Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 09/19

Przemysław Pawełek

KAŻDY CZAS MA SWOJEGO BATMANA

 

Batman kończy w tym roku osiemdziesiąt lat. Przez minione dekady bywał nie tylko bohaterem komiksów, filmów czy gier, ale także ucieleśnieniem swojej epoki – jak na ikonę popkultury przystało.

 

Witold Vargas

NIE WYMAWIAJ IMIENIA DZIADKA NADAREMNO!

 

Demony ‒ stworzenia, które dziś nie straszą już nawet dzieci i których nikt nie wypatruje pod kładkami czy za stodołą, rzekłbyś, przepadły na amen. Jednak to tylko pozory. Potężne bestie z nadprzyrodzonego świata nadal żyją wśród nas i mają się niezgorzej. Gdzie? Otóż w naszej mowie.

 

Maciej Bachorski

POLOWANIE NA WIELKIEGO REKINA

czyli problematyczna historia pierwszego letniego blockbustera

 

Niewiele jest w historii kinematografii obrazów, o których moglibyśmy z pełną świadomością powiedzieć, że ich wpływ sięga daleko poza przemysł filmowy. Do takich dzieł można jednak bez chwili zawahania zaliczyć film mało znanego w 1975 roku reżysera, Stevena Spielberga. Film, który na długie lata stał się przyczyną ogólnoświatowej fobii sprawiającej, że na dźwięk słowa „rekin” jeżył się nam włos na karku.

 

Andrzej Kaczmarczyk

RAY HARRYHAUSEN, KRÓL POTWORÓW

 

Dawno, dawno temu, zanim nastała era komputerów, filmy i tak pełne były efektów specjalnych. Wymagały one jednak zupełnie innego podejścia i artysty takiego jak Ray Harryhausen, który przez trzy dekady klatka po klatce ożywiał na ekranie fantastyczne bestie.

 

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

ELEKTROAUTOMOBILE Z LAMUSA

 

Fruwające auta to wciąż odległa perspektywa; dziś najbliższa przyszłość przyjmuje postać cichego pojazdu elektrycznego, najlepiej kierowanego przez SI, a teraźniejszość zdobywają dzikie hordy pędzące na elektrycznych hulajnogach po chodnikach większych miast. Pomysł pojazdów napędzanych prądem to jednak nie idée fixe ostatnich dekad; ta historia zaczyna prawie dwieście lat temu.

 

Ponadto w numerze:

– opowiadania m.in. Ursuli K. Le Guin;

– kolejne przygody Lila i Puta;

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Bardzo ładna okładka! Naprawdę przyciąga wzrok i robi wrażenie!

 

Za to już po przewertowaniu numeru widać, że strasznie dużo białych przestrzeni. To naprawdę rzuca się w oczy (podobnie jak występujące od jakiegoś czasu powiększenia czcionek w niektórych tekstach, czasami też większe odstępy między liniami).

Okładka zajebista a pierwsze opowiadanie “Basior” – dla Dja rewelacja!

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

“Basior” cymes a czcionka za mała jak na moje starcze oczy :(

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Gorąco… Czytać się nie chce…

Ale we wrześniowym numerze „NF” sporo ciekawych rzeczy, więc jakoś dałem radę.

No to do boju!

A boju jest sporo w opowiadaniu Pawła Wolskiego (Rybaka) – „Plan «Basior»”. I trochę mam mieszane uczucia w stosunku do tego tekstu. Bo tak – sam pomysł: miodzio, lubię takie historie alternatywne. Ale… Ale to raczej nie jest pełnoprawne opowiadanie, bo mało w nim literatury. To raczej konspekt obszerniejszej opowieści, którą większość współczesnych autorów rozwinęłaby co najmniej do rozmiarów opasłej trylogii. Fajnie się czyta, ale czegoś mi tu jednak brakuje. Ponadto – chętnie podyskutowałbym z autorem, bo kilka szczegółów mi zgrzyta: sowieckie czołgi oznaczano jako T-35, T-34 a nie t35 czy t-34, PZL p-88 Sokół powinien być raczej oznaczany jako P-88 (analogicznie np. do P-11), zamach na Stalina powinien odbywać się nad ranem, a nie w środku nocy (bo to akurat były ulubione godziny pracy Soso), o drobiazgach w postaci dwojakiej pisowni miesięcy czy „Washingtonu” nie wspomnę.

