Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 03/17

Marcin Waincetel

SEKSUALNE MECHANIZMY

Femboty i wzorce kobiecości

 

Ich istnienie fascynuje nie tylko miłośników popkultury, ale też artystów i naukowców. Femboty – projektowane na wzór i podobieństwo ludzkich kobiet – mogą budzić skrywane żądze, poczucie despotycznej władzy, ale też śmiech, strach czy dylematy moralne.

 

Tomasz Przyłucki

SCENICZNE NIESAMOWITOŚCI

 

Scena teatralna, mimo ograniczonej przestrzeni, od wieków przenosi widzów w serce najróżniejszych zdarzeń i wizji. Zmusza do puszczenia wodzy wyobraźni i stworzenia w głowie tego, co niedopowiedziane, niepokazane. Czyż nie podobnie jest z fantastyką?

 

Radosław Pisula

HUGO GERNSBACK – OJCIEC SCIENCE FICTION

 

Chociaż Hugo Gernsback nie jest tak pamiętany jak H.G. Wells czy Juliusz Verne, ma prawdopodobnie największe zasługi dla rozwoju fantastyki naukowej, a jego imię nosi jedna z najważniejszych nagród związanych z gatunkiem.

 

 

Marta Sobiecka

DIABŁY POLSKIE, DIABŁY NASZE

część 2

 

Przeraża i kusi, odpycha i fascynuje. Diabeł okazuje się postacią paradoksalną i wieloznaczną. Idąc tropem marzeń, lęków i pokus odkrywamy, że rozwichrzona wyobraźnia polska raz stawiała czarta na piedestale, czyniąc zeń zło absolutne, by innym razem zrzucić go ze schodów i bezlitośnie wyszydzić.

 

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

BŁĘDNE POCIĄGI

czyli demony ruchu z lamusa, część 2

 

Kolej zrewolucjonizowała nie tylko sposób myślenia o świecie i jego funkcjonowanie, ale i literaturę. Z jednej strony fascynowała, prowokując do snucia snów o nowoczesności – z drugiej, przerażające wypadki stały się idealnym przyczynkiem do snucia złowrogich opowieści. Ale przede wszystkim wywarła wpływ na zwyczaje czytelnicze, przyczyniając się do rozwoju kultury popularnej w całkiem prozaiczny sposób: za sprawą literatury wagonowej.

 

Ponadto w numerze:

– opowiadanie Raya Bradbury'ego z ilustracjami Gary'ego Gianniego;

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Druga część błędne pociągi!

Przyjmuję kopniaki za ewentualne niefajności w tłumaczeniu Bradbury’ego. Nie, że chętnie, ale przyjmuję, w celach szkoleniowych.

@nosiwoda, czy przypadkiem zamknąłeś:

witryna jest nieosiągalna Strona internetowa pod adresem http://forum.drugiobieg.eu/viewforum.php?f=1może być tymczasowo niedostępna lub została na stałe przeniesiona pod nowy adres internetowy.

 

Wejdź na http://drugiobieg.eu/

Wyszukaj w Google: forum drugi obieg eu viewforum

ERR_NAME_RESOLUTION_FAILED

Tak, zdecydowaliśmy o zamknięciu forum DOF. Aktywnych osób było już tylko kilka, nie opłacało się płacić za utrzymanie domeny, a ze znajomymi kontakt pozostał na innych polach sieciowej aktywności.

szkoda, bo tam udzielali sie sensowni ludzie z dystansem do siebie, tutaj jest niestety gorzej.

Marcowy numer „NF” niestety jak dla mnie poniżej średniej. Dlaczego? Już wyłuszczam.

„Wiewiórka” Łukasza Malinowskiego – lubię świat wikingów, ale ten historyczny (albo taki udający). Nie jestem natomiast specjalnie zainteresowany mitologią północnych wojowników – te wszystkie Thory, Odyny, święte drzewa, orły i węże raczej mnie nużą niż ciekawią. Stąd opowiadanie Malinowskiego, skądinąd sprawnie napisane, tylko mnie zmęczyło. A że nie czytałem „Kowala słów”, umykają mi też wszystkie odniesienia.

