Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 10/18

Artur Nowakowski

FRANK PAUL: APOSTOŁ SZTUKI SCIENCE FICTION

 

Obecność marzeń i tęsknot w fantastyce nie podlega dyskusji. Urzeczywistnianie ich w literaturze i sztuce bywa namiastką prawdziwych doświadczeń, ale nierzadko stanowią one same w sobie szczególną wartość. Wśród artystów SF byli tacy, którzy tę istotę wydobywali w mistrzowski sposób.

 

Przemysław Pawełek

KOMIKSY DLA KAŻDEGO

 

Być może brzmi to naiwnie, ale święcie wierzę w tezę postawioną w tytule artykułu. Komiksy są dla każdego ‒ wszystko sprowadza się do trafienia we właściwym momencie na właściwy album.

 

Witold Vargas

WODA BYNAJMNIEJ NIE ŚWIĘCONA

 

W toń zerkaliśmy od dawien dawna, ostrożnie wypatrując prawowitych panów wodnych odmętów. W niedostępnych głębiach wznosiły się wspaniałe pałace, a nawet rozległe tajemnicze krainy, złe i dobre zarazem.

 

Ponadto w numerze:

– wywiady z twórcami cyklu "Expanse" i Anetą Jadowską;

– opowiadania m.in. Kena Liu i Piotra Z. Górskiego;

– rocznicowy odcinek "Lila i Puta";

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Szybkie pytanie, zapewne głupie :) Jeśli numer w prenumeracie do tej pory nie dotarł – zaczynać się już martwić? Rękę bym sobie dał uciąć, że do tej pory przychodziło z wyprzedzeniem… i nie wiem czy ścigać listonosza.

Z wyprzedzeniem przychodziło dopiero od roku i to tez nie zawsze, poczekaj jeszcze kilka dni :) Też nadal nie mam :( 

Mam już informację – główna wysyłka prenumeraty z magazynu wydawnictwa ruszyła 20 września. Teoretycznie Poczta Polska powinna doręczyć przesyłki w ciągu czterech dni, co oznacza, że – odejmując weekend – najpóźniej wczoraj albo dzisiaj powinna dotrzeć. Mamy jednak sygnały, że tam również są opóźnienia (a najgorszy pod tym względem będzie sezon przedświąteczny).

 

Tak czy inaczej, my od siebie dokładamy wszelkich starań, żeby pismo dochodziło na czas i mam nadzieję, że się to jednak wkrótce unormuje.

O dziwo w zeszły grudzień doszło bardzo sprawnie :-)

 

JeRzy, skoro tu jesteś :-) W wątku o NF 9/18 rzuciłem luźnym pomysłem na serię tekstów o książkach zapomnianych (w sensie: kontynuacja wątku rozpoczętego przez Tomka Kołodziejczaka, ale każdy odcinek w wykonaniu innego autora). Nie wiem na ile to ma sens, ale może warto rozważyć? :-)

Pomysł do przemyślenia. Dzięki. :)

W kiosku na Wschodnim w Wawie mieli. Zdążyłam przeczytać Kena Liu, ale tym razem nie zachwycił – opowiadanie bliźniaczo podobne do jednego z wcześniejszych Liu, tyle, że tam była stylizacja na fantasy i bogów a tu na sf i ludzi. Ale fabuła i konstrukcja tekstu – kropka w kropkę.  Rzuciło mi się jeszcze w oczy “deszczy” – coś się ostatnimi czasy zmieniło w deklinacji rzeczownika “deszcz”, czy korekta przegapiła?

deszcz -czu (a. dżdżu); -cze (a. dżdże), -czów a. -czy

(za WSO PWN)

 

Też jeszcze nie dostałem. Najwyraźniej to opóźnienie systemowe i październikowa NF nie dotrze do prenumeratorów we wrześniu ;)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Poczta Polska doszła do wniosku, że skoro 10/2018, to dostarczy w terminie 10/2018?  ;) 

Mam nadzieję, że do takich wniosków nie doszli. Wczoraj skrzynka była pusta, zobaczymy dziś :) Poczta Polska – taka piękna…

Wywiad o “Expanse” chętnie bym już przeczytał. Jak dla mnie najlepszy serial sf od czasów “Battlestar Galactica”… a książki czekają w kolejce na półce :)

Tak tylko wpadam, żeby podziękować za Lunapark Dziewiąty.

Więc no, tego. Dziękuję.

 

Z innej beczki, po przeczytaniu felietonu Orbita zaczęłam się o niego martwić. Jakaś przeraźliwa deprecha wyziera spomiędzy linijek tego tekstu. I jest w zupełnie innym stylu, niż wcześniejsze.

I już październik?! Nowy numer „NF” opadł na półkę w Empiku…

Lepszy niż ubiegłomiesięczny (co, przyznaję, wielkim wyzwaniem nie było). Ale bez szału i zachwytów.