Mam też wątpliwości bardziej fundamentalne – czy zamachy, wywołujące zapewne jakieś ofiary cywilne, na pewno byłyby przyczynkiem do chwały Imperium Poloniae (bo tak je autor odmalowuje)? Niby polityka oceniana jest tylko skutecznością, a nie moralnością, ale jednak…

W każdym razie tekst z rodzaju moich ulubionych, czyli zmuszający do zastanowienia.

A tu – podyskutować nie można, ech…

„Endup roku” Tomasza Kaczmarka – niewesoła projekcja kierunku, w jakim zmierzamy. Czyli – szok i lajki za wszelką cenę. Niezbyt to może odkrywcze, ale przeczytałem bez bólu, choć i bez emocji.

„Projekt dziecko” Pauliny Łoś – tekst bliźniaczo podobny do wcześniejszego, z tym że tym razem tematem są manipulacje genetyczne i rodzicielstwo „na zamówienie”. Wrażenia – jak wyżej.

 

A w części zagranicznej pierwsze skrzypce gra Ursula K. LeGuin.

Na pierwszy, nomen omen, ogień poszło opowiadanie „Blask ognia”.

Którym jestem zachwycony!!! Nie, nie dlatego, że to świetna fantastyka. Fantastykę można by właściwie z tekstu wyrzucić bez żadnej szkody. Za to jest to cudowny tekst o starości – wszystko zostało już osiągnięte, pozostały tylko wspomnienia, rytuały i wierna osoba przy boku. Cudeńko!

Sprawdziłem – opowiadanie opublikowane w roku 2018. Ciekawe, czy był to również jeden z ostatnich tekstów napisanych przez autorkę? Coś mi się tak wydaje.

„Opisanie Ziemiomorza” już takiego wrażenia nie robi, bo to taki „Silmarillion” dla świata LeGuin. Dużo faktów dla zagorzałych fanów, ale to znowu tylko skrót, szkic, w którym mało literatury.

I jeszcze jedno opko zagraniczne. Tym razem rosyjskie – „Stacja Raj” Andrieja Kokoulina. Lubię rosyjskie teksty za gęsty klimat – i taki tu też jest. Tematyka trudna, autor balansuje na granicy przeszarżowania. Ale czyta się naprawdę nieźle, jedynie zakończenie mi niespecjalnie pasuje.

 

W publicystyce też bardzo ciekawie, bo i teksty o „Szczękach”, o Harryhausenie (nie znałem), drukowaniu broni, jak i tradycyjnie Vargas – na wysokim poziomie, bardzo interesujące. Jedynie Batman spłynął po mnie jak woda po kaczce, ale ja po prostu niespecjalnie lubię komiksy.

Do tego Kosik i (o dziwo) Watts odkrywają Ameryki. Pierwszy – że rządzi nami biologia, a drugi – że ludzie bywają głupsi, niż moglibyśmy się spodziewać. Oraz niezły Kołodziejczak o „The Dark” (też śledzę) i ogólnie o podróżach w czasie, a także Orbitowski o filmie, a właściwie o niedocenionym Rutgerze Hauerze.

Podsumowując – jest dobrze. Jedna perełlka i dwa dobre opowiadania (z małymi zastrzeżeniami) oraz solidna publicystyka.

 

Za to redakcja się nie popisała w tym miesiącu – literówek naliczyłem aż 30, ale są i kwiatki typu „…zostały poruszone nie tyle przez rządzę…”.

Panu Bachorskiemu podpowiem, że „problematyczny” nie znaczy „pełen problemów”, a ogólnie wszystkim – że kropki stawia się za nawiasem, a nie przed (prawda, Reg ;))?

 

PS1. Zachwycającym się okładką powiem, że bywały, moim zdaniem, daleko lepsze.

PS2. Stopko, zlituj się nad moimi oczami. Odcyfrowanie adresu zajęło mi pół godziny ;). 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Połowa numeru już za mną. W zasadzie powtórzyłabym za Staruchem jest dobrze. Ucieszyło mnie ponadto, że NF można kupić na dworcach, w kioskach z prasą i to obydwu sieci oraz co więcej, w jednym już wykupili.

Z polskich opowiadań “Plan Basior” mnie zachwycił. Bardzo dobre, choć hermetyczne. Odmienne, strukturalne, przemyślane, językowo dopracowane jak i zróżnicowane odpowiednio do poszczególnych fragmentów tekstu. Porozmawiałoby się z autorem :(

Dwa pozostałe opowiadania, mogą być, chociaż momentami ciut naiwne i szkolne, podobne do wypracowań.

Batman – ciekawy lecz niepoukładany, Szczęki – fajne, Vargas trzyma poziom, lecz trochę więcej oczekiwałabym.

W Le Guin jestem zakochana od dawna, więc mój obiektywizm tutaj “wysiada”.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Wyłamię się – dla mnie “Basior” całkowicie niestrawny. Widząc Rybaka w NF miałam nadzieję na SF w stylu “Nawigatora”, alternatywna historia IIWŚ mnie koszmarnie rozczarowała. No, wybitnie nie jestem targetem, a na historię mam alergię. Pozostałe 2 polskie króciaki dość obojętne – czytałam bez bólu, ale nie utkwiły mi w pamięci.

O, ale ciekawe, Bellatrix! Czy chodzi o historię? czy raczej sposób prowadzenia opowieści? Mnie zafascynowała inność i żonglerka, oraz wzięcie słów w cugle.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Po prostu nigdy się historią nie interesowałam a do tego w szkole obrzydzono mi ją doszczętnie. Już samo “okupowana Polska” + data na wstępie mnie nie zachęciło, a opisywanie detali w stylu kto na kogo jak kiedy i dlaczego szykuje zamach zmieniający losy wojny odrzuciło do reszty (tak, to zapewne te “smaczki”, które spodobały się Tobie i Staruchowi). Nie przebrnęłam, porzuciłam po 2-3 akapitach, przeczytałam tylko zakończenie.

A, w takim razie zrozumiałe, tzn. przeczuwam, co możesz mieć na myśli!

Ja z kolei miałam wymagającego historyka (nazywaliśmy go Bullshit), rodziców zakręconych na tym punkcie, którzy w dodatku  ścierali się ze swoimi przyjaciółmi Czechami na punkcie, nazwijmy go “poświęcaniem synów i córek” lub romantyzmem versus pragmatyzmem.

Alternatywne rzeczywistości, pod warunkiem spójności kluczowych faktów są dla mnie ciekawe. Tutaj dodatkowo zainteresowała mnie forma, inna od Snuffa. Wiele pytań miałabym do autora, ale w fantasy spójne, właśnie bardziej w fantasy. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Podłączam się do nurtu dyskusji o opowiadaniu P. Wolskiego moją mini-recenzja “Planu Basiora”. Co do dwóch pozostałych polskich opowiadań podłączam się pod opinię Starucha i Asylum.

Nurt historii alternatywnych jest w fantastyce mocno eksploatowany, lecz zdaje się być niewyczerpalny. Swoich sił próbują w nim wszyscy: od debiutantów po twórców utytułowanych, choć narażają się na ryzyko wpadnięcia w pułapkę epigonizmu. Nie przestraszył się jej Paweł Wolski, debiutując na łamach „papierowej” Nowej Fantastyki opowiadaniem „Plan Basior”. I choć nie udało mu się do końca tej pułapki ominąć, trzeba przyznać, że utwór jest znakomity, przemyślany od początku do końca, po mistrzowsku narracyjnie poprowadzony i świadczy nie tylko o erudycji, sporych umiejętnościach warsztatowych, ale także o nietuzinkowej wyobraźni Autora.

Więc biję brawa, choć rozumiem, że czytelników spod czerwonego sztandaru, a także tych, których już samo słowo „Ojczyzna” przyprawia o niemiłe dreszcze lektura tego tekstu może zdegustować, a nawet doprowadzić do szału :) Mamy bowiem do czynienia z fantastyką par excellence kompensacyjną, czyli hołubiącą marzenia o wielkiej i potężnej, lecz uczciwej i sprawiedliwej Polsce. Autor niewątpliwie hołubi takie marzenia, lecz nie ma to nic wspólnego z patetycznym, ckliwym romantyzmem czy postawą bogoojczyźnianą. Przeciwnie – jego marzenie jest pragmatyczne aż do bólu, aż do akceptacji – w sytuacji terminalnej – metod działania, które są poza granicami cywilizacyjnych standardów. Mimo to przesłanie opowiadania jest do bólu humanistyczne: naród jest wartością nadrzędną i przywódcy, którzy go prowadzą przez wartki nurt historycznych dziejów winni kierować się przede wszystkim imperatywem: za wszelką cenę chronić tworzących ten naród ludzi i potencjał w nich drzemiący. Trochę to pachnie makiawelizmem.

Konstrukcyjnie mamy do czynienia z literackim patchworkiem skonstruowanym z wielu tworzących spójną całość elementów o różnej formie (news, esej, dialog, pamiętnik, dokument, protokół, list, etc.), co zapewnia płynność i atrakcyjność lektury.

Snując opowieść, Autor prezentuje alternatywną historię II wojny światowej z jej konsekwencjami sięgającymi do granicy XX wieku. Kolejne elementy patchworku nie są „doszywane” w porządku chronologicznym, lecz w takim, jakiego wymaga logika akcji. Nasz „krawiec” zrobił to na tyle zręcznie, żeby czytelnik rozumiejący tę logikę nie gubił się w gąszczu zdarzeń, lecz płynął swobodnie na fali narracji – choć wydaje mi się, że przejrzystość owej narracji maleje jednak gdzieś od połowy tekstu.

Trudno jest mówić o narracji bez spoilerowania, którego chciałbym uniknąć. Poprzestanę więc na stwierdzeniu, że Autor zasługuje na wyrazy uznania za swobodne operowanie faktami historycznymi, za drobiazgową ich znajomość, Dotyczy to także bohaterów, którzy te fakty tworzą, bądź w nich uczestniczą. Mamy tu znane i wielkie postacie historyczne, których życiorysy siłą rzeczy mogą odbiegać od tych z „naszego” świata. Mamy także szeregowych i anonimowych uczestników zdarzeń, wykreowanych mniej lub bardziej wyraziście, stosownie do potrzeb.

Ostateczne wyjaśnienie istoty i przesłania opowieści następuje pod jej koniec, w dialogu Naczelnika z profesorem matematyki, dialogu, który przemyca myśl historiozoficzną wskazującą na wspomniany wyżej imperatyw chronienia, ratowania kapitału ludzkiego narodu.

Trudno mi było oprzeć się wrażeniu, że ma ów dialog charakter infodumpa; dla niektórych może to być skaza, lecz osobiście nie mam nic przeciw infodumpom, nie uważam, że obowiązkowo należy je ukrywać za parawanem akcji. Zatem ten detal w żadnym razie nie dyskredytuje wartości tego alterhistorycznego opowiadania, które chciałbym polecić wszystkim interesującym się mechanizmami dziejów i ceniącym patriotyzm – cechę, która coraz częściej bywa przedmiotem nie tylko publicznej krytyki, ale wręcz drwin i ośmieszania.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

No, kurczę, Staruchu, jakże to tak? Napisałeś to, co i ja myślałam :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

PUBLICYSTYKA

 

Orbitowski jak zwykle ciekawie.Kołodziejczak znów znalazł ciekawy wątek do omówienia (pomysł z rozrysowaniem “Władcy gór” ciekawy!). Kosik – ciekawie. Starosta – temat ciekawy, a wzięty po łebkach, jakoś tak niestarostowo wyszło (długość tekstu też w połowie zwykłego felietonu Starosty).

Watts – ciekawy temat, ciekawie napisane, a rozprawienie się z psychologicznymi szablonami (przypis drugi) wręcz cudowne! :-)

Tekst o Batmanie – ciekawy temat, ale wykonanie niekoniecznie. Szkoda, ale mam nadzieję, ze będzie więcej tekstów o komiksach.

 

OPOWIADANIA

 

“Plan “Basior”” – do pisania o tym tekście zabierałem się ostrożnie. Co można o nim powiedzieć? Sama koncepcja “rozsypanych fragmentów” jest dobra, podobnie jak mieszanie różnych sposobów narracji (co prawda sposób narracji zmienia się w połowie danego fragmentu, ale to akurat łatwo przegapić, skupiając się na treści). Historia alternatywna – tu też warto czasem pogdybać. Klimat – wyszedł dobrze, to zdecydowanie na plus.

Problem pojawia się w tym, ze tekst posiada bardzo wyraźne wewnętrzne sprzecznosci, zwyczajnie jest niespójny. Niemcy przechodzą na stronę aliantów, żeby potem okazało, ze wcale nie przechodzili. Ameryka porzuca izolacjonizm, żeby potem okazało się, ze nie porzuciła. Anglia od razu wchodzi do gry, żeby potem okazało się, ze nie od razu weszła do gry. Niemcy porzucają metody wcześniejszego przywódcy, żeby potem okazało się, że nie porzuciły metod wcześniejszego przywódcy. Niemcy po wojnie zdruzgotane do kompletnej biedy (eksploatacja ze strony okupanta, a potem jeszcze kilkanaście bomb), a jednocześnie mogące płacić ogromne kontrybucje (ten element akurat da się wyjaśnić – pod warunkiem, że założy się, ze otrzymujący kontrybucje w ogóle nie przejmują się tym, ze prowadzą tym do głodowania płacących, przecież według tekstu już mocno niedożywionych, co mocno podkopuje martyrologię z reszty tekstu).

A takich wyraźnych samosprzeczności jest tu więcej. Zupełnie jakby to była mieszanka co najmniej dwóch różnych wersji tekstu.

Końcowe wyjaśnienie za słabe – bo nie przyjęto w nim marginesu błędu.

Natomiast dla równowagi muszę powiedzieć dwie rzeczy. Do tej pory czytałem tylko jeden tekst Rybaka, w którym ciężko mi się było przebić przez opisy – tu tego problemu nie było. W dodatku znalazły się fragmenty odnoszące się do tego, ze skrajności po obu stronach są złe, a nacjonalizmy krajom nie służą – to też na plus, bo te uwagi są bardzo na czasie (a dość zaskakujące jak na tego autora).

 

“Endup roku” – po autorze “Plato” spodziewałem się sporo, tymczasem tekst zmęczył potwornie, co biorąc pod uwagę objętość jest sporą sztuką.

 

“Projekt dziecko” – a to dla odmiany bardzo udane opowiadanie, niezła satyra na ukłądy społeczne i ładne pokazanie, jak płynnie można utrzeć komuś nosa :-)

 

“Blask ognia” – sytuacja podobna jak z opowiadaniami ze świata Amberu. Dobre, jeśli czytało się “Ziemiomorze”, ale pewnie kompletnie niejasne dla osób, które nie czytały. Ja czytałem, mi się podobało. Krótkie, więc nieczytającym raczej nie powinno burzyć reszty numeru.

 

“Opisanie Ziemiomorza” – a tak się nawet niedawno zastanawiałem nad settingami jako formą tekstów. Sama idea mi się podoba, nawet chętnie bym co jakiś czas jakiś setting przeczytał. Problem pojawia się w punkcie, w którym forma settingu w dość dużym stopniu zakłada przynajmniej ogólnikową znajomość cyklu “Ziemiomorze”. Dla mnie ciekawe (i na pewno lżejsze od “Sirmariliona”), ale podejrzewam, że może budować błędne wnioski odnośnie tego, jak czy taka forma tekstu może być odbierana.

 

“Stacja Raj” – dziwny to tekst. Mieszający w sobie ciężki klimat z szybkością czytania. Bajkowo-baśniowo-mroczny. Aż szkoda, ze autor nie poszedł w stronę horroru (zwłaszcza, ze skojarzenie z Grabińskim przyszło dość szybko). Zakończenie też ciekawe, bo wcale nie takie oczywiste jest uznanie go za “dobre”. Równie dobrze może być o złudnych nadziejach.

 

INNE UWAGI

 

O zabawach z pompowaniem mniejszej ilości treści w tę samą objętość czasopisma wspomniałem już wyżej. Tsole wyraził opinię nieco odwrotną. Może jednak warto zrobić szerszą sondę na ten temat. Mnie tylko przypomina się, co ludzie sądzili o takich działaniach w przypadku kilku innych czasopism. Albo chociażby jak ludzie komentują takie działania w przypadku książek Fabryki Słów (przy czym Fabryka ma tu inne argumenty, w postaci tego, jak książka dzięki temu prezentuje się na półce księgarni – przy czasopismach jest trochę inaczej).

Wilku, nie rozumiem, czyżbyś zgłaszał postulat o zmniejszenie rozmiaru czcionki? Ja uważam, że jest zdecydowanie za mała. Porównałem rozmiar czcionki obecny, z 2013 roku (gdzie był mój “Demon Maxwella”) – z wyglądu oceniam że tu i tam jest to Class Garamond, wtedy 10 pkt, obecnie 8 pkt. Zajrzałem jeszcze do numeru z 1987 r. – tam jest chyba Times New Roman i to lekko ściśnięty, rozmiar 12. Patrząc na trendy, za kilka lat będziemy mieli NF z czcionką 6 – i wtedy bez lupy się nie obejdzie :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Nie, Tsole. Zgłaszam postulat nie zwiększenia go ;-) W sensie: to, co było w Wydaniu Specjalnym było lekką przesadą (tam czasami czcionka była bardzo mała), ale to co się się dzieje w tym roku w NF jest przesadą w drugą stronę (takie zabawy z powiększaniem czcionki, odstępów i zwiększaniu białych przestrzeni robią studenci, gdy dostają zadanie napisania pracy na x stron i wychodzi im mniej).

Oczywiście nie mówię o wszystkich tekstach, problem dotyczy tylko części z nich – porównaj czcionkę w opowiadaniach Le Guin i w “Basiorze’ albo w felietonie Starosty. Różnica jest bardzo rzucająca się w oczy. BTW, w “Stacji Raj” jest kilka linijek (dosłownie linijek), które mają czcionkę węższą od reszty tekstu.

Nie wiem co było w 2013, ale w kolejnych latach była wielkość standardowa, a obecnie co jakiś czas zdarza się duża.

Nie mówię też o “świętej racji” – zauważ, ze powyżej celowo zwróciłem uwagę, że Twoja opinia jest odmienna i ze może warto wysondować temat szerzej, skoro opinie są rozbieżne :) W każdym razie przegięcie w górę to marnowanie przestrzeni, a przegięcie w dół to słaba czytelność. Trzeba znaleźć złoty środek i tyle.

Miałem już napisać, jakie to niefortunne, że Rybak nie może wziąć udziału w dyskusji dotyczącej Jego pierwszej publikacji w “papierowej” NF, gdy otrzymałem od Niego maila z prośbą o umieszczenie Jego odpowiedzi na łamach [portalu, co z radością czynię

Tsole

 

Jako że za bardzo nie mogę się bronić, ani odpowiedzieć każdemu z Was z osobna – poprosiłem o pośrednictwo tsole (za co Mu dziękuję)

Staruchu:

Właśnie dlatego, że to nie są trzy tomy, a jedno skromne opowiadanie, być może (;) jest to jednak coś w miarę spełniającego warunki literatury. Niechby i przez małe l:).

Washington DC – bo to o stan chodziło, nie o miasto. Jak zauważyłeś – owe zamachy wcale nie były przyczynkiem do polskiej chwały. Wręcz przeciwnie – były utajnione i chowane pod sukno jak długo się dało. Wynika to właściwie z całego opowiadania.

Stalin wracał o różnych porach. Masz rację, że pracował w nocy, ale… w sobotę pracował często krócej niż do rana – i kończył często po północy – jak podają źródła. Nawiasem mówiąc – lubił wypoczywać – średnio wczasował dwa miesiące w roku. Jego hiperpracowitość była więc po części wynikiem kultu jednostki ;).

Co do oznaczeń czołgów – litera się zgadza, numer też, no ale możliwe, że bardziej "dokumentalnemu" odbiorowi tekstu przydałoby się ujednolicenie. Gdyby co – na przyszłość nie omieszkam ujednolicić :).

Asylum, Dj Jajko, inni Czytelnicy, którym się podobało – lejecie miód na me serce znękane ;)

Tsole: dzięki za recenzję, faktycznie dobrze odgadłeś główne przesłanie tekstu.

Hmmm… starałem się żeby rozmowa końcowa nie sprawiała wrażenia infodumpa. Najwidoczniej jednak – nie do końca mi to wyszło, choć i ja uważam, że zarzut infodumpowania to często wybieg rozleniwionych Czytelników przyzwyczajonych do strzelanin z amerykańskich superprodukcji ;p (taki żarcik niewinny;).

Wilku – wydaje mi się, że sam sobie zdecydowanie przeczysz. Albo w swoich zarzutach wobec Basiora bazujesz na błędnych wyobrażeniach o realnym życiu i świecie, a nie na rzeczywistych mechanizmach realnego świata. Historia nie jest przecież – jak najwyraźniej to przecież sam zasugerowałeś -  zerojedynkowa, a tym bardziej polityka taka nie jest!

Weźmy bowiem „naszą” wersję historii, była przecież DOKŁADNIE taka sama (logicznie), jak odmawiasz jej wariantowi z „Basiora”:

W realnej historii Niemcy „uratowały pokój” w Monachium, ale jak się okazało – wcale nie uratowały, tylko natychmiast wysunęły nowe żądania i doprowadziły do wojny światowej wraz z ZSRS. Cały czas "ratując pokój" w dodatku.