„Sieroty” Hubera Fryca – nie podobał mi się początek… i tak zostało do końca. Zaznaczam – to moja subiektywna ocena. Bo obiektywnie rozumiem potrzebę takich opowiadań: zahaczających o…, nie wprost traktujących o… itd. itp. Do mnie niestety taka literatura nie trafia. A i sposób narracji raczej przeszkadzał niż pomagał w czytaniu.

„Hispaniola” Marcina Jamiołkowskiego – czy to opowiadanie dla dzieci? A może pastisz czegoś? Do samego końca czekałem na jakiś twist, „udoroślenie” tego tekstu, ale się nie doczekałem. Takie pomieszanie „Wyspy skarbów” Stevensona i „Alicji” Bułyczowa w sztafażu „Cyberiady”. Onegdaj wychodziła „Mała Fantastyka” dla dzieci, tam taki tekst idealnie pasowałby. I znów – „Kellera” nie czytałem. Może coś mi umyka?

„Lód” Richa Larsona – mnóstwo pary w gwizdek. Czyli fajny świat, z grubsza zarysowani bohaterowie, ale cztery strony tekstu żeby skonstatować że brata trzeba kochać? Do zapomnienia.

„Ekspres Nefertiti-Tut” Raya Bradbury’ego – klimat, klimat, klimat! I świetne ilustracje ten klimat podkreślające. Taką literaturę lubię, ale ja ogólnie uwielbiam starocie. Natomiast obiektywnie rzecz ujmując – trochę ramotka, jakby żywcem wyjęta z „Październikowej krainy”, czyli opowiadań, które Bradbury pisał w latach 40-tych i 50-tych.

Publicystyka – jak zwykle w porządku. Femboty, Gernsback, pociągi – interesujące. Zaciekawiły mnie te współczesne diabły (choć autorka się trochę po tym metalu ślizgnęła). Ciekawy artykuł Tomasza Przyłuckiego (czyli Sirina) o teatrze, a jeszcze ciekawsza recenzja spektaklu „Misery” (może by tak Teatr Kwadrat Śląsk odwiedził?). W uzupełnieniu kołacze mi w głowie stary spektakl Teatru TV na podstawie „Kwiatów dla Algernona”. Wilhelmi grał? Nie pamiętam…

Kosik tym razem odkrył Amerykę, czyli fakt, że biurokracja żywi się sama sobą. I podaje utopijne sposoby pozbycia się jej. Powodzenia! Także pan Wielgosz (dobrze, że powrócił) dziwi się, że Chiny formalizują coś, co po cichu odbywa się niemal wszędzie (acz nie tak formalnie). Że przypomnę tylko „punkty za pochodzenie” czy wszelakiej maści akcje afirmatywne. A do czego to może doprowadzić w połączeniu z mediami społecznościowymi – polecam świetny serial „Black Mirror”, a konkretnie epizod „Nosedive” ze wspaniałą rolą Bryce Dallas Howard.

Literówkowo bardzo dobrze. Jedynie sześć wpadło mi w oko. Za to jeden ortograficzny: „(…)ukarze się cała seria(…)”. Biczować się będzie czy kartki wyrywać ;)?

Aha, przeszkadzała mi w opowiadaniu Bradbury’ego maniera rozpoczynania zdań po dwukropku z wielkiej litery. Może to ma uzasadnienie, ale denerwujące jak komar na karku.

 

PS. W końcu Orbitowski napisał o filmie, który widziałem :D.

 

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Teatr Kwadrat planuje wystawić “Misery” w grudniu w Łodzi, ale czy zawitają aż na Śląsk, to ciężko powiedzieć. Jest szansa, bo sporo jeżdżą po Polsce. Tylko zwykle trudno o bilety.

Aha, przeszkadzała mi w opowiadaniu Bradbury’ego maniera rozpoczynania zdań po dwukropku z wielkiej litery.

Zrobiłem tak z uwagi na formę quasi-scenariusza.

