- Opowiadanie: bemik - Trening czyni mistrza

Trening czyni mistrza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Trening czyni mistrza

Kró­lew­na usia­dła w ką­ci­ku i ci­chut­ko po­pła­ki­wa­ła. Znowu nie po­je­dzie na bal. Po­zwo­li­ła, by łzy pły­nę­ły po gład­kich po­licz­kach, a oczę­ta w ko­lo­rze tur­ku­su prze­sło­ni­ła białą dło­nią. De­li­kat­nym cia­łem wstrzą­sa­ły spa­zmy. Nie ro­zu­mia­ła, dla­cze­go oj­ciec jej nie broni. Dla­cze­go ulega na­mo­wom ma­co­chy. Cho­ciaż wła­ści­wie wie­dzia­ła, czemu to czyni. Nie raz i nie dwa przez grube ścia­ny kom­na­ty do­cie­ra­ły przy­tłu­mio­ne od­gło­sy unie­sie­nia z kró­lew­skiej sy­pial­ni. Może była młoda, ale z pew­no­ścią nie głu­pia. Do­sko­na­le wie­dzia­ła, co dwoje do­ro­słych ludzi może czy­nić w al­ko­wie. Do jej edu­ka­cji przy­czy­ni­ła się w dużej mie­rze stara nia­nia. Zanim ode­szła z tego świa­ta, uzna­ła, że na­le­ży za­dbać o wy­kształ­ce­nie młód­ki, by póź­niej­sze obo­wiąz­ki kró­lo­wej i mał­żon­ki nie znisz­czy­ły psy­chi­ki dziew­czę­cia. Za­czę­ła od kwiat­ków, przez psz­czół­ki, ptasz­ki, kotki i pie­ski, aż do­szła wresz­cie do ludzi. Śnież­ka na­resz­cie zro­zu­mia­ła, co to za cięż­kie boje to­czo­ne są pra­wie co noc w sy­pial­ni króla. Zro­zu­mia­ła też, jak po­tęż­ną bro­nią włada ma­co­cha, skoro jed­nym ge­stem po­tra­fi znie­chę­cić ojca do udzie­le­nia po­par­cia je­dy­nacz­ce. Nie­znacz­ne ob­li­za­nie warg ko­niusz­kiem ję­zy­ka, mu­śnię­cie kró­lew­skie­go po­licz­ka de­li­kat­nym, smu­kłym pal­cem spra­wia­ły, że męż­czy­zna za­po­mi­nał, iż ma córkę, która wy­ma­ga mi­ło­ści i opie­ki. A także konia, su­kien, klej­no­tów i balów.

Śnież­ka pod­ję­ła de­cy­zję. Musi od­po­wied­nio po­dejść ma­co­chę, by wy­da­wa­ło się, że to ona sama pra­gnie tego balu. Dziew­czy­na do­kład­nie prze­my­śla­ła całą spra­wę, otar­ła łzy, po­pra­wi­ła suk­nię i ru­szy­ła na po­szu­ki­wa­nia ma­co­chy.

 

 

* * *

– Witaj, matko! – Dziew­czę dy­gnę­ło i przy­sta­nę­ło w nie­wiel­kiej od­le­gło­ści od ła­wecz­ki, gdzie w cie­niu roz­ło­ży­ste­go pla­ta­na sie­dzia­ła nie­zwy­kle uro­dzi­wa ko­bie­ta. – Pięk­nie dziś wy­glą­dasz!

– Witaj, Śnież­ko! – Bia­ło­gło­wa unio­sła wzrok znad książ­ki i spoj­rza­ła na pa­sier­bi­cę. – W prze­ci­wień­stwie do cie­bie – dbam o urodę. Ty wy­glą­dasz kosz­mar­nie. Po­tar­ga­ne włosy, za­czer­wie­nio­ne oczy i nos, spierzch­nię­te wargi. Pła­ka­łaś, czy co?

– Tak, matko, pła­ka­łam – przy­zna­ła dziew­czy­na. – Wła­śnie otrzy­ma­łam pismo od Kop­ciusz­ka. Skar­ży się, że już nie na­dą­ża z szy­ciem su­kien dla sióstr i ma­co­chy. Bez prze­rwy jeż­dżą na bale. Wy­ra­zi­ła też nam swoje współ­czu­cie.

– Nam? Współ­czu­cie? – zdzi­wi­ła się kró­lo­wa. – A z ja­kie­góż to po­wo­du?

– Sądzi, że bar­dzo zu­bo­że­li­śmy, skoro tata nie urzą­dził balu od ponad roku. Sama na to by nie wpa­dła, ale tak mó­wi­ły jej sio­stry, a one z kolei po­wta­rza­ły plot­ki, które usły­sza­ły na przy­ję­ciu u ce­sa­rza.

– No coś ta­kie­go! – Star­sza ko­bie­ta pod­nio­sła się z ławki. Pierś fa­lo­wa­ła jej obu­rze­niem i gnie­wem. – Te głu­pie koc­mo­łu­chy nie będą mi robić koło pióra. Gdzie twój oj­ciec?