Ameryka – weszła w izolacjonizm w 1939, dostarczając nawet broń ZSRS w ramach Cash&Carry (państwu wspierającemu wtedy Hitlera!) żeby po Pearl Harbour okazało się, że wcale nie weszła w izolacjonizm. A wręcz przeciwnie. Kompletny brak logiki.

Anglia od razu nie weszła do gry, podobnie jak Francja, wybierając w 1939-40 r. „dziwną wojnę”, by okazało się w połowie 1940 r., kiedy Hitler przestał się z nią bawić – że jednak w końcu weszła do gry. Mało tego – jeszcze w 1940 chciała zbombardować centrum wydobywcze ropy naftowej ZSRS w Baku, a pół roku potem – dostarczała temuż ZSRS co popadnie, nawet hurricany, których jej rozpaczliwie brakowało! Też kompletna wewnętrzna sprzeczność i brak logiki, czyż nie?

Niemcy nie porzuciły metod wcześniejszego przywódcy, żeby na sam koniec wojny, kiedy już przegrywały, udawać, że jednak je porzucają.

ZSRS – najpierw był de facto członkiem ludobójczej Osi Hitlera, likwidując wespół z nim, na mocy porozumień po tajnych konferencjach NKWD i Gestapo, m.in. w Zakopanem, polskie elity, żeby potem gładko zmienić sojusze, gdy tylko Hitler go zaatakował. I po obu stronach tej barykady w dodatku tak samo gorąco "walczył o pokój"! Ot, nielogiczność.

Niemcy niszczące najechane kraje do gołej ziemi, po wojnie zdruzgotane – i natychmiast  odbudowane przez okupantów (to dopiero paradoks!), żeby były siłą w walce przeciw ZSRR w czasie Zimnej wojny. Czysty brak logiki, jak widzisz ;)!

Takich i innych samosprzeczności i wewnętrznych POZORNYCH nioelogiczności w prawdziwej historii było zresztą znacznie więcej, zupełnie jakby to była – jak to ładnie określiłeś – mieszanka co najmniej dwóch różnych wersji tekstu. Czyż nie?

A jednak – tak właśnie było, więc Twoje uwagi są same w sobie całkowicie niespójne z PRAWDZIWYM życiem i PRAWDZIWĄ historią. Więc dlaczego?

I nie myl, proszę, na przyszłość nacjonalizmu a tym bardziej patriotyzmu  z NAZIZMEM i FASZYZMEM – bo tym bardziej znamionuje polityczną ocenę przez ciebie Basiora, a nie merytoryczną.

p.s. Wszystkim Czytelnikom opowiadania bardzo dziękuję za uwagi i recenzje – nie tylko te pochwalne ;). Cieszę się bardzo, że Basior wywołał aż taki oddźwięk.

Z poważaniem

Paweł "rybak" Wolski

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Edit: Tsole w poście poniżej słusznie zwrócił mi uwagę, ze odpowiadając na jego komentarz nie przeczytałem pierwszego akapitu tego komentarza – mea culpa. Komentarz pozostawiam bez zmian, bo mimo wszystko zmienia się tylko adresat.

-

 

Tsole, odnoszę się do “Projektu Basior”, a nie do historii. I pod tym względem przy aktualnej formie wewnętrzna niespójność tekstu jest bardzo wyraźna, bo tekst wyraźnie sugeruje działanie, a nie deklarowanie działań, żeby wkrótce potem pokazywać, ze działania nie było. Czytałem już trochę innych tekstów mających formę paradokumentów i w ich przypadku też sie zdarzały zabiegi narracji z różnych stron i tam jakoś nie było wrażenia samosprzeczności. Tak więc nie, to, ze widzę niespójność na poziomie treści, nie oznacza, ze zaprzeczam sobie. Oznaczałoby, gdyby był jego autorem – a nie jestem.

