Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 10/16

Andrzej Kaczmarczyk

CZY ANDROIDY ŚNIĄ O DISNEYLANDZIE?

 

Gdyby nie „Westworld”, nie mielibyśmy „Terminatora”, „Parku Jurajskiego”, ani… komputerowych efektów specjalnych. Jeśli więc jedyne, z czym kojarzycie ten tytuł, to nowy serial HBO, najwyższa pora na lekcję historii.

 

Piotr Piskozub

CZARNA WDOWA. KOBIETA KOCHANA, KOBIETA OKRADANA

 

Czarna Wdowa to postać, którą kochamy i jednocześnie wciąż okradamy z należnego jej miejsca w panteonie ekranowych heroin i herosów. Przypadek tej bohaterki jest najlepszym dowodem na to, że bycie popkulturową ikoną to ciężki kawałek chleba.

 

Magdalena Świerczek

LEMOWSKIE PRZEWIDYWANIA A CZASY OBECNE

 

Wraz ze śmiercią Stanisława Lema skończyła się pewna epoka światowej fantastyki. Był to ostatni moment, kiedy przestrogi mogły wpłynąć na zahamowanie bezrefleksyjnie pożądanego i nakręcanego pędu technologicznego.

 

Łukasz Wiśniewski

JAK ZDOBYWANO ORIONA

 

Gdy zasiadamy do gry, koncentrujemy się na zabawie, raczej nie zastanawiając się, czy powstaniu towarzyszyły jakieś burzliwe zawirowania. A nie byłoby najnowszej edycji „Master of Orion”, gdyby nie kilka zbiegów okoliczności i pewni nietuzinkowi ludzie.

 

Ponadto w numerze:

– opowiadania m.in. N.K. Jemisin i Caitlin Kiernan,

– felietony, konkursy i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Dzisiaj przyszedł najnowszy numer pocztą. I nawet wygrałem książkę w konkursie.

 

Czy to zabieg artystyczny? Pytam serio, nie zacząłem jeszcze czytać, a całkiem sensownie koresponduje z tytułem opowiadania. Jeśli defekt drukarski, to wybitny :D

U mnie jest normalnie. Lord, zapewne trafił Ci się nakład kolekcjonerski. Szczęściarz!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

U mnie też wszystko normalnie. Zauważyłem jedynie literówkę w spisie treści zamiast Marcin jest Marcon…

Ja zauważyłem w stopce redakcyjnej szokującą informację o preferencjach Jerzego! ;-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Depcząc milenia Ruszkiewicza – interesujące.

Poważnie? Reklamuj bez wahania

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Zagraniczne za mną, szybko poszło, cóż, nie mój gust.

 

W “Inkauście" sporo literówek (głównie na linii liczba poj-liczba mnoga) i – AAAAA – “lokalny wataszka”!

 

 

P.S. a sam "Inkaust" rozrywa tak, jak lubię, przygodowo, steampunkowo i magicznie, a na deser odjazd w finale w zupełnie inną konwencję :-)

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Chciałem być choc raz jak Staruch… ;-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Październikowa „Fantastyka” budzi we mnie mieszane uczucia…

No to zacznijmy od tego co mi się podoba. Najlepszy „Inkaust” – mieszanka steampunku, westernu i horroru – intryguje i wciąga. Niezłe „Kamienne modły” – niesztampowe fantasy. Coś z LeGuin, coś z Duncana, ale (jak dla mnie) dość nowatorskie. „Głód kamieni” – ciut gorszy, ale też do przeczytania.

Publicystyka – jak zwykle ostatnio – na poziomie. „Westworld” (tyle razy emitowany w TNT) muszę w końcu zobaczyć. Serial? Hm, odgrzewane kotlety bywają niestrawne. Poczekamy, zobaczymy… „Czarna wdowa” – wpisuje się w cykl dobrych artykułów o bohaterach komiksowych. No i Lem w artykule Naz – tu mam pewien problem. Trochę za dużo naraz. Jakby rozbić ten artykuł na cztery i pogłębić, to byłoby tak dobre jak rozważania o Bogu na portalu. A tak jest trochę „tematyczne ślizganie”. Też ciekawe, ale trochę mało szczegółowe. Aha, taki artykuł jak o „Master of Orion” chętnie przeczytałbym o „Wiedźminie” CDP. Choć wobec ostatnich wypowiedzi ASa – może lepiej odczekać.