– W sali au­dien­cyj­nej, przyj­mu­je pe­ten­tów – od­po­wie­dzia­ła Śnież­ka i spu­ści­ła głowę, by ukryć ra­dość.

 

 

* * *

– Naj­droż­szy, czy pod­pi­sa­łeś już wszyst­kie za­pro­sze­nia? – Kró­lo­wa na­chy­li­ła się nad biur­kiem, by skon­tro­lo­wać, jak długo jesz­cze po­trwa mo­zol­ne przy­bi­ja­nie wo­sko­wych pie­czę­ci i sma­ro­wa­nie pod­pi­su gęsim pió­rem ma­cza­nym w in­kau­ście.

– Zo­sta­ły jesz­cze dwa­dzie­ścia trzy – Król za­pu­ścił żu­ra­wia w mocno wy­cię­ty de­kolt kró­lew­skiej sukni. Otu­ma­nio­ny wi­do­kiem, za­pra­gnął odło­żyć na chwi­lę urzę­do­we czyn­no­ści i nieco się od­prę­żyć, ale mał­żon­ka po­gro­zi­ła mu ślicz­nym pa­lusz­kiem, a z ruchu jej po­nęt­nych warg od­czy­tał wiel­ce obie­cu­ją­ce słów­ko „potem” albo „póź­niej”. Król nie był pe­wien, co do­kład­nie po­wie­dzia­ła żona, nie­mniej sens jawił mu się jako bar­dzo jasny i ku­szą­cy.

– Czy Śnież­ka po­win­na już po­ka­zać się na balu? – spy­ta­ła kró­lo­wa, oglą­da­jąc z dużym za­in­te­re­so­wa­niem swoje wy­pie­lę­gno­wa­ne pa­znok­cie.

– Sądzę, że tak – po­wie­dział nieco nie­pew­nie król.

– Nie jest za młoda?

– Ależ, ko­cha­nie, inne panny by­wa­ły przed­sta­wio­ne w wieku lat trzy­na­stu i czter­na­stu. A Śnież­ka ma już dzie­więt­na­ście. Pora wydać ją za mąż!

– No wła­śnie! – Kró­lo­wa pra­wie krzyk­nę­ła. – No wła­śnie – po­wie­dzia­ła znacz­nie ci­szej i de­li­kat­niej, choć myśl, że bę­dzie mu­sia­ła dać posag tej wred­nej, małej pin­dzie, przy­pra­wia­ła ją o ból żo­łąd­ka i głowy. – Oba­wiam się o nią!

– Co masz na myśli, moja droga? – Król odło­żył pióro i spoj­rzał na mał­żon­kę.

– Wiesz, ko­cha­nie, wszy­scy wie­dzą, że je­steś bar­dzo ma­jęt­ny i za­pew­ne sta­ra­ją­cy będą li­czy­li na duży posag. Mar­twię się, czy znaj­dzie kan­dy­da­ta, który po­ko­cha ją dla niej samej, czy ra­czej dla ma­jąt­ku, który otrzy­ma wraz z ręką.

– Jakaż ty je­steś mądra i dobra! I prze­wi­du­ją­ca! – Męż­czy­zna przy­cią­gnął ko­bie­tę i usa­dził ją na ko­la­nach. Po czym się­gnął dło­nią pod suk­nię, ale na­tych­miast za­cze­pił o pod­wiąz­kę i za­klął so­czy­ście. Kró­lo­wa zer­k­nę­ła na ster­tę li­stów cze­ka­ją­cych na pod­pi­sy, wes­tchnę­ła cięż­ko, ale uwol­ni­ła kró­lew­ską dłoń i po­mo­gła jej nieco w od­na­le­zie­niu drogi wśród morza ko­ro­nek. Uzna­ła, że na­le­ży wspo­móc dobre sa­mo­po­czu­cie mał­żon­ka, aby bez prze­szkód do­pro­wa­dzić plan do końca.

 

* * *

– Jaka pięk­na! – Śnież­ka przy­ło­ży­ła suk­nię do ciała i za­krę­ci­ła się po kom­na­cie. – Tatku, dzię­ku­ję!

– Jesz­cze jedno, ko­cha­nie! – Król ge­stem od­da­lił słu­żą­cą. – Chciał­bym ci coś waż­ne­go za­ko­mu­ni­ko­wać. Twoja ma­co­cha i ja uzgod­ni­li­śmy, że na tym balu po­in­for­mu­je­my wszyst­kich, iż szu­ka­my dla cie­bie mał­żon­ka.

Dziew­czę aż po­kra­śnia­ło z ra­do­ści.

– To cu­dow­nie, tatku. Tak się cie­szę.

Król uci­szył córkę.