I nie myl, proszę, na przyszłość nacjonalizmu a tym bardziej patriotyzmu

A gdzie napisałem cokolwiek o patriotyzmie? Napisałem o nacjonalizmie – to nie jest synonim patriotyzmu. W dodatku jedyne co napisałem, to że w opowiadaniu pojawia się komentarz do nacjonalizmu (dwukrotnie dla precyzji, z dwóch różnych punktów odniesienia, w obu ze spojrzeniem na zjawisko jako takie, a nie przypisane do konkretnego kraju). Prośba: jeżeli chcesz się odnosić do mojego komentarza, sprawdź czy napisałem to, co mi przypisujesz, bo trudno polemizować ze słowami przypisanymi “ot tak”.

Zresztą, napisałeś recenzję tego opowiadania, więc pewnie też widziałeś te dwa fragmenty.

 

Edit: przy okazji, Tsole, mam wrażenie, ze odbierasz ten komentarz jako przedłużenie innej dyskusji.. Otóż nie jest tak. A samo opowiadanie postarałem się ocenić kompleksowo – nielogiczności są wyraźne, ale klimat jak wspomniałem jest na plus. Poprawę warsztatu Rybaka od czasu “Martwego pola” też widać, w dodatku plus za nietypową formę. Ale zwyczajnie ogólnego zarysu nie Rybak nie dopracował i tyle. To nie jest ocena 0-1.

Wilku, nie rozumiem, czemu mnie odpowiadasz na polemikę Rybaka. Chyba niezbyt dokładnie zapoznałeś się z umieszczonym przeze mnie wpisem.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Fakt, pominąłem pierwszy akapit, co źle swiadczy o mnie :-(

 

Co do reszty – zmienia się tylko adresat. Tym bardziej dziwne, ze Rybak nie pamięta o tym, co sam napisał w swoim opowiadaniu (Rybaku, kurde, przyznałem Ci umiejętność spojrzenia “ponad”).

No, w każdym razie Rybaku, skoro to czytasz, to widzisz, ze nie napisałem ani jednego słowa o patriotyzmie. W tekście jest o nacjonalizmie w dwóch miejscach – w tym w jednym z punktu widzenia polskiego żołnierza. Także tego :P

 

A specjalnie wytłuściłem :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Wilku-zimowy, a mnie ujęły dwie rzeczy. Te sprzeczności i nielogiczności (pozorne), które uwiarygadniają alter-reality oraz to, co i Twoją uwagę zwróciło (in plus) – skrajności są “be”, budzą mój lęk/nieufność/ odrzucenie – zawsze, więc kiedy widzę, że autor niuansuje to u mnie natychmiast “plusuje”, gdyż nie upraszcza.

Zakończenie jest (dla mnie) mocne i straszne – właściwie, taka puenta, trochę o nas samych, lecz również o innych krainach.

Gdyby dalej dywagować, po części osobiście, to ja patriotyzmowi mówię “nie”, ważniejsza jest społeczność. Pytanie wokół czego ją budować?, znowu – dla mnie – wokół zwykłych spraw, tych bytowych i tych wznioślejszych – “dusznych”. Kultura, ziemia, która mnie urodziła, raczej dają mi tylko narzędzia do rozumienia siebie i świata, czasem lepsze, czasem gorsze, zależy od miejsca poczęcia. Z dawnych lat pamiętam płomienne dyskusje dotyczące zbawienia i grzechu, popełnianego przez tych, którzy nie mieli szansy/możliwości poznania chrześcijańskiego Boga. Ciekawe, chociaż dzisiaj już dalekie, bo bardzo karkołomne.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tegomiesięczna okładka wyborna ^_^ 

 

Artykuł o Batmanie Przemka Pawlaka także bardzo przyjemny! :)

Tsole, no wytłuściłeś. Ale przyznam, ze po tych wszystkich wybrykach Rybaka, wyrobiłem sobie coś w rodzaju “ślepoty bannerowej” jako odruch obronny :-)

W każdym razie Tsole, z mojej strony przeprosiny wobec Ciebie :-)

Zwykle nie wspominam o publicystyce, bo jest tego za dużo, ale tym razem pochwalę – w ostatnich numerach dużo ciekawych artykułów.

Co do opowiadań – “Stacja Raj” znakomite, z niesamowitym klimatem i emocjami. Opowiadania Le Guin ominąłem, kiedyś może zacznę “Ziemiomorze” od początku, na razie nie chcę sobie spoilerować.

Co do prozy polskiej – “Bosior” niezły. “Endup roku” – rozumiem przesłanie, ale sam tekst średni. “Projekt dziecko” nieco przyjemniejszy, z umiarkowanie udanym twistem.

Nowa Fantastyka