Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 09/18

Radosław Pisula

PREDATOR – POWRÓT KOSMICZNEGO ŁOWCY

 

Predator ‒ łowca totalny, dla którego sensem życia jest ciągłe sprawdzanie się w walce oraz nieustanne dążenie do doskonałości. Czy Shane Black sprawi, że widzowie na nowo pokochają galaktycznych myśliwych?

 

Łukasz M. Wiśniewski

FENOMEN GRANIA W SIECI

 

Zapraszam na wędrówkę po kluczowych momentach w rozwoju komputerowej mutacji gier fabularnych (RPG). Będzie czasem lekko złośliwie, ale mam do tego prawo, bo brałem udział we wszystkich etapach, które za chwilę opiszę. Czyli nabijać się będę również z samego siebie.

 

Witold Vargas

WILK – NAJLEPSZY WRÓG CZŁOWIEKA

 

O wilkach i wilkołakach napisano właściwie wszystko. A jednak, jak wilka do księżyca, tak nas ciągnie do tych stworzeń. Nie proponuję tu spisu wszystkich znanych informacji, a raczej zabawę w kojarzenie wątków.

 

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

ELEKTRYCZNY CZŁOWIEK Z LAMUSA

 

O ile w XIX wieku wizjonerzy marzyli o parowych androidach niczym z powieści steampunkowych, przełom stuleci miał należeć do człowieka elektrycznego. Na wystawach wynalazków i w parkach rozrywki zaczęły wówczas pojawiać się automaty napędzane prądem, stając się atrakcją licznych pokazów.

 

Ponadto w numerze:

– wywiad z Peytonem Reedem, reżyserem "Ant-Mana i Osy";

– opowiadania m.in. Naomi Novik i Marty Malinowskiej;

– podsumowanie konkursu "Jestem legendą" ze strony fantastyka.pl;

– kolejne spotkanie z Lilem i Putem;

– felietony, recenzje i inne atrakcje.

 

Komentarze

obserwuj

Przeglądam numer i widzę, że czytałam już “Sen czerwia” gdzieś wcześniej.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Kojarzysz, gdzie?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No właśnie nie. Z tym zazwyczaj mam problem, bo nie przywiązuję do takich rzeczy wagi. Sprawdziłam w dwóch miejscach poza portalem i tam nie było śladu. Na portalu też nie ma, ale nie jestem biegła w przeszukiwaniu archiwum google, czy jak to tam się zwie. Wydaje mi się jednak, że to mogło być tu, bo kojarzę komentarze m.in. z zarzutami o nijakości fabuły i mętnej fantastyce – że to wygląda jak urojenia nawalonej laski, a nie element fantastyczny (nie dokładnie takie słowa, bo nie pamiętam na tyle, żeby cytować, ale sens zachowany). A nigdzie więcej komentarzy czytelników pod tekstami nie widuję. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Musiał w końcu nadejść taki numer. Jaki? Ano taki, że wrażenia negatywne przeważają nad pozytywnymi…

Czemu? Już wyłuszczam.

„Egzaminy” Marty Malinowskiej – fantasy. I wszystko jasne. Szkoła magii, trudna przyjaźń, przewidywalna fabuła. Opowiadanie, jakich wiele – ani ziębi, ani grzeje (mówiłem już, że nie lubię fantasy?).

„Plato” Tomasza Kaczmarka – postapo eschatologiczne? Tekst, w którym tło jest ciekawsze niż fabuła. Autor jednak rzuca tylko migawkami, obrazkami, mało tłumacząc. Samą opowieść ratuje zakończenie, ale jednak – niedosyt pozostał.

„Sen czerwia” Piotra Rymarczyka – tu też autor więcej obiecuje, niż daje. Trochę za dużo tego surrealizmu, o którym w stopce mówi mc, za dużo kluczenia, tropienia i wieloznaczności. Ma klimat, ale nie przekonuje.

„Ciężcy” Richa Larsona – najjaśniejszy punkt numeru. Niby zgrane motywy, ale połączone w niebanalny sposób i opowiedziane z ikrą. Proszę o więcej pana Larsona!