– Jest jesz­cze coś. W tro­sce o twoją szczę­śli­wą przy­szłość zmi­ni­ma­li­zu­je­my wiel­kość po­sa­gu. Przy­szły mał­żo­nek ma ko­chać cie­bie, a nie ma­ją­tek. Pra­gnę, aby wasz zwią­zek był tak szczę­śli­wy i bez­in­te­re­sow­ny, jak mój.

Jasne – po­my­śla­ła Śnież­ka i za­gry­zła z wście­kło­ści zęby. Szcze­gól­nie ona jest bez­in­te­re­sow­na!

– Oczy­wi­ście, tatku! – od­po­wie­dzia­ła jed­nak po­kor­nie.

– Do­sta­niesz Za­cip­ki i Po­cip­ki, no i oczy­wi­ście wszyst­kie suk­nie i klej­no­ty, które są twoją wła­sno­ścią.

Za­cip­ki i Po­cip­ki – Śnież­kę aż ści­snę­ło w dołku z gnie­wu i żalu – dwie za­bi­te de­cha­mi wio­chy pra­wie w środ­ku lasu na skra­ju ba­gien.

 

* * *

– Je­steś dziś osza­ła­mia­ją­co pięk­na i po­nęt­na – szep­nął król do swo­jej mał­żon­ki. – Wszy­scy cię po­dzi­wia­ją! I nie mogą ode­rwać wzro­ku!

– Je­steś bar­dzo ła­ska­wy, królu – ode­zwa­ła się kró­lo­wa spusz­cza­jąc wzrok, ale jed­no­cze­śnie ły­piąc spod oka na wy­jąt­ko­wo uro­dzi­we­go mło­dzień­ca, tań­czą­ce­go ze Śnież­ką. Wy­da­ło się jej, że mło­dzian ów bar­dziej in­te­re­su­je się doj­rza­łą ko­bie­tą w jej oso­bie, niźli nie­opie­rzo­nym pod­lot­kiem w oso­bie pa­sier­bi­cy.

– Wy­bacz, ko­cha­nie – szep­nę­ła do mał­żon­ka – spraw­dzę, czy wszyst­ko jest już go­to­we. Zbli­ża się pora ko­la­cji.

Usłuż­ny mał­żo­nek podał dłoń i kró­lo­wa pod­nio­sła się z tronu, po czym fur­ko­cząc kry­no­li­na­mi po­że­glo­wa­ła w stro­nę ko­ry­ta­rza wio­dą­ce­go do sali, gdzie miała być po­da­na uro­czy­sta ko­la­cja. Nie zdzi­wi­ło jej bar­dzo, że mło­dzie­niec tań­czą­cy do­tych­czas ze Śnież­ką, po­rzu­cił dziew­czy­nę i po­dą­żył jej śla­dem.

Do­padł kró­lo­wę w ciem­nym za­ło­mie ko­ry­ta­rza. Przy­ci­snął do ścia­ny, aż tchu za­bra­kło. Gwał­tow­nym ge­stem pod­cią­gnął w górę ob­fi­te spód­ni­ce i wci­snął język pra­wie do gar­dła. Chcia­ła się oprzeć, chcia­ła krzy­czeć, że siłą… Ale zajął usta i myśli. Jakże gwał­tow­ny i inny wydał się ten akt w po­rów­na­niu z tym, co miała na co dzień, a wła­ści­wie co noc. Prze­sta­ła my­śleć, od­da­ła się bło­gie­mu uczu­ciu, że oto wresz­cie ją ktoś za­do­wa­la.

Kiedy prze­mi­nął ostat­ni dreszcz, a ostat­ni jęk wy­brzmiał głu­chym echem w ko­ry­ta­rzu, kró­lo­wa opu­ści­ła suk­nię i unio­sła spoj­rze­nie. Serce za­ło­mo­ta­ło w pier­si prze­ra­że­niem – ukry­ta w nie­wiel­kim wy­ku­szu stała Śnież­ka. Po­gry­za­jąc ja­błusz­ko przy­glą­da­ła się całej sce­nie.

– No, ma­muś­ka – po­wie­dzia­ła i od­rzu­ci­ła ogry­zek – nie­źle! Cał­kiem nie­źle, jak na twoje lata!

Kró­lo­wą opu­ścił strach, że smar­ku­la do­nie­sie kró­lew­skie­mu mał­żon­ko­wi. Za­miast tego po­czu­ła gniew.

– W moim wieku? – rzu­ci­ła wście­kła i po­stą­pi­ła parę kro­ków w kie­run­ku pa­sier­bi­cy. – W moim wieku? A co ty sobie my­ślisz, że co? Że za stara je­stem?

– No nie, ale młód­ką też już nie je­steś. – Śnież­ka uśmiech­nę­ła się zło­śli­wie. – To był po­dziw. W nocy z ta­tuś­kiem, w dzień z tym chłop­ta­siem…

– A co? – Kró­lo­wa wy­pro­sto­wa­ła się bar­dziej i rzu­ci­ła wy­zy­wa­ją­ce spoj­rze­nie dziew­czy­nie. – Ma się ten tem­pe­ra­ment. Nie wiem, czy da­ła­byś mi radę mimo że je­steś młod­sza!