Bo w nim…

…”Leże Boga-Smoka” Piotra Z. Górskiego – no co ja mogę, że fantasy od razu nastawia mnie na „nie”? Ale okej, nie było tragicznie, czytało się w miarę, zakończenie (choć przewidywalne), też dało radę. Ale tekst jest okrutnie przegadany, ze dwa razy mało nie zasnąłem. A do tego – w ostatnim konkursie portalowym, „Jestem legendą”, były co najmniej dwa lepsze retellingi historii o Kraku, Wandzie i Smoku Wawelskim. Wypadnie z pamięci wkrótce!

„Wykorzeniony” Radosława Wartacza – znowu fantasy? No dobra, ale to akurat całkiem niezłe, z dobrym, mocnym przesłaniem: jeśli coś ma nie być nasze, coś tracimy, wolimy to zniszczyć, choćby owo świat ratowało. I świat w tle – całkiem, całkiem!

„Nieswoi” Jesiona Kowala – pech jakiś? Bo po fantasy najbardziej nie lubię prozy „stylowej”, upajającej się porównaniami, zawiłymi słowami, klimatem. Jestem ze szkoły Dicka, Kuttnera – ma być oryginalny pomysł, trzask-prask i do zakończenia. A tu – historia nieudanego związku (czy też wilkołaczej pary; jak kto woli), rozciągnięta na trzy strony. Dostaje ode mnie znaczek – „omijać z daleka”! Zaznaczam – ode mnie, bo wiem, że zwolennicy takiej prozy istnieją, nawet w sporej ilości.

„An-Nadżufa” Ibrahima Al-Marashiego – z tym opkiem mam największy problem. Bo niby to prosta historyjka o SI i trudnej przeszłości. Ale za to cały background bardzo przypadł mi do gustu. I niewielka dygresja: co mnie uderzyło? Autor po prostu godzi się z tym, że niektórzy ludzie (terroryści, zamachowcy) żyją po to, by zabijać innych. No tak już jest i już! Rodzą się i bęc – ty wysadzisz się na posterunku policji, gdy dorośniesz. Po prostu przyjmuje to jak nowe prawo natury, co kompletnie mi się nie spodobało. Oraz – nie udało mi się wyszukać, czy autor jest wierzącym muzułmaninem, czy nie. Ale całą otoczkę wiary, obrządki, duchowość – opisał z całym szacunkiem i pietyzmem. A jest to człowiek wszechstronnie wykształcony! I tak sobie pomyślałem – gdyby tak jakiś profesor u nas napisał coś w tym stylu na temat chrześcijaństwa – ale by mu się dostało! A że katotaliban, że ciemnogród, Gary od razu wykazałby mu jego miałkość i infantylność – wierzyć w „dziadka z brodą na chmurce”?

„Siedem urodzin” Kena Liu – no cóż, dobrym twórcom też zdarza się pojechać sztampą, tu akurat sztampą z zacięciem ideologicznym. To całe nowoczesne „ekopodejście” – szkoda żuczków i krzaczków, to schrońmy się w cyfrowym świecie. Tylko – żuczków szkoda, ale demolowanie planet sąsiednich, czy nawet odległych, to akurat jest spoko. Mnożenie bytów cyfrowych (z racji tego, że niektóre odtwarzają dzieje Ziemi, domyślam się, że czujących) i skazywanie je na cierpienie – spoko, to my tu bawimy się w Boga. A już przerażenie wzbudziła kobieta, która sama wywołuje globalne ochłodzenie. JA MAM RACJĘ – i co mi zrobicie? Najwyżej się pomylę i Ziemia zamarznie! Z tego całego „ekoględzenia” najbardziej podoba mi się przesłanie – że jeden dzień puszczania latawca z córką jest wart więcej niż eony wszechgalaktycznego trwania.

„Lunapark Dziewiąty” Caroline M. Yoachim – na tle ogólnej miałkości tego numeru, wybija się pozytywnym przesłaniem. Żyjemy dla innych, nie dla siebie. Nawet, jeśli trzeba nas nakręcać!

A co w publicystyce?

Wyróżnia się (jak zwykle) Vargas i wywiad z twórcami świata „Expanse”. Artykuł o Franku Paulu też niezły, acz autor czasem strasznie barokowo, ozdobnikowo pisze (ale może o grafice tak trzeba?). Kosik znowu o Chinach (zdaje się, że wizja Wingrove’a, Chung Kuo, coraz bliższa spełnienia), Orbitowski jakoś niepokojąco depresyjnie. Wattsowi na pytanie „i co z tego?” odpowiadam – jeśli wyrzucimy z naszych cyfrowych wersji, to, co proponuje, wtedy nie będziemy już ludźmi. I cały dalszy dyskurs jest już właściwie niepotrzebny, bo nas nie dotyczy. Kołodziejczak o Babylonie V w punkt, zazdroszczę oglądania po raz pierwszy Star Treków (szczególnie DS9!). Radzę tylko dobrze – unikać najnowszego, „Discovery”, który zaczął się źle, potem trochę się rozwinął, a zakończył debilnie i tragicznie.

