Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 03/22

Android/iOS   |   Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Audio

 

Aleksandra Klęczar

POJMOWANIE KONSEKWENCJI

 

Choć może się zdawać, że tematyka ekologiczna w fantastyce jest domeną ostatnich lat, w rzeczywistości motywy związane z ochroną przyrody i ekologią były w SF i fantasy obecne od dawna.

 

Krzysztof Pielaszek

KOMIKS W OBRONIE PRZYRODY

 

Komiks proekologiczny może kojarzyć się z czymś dość siermiężnym, tworzonym pod dyktat konkretnych instytucji. Często tak jednak nie jest, a mnogość spojrzeń na tematykę ochrony przyrody może naprawdę zaskoczyć.

 

Aleksandra Mochocka

BACIGALUPI DLA POCZĄTKUJĄCYCH I ZAAWANSOWANYCH

 

Skutecznie wprowadzona innowacja staje się formułą, powielaną i modyfikowaną w kolejnych utworach. Stąd możemy już przejść do biopunku, podgatunku science fiction, w którym porusza się Paolo Bacigalupi.

 

Marcin Kończewski

BAT-SYGNAŁ SWOICH CZASÓW

 

Nadchodzący film Matta Reevesa jest szumnie zapowiadany jako najlepsza produkcja o przygodach Człowieka-Nietoperza. Historia jego ekranowych wcieleń udowadnia jednak, że wykreowanie Batmana „dla każdego” graniczy z niemożliwością. Jak zmieniał się filmowy/serialowy Bruce Wayne na przestrzeni lat?

 

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

CZY W WASZYM KRAJU SĄ MĘŻCZYŹNI

czyli zapomniane pisarki z lamusa, cz. 4

 

Dotychczas w naszym lamusowym cyklu poświęconym zapomnianym pisarkom prezentowaliśmy twórczość niedostępną po polsku. „Mizora” Mary E. Bradley Lane to wyjątek od tej reguły.

 

Tymoteusz Wronka

POSZUKIWACZ WŁASNEJ DROGI

 

Robert McCammon jest uznawany za jednego z najważniejszych twórców horroru z okresu jego największych triumfów w latach 80. ubiegłego wieku. Przypinanie mu łatki „kolejnego Kinga” byłoby krzywdzące, gdyż w twórczości nie ograniczał się do jednego, konkretnego gatunku. I nadal tego nie robi.

 

Ponadto w numerze:

– opowiadania m.in. Richa Larsona i Błażeja Jaworowskiego;

– wywiad z Magdaleną Kubasiewicz;

– nowe przygody Lila i Puta;

– gorąca promocja prenumeraty;

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

 

Android/iOS   |   Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Audio

 

Komentarze

obserwuj

Wiedźmin skończony, to i lektura nowego numeru NF sprawniej poszła.

Choć akurat lektura zawsze była środkiem na przenoszenie się w inne światy, to ostatnio jakoś zyskała na znaczeniu jako środek antyrealnościowy.

Ale do meritum – motywem przewodnim tematu jest „koniec świata”, wywołany zmianami klimatycznymi. Na marginesie zauważę,  że Ziemia przeżyła w swej historii etapy, na których było i znacznie cieplej niż teraz, ale i znacznie zimniej. Toteż nasza planeta i życie sobie poradzą. Jedyne, co może się skończyć, to obowiązujący model zachodniego konsumpcyjnego świata.

 

Ale tyle offtopu, czas na opowiadania polskie.

„Rezerwat” Błażeja Jaworowskiego – tekst, z którym nie zgadzam się w wielu miejscach. Zmiany klimatyczne jako koniec świata? Eutanazja jako panaceum na troski? Itd. itp. Nie podobało mi się.

„Powój” Bartka Świderskiego – trochę z mitu o Galatei, trochę z Frankensteina. Recykling, i to niespecjalnie interesujący.

„Wiatr ma kolor krwi” Przemysława Hytrosia – coś a’la „Twister” czy opowiadanie o surfowaniu ze stareńkich „Spekulacji”. Miło się czyta, ale wielkiej głębi w tym tekście nie ma.

A zza granicy?

„Nie jesteśmy Feniksami” Johna Wiswella – bardzo fajne, bo krótkie i z pomysłem. Takie teksty lubię najbardziej. Znaczy – proszę o więcej!

„Na łasce wiatru” Scotta Dorscha – Romeo i Julia, czyli kolejny recykling. Gdyby nie scenografia (dość nieprawdopodobna moim zdaniem zresztą), byłby to tekst do zapomnienia.

„Rodzisz się eksplodując” Richa Larsona – ech, znowu stara opowieść opowiadana na nowo? Nuda, panie, nuda! Choć właściwie nie, bo czytało się fajnie. Natomiast to kolejny tekst o odrzuconych, którzy odnajdują się w innym świecie. Nic nowego!

Wynika z moich dywagacji, że tematem wiodącym numeru nie były zmiany klimatyczne, a mało oryginalne przeżuwanie starych pomysłów? Bywa i tak.

 

W publicystyce – fajny tekst Aleksandry Klęczar (Ninedin), o ekologii w SF. Zauważę tylko, że zmiany klimatyczne pojawiały się w różnych konfiguracjach w różnych tekstach (niekoniecznie zahaczając o nasze współczesne problemy), by wspomnieć choćby cykl o Helikonii Aldissa. Komiksy to nie moja bajka, a Bacigalupi (o wstydzie!) czeka w kolejce na półce.

Dziękuję za McCammona, bo i „Łabędzi śpiew”, i „Magiczne lata” uważam, mimo pewnych niedoskonałości, ze jedne z najlepszych książek, jakie przeczytałem w ostatnim dziesięcioleciu. „Zew nocnego ptaka” już zakupiłem.

 

Literówek – 9.

Z babolków większych – w tekście o Bacigalupim pojawiają się trzy wariacje pisowni nazwiska tej samej osoby, osoba o nazwisku Watt udoskonaliła maszynę parową, bo książki SF pisze Watts, w opowiadaniu Hytrosia widnieje „skalany rumor”, który według mnie powinien być „skalnym rumoszem”.

 

PS. Odpowiadając Stopce – w takim razie stawy i jeziora są kroplami potu?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

PUBLICYSTYKA

 

Orbitowski – o, a nawet jakiś czas temu próbowałem sobie przypomnieć tytuł tego filmu, a tu NF przybyło z pomocą!

Z recenzji szczególną uwagę zwrócił tekst na temat “Drugiego peronu” – naprawdę zachęcająca recenzja i myślę, że jak się zacznę odkopywać ze zgłoszeń do “Tu był las”, to będzie trzeba się za “Peronem” rozglądnąć.

No i “Metal Hurlant” też się wydaje ciekawe, nie dla wszystkich, ale dobrze, że ten tytuł solidnie opisano wraz z tłem historycznym, jaki pozostaje w jego tle (nota bene – historia “Heavy Metal” i jego wpływu na popkulturę to by się chyba nadawała na całkiem osobny artykuł?).

“Pojmowanie konsekwencji” – o, jak mi się ten tekst podobał. Tak właśnie powinny wyglądać “przekroje po tematykach” – dużo tytułów, a zarazem w ogóle nie ma w tym wrażenia “listingu”, Ola (portalowa Ninedine) naprawdę wciągnęła. A że prywatnie mnie ta tematyka interesuje, to aż sobie notowałem lektury warte uwagi. No i bardzo cieszy obecność “Zodiacu”, jednej z moich ulubionych książek.

Na drugim biegunie “przekrojów” pozostaje “Bacigalupi dla początkujących”. Przez pierwsza stronę w zasadzie nie wiadomo, czy to bardziej o Bacigalupim, czy o biopunku, przy czym o pierwszym za bardzo się nie dowiadujemy zbyt wiele, a na to, czym jest biopunk, zostajemy naprowadzeni pod koniec pierwszej strony z czterech (bo pojawiające się wcześniej, choć też nie na początku, wyjaśnienie, że chodzi o zahaczenie o bioart, to takie tłumaczenie nieznanego przez nieznane – można tylko domyślać się po nazwach w czym rzecz). Nie dokończyłem czytania tekstu – temat wydaje się ciekawy, ale artykuł chyba nie był pisany z myślą o czytelnikach.

“Komiks w obronie przyrody” – piona za ten tekst, wciągnął, kolejna porcja tytułów do nadrobienia. I fajnie, ze wspomniano o “Ostatnim drzewie”, ufundowanym crwdfundingowo i naprawdę nieźle wykonanym :)

W sumie to do szczęścia brakło jeszcze czegoś o filmach (w tym animacjach) związanych z tematyką ochrony środowiska i praw zwierząt :)

 

OPOWIADANIA POLSKIE

 

“Rezerwat” – może by i coś z tego było, gdyby skrócić do dwóch stron. Samą pierwsza stronę można by z powodzeniem skompresować w dwóch akapitach. No za długie, zbyt rozwlekle napisane względem wsadu treści i przemyśleń.

“Powój” – a to akurat się udało, całkiem całkiem przemieszane są tu i wątki tego, jak bogactwo psuje, tego jak “geniusze” potrafią doznać szaleństwa i jeszcze parę kwestii.

“Wiatr ma kolor krwi” – zaskakująco dobre. Co prawda finał osłabia wrażenia, ale generalnie tekst bardzo dobry, dobrze się czytało, zwłaszcza, ze pozostały pewne niedopowiedzenia co do jednego ze zdarzeń, które można różnie interpretować.

 

OPOWIADANIA ZAGRANICZNE

 

“Nie jesteśmy feniksami” – póki co najlepszy tekst tego kwartału. Krótko, mocno, dosadnie, z przekazem, życiowo, smutno, budująco, można wymieniać długo. Must read, kto nie prenumeruje, to dla tego tekstu warto sięgnąć po numer (zwłaszcza jeśli komuś podobało się opowiadanie o magiku kilka miesięcy temu).

“Na łasce wiatru” – dosłownie wywiało mnie z tego opowiadania po jednej stronie. Widać, ze coś jest do przekazania, że autor potrafi pisać itd. Ale jednak nie dla mnie.

“Rodzisz się eksplodując” – nie potrafiłem się skupić na tym tekście. Niby coś jest w tle, niby autor daje znać, ze będzie tu coś istotnego, ale po kilku stronach odpadłem.

 

KOMIKS

 

Kirki dał czadu :-)

 

Podczas recenzji będę dzisiaj zołzą, ale tak bardzo bym chciała, aby polscy autorzy wyrośli z krótkich spodenek. Pisząc swoje – wiem, że noszę ogrodniczki, ale czytając inne teksty, wolałabym, aby były mniej przypadkowe i bardziej dopracowane. ;-)

 

Wstępniak

Któż podczas przygotowania numeru przewidywał, że 24.02 zacznie się regularna wojna? Nikt. No, prawie, ale prawie wiosny nie czyni. Zachowywaliśmy się wszyscy przez dekady jak zaczadzeni urokiem, wdziękiem pana P. i wielkiej R. z całą jej nostalgią, duszą, abstrahując od faktów oraz miazmatów, tym razem nie rodzimych.

Wygląda na to, że priorytety również się mnożą na podobieństwo królików, których nie da rady załatwić po kolei, lecz trzeba równocześnie. Cieszę się z eko-numeru i zgoda na działanie z energią i pomysłowością w "wolnych partycjach", szukanie rozwiązań miast straszenia. Lęk nie jest najlepszym doradcą, bo najczęściej rodzi bliźnięta: panikę i ordung. Ostatnio pojawiają się coraz ciekawsze doniesienia dotyczące współpracy (modele, eksperymenty). Wygląda na to, że i ludzkość posiada wbudowany ten mechanizm, przynajmniej jeszcze przez sporo lat.

 

Opowiadania polskie

 

Rezerwat: cóż, napiszę krótko – a gdzie się podziało opowiadanie, historia? Mamy zrąb corowego pomysłu (eutanazja, a może nie, gdyż potem mamy misz-masz) zapisanego w szkicowniku z mnóstwem odnóg. I co? I nic. Mnogość "infodumpów" z różnych zakresów myślowych nie stworzy treści, gdyż nie jest wszechwładną "SI", zyskującą świadomość. Z cichym kliknięciem, jak nadmuchana lalka, otworzy oczy i się odezwie. Wcześniej trzeba byłoby tę lalkę obudzić, a najlepiej wiedzieć co, robimy.

Czyta się jak po grudzie, bo i co ma wciągać? Wyliczanki potrzebne bądź nie, odniesienia do wszystkiego i niczego. Idea – super, ale warta gruntownego uporządkowania, takiego jak porządki przed wielkimi świętami. 

Literacko so-so. Opisywanie świata nie polega li tylko, chyba, na intelektualizowaniu, upraszczaniu i podawaniu wniosków? A gdzie podziała się zabawa z czytelnikiem?

Jeszcze drobiazg: "interesowała się robotyką, więc miała odpowiednie zdolności". Hmm, czyżby zdolności były tożsame z umiejętnościami (przepraszam, ale na takie rzeczy jestem cięta, a tu mamy dodałeś jeszcze "więc"), a tak na marginesie niepewność i szacowanie ryzyka to również inne koncepty. 

Zirytowało mnie opowiadanie nie będące opowiadaniem, pewnie dlatego, że idea wydawała mi się warta eksploracji, a nie mieszaniu wszystkiego ze wszystkim i pi razy oko przytaczanych konceptach (np. kantowskie kategorie zakodowane w w samej definicji aktu poznania i łączenie ich jak śliwki z żukami) oraz nieścisłościach (za 52% emisji CO2 odpowiada 50 firm, czyżby coś w tym względzie się zmieniło, mamy spadek w przyszłości, jeśli tak –  dobrze, bo nadzieja). 

Bardzo nadmuchane słowami, o przysłówkach już swoim zwyczajem – nie wspomnę.

 

Powój: podobnie jak w poprzednim opku – wiele wyjaśniania (dyskutowalnego), niewiele historii, ograny koncept powoju i niedopracowanie pigmalionowej sytacji, a pomysł wydaje się taki wdzięczny! Ogranie mi nie przeszkadza, za to brak opowieści – tak, plus ciągle tłumaczenie, w dodatku pozbawione ścisłości, z przekłamaniami, jakby nie można było sprawdzić prosto, łatwo i wygodnie.

Doprawdy, Autorzy powinni chyba więcej czytać Innych lub sprawdzać w pwn: np. "poszycie z sękatych łodyg", ekg/empatia, zestrojenie, zmiana tętna? Nie każda zbitka słowna przenosi znaczenie, obraz, a jeśli nawet potencjalnie mogłaby, warto przybliżyć takie zjawisko, korzystając nie tylko ze stwierdzeń.

 

Wiatr ma kolor krwi: z punktu widzenia historii i zapisu, może najlepsze z polskich opowiadań. Chociaż konstatacji autorskich za dużo, pomysł niedopracowany, niby akcja, a bohaterowie nijacy i oczywiście problem z dziewczynami, który zawsze musi być w centrum jako zapychacz?

Ciekawe jak: "Lej może opadać na ziemię"? Co "opada"? po co mu kombinezon ciśnieniowy, blokujący bodźce zewnętrzne, kiedy chodzi po ziemi i jest rodzajem współczesnego łowcy burz? Aha słowo "rzucił" w dialogach jest so-so, powtórzę (czytałam jedno z forumowych opowiadań i też tam tkwiło).

 

Opowiadanie zagraniczne

Nie jesteśmy feniksami: ciekawa myśl i jedna, konsekwentnie prowadzona. Szkoda, że polscy Autorzy rozmieniają się na drobne i nie potrafią skontrolować jednego pomysłu. Ilość nie przechodzi samoistnie w jakość, a zapis potrafi czynić cuda. Belive. Chyba wielu z nich poprosiłabym o zapisanie na kursy creative writing.

 

Na łasce wiatru: tu łatwo zobaczyć różnicę, co wiatr robi z Rai, a jak wyglądały opisy w polskim opowiadaniu o wietrze (znaczy było ich zero prócz sądów ex cathedra). Tekst jest przegadany, ale drobiazg z uwagi na silniejszą konstrukcję fabularną, jej obudowanie w detale ułatwiające zrozumienie sytuacji bohatera. Zakończenie meandruje, ale – łaska wiatru.;-)

 

Rodzisz się, eksplodując: coś jest nie tak, nie wciąga. Niby koncept powinien dawać radę, ale… hmm może za dużo słów, za mało budowania napięcia, wybór scen, mrowie niepotrzebnych słów, które mają robić science, a w gruncie rzeczy gubią akcję? Trochę podobne do niektórych polskich, z tym, że w inny sposób przegadywane (u nas stwierdzenia, a tu rzecz ginie w dziwnych, niepotrzebnych szczegółach; może kwestia umiaru i prowadzenia fabuły). Zastanawiałabym się, czy jest obecna fantastyka, bo raczej umiarkowana i dekoracyjna.

Podsumowując opowiadania: w tym numerze polskie mają ciekawe pomysły, ale są słabo poprowadzone i zapisane, zagramaniczne wciągają, choć nierówne i nie zawsze fantastyczne. 

 

Publicystyka

Bat-sygnał swoich czasów: nie przekonało.

Pojmowanie konsekwencji: początek jak rozbiegówka, dalej już ciekawy przegląd po kultowych seriach, a co najważniejsze krótko i do rzeczy. Podobało misię! "Hope" też mnie nurtuje, czy możliwa. Fajny nurt.

Bacigalupi dla początkujących: lubię Autora, jest sprawny, interesujący, zaś esej o nim – napisany szkolnie,  rozprawka "dla początkujących". Dlaczego trzeba wszystko pisać "dla opornych" i chować się za węgłem. Przebieżka po książkach Bacigalupiego – ok, acz niektóre rzeczy – chyba – wymagałyby większego namysłu bądź precyzji.  

Komiks w obronie przyrody: fajne i chyba ważne. Słowo w wymiarze rysunku zmienia. Dziwne. Czasem myślę sobie, że dobra kreska jest jak wiersz, fraza. Wywraca świat do góry nogami. Ze wspomnianych coś mi mówią karty Samojlika i "Ostatnie drzewo".

Czy w waszym kraju są mężczyźni: o:o, kolejne perły z lamusa. ;-) Jeśli chodzi o odpowiedź na obrazoburcze pytanie – nie wiem. Jest różnie z wielu względów. I jeszcze wspominana Autorka pochodzi z Cincinnati, tej zapadłej dziury-stanu, choć teraz wielkiego miasta, kurcze, niesamowite. Bardzo lubię Wasze opowieści, lecz jestem stronnicza, w tym przypadku bardzo, bo zdarzyło mi się mieszkać  blisko, w stanie Kentucky, Cincinnati było najbliższym lotniskiem, choć obszar metropolitalny, więc nie wiem.

Światy i historie narastają wokół bohaterów (wywiad): tytuł wywiadu – naprawdę dobry, sam wywiad – średni.

 

Felietony:

Kosik, Orbitowski, Vargas: fajne. 

Zacznijmy od końca, ano, tkwimy w bagnie po szyję; środkowe – ja utknęłam w dystopiach klasy B, C, D, czasem przerażają pomimo dużej oszczędności i zastosowanych środków wyrazu; ostatnie i mi jest bliski podobny sposób myślenia. 

 

Recenzje:

Książki: Poszukiwacz własnej drogi; Żyjąc umieramy… każdego dnia po trochu; Reminiscencje z drugiej strony świata; Potrzebujemy dziś ożywania baśni. 

W pierwszej recenzji – sporo o Autorze, a niewiele o książce zapoczątkowującej cykl. 

Kolejna – znowu splatanie autora o książką. Czy tak jest łatwiej? Silvelberga lubię. 

Następna: ciekawa, spróbuję, choć polemizowałabym z twierdzeniem, że u Grabińskiego każda strzelba wypala. ;-) 

Ostatnia: zaprawdę, jak to możliwe, że Autorka sprawnie omija pułapki wtórności, gdy czytam: "Bo Jagoda wiedzie interesujące życie jako wiedźma klątw i jest w swoim fachu najlepsza, chociaż nie jest to najbardziej szanowana odmiana magii. Paradoksalnie jej umiejętności stają się przyczyna wielu problemów i zawirowań. Bohaterkę z pewnością można polubić za jej determinację, profesjonalizm i świadomość tego, kim jest. Jednocześnie nie ma w tym przerysowania ani sztuczności, a zachowanie takiego zdrowego balansu wbrew pozorom bywa wyzwaniem. Jagoda nie jest nieomylna, a w wielu aspektach bywa wręcz bezradna, co daje wrażenie realności postaci i łatwiej można się z nią identyfikować".

 

Doniesienia komiksowe: "Metal Hurlant" – kibicuję!; co do "Wiedźmińskich dylematów" nie mam zdania. 

 

Lil i Put – jedna strona, dobrze, że jest! Zabawne. Załapałam dopiero przy drugim czytaniu. :D

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nowa Fantastyka