– Oj, ma­muś­ka, ma­muś­ka – prze­sa­dzi­łaś teraz!

– Prze­sa­dzi­łam? A za­kład? – spy­ta­ła ro­ze­źlo­na kró­lo­wa.

– Zgoda. Ale to przy oka­zji na­stęp­ne­go balu. Teraz le­piej wra­caj­my!

 

* * *

 

 

Ry­wa­li­za­cji Śnież­ki z kró­lo­wą ki­bi­co­wa­ła po­ło­wa kró­le­stwa. Druga po­ło­wa obu­rza­ła się nie­po­mier­nie na roz­wią­złość pa­nu­ją­cą na dwo­rze. Tylko król po­zo­sta­wał w sta­nie bło­giej nie­świa­do­mo­ści. Dzi­wił się je­dy­nie, że córka nie wy­bra­ła jesz­cze kan­dy­da­ta na męża, a mał­żon­ka stra­ci­ła więk­szość ener­gii. Si­wo­wło­sy szam­be­lan, wie­lo­let­ni przy­ja­ciel ja­śnie pa­nu­ją­ce­go, zgrzy­tał zę­ba­mi ze zło­ści i zgro­zy. Wresz­cie nie wy­trzy­mał i do­niósł o wszyst­kim kró­lo­wi.

– Co? – ryk­nął wład­ca tak gło­śno, że za­drża­ły szyby w oknach. – Jak śmiesz szka­lo­wać moją uko­cha­ną mał­żon­kę i nie­win­ną córkę?

Szam­be­lan wie­dział, że nie łatwo bę­dzie kró­lo­wi prze­łknąć tę gorz­ką pi­guł­kę, dla­te­go do­brze przy­go­to­wał się do roz­mo­wy. Pod­czas gdy wład­ca pie­nił się i mio­tał po kom­na­cie, star­szy czło­wiek wy­cią­gnął ga­ze­tę z rę­ka­wa, roz­ło­żył ją na kró­lew­skim biur­ku, a potem pal­cem wska­zał od­po­wied­nie miej­sce.

– Co do dia­ska? Po kie licho po­ka­zu­jesz mi teraz wy­ni­ki za­kła­dów – za­czął gło­śno, ale im dłu­żej wpa­try­wał się w ru­brycz­ki, tym bar­dziej ści­szał głos.

W końcu wy­szep­tał:

– Śnież­ka – czte­rech, kró­lo­wa – czte­rech. Co to jest, mości szam­be­la­nie?

– To, panie, za­kła­dy ob­sta­wia­ne przez pół kró­le­stwa. Za traf­ny wynik można wy­grać nawet dwie­ście du­ka­tów.

– Ile?

– Dwie­ście, panie. W końcu rzecz do­ty­czy ro­dzi­ny kró­lew­skiej. Gdyby cho­dzi­ło o wy­ści­gi koni, staw­ki wa­ha­ły­by się od pięć­dzie­się­ciu do stu du­ka­tów.

– Wiem, do kroć­set, jakie są staw­ki na wy­ści­gach koni! Czy to tra­fia do kró­lew­skie­go skarb­ca?

– No, nie. – Szam­be­lan za­jąk­nął się nieco. – Wpraw­dzie pro­wa­dzi to Kró­lew­ski Za­kład Buk­ma­cher­ski, ale kró­lew­ski jest tylko z nazwy. Do­cho­dy tra­fia­ją do pry­wat­nej kie­sze­ni Kle­ofa­sa Ni­skie­go.

– Trze­ba ukró­cić ten nie­cny pro­ce­der! – po­wie­dział sta­now­czo król.

 

 

* * *

Śnież­ka prze­cią­gnę­ła się w atła­so­wej po­ście­li i wy­cią­gnę­ła po­mię­tą ga­ze­tę. No nie­źle, trze­ba przy­znać, że tatko ma łeb do in­te­re­sów. Od kiedy ofi­cjal­nie ogło­szo­no współ­za­wod­nic­two, skar­biec nie świe­cił pust­ka­mi, bo kan­dy­da­ci do łoża obu dam mu­sie­li uisz­czać cał­kiem po­kaź­ne opła­ty. Do tego do­cho­dzi­ły wpły­wy z Kró­lew­skich Za­kła­dów Buk­ma­cher­skich, które za­czę­ły być kró­lew­skie, nie tylko z nazwy.

Do­tych­cza­so­wą ry­wa­li­za­cję Śnież­ka prze­gry­wa­ła, ale wczo­raj­szy wie­czór udo­wod­nił, że kró­lo­wa w jed­nym miała rację – tre­ning czyni mi­strza. Wy­ni­ki wczo­raj­szych za­kła­dów brzmia­ły: Śnież­ka – sied­miu, Kró­lo­wa – pię­ciu. I co z tego, że do drzwi kró­lo­wej za­stu­ka­li jed­no­ocy cy­klo­pi, a do kró­lew­ny kra­sno­lud­ki? Liczy się prze­cież sztu­ka.