I jeszcze kilka słów o wywiadzie z panią Jadowską, który połączył mi się ze wstępem Naczelnego. Bo tak – wszystko szło dobrze (opowiadanie z „Innych Światów” będzie jednak miało kolejne części, dzięki za info), dopóki RedNacz nie poruszył tematu stowarzyszenia Fantastic Women Writers of Poland. Pani Jadowska nabzdyczyła się jak tokujący indyk i uraczyła czytelników długaśną tyradą. Po raz kolejny powtórzę – zwisa mi i powiewa, co autor(ka) nosi w spodniach. Ważne, żeby się dobrze czytało! To jak z aktorami (patrz wstępniak) – ma pasować do roli: kot nie będzie grał konia, a dziecko – wiekowego starca! Nie znam świata wydawniczego, ale niewypowiedziana teza, że wydaje się chłam napisany przez faceta, gdy wielkie dzieła tworzone przez kobiety się odrzuca, wydaje mi się zwykłą nieprawdą!

Technikalia – też szału nie ma. Pojawiło się dawno niewidziane „akapitowe ć” (dwa razy). Podwójny przypis nr 1 u Al-Marashiego burzy koncentrację. Zastanawia mnie sprawa pisowni z wielkiej bądź małej litery: wg mojej wiedzy, sunnici i szyici pisze się z małej, a nie jak w opowiadaniu Al-Marashiego – z wielkiej (chyba, że te odłamy religijne przekształciły się już w narody w świecie opowiadania?). Jest też język „Arabski”. Z drugiej strony, w „Lunaparku…” napis na drzwiach atrakcji cyrkowej głosi: „niesamowita kobieta-pająk”, gdy ja właśnie to akurat napisałbym wielką literą. Gdzieś się zabłąkał „naładowany elektron” (choć może są i nienaładowane?), w opowiadaniu Górskiego kraj nad Wisłą leży między górami a oceanem, występuje zwrot „ziajała dziura” (raczej „ziała”?) czy słowo „mstliwy”, które chyba nie jest poprawne?  

Poza tym – literówek 21.

 

PS. Zapomniałem o artykule o komiksach! Ale dopóki za album komiksowy płacę circa about 70 złociszy i mam z tego pół godziny frajdy, a za te same 70 złotych mam jakieś tysiąc stron druku na kilka dni, to sorry. Nie stać mnie.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, mogłeś z recenzją poczekać chociaż do momentu, gdy prenumeraty dojdą ;-)

Wilku, w zeszłym miesiącu prenumeraty wyprzedziły Empik, toteż domniemywałem, że teraz będzie tak samo ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jeżeli chodzi o prenumeratę to przywykłem do tego, że przychodzi z opóźnieniem, ale od jakiegoś roku jest spora poprawa,  dawniej była wysyłana tego samego dnia co publikowana, albo później i zawsze przychodziła z opóźnieniem. Teraz to jest róznie;  chyba rzeczywiście od pracy poczty jest to uzależnione. Majowy numer który ok 24 kwietnia był w kiosku mnie 16 maja przyszedł; zwykle jest tak, że styczniowy dociera po nowym roku ,  kilka numerów przychodziło dzień przed pojawieniem się na rynku, a reszta to tak dwa, trzy dni po publikcji, zależy kiedy weekend wypada. Także nie ma reguły. Dwa, trzy lata temu dostawałem pismo zawsze z opóźnieniem, a teraz  widać zmianę na plus!!! smiley Co do Orbitowskiego to też jak Bellatrix jakoś mnie strasznie dobił ten tekst i zmartwił! Mam nadzieję, że to nadinterpretacja.

"We chase misprinted lies, We face the path of time [...]"- Alice in Chains

Pesymistyczne myśli to u Orbitowskiego są od zawsze, jeszcze w opowiadaniach w Science-Fiction to było widać, zwłaszcza w tych krótszych. Dużo takich symbolicznych przemyśleń znajomych chyba każdemu, kto kto jest zwyczajnie “urodzonym pesymistą”.

Raczej nie chodzi o pesymistyczne myśli, bo te u Orbitowskiego się zawsze pojawiały. Odnoszę się teraz tylko do cyklu recenzji. Taką sobie działkę wybrał, że mieszały  się one  zwykle z groteską i śmiesznymi uwagami  przy opisie filmów klasy c, które tak jak on uwielbiam. Chodzi o to, że tym razem w ogóle nie potrafiłem się skupić na recenzji, a jedynie na tym co w tle. A to co w tle mnie zdołowało; jakoś mocno.

"We chase misprinted lies, We face the path of time [...]"- Alice in Chains

Staruchu, tradycyjnie – wielkie dzięki za wnikliwą recenzję!

Dzięki, JeRzy!

Chciałem jeszcze raz podkreślić, że moje, jak to nazywasz – “recenzje”, są wysoce subiektywne i odzwierciedlają jedynie poglądy niewielkiego ułamka populacji czytelników (czyli – zapewne tylko moje).

Mam też nadzieję, że nikt się nie czuje urażony moim kwękaniem.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

“Lunapark Dziewiąty” bardzo, tak.

Publicystyka:

 

Orbitowski – całkiem ciekawy eksperyment z formą recenzji. Zastanawiałem się co takiego wieszcza wcześniejsze komentarze o „niepokojąco depresyjnym przesłaniu nawet jak na Orbitowskiego”. W moim odczuciu tej depresyjności jest tu znacznie mniej, niż w wielu jego opowiadaniach. Ba, jest tu nawet rodzaj mrocznej ironii. A całość odbieram właśnie jako eksperyment formalny. Dziwny i nietypowy – bo długo sprawiał wrażenie niespójności, ale końcówka sprawnie spina oba wątki, uzasadniając wcześniejszą dwutorowość.

 

Kołodziejczak – ten tekst przypomniał, że czasem warto odświeżyć stare seriale :) Watts – jak zwykle świetnie. Kosik – jak widać artykuły ogólne wychodzą mu znacznie lepiej niż felietony. Chociaż i tak zdarzyły się tradycyjne nieścisłości (pomylenie zabudowań wzdłuż szlaku komunikacyjnego z zabudowaniem przestrzeni wydzielonej trójkątem wyznaczonym przez trzy miasta, nawet przy różnej powierzchni to kompletnie inna idea urbanistyczna). Starosta – publicystykę tego Pana czytam zawsze z zainteresowaniem :)

 

Komiksy – początek trochę niezdecydowany, nie wiadomo czy dla osób wahających się czy czytać komiksy, czy dla tych, którzy już są w temacie… Temat ogólnie ciekawy, choć niektóre wskazania trochę rozbieżne z tezą tekstu (Slaine mimo ładnej grafiki niezbyt się sprawdzi do pokazywania powątpiewającym w komiks, ze to medium może być „na poważnie”). Ogólnie jednak na plus.

 

Wywiad z twórcami Expanse – inspirujący!

 

Opowiadania:

 

Wykorzeniony… Gdybym miał maksymalnie streścić wrażenia z tekstem, powiedziałbym… Heroes Might and Magic. Przyjemna lektura. Co ciekawe, przez większość tekstu miałem wrażenie, że to piękna forma bez głębszego przekazu, aż nagle pojawił się mocny końcowy akcent. Dobry tekst, fajnie napisany.

 

Leże Boga-Smoka – nie nazwałbym tego retellingiem. Nawiązania są bardzo luźne. Co jednak do samego tekstu… Przydługawy, niewciągający, prowokujący do skakania po akapitach w poszukiwaniu, czy znajdzie się jednak cokolwiek ciekawego. Nie znalazło się.

 

Nieswoi – wymagające opowiadanie. Jego trawienie w głowie trochę trwa, ale ogólnie na plus.

 

An-Nadżufa – właściwie to już zapominam.

 

Siedem urodzin – z opowiadaniami Kena Liu mam pewien problem. Pomysły miewa ciekawe, ale styl mało wciągający. Mimo to, ten tekst jest udany. Jak na tego autora, czyta się dość dobrze. Przekaz tez dobry. Pierwszy i ostatni rozdział raczej do wycięcia, ale to, co pomiędzy nimi, to sporo ciekawych pomysłów, z kilku dałoby się rozwinąć niezależne teksty. Zastanawia mnie czy tylko ja miałem skojarzenie z „ Ucieczką przez wieki” Kunskena (NF WS 02/17). Tzn. treść o czym innym, ale forma mi się skojarzyła.

 

Lunapark dziewiąty – mocny tekst, najlepszy w tym numerze. Właściwie to trudno go nazwać fantastyką, ale bardzo dobrze, że ten tekst opublikowano. Oby więcej twórczości nawiązującej do ważnych problemów.

 

W końcu nadrobiłem.

“Lunapark dziewiąty” – wspaniały, zmiótł resztę opowiadań.

A z tej reszty podobało mi się jeszcze “Leże…”, interesująca historia, a  i końcówka mnie zaskoczyła. “Siedem urodzin” miało interesujące elementy (opis tak dalekiej przyszłości to coś ciekawego), ale jednocześnie był to tekst, przynajmniej dla mnie, w dużej części niezrozumiały. Pozostałe trzy teksty nie przypadły mi do gustu.

Nowa Fantastyka