„Któremu jego gwiazda sprzyja” Naomi Novik – alternatywna historia spotkania Williama Laurence’a z brytyjskiej Marynarki i smoka Temeraire’a, bohaterów znanych z wieloksięgu o przygodach tychże, ale osadzonego w czasach napoleońskich. Całkiem całkiem, acz ciekawy jestem odbioru czytelników nie znających książek, bo sporo jest do nich nawiązań. Minus za przedstawianie Francuzów Napoleona jako diabłów wcielonych. Ale anglosaska propaganda zrobiła z Napoleona potwora większego niż Hitler i Stalin razem wzięci, co mnie, Polaka przesiąkniętego całkiem inną tradycją, nieodmiennie irytuje.

„Oświecenie” Matthew Mathera – od czasów „Międzystanowej piosenki miłosnej…” najgorszy tekst, jaki w „NF” czytałem. Pisałem już kiedyś, że posługiwanie się kazirodztwem, pedofilią i ekskrementami w opowiadaniach fantastycznych uważam (z reguły) za pójście na łatwiznę. Jak już autor nie ma czegoś sensownego do powiedzenia, to wrzuca coś z wymienionego repertuaru, by choć szok czytelniczy wywołać. Teraz do swojej listy dorzucam kanibalizm. Nie wspominając o wątku quasireligijnym, który autor wydumał chyba, żując własny paznokieć. Dla kogo to opowiadanie? Może dla fanatycznych obrońców zwierząt rzeźnych? Obrzydliwe i fatalne!

I „Oświecenie” nastawiło mnie niestety wyjątkowo negatywnie do wrześniowego numeru. Ciśnienie podniósł jeszcze artykuł o „World of Warcraft”, którego serdecznie nienawidzę, bo spędzają przy nim pół życia moi synowie (o merytorycznej wartości artykułu się nie wypowiem, bo WoWa nie znam).

Humoru nie poprawił specjalnie tym razem nie tak błyskotliwy jak zwykle Vargas, niezły artykuł o Predatorze czy całkiem ciekawy wywiad z reżyserem „Ant-Mana i Osy”.

Świetni za to Kołodziejczak („Gar’lngawi…” czeka na półce na mój apetyt na fantasy, reszty pozycji – o wstydzie – nie znam)  i Watts, który przypomniał dyskusję na forum: SF może być tylko prawacka albo lewacka, a my – to katole lub bluźniercy. Czerń albo biel. Opowiedz się albo giń. Z nami albo przeciw nam. Horror!

Literówek – piętnaście, z większych babolków – „wodoszczelna farba”.

 

PS. Za to szeroki banan na twarzy wywołało moje nazwisko wydrukowane na stronie 70-tej. Od czegoś trzeba zacząć ;)?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dzięki, Staruchu, za wnikliwą recenzję i oczywiście gratuluję bycia wydrukowanym – mam nadzieję, że to faktycznie dopiero początek.

Swoją drogą, mały ruch tutaj w tym miesiącu. Czyżby problemy z dystrybucją dały się aż tak dotkliwie we znaki?

JeRzy, zauważ, że to nie tylko w tym miesiącu. W wątku poprzedniego numeru dyskutowaliśmy praktycznie tylko ja i Silaqui. 

Najwyraźniej ludziom przestało się chcieć rozmawiać. Nie mówiąc już o publicystyce czy recenzjach. Z fantastyka.pl zrobił się ostatnio portal ściśle literacki, prawie wyłącznie dla piszących. Trochę szkoda!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nawet bardzo szkoda. jak by nie patrzeć, jest to portal ściśle powiązany z czasopismem, a wygląda to trochę jakby samo pismo niespecjalnie kogokolwiek interesowało, chyba że akurat trafi na jego łamy (a wtedy pojawia się osobny wątek i dyskusja o konkretnym tekście). :(