Król za­cie­rał ręce. Złota w skarb­cu przy­by­wa i po­pu­lar­no­ści też.

Koniec

Komentarze

Co to jest misterz? : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dzięki, poprawiłam

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No i co ja mam teraz zrobić? Była taka zasada, że jeden autor --- jedno opowiadanie, choć z drugiej strony było też, że max. 10 000 znaków, a dłuższe już przyjęliśmy do konkursu. No ale z trzeciej strony, ktoś z uczestników mógłby mieć żal, jeśli przyjmiemy dwa teksty od jednej osoby i to ostatniego dnia konkursu, bo na przykład on też by wrzucił dwa, a tak to już za późno... I cóż mam począć?

Dobra, wyrzucam dopisek. Nie chcę precedensu. Sorki, nie doczytałam regulaminu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Może wybierz jeden tekst, a drugiego nie będziemy brali pod uwagę w głosowaniu?

Jeśli tak mogę, to zrezygnowałabym z wierszyka, ale dopisku usunąc w tamtym już nie mogę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No to jeśli joseheim i Yoss nie będą oponowali i jeśli nikt z uczestników nie będzie zarzucał jury kumoterstwa, kolesiostwa, korupcji i innych brzydkich słów na "k", to bierzemy ten tekst ;)

Bardzo ładna wersja bajki o Królewnie Śnieżce. Okazuje się, nie lada ladacznicy.

Co prawda, wcześniej do świata docierały plotki o zażyłych stosunkach Śnieżki z krasnoludkami, ale dopiero Ty miałaś odwagę napisać całą prawdę. ;-)

Pewnie się czepiam, ale czy powiedzenie nie brzmi: Trening czyni mistrza?

 

„…niźli nieopierzonym podrostkiem w osobie pasierbicy”. –– Ja napisałabym: …niźli nieopierzonym podlotkiem w osobie pasierbicy.

Podrostkiem nazwałabym chłopca.

 

„…do sali, gdzie miała być wydana uroczysta kolacja”. – Ja napisałabym: …do sali, gdzie miała być podana uroczysta kolacja.

Wydano bal, którego punktem programu była kolacja, podana w stosownej chwili.

 

„Jakże gwałtowny i inny wydał jej się ten akt w porównaniu do tego, co miała na co dzień, a właściwie co noc”. –– Ja napisałabym: Jakże gwałtowny i inny wydał jej się ten akt w porównaniu z tym, co miała na co dzień, a właściwie co noc.

 

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej ho, Bemik! :) 

Kilka byczków mnie ubodło podczas czytania. Przyprowadzam je, pokorne, za rogi ;)

 

"oczęta w kolorze turkusów przesłoniła białą dłonią" - turkusu, nie ma takiego koloru jak "turkusy" 


"przez grube ściany jej pokoju" - zdecydowanie lepiej brzmiącym słowem byłoby "komnata"


"ciężkie boje toczą się" - boje same się nie toczą ;)


"- Witaj, Śnieżko! - Niewiasta uniosła wzrok znad książki" - niewiasta to kobieta niezamężna 


"Mężczyzna przyciągnął kobietę i usadził ją na swoich kolanach." - słówko "swoich" zbędne


"- Jasne – pomyślała Śnieżka i zagryzła z wściekłości zęby. Szczególnie ona jest bezinteresowna!" - przy drugiej myśli zabrakło myślnika


"Dopadł w ciemnym załomie korytarza. Przycisnął do ściany, aż tchu jej zabrakło. Gwałtownym gestem podciągnął w górę obfite spódnice i wcisnął język prawie do gardła. Chciała się oprzeć, chciała krzyczeć, że siłą... Ale zajął jej usta i myśli. Jakże gwałtowny i inny wydał jej się ten akt w porównaniu do tego, co miała na co dzień, a właściwie co noc. Przestała myśleć, oddała się błogiemu uczuciu, że to wreszcie ktoś zadowala." - tu bolało najbardziej ;)

Dzięki, Regulatorzy, poprawki wprowadzone. Co do przysłowia - pochodzi z niemieckiego Uebung macht den Meister. Chyba obie wersje są poprawne - czyni kim czym? mistrzem, albo czyni kogo, co? mistrza. Ne jestem jednak pewna.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie mam nic przeciwko.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki, Joseheim.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Joseheim, wysłałem do Ciebie maila w sprawie konkursu. Wybacz, bemik, ten offtop ;)

Prkris, dzięki. Kael - nie ma problemu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jasne – pomyślała Śnieżka i zagryzła z wściekłości zęby. Szczególnie ona jest bezinteresowna!" - przy drugiej myśli zabrakło myślnika.

Nie jestem pewna, Prokris, czy powinien być tu myślnik. To nie dialog, tylko zapis myśli. Może ktoś wie, jak to powinno być zapisane? 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zacipki i Pocipki ;). Fajne! Ale to morał chyba jednak, nie antymorał? Albo ja znowu czegoś nie zrozumiałam, co ostatnio u mnie jest niestety normą :).