:-)  Wielki słownik ortograficzny PWN twierdzi, że odmiana wygląda tak: ten•der  -n•dra,  -n•drze;  -n•dry, -n•drów.

Pozdrowienia po starej znajomości.

Każdemu się zdarza, więc uśmiechy wzajemnego zrozumienia zamykają sprawę.

Będziesz  tłumaczył coś jeszcze dla NF? Debiut w tej roli (chyba nie mylę się, że debiut?) bardzo dobry. 

Chyba nie debiut? King też tłumaczony przez nosiwodę, jak pamiętam?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bradbury i Gianni – ach… coś wspaniałego. Dzięki! 

To był mój bodajże piąty tekst tłumaczony dla NF. Następny w maju.

A nie, przepraszam, siódmy! Sprawdziłem na fantasta.pl. Czyli majowy będzie ósmy.

Przepraszam, wstydzę się – nie zwracam uwagi na to, kto tłumaczył, jeśli efekty przekładu nie kłują mnie w oczy…

Okładka już jest moją faworytką do okładki roku. Ta ładna pani jest prawie tak ładna jak moja żona.

Ciekawy Ekspres.

Hispaniola – najgorszy tekst numeru.

Rzut okiem na prozę:

Wiewiórka – opowiadanie osadzone w uniwersum, które autor wykorzystuje również powieściowo. Tekst spełnia swoje zadanie, jest interesujący dobrze napisany, przybliża nam świat, a jednocześnie prezentuje niezależną od powieści historię. Może nie do końca moje klimaty, a serial Wikings powoduje, że mam przesyt tematyki, ale jest ok. Poza tym zmienia moje zdanie o zdawało się sympatycznych wiewiórkach. Chyba pora wybrać się z wiatrówką do parku… ;-) Jednak do takiego “Wizguna” Komudy to się mimo wszystko nie umywa.

Sieroty – tekst dość oryginalny stylistycznie, może jako metafora polskiej transformacji to trochę za mało, bo IMO on się na tej transformacji raczej urywa. Całość wygląda trochę jak ćwiczenie stylistyczne autora, który chciał się sprawdzić w takiej narracji.

Hispaniola – koszmarek, nie wiem po co to zostało napisane, a tym bardziej opublikowane. Zniechęca do uniwersum. Wszystko jest tu sztampowe do bólu, fabuła pretekstowa, właściwie to nie ma tu pomysłu na fabułę, stylizacja na kosmicznych piratów nieudolna. Streszczając: bohater, który jest bogatym bubkiem na wycieczce, gubi się na planecie piratów i trafia do spelunki, gdzie wysłuchuje mało ciekawej i mało oryginalnej historyjki jakich tysiące, po czym wszyscy padają trupem od trucizny, a bohater wraca do hotelu. Strata czasu, lepiej poczytać sobie starą dobrą “Wyspę skarbów”, w której jest klimat, sensowna fabuła i galeria barwnych postaci.

Lód – wzruszyła mnie ta historia o braciach. Duży ładunek emocjonalny osiągnięty za pomocą prostych środków i prostej historii. Świetne zakończenie, które pozostawia nas z pytaniem jak dalej potoczą się losy bohaterów, czy przeżyta przygoda będzie początkiem braterskiej więzi, czy ostatecznie poróżni braci. Najlepszy tekst numeru.

Ekspres Nefertiti-tut – tekst nie pozbawiony pewnego poetyckiego uroku, dziś jest to jednak tylko urocza ramotka i nie dziwię się, że nikt nie chciał tego sfilmować :-)

 

Staruch, Shodan – serdeczne dzięki, że Wam się chciało napisać kilka zdań na temat mojego opowiadania. Mam nadzieję, że następnym razem to moje pisanie przypadnie Wam do gustu bardziej.  ;-)

 

Gdyby ktoś jeszcze zechciał się wypowiedzieć, ocenić, zganić – będę, oczywiście, bardzo wdzięczny, bo taka informacja zwrotna jest dla mnie niezmiernie ważna. Ja te opinie biorę sobie do serduszka i staram się poprawić i więcej nie grzeszyć i czegoś nauczyć.