Powodem braku zainteresowania portalem jest pewnie też to jak on działa i wygląda. Dyskusje wyglądają czasem jak groch z kapustą przez to, że nie można odpowiedzi powiązać z konkretnym komentarzem. Jak zrobi się czasem jakiś offtop to trzeba scrollować myszką i skanować oczami, aż trafi się coś nowego zamiast rozwinąć interesujący wątek plusem. Nie ma podglądu wiadomości przed wysłaniem i nie wiadomo czy strona tego tak nie sformatuje, że się marginesy porozjeżdżają itd.smiley

"We chase misprinted lies, We face the path of time [...]"- Alice in Chains

Michale, pozwól, że się nie zgodzę. O ile funkcjonalność portalu nie jest całkiem zadowalająca, to do zwykłego porozmawiania wystarczy aż nadto. Czy do wysłania SMSa potrzebujesz wypasionego ajfona, czy wystarczy zwykła komórka? Czy listy pisali tylko ci, którzy pięknie kaligrafowali, a ci bazgrzący – już nie?

A co do dyskusji – tak to już chyba jest z obecnymi pisarzami/czytelnikami. Brak momentu na chwilę refleksji, zastanowienia. Nikt nie chce się dzielić własnymi przemyśleniami na temat cudzej twórczości, a jeśli już, to tylko po to, by okładać adwersarza własnymi przekonaniami jak kijem, bo są przecież najsłuszniejsze.

I tak mi się nasunęło na myśl dzięki Silaqui – a może znalazłby się na portalu (a może w “NF”), kącik polecanych blogów okołoliterackich? Bo “Kroniki Nomady” całkiem fajnie mi się czyta.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Raczej nikt nie oczekuje tego żeby to był ajfon wśród stron internetowych. Chodzi po prostu o funkcjonalnosci które od kilku lat są norma, a brak których może być jednym z powodów zniechęcających do zaglądania tutaj.

"We chase misprinted lies, We face the path of time [...]"- Alice in Chains

Ten sam system komentowania i rozmów co tu w czasopismach funkcjonuje w HP, publicystyce i opowiadaniach. I tam jakoś ludzie nie mają problemów z dyskusjami. Komentarze się sypią. Jak dla mnie więc akurat ta uwaga o funkcjonalności nie jest argumentem. 

Mnie się wydaje, że problem w małym ruchu w tej części portalu leży gdzie indziej, a to “gdzie indziej” powiązane jest z paroma rzeczami, które już były omawiane wielokrotnie przy różnych okazjach. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

JeRzy, zauważ, że to nie tylko w tym miesiącu. W wątku poprzedniego numeru dyskutowaliśmy praktycznie tylko ja i Silaqui. 

Najwyraźniej ludziom przestało się chcieć rozmawiać. Nie mówiąc już o publicystyce czy recenzjach. Z fantastyka.pl zrobił się ostatnio portal ściśle literacki, prawie wyłącznie dla piszących. Trochę szkoda!

To i ja wtrącę swoje trzy grosze ;-)

 

  1. Wydaje mi się, że w okresie wakacyjno-urlopowym cała strona zanotowała mniejszy ruch, nie tylko Czasopisma czy Publicystyka
  2. Poczekalnia i dział opowiadań rzeczywiście są najbardziej uczęszczane, ale wg mnie wynika to z kilku rzeczy:

– dyskusje pod tekstami są często dyskusjami literacko-towarzyskimi; to teksty, w których autor wchodzi w interakcję z czytelnikami mają najczęściej najwięcej komentarzy (W Czasopismach takiej możliwości nie ma; można dyskutować tylko “o” a nie “o” i “z” – i zwyczajnie szansa na interakcję jest mniejsza – nie wiadomo, czy ktoś z innych komentujących jakoś się do Twojego komentarza odniesie)

– mniejsza widoczność; w dziale Opowiadań teksty, które trafiają do biblioteki, pojawiają się też na stronie głównej; w Publicystyce nie (mam nadzieję, że nie wygłosiłam właśnie herezji, ale przejrzałam sobie stronę główną i żadnego info odnośnie artykułów publicystycznych pojawiających się na stronie nie znalazłam; wcześniej też nigdy nic takiego nie rzuciło mi się w oczy); wydaje mi się, że bodajże Śniąca (jeśli się mylę to przepraszam) “reklamowała” (nie używam tego słowa w wartościującym znaczeniu; żadne neutralne nie przychodzi mi teraz do głowy…) swój tekst na shoutboksie; myślę, że jakimś rozwiązaniem byłoby wrzucanie na główną informacji o nowych artykułach w Publicystyce – o ile przy opowiadaniach biblioteczne sito ma sens – tu wydaje mi się, można by spróbować bez jakiejkolwiek selekcji i zobaczyć czy przyniosłoby to jakieś efekty. W ogóle brakuje mi trochę wyznacznika jakości odnośnie publicystyki. Opowiadania mają piórka, artykuły nic takiego nie mają. Przy czym nie twierdzę, że publicystyczne piórka to dobry pomysł, ale jakiś wątek polecajkowy obejmujący np. ostatnie 3/6 miesięcy mógłby być jakimś rozwiązaniem.

Kolejna sprawa – artykuły nie mają dat publikacji. Nie wiesz, kiedy autor wrzucił tekst, jaka jest szansa, że w najbliższym czasie zareaguje na twój komentarz.

 

A co do dyskusji – tak to już chyba jest z obecnymi pisarzami/czytelnikami. Brak momentu na chwilę refleksji, zastanowienia. Nikt nie chce się dzielić własnymi przemyśleniami na temat cudzej twórczości, a jeśli już, to tylk po to, by okładać adwersarza własnymi przekonaniami jak kijem, bo są przecież najsłuszniejsze.

Nie wiem jak inni, ale ja, Staruchu, nie dzielę się moimi przemyśleniami z zupełnie innych powodów ;-). Po pierwsze rzadko kiedy czytam jakiekolwiek czasopismo od deski do deski, więc skonstruowanie recenzji podobnej do Twojej jest dla mnie niemożliwe. Po drugie, i chyba ważniejsze, nie czytam na bieżąco – np. mam teraz cały stosik czasopism majowo-czerwcowych, które czekają na przeczytanie. Myślę, że po takim czasie nawet jakbym skomentowała, to nie miałabym z kim rozmawiać. Po trzecie, nie przepadam za prowadzeniem merytorycznych dyskusji na internecie. Zdecydowanie wolę interakcje na żywo bez efektu “slow motion” – zupełnie inne tempo dyskusji.

It's ok not to.

O właśnie, Dogsdumpling wyraziła słowami to, co i mnie po głowie chodziło, ale w ferworze pracy umykało konkretnemu sformułowaniu. Teraz na spokojnie z domu chciałam dopisać, ale już zostałam uprzedzona. 

 

Żaden ze mnie copywriter, więc nie reklamowałam, tylko informowałam ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

 

Żaden ze mnie copywriter, więc nie reklamowałam, tylko informowałam ;) 

No właśnie, wiedziałam, że mi jakieś podstawowe słowo umknęło ;D

It's ok not to.

No dobra, dziewczyny. Gdyby to chodziło tylko o NF – może przyznałbym wam rację.

Ale tu chodzi o brak dyskusji (może za wielkie słowo – dzielenia się wrażeniami), po lekturze wyjątkowo fajnej ksiązki, czy wyjątkowo fajnego filmu. Jedno zdanie w tym czy innym wątku to chyba mało?

A poza tym – co przeszkadza wrzucić swoje wrażenie (pozytywne albo negatywne), choćby i pół roku po wyjściu pisma. Ktoś to na pewno przeczyta. I może, czasem, odpowie. Bardzo mnie np. interesuje, czy moja niechęć do “Międzystanowej piosenki miłosnej…” czy do wrześniowego “Oświecenia” – jest tak wielka, bo ja po prostu stary, zatwardziały konserwatysta jestem? Może te teksty mają jakieś, głęboko dla mnie ukryte, plusy?