A teraz – co mi się nie podobało.

Mocno średnie „Depcząc milenia” – historia (wszech)świata rozciągnięta na pokolenia? Nie kupiłem opowieści. Poza tym – czy to celowy zabieg autora, że szafuje anachronizmami? Merkury u Greków, Słowianie (a nie Prusowie) w Truso, floren w 1147 roku (czyli przed datą jego powstania – 1252)?

Z Ziębińskim tym razem w sprawie „Stranger Things” się nie zgadzam. Nie ma nic gorszego niż tworzenie samych „arcydzieł”. Dobre rzemiosło (czyli „kalki z kalek”) zawsze w cenie, aby było sprawnie, fachowo zrobione. I takie jest „ST” – nie startuje przecież po Oscara. A że ludzie się dobrze bawią (z różnych przyczyn zresztą) to źle?

A teraz największa jak dla mnie wtopa numeru – „Międzystanowa piosenka miłosna…”. W jednym się tylko z mz zgodzę – że fantastyki tu za grosz. Ale i literatury też. Wydaje mi się, że ostatnio żeby zasłużyć na miano „dobrej, ambitnej literatury” do utworu należy wrzucić: sporo brutalnych morderstw (najlepiej seryjnego zabójcy), homoseksualny seks oraz udziwnioną narrację. I voila – „historia niezwykła”. Może, ale nie na mój gust! I, parafrazując klasyka, proszę – NF, nie idź tą drogą!!!

I druga wtopa – ilość błędów jest porażająca! Nie będę się pastwił, bo po poście JeRzego na fb wiem, że ciężko było ten numer domknąć. Ale „Inkaust” jest jakimś brudnopisem, który przez przypadek trafił do druku: „wataszka” (co zauważył Ryba), jak można coś wyjąć z zaszytej kieszeni, o literówkach nie wspominając? Poza „Inkaustem” w numerze jest jeszcze „rządny wiedzy”, o reszcie litościwie zamilczę.

Ponarzekałem, ale czytać nie przestanę smiley. Do listopada!

 

PS1. Życzenia zdrowia dla Naczelnego! Obawiam się, że to jego zwichrowany gust muzyczny ujmuje mu odporności wink

PS2. Rybo – yes!!!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Horda hożych chochlików chlusnęła haniebnym hołdem…

 

(Co się tłumaczy, że "trochę" baboli nam się tym razem nazbierało).

 

Nie szkodzi – gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Ale “piosenki miłosnej” długo wam nie wybaczę. Myślałem, ze czasy takiej literatury w “Fantastyce” “gone with the wind”…

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Przed laty , gdy zmarła długoletnia korektorka (nie pomnę nazwiska niestety), Maciej Parowski wydrukował całkiem pokaźny nekrolog. Nie był to zdawkowy tekst, wręcz przeciwnie. Na tyle ujął mnie szczery żal, jaki z niego przebijał, że zapamiętałem do dziś. Dobry korektor jest na wagę złota. 

Lepiej brzydko pełznąć niż efektownie buksować

Pod względem publicystyki to bardzo dobry numer: Westworld (super!), tekst o Lemie (faktycznie nieco zbyt powierzchowny), felietoniści trzymają poziom (najlepsi tym razem Watts, Ziębiński).

Ale opowiadania, zarówno polskie jak i zagraniczne, po prostu dramat. Najgorszy numer roku. Ani jednego, które mógłbym uznać za dobre, przeciętniaki-wypełniacze i gnioty. Dziś skończyłem czytać i poległa moja ostatnia nadzieja “Depcząc milenia”. Spróbuję napisać coś więcej jak ochłonę cheeky

 

EDIT

Przepraszam jeden dobry tekst jest – “Głód kamieni”

Moje impresje z lektury prozy w październikowym numerze:

Inkaust – mc pisał o fajerwerkach wyobraźni, ja bym napisał raczej o chaosie. Natłok zdarzeń, chaotyczne prowadzenie fabuły, rzucanie czytelnika w wir zdarzeń pojawiających się nie wiadomo skąd (ja wierzę, że autor wie co się dzieje w jego uniwersum, szkoda że czytelnika przytłacza nieistotnymi szczegółami wywołując zamęt), dość ubogi styl. Pod koniec nie wiedziałem już kto, co i dlaczego. Tych wad nie rekompensuje kilka fajnych pomysłów tkwiących w tekście niczym rodzynki w zakalcu. Dobiła mnie kolosalna ilość literówek – czyżby pozostałości po pośpiesznej redakcji?

Depcząc milenia – tekst pisany pod pewną tezę, co niestety widać szczególnie w końcówce. Taka nieudana powiastka filozoficzna czy coś w ten deseń. W dodatku nie wszystkie historyjki z poszczególnych etapów dziejów pasują do siebie. Generalnie im dalej w przyszłość tym gorzej. Są też plusy – rozdziały 1 i 4 (łowca mamutów i krzyżowiec) są naprawdę udane, czytało się je z przyjemnością, autor pokazał pazur i nawet zastanawiam się czy nie można by rozwinąć tych fragmentów w samodzielne opowiastki.

Głód kamieni – najlepszy tekst numeru, jest ciekawe uniwersum, jest intrygująca bohaterka, która coś przeżywa i o coś jej chodzi, troszkę traci impet dosłownie w ostatnich akapitach. Dobre opowiadanie, a na tle reszty zawartości tego numeru nawet bardzo dobre

Kamienne modły – przerost formy nad treścią, nuda, ale może po prostu nie moje klimaty

Międzystanowa piosenka miłosna – nie powiem, czyta się to dobrze. Autorka wpuszcza nas do umysłu seryjnej morderczyni i jest to traumatyczne przeżycie. Takie natural born killers do kwadratu. Tylko po co powstał ten tekst? Żeby relatywizować zło? Żeby wzbudzić empatię wobec potwora? Epatować ohydą? Wieje pustką, bezsensowne życie, bezsensowna śmierć. Brakuje jakiejś puenty, ale może jestem zbyt staroświecki.

Uf to tyle, wylałem żółć :-)

 

 

No to tak: mnie się bardzo artykuły o "Westworld" i Lemie. Można narzekać, że lekko powierzchowne, ale to są 'przekrojówki', prezentacja tematu w ograniczonej objętości, główne tezy lub punkty. Też mnie czasem uwiera brak głębszego rozebrania zagadnienia na czynniki, ale to już wymaga eseju, względnie reportaż, częstszego cytowania źródeł… A więc 'przekrojówki' w październiku fajnie przybliżyły tematy, zaciekawiły :-) Tak, chętnie poczytałbym mini-cykl o Lemie, bo za leniwy jestem by samemu analizować i wyszukiwać wszystkie jego ślady na piśmie ;-)

Majster od Orion, jak to się stało, że się stało i zmajstrowało – też dobre, historia pracy i zbiegów okoliczności oraz smykalki do interesów.

Ziębiński, imo, narzeka na wyrost. Rozrywka to rozrywka, a dzisiejszego świata przesadzonego marketingu w momencie, gdy wyje "naj! Arcy! Wszech!" chyba nikt rozsądny nie weźmie na serio. Inną sprawą jest obecność w mediach, sztuczne wytwarzanie trendów wokół chłamu… Tu poprę. 

Watts ciekawie i znów o grze komputerowej – taki numer…

 

Z prozą też mam w październiku kłopot. "Inkaust", efekciarski i przygodowy, mimo wyżej wspomnianych błędów, zwyczajnie sprawił mi przyjemność. Rozrywka jest, ciekawa scenografia dookoła jest, klimat rodem z kolonialnej Afryki XIX wieku, z jej białymi plamami na mapie – jest. 

Ale "Depcząc milenia" to chyba bardziej wypracowanie z tezą niż opowiadanie. Ustępy z mamutem, Słowianami, krzyżowcem – podtrzymywały ciekawość. Po fragmencie z pierwszym kontaktem odniosłem wrażenie, że trochę siadło; ludzie jak bogowie i wieczność oraz wszechwiedza jako flaki z olejem można chyba było podać krócej; końcówka wydała mi się nadmiernie rozwleczona, szczególnie, że było widać, do czego zmierza tekst… Więc chyba moje główne rozczarowanie to brak ciekawego twista w finale.

Głód kamieni – interesujące uniwersum, ale więcej znaków zapytania niż odpowiedzi, ewidentnie opowieść mająca za zadanie zachęcić do sięgnięcia po książkę. Robi to całkiem nieźle, choć to wkurza

Kamienna modlitwa – egzotyczne, z ciekawym pomysłem głównym, słowa jak kamienie, bogowie złośliwi jak dżiny, względnie jak dobrze opłaceni prawnicy lub bezduszni jak automaty. Jak wyżej, zachęcacz do książki

 

Z powyższymi zachęcaczami mam taki problem: odchodzę od nich z podrażnionym apetytem na więcej, ale i zirytowany, nieusatysfakcjonowany. Fabuła jest w nich pretekstem do pokazania ciekawego świata, ale nie pojawia się zbyt wiele na jego temat… Bardziej dotyczy to "Głodu kamieni" bo "Kamienna modlitwa" przynajmniej dostarcza pewnych wyjaśnień w finale, choć też tylko minimum niezbędne by zamknąć opowieść. A złość rośnie: mignęlo mi przed nosem coś interesującego, ale nie mam czasu, by samemu szukać reszty, gonić jej, więc jako czytelnik opowiadania czuję się oszukany.

 

Z kolei miedzystanowe cośtam, jakiś miks "Dzikości serca" z "Urodzonymi mordercami", czytało mi się fatalnie. Narracja napakowana sztucznie plastycznymi opisami, nieco udziwniona… Ja rozumiem, jakoś wpływ używek, neurotyczność, psychopatyczne obsesje trzeba pokazać, ale forma i treść (przypominająca momentami strumień świadomości, z dużą ilością metaforycznych opisów) mnie dobiły. Nie dowiedziałem się, skąd się wzięła osobliwa relacja sióstr (co w sumie ciekawiło mnie, bo miałem nadzieję, że to nie będzie standardowe złamane dzieciństwo), co je pchnęło do takiego życia (jw.), co teraz będzie… Jeżeli ktoś nie jest fanem estetyki z wspomnianych na początku filmów, to może sobie spokojnie darować morderczą balladę. Miim zdaniem nie dostanie od niej nic nowego, a lektura może być rozczarowująco męcząca.

 

W sumie to  w tym numerze chyba publicystyka wypadła nieco lepiej niż proza. Szok ;-) I de gustibus.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie byłbym taki surowy dla ‘Piosenki międzystanowej’. Opowiadanie jest strukturalnie dobrze rozplanowane. Nawet przydługie akapity w oóle nie przeszkadzały mi w czytaniu. (Bo w innych okolicznościach zniechęciłyby mnie od razu). Rozumiem, że metoda autorki polegała na poruszeniu perwersyjnej cząstki natury czytelnika. Ja byłem ciekaw, kogo kobity w dlaszej kolejności zaszlachtują. Ciekawość moim prawem –  wolę takie teksty niż fantasy. 

 

Lepiej brzydko pełznąć niż efektownie buksować

Do struktury "Piosenki miedzystanowej" też nie mam  uwag, chodzi mi o sam język i powtarzalność treści. "Kto następny" pomaga, ale z trafienia (spoiler!) kosy na kamień nic imo nie wynika, poza strachem przed samotnością. Dla mnie brak tego dojścia do bieżącej relacji (czy rzeczywiście to siostra była motorem? Pierwszy raz? Dlaczego – a jeśli bez powodu, ot dla zaspokojenia potrzeby krwi, to obie tak samo?) lub co się stanie teraz z tą, która została (jak sobie poradzi sama? czy dalej będzie modliszką?) sprawia, że ten tekst jest nieinteresujący i sprowadza się tylko do serii krwawych spotkań oraz zobrazowania relacji między blizniaczkami. Może nie potrafię czegoś doczytać, zinterpretować, ale brak fantastyki mi nie przeszkadza, za to ciekawej lub rozrywkowej treści – już trochę tak.

Tak, też w życiu czytałem głupsze fantasy :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Co to za hejt na FANTASY?!!!surprise

Chciałbym poinformować uprzejmie, że zgłosiłem komentarze Pana uradowanczyk i Pana PsychoFish.yeswink

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Do diaska, uprzejmie acz z obrzydzeniem doniósł!

 

laugh

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

3 punkty– MIĘDZYSTANOWA PIOSENKA MIŁOSNA, Caitlin R. Kiernan– nie przepadam za elementami gor, ale język mnie oczarował i czytałem z wypiekami na twarzy. Teraz to na pewno sięgnę po jej tonącą dziewczynę.

2 punkty– DEPCZĄC MILENIA, Wiktor Ruszkiewicz– Czytając tekst przypomniała mi się TRYLOGIA HELIKONII i trochę drogą awansu tekst zawędrował tak daleko.

1 punkt– KAMIENNE MODŁY, Kate Marshall

Nareszcie numer, który w którym większość opowiadań trafiła w moje gusta. 

Inkaust – bardzo spodobał mi się pomysł i wykonanie, świat wykreowany przez autora bardzo mnie zaciekawił i chętnie przeczytałabym więcej. Nawet na błędy tak bardzo nie zwracałam uwagi. Według mnie najlepsze opowiadanie numeru. 

Depcząc milenia – dobrze mi się to czytało. Jak rozumiem, opowiadanie miało mieć głębokie przesłanie, którego zapewne nie dostrzegłam, co nie zepsuło mi przyjemności z lektury. Lubię takie teksty trochę o przeznaczeniu, trochę o człowieczeństwie. Nie zauważyłam jednak tego eksperymentu wspomnianego w notce o autorze.

Głód kamieni- przyjemne fantasy z ciekawym, niebagatelnym światem. Zachęciło mnie do sięgnięcia po powieść autorki.

Kamienne modły – ciekawy świat, klimatyczne sceny, tylko za krótkie jak dla mnie, chętnie przeczytałabym więcej, poznała jakieś dodatkowe szczegóły o świecie, w którym osadzona jest akcja opowiadania. 

Międzystanowa piosenka…. – przyznaje się, nie przeczytałam do końca, kilka razy podchodziłam, starałam się, ale nie dałam rady. Nie do końca wiem o co  w tym opowiadaniu chodziło i chyba nie chcę wiedzieć.

 

Podsumowując: nareszcie dużo fantasy. Opowiadania mi się podobały, poza jednym trafiły w mój gust.

Swoją drogą, czy tylko ja zwróciłam uwagę na fakt, że ostatnio zagraniczne opowiadania zdominowały kobiety?

Dominacja płci jakakolwiek to przypadek. W sumie nie zwracam na to uwagę, czasami o tym, czy mam do czynienia z autorem czy autorką dowiaduję się, gdy już chcę kupić tekst i szukam kontaktu – bo często imiona wiele mi nie mówią, jak An Owolyema czy Xia jia.

Z opowiadań – żadne na kolana nie rzuciło, ale niektóre przyzwoite. “Międzystanowa…” podobała mi się najbardziej, dobrze się czytało, tekst wzbudzał emocje, nawet podobało mi się to zderzenie wulgarności z dość poetyckimi opisami. “Głód kamieni” na drugim miejscu, interesujący pomysł na magię. Dalej “Inkaust” – ciekawy świat z dobrymi pomysłami, ale nieco chaotyczna fabuła mnie nie przekonała. “Kamienne modły” mnie znużyły. Naprawdę ciekawy świat, widać wielki potencjał, ale historia opowiedziana tak, że człowiek ma ochotę wzruszyć ramionami, przywalony natłokiem tego wszystkiego. “Depcząc milenia” zupełnie nie dla mnie, zresztą jeśli dobrze pamiętam, poprzedni tekst tego autora też zupełnie mi nie podszedł.

 

Z publicystki – nie podobał mi się felieton Ziębińskiego (a zwykle lubię go czytać). Wydziera się z niego coś, czego bardzo nie lubię – przekonanie, że dany utwór (w tym przypadku naprawdę świetne “Stranger Things”) nie ma prawda się innym podobać bardziej niż mi. Bardzo ograniczone postrzeganie.

Nowa Fantastyka