A, chyba Prokris ma rację. Skoro oddzieliłaś pierwszą część myślnikiem, to  kontynuacja myśli powinna się chyba nim zaczynać. Ale kiepska jestem w takich rozważaniach tak naprawdę.

    No dobreze,  ale --- jak się ta historia  skończyła? Chyba  ostatnią partę tekstu ucięlo przy wklejaniu. 

Ocha, sądzisz, że to morał? Ciągnięcie zysków z nierządu?

Roger - Nie, nie ucięło. Podane są nawet wyniki. Ale nie chciałam opisywać przebiegu rywalizacji, choć może byłoby to interesujące. Ale to chyba nie na tym portalu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

(...) ruszyła w poszukiwaniu macochy.  ---> a nie na poszukiwania?  

(...)  spytała królowa oglądając z dużym (...)  ---> zawieruszył się przecinek przed imiesłowem.   

(...)  choć myśl, że będzie musiała dać posag tej wrednej małej pindzie przyprawiała ją o ból  (...)  ---> zdania podrzedne i wtrącone zamykamy przecinkiem. Tu --- przed przyprawiała.  

(...)  związek był tak szczęśliwy i bezinteresowny jak mój. (...)  ---> przecinek przed jak; tak --- jak, spójnik skorelowany, mus przecinek przed członem drugim.  

(...)  że to wreszcie ją ktoś zadowala. ---> oto ktoś wreszcie, oto...  

Jeżeli coś powyżej powtarza się, to dlatego, że jeszcze nie czytałem komentarzy. Tekst bemik ważniejszy od nich. O tym, że ładniejszy, nawet nie wspomnę...

Nie - ja myślałam raczej o "trening czyni mistrzem". Jak się okazuje błędnie to uznałam za morał tej historyjki. Pewnie  dlatego, że to taki slogan, na końcu... I schematycznie tak właśnie go potraktowałam. Chyba po prostu na jakiś czas zaprzestanę komentowania tekstów, bo - jak widać - mało pojętna ostatnio jestem;).

Pozdrawiam ciepło:).

Adamie, a co z zapisem myśli? Patrz komentarze powyżej.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Uważam, że skoro zaczęłaś zapis myśli Śnieżki w sposób analogiczny do zapisu partii powiedzianej, w ten sam sposób powinnaś kontynuować. Jednolitość formy.  

Z zapisem myśli postaci co rusz pieriepałki. Niespecjalnie mnie to dziwi, uchodzący za autorytety też nie wypracowali jednolitej konwencji...

"Mężczyzna przyciągnął kobietę i usadził ją na kolanach. Po czym sięgnął dłonią pod suknię, ale natychmiast zaczepił o podwiązkę i zaklął soczyście. Królowa zerknęła na stertę listów czekających na podpisy, westchnęła ciężko, ale uwolniła królewską dłoń i pomogła jej nieco w odnalezieniu drogi wśród morza koronek. Uznała jednak, że należy wspomóc dobre samopoczucie małżonka, aby bez przeszkód doprowadzić plan do końca"

Moim zdaniem "jednak" jest tutaj nie tylko zbędne, ale i błędne. Gdyby Królowa nie chciała się bzykać, ale jednak wposmogła samopoczucie męża, byłoby ok. Ale jest tak: Królowa nie chciała się bzykać, ale uwolniła gmerającą dłoń. To "ale" załatwia sprawę i jednak wydaje się być już niepotrzebne i mylące. Zręczniej chyba byłoby napisać "Uznała, że mimo wszystko", ale skoro można nie napisać nic, to po co dawać cokolwiek.

Czytało mi się przyjemnie, masz fajny styl, tworzysz zgrabne opisy i dialogi. Podobnie jak RogerRedeye odczuwam jednak pewien niedosyt, przyspieszone zakończenie.

Pozdrawiam

    Zeby byla jasność  to opowiadanie w ogóle nie ma zakonczenia.  Duży, i co więcej, podstawowy bląd narracji. Nawet nie ma zakończenia,  określanego niekiedy jako "otwarte". 

    Nie mówiąc już o tym , że nie zawiera anty-moralu. Sprawnie napisane, i tyle.

Dzięki, Wlazio, a gdzie miejsce na wyobraźnię? Dośpiewaj sobie, co było przed ogłoszeniem wyników rywalizacji.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Rogerze, zakończenie jest - to ostatni akapit. A anty-morał też nie musi być wyłożony "kawa na ławę". Bo chyba nie uważasz, że to, iż  Śnieżka zarabia na nierządzie, a jeszcze na dodatek rywalizuje w tym  ze swoją macochą,  jest moralne?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

    OK. Ale --- co z tego wynika?To  kolejny --- ostatni --- epizod  opwieści. Jak to sie przełozyło na losy  Śniezki i królwej, a może i kroła? Nie wiadomo. Brak finału.  