Przez "Wiewiórkę" tak trudno przebrnąć, że aż zajrzałam na opinie tutaj, żeby sprawdzić , czy warto się męczyć. A za

tylnie zęby ​Malinowskiemu należą się baty.​

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Od “Wiewiórki” odbiłem się jak od ściany. Przebrnąć przez coś takiego, no, to na prawdę wymaga  sporo samozaparcia. Nigdy więcej, proszę.

“Hispaniola” rzeczywiście mizerna. Po tych dwóch tekstach odłożyłem numer na jakiś czas, może wrócę, może nie.

Będę jednak bronił Rafała Kosika. Jego felieton tym razem wyjątkowo przypadł mi do gustu. Może było to mało odkrywcze, może naiwne itp., ale mi się podobało:)

Skoro Autor jest na portalu, chętnie dorzucę opinię o “Sierotach”. Wciągnęło mnie od pierwszego zdania, styl urzekł. W pewnym momencie zwątpiłem, uznając, że skończy się na opowieści zmierzającej donikąd, ale zakończenie dało radę. Bardzo dało radę. Właściwie nie mam się do czego przyczepić, więc zapamiętam Twoje nazwisko, Hubercie, i będę wypatrywał kolejnych tekstów :)

Z ciekawości zapytam – “Sieroty” to eksperyment stylistyczno-narracyjny czy w ten sposób piszesz? 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dzięki, funthesystem, jest mi bardzo miło.

 

Czy “Sieroty” są eksperymentem stylistyczno-narracyjnym? Poza “pierwszoosobową narracją bezosobową” (“się widziało”, “się szło”, zamiast “widziałem”, “szedłem”) nie dostrzegam w “Sierotach” żadnych eksperymentów. A i ta narracja, umówmy się, nie jest jakaś wyjątkowo eksperymentalna – Dukaj napisał w ten sposób cały “Lód”, a ja wciąż będąc pod wpływem “Lodu” i Dukaja raczej nieświadomie przemyciłem to “się” do “Sierot”.

A skoro nie dostrzegam w “Sierotach” żadnych eksperymentów prócz “się”, to chyba po prostu w ten sposób piszę. Ale nie wiem, musiałby to ocenić ktoś z zewnątrz. Na pewno preferuję zdania wielokrotnie złożone i w ogóle lubię autorów, którzy – choćby z przeciętnym skutkiem – próbują się wyrwać poza taki poprawny, uładzony styl. I jeżeli jest okazja do stylizacji, bo historia wydarza się na przykład na wsi i kilkadziesiąt lat temu, to chętnie z tego korzystam. Trudno mi powiedzieć z jakim skutkiem. Ale staram się. :-)

 

 

Może eksperyment to złe słowo. Oprócz narracji z “się”, którą bardzo fajnie się czytało i która miała uzasadnienie, zwróciłem jeszcze uwagę na specyficzny szyk zdań. Poza ich złożoność też wydaje mi się dość łatwa w odbiorze, bo “części” między przecinkami składają się zazwyczaj z zaledwie paru słów. Jest też trochę dziwnych słów (choćby ten “niegramotny”). I jeszcze czasem zdania fajnie wynikają jedno z poprzedniego, albo nawet dzieje się tak wewnątrz zdań (świetne zdanie numer dwa). To taka luźna analiza stylu, ekspertem nie jestem. Najważniejsze, że dobrze się czytało, nawet lepiej niż wiele teksów napisanych w standardowy sposób :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Hubercie, Sieroty czyta się fantastycznie. Mnie, co prawda nieco skojarzyły się ze zbiorem "Przez rzekę" Stasiuka, penie przez to chodzenie na początku, i PRL, i przemiany, i ten seks paskudny, ale to chyba nic złego. Świetny styl, idealnie dopasowany do opowiadanej historii.

Update:

​”Hispaniola”. Tekst niedomaga fabularnie. Dwie historie, jedna w drugiej, ale historie przeciętne, płytkie wręcz i to piszę ja, zwolenniczka lekkich opowieści. Jeśli to miała być przygodówka, to nie wyszło.