I o to mi chodzi. Nikt nie wymaga chyba, żeby każdy czytał od dechy do dechy (włącznie ze stopką redakcyjną :P).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ale tu chodzi o brak dyskusji (może za wielkie słowo – dzielenia się wrażeniami), po lekturze wyjątkowo fajnej ksiązki, czy wyjątkowo fajnego filmu. Jedno zdanie w tym czy innym wątku to chyba mało?

Wydaje mi się, że wątek Ostatnio czytane/skończone radzi sobie całkiem nieźle ;-)

 

A poza tym – co przeszkadza wrzucić swoje wrażenie (pozytywne albo negatywne), choćby i pół roku po wyjściu pisma. Ktoś to na pewno przeczyta. I może, czasem, odpowie.

 

Szczerze? Nie jestem zbyt “fantastyczna” (w sensie gatunkowym ;-)) i moje opinie są z reguły ze skrętem w stronę analizy literackiej/teoretyczno-literackiej. Nie sądziłam, że kogoś moje zdanie mogłoby specjalnie zainteresować. ( I proszę nie czytać mojej wypowiedzi jako marudzenie – nie o to mi chodzi; po prostu mam świadomość pewnego rozdźwięku zainteresowań). A samo wrażenie “podobało się/ nie podobało się” raczej wiele nie mówi.

It's ok not to.

A to się odezwę, skoro Staruch chce podyskutować o “Oświeceniu” – ja nie mam takich negatywnych odczuć, co do tego tekstu. Wręcz nawet zdał mi się całkiem zgrabnym opowiadaniem o dosłownym traktowaniu religii, z paroma ciekawymi chwytami (na które zresztą dałam się złapać – np. uwierzyłam, że w pierwszej scenie bohaterka popełnia samobójstwo). Kanibalizm w połączeniu z ową sektą wyglądał na uzasadniony fabularnie i jedno z drugim mi się łączyło. Bardziej zgrzytała mi motywacja bohaterki i jej reakcje (z oburzenia imho zbyt szybko i gładko przeszła w bycie entuzjastką), ale samo tło fabularne – imho ok.

 

PS. Zdecydowanie *nie* jestem konserwatystką, a wszelakich religii w życiu prywatnym unikam jak mogę.

Zdecydowanie *nie* jestem konserwatystką, a wszelakich religii w życiu prywatnym unikam jak mogę

Być może to dlatego “Oświecenie” się podobało. Mnie motyw z dosłownym potraktowaniem “ciała Chrystusa” kojarzy się z Gary’ego pojęciem Boga jako starszego pana na chmurce.

 

Ale abstrahując od religii – kanibalizm to ja mogę strawić (nomen omen) u Topora, w katastrofie andyjskiej czy u XIX-wiecznych polarników. Tu nie dość, że wydał mi się ogromnie rozbudowaną kpiną z religii (dobre to mogłoby być, gdyby było trafione), ale jeszcze dziwnym sposobem na jedzenie mięsa bez jedzenia mięsa (czyli pokrętnego okrutnie weganizmu oraz ratowania zwierząt rzeźnych). I też nie uważam, żeby to fabularnie był trafiony pomysł.

 A tak przy okazji – zdaje się, ze ktoś gdzieś przekonywał, iż uporczywe unikanie religii też jest swego rodzaju religią ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nie unikam uporczywie, po prostu unikam jak mogę, a jak sytuacja wymaga: (czyjś kościelny ślub/pogrzeb/chrzciny/itp.) to statystuję.

 

Akurat motyw ze zwierzętami rzeźnymi, mnie wydał się celny. Bohaterka lubi smak mięsa, ale nie chce swoimi upodobaniami zadawać bólu i śmierci tym, których nikt o zdanie nie pyta. Więc spożywa mięso za zgodą dawcy. Wszyscy zadowoleni :) (poza laboratorium, które nie nadąża z zamówieniami :P).

Takie białkowe perpetuum mobile? Jem mięso, które staje się moją tkanką, którą potem wycinam, jem i tak w koło Macieju? Cienkie to jak banderola ;).

A “hodowla własna” chyba każdego, kto nie dysponuje darmowym i nieograniczonym dostępem do energii, puściłaby z torbami. To autor akurat zauważa.

 Może to po prostu rozbudowany żart? Z religii i fanatycznych obrońców zwierząt? Jakoś za poważnie to napisane… Ale może nie zauważyłem puszczenia oka?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Musiałabym przeczytać jeszcze raz, pod kątem czy tam nie ma zakamuflowanej ironii :) Jak będę mieć pod ręką NFa to zerknę.

Co do pozostałych tekstów – bardzo mnie rozczarowały “Egzaminy”. Całkiem fajnie nakreślony świat, nawet mnie zainteresowała relacja między bohaterkami (choć ja to zawsze czekam z nadzieją na jakiś les-romans ;D) i wszystko sprowadza się do wielkiego niczego. Z rozmachem opisany rytuał i… nic z tego nie wynika. Jakby ktoś autorce powiedział: “sorry, limit znaków, kończ tu i teraz.” Ech. A mogło być całkiem fajne czytadełko.

Za to in plus “Plato”. Pięknie autor pograł schematami i odwrócił je w najmniej oczekiwanym momencie. Z przyjemnością dałam się zaskoczyć :)

“Sen czerwia” – jednak nie. Może po prostu nie złapałam klucza do zrozumienia tego opowiadania, ale komentarz Śni “sen nawalonej laski” idealnie oddaje moje wrażenia, jeśli chodzi o ten tekst. Pozostałe dwa zagraniczne jakoś przeszły obok. “Ciężkich” dobrze się czytało, ale miałam wrażenie, że strasznie sztampowe i przewidywalne. Tu zaskoczenia nie było. A smoki – mogą być, też – czytało się nieźle, ale wrażenia jakiegoś nie pozostawiło.

Ooo, czyli jednak się da coś skrobnąć :D.

“Plato” dla mnie właśnie był przewidywalny (od pewnego momentu). I zostawił niedosyt.

 

Wydaje mi się, że wątek Ostatnio czytane/skończone radzi sobie całkiem nieźle ;-).

Może i nieźle, ale pod nim nie da się dyskutować o treści, bo to tylko bezspoilerowe polecanki. Czyli nie całkiem to, o co mi chodzi.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No cóż, i wracamy jednak do niezbyt dużej popularności działu publicystycznego/ recenzji. Mogę się jedynie powtórzyć – zwiększenie widoczności wrzucanych tekstów mogłoby pomóc. Choć jak ktoś nie jest zainteresowany, to i większa widoczność pewnie nie pomoże. Ale jeśli to Cię Staruchu pocieszy, postaram się od czasu do czasu jednak wrzucić swoje trzy grosze – nawet jeśli pół roku po ukazaniu się tekstu ;-).

It's ok not to.

Bardzo spodobał mi się temat "archipelagu książek zapomnianych" Tomka Kołodziejczaka. Ojcze redaktorze JeRzy! Toż z tego można zrobić całą fajną serię, prowadzoną przez samego Tomka lub przeciwnie – każdy odcinek pisany przez kogoś innego, kto ma swoje typy książek zapomnianych, a wartych odkopania :-)

 

Watts – ciekawe podejście do tego, czy istotny i wyraźny wątek oznacza, ze tekst jest "o czymś". Orbitowski – tradycyjnie na plus, ten człowiek o czym nie napisze, to wychodzi ciekawie. Kosik próbuje walczyć, ale znów nie to. Od razu przypomniało mi się wattsowe opowiadanie o konfliktach etnicznych, które mimo bardzo neutralnej treści wiele osób uznało za kontrowersyjne.

 

Fenomen grania w sieci i wzmianka o Warcrafcie. Ależ redakcjo! Jak nigdy mnie nie ciągnęło do Tibii, tak trudno mi uwierzyć, że pisząc o najdłużej działającym nadal funkcjonującym dużym MMORPG zapominacie o tym tytule ;-) Łukaszu Wiśniewski, jeśli czytasz te komentarze, to sprostuj mnie jeśli mylę daty :-) Choć fakt, że Tibia to zjawisko od początku dziwne.

 

Opowiadania:

 

Plato – mocna strona tego numeru. Co prawda pokazuje świat z innej strony, niż "Pierwsze przyjście" (które było mocniejsze), ale doskonale pokazuje jak głęboko zmieniony jest opisywany przez autora świat. Zupełnie nie przeszkadza mi to, że fabuła jest tu tylko pretekstem do opisania świata. Przeciwnie, czasem sam pomysł świata jest tak ciekawy, ze nadmiar fabuły tylko by przeszkadzał – i tak jest właśnie tutaj. @Staruch narzeka na niedosyt. Ja uważam, że niedomówienia dobrze się tu sprawdzają, bo pokazują, że i bohaterowie nie wiedzą wszystkiego o świecie. Z kolei przewidywalność końcówki… Tak, ale tu wracamy do tego, że w tym tekście ważniejszy od fabuły wydaje się opis ś wiata.

 

Egzaminy – przerwałem w trakcie. Napisane lekko, ale chyba dla gimnazjalistek. To nie jest zarzut. Nie jestem i nigdy nie byłem targetem, więc nie potrafię ocenić jakości. Za to mam świadomość, że wśród czytelników NF są osoby o różnych gustach i w różnym wieku.

 

Sen czerwia – ciekawy pomysł, wykonanie trochę przekombinowane. Nie wiem gdzie tu się doszukano surrealizmu lub wieloznaczności. Końcówka mocno sugeruje interpretację jako czerwia, który podgryza ciało w ziemi i zaczyna śnić na podstawie pamięci komórkowej (kolejne kwiaty w "śnie" mogą tu być wskazówką). Można to było opisać bardziej lekko i w krótszej (tak, krótszej) formie, ale nie jest źle. Dla mnie ok.

 

Ciężcy – dobry tekst, choć pozostawia pewną lukę w temacie tego, jak dokonano tak głębokiej modyfikacji psychiki całej populacji w 50 lat (a więc przed całkowitą wymianą pokoleń). Dobrze się czytało.

 

Któremu jego gwiazda sprzyja – dobry pomysł, ale czegoś wyraźnie brakło. Nie wiem, może to właśnie nieznajomość książek (Staruch powyżej sugeruje nawiązania). A może średnie zakończenie (smok mógł się jednak bardziej targować, zamiast tego wyszło, że bohater po zrealizowaniu questa dostaje wszystko na tacy). Mam takie niejasne odczucie, że autorka lepiej sprawdza się w dłuższej formie. Niejasne, bo na razie znam ją tylko z opowiadań, ale styl pisania by na to wskazywał. Trzeba będzie po książkę sięgnąć.

 

Oświecenie – bardzo kiepski tekst. Co w zasadzie chciał przekazać autor? Porównać sakrament do kanibalizmu? Zrównać weganizm z zaburzeniami psychicznymi? Niesmaczny i niefajny tekst. I tu ciekawie moja opinia zestawia się z przemyśleniami Starucha. Niby są różne wątki (wiara, ideały, depresja, samotność), a kompletnie nie wiadomo dla kogo jest ten tekst. I nie chodzi o światopogląd czytelnika, tylko o całokształt. Niektóre wątki można było wykorzystać na dziesiątki sposobów, ale chyba nie o to autorowi chodziło. Reasumując: błe.

 

Hej, Wilku Zimowy, Twój komentarz a propos ‘snu czerwia’ rzucił mi więcej światła na to opowiadanie!

“Plato” najlepszy tekst numeru, moim zdaniem. “Egzaminy” rzeczywiście wyglądają jak kierowane do młodych czytelników i na kolana nie powalają, ale mimo wszystko to opowiadanie z tych, które czyta się nie najgorzej i z jakimś tam zaciekawieniem. Reszta tekstów do mnie nie przemówiła. “Ciężcy” mnie zanudzili, “Oświecenie” okazało się obrzydliwe i o niczym, “Sen czerwia” miał potencjał, ale w wykonanie mnie nie przekonało. “Któremu jego gwiazda…” nie było złe, ale bardzo przeciętne i do zapomnienia.

Nowa Fantastyka