    Czegoś więc zabraklo --- zakończenia. Pisanie dla pisania., dość zręczne.  

    Pozdrawiam.

    PS. Tradycyjnie brak odstępu pomiędzy gwiazdkami a tekstem.   Odstęp na jedną  interlinię powinien wystarczyć.  

    Tekstem pod gwiazdką, dla jasności.

Wyraża się współczucie? Składa się jego wyrazy, to wiem, być może i składa, jednak coś mnie tu gryzie. Ale...

 

Splended! Co prawda również wydaje mi się, że tego anty-morału brakuje (bo to, że Śnieżka sama moralnie się nie zachowuje w żaden sposób jakąkolwiek nauką, również przewrotną, nie jest), a zakończenia, jak już wszyscy zauważyli, praktycznie nie ma, to sam tekst sprawił, jak zresztą zwykle ma to miejsce przy opowiadaniach bemik, ogromną przyjemność.

Och, Bemik, wyobraziłem to sobie bardzo dokładnie :) Tymniemniej, niedosyt pozostał. Opowiadanie przyjemnie rozwija się przez kilka scen, rozmów, akapitów, po czym nagle zwija w 5 linijek. Nie mówię, że tak nie można, ani że miałaś obowiązek opisywać Królewnę brykającą na siedmiu karłach. Po prostu historia zakończyła się jakoś tak znienacka, spodziewałem się, że potrwa dłużej, coś się jeszcze zdarzy.

Wlazio, wiem, co miałeś na myśli, tylko jak to zrobić, żeby nie popaść w... no wiesz w co.

Ale dobra, pomyślę. I może wyrtaźniejszy anty-morał. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jak nie ma? Przecież Śnieżka całkiem nieźle na tym swoim "treningu" zarobiła! Że o (anty)nauce płynącej z zachowania królowej nie wspomnę...
To zakończenie faktycznie trochę znienacka i mogłabyś coś jeszcze dodać, ale i tak jest ładnie :)
Pozdrawiam.

Co do tego zakończenia --- również mam mieszane uczucia. W paru słuchych zdaniach podsumowałaś efekt rywalizacji dwóch kobiet, ale spodziewałem się czegoś innego. Ten finał nie zamyka jednak opowieści, tylko jeden aspekt relacji Śnieżki i królowej. Przydałby się szerszy zarys losów bohaterów tej historii.   

*suchych.

"...sens jawił mu się jako bardzo jasny i kuszący.
- Czy Śnieżka powinna już objawić się na balu?"

"Jasne – pomyślała Śnieżka i zagryzła z wściekłości zęby. Szczególnie ona jest bezinteresowna!" -- myślnik wcięło.

"Trening czyni mistrzem." -- w powiedzeniu jest chyba mistrza, choć mistrzem też sensownie.
Znów dobrze napisane i nazwy wiosek mnie rozśmieszyły, ale ja prosty człowiek jestem. Trochę ścięte zakończenie, ale to może mój męski punkt widzenia. Opisywanie "zawodów" mogłoby być ciekawe. :)
Podobało mi się. Pozdrawiam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Zmieniam zakończenie. Będzie rozpustna królowa, królewna i król.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ok, dwa ostatnie akapity są nowe, albo prawie nowe.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Mnie poprzednie zakończenie nie przeszkadzało. Bardziej to, że - po przemyśleniu - doszłam do wniosku, że antymorału tam nie było jednak. Bo to, że w opowiadaniu występują niezbyt moralne osoby, antymorału nie tworzy.

Ale teraz - wszystko jest w porządku. Tekst czyta się przyjemnie, no i antymorał jak się patrzy :).

    Śniezka łapie syfils i galopujące suchoty. Macocha --- trypra. Śnieżka umiera w klasztorze, bo laknie raju. Lud się wkurwia i detronizuje krola, więc macocha dorabia do lichej emeryturki pracą w burdelu, z rozkosza zarażając klientów. Lud ogłasza republikę. Wybory wygrywa siedmiu kransoludków i natychmiast wprowadzają dyktaturę niskich ludzi --- wyżsi idą pod mur. Ten młody gościu, obracajacy macoche, oczywiście lapie się przy nowej wladzy i lata z cedntymetrem, mierząc wzrost obywateli... 

    Zdaje mi się, że takie aakonczenie byloby bardzo anty ----bajowe --- chociaż wielce prawdopodobne.    

Rogerze, ale gdzie tu antymorał? Raczej morał - że rozwiązłość nie popłaca. Królowa kończy marnie, Śnieżka jeszcze marniej.

Teraz zdecydowanie płynniej. No i udało się jeszcze dorzucić króla-alfonsa :)

Nie wiem, czy dałabyś mi radę mimo, że jesteś młodsza!

Podczas, gdy władca pienił się i miotał po komnacie, starszy człowiek wyciągnął gazetę z rękawa, rozłożył ją na królewskim biurku, a potem palcem wskazał odpowiednie miejsce.  -- Przecinków po "mimo" i "podczas" na pewno być nie powinno. I jeszcze to:

- Zgoda. Ale to przy okazji następnego balu. Teraz lepiej wracajmy! -- Nie jestem pewna... One nadal się puszczały tylko na balach?

