Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 01/19

Radosław Pisula

STAN LEE – CZŁOWIEK-MARVEL

 

W listopadzie 2018 roku w wieku 95 lat odszedł z tego świata Stan Lee, najbardziej znany człowiek związanym z branżą komiksową – a ściślej: z jej superbohaterskim odłamem.

Wieczny uśmiech na twarzy, przyprószony siwizną zaczes, gęsty wąs i ciemne okulary. Lee, odpowiedzialny w głównej mierze za obecny wylew trykociarzy na wielkim ekranie, współtwórca takich marek jak Spider-Man, Hulk, Thor, Iron Man, Ant-Man, Avengers, X-Men czy Daredevil, był nie tyle scenarzystą komiksowym i łebskim redaktorem naczelnym, co mistrzem autokreacji. Nie da się ukryć, że największym dziełem Stana Lee był bez wątpienia Stan Lee.

 

 

Marcin Zwierzchowski

ROZRYWKA DLA CAŁEJ RODZINY

 

Określenie jakiejś historii mianem „familijnej” kojarzy się z przaśnymi opowiastkami dla nikogo. Tymczasem takie fabuły wymagają nie lada wirtuozerii. Na szczęście wciąż mamy Guillermo del Toro i jego „Łowców trolli”.

 

Kamil Śmiałkowski

SABRINA, WKURZAJĄCA CZAROWNICA

 

W czasach, gdy seriale dla nastolatków sterylizuje się z kontrowersji, „Chilling Adventures of Sabrina” nie boi się pokazywać nastoletnich orgii czy kanibalizmu. Ta Sabrina jedzie po bandzie.

 

Witold Vargas

JAK NIE WYKRACZE, TO ZAKUKA

 

W obliczu śmierci, gdy człowiekowi w oczach już się ćmi, na widnokręgu pojawia się para złowieszczych skrzydeł, a milknące bicie serca z wolna zostaje zastąpione tubalnym „kraa, kraa”. Oto z wyraju nadlatuje czarny jak noc posłaniec diabelski, długowieczny, wszechwiedzący mistrz Kruk.

 

Andrzej Kaczmarczyk

SIEDMIU STRACEŃCÓW

 

Kosmos. Ostateczna granica. Oto podróże statku kosmicznego Liberator. Jego misja: walczyć na wszystkie możliwe sposoby z okrutną władzą totalitarnej Federacji, wzniecić rewolucję i obalić tyranię!

 

Damian Maksymowicz

SANDMAN ‒ WSPÓŁCZESNY MIT

 

30 lat temu Neil Gaiman stworzył dzieło wyjątkowe. Jego „Sandman” to coś więcej, niż przypowiastka o zmyślonych panteonach i heroicznych półbogach. To mit, który ewoluował do współczesnych standardów.

 

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

MGŁA Z LAMUSA

 

Gęsta, nieprzenikniona i dusząca, londyńska mgła kryła tajemnice i niebezpieczeństwa, co znakomicie podsycało wiktoriańskie upodobanie do grozy, spirytualizmu, horroru i morderstw w zaułkach. Stała się też inspiracją dla twórców SF, snujących wizję totalnej apokalipsy.

 

Ponadto w numerze:

– opowiadania m.in. Pawła Ciećwierza i Artura Laisena;

– kolejne spotkanie z Lilem i Putem;

– plebiscyt Nagrody Czytelników "NF" 2018;

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Coś tu pusto, ktoś musi zacząć. No to ja.

Składam zażalenie – we wcale-nie-tak-małym mieście w dwóch Empikach egzzemplarze “NF” były jedynie wirtualne. Używacie jakiegoś niewidzialnego papieru?

“Panie, sześć sztuk mamy. – Gdzie? – No tam, na półce. – Nie ma. – To jeszcze sprawdzę na zapleczu. E, też nie ma. Ale wie pan przed Świętami to mamy taki bu… rozgardiasz, że pewnie gdzie indziej wrzucili”. Pewnie gdzie indziej, tylko gdzie? Do sekcji prasy radzieckiej? Eureka, na parterze jest kiosk. Może tam mają? Ku…, Ruch :(.

No nic, kupiłem w Kolporterze galerię dalej.

Do czytania w Święta jak znalazł :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Co prawda bazuję na prenumeracie, ale przechodziłem dzisiaj obok Kolportera i tam tez nie widziałem. Może wreszcie ludzie zaczęli sięgać po NF? Jeśli tak , to chyba dobrze?

Nie ma to jak czytać sobie spokojnie „NF” między jednym kęsem czegoś dobrego a następnym czegoś jeszcze lepszego. I tak jakoś się numer sam przeczytał w te Święta.

A co w środeczku? Opowiadania z numeru styczniowego sponsoruje słowo „klimat”. I nie chodzi tu o globalne ocieplenie, a specyficzne nastroje, które lektura przynosi. Choć może   lepsze określenie to takie, że teksty te mają różne „smaki”.

No to – literatura polska.

A w niej: „Dalej niż koniec drogi” Artura Laisena. Już opowiadanie „Chłopiec i wiedźma” z numeru 04/2017 „NF” mi się spodobało. Na tyle, że nabyłem „Studnię zagubionych aniołów” tegoż autora (nabyłem, acz jeszcze nie przeczytałem; kajam się). „Dalej niż koniec drogi” oczekiwań nie zawodzi. Choć tekst bez elementów fantastycznych mógłby się obejść (wyobrażam sobie, że akcja mogłaby się dziać w Nepalu), atmosfera tajemniczości i fabuły, i opisywanej kultury nie pozwala się oderwać od lektury. Właściwie to opko obyczajowe, ale jak smacznie (może jak kaczka w pomarańczach z imbirem?) napisane!

Dalej – „Smocze zęby” Pawła Ciećwierza. Jego „Nekrofikcje” polecała z kolei Silaqui (ale brak tej książki znanych mi księgarniach internetowych). Z początku lekko się rozczarowałem, bo zaczyna się niemal sztampowym urban fantasy. Na szczęście im dalej w las (a właściwie w Mgławę, czyli miasto w którym osadzona jest fabuła), tym lepiej. No może tylko ci Czeczeni jednak zbyt sztampowi, ale za to zakończenie rekompensuje moje wcześniejsze skrzywienia niechęci. Warto! A tych „Nekrofikcji” muszę jednak mocniej poszukać! Nastrój mogę porównać do smaku smażonych migdałów w miodzie – słodkie z wierzchu, gorzkie w środku!

W części zagranicznej na pierwszy ogień poszło opowiadanie „July Morning” Nikołaja Gornowa. Już na początku nastawiło mnie pozytywnie. Uriah Heep zawsze na czasie! A treść? Ech, ci Rosjanie jednak tęsknią za tym imperium. Nawet, jeśli było tak biedne i ułomne jak sowieckie. Pomysł nienowy – w równoległym świecie, w którym komunizm ma się znośnie, w wyniku doświadczeń z nadprzewodnictwem odkryto możliwość podróży do światów równoległych. A tam niespodzianka! ZSRR upadł! I co z tym fantem zrobić? Sporo pytań ten tekst zadaje. Takie opowiadania lubię! A smak – hm, jak napoju firmowego z wiejskiego GSu. Czyli próbowałem już wiele lepszych, ale ten jest niezapomniany, przypomina o przeszłości i dzieciństwie :). Dobre, bo rosyjskie!

„Imion wymawianie” Maggie Clark. Pewnie znowu nie zrozumiałem. Bo tyle tekstu po to, by skonstatować, że samotność jest paskudna i zrobimy wszystko, by jej uniknąć? Serio, tyle? A cała ta scenografia to bezproduktywne dmuchanie w gwizdek? Musiałem czegoś nie załapać. To tak jak ze smakiem chipsów: wszyscy się zachwycają, a ja nie wiem czym.

„Cegły Geleseku” Matthew Kressela z klimatem jak z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Niesztampowe fantasy, znaczy się. Nie moja bajka, znaczy się. Obiektywnie niezłe, z moim gustem się rozminęło. Coś jak kebab.

Publicystyka tym razem średnio, średniście. Nie jest źle, ale i porywająco też nie (a może to przez obżarstwo i zasypianie podczas lektury?). Nawet Vargas mnie trochę znużył. Może dlatego, że sporo o tematach mi obcych: komiksach – Stan Lee, Sandman, filmach – Sabrina, nowe „Halloween” (ale to kiedyś obejrzę, Orbitowski ładnie zniechęcił-zachęcił). Nad poziom wyskakują Zwierzchowski o kinie familijnym (bo lubię), oraz Kaczmarczyk (bo zaciekawił „Blake’s 7”).

Podsumowując – dla każdego coś miłego. Jak przy wigilijnym stole :).

 

Technikalia – literówek 20. Z większych zakalców: „tym nie mniej”, „stulecie rocznicy” (samo stulecie nie jest rocznicą?).

I jedno pytanie: „powietrze [w mieście] śmierdziało od rozmaitych konkokcji”. Z tego, co wyguglałem, konkokcja to trawienie. Czyli jak: powietrze śmierdziało trawieniem? Chyba, że jego hm, efektami ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Starchu, psujesz morale prenumeratorom :-(

 

Dlaczego?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bo masz już czasopismo w rękach…

A prenumeratorzy nie? Ostatnio było odwrotnie.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nowa Fantastyka