“Lód”. Do przeczytania, ale nie poruszyło mnie zbytnio. 

“Ekspres” broni się przepięknymi rysunkami.

Publicystyka na wysokim poziomie.

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Ja "Wiewiórkę" przeczytałem z przyjemnością. Rzeczywiście wysiłku wymaga, ale tak to z reguły jest z opowiadaniami osadzonymi w świecie który autor dokładniej opisał w czymś wcześniej wydanym. Rudą bohaterkę raczej pozytywnie odebrałem. Taki czynnik pośrodku, który lubi jak coś się dzieje, bawi się konfliktem skrajności i który na końcu opowiadania zapewnia równowagę.

 

 “Sieroty”– Dołączam się do zachwytów. smiley Trochę jakbym czytał Orbitowskiego opisującego Rykusmyku, trochę Małeckiego z jego dwóch ostatnich książek.No i ta fantastyczna stylizacja. Najlepsze opowiadanie numeru, chciałoby się częściej takie rzeczy czytać.

 

Z pozostałych opowiadań jedynie "Ekspres" wart uwagi za kapitalne ilustracje. Skojarzyły mi się ze starymi wydaniami lektur np. "W pustyni i w puszczy". Jak się na nie patrzy to aż żal, że polscy wydawcy jak już wrzucą jakieś rysunki to tylko na pełną stronę. Zero ilustracji które są oplatane przez tekst, albo stanowiących ozdobnik na końcu rozdziału. Przez to wyglądaja jak doklejone na siłę i równie dobrze mogłoby ich w ogóle nie być. Wiadomo są wyjątki np. Conany wyd. Rebis, ale to jednak tylko przedruk amerykański. Mam świadomość tego, że praca nad takimi rysunkami to nie tydzień ani miesiąc, a wydawcy cisną termin, ale taki "Lód" Dukaja, który ma już parę lat, aż się prosi o takie rysunki po staremu.

"We chase misprinted lies, We face the path of time [...]"- Alice in Chains

Funthesystem, fleurdelacour, michal85em – wielkie dzięki. Spróbuję się odwdzięczyć dobrym pisaniem.

 

“Wiadomo są wyjątki np. Conany wyd. Rebis”

 

Ciekawe, że wspomniałeś o “Conanach” – Gary Gianni był właśnie jednym z ilustratorów w tym zbiorowym wydaniu Howarda, o którym piszesz. :)

Rzeczywiście, dzięki za słuszną uwagę. W takim razie nieprzypadkowo mi ten przykład do głowy przyszedł. :)

"We chase misprinted lies, We face the path of time [...]"- Alice in Chains

Podobały mi się się wszystkie opowiadania.

“Wiewiórka” i “Lód” nieco mniej od trzech pozostałych, ale wszystkie pięć trzymało poziom.

 

Hubercie, w Twoim tekście najbardziej podobał mi się język. Fabuła również bardzo ciekawa, choć pierwsza część opowiadania miała lepszy klimat. W każdym razie 8,5/10 zapisałem sobie na karteczce z ocenami opowiadań, którą wkładam do środka numeru :)

Nadrabiam zaległości. :D

“Wiewiórka” bardzo ciężko napisana, sprawnie, choć jak dla mnie bardzo nieciekawie. Nie dobrnąłem niestety do końca.

“Hispaniola” → :D Kto to puścił do druku? Znaczy żaden ze mnie znawca, ale mogę się podpisać pod wszystkimi zarzutami powyżej. Pod koniec opowiadania znalazła się informacja, że autor ma na koncie serię książek – to dopiero fascynujące, kto je wydał, jeśli są napisane w taki sposób…

“Sieroty” natomiast mnie urzekły. Tak jak zachwycałem się “Obłędem w kawiarni południe”, tak zachwycam się i tym. Scena, w której Kobiela opisuje co zrobił z nim szatan nadal tkwi mi w pamięci. Doczepiłbym się, że fantastyki trochę za mało momentami, ale gdy już się pojawia, to robi to w imponujący sposób.

Nowa Fantastyka