Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 04/18

Andrzej Kaczmarczyk

MAGIA NA KARTKI

 

Ćwierć wieku temu zadebiutowała „Magic: The Gathering”. Pierwsza i do dziś najważniejsza kolekcjonerska gra karciana z zaskoczenia podbiła serca graczy i miłośników fantasy na całym świecie.

 

Witold Vargas

WIELKANOCNA MITOLOGIA SŁOWIAŃSKA

 

Powyższy tytuł może brzmieć niemal jak oksymoron. Nic bardziej mylnego. Jest wiele powodów, dla których nie należy bagatelizować dorobku słowiańskiej fantastyki ludowej z ostatniego tysiąclecia.

 

Marek Starosta

GDZIE ZJEMY JUTRO?

 

Na dnie oceanu, obsługiwani przez roboty, skosztujemy hobbickiego gulaszu i popijemy niebieskim mlekiem z odległej galaktyki – oferta inspirowanych fantastyką lokali gastronomicznych jest ogromna, a popularność tematycznych restauracji wzrasta na całym świecie.

 

Maciej Bachorski

FANTASTYKA W OKOWACH LODU

 

Skuty lodem krajobraz i związana z nim walka o przetrwanie to temat bardzo wdzięczny dla specjalizujących się w twórców fantastyki i to nie tylko książkowych. Jak się okazuje, przykładów wcale nie trzeba daleko szukać.

 

Ponadto w numerze:

– opowiadania m.in. Ursuli K. Le Guin i Kena Liu,

– wyniki Plebiscytu Czytelników za 2017 rok,

– lista nominacji do Nagród "Nowej Fantastyki" 2018,

– komiks "Lil i Put",

– recenzje, felietony i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Pierwszy? Jeśli dobrze liczę, to już mój dwudziesty ósmy Jakże Subiektywny Przegląd „NF”. Czas leci…

Po marcowych damach, tym razem w części polskiej – sami panowie. I jakościowo jest, niestety, ociupinkę gorzej.

„Ring wolny” Marcina Kowalczyka – tak właściwie to nie do końca rozumiem to opowiadanie. Jest o eksterioryzacji? Jest o duszy? O intuicji? O tym, że przekraczanie granic wytrzymałości ciała daje niezwykłe przeżycia duchowe? Napisane sprawnie, acz kompletnie rozmija się z moim gustem.

„Off The Record” Tomasza Marchewki – początkowo myślałem, że to takie chłopackie, testosteronowe opko. Drobiazgowe opisy broni, walk – tak jarają się chłopcy, oglądając szybkie samochody: „zobacz, ile ma na liczniku; a wiesz, ile ma koni?”. Na szczęście, opowiadanie jest o czymś zupełnie innym. Choć temat ten też już był wielokrotnie mielony, to w moim mniemaniu siła tego opowiadania tkwi w niebanalnym zakończeniu. Takim, jakie lubię – zmuszającym do zastanowienia, podumania przez chwilę. Muszę się jednak przyczepić do kilku niezręczności: „(…)pręty [klatki] wykonano z włókna węglowego(…). W środku można by wysadzić bombę wodorową, a klatka dalej będzie stać”. Hm, sercem bomby wodorowej jest niewielka atomówka. I nie sądzę, aby jakiekolwiek pręty wytrzymały w epicentrum wybuchu. Dalej – bohaterowie oglądają zapis z kamery: „Widok z góry, z kamery podwieszonej w niewidocznym miejscu(…)”. Skąd obserwatorzy, widząc tylko zarejestrowany obraz, wiedzą, że kamera powieszona jest w miejscu niewidocznym? Najpierw się mówi, że Hadouken stracił władzę w nogach, a potem wydaje się, że jest sparaliżowany od szyi w dół? I jeszcze – w życiu nie powiedziałbym, że czołg ma „karoserię” (choć to formalnie nie błąd). Powybrzydzałem trochę, ale ogólnie mi się podobało!

„Wieszczba niemowy” Jacka Łukawskiego – fajny klimacik ma to opko. Nie czytałem (jeszcze) książek Łukawskiego, więc nie mnie oceniać, jak się realia mają do Krainy Martwej Ziemi. Ale, nawet jak na tak krótkie opowiadanie, sporo smakowitych szczegółów, a i historia („gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”) niczego sobie. Na upartego mógłbym się doczepić do faktu, że liburna i okręt, przypominający fregatę (trzy maszty, pajęczyna – czyli sporo – takielunku) rozmijają się w czasie, no i do gadającej niemowy (przypomniał mi się stary kawał o Jaśku Niemowie, kradnącym proboszczowe jabłka), ale to przecież – fantasy. Aha, mistrzostwem jest nie wrzucić w tekst ani jednej pozytywnej postaci, a i tak spowodować, że czyta się o nich z niesłabnącym zainteresowaniem. Brawo!

„Wiedźma z Pustkowia Oriona i Młody Rycerz” E. Lily Yu – właściwie alegoria związku niedojrzałego mężczyzny i wykorzystywanej kobiety. Odrzucając sztafaż, to opowiadanie stricte obyczajowe, ale – czyta się gładko, wybrzydzał nie będę.

„Bogowie nie umarli na próżno” Kena Liu – czyli, innymi słowy, dokąd zmierzasz, człowieku? I wyświechtane hasła, że bez nas Ziemi byłoby lepiej, a świat cyfrowy może być krainą mlekiem i miodem płynącą. Czyżby? Czyż energia i zasoby pamięciowe nie są  zasobem ograniczonym? Gdzież więc ten Raj Obiecany? Trochę podobne tematy ogrywała Naz w poprzednim numerze, ze znacznie lepszym skutkiem.

„Milczenie Asonu” Ursuli K. LeGuin – Mistrzyni w dobrej formie. Dobrej, choć to właściwie socjologiczna wprawka, krótka i z umowną jeno fantastyką. Ale też zmuszająca do zadania kilku pytań – czy milczenie to oznaka mądrości? Czy nie kryje się za nim płytkość lub głupota? Czy możemy, za wszelką cenę, zdobywać to, na czym nam zależy? Itd. itp.

 A na koniec <fanfary> najlepsze opowiadanie, jakie czytałem od dłuższego czasu. Muszę się z nim jeszcze oswoić (może mi oczarowanie przejdzie?), ale mam nadzieję, że w mojej pamięci zajmie miejsce na równi z „Piasecznikami”, „Wieżą Słonia” czy rosyjskim opowiadaniem o zabijaniu przy pomocy satelit rozpoznających twarze (ktoś przypomni tytuł, bo umknął?).

„Baśń” Charlesa Yu – i tu związek z fantastyką jest dość umowny, mimo, że pojawiają się czary czy smoki. Ale opowiadanie mówi głównie (acz nie tylko), o trudnym rodzicielstwie, podane jest jednak tak pięknie, z takim smakiem, tak czarownie, że – padłem na kolana! Cudo!

I publicystyka. Zaskoczyła mnie forma „Wielkanocnej mitologii słowiańskiej” Witolda Vargasa. Spodziewałem się naukowego odczytu, a dostałem coś między esejem, fabułą i konspektem kilku opowiadań. Niecodzienne i wciągające. Liczę na więcej! „Magic: the Gathering” – nigdy nie grałem, ale artykuł dobry, interesujący. „Gdzie zjemy jutro?” Marka Starosty to już kompletnie nie moja bajka (od większości wymienionych restauracji zawsze dzielić mnie będzie odległość kilku tysięcy kilometrów), ale za to dowiedziałem się, że muszę wybrać się do Wodnej Wieży w Pszczynie (celu moich wycieczek rowerowych). „Fantastyka w okowach lodu” Macieja Bachorskiego – chciałbym dowiedzieć się o czymś, o czym nie wiem, a tu raczej „żelazny zestaw”: utwory znane, czytane i oglądane. Ze swojej strony do tych „żelaznych” dorzucę jeszcze  „Zimę Helikonii” Aldissa, „Królową Zimy” J. D. Vinge i oczywiście „Lewą rękę ciemności” wiadomo kogo, a jako truskawkę na torcie – pierwsze sezony serialu “Helix”. Wyjątkowo z sensem Kosik, Watts przypomina, że nauka (na szczęście) nie zna odpowiedzi na dość proste, zdawałoby się, pytania. A propos Wattsa i prapłetwca abisyńskiego – z oglądanej ostatnio „Jessiki Jones” dowiedziałem się, że również ośmiornice to tajemnica dla genetyków. I jak tu nie kochać nauki?

Strasznie coś agresywni zrobili się recenzenci w „NF”. Po Sirinie także Silaqui miesza z błotem pewną pozycję książkową. Czy gdybym zmienił nick na taki zaczynający się na „Si” (Siaruch, feee :P), też chłostałbym tak „NF” ;)?

Rozgadałem się, a jeszcze wstępniak Naczelnego strasznie mnie poruszył, bo chłop prawdę mówi. I dodałbym jeszcze jedną przyczynę wzajemnej wrogości – nasze, rodziców i nauczycieli, zaniedbanie. Bo cóż tak wspaniale nie uczy szacunku dla inności, otwartości na inne, nawet dla nas niepojęte czy obrzydliwe wartości, jak fantastyka właśnie? Polecajmy czytelnictwo!

 

PS. I dla Stopki Redakcyjnej, a także całej redakcji i czytelników „NF” – radosnych Świąt (niezależnie od tego, czy je obchodzicie, czy nie)!

 

Edit: Z tego gadulstwa zapomniałem o literówkach – nie jest źle, 9.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dziękuję bardzo za obszerną recenzję. Słowiański cykl Witolda Vargasa będzie się pojawiał na naszych łamach regularnie. :)

Staruchu –  ale “Zadrę” pochwaliłam, zatem tragedii nie ma ;) 

Na początku było Słowo. Potem pojawił się pieprzony edytor tekstu. Potem procesor myślowy. A potem nastąpił koniec literatury.

Taaa… 4/6 i niby pochwała? Co najwyżej podrapanie za uchem ;)

 

Trochę zaskoczyło mnie, że JeRzy dał “tylko” 5/6 Wyprawie błazna. Wiem z FB, że jest fanem serii i bardzo pochlebnie wypowiadał się na jej temat. Czyżby zmęczenie materiału? A może syndrom GoT? ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Jestem ogromnym fanem serii i nieustannie polecam twórczość Robin Hobb każdemu. Trafiają się w niej sceny, które potrafią mnie wzruszyć do łez – a to rzadkie w przypadku książek. Natomiast w przypadku długich cykli powieściowych mam często rozterkę, czy stawiać 5 czy 6 w podobnych sytuacjach. Zobaczymy, jaki będzie finał całości (a został już tylko jeden tom do końca). :)

A ja się dałem namówić i po “Uczniu…” jestem teraz w połowie “Królewskiego skrytobójcy”. I jak fantasy nie lubię, to trochę zmieniam zdanie :). Powiem tylko, że Hobb nieco przypomina mi Kinga – snuje taką nieśpieszną opowieść z mnóstwem detali (te smaki z dworskiej kuchni – gulasz, chleb z masłem, te zapachy - świec, ziół), ale i tak wiadomo, że musi gdzieś rąbnąć, bo napięcie pomaluteńku, ale cały czas, rośnie. Tylko ten pomysł z imionami jakoś nie chce mnie do siebie przekonać…

Dobrze wiedzieć, że dalej też jest dobrze :)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ring wolny – dobre, ciekawe, zgodnie z komentarzem faktycznie osoby, które intensywnie ćwiczą mogą to odebrać inaczej.

Off the record – też początkowo miałem wrażenie “nawalanki mechów”. Nawet miałem zamiar przerwać, ale na szczęście tego nie zrobiłem. Tekst bardzo sprawnie wchodzi na poważniejsze klimaty. Sport, decyzje co lepiej stracić, poczucie własnej wartości, wiele tu tego, również spraw bardziej wyczuwalnych niż dających się nazwać. Bardzo dobry tekst.

Wieszczba niemowy – ciekawe, sprawnie napisane, końcowa scena sprawnie wszystko wywraca. Czy to nie ten sam autor, który pisał o podniebnych piratach?

\Wiedźma z Pustkowia Oriona – niby baśń, a bardziej przypowieść. Zaczyna się lekko, a o z czasem coraz ciężej. Smutne, warte przeczytania.

Milczenie Asonu – niezłe podsumowanie wielu postaw społecznych i tego, ile są warte psychologiczne “mądrości” na temat ludzkiej natury. Fragment z dwojaką metodą interpretowania słów to znakomite podsumowanie “specjalistów” od interpretacji ludzkiej natury na podstawie pojedynczych zachowań.

 

Watts i Orbitowski w formie. W “Gdzie zjemy jutro” wspomniano o Pszczynie, a zapomniano o nieistniejącym już co co prawda, ale wartym uwagi, katowickim “Rudym goblinie” – toć przecież karta menu legendarną była! Oby tekst był inspiracją dla przyszłych lokali.

Mity słowiańskie – fajny tekst, więcej! Ale gdzie druga część cyklu o Celtach? :) 

 

Nazgul, 4/6 to dobra ocena. Chyba najwyższa, jaką obecnie jestem w stanie wystawić dobrej rozrywkowej fantastyce, a “Zadrę” do takowych zaliczam.  Piątki i szóstki zarezerwowane są dla rzeczy (w moim odczuciu) wybitnych, ważnych i, przede wszystkim, pięknie napisanych. Książkę Piskorskiego pochłonęłam szybko i czytało sie to przyjemnie, jednak zabrakło mi w niej czegoś, co  by sprawiło, że cała ta histora zostałaby ze mną na dłużej. 

A tak poza tym, to nienawidzę ocen cyferkowych, sa cholernie niemiarodajne ;)

Na początku było Słowo. Potem pojawił się pieprzony edytor tekstu. Potem procesor myślowy. A potem nastąpił koniec literatury.

“Baśń” według mnie najlepsza. “Off the rocord” i “Wiedźma…” tuż za nią. “Wiszczba…” i “Milczenie…” niezłe. “Ring wolny” i “Bogowie nie umarli próżno” mnie nie kupiły.

Nowa Fantastyka