Teraz zdecydowanie lepiej. Nareszcie...

W sugerowanym przeze  mnie zakonczeniu nie byloby anty---moralu? Byłby.

Sprawiedliwosć nigdy nie zwycięża, a wygrywaja zawsze ci, ktorzy wkradną się w łaski ludu.  A potem robią, co chcą.

Ale taki antymorał miałby się niemal nijak do tego konkretnie tekstu, z tymi bohater(k)ami.

Pozdrawiam.

Roger, ubawiłeś mie swoim zakończeniem. Pozwolisz jednak, że zostanę przy swoim.

Martęto, na poczatku na balach, bo tam się więcej chłopów pętało. Przecinki liwkwiduję. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Pozwolę sobie jeszcze trochę tu pospamić ;) bo może nie każdy zajrzy do wątka konkursowego:

od godziny 00:00:00 do przyszłej niedzieli (21.04.13) do godziny 23:59:59 będzie trwało głosowanie na Antybajkę publiczności. Serdecznie zapraszamy do głosowania ;)

O, i teraz jest świetnie! Być może odrobinę czuć, że zakończenie dość szybko pisane, jednak w żaden sposób to nie przeszkadza. I zakończenie udane, i antymorał jak się patrzy ^^

DZięki Cellular.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Gdzieś to utonąło w toku dyskusji, ale chciałem cicho wspomnieć, że nie mam nic przeciwko podmianie antybajek :D

Ta tutaj spodobała mi się. I to bardzo ;)

Dzięki Yoss, przede wszystkim  za zgodę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

    Jeszcze mozna wymyśleć  parę innych zakonczeń.Ale trzeba zakcentowac jedno --- to jest konkurs, a nie warsztaty literackie. To, ze opowiadanie winno miec wyraziste zakończenie, jest najbardziej oczywistą i prostą sprawą na świecie. Żle, jeżeli autorkę  tekstu trzeba do tego intensywnie przekonywac, a nowe zakonczenie --- dość udane --- jest pisane w pośpiechu.

    Ciekawe, co by było, gdyb tak nikt nie zawkwestionaowal braku finalu. Pewnie znowu mielibyśmy komentarze o znakomitosci tego tekstu --- z podstawowym blędem kompozycyjnym.   

Z powyższych komentarzy wywnioskowałam, że była nieco inna wersja, ale nie żałuję - ta jest świetna! :D Podziwiam Twój styl, lekkość opisów (długo nad nimi siedzisz, czy tak po prostu wystukujesz na klawiaturze?) i... pomysł. ;)

Somniator - Jak mam pomysł - to po prostu leci.

Rogerze - ale tak przynajmniej masz zasługi. I nie trzeba było mnie tak długo przekonywać. Ot, parę komentarzy i już! 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A i jeszcze jedno, Rogerze - nie wszystkie moje opwiadania są oceniane pozytywnie i Twoje stwierdzenie Pewnie znowu mielibyśmy komentarze o znakomitosci tego tekstu --- z podstawowym blędem kompozycyjnym. - nie jest tak do końca prawdziwe. Ale nic to. Nie byłbyś RogeremRedeye, gdybyś nie wepchnął choć szpileczki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Alez to tylko uwagi czysto merytoryczne, bez wątpienia, a nie żadne tam wbijanie szpileczek. I jeszcze jeden akapit by sie przydal, zaskakujący i przewrotny,  to teraz wychodzi tak: a potem zyli sobie dlugo i szczęsliwie... 

No i zmiana tytułu.

 

A potem, Rogerze, wychodzi sześćdziesiąt trzy tysiące znaków :P.

    Wyszło mi więcej, prawie siedemdziesiat tysięcy. Juz wyslalem te opowieść smętną a ponurą. Ooczywiście, nikt jej nie przyjmie. Koniec off-topu.  

(...)  zaczęły być królewskie, nie tylko z nazwy.  (...)   ---> przecinek a kysz!   

No i masz, erotomani przekabacili bemik...   :-)

O, teraz jest ekstra :) Ta cholerna nacjonalizacja, państwo na każdym biznesie musi łapę położyć...

Dość zaskakujący obrót spraw, przyznam. Więcej w podsumowaniu konkursu.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie lubie antybajek. Jednak ze wzgledu na autorke skusilam sie, przeczytalam i bardzo dobrze.

Dzięki, Lea

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dobra historia.

pozdrawiam

I po co to było?

Królestwo stojące nierządem? Brzmi jakoś znajomo…

Nie do końca zrozumiałam, jak to było z zakładem między Śnieżką i Macochą, to znaczy która wygrywa. Ta, która bzyknie się więcej razy w ciągu doby? Zaliczy więcej kochanków przez rok? Zwycięży przez większą ilość dni w roku?

Ale tekścik fajny. :-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka