (gatunek literacki) chyba dotknęła ta sama choroba, która drąży od lat świat filmu i szeroko rozumianej działalności rozrywkowej, poprawność polityczna. Jak jesteś afroamerykańskim wyznawcą religii mojżeszowej i wychowała cię homoseksualna para z nikomu nieznanego arabskiego kraju, to jesteś skazany na sukces. Wskazana obecność brody drwala tudzież, Pardon my French, cycków. A wniosek drugi. Taki, że w dzisiejszych czasach nietrudno o kogoś, kto naprawdę potrafi pisać (w sensie składać słowa). Za to gatunkiem wymierającym są pisarze, którzy mają coś do przekazania, inaczej mówiąc brakuje im zwyczajnie wyobraźni. Byli tacy pisarze, że po pierwszej stronie wiedziałeś, że to będzie mocna rzecz. Byli mistrzowie jednego zdania, bo prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy. Ja do dziś zacytuję z pamięci ostatnie zdanie Pikniku Strugackich, nawet w dwóch językach. O zespole AC/DC mówiło się kiedyś, że nagrywają cały czas tą samą płytę, tylko dla niepoznaki dają inne tytuły. Dziś mamy na świeczniku pisarzy, którzy świetnie się mają wydają co roku tą sama powieść, żeby się czytelnikom nie pomerdało co maja kupić, dają kolejny numer.

M_alice in wonderland

PS. Gdyby to kogokolwiek interesowało:

– jestem fanem literatury Złotego Wieku

– najlepsze IMO zbiory opowiadań to Droga do Science Fiction i Niebezpieczne Wizje

– Diunę, tę pierwszą, zaczytałem na śmierć, wszystkie kolejne tomy to ZŁO

 

I ja się wypowiem, bo przeczytałam wszystkie opowiadania z prozy polskiej w tym numerze.

 

Wprawdzie nie znam wszystkich numerów NF tak jak M_alice od początku świata, a NF czytuję tylko wyrywkowo… no właśnie, dlatego czytuję wyrywkowo, że ilekroć podejmuję decyzję “No dobra, ten numer przeczytam”, to opowiadania, na które się natykam (mówię tu o prozie polskiej, bo to jest dla mnie najważniejsza część pisma), w ogóle mi się nie podobają. Niektóre są imho przeciętne, niektóre słabe, a niektóre po prostu złe. Tych dobrych jest jak na lekarstwo. I bieżącym numerem jestem wręcz przerażona. Serio? To jest najlepsza fantastyka przysyłana przez ludzi do redakcji? Bo odnoszę wrażenie, że te cztery opowiadania z obecnego numeru zostały wybrane tylko dlatego, że taki mamy klimat. O, są o tożsamości płciowej, o seksie, o dysproporcjach między płciami, to jest takie trendy, takie na czasie, pokażmy, że NF też lubi takie tematy. Nie jestem filozofem ani nie szukam dziesięciu den w czytanych tekstach na siłę, więc może problem tkwi w oku czytającego… ale może nie, zważywszy na opinie o marcowym numerze.

Przepraszam, ale moim zdaniem w opowiadaniu Magdy Kucenty nie ma nic specjalnego, wywołało u mnie tylko lekki niesmak i wzruszenie ramion. Ale i tak wypada dobrze na tle chociażby opowiadania następnego (Laskowski). Rzeczywiście, opiszmy, jakimi to zwierzętami są mężczyźni. Jak kierują się tylko najniższymi instynktami, byle wpatrywać się, śliniąc, w kobiety, byle zaruchać. I stwórzmy kobietę, jakże niewinną i czystą, no po prostu materiał do kolejnego niepokalanego poczęcia, która jednak łaskawie godzi się na to, że mężczyźni są tacy, jacy są i wykorzystuje to, by osiągać cele – a raczej jeden cel, czyli ucieczkę w kosmos, byle dalej od tych zezwierzęconych, strasznych mężczyzn. I na miejscu zastaje to, co opuściła, czyli obleśnych staruchów, dla których najważniejsze staje się zgwałcenie jej. A co z tym robi jej “mąż”, w cudowny sposób godzący się na brak seksu? Zabija i kobietę, i obleśnych staruchów, bo lepiej, żeby wszyscy zginęli niż żeby ktoś dotknął jego własności. Coś przegapiłam? Jakieś trzecie i czwarte głębokie transhumanistyczne filozoficzne socjologiczne dno? Jeśli tak, serdecznie przepraszam, ale dla mnie ten tekst jest po prostu bardzo zły, szkodliwy i zdecydowanie niezasługujący na druk.

Ale pomyślałam sobie – dobra, dajemy im jeszcze jedną szansę. I dalej mamy tekst Piotra Mirskiego. Nie chcę używać słów niecenzuralnych, jednak same mi się cisną na usta. O ile doceniam sam pomysł na świat bez kobiet, o tyle cała reszta to dno. I jakże bolesna przewidywalność! – żeby chociaż to prowadziło do czegoś ciekawego, to ten cały obrzydliwy naturalizm może byłby do przełknięcia, gdyby była w tym jakaś myśl, jakaś szczególna pointa. Ale ja po raz kolejny nic takiego nie znalazłam. To naprawdę miała być rozrywka dla czytelnika? Ciekawe, czy pisanie tego było fajne dla autora? Czy tylko chciał napisać coś szokującego wiedząc, że przy obecnych wiatrach ktoś na pewno mu to weźmie, “bo jest takie mocne”?

Ostatni tekst (Cisowska) jest… no, normalny. Przeczytałam go bez większego zainteresowania, ale jest tu jakiś świat, są jacyś bohaterowie, jest jakiś pomysł, nawet jeżeli do mnie akurat to wszystko nieszczególnie przemówiło i relacja Świerszcza z bohaterką trochę była mi obojętna, a trochę mnie irytowała. Tak czy owak obecność tego opowiadania w numerze jestem w stanie zrozumieć – pozostałych nie.

Po zamknięciu numeru zadałam sobie pytanie – czemu takie nagromadzenie? Że powtórzę, co pewien miły człowiek napisał gdzieś w odmętach FB – “czuję opresję redaktora”. I zadaję sobie pytanie, czy MC naprawdę uważa to zestawienie tekstów za wartościowe? Jestem też ciekawa, czy JeRzy to widział i co o tym sądzi?

Podsumowując: Ilekroć na przestrzeni ostatniego roku sięgałam po NF, odkładałam je rozczarowana. I mam coraz mniejszą ochotę, by próbować znowu.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

“czy JeRzy to widział i co o tym sądzi?”

 

W marcowym numerze Michał i Marcin umówili się, że przeprowadzą pewien eksperyment i opublikują opowiadania dotyczące seksu i płciowości. Raz na jakiś czas trzeba podjąć próbę pokazania czegoś nowego, innego, choćby po to, żeby był materiał do dyskusji i jakiś punkt odniesienia na przyszłość. Trochę jak z jedzeniem: dopóki czegoś nie spróbujesz, nie będziesz wiedzieć, czy Ci smakuje. Ja nie ingerowałem w ich wybór tekstów i wierzę, że z odzewu czytelników wyciągną stosowne wnioski.

 

Kwietniowy numer z kolei będzie moim eksperymentem, bo będzie w nim sporo treści na temat gier fabularnych i planszowych i po raz pierwszy w historii “Nowej Fantastyki” zamieścimy scenariusz RPG – taka moja próba wyjścia naprzeciw oczekiwaniom i zainteresowaniom dużej grupy fanów, która do tej pory w piśmie miała dla siebie bardzo mało. A biorąc pod uwagę dużą i wciąż rosnącą popularność gier bez prądu, wierzę, że warto próbować.

Dziękuję za odpowiedź ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ok, zbluzgałem numer, to jeszcze coś dodam.

Trochę Panów rozumiem – gdybym musiał zawodowo czytać codziennie dziesiątki tekstów, w większości pewnie słabych, obracających się wyłącznie wokół SI, robotów, statków kosmicznych, krasnoludów, smoków, karczm, może też zatęskniłbym za jakąś odmianą. Tyle że…

Panowie redagują pismo dla wszystkich zwolenników fantastyki. I jakoś tak jest, że im więcej czytelników, tym gusty bardziej uśrednione. Bo “NF” czytam ja, stary dziad,  zwolennik tychże robotów i statków kosmicznych, ale i siedemnastoletnia Ola, który na widok ostrouchego elfa czy wampira zamiera z zachwytu, oraz dwunastoletni Tomek, dla którego wspomniana karczma to wprowadzenie do fantastycznego świata. 

A tutaj Panowie zrobili pismo dla siebie, bo tęsknią za eksperymentem, a mainstream im bokiem wychodzi. No bywa, ale podobno wydaje się pismo dla czytelników? A tu, zdaje się, zadowolonych czytelników będzie dwóch: mc i _mz_.

Bo tym numerem Panowie zbliżyli się do “dzieła” Zbigniewa Sajnoga, który przekonał mnie, że współczesna poezja to coś, czym nie warto się zajmować.

 

Uff, sorry, ale leży mi ten numer na wątrobie :(.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wszyscy o tych opowiadaniach…

To ja tylko napiszę, że chętnie widziałbym więcej publicystyki w NF. A tak konkretnie to artykułów. W marcowym wydaniu wygrała u mnie Marta Sobiecka. No i bardzo lubię Blair Witch Project, więc felieton Orbitowskiego zgodnie z moją linią :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Problem z tekstami z tego numeru raczej nie polega na samym nawiązaniu do płci i seksu, a na sposobie tego nawiązania. 

Zgadzam się z Wilkiem. Ja też oczywiście nie mam problemu z tym, że ktoś postanowił zrobić numer “płciowo-seksulany”, tylko z tym, jakiej jakości i jakiego typu teksty zostały tu przedstawione (nadal mówię o prozie polskiej).

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

O ile w kwestii opowiadania Tenszy się z Wami nie zgodzę (do mnie “stan nieważkości” przemówił i wyraźnie widzę w nim coś więcej niż ‘sadomaso w kosmosie’:)), to poziomem reszty polskich jestem równie rozczarowana.

(do mnie “stan nieważkości” przemówił i wyraźnie widzę w nim coś więcej niż ‘sadomaso w kosmosie’:))

Mnie zastanawia czemu te osoby, które “widzą coś więcej” nie powiedziały nam wszystkim, co to jest :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Napisałam – zarówno tu jak i wątku Tenszy w hydeparku. W tym opowiadaniu każdy widzi to, co chce zobaczyć i imo Tensza świetnie to “złapała”. Ogólna prawda o ludzkiej naturze ujęta w niebanalny sposób ;)

Mnie zastanawia czemu te osoby, które “widzą coś więcej” nie powiedziały nam wszystkim, co to jest

Ja napisałem – pytania związane z transhumanizmem – choć po zdawkowości potwierdzenia ze strony Tenszy wychodzi na to, ze te pytania to wyszły “tak przy okazji”. Nie bronię poziomu tekstu jako całości – bo opowiadanie złe nie jest, ale zwyczajnie nie pasuje do NF i już.

 

Natomiast nie przemawia do mnie tłumaczenie “każdy widzi co chce widzieć” – takie coś można powiedzieć względem osób, którym wszystko kojarzy się z jednym, a nie gdy ludzie argumentują.

“każdy widzi, co chce widzieć” to bezpośrednie odniesienie do treści opowiadania i tego, jak był postrzegany bohater/bohaterka – zarówno przez pozostałych bohaterów jak i czytelników. Oraz ekstrapolacja na całość. Nie było moją intencją sugerowanie, że “kojarzy się tylko z jednym” :)

“Każdy widzi to, co chce zobaczyć” we wszystkim :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

“zarówno przez pozostałych bohaterów jak i czytelników”

 

To ja jakiś oderwany od świata, skoro zamiast “widzieć co  chce widzieć” przeczytałem co zostało napisane literami. A samo tłumaczenie mętne ;-)

 

Niestety zgodzę się z poprzednimi wypowiedziami. Tak złego numeru nie było od lat. W ogóle do druku trafiają kiepskie teksty, a powinny być to perełki. Na palcach (przysłowiowej ręki drwala) można policzyć teksty, które na dłużej zostają w pamięci.

Doczytałam zagraniczne, tzn. dwa przeczytałam, bo trzeciego (Kahramana) nie dałam rady. Mam serdecznie dość katowania mnie w NF opowiadaniami z serii z tego zbiorku o Iraku. To już trzecie? Czwarte? No nie interesuje mnie, jak autorzy wyobrażają sobie przyszłość Iraku ileśtam lat po inwazji USA. Raz czy dwa jeszcze mogłam zerknąć. Ale to w każdym numerze się pojawia a ja zaczęłam mieć alergię. Trudne to-to do przebrnięcia i nie widać żadnych ciekawych punktów zaczepienia. A mozolnie się przebijać przez tekst, który po przeleceniu wzrokiem wygląda na bardzo siermiężnie pisany, mi się nie chciało.

Te dwa pozostałe były ok, nie porwały, ale też i nie zirytowały.

Po lekturze NF chcę  napisać tylko jedno: Każdy eksperyment ma do siebie to, że daje jakiś wynik. A następnie z tego wyniku wyciągane są przez eksperymentatorów wnioski. Jestem bardzo ciekaw tych wniosków Tych Eksperymentatorów.

 

p.s. Śmiertelna pułapka dzisiejszej, nie tylko polskiej literatury. w tym sci-fi, polega na tym, że uwięzła na własne życzenie w ślepym tunelu, a z tyłu już ciągną zombiaki ;).

Pułapka właśnie poprawności politycznej, właśnie tematów zastępczych, jak gender, ultrafeminizm, LGBTQ, jakieś idiotycznie kamuflowane nic nie warte bieżączki parapolityczne i tego typu KOMPLETNIE NIEWAŻNE zagadnienia, problemy pozorne, będące dla obecnej cywilizacji marginesem marginesów prawdziwych, realnych wyzwań i problemów (kurczące się zasoby surowców strategicznych, gentryfikacja społeczna na skalę globalną (a w opozycji – gettoidyzacja całych obszarów dawniej zajmowanych przez dziś upadłą klasę średnią ), kryzysowa demografia Zachodu i Południa (choć z różnych powodów, ale efekt wspólny), rozpalająca wściekłe wojny cywilizacji, neofeudalizm rugujący coraz szybciej demokrację na wszystkich poziomach i obszarach aktywności życiowej zwykłych ludzi… A przecież za moment (bo co to jest kilkanaście-kilkadziesiąt lat w historii gatunku) te rzeczywiste , zasłaniane dziś tymi bzdetami problemy i wyzwania, rozwalą nam i materialnie, i w sferze symbolicznej, cały nasz stary świat tak, że kamień na kamieniu nie zostanie.

A co na to NF? A w NF… eksperymenty. I żeby jeszcze bazujące na odpowiednio gęstym intelektualnie czy chocby i emocjonalnie przekazie… Ale to przecież niemożliwe, skoro za ów przekaz robią… właśnie owe bzdety – czyli tematy zastępcze. I patrząc globalnie, i patrząc lokalnie. Przykro to mówić, ale zaścianek intelektualny czyli…  A jeśli intelektualny, to i literacki, bo to ZAWSZE  idzie jedno za drugim… A przecież P.T. Redaktorzy, z tego co zdołałem Ich poznać – to ludzie i inteligentni, i kompetentni, i z odpowiednimi horyzontami do tej roboty.  Nie rozumiem więc aż takiej wpadki…

2 p.s. Rozmawiałem o tym z przyjaciółmi i jeden z nich powiedział coś bardzo mądrego: dziś literatura jest jaka jest, bo to TYLKO element niszczącej dawną cywilizację odhumanizowanej kultury memetycznej, przekazu nagich, będących celem samym w sobie, więc nie wartościowanych w żaden sposób emocji a nie – jak niegdyś – przede wszystkim wartości intelektualnych i etycznych (z silnymi emocjami rodzonymi głównie przez powyższe dwie sfery odbioru). I chyba trafił w sedno.

Bo przekaz emocji, znamionuje głównie przecież świat półzwierząt i zwierząt oraz niewolników, nie zaś wolnych Ludzi i ich wartości humanistycznych. A triumfuje dziś taka właśnie memetyczna i opierająca się z tego powodu na zastępczych bzdetach narracja tylko (i aż)  dlatego że – szeroko pojęta kultura Zachodu upada, głównie na skutek kryzysu systemów spajających ją niegdyś wartości i edukacji. Po prostu – mało kto już rozumie rzeczywisty przekaz intelektualny (coraz więcej Morloków, coraz mniej Elojów;), za to ogromny wspólny mianownik odbiorców (więc i konsumentów), czyli rzeczonych Morloków, jest w stanie uczestniczyć w jakiejkolwiek wymianie kulturowej WYŁĄCZNIE na poziomie  odczuwanych emocji.

Tyle tylko, że Rzym nie upadł dlatego, bo na jego arenach zabijali się ludzie, a tłumy obywateli odczuwały na ten widok zwierzęce emocje – pobudzenie seksualne, strach, głód itd. Rzym upadł dlatego, że z czasem jeden Marek Aureliusz to było za mało, by zrównoważyć antykulturową entropię tej cywilizacji. Równą już chyba naszej. Nie zastanawiało was nigdy, że obecnie sci-fi ma coraz częściej najważniejszych reprezentantów (i najwartościowsze dzieła) wlaśnie w szybko ekspandujących i emancypujących się tym samym  intelektualnie społeczeństwach Azji?

Może też i stąd te nasze tęsknoty za “dawną klasyczną sci-fi” – w której obok elementu emocji, rozrywki,  odbijały się również istotne problemy naszej ówczesnej cywilizacji, zapewniając w miarę wyedukowanym (i aspirującym) czytelnikom w jakiejś mierze ów wsad intelektualny na odpowiednim poziomie.

A jakimże, za przeproszeniem, wsadem, mogą być dziś literackie paraintelektualne  rozważania o d… Maryni albo i nawet – Mariana? Gównianym a nie intelektualnym, pardonne-moi!, dla nielicznych Elojów. A zarazem – takimże samym (bo nie zapewniającym odpowiedniej dawki oczekiwanych i przy tym właściwych dla tego targetu emocji i odczuć – dla znacznie liczniejszych już w populacji Morloków ;)

Czyli pudło równocześnie z obu stron, choć wydawać by się mogło – że to niemożliwe. A jednak!

Dziękuję za uwagę.

A mnie się opowiadanie Algira podobało najbardziej z pierwszych trzech. Pewnie, że popłynął z tym Izraelem, albo w zdaniach takich jak “Pręgowane ścianki przypominają wnętrze kanału rodnego”, ale to poza tym bardzo nastrojowa lektura, umiejętnie wykorzystująca fantastyczny sztafaż. A rozważania nad kwestią, jak blisko miłości do egoizmu, może nie są oryginalne, ale dla mnie ciekawsze, bliższe i bardziej uniwersalne niż problemy identyfikacji płciowej, czy, tyleż zużyte, co wciąż naukowo niezrozumiałe, pomysły masowego wymierania kobiet. Bo przecież wiadomo, że to prawdziwi mężczyźni są zagrożeni wyginięciem ;)

Zdekonspirowałeś mnie XD

Dzięki za dobre słowo. Ogólnie, to czułem, że zbiorę baty za ten tekst, ale wiesz, warto było ;)

Skończyłem opowiadania tego numeru i dla mnie nie odstawały jakoś szczególnie na minus od tego, co zwykle czytam. “Baba Jagna” zrobiło na mnie największe wrażenie, “W stanie nieważkości”, dobre napisałem o nim więcej w temacie Tenszy. “Nieważkość” przyzwoite, jedynie “Gasząc motyle” mi nie podeszło.

W prozie zagranicznej gorzej. “Kahramana” jeszcze się broni (z tych irackich tekstów to pierwszy, który mi się spodobał). “Moje angielskie imię” wywołało w mnie mocno mieszane uczucia, a “Nie pozwę…” nie dokończyłem.

Nowa